By Your Side Cz.16 Alec


Niezręczny początek

Podróż nie trwała długo, bo raptem godzinę i to bez przesiadek. Musiałem przyznać, że lot samolotem był... dziwny. To uczucie, gdy znajdujesz się w powietrzu i nie masz możliwości znaleźć się na stałym gruncie. Na szczęście Noah zagadywał mnie cały lot. Spytałem go z ciekawości o to, czy kiedyś podróżował już tym sposobem i ten ze wzruszeniem ramionami odpowiedział, że tylko jakąś dobę do Australii. Kopara opadła mi do ziemi. Wiedziałem, kto tam mieszka, ale nie sądziłem, że Ash mógłby odwiedzać własnego brata homofoba. Szybko się okazało, że polecieli tam ze względu na Nancy oraz wakacje, aniżeli tego całego Harrego, który przez cały tydzień się do nich słowem nie odezwał. Z rodziną najlepiej na zdjęciach.

Podziwiałem nowe miejsce przez okno w taksówce i nie mogłem przestać się szczerzyć. To było jak sen, z którego nie miałem ochoty się budzić. Czułem, że w tym miejscu mogę robić wszystko, a zarazem nic. Nie wiedziałem, ile czasu mi pozostało, aby nacieszyć się tym wszystkim. Nie wiedziałem, jak drogie będą moje przyjemności. Nie wiedziałem, czy dam radę stąd w ogóle wyjechać.

Zatrzymaliśmy się pod naszym hotelem, który nie należał do najbogatszych i od razu zdałem sobie z tego sprawę. W recepcji przywitała nas bardzo ładna i młoda kobieta, dając nam trzy karty. Nanami z Sylvainem byli już w związku dobre dwa lata, dlatego mogli sobie pozwolić na wspólny pokój. Pewnie taki sam plan obejmował lokum Noah, ale że pojawiłem się ja i byłoby dziwnie, gdybyśmy spali razem, to musieli trochę go zmienić.

Miałem prosty cel na ten wyjazd; zabawić się, a potem zapomnieć. Nieważne, co by się działo, chciałem użyć swojego życia najlepiej, by potem znów powrócić do bycia wiernym psem Cordiana.

Wjechaliśmy na odpowiednie piętro – przynajmniej ja z Noah, bo druga parka mieszkała piętro wyżej. Rozeszliśmy się w swoje strony, aby móc w spokoju się rozpakować i odpocząć chwilę. W moim pokoju znajdowało się duże dwuosobowe łóżko, szafki i łazienka. Jedzenie mieliśmy na dole w stołówce o określonych godzinach, no, chyba że chcieliśmy sobie sami coś zjeść na mieście.

Po chwili przestaję być sam, ponieważ rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram je, a moim oczom ukazuje się Naoh z dość dwojaką miną. Mija mnie i zaczyna oględziny czterech kątów. Siada na łóżku – raczej się rozwala – i milczy.

– Co jest? – Unoszę brew. – Żałujesz?

– Czego? – Spojrzał na mnie kątem oka.

– Że jestem tu zamiast Asha. – Położyłem się obok niego na boku, żeby móc go lepiej widzieć.

– Zwariowałeś? – Zaprzeczył od razu. – Po prostu ten wyjazd... może być fajny.

– I to cię tak dołuje? – Prychnąłem, gdy jego słowa w ogóle mnie nie przekonały.

– Posłuchaj... – Teraz to on położył się na boku. – Cieszę się, że jestem tutaj z tobą, ponieważ możemy zrobić rzeczy, które na pewno nie zrobiłbym z Ashem – zaśmiał się. – Po prostu... nie przypuszczałem, że jeszcze kiedyś uda mi się zabawić z, chociaż częścią, starej paczki. Sylvain... odgrywał bardzo ważną rolę w moim życiu i cholernie się cieszę, że dał nam szansę na odnowienie przyjaźni. Jeśli wyglądam chujowo... to pewnie wina tego, że łapie mnie nostalgia.

– Chodź tu, misiek.

