Intertwine Cz.1
Kiedy
mój brat trafił do więzienia, byłem zdezorientowany i za bardzo nie wiedziałem,
co ze sobą zrobić. Minął już rok od tego zdarzenia. Trafił do więzienia
na dziesięć lat, za nielegalny przemyt narkotyków. Wiedziałem od niego, że
został wrobiony, wierzyłem mu. Wiedziałem, że jest niewinny, zawsze chciał dla
mnie dobrze. Początkowo utrzymywał ze mną kontakt, często dzwonił, pytał, jak
sobie radzę. Jednak kiedy chciałem wiedzieć coś więcej na temat osoby, która go
wrobiła, nie chciał mi powiedzieć. Naciskałem, a on z tego powodu rzadziej
utrzymywał ze mną kontakt. Miał tego dosyć. Potem przestał dzwonić, nie chciał
się ze mną widywać. Naprawdę było mi przykro, Elliot był moją jedyną rodziną.
Nikt
nie wiedział, że mam brata za kratkami. Znajomi z klasy postrzegali mnie jako
tego idealnego, który nie posiada żadnych problemów. Wolałem pewne sekrety
zachować dla siebie. Dawniej ufałem osobom, które potem okazywały się fałszywe.
Nie miałem przyjaciół. Jednak ludzie otaczali mnie z każdej strony, lgnęli do
mnie.
–
Będziecie mieć nowego nauczyciela. Zastąpi mnie ze względu na to, że jestem w
ciąży i za niedługo będę rodzić. – Głos mojej wychowawczyni wyrwał mnie z moich
rozmyśleń. Tak naprawdę mało mnie to interesowało.
–
Czy jest przystojny? – Cassandra była wyraźnie podekscytowana, a ja tylko
przewróciłem oczami. Logiczne było to, że żaden nauczyciel nie związałby się z
żadnym uczniem. Do tego prawdopodobieństwo, że mógł to być jakiś stary zgred,
było bardzo wysokie.
Nauczycielka
zignorowała to pytanie, wyraźnie chciała zachować to w tajemnicy. Nic, co było
związane z tą szkołą, mnie nie interesowało, chciałem ją jedynie skończyć. Jako
że mieszkałem w domu dziecka, uczęszczałem do najtańszej placówki w mieście, a
co za tym idzie, chodzili do niej ludzie, którzy nie wymagali od siebie zbyt
dużo. Nie byłem związany szczególnymi więzami z moją klasą, potrafiłem się
dogadać z każdym, lecz gówno mnie obchodzili.
–
Dlaczego od razu zakładasz, że to facet?! Wolałbym piękną i cycatą
nauczycielkę! – Ivan, z którym siedziałem w ławce, krzyknął mi praktycznie przy
uchu, skrzywiłem się.
Często
razem imprezowaliśmy, to znaczy u niego w domu, bo ja nie miałem takiej
możliwości. To on się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona. Na początku był
upierdliwy. Z czasem przywykłem do obecności chłopaka.
–
Słownictwo – upomniała go, jako nasza wychowawczyni w miarę pilnowała porządku.
Jako
jedna z nielicznych nas rozumiała, nie skreślała nas za to, jacy byliśmy. Moja
klasa była postrzegana jako jedna z tych gorszych, często wagarowaliśmy albo
przychodziliśmy pijani na lekcje. Nauczycieli to nie interesowało, w jakim
jesteśmy stanie na zajęciach.
Zrozumiałem
wtedy, że wszyscy będą gadać o nowym wychowawcy. Nie minęła nawet chwila, a już
miałem tego dosyć.
~*~
Po
szkole poszedłem do domu Ivana, zajęcia się skończyły późno, było mało czasu na
przygotowania. Znajomi chłopaka organizowali imprezę, musieliśmy tam oczywiście
być. Nie mogło nas ominąć coś takiego. Często pożyczałem od niego ubrania,
kiedy razem wychodziliśmy. Tym razem wybrałem szerokie, kolorowe spodnie oraz
białą koszulkę, która była odrobinę za duża, na nadgarstku zapiąłem bransoletki.
Lubiłem się wyróżniać spośród tłumu, chciałem być inny niż wszyscy. Ivan w
swojej szafie nie miał zbyt wielu kolorowych ubrań, dlatego też miałem małe
pole do popisu. Mimo że na zewnątrz było chłodno, ubrałem się lekko i tak
wybieraliśmy się samochodem, a kiedy dotarlibyśmy do domu znajomego, to szybko
się rozgrzeję.
Dom
dziecka tak naprawdę nie interesował się tym, co robię, a przynajmniej tak to
widziałem. Mieli mi jedynie zapewnić miejsce do spania i dać coś do zjedzenia.
