By Your Side Cz.21 Alec
Po zjedzonym śniadaniu zacząłem
wreszcie ogarniać się do wyjścia. Miałem sporo do wyjaśnienia Noah, no i
chciałem też przeprosić resztę za swoje zachowanie. Mimo wszystko Philip
zapewniał mnie, że reszta ekipy dogadała się z moimi towarzyszami, więc nie
było za co przepraszać, ale to był Philip; on nie dbał o uczucia innych. Średnio
mu w tej kwestii akurat wierzyłem.
Chłopak pocałował mnie namiętnie
przed wyjściem i mocno przytulił, jakbym miał zaraz rozpłynąć się w powietrzu.
Pewnie zachowywałbym się tak samo, gdyby nagle Cordian zaakceptował moje
uczucia.
Telefon był urządzeniem, które
rozpłynęło się w powietrzu, nie ja. Szukałem go dobre dziesięć minut, by potem
Philip z uśmiechem mógł mi go podać. Okazało się, że od samego początku był w
jego posiadaniu. Spojrzałem na ekran, a ciche westchnienie opuściło moje usta.
Szybka wciąż była pęknięta, a ja czułem się biedniejszy o kilka stówek. A tak
przywykłem do tego modelu...
Opuściłem pokój chwilę po Philipie i
zapukałem do pokoju Noah. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc zacząłem kierować
się na parter. W międzyczasie postanowiłem do niego napisać, bo szukanie go po
całym Paryżu było co najmniej uciążliwe. Chłopak odpisał mi, że jest w stołówce
wraz z resztą i mogę dołączyć. Co prawda głodny nie byłem, ale możliwość
pogadania z całą grupą jakoś napawała optymizmem. Lepiej raz niż męczyć się z
każdym osobno.
Pchnąłem drzwi do sali, wzrokiem
szukając znajomych twarzy. Dostrzegłem ich przy oknie, śmiejących się i
przeżuwających swoje śniadania. Podszedłem do nich i usiadłem naprzeciwko Noah
zaraz obok Nanami. Wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie, a ja od razu zacząłem
żałować swojego planu.
– Cześć? – Przywitałem się nieco
skrępowany.
– Nasz uciekinier wrócił – zaśmiał
się Sylv, choć wyczułem w jego głosie zmęczenie.
– Przepraszam za wczoraj, serio –
westchnąłem. – Nie planowałem tego. Trochę przygniotła mnie ta atmosfera i...
zostawiłem was samych.
– Nic nie szkodzi – zapewniła Nanami.
– Ale nie spodziewaliśmy się, że ty i ten zespół... – urwała na chwilę. – Że
się znacie.
– Gdybym wiedział, że jedziemy na ich
koncert, to może bym powiedział – zaśmiałem się.
– Nie powiedziałeś mu? – Sylv
spojrzał oskarżycielsko na Noah.
– Zapomniałem nazwę w dziesięć minut
po rozmowie – wywrócił oczami, wpychając sobie do ust widelec z sałatką.
Zapadła dziwna cisza. Miałem
wrażenie, że pomiędzy każdym są jakieś niedopowiedzenia, że wydarzyło się
wczoraj coś gorszego niż moje przeciążenie psychiczne. Chciałem wiedzieć, co
się dzieje, ale pytanie na forum mogło przynieść odwrotny skutek, prawda?
– Wiadomo już coś, kiedy zwijamy
żagle? – Odchrząknąłem.
Wszyscy znów powrócili do
rzeczywistości, jakbym jebnął im obuchem po głowie. Z jednej strony zdziwienie,
że o to pytam, ale zaraz rozluźnienie. Coś się na pewno wydarzyło, musiało.
– Tak, mamy bilety na jutro rano –
odpowiedział Sylv. – Pasuje ci?
– Tak, żaden problem – zapewniłem. –
Philip też miał wyjeżdżać pod koniec tygodnia z Francji – zamyśliłem się na
chwilę.
– Och, racja – wtrącił Noah. – Dziś
wieczorem jesteśmy umówieni z twoimi znajomymi. Żadnego picia, raczej luźne
wyjście.
– Wow, szybko się zaklimatyzowaliście
– zaśmiałem się głośno.
W sumie nie dziwiło mnie to aż tak
bardzo. Mnie też przyjęli do ekipy bez żadnych „ale” czy krzywych spojrzeń.
Ponadto wciąż na mnie czekali, choć minęło tyle lat... nie zmienili się.
– Są świetnymi ludźmi.
Sylvain nagle nabrał charyzmy, gdy
tylko weszliśmy na jego ulubiony temat. Najwidoczniej śledził ich ostatnie
poczynania muzyczne z wielkim zaangażowaniem, a rozmowa z nimi na żywo tylko
podkręciła jego zapał.
– Nie zaprzeczę – wzruszyłem
ramionami. – Ale Philip... – Uniosłem palec, chcąc coś wtrącić, ale musiałem
bezpiecznie dobrać słowa. – Jest raczej introwertykiem. Nie lubi rozmawiać o
sobie z innymi i nie lubi też okazywać zainteresowania czymkolwiek.
– Ty się z nim dogadujesz – Nanami
uniosła na mnie brew, dalej opierając się o stolik łokciami.
– Cóż... – Nerwowy śmiech opuścił
moje usta. – To pewnie dlatego, że Philip od zawsze mnie lubił i prawdopodobnie
jestem pierwszą osobą, której wyznał uczucia.
– Co? – Noah zatrzymał sztuciec przy
ustach.
– Też jest gejem? – Sylv wydawał się
poważnie zszokowany.
– Nie! – Poderwałem się z oparcia. –
Phil jest panseksualny.
– Jeszcze nikogo takiego nie
spotkałam. Ma specyficzny akcent, wiesz skąd pochodzi? – Nanami zaczęła się
interesować czymś ”nowym”.
– Jest Niemcem, ale przeniósł się do
Anglii, gdy miał szesnaście lat. – Wyjaśniłem.
– Nie udało się wam? – Drążył Sylv,
który najwidoczniej dalej nie mógł wyjść z szoku.
– Stary, to nie jest nasza sprawa –
Noah posłał mu krzywe spojrzenie.
– Okej, co się wczoraj wydarzyło? –
Opadłem na oparcie krzesła nieźle zirytowany. – Zachowujecie się, jakbyście
zaraz wszyscy mieli wybuchnąć. Co jest?
Sylvain spojrzał na coś za Nanami,
Noah w talerz a dziewczyna zamknęła powieki. Wiedziałem.
– Przepraszam – odezwała się
pierwsza. – Wprowadzam negatywną atmosferę. Nie powinnam była tu w ogóle z wami
lecieć.
Dziewczyna wstała od stołu i zasunęła
za sobą krzesło. Spojrzała na mnie przepraszająco i posłała uśmiech. Znałem ten
wyraz twarzy, chciała odejść i móc płakać w samotności.
– Nie, to ja przepraszam – wstałem
gwałtownie. – Nie chciałem tego tak ująć.
– To nie twoja wina, Alec –
zapewniała. – Po prostu... to coś innego. Ty jesteś super facetem i życzę ci
jak najlepiej, a teraz przepraszam.
Odeszła od nas z prędkością światła,
a ja odprowadzałem ją wzrokiem, aż nie zniknęła za drzwiami. Wtem odwróciłem
się do moich towarzyszy z oszołomieniem. Ci dalej byli w swoich światach, z tym
że Sylv nawet nie był zainteresowany wyjściem swojej dziewczyny. Podparł sobie
tylko podbródek na wnętrzu dłoni i dalej się wpatrywał w dal. Doskonale
wiedziałem, że nie powinienem drążyć, bo to naprawdę nie moja sprawa, ale ta
atmosfera była dusząca.
Na szczęście wyrwał mnie dzwoniący
telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie pod pajęczynką można było dostrzec
imię Philip. Odebrałem szybko.
– Zapomniałeś czegoś? – Spytałem,
odwracając się od towarzyszy.
– Nie... – powiedział cicho. –
Będziesz dzisiaj, prawda?
– Nie zniknąłem, Philip – zaśmiałem
się. – Jeśli nic się nie zmieni, to przyjdziemy. – Zerknąłem przez ramię, gdzie
to Noah patrzył na mnie wyczekująco. – Poza tym musimy pogadać.
– Alec... nie zerwiesz ze mną
nagle... absolutnie ci, kurwa, na to nie pozwolę, wiesz o tym?
– Będę zostawiać po sobie okruszki,
więc mnie znajdziesz – zażartowałem, ale znowu sobie przypomniałem, że on tak
średnio rozumiał mój humor. – Nie, nie zrywam z tobą.
– Dobrze... to do zobaczenia?
– Tak...
Zakończyłem rozmowę, powracając na
swoje miejsce przy stole. Sylv patrzył na mnie w sumie bez większych emocji, za
to Noah był iście zaintrygowany moją rozmową z Philipem.
– Nic nie powiem, to kara –
pogroziłem palcem.
– Oh,
come on, daddy! – Wydobył z siebie słodki głos.
– Not
this time, baby. – Puściłem mu oczko.
Zaczęliśmy się śmiać, a kawałek
sałaty wylądował na moim pustym talerzu, gdy wcześniej odbił się od mojego
nosa.
– Stwierdzam, że jesteście
popierdoleni.
Na twarzy Sylvaina widniał szeroki
uśmiech i nie był on już maską dla worka niepewności co do mojej relacji z
Noah. Wyglądał znacznie spokojniej, być może coś zostało wyjaśnione za moimi
plecami? Z jednej strony się cieszyłem, a z drugiej byłem cholernie ciekaw, co
zaszło minionej nocy.
– Nigdy nie mówiłem, że jestem
normalnym dorosłym – uniosłem brew.
Pogadaliśmy chwilę, dzięki czemu
atmosfera na nowo stała się luźniejsza. Sylvain prawdopodobnie nie stałby się
nigdy moim przyjacielem, dlatego nie moją sprawą było, co zaszło w jego
związku. Jeśli miał się komuś pożalić to miał od tego Noah. Oczywiście ja też z
chęcią bym wysłuchał, ale raczej nigdy nie brał mnie pod uwagę.
~*~
Około godziny osiemnastej wreszcie
zbieraliśmy się do wyjścia do jednego z barów. Ubrałem się w standardową białą
bluzę, narzuciłem na to czarną kurtkę, a na nogi przyodziałem wytarte szare
spodnie oraz conversy. Wszyscy zbierali się znacznie dłużej niż ja, więc
zdążyłem jeszcze pod hotelem połączyć się z Clarą. Odpaliłem kamerkę, żeby
pokazać jej uroki Francji, a ona nie pozostała mi dłużna i pokazała swoje nudne
życie w firmie.
Siedziała oparta o stolik i
wpatrywała się w ekran swojego tabletu z małym uśmiechem.
– Więc jak widzisz, jeszcze żyję –
zażartowałem.
– Zazdroszczę – westchnęła. – Ja
tutaj umieram od Kaia, który kurewsko stał się natarczywy oraz widoku Joego,
który ciągle próbuje jakoś rozbawić towarzystwo.
– Ach, tęsknie za Kaiem – przymknąłem
powieki. – Co u niego?
– On chyba też za Tobą tęskni, bo
cały czas cię wspomina – zwilżyła wargi. – Może powinnam zacząć was shipować?
– Ani się, kurwa, waż! – Skrzywiłem
się. – Kai to zgorzkniały hetero, a ja uwielbiam dobrą zabawę! – Zaśmiała się
dźwięcznie.
– O, Joe – zwróciła swoją głowę w
prawo, gdzie najwidoczniej do pomieszczenia wszedł wcześniej wspomniany
chłopak.
– Idzie Romeo do swej Julii –
poruszyłem sugestywnie brwiami, za co Clara mordowała mnie wręcz wzrokiem. – On
ma na mnie radar, zawsze jest, gdy ja z kimś rozmawiam. Może z nim zacznij mnie
shipować.
– On należy do mnie, pedale –
warknęła. – Masz cały świat, ale od niego wara!
– Pedale? – Joe pojawił się za Clarą,
a gdy tylko mnie zobaczył, to mogłem spokojnie stwierdzić, że też miał tego
dość. – Witaj.
– Yo – odpowiedziałem, gdy Clara
odłączyła słuchawki. – Prawie się stęskniłem. Od wczoraj.
– Ja też – usiadł obok Clary. – Gdzie
idziesz?
Zauważyłem, jak dziewczyna lekko się
spięła na taką bliskość ze swoim crushem, z czego oczywiście od razu chciałem
zażartować, ale dziewczyna zdała sobie z tego sprawę. Spojrzała na mnie
ostrzegawczo, więc wycofałem się ze swojej niecnej intrygi.
– Idę na randkę z Philem, a reszta na
spotkanie z zespołem – przeczesałem swoje blond włosy palcami.
– Kto to Phil? – Zaciekawił się. –
Szykować garnitur na ślub?
– Chciałbyś, nie? – Prychnąłem.
– Żebyś nie był zagrożeniem Asha? Tak
– kiwnął stanowczo.
– Jesteśmy.
Usłyszałem za sobą głos Noah, więc
odwróciłem się i zobaczyłem go wraz z Sylvainem, który miał nos wklejony w
telefon.
– Gdzie Nanami? – Musiałem spytać,
kultura nakazywała brać ją pod uwagę.
– Nie chciała iść – odpowiedział jej
chłopak. – Nie będę jej zmuszał.
Spojrzałem niepewnie na Noah, który
tylko pokręcił delikatnie głową, abym nie drążył. Wtem powróciłem jeszcze na
chwilę do swoich towarzyszy na linii. Wyciągnąłem rękę przed siebie, żeby móc
im pokazać chłopaków.
– Fajnie się romansuje, Joe, ale
muszę iść na szybki numerek z moim chłopcem – uśmiechnąłem się, a Noah jak na
zawołanie przytulił mnie od tyłu.
–Tylko nie mów tacie – powiedział cicho.
– Zapierdolę cię, jeśli go tkniesz
choćby palcem!
Wstał z wrzaskiem z krzesła, na co
Clara tylko pokręciła rozbawiona głową i pożegnała się z nami. Rozłączyłem się,
odłączając słuchawki i chowając je do kieszeni kurtki. Noah w tym czasie zdążył
się odsunąć i popatrzyć na mnie z miną powątpiewania.
– Coś nie tak? – Spytałem.
– Nic... wszystko po staremu?
Najwidoczniej musiał się upewnić,
skoro tak śmiało wykonał ruch w stosunku do mojej osoby. Nie mogliśmy udawać,
że między nami się nic nie wydarzyło, ale to też nie mogło przyćmić nam naszej
świetniej przyjaźni. Kochałem go jak brata, nie jak potencjalnego kochanka. Ash
i Noah byli moimi przyjaciółmi, najszczerszymi, jakich posiadałem i wiele bym
oddał, żeby ten pocałunek nie miał miejsca. Dla Asha.
– Jasne, że tak – przytuliłem go.
Kątem oka badałem sytuację z naszym
towarzyszem, ale ten najwidoczniej miał nas kompletnie w poważaniu. Dalej coś
uparcie grzebał w telefonie.
– No to w drogę!
Komentarze
Prześlij komentarz