Rozchyliłem ręce, aby ten mógł już po chwili się do mnie przytulić. Wciąż leżeliśmy na łóżku, ale nie było to niewygodne.

– Dziękuję, że jesteś, Alec. – Wyszeptał w moją pierś.

Zdziwiłem się trochę jego nagłym przypływem szczerości, ale sprawiło mi to radość. Uśmiechnąłem się, ponieważ ja również byłem mu wdzięczny.

– Też się cieszę, że się ze mną zaprzyjaźniłeś, Noah.

Gdy zaczęliśmy drętwieć, w końcu postanowiliśmy usiąść. Zaczęliśmy gadać o totalnych głupotach, aż nie przeszliśmy do planu wyjazdu.

– Koncert jest jutro – zerknął w telefon, jakby czekając na jakąś wiadomość. – Ogólnie wyjazd miał być w poniedziałek, ale Sylv przełożył lot na dziś.

– Chyba nie ze względu na mnie? – Zszokowałem się.

Noah spojrzał na mnie zaniepokojony, jakby przypadkowo chlapnął czyjś sekret i niezbyt wiedział, jak z tego wybrnąć.

– Nie... – potarł kark. – Miał coś do załatwienia. Tak czy siak, koncert jest jutro wieczorem – powrócił do poprzedniego tematu. – Do tego czasu możemy pozwiedzać, co ty na to?

– Teraz czy jutro? – Spojrzałem na zegarek, który spoczywał na moim nadgarstku.

– Teraz i jutro – wyszczerzył się.

Nie mogłem uwierzyć, jak bardzo ten chłopak był do mnie podobny. Nie musiał nic mówić, żeby przekonać mnie do wspólnego wyjścia. Plan był prosty; mieliśmy ochrzcić nasz przylot do Paryża. Od następnego dnia mieliśmy być grzeczni, ale ten pierwszy zawsze był najważniejszy.

Oczywiście zahaczyliśmy również o pokój naszych towarzyszy. Zgodzili się pójść z nami, nawet całkiem się z tego pomysłu ucieszyli. Zdążyłem się dowiedzieć, że Nanami nie przepada za alkoholem, więc Sylv planował trochę z tym uważać, ale nie miał nic przeciwko temu, abyśmy my się najebali. Nie byłem aż takim alkoholikiem i również planowałem z tym nie przesadzać.

Wstąpiliśmy do jednego z pobliskich barów, który był w rekomendacjach internautów. Mieli dobre drinki i klimat, więc co mogło pójść nie tak?

Usiedliśmy przy jednym z wielu stolików i musiałem przyznać, że opinia godna podziwu, ponieważ nie było tu tłumów ani głośnej muzyki. Zamówiliśmy wszyscy to samo, żeby móc wznieść toast.

– Swoją drogą, do kiedy zostajemy? – Zagadnąłem, czekając na zamówienie.

Ta informacja była mi niezmiernie potrzebna do szczęścia, bowiem pod nią musiałem wszystko sobie zaplanować.

– Cóż... – zamyślił się. – Piątek?

– Serio nie masz biletów? – Przeraziła się Nanami.

Do tej pory myślałem, że chłopak zaopatrzył się także w naszą drogę powrotną, ale najwidoczniej nie, dziwiąc tym faktem wszystkich.

– Na uczelnie i tak masz dopiero w grudniu – westchnął, patrząc na nią z góry.

– Ja nie mam w grudniu – westchnął Noah. – Ale do niedzieli raczej nic się nie stanie.

– Alec? – zwrócił się do mnie.

– Mam wolne do poniedziałku – wzruszyłem ramionami.

Było mi wszystko jedno, kiedy wrócimy. Wiedziałem, że to będzie się równało z powrotem do problemów, a ich miałem serdecznie dość. Tak, byłem tchórzem, który ucieka. Samolubem, który kocha nieodpowiednie osoby.

– Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej? – Oburzyła się. – Myślałam, że mogę ci ufać w takich kwestiach. A co jeśli nie będzie biletów na samolot powrotny?

– To wrócimy samochodem – zaśmiał się, choć ona była absolutnie zła.

Wymieniłem się z Noah porozumiewawczym spojrzeniem. Musieliśmy przerwać tę rosnącą atmosferę, bo mogło dojść do rozlewu krwi, a przecież przyszliśmy tu świętować, a nie walczyć. Nie znałem ich długo, ale wyglądali razem naprawdę dobrze, dlaczego pozory tak łatwo potrafią zmylić?

– Hej! – Przekrzyknąłem ich. – Będą bilety, nie martw się. Dożyjmy tego koncertu, a potem możemy sobie psuć humor powrotem, okej? – Skakałem wzrokiem z niego na nią.

Nanami westchnęła cierpiętniczo, zgadzając się skinieniem głowy. W tym czasie kelner zapodał nam nasze drinki i wreszcie mogliśmy odetchnąć z ulgą. Dramat zakończony. No, przynajmniej na kilka dni.

Atmosfera wyraźnie zelżała, gdy zaczynaliśmy wlewać w siebie więcej trunków. Dziewczyna już po pierwszym podziękowała i poprosiła sok. Udało się jej nawet wyrwać Sylvaina do tańca, podczas gdy my z Noah dyskutowaliśmy na niezobowiązujące tematy. Czułem się tak dobrze, że wieczór mógłby się nie kończyć. Niestety czas nieubłaganie płynął, a dobre chwile wraz z nim.

– Ciekawe co u Rity – Nanami zaczęła dumać ze słomką przy ustach.

 – Kto to? – Zaciekawiony spojrzałem na Noah.

– Stara znajoma z paczki – wyjaśnił, zerkając na Sylvaina. – W sumie mogłem postawić bilet Qu i Ricie. Dawno ich nie widziałem.

Widziałem, jak cień smutku przemknął przez jego twarz. To był ewidentnie temat, którego poruszenie wywoływało lawinę „nostalgii”, o której wcześniej wspominał.

– Nie wiem, czy Rita znalazłaby dla nas czas.

W słowach Sylvaina była spora dawka jadu. Skoro kiedyś byli paczką, to jednak istniały pomiędzy nimi jakieś zgrzyty?

– Dla nas by nie znalazła? – Zaśmiał się Noah.

– Tak, Noah – spojrzał na niego ponuro.

Nanami również patrzyła na swojego chłopaka ze zdziwieniem i niezrozumieniem. Ewidentnie wiedział coś, czego reszcie nie mówił.

– O co ci chodzi? – W końcu padło to pytanie.

– Rita jest prostytutką – odpowiedział prosto z mostu.

Zakryłem usta dłonią, aby choć trochę ukryć swoje zdziwienie, które tak bardzo okazywała pozostała dwójka. Nie znałem tej dziewczyny, ale najwidoczniej nie było to coś, czego po niej oczekiwali.

– Skąd to wiesz? – Nanami odepchnęła się od oparcia, by móc pochylać się nad stolikiem.

– Kiedyś pojebała numery i zamiast zadzwonić do klienta, zadzwoniła do mnie. – Zaczął bawić się podkładką pod piwo. – Powiedziała „skarbie, za anal biorę więcej”.

– Co...? – Noah nie mógł wyjść z szoku, który zaczynał zmieniać się w złość.

– Jesteś pewien, że to nie był jej kiepski żart? – Dopytywała, a on tylko kręcił przecząco głową. – Ale...

– Zawsze lubiła się puszczać, więc skoro rodzice zakręcili kurek, to może odezwała się jej zwierzęca natura? – Spojrzał na nią kpiąco.

– Co za idiotka... – syknął Noah.

Po raz kolejny tego wieczoru humor wszystkich się posypał. Nie wiedziałem, jak to naprawić, ponieważ nie byłem za bardzo wtajemniczony w ich paczkę. Nie miałem pojęcia, kim była Rita wcześniej, kim był „Qu”. Zazwyczaj nie miałem problemu z rozluźnianiem atmosfery, ale tym razem było inaczej. Czułem, że nie powinienem.