Panowała w nim pewnego rodzaju hierarchia, jak byłeś słaby, zostajesz
wykorzystany. Dlatego nauczyłem się bronić, to przez to miejsce przestałem ufać
ludziom. Mieszkając z bratem, byłem wesołą osobą, zawsze na mojej twarzy gościł
uśmiech. Mieliśmy naprawdę dobrą relację. Jednak jakiś idiota postanowił to
zniszczyć, przez tę osobę Elliot siedział w więzieniu.
Zbliżała
się godzina wyjścia, a Ivan wciąż nie był jeszcze gotowy. Zawsze tak długo się
szykował, mi to zajmowało niewielką ilość czasu. Powtarzał, że chce wyglądać
jak bóstwo przed wszystkimi dziewczynami, które miał spotkać. O dziwo się nim
nie interesowały, jednak chłopak nie się poddawał. Dziwiło mnie to, że wszyscy
z mojego otoczenia pragnęli związku. Dla dziewczyn byłem atrakcyjny, tego
zazdrościł mi Ivan. Mimo dużej ilości związków tak naprawdę nigdy nie
doświadczyłem, czym jest prawdziwa miłość.
–
Wyglądam cudownie, prawda? – Do pokoju wparował Ivan w końcu gotowy. Ubrał się
standardowo, czarne spodnie z dziurami i żółtą bluzę. Mogłem wyczuć od niego
intensywny zapach perfum.
–
Tak, tak, jesteś piękny... – powiedziałem z westchnięciem. Odzywki tego typu
były dla nas normą. – Może w końcu zaruchasz – dodałem po chwili. Lubiłem mu
dokuczać w ten sposób. Sam nie byłem lepszy, bo nie miałem
dziewczyny.
–
Na to liczę, dziś wyglądam idealnie. Na pewno znajdzie się jakaś chętna.
Najwyżej ty mi pomożesz. Tobie laski same się pchają do łóżka. – Poruszył
śmiesznie brwiami, przez co wyglądał jak jakiś zboczeniec.
Uważałem,
że Ivan nie należał do tych brzydkich osób. Był niższy ode mnie o głowę, włosy
miał w kolorze czarnym i piękne, duże brązowe oczy z długimi rzęsami. Nos lekko
zadarty do góry, do tego jeszcze był umięśniony. Chodził na treningi z piłki
nożnej.
–
Zgaduję, że liczysz na jakiś trójkącik. Jednak nie interesują mnie takie rzeczy
– skłamałem, tak naprawdę mógłbym spróbować czegoś takiego. Oczywiście, że nie
przyznałbym mu się do tego. Ogólnie lubiłem eksperymentować z wieloma rzeczami.
– Czas się zbierać – przerwałem tę rozmowę. Bałem się, że na światło dzienne
mógłby wyjść o mnie jakiś fakt, wolałem zostać tym tajemniczym.
Nałożyliśmy
płaszcze, na zewnątrz panował chłód, mimo kalendarzowego lata. Podbiegłem do
samochodu Ivana. Ostatnio przystopowaliśmy z imprezowaniem, zdarzało się, że
robiliśmy to praktycznie codziennie. Lubiłem alkohol, to był czas, kiedy mogłem
się odstresować, zapomnieć o problemach. Nie byłem alkoholikiem, chyba.
Jechał
szybko, a nawet zbyt szybko. Zawsze jeździł w tak ryzykowny sposób. Sam nie
posiadałem prawa jazdy, brakowało mi pieniędzy.
Dom
znajomego Ivana znajdował się na końcu miasta, dlatego dojazd zajął nam sporą
ilość czasu. Zaparkowaliśmy, mogłem usłyszeć głośno puszczoną muzykę oraz tłum
ludzi. Weszliśmy do środka, od razu poszedłem w kierunku kuchni, zaglądnąłem do
lodówki, była dobrze zaopatrzona, a pewnie to jeszcze nie wszystko. Wyciągnąłem
dla siebie i Ivana piwo, tak na początek. Powoli się rozkręcaliśmy, zawsze to
robiliśmy. Dopiero potem dołączyliśmy do reszty, rozpoznałem kilku znajomych z
klasy, a tak to większości ludzi nie znałem. W ręku trzymaliśmy kubeczki z
wódką.
–
Och, cześć kochanie. – Podeszła do mnie Cassandra, wtuliła się we mnie, po
chwili podniosła głowę i złożyła gorący pocałunek na moich ustach,
odwzajemniłem pieszczotę. Ewidentnie już była upita.
–
Kochanie? – Uniosłem brwi ze zdziwienia. – Od kiedy jesteśmy w takiej relacji?
Myślałaś, że wskoczę razem z tobą do łóżka? – Obdarzyłem ją chłodnym wzrokiem.
W
tym momencie pokazywałem swoją drugą twarz, potrafiłem być zimnym chujem.
Zaczęła płakać. Przewróciłem tylko oczami i zostawiłem ją samą. Upiłem spory
łyk wódki, nawet się nie skrzywiłem na twarzy.
–
Wiesz co, zachowałeś się jak prawdziwy kutas! – mówił z oburzeniem. – Jak
mogłeś przegapić taką okazję?!
–
To było przegięcie z jej strony. Nie lubię tego typu zachowania. – Posłałem mu
chłodne spojrzenie, przestraszył się mnie i zamilkł.
Alkohol
również mógł zrobić swoje, że dziewczyna mnie wkurzyła. Dobrze nawet się nie
rozkręciłem, a ta do mnie podbija i jeszcze z zaskoczenia mnie pocałowała. Z
przyzwyczajenia oddałem jej pieszczotę. Będąc szczerym, nic nie odczułem.
Bawiłem
się dalej, przesadzałem z alkoholem i dobrze o tym wiedziałem, jednak piłem
dalej. Czarnowłosa zepsuła mój imprezowy nastrój. Mimo że miałem mocną głowę,
trunek dał o sobie znać. To był czas mówiący, że trzeba to skończyć, chciałem
jako tako pamiętać, co się tutaj działo. Cieszyłem się, że przez to małe
zamieszanie nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ivan poznał mnie już na tyle, że
wiedział, jaki naprawdę potrafię być. Czasami przerażało go moje zachowanie.
Przez cały ten czas kręcił się wokół mnie, bym nikomu nic nie zrobił. Dosiadłem
się do towarzystwa moich znajomych z klasy, wyglądali, jakby się dobrze bawili.
Grali w butelkę, standardowa, nudna gra, ale jednak dołączyłem. Mogło być
ciekawie.
Pojawiły
się standardowe pytania i zadania. Wykonywałem te drugie bez narzekania.
Wolałem to niż szczere odpowiedzi, starałem się ukryć prawdę o sobie.
Wiedziałem, że gdyby się o mnie dowiedzieli, źle by na mnie patrzyli, czułbym
się tak jak kiedyś w domu dziecka.
Było
już późno, miałem zamiar kończyć z imprezowaniem. Wstałem chwiejnym krokiem od
towarzystwa, kręciło mi się w głowie.
–
Mam dla was coś ciekawego! Wiecie, że tak naprawdę Ethan Price mieszka w domu
dziecka?
Zaczepił
mnie jeden z popularniejszych chłopaków w szkole, każdy go znał. Był typem
osoby, co wszystko mu przeszkadzało. Oczywiście większość lasek się do niego
kleiła. Będąc szczerym, to ten chłopak działał mi na nerwy.
Zamarłem.
Nie wiedziałem, skąd o tym wiedział, wszystko przecież trzymałem w sekrecie, to
była moja największa tajemnica. Mój oddech przyspieszył, a ciało zrobiło się
jeszcze gorętsze, niż było, miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. Powoli
odwróciłem się w stronę chłopaka.
–
Skąd o tym wiesz? – Starałem się zachować spokój, chociaż tak naprawdę wrzałem
z gniewu. To nie było możliwe, że dowiedział się tego ode mnie, nic nikomu na
ten temat nie mówiłem.
–
Widziałem cię. – padła krótka odpowiedź. – Naprawdę byłem lekko zaskoczony, kto
by się spodziewał, że taka osoba jak ty nie ma rodziców. Myślałeś, że jesteś
idealny? Wiesz, jaka to będzie sensacja, kiedy dowie się o tym szkoła?
Bez
przerwy gadał, miałem go dosyć. Odkrył mój słaby punkt, to co chciałem ukryć.
Byłem zły na siebie za to, że byłem nieuważny. Przecież dom dziecka znajdował
się daleko od szkoły!
Nie
wytrzymałem, rzuciłem się na chłopaka. Moje ruchy były ociężale, a zmysły
przytłumione przez alkohol. Trafiłem go w twarz i powtórzyłem tę czynność kilka
razy. Na początku ludzie się tylko przyglądali, a potem zareagowali. Chłopak
zdążył mnie jeszcze uderzyć w nos. Zostaliśmy rozdzieleni, od razu po tym
wybiegłem z domu.
W
samej koszulce znalazłem się na zewnątrz, ale nie zwracałem na to uwagi oraz na
krew, która kapała ciurkiem z nosa. Biegłem w nieznane, szukałem miejsca, gdzie
mógłbym się schować. Po długich poszukiwaniach znalazłem odpowiedni kąt.
–
Niech to szlag, jak zawsze muszę wszystko zepsuć... – przekląłem i kopnąłem
śmieci, które nawinęły mi się pod nogami. By się uspokoić, drżącymi rękoma
odpaliłem papierosa. Patrzyłem się w niebo.
Komentarze
Prześlij komentarz