By Your Side Cz.1 Alec


Maszyna zdarzeń

Wybiegasz z domu i myślisz „wrócę”. Co, jeśli pewnego dnia nie będziesz miał do czego wrócić? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, w końcu miałem tylko kilka/kilkanaście lat. Wychodzisz do szkoły, pracy i naturalnym jest, że po wszystkim wrócisz do spokojnego domu, by odpocząć. Ja również uwielbiałem do niego wracać. Zawsze czekał na mnie obiad, kochający rodzice. Nigdy nie przypuszczałem, że pewnego dnia moim domem będę tylko ja. Nie będzie czekał ciepły posiłek, nie będzie czekała druga osoba. Po otwarciu drzwi czekać mnie miała już tylko cisza i pustka. Tym właśnie było moje dorosłe życie.

Machnąłem ręką, co przywiodło do mych uszu głośny huk. Poderwałem się do siadu, prawie samemu spadając na ziemię. Od razu rozpoznałem miejsce, w którym zasnąłem. Kanapa w salonie. Ciężkie westchnienie opuściło me usta, a ręka machinalnie już zaczęła przecierać zaspane oczy. Zaraz postanowiłem pozbierać z podłogi resztki mojego trzeciego w tym roku stłuczonego kubka, by następnie wyrzucić je do śmieci. Mój kręgosłup przypomniał mi o sobie chrupnięciem, więc zanim zacząłem cokolwiek sensownego tego dnia, postanowiłem rozprostować kości krótkimi ćwiczeniami. Jeśli nie robiłbym tego regularnie, zdechłbym. To pewne.

Gdy moje ciało zaczynało się słuchać, a każdy mięsień był rozgrzany, przyjrzałem się ogromu mojego mieszkania. Ze smutkiem przejeżdżałem wzrokiem od mebla do mebla. Mieszkałem na dwudziestym pierwszym piętrze wieżowca w chujowym Londynie i tęskniłem za wsią. Nie dość, że mieszkanie było kurewsko drogie, to było ogromne i puste. Klaustrofobik nabawiłby się odwrotności swojej fobii.

Mój salon był bezpośrednio połączony z kuchnią i drzwiami wyjściowymi. Na wprost od nich znajdowało się gigantyczne okno, dzięki któremu mogłem podziwiać panoramę miasta, co akurat nie było takie złe nocą, gdy siadałeś na kanapie. Na prawo znajdowały się dwie pary drzwi; jedne prowadziły do pokoju gościnnego, którego swoją drogą kompletnie nie używałem, odkąd tutaj zamieszkałem, oraz drugie do łazienki.

Na lewo natomiast w pomieszczeniu, które było wysunięte, znajdowała się moja prywatna łazienka, do którego mogłem się dostać tylko ze swojej gigantycznie kurwa sypialni. Mówiłem już jak moje mieszkanie jest gigantyczne? W niej miałem wygodne łóżko, sporych rozmiarów biblioteczkę, biurko do pracy i kilka szaf. Gdyby mieszkali w tym miejscu jacyś studenci, na pewno byliby ucieszeni, ale dla mnie było chujowo. Moja sypialnia była prawie takich samych rozmiarów jak kuchnia z salonem razem wzięte.

Nienawidziłem Cordiania, że załatwił mi to mieszkanie, ale nie mogłem zaprzeczyć, że było w dobrej lokalizacji i z ładnym wyposażeniem. Tak, szukam plusów na siłę, wybaczcie.

Podszedłem do aneksu kuchennego, by przyrządzić sobie jakieś śniadanie na szybko. Na zegarku widniała siódma rano, ale akurat tego dnia do firmy mogłem iść nawet w południe. Ostatnie ważne projekty zostały doprowadzone do końca, a ja mogłem cieszyć się chwilą wolnego.