– Quentin wyjechał do Waszyngtonu – Sylvain postanowił przerwać niezręczną ciszę. – Colin wspominał na siłce ostatnio, że jego brat chce zostać nauczycielem wychowania fizycznego. Najwidoczniej plany mu się zmieniły.

– Ta, słyszałem, że wyjechał – Noah westchnął. – Dlatego pomyślałem, że bilet dla nich byłby miłym prezentem...

– Przykro mi, Noah – Sylvain klepnął przyjaciela w ramię. – Nie zawsze udaje się nam zatrzymać ludzi przy sobie na wieki. Nie myśl, że cię nienawidzą, oni po prostu mają teraz własne życie i problemy, o których nam nie mają obowiązku mówić.

– Wiem... Rozumiem to.

Niestety mimo starań humor chłopaka pozostał ten sam. Przykleił sobie na usta sztuczny uśmiech, co bez problemu od razu rozpoznałem. Pił zdecydowanie za dużo, więc zapaliła się w mojej głowie lampka, że ja nie powinienem. Ten jeden raz musiałem być trzeźwy i zająć się ewentualnym rzygającym Noah. Potrzebował zalać swoje smutki, sam często to robiłem, dlatego nie mogłem zalewać ich z nim, musiałem być tym, który w pewnym momencie wkroczy i powie „starczy, stary”.

No i wkroczyłem, gdy dochodziła dziesiąta wieczorem. Sylvain przyznał mi rację, gdy Nanami zaczynała czuć się senna. Zażartował nawet, że ona często odpływa, mając słabą wytrzymałość. Było to całkiem zabawne i urocze, gdy niósł ją na plecach niczym plecak. Noah za to radził sobie całkiem dobrze z chodzeniem samodzielnie. Nie był zalany tak, jak mogłoby się zdawać.

Do naszego hotelu nie mieliśmy daleko, dlatego dziękowałem w duchu za to, że postawiliśmy akurat na ten bar. Pożegnaliśmy się z parką w windzie, wysiadając na swoim piętrze. Szliśmy korytarzem. Wahałem się. Czułem, że z moich ust powinny paść jakieś słowa wsparcia, ale nie do końca wiedziałem jakie. Najgorsze było „wszystko będzie dobrze”. Serio, kogo to pocieszało?

Noah bez pożegnania zaczął otwierać swoje drzwi, więc również to zrobiłem, przejeżdżając kartą po czytniku. Usłyszałem piknięcie, gdy zamek ustąpił. Otworzyłem drzwi, czując nagłe szarpnięcie za ramię.

Spojrzałem na Noah, który miał zwieszony wzrok na moją klatkę piersiową. Był w amoku, wiedziałem o tym.

– Dobranoc – życzył i w końcu mnie puścił.

Wszedł do swojego pokoju, a ja z westchnieniem wszedłem do swojego. Nie dał mi nawet szansy odpowiedzieć. Zacząłem zdejmować bluzę, by móc za chwilę znaleźć się pod zimnym strumieniem wody i zmyć z siebie stres tego wieczora. Nie tak wyobrażałem sobie start wakacji, ale zgrzyt na początku dawał ulgę na końcu, prawda?

Nucąc piosenkę, która wpadła mi w ucho w barze, zacząłem kierować się do walizki. Wyjąłem z niej potrzebne mi rzeczy i poszedłem do łazienki się odświeżyć. Nie zajęło mi to dużo czasu, dlatego po kilku minutach byłem gotowy do snu. Przeczesałem swoje wilgotne włosy, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Byłem pewien, że to Noah, ale zawsze mogłem się mylić. Niestety to był on. W moich żyłach również były promile, dlatego nie zareagowałem od razu, gdy wepchnął mnie do środka i przyciskając do ściany, zaczął całować. Oddałem pocałunek, choć nie powinienem. Dlatego, gdy tylko to do mnie dotarło, odepchnąłem go od siebie trochę zbyt brutalnie.

Dyszeliśmy, jakby trwało to dłużej, niż początkowo przypuszczałem.

– Co jest kurwa? 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty