By Your Side Cz.20 Alec
Znacie to genialne uczucie, gdy
wreszcie osiągnęliście szczytny cel a dotychczasowe życie i problemy zostają
umniejszone? Tak właśnie się poczułem, gdy obudziłem się w hotelowym pokoju.
Westchnąłem głęboko, czując się coraz radośniej i lepiej. Miniony wieczór
spędziłem na piciu i rozmowie z Philpem. Udało mi się jakoś pozbierać i gdy już
wróciłem do reszty, to ci zdawali się poznać moich przyjaciół.
Sylvain był w siódmym niebie, że mógł
porozmawiać ze swoimi idolami i dostać od nich autografy, Noah złapał wspólny
język z Hazel, a Nanami z Nickiem. Wiedziałem, że mój przyjaciel sobie poradzi
z tą dziwną sytuacją, w której nagle zostawiłem go i resztę samych sobie. Nie
miałem jednak odwagi podejść i z nimi pogadać, wciąż czułem ogromny kamień na
duszy, który zwiastował poczucie winy. Philip zaproponował, że pójdziemy się
przejść i trochę pogadamy.
Rozmowa ta trwała zdecydowanie długo,
choć nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki alkohol nie zaczął dawać o
sobie znać.
– Kurwa, chwila – zerwałem się do
siadu, gdy przed oczami pojawiła mi się sytuacja z nocy.
Sylvain, który nie miał absolutnie
nic przeciwko mojej otwartości i chęci na seks, uległ, a nawet nie sprawiał
wrażenia niechęci. Wykorzystałem to, choć zaczynało mi robić się głupio. To był
mój przyjaciel, z którym w pewnym sensie pokłóciłem się na lata, a podczas
ponownego spotkania wylądowaliśmy w łóżku. To chyba nie tak powinno wyglądać,
prawda?
– Cholera – przełknąłem ślinę.
Będąc nagim, postanowiłem szybko
ogarnąć się do stanu funkcjonalności, więc wskoczyłem pod prysznic. Po nim
chwyciłem swoją szczoteczkę do zębów i zacząłem je szorować. Mimo tak
sprzecznych emocji uśmiech nie mógł zejść mi z ust. Nie powinienem, a mimo
wszystko było mi tak dobrze. Ale jak po tym wszystkim mogłem spojrzeć w oczy
Philipowi? Był zły? Liczyłem, że jednak nie.
Wypłukałem usta, oparłem się o
umywalkę i spojrzałem na siebie w lustrze. Wtem dostrzegłem czerwony ślad na
mojej szyi, a gdy zrozumiałem, czym on jest, poczułem zażenowanie i
jednocześnie rozczulenie.
– Kurwa, starzeję się – schowałem w
twarz w dłonie, żeby ukryć przed światem ten mój paskudny uśmiech.
Ubrałem się w końcu w bokserki i
narzuciłem na siebie bluzę, która jakimś magicznym cudem znalazła się wcześniej
w łazience. Po chwili jednak ogarnąłem, że ona nie była moja, ale na tyle
ciepła, że nie chciałem jej zdejmować. Wyszedłem tak z łazienki, aby znaleźć
jeszcze spodnie – tym razem swoje – i móc zorientować się w sytuacji.
Otworzyłem drzwi, a za nimi zastałem
Philipa, który właśnie odstawiał tacę ze śniadaniem na stolik nocny. Widok tego
faceta zaparł mi dech w piersi i zatrzymał moje myślenie oraz ruchy. Stałem jak
wryty i po prostu na niego patrzyłem. Dostrzegł mnie i posłał szeroki uśmiech.
Chyba zrozumiał, że trochę
zgłupiałem, bo podszedł i chwycił moją rękę, ciągnąc mnie w głąb pomieszczenia.
Nie mogłem oderwać od jego twarzy wzroku. Philip bardzo rzadko się uśmiechał,
on w ogóle bardzo rzadko pokazywał emocje, a teraz po prostu wyglądał na tak
szczęśliwego. Niesamowite zjawisko.
– Proszę, to dla ciebie – powiedział.
Dopiero się ocknąłem i spojrzałem na
jego drugą dłoń, którą pomiędzy nami trzymał czerwoną różę. Rozszerzyłem
powieki na jej widok. Znów spojrzałem na niego, ale odebrałem kwiatka.
– D-Dziękuję? – Nie wiedziałem, co
powinienem powiedzieć.
Nagle przyległ do mnie swoim ciałem,
obejmując czule. Westchnąłem i również go objąłem.
– Przez chwilę się bałem, że albo
uciekłeś, albo to był tylko sen, wiesz? – Wyszeptał przy moim uchu. – To nie
był sen, prawda?
– Nie – pokręciłem głową, uśmiechając
się. – Nie zniósłbym myśli, że znów miałem o tobie sen, który pokazywał, co
mogłem mieć.
Odsunął się, żeby pokazać mi swoje
zdziwienie na twarzy.
– Miałeś o mnie sny? – Dopytywał.
– Tak – zaśmiałem się, wąchając różę.
– Najczęściej w nich wybierałem drugą ścieżkę, wybierałem ciebie – spojrzałem
na niego kątem oka – i byłem szczęśliwy.
– Wciąż możesz, Alec – chwycił mnie
za ramiona. – Nie jest za późno, by nas wybrać. By wybrać mnie. Chcę z tobą
być, obiecuję, że będę o ciebie dbał i zawsze ci pomagał. Proszę, nie odtrącaj
mnie po tej nocy.
Trochę, trochę bardzo, moje serce
przyśpieszyło bicia. Philip nie przebierał w środkach i w przeciwieństwie do
mnie, potrafił walczyć o osobę, którą kochał. Kochał... mnie. To było takie
nierealne. Ktoś mógł mnie pokochać w ten szczególny sposób. Nie był to Cordian
i prawdopodobnie nigdy miał nie być, więc... to był czas, żeby o nim zapomnieć.
Musiałem znaleźć sposób, by to zrobić.
– Philip... – uśmiechnąłem się,
zerkając w bok.
– Wiem... kochasz go tak, jak ja
ciebie – westchnął, zabierając ręce.
Poczułem pustkę, jakby ktoś wyrwał
część mnie wraz z tymi rękoma. Przerażające uczucie.
– Nie... ja...
– Alec. – Ujął moją twarz w obie
dłonie i złożył czuły pocałunek na czole. – Znam to uczucie, gdy pragniesz
czegoś, czego nie możesz mieć. Straszne – zaśmiał się, stykając nasze czoła ze
sobą. – Ale to nic. Jeśli pozwolisz mi spróbować cię we mnie rozkochać... to mi
wystarczy. Chcę tego, nawet jeśli teraz twoje serce należy do kogoś innego...
może uda mi się je tej osobie ukraść. Kocham cię, Alec i po tej nocy wiem, że
jest cień szansy, prawda? Dla nas.
Zarzuciłem mu ręce za szyję i
przyciągnąłem go do pocałunku. Wykorzystywanie innych nie leżało w mojej
naturze i przerażała mnie myśl, że Philip przegra walkę z Cordianem w moje
sercu, ale jak miałem się o tym przekonać, nie dając nam szansy? Koniec z
uleganiem i byciem dla innych. Teraz chciałem w końcu zmienić coś w sobie i
swoim życiu.
Szarpnąłem za końcówki jego czarnych
włosów, dodając trochę pikanterii tej scenie. Wyczuwałem ten uśmiech Philipa w
czasie pocałunku, ale to tylko bardziej poruszało moje serce do działania.
Poczułem jego rękę pod bluzą na moim
biodrze, przez co się roześmiałem i odsunąłem swoje usta od jego.
– Co? – Spytał również radosnym
głosem.
– Proszę mnie nie brać od rana –
zagryzłem czubek jego nosa.
– Właściwie to ja chciałem tylko
odebrać swoją własność – cmoknął. – Nie
przeceniaj aż tak bardzo swojej atrakcyjności.
– Ty... – Roześmiał się, przyciskając
mnie do siebie mocniej, gdy ja obrażony chciałem odejść.
– Żartuję – wyszeptał w moje usta. –
Ale myślę, że najpierw powinniśmy coś zjeść.
Przyznałem mu rację, gdy zaczynałem
odczuwać zasysanie żołądka wcale nie spowodowane miłosnym odruchem. Usiadłem na łóżku, ubranie się pozostawiając
czymś na później. Zacząłem zajadać, podczas gdy Philip odstawił moją różę na
górę tacy i również z uśmiechem i przyglądaniem się mi, zaczął jeść.
– Możesz przestać? – Syknąłem,
przeżuwając.
– Ale co? – zdziwił się.
– Obserwujesz mnie, to jest
stresujące – przełknąłem. – Wywierasz na mnie presję!
– Och... – zasmucił się. –
Przepraszam, nie planowałem... ja tylko... lubię na ciebie patrzeć.
– Tak mówi każdy potencjalny zbok do
swojej ofiary – skrzywiłem się. Philip jeszcze bardziej się spiął, a ja
zrozumiałem, że moje specyficzne poczucie humoru nie każdy łapał. – Żartuję,
nie musisz przepraszać.
Dotknąłem jego ręki, posyłając
szczery uśmiech. Philip nie był Noah, tylko on nadawał na tych dziwnych falach
razem ze mną.
– O kurka – zacząłem wzrokiem szukać
telefonu. – Pewnie wszyscy byli zdziwieni, że nagle się urwałem. Noah mnie
zabije. – Podrzuciłem do góry poduszkę.
– Noah? Rozmawiałem z nim chwile temu
– spojrzałem na niego, nadal mając poduszkę w powietrzu.
– Jak to? O czym? – Spojrzałem za
siebie. – No w sumie... jestem u siebie... Nie pukał?
– Raczej nie, bo jak na niego wpadłem,
to dopiero wychodził z pokoju – westchnął. – To twój bliski przyjaciel?
– Ach, tak – usiadłem, jak człowiek.
– Przyszedł do firmy w sprawie pracy i jak go zatrudniliśmy, to tak od tamtej
pory się razem trzymamy.
– Czyli nadal tam pracujesz... –
powiedział to bardziej do siebie niż do mnie.
– Nie oczekuj, że zrezygnuje z pracy
– powiedziałem dobitnie. – Nawet jeśli nie jest to coś, co chciałem od dziecka
robić, to wciąż mam tam miejsce, które sprawia mi radość. Widok znajomych
twarzy, wkuwiającego Joego czy Kaia... – zaśmiałem się na samo wspomnienie.
– I ukochanego – dopowiedział z nutą kąśliwości.
– Philip...
– Przepraszam... Po prostu... Cordian
działa na mnie jak płachta na byka. Nie chcę prawić ci morałów, naprawdę. Po
prostu nie umiem sobie wyobrazić ciebie za biurkiem. Twoim żywiołem jest taniec
– pochylił się, żeby lepiej widzieć moją twarz. – Jak Cordian może nie zdawać
sobie sprawy, że podciął ci skrzydła? – Zakpił. – Podobno taki z niego wielki
przyjaciel, który zawsze o ciebie dba.
– O co ci chodzi? – Odrzuciłem
kanapkę na talerz.
Patrzył na mnie niepewnie, jakby
dopiero zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo. Znowu.
– Myślisz, że po tym, jak nas
zostawiłeś, ja zostawiłem ciebie? – Zwilżył wargi, nie patrząc na mnie. –
Popytałem o Cordiana i jego ojca, znalazłem tę firmę. Byłem w niej, Alec.
Moje usta rozchyliły się z szoku.
Philip próbował mnie zatrzymać, a ja nie zdawałem sobie z tego sprawy. Rozmowa
z Cordianem? To to sprawiło, że teraz tak nim gardzi?
– I... co dalej?
– Wyrzygałem mu, że nie powinien
prosić cię o coś takiego. To samolubne – mlasnął językiem. – Powiedział, że
zgodziłeś się dobrowolnie, a on nie naciskał. To była tylko propozycja, więc
nie czuje żadnego poczucia winy.
– No i miał rację – spojrzał na mnie
zszokowany. – Philip, on z dnia na dzień dostał możliwość bycia kierownikiem
działu i zgodził się. Potrzebował zaufanych ludzi przy sobie, więc zaproponował
mi, że razem możemy poprowadzić ten dział, ale nigdy mnie do tego nie zmusił.
Nie obwiniaj go o to, to naprawdę ja tego chciałem.
– Dlaczego? – Przesunął się, żeby być
na wprost mnie. – Przecież taniec zawsze sprawiał ci tyle radości, zawsze
wyrażałeś przez to siebie... dlaczego nagle postanowiłeś spędzić najlepsze lata
swojego życia za biurkiem?
– To była moja decyzja, do cholery! –
Wstałem zirytowany. – Miałem kaprys, okej? Wtedy wybrałem Cordiana, uznałem to
za znak. Że... – westchnąłem, przymykając powieki. – Przepraszam. Zachowałem
się wtedy nie fair i o tym wiem. Ale to naprawdę mój kaprys.
– Nigdy nie pojmę twojej głupoty, ale
ja też nie jestem mądry, skoro jak głupiec za tobą uganiam się od lat – dotknął
mojej ręki, nadal siedząc. – Ale jeśli mam walczyć o ciebie z Cordianem... to
będę. Do końca.
Komentarze
Prześlij komentarz