By Your Side Cz.30 Alec
Ostatni tydzień listopada minął mi
błyskawicznie. W firmie miałem mało do roboty, bo większość dotyczyła tylko Cordiana,
a mój projekt zależał od Noah, więc naprawdę nie byłem tam aż tak potrzebny.
Przychodziłem rano, mieliśmy kilka spotkań, a potem fajrant na resztę dnia. Raz
tylko musiałem być gotowy wieczorem na kolację, ale poza tym – czas był mój. To
dobrze, choć tak mną nosiło, że nie mogłem sobie miejsca na długo zagrzać.
Tutaj zakupy, tutaj przemeblowanie w
domu, tutaj znowu zakupy, próby gotowania, które kończyły się tak samo; moim
kalectwem. Miałem już cztery rany na dłoniach, jedną na udzie od gorącej wody,
a dodatkowo bolał mnie ząb, więc musiałem w końcu odwiedzić dentystę. To
wszystko jednak nie przyćmiło mojej euforii na dobre wieści, jakie dostałem od
Hugo.
Mój ojciec wychodził z więzienia już
w najbliższy poniedziałek, czyli za raptem dwa dni! Gdy tylko usłyszałem te
dobre wiadomości na spotkaniu z adwokatem, chwyciłem kluczyki w łapę i
pojechałem do Cordiana.
Wbiegłem do mieszkania
chłopaka z prędkością światła, zastając go w jego gabinecie przy pracy. Nawet
mnie to nie zdziwiło, ale gdy on mnie zobaczył zdyszanego, stojącego w progu,
od razu wstał spanikowany.
– Alec, co się stało? –
Spytał, podchodząc do mnie.
Nie czekając, rzuciłem
się na niego i mocno przytuliłem. Z moich oczu pierwszy raz od dość dawna
zaczęły sączyć się łzy, które były spowodowane szczęściem, a nie smutkiem.
– Hej... Co jest? –
Gładził mnie po plecach, gdy ja dalej go mocno ściskałem.
– Tata... on...
wreszcie do mnie wróci... Cor, to mi się nie śni, prawda?
Błagałem wręcz, by
przyznał rację tej pięknej historii, dlatego w obawie zacisnąłem mocno powieki,
słuchając jego szybko bijącego serca.
– To ci się nie śni,
jesteśmy tu naprawdę... cholera, Alec, cieszę się wraz z tobą.
Ścisnął mnie równie
mocno, kuląc się do mnie. Naprawdę się cieszył, a jego serce po raz kolejny
zaczęło bić głośniej. To był cudowny dźwięk i chwila.
Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc
na zdjęcie taty. Do tej pory nie mogłem uwierzyć, że taka informacja ucieszy
nas obu do tego stopnia. Cordian w pracy był uśmiechnięty non stop, ja nie
przestawałem tryskać entuzjazmem do pracy, czym wkurwiałem pewnie większość. Na
szczęście Noah nie widziałem od tygodnia i musiał rzygać taką wersją mnie. Poza
tym... to była informacja, o której mu nie wspomniałem. Ludzie różnie reagowali
na wieść, że mam ojca siedzącego w więzieniu. Zazwyczaj wtedy pytali o powód, a
ja nie potrafiłem o nim opowiadać. Jeden jedyny raz to zrobiłem na terapii i
zamiast przynieść ukojenie strzaskanej psychice i wolności ojca, przysporzyło
kłopotów. Cordian może znał od Hugo, o co oskarżony był mój ojciec, ale nigdy
nie poznał prawdy ode mnie. Nigdy o nią nie pytał.
Ufałem Noah, ale wciąż się bałem. Ta
przeszłość deptała mi po piętach, odbierając każdego. Cordian płacił tę cenę
wraz ze mną. Wielu przyjaciół odwracało się od niego, gdy tylko dowiadywali
się, że mój ojciec ma wyrok. Ich nawet nie interesował powód, a Cordian jak
wściekły pies warczał na nich, zasłaniając mnie swoim ciałem. Cieszyłem się, że
został mu chociaż Remi. Nie lubiliśmy się, ale to nie przeszkadzało w ich
przyjaźni.
To smutne, gdy macie bliskie osoby i
boicie się, jak zareagują na niektóre fakty z waszego życia. Noah zapewne
zareagowałby pozytywnie, ale... nauczony porażką, nie potrafiłem.
Odstawiłem ramkę na półkę, idąc do
kuchni. Wyciągnąłem z lodówki alkohol i nalałem go sobie do szklanki.
Potrzebowałem na chwilę się oderwać, bo moje myśli potrafiły być albo skrajnie
beznadziejne, albo euforyczne.
Oparłem się biodrem o szafkę, patrząc
na pusty salon. Liczyłem, że w chwili, gdy zamieszka ze mną tata, wszystko
stanie się cieplejsze. Barwy, atmosfera, meble. Cholera, miałem dwadzieścia
cztery lata, a zachowywałem się jak gówniarz.
Mój telefon rozbrzmiał, więc
podszedłem do kanapy i sięgnąłem urządzenie na niej leżące.
Od: TenPijackiStudent
Błagam, powiedz, że
wyjdziemy gdzieś wieczorem, bo dostanę kurwicy zaraz.
Uśmiechnąłem się na treść wiadomości.
Odstawiłem szkło na stolik, aby móc w pełni skupić się na odpisywaniu.
Do: TenPijackiStudent
Chętnie. Chcę wreszcie z Tobą
pogadać, bo mam wrażenie, że wieki się nie widzieliśmy.
Od: TenPijackiStudent
Same here, bro.
Umówiliśmy szczegóły i za dwie
godziny mieliśmy spotkać się u mnie. Postanowiłem nie szlajać się tym razem po
jakichś domówkach czy barach, bo to dziwnie się kończyło. Na przykład w domu
Clary. To też podsunęło mi myśl, aby zaprosić dziewczynę na wieczorną imprezkę
w małym gronie. Oczywiście uprzedziłem przyjaciela i ten nie miał nic
przeciwko.
Prawda była taka, że chciałem trochę
podrażnić Clarę odnośnie Joego, który nagle ewoluował na inny poziom
inteligencji. Kochała go bardziej czy zmieniła zdanie? Poza tym była tak
zwariowaną i podobną osobą do mnie, że na pewno klimatem pasowała do naszej
dwójki.
Dziewczyna odpisała mi, że z
przyjemnością wpadnie, bo jest ciekawa, czemu taki radosny z szefem chodziłem
po firmie. Każdy z nas najwidoczniej musiał zrobić o sobie mały update informacji.
Koło godziny siódmej wieczorem, moi
goście się pojawili. Najpierw przyszła Clara, która nad wyraz była zadowolona.
Zdjęła swój płaszcz i odwiesiła go, zaraz siadając na krzesełku barowym.
Podałem jej przygotowanego przeze mnie drinka, choć wiedziałem, że preferuje
zwykłą wódkę. Umoczyła usta i pokiwała z uznaniem.
– Może być.
– To skoro nie ma Noah... – oparłem
się łokciami o blat. – Jak sprawy z ukochanym?
– Ach... – westchnęła, zwieszając
głowę. – To zaczyna być męczące.
– Znam ból – zakpiłem. – Ale
poważnie, Joe zachowuje się aż tak inaczej?
– A nawet bardziej! – Uniosła się
gwałtownie. – Kai zmienił swój cel nienawiści z ciebie na niego! Dasz wiarę?
– To możliwe w ogóle?
– Co chwilę szuka zaczepki z nim, a
Joe zupełnie jak nie on, udaje, że nic nie słyszy i nie widzi. Co mu się,
kurwa, stało? Gdzie mój idiota?
– Tęsknisz za głupim człowiekiem, gdy
masz jego lepszą wersję? Jesteś nienormalna.
Dziewczyna wywróciła oczami, jakby
naprawdę drażniła ją podmiana ukochanego na... coś gorszego. Nie pojmowałem jej
logiki, ale okej, serce nie sługa... czy coś.
– Lepiej mów jak u ciebie i Philipa?
– Odbiła piłeczkę.
– Mieliśmy się spotkać w grudniu, ale
nie wiem, czy wypali – wzruszyłem ramionami. – Jeśli nie, to dopiero po nowym
roku.
– Nie spędzacie razem świąt? – Nie
wydawała się zaskoczona.
– Jak mam być szczery, to nie
planowałem świąt – podrapałem się po głowie. – Ale na szczęście mój ojciec ze
mną zamieszka, więc chcę spędzić z nim czas. Philip nie będzie miał nic
przeciwko.
– Nie może razem z wami świętować? –
Drążyła.
– Mój ojciec nie wie jeszcze... że
jestem gejem.
– Och... No to problem.
– Nie ma problemu – westchnąłem. –
Naprawdę nie czuję zakłopotania, że święta spędzę z tatą, a nie chłopakiem.
Będzie jeszcze masa okazja do wspólnego świętowania.
Wiedziałem, że niezbyt wierzy w moje
słowa, a ja nie potrafiłem jej przekonać w lepszy sposób. Dla niej może to było
oczywiste, że święta spędzałem od lata w gronie rodziny, ale to nie była
prawda. Ostatni raz spędzałem je w ten sposób w wieku dwunastu lat. Od tamtej
pory byłem piątym kołem u wozu przy Cordianie lub jakichś imprezach. Naprawdę
brakowało mi tej atmosfery świąt i nawet jeśli wydawało się to obcym zabawne, dla
mnie było to magiczne i chciałem poświęcić ten czasu ojcu, a nie Philipowi.
Krótko po tej rozmowie przyszedł Noah
z zaopatrzeniem i zirytowaniem wypisanym w oczach. Naprawdę musiał drażnić go
projekt, na który daliśmy mu tylko tydzień. Szybko się jednak okazało, że
ostatnie poprawki wdrąży w niedzielę, a potem wyślę projekt na maila Cordiana. Nie
chciałem go bardziej dobijać pracą, dlatego ten wieczór chcieliśmy skupić wokół
plotek i ptoleczek, niczym stare baby.
Po dwóch godzinach i wielu
mililitrach procentów, które płynęły w naszych żyłach, udało się osiągnąć
upragniony cel. Ta dwójka złapała ze sobą bardzo dobry kontakt, gdy tylko
weszli w dialog. Clara nie umiała odpuścić tematu świąt, więc ten powrócił w
stosunku do Noah.
– Prawdopodobnie w domu – spojrzał za
okno, wylegując się na sofie. – Ash nic nie mówił, że jedziemy do rodziny czy
coś.
– O, czyli odwrotnie do mnie i Aleca
– klasnęła. – Ja jadę do Polski, dlatego biorę miesiąc wolnego i nie upatrzycie
mnie na miejscu.
– Będę tęsknił! – Chwyciłem się
teatralnie za serce, więc zdzieliła mnie poduszką.
– A ty, Alec? Z rodziną? – Wyglądał
na trochę zagubionego.
Wiedział, że ja i mama się
nienawidzimy, a o ojcu wiedział tylko tyle, że go kocham i go nie ma.
– Tata zamieszka ze mną od
poniedziałku – uśmiechnąłem się do niego. – Więc święta spędzę na miejscu.
– O cholera... – Usiadł jak człowiek.
– A Philip? Cordian?
– Być może Cor będzie na święta...
nie odmówię mu, bo wiem, że oboje chcieli się poznać. Poza tym Cor wciąż nie
dogaduje się ze swoim ojcem.
– Czemu Cor może a Phil nie? –
wtrąciła.
– Już ci tłumaczyłem...
– No tak, ale dlaczego nie może jako
przyjaciel skoro Cor tak zrobi?
– Po pierwsze, nie wiem, czy zrobi –
uniosłem palec wskazujący, czkając. – Po drugie, jak wspominałem, Cor i mój
ojciec od lat chcieli się poznać, ale nie mieli okazji. O Philipie mój ojciec
nawet nie wie, że istnieje.
– Smutne trochę... – skrzywiła się.
– Ale może kiedyś się dowie –
dopowiedział Noah, jakby chcąc wziąć moją stronę.
~*~
Przed dwudziestą drugą Clara zwinęła
żagle i postanowiła wrócić do siebie. Czułem, że jej osobowość trochę uległa
zmianie, ale nie chciałem jej wypytywać o nic prywatnego przy Noah. Mogła sobie
tego nie życzyć tak, jak chłopak wspominania kłótni z Ashem. Musiałem szanować
tematy, którymi dzielili się tylko ze mną i nie zaczynali ich przy sobie.
Gdy zostałem sam na sam z Noah, w
końcu mogliśmy przejść do tematu, na którym zależało mi bardzo mocno. Wiecie,
cenie czas spędzony z każdym z nich i nie żałuję imprezy we trójkę, ale skoro
okazja sprzyjała, mogłem wypytać.
Usiadłem obok chłopaka na kanapie, a
ten w tym czasie pisał coś w telefonie.
– Coś się stało? – Zagadnąłem.
– Piszę Ashowi, że zostanę na noc.
– To na pewno dobry pomysł? –
Powątpiewająco na niego zerknąłem, biorąc łyk napoju ze szklanki.
Ten spojrzał na mnie z uniesionymi
brwiami.
– Jeśli nie mam zostawać to spoko...
– Dobrze wiesz, że nie o to mi
chodzi... – Mruknąłem.
– Ash naprawdę nie ma do ciebie
problemu. Ufa nam. Skoro masz wątpliwości, może naprawdę powinniście się spotkać?
– W sumie jest coś, o co chciałbym go
spytać... – Zamyśliłem się, mrużąc oczy na widok za oknem.
– O co? – Dociekał.
– Dlaczego poszedł wtedy do Elrona,
gdy nas „zwolnił”. – Zrobiłem cudzysłów w powietrzu.
– Och... – Zrozumiał. – Tak, też mnie to trochę
zdziwiło. Joe wpadł do nas jak poparzony i zaczął przepraszać Asha, bo miał dać
nam czas dla siebie... – westchnął
cierpiętniczo. – Zaczął wykrzykiwać, że Ty i Cordian zostaliście zwolnieni i
całe biuro o tym huczy. Pytał, czy mnie też wywalili. Przynajmniej tak
opowiadał mi Ashkore, bo ja byłem na uczelni. Potem dzwonił Philip i sam wiesz.
– Chwila... Zwolnij. – Zatrzymałem go
gestem ręki.
– Alec, o konkrety musisz spytać Asha
– wzruszył ramionami. – Nie siedzę mu w głowie i nawet nie próbuję już tego
robić.
– Czy między wami... – Zerknął na
mnie kątem oka. – Jest średnio?
– Jest dobrze... – Przymknął powieki.
– Po prostu czuję, że dopóki w końcu nie wyląduję na dywaniku u terapeuty, to
mój stan będzie taki niestabilny.
– Kiedy masz wizytę?
– Dopiero przed świętami... Nie wiem,
czy poczucie winy do tej pory mnie nie zje... – Zaśmiał się nerwowo. –
Przepraszam, że zawsze obarczam cię swoimi problemami, a ja o twoich nie wiem
nic... – Zaczął bawić się palcami. – Jestem chujowym przyjacielem... Powinienem
ci bardziej pomagać z Cordianem, dawać jakieś rady. Zamiast tego nawet nie
wiedziałem, jak ci pomóc w Paryżu. Ty, Sylv, Qu, Rita, Nanami... Wszystkich
zaniedbywałem, widziałem tylko siebie i swoje problemy... Przykro mi, naprawdę.
– Noah, o czym ty mówisz w ogóle? –
Zdziwiłem się. – Jasne, mam problemy, ale one dotyczą mojej przeszłości, o
której nie mówię nawet z Corem... Są rzeczy, w które nie chcę wciągać osoby z
teraz, wiesz? To dotyczy mojej rodziny, mojego ciągłego chaosu pod tytułem; Cor
czy Phil?
– Wahasz się? – Spytał nagle.
Otworzyłem usta, jakby chcąc
odpowiedzieć, ale nagle słowa ugrzęzły mi w gardle. Wahałem się. Nie potrafię
zliczyć, ile razy w ciągu tych kilku dni chciałem pocałować Cora. Ile razy
zapominałem o istnieniu Philipa. A gdy tylko ten pojawiał się w moich myślach,
stawałem się lodowaty dla Cora. Narzucałem mu moje wizje szczęścia dla niego, a
mogłem go tym tylko wkurzyć. Każdy z nich sprawiał, że byłem inny.
– Nie będę cię oceniał, Alec. –
Złapał moją rękę w swoją, na co delikatnie się spiąłem.
Nie ufałem już własnemu
przyjacielowi?
– Co? – Spytałem głupio.
– Nie będę cię oceniał, jeśli nagle
postanowisz wybrać Cora. Od początku wiedziałem, jak silne uczucia do niego
masz... Oczywiście, pokładam też nadzieje w Philipie, że ten wreszcie pomoże ci
ruszyć naprzód, ale jeśli jednak to Cordian gra ci w sercu... to tylko i
wyłącznie twoje życie, a ja mam zamiar cię wspierać do końca.
– Dziękuję, Noah... że jesteś moim
przyjacielem.
– Wzajemnie.
Komentarze
Prześlij komentarz