Nie narzekałem na pracę w ACM Royal Company, miałem naprawdę niezłą posadę i za rozsądne pieniądze. Zresztą akurat ich nie potrzebowałam wiele. Zadowoliłbym się mieszkaniem w kawalerce albo na spółkę ze studentami. Wszystko lepsze niż samotność, mógłbym rzec. Szkoda tylko, że nie chciałem zawieść jego; Cordian Vesper mój szef, ale przede wszystkim mój najlepszy przyjaciel od nastoletnich lat. Zawsze był przy mnie i mogłem na niego liczyć w każdej sytuacji. Bezgranicznie mi ufał, dlatego za nic w świecie nie mogłem tego zaufania zawieść. Poświęcić swoje dobro na rzecz czyjegoś nie brzmiało źle, przynajmniej w mojej głowie.

Po zjedzeniu kanapek i wypiciu gorącej kawy postanowiłem wskoczyć pod prysznic i przygotować się do dzisiejszych przygód. Z czułością spojrzałem na wannę z hydromasażem, do której chciałbym wejść i się utopić. Wróć; wejść i się zrelaksować. Tak.

Zerknąłem na swoje odbicie w wielkim lustrze, które to znajdowało się w sypialni. Białe spodnie i tego samego koloru ciepła bluza, w której się topiłem, były idealne do czasu, aż nie musiałbym iść do firmy. W sumie nie zaszkodziłoby mi iść ubranym w ten sposób, ale szanowałem wszystkich ludzi i wolałem ubrać się w garnitur, jak na asystenta prezesa przystało. W takim stroju popierdalać mógł Noah, ale nie ja.

Jęknąłem przeciągliwie, rzucając się na łóżko. Usta miałem schowane w poduszkę, a oczy bacznie obserwowały ziąb na zewnątrz. Późna jesień, to właśnie taką porę roku mieliśmy. Lubiłem deszcz i chłodniejszy klimat, ale gdy na horyzoncie od tygodni nie pojawiało się chociaż na jeden dzień słońce, wariowałem. Chodziłem kompletnie wypompowany, senny i zrzędliwy. Musicie wiedzieć, że jestem człowiekiem demolką, ale to, co działo się w tym roku, było porażką.

– Chcę się zabawić – zacząłem marudzić pod nosem.

Poderwałem się po chwili na równe nogi, gdy z salonu dobiegał dźwięk mojego telefonu. Chciałem jak najszybciej się przy nim znaleźć, by nie kazać rozmówcy długo czekać. Takie spaczenie zawodowe. Ale gdy byłem już w salonie, nogi same mi się podwinęły i wyrżnąłem jak długi na posadzkę.

– Kurwa, prawie język odgryzłem.

Usiadłem na podłodze, chwytając się szczęki. Sprawdziłem palcami, czy aby na pewno nadal go mam w całości i po raz kolejny w życiu dziękowałem, że tak. Przywykłem do bycia życiową pokraką, która umie rozbawić każdego, samemu odnosząc szkody.

Na czworaka podpełzłem do stolika, żeby przypadkiem nie wyjebać się po raz drugi i odnalazłem urządzenie pod stertą papierów. Odebrałem czym prędzej, nawet nie skupiając się na osobie dzwoniącej.

– Tak? – Odezwałem się pierwszy.

– Czy ty seplenisz?

Moje samopoczucie skoczyło o połowę do góry, gdy w słuchawce usłyszałem głos Noah. Znaliśmy się z chłopakiem od dwóch lat, czyli chwili, gdy zaczęliśmy razem pracować. Gdy przyszedłem do firmy, wraz z Cordianem postanowiliśmy, że trzeba zmienić zespół albo przynajmniej go powiększyć. Takim oto sposobem Joe przedstawił nam idealnego kandydata na stanowisko serwerowca i grafika. Co prawda na początku Noah znacznie bardziej pomagał nam graficznie a dopiero gdy poszedł na studiaz zaczął nam pomagać w sprawach technicznych. Można powiedzieć, że nasza trójka prawie zaczęła pracować w tym samym czasie.

Do dziś nie jestem pewien, jak to się stało, że Noah i ja jesteśmy teraz tak bardzo ze sobą zżyci, ale jestem wdzięczny za to, że dzięki tej pracy mogłem kogoś takiego poznać.

– Prawie odgryzłem sobie język, bo dzwonisz z dupy o tej godzinie – wciąż masowałem sobie obolałą kostkę. – Jeśli się pewnego dnia zabiję, powiedz Cordianowi, że kocham go nawet w zaświatach.

– Ty mu to powiesz i wcale nie po śmierci – westchnął. – Dzwonię, bo idę dziś do firmy, a wolałbym pracować z tobą, a nie Cordianem.

– Przestań się go bać! – Zaśmiałem się głośno. – On tylko pozornie wygląda tak groźnie i surowo, w środku jest naprawdę ugodowy i dobry – wyjaśniłem.

– Tylko dla ciebie. – Wywróciłem oczami na jego słowa. – Serio, przecież dla wszystkich jest nieustępliwy. Co więcej, on patrzy na mnie z ewidentnym mordem i jestem pewien, że gdyby nie ty, zwolniłby mnie dawno temu.

– Daj spokój, czemu miałby na ciebie tak patrzeć?

– Może jest zazdrosny o swojego przyjaciela, hm? – Wydał z siebie dźwięk pełen ironii. – Jeśli do jego uszu doszła informacja, że jestem gejem, to wcale mnie nie dziwi jego zachowanie.

– Czemu miałby być o mnie zazdrosny? – Zaśmiałem się, choć wewnątrz mnie wszystko przyspieszyło swojej pracy. – On jest stuprocentowym hetero, Noah.

– Ty tak twierdzisz. Gdybyś mu powiedział, że chcesz go wyruchać lub ewentualnie on ciebie...

– Skończ! – Ryknąłem. – Jesteś bezwstydny! Jak możesz takie rzeczy mówić przy Ashu?

– Nie ma go. – Właśnie w tej chwili wiedziałem, że się wyszczerzył w akcie dumy. – Moje kochanie jest w wydawnictwie, więc mogę mówić takie erotyczne rzeczy, że zapragniesz Cordiana właśnie w tym momencie, żeby ci obciągnął.

– Jesteś pojebany – pokręciłem głowa.

– Kochasz mnie – skwitował, więc ja zacząłem już szykować idealną odpowiedź.

– Kocham sposób, w jaki mi obciąga w mojej głowie – zapatrzyłem się w ślepy punkt na ścianie.

– Zajebiście! Poczekaj, pobiegnę do firmy, dam mu telefon i fapcie sobie do woli. Najważniejsze to ci pomóc w potrzebie. – Usłyszałem szuranie po drugiej stronie, więc przeraziłem się, że facet naprawdę jest skłonny to zrobić.

Noah był pojebany nie mniej niż ja. Już od ponad roku wiedział, że Cordian zakorzenił się w moim sercu na wieki i marzę, by mnie dostrzegł w ten sam sposób. Nie miałem jednak na tym punkcie obsesji. Wiedziałem, że mój przyjaciel jest hetero i za żadne pieniądze świata nie pragnąłem tego zmieniać na siłę. Ostatnie, czego potrzebowałem, to jego wzroku pełnego obrzydzenia. Przerażała mnie ta wizja.

– Ani się waż – wycedziłem. – Jadę do firmy, przytrzasnę ci twoje uzdolnione palce w futrynie, zobaczysz.

– Nie dzięki – prychnął. – Moje uzdolnione palce są potrzebne nie tylko mi.

– Ashowi? – Uniosłem jedną brew.

– Tobie i firmie, kurwa. – Oboje zaczęliśmy się śmiać.

Właśnie za to kochałem tego człowieka. Potrafił przez jedno zdanie poprawić mój humor. Za każdym razem rozumiał moje potrzeby i zjawiał się w odpowiednim momencie. Niejednokrotnie mi mówił, że jestem zupełnie innym człowiekiem w pracy a innym prywatnie. Na początku był tym nawet przerażony, ale nie mniej niż ja. Sama myśl, że moja spontaniczna i dziecinna strona mogła mu nie pasować, cholernie mnie stresowała. Potem szybko się okazało, że przy sobie nie musimy nikogo udawać.

Maszyna zdarzeń ruszyła, a ja byłem jednym z pasażerów pierwszej klasy i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy.




~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty