By Your Side Cz.32 Alec


Aktorzy na scenie

– Wiem, że pytam o to pospiesznie, ale... – Cordian zagryzł wargę. – Jest szansa, że spotkam twojego ojca w tym tygodniu? Też się trochę tym ekscytuję.

– Jeszcze pytasz! – Zaśmiałem się. – Tata na pewno będzie chciał do tego doprowadzić jak najszybciej!

Wymieniliśmy się prywatnymi sprawami podczas pracy, to było coś nowego. Do tej pory jeden był powściągliwy względem drugiego i spinał się, gdy tylko tracił swoją służbistość. To było męczące, jak tak patrzę na to z perspektywy czasu. Teraz? Teraz było świetne. Cordian częściej się uśmiechał i wymieniał głupie anegdoty na temat pracowników czy zleceń, nie harował od rana do nocy i potrafił też znaleźć czas dla Remiego. Ja wreszcie mogłem skrupulatniej odstawiać go na drugi plan i skupić się na własnym związku i rozwijaniu go. Brzmiało super, więc dlaczego nie potrafiłem zorganizować świąt z Philipem i tatą? Dlaczego nie umiałem postawić siebie na pierwszym planie?

– Gdy tylko przyjadą ci od reklamy, to mam zamiar siłą wepchnąć im ten projekt Noah. – Westchnął, zamykając teczkę.

Oparł się wygodnie na sofie w sali konferencyjnej. Mieliśmy przerwę śniadaniową w poniedziałek. Za kilka godzin miałem wyjść z firmy i jechać po ojca. Byłem trochę zestresowany, ale w ten pozytywny sposób.

–  Nie wierzysz w jego wysiłek? – Spytałem zadziornie.

Ten pochwycił moją zaczepkę bez problemu, unosząc na nią brew i patrząc na mnie.

– Wierzę. Nie wierzę w klientów. Zawsze narzekają – uśmiechnął się. – Ty i Noah odwalacie kawał dobrej roboty, poza tym to nie są puste słowa. Sprawdziłem ten projekt i naprawdę jest bez zarzutów. Będę go bronił.

– Na pewno mnie nie potrzebujesz podczas tego spotkania?

 Trochę bałem się zostawiać go z tym samego. Wiedziałem jednak, że Cordian miał już własną listę priorytetów i mój ojciec był na jej szczycie.

– Zadajesz idiotyczne pytania – skwitował, biorąc łyk kawy.

Nagle do pomieszczenia wszedł Noah w towarzystwie jakiegoś dziecka. Popatrzyłem z Cordianem po sobie, a potem wstałem.

– Zostałeś ojcem potajemnie? – Zadrwiłem, a ten spojrzał na mnie z politowaniem.

– Młoda szuka Kaia. – Położył jej rękę na ramieniu.

Chłopak nie był bardzo wysoki, ale dziewczynka zdecydowanie musiała być młoda. Pochyliłem się przed nią i uśmiechnąłem przyjaźnie.

– Dlaczego go szukasz?

– Dlaczego wprowadzasz obcych do budynku?

Spojrzałem na Cora przez ramię. Znałem ten ton, był służbowy. Facet wciąż siedział na kanapie, podpierał sobie głowę na pięści i bez wyrazu wgapiał się z mojego przyjaciela.

– Ja...

– Mogła coś ukraść. – Westchnął. – Ten biurowiec nie jest supermarketem, w którym jak podwędzisz banana, to nic się nie stanie. – Wstał i podszedł do nas. – Jeśli zabrałaby przypadkowo jeden dokument, wywołałoby to lawinę zdarzeń, zdajesz sobie z tego sprawę?

– Przepraszam, szefie. – Noah nerwowo przełknął ślinę, zabierając rękę z dziecka.

– Ja sama weszłam! – Oburzyła się, więc wszyscy zwróciliśmy na nią uwagę, zanim ja zdążyłem się wtrącić.

– Sama? – Uniósł brew.

– Mój brat Kai tutaj pracuje, Clara tu pracuje i ja chciałam ich odwiedzić, bo ten śmierdziel w ogóle już nas nie odwiedza! – Tupnęła nogą, co wyglądało przeuroczo.

Dziewczynka miała może ze sto dwadzieścia centymetrów wysokości, całkiem smukła. Jej ciemne brązowe loki opadały luźno na jej piękną błękitną sukienkę, a śliczne zielone oczy otulały długie czarne rzęsy, którym nie był potrzebny tusz, aby je podkreślić.

– W takim razie czas wymienić ochroniarzy... a nie, czekaj – zaśmiał się. – Nie jestem zarządem, niech Elron się męczy.

Przykucnął na krawędzi stołu i po jego chwilowej służbowej gadce nie zostało ani śladu. Przeraził Noah bardziej, niż sobie zdawał sprawę. Dla niego to było spokojnym upomnieniem, ale dla chłopaka chłostą.

– A powiesz, jak masz na imię? – spytałem ją.

– Amelia – odpowiedziała, chowając dłonie za plecami. – A pan?

– Alec – uśmiechnąłem się, wystawiając w jej kierunku dłoń. – Poszukamy cioci Clary i głupiego braciszka Kaia?

Dziewczynka ochoczo się zgodziła, chwytając moją dłoń. Zanim wyszedłem z pomieszczenia, zwróciłem się do przełożonego, aby jakoś przeprosił Noah za niesłuszne zwracanie uwagi. Cor niechętnie kiwnął głową, więc mogłem ze spokojem opuścić pomieszczenie.

Całą drogę do windy starałem się poznać dziewczynkę i wywrzeć na niej dobre wrażenie. Nie chciałem, aby się mnie w jakimś stopniu bała czy była skrępowana. Lubiłem dzieci i ich niewinne spojrzenie na świat. W jej oczach mogło to wyglądać dwojako; obcy facet bierze cię niby do brata, a tak naprawdę może cię wywieźć z kraju. Dzieci bywały nadto ufne i coś o tym wiedziałem...

– Amy? – Na ziemię sprowadził mnie głos Clary.

Spojrzałem przed siebie, gdzie drzwi windy zdążyły się otworzyć na piętrze aktorskim, a przed nami stała wspomniana wcześniej kobieta.

– Ciocia!

Amelia puściła moją dłoń i wpadła w ramiona Clary. Wyszedłem pospiesznie z windy, aby nie blokować jej toru. Chciałem jeszcze przez chwilę zorientować się w sytuacji, a potem resztę zostawić jej.

– Co ty robisz w firmie? – zagadnęła ją.

– Przyszłam na polecenie Kaia! – Odsunęła się od Clary i wytknęła język.

Popatrzeliśmy na siebie z dziewczyną, a dziewczynka najwidoczniej na coś czekała.

– Ach tak? A co ci zlecił? – Pochyliła się nad małą, a ta wyciągnęła dłoń zaciśniętą w pięść. – Co masz?

– Najpierw musisz powiedzieć, czy się zgadasz!

– Ale na co? – Zamrugała niezrozumiale. – Amy, nie lubię takich zabaw.

– Lubisz Kaia? – Zabrała rękę i opuściła ją wzdłuż ciała.

– Oczywiście. – Prychnięcie opuściło moje usta, a silny ból uda kazał mi się opanować. Clara była sadystką.

– Alec jest świadkiem, że się zgodziłaś.

Z niedowierzaniem rozwarłem usta, gdy mała obróciła sytuację na swoją korzyść. Z łatwością uzyskała odpowiedź, na którą czekała. Nieważnym było, że zadała inne pytanie. Jeszcze większe zdziwienie było, gdy otworzyła wcześniej zaciskaną dłoń, w której skrywał się mały plastikowy pierścionek.

– Co to? – dopytywała Clara.

– Będziesz moją siostrzyczką? – Wydęła dolną wargę i zaczęła mrugać jak szalona.

Ktoś tu się za dużo księżniczek naoglądał.

– Amelia? Co ty robisz w... – Kai podszedł do nas pospiesznie, a gdy zobaczył, co jego siostra robi przed Clarą, to widocznie pobladł.

– Załatwiam ci dziewczynę, bo ty nie umiesz. Mama mówi, że jesteś pod tym względem taki sam jak tata i to zawsze baby muszą wami dyrygować. To jej słowa.

Uniosła zabawnie ręce do góry, jakby starając się obronić przed ostrzałem policji. Byłem widzem bardzo ciekawej sytuacji, ale dział to aktorski, czemu mnie dziwił spektakl?

Odsunąłem się kawałek, aby mieć lepszy widok i nie przeszkadzać aktorom na scenie.

– Amelia! – Fuknął na nią.

– No przecież ją kochasz, głupku ty. – Zrobiła charakterystyczny dźwięk ustami, który powstaje dzięki wysunięciu języka i wydmuchiwaniu powietrza.

– Ty...! – Tupnął, a młoda schowała się za mną.

– To prawda? – spytała Clara.

Kai znowu pobladł, spoglądając ukradkiem na dziewczynę.

– To nie tak, że... – zaczął się tłumaczyć, ale jego siostra mu przerwała.

– Umów się z nią! Ja ci grunt robię, a ty czekasz na konkurencje! Głupi jesteś i tyle.

– Amelia, oddam cię do schroniska! – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Kai, ty chcesz... się ze mną umówić? – drążyła.

Znów zaczął jakoś owijać w bawełnę, aż na horyzoncie nie pojawił się Joe. Ledwo ich oczy się spotkały, Kai zmienił płytę.

– Tak, podobasz mi się i marzę, żebyś się ze mną umówiła.

Zakryłem usta ręką, nie dowierzając. Mała za moimi nogami wykrzyczała głośne „nareszcie”, a Joe stał za nimi i nie wiedział, czy przypadkiem nie zabłądził w budynku. Szczerze powiedziawszy, byłem zadowolony, ale jednocześnie też oszołomiony. Nie powinno mnie tu być i nie powinienem zdecydowanie tego słyszeć, dlatego postanowiłem wrócić na swój dział.

Drzwi windy zasuwały się za mną, gdy Clara posłała mi krótkie spojrzenie. Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. Nie chciałem odchodzić, ale czułem się dość niezręcznie. Kochała Joego, prawda? Ale o uczuciach Kaia nie miała pojęcia. Naprawdę ją kochał czy działał z dziwnej zemsty na Joem? Tyle pytań, a odpowiedzi miałem poznać dopiero za jakiś czas.

Wyskoczyłem z winy jak poparzony. Szybko wbiegłem na końcówkę przerwy do salki konferencyjnej, gdzie Noah i Cor siedzieli przy stole. Wszystko wyglądało tak, jakby dystans między nimi znów zniknął.

– Dziecko zgubiłeś? – Zakpił Noah.

– Gorzej – zaśmiałem się, siadając obok nich. – Kai wyznał uczucia Clarze na korytarzu, Joe to widział i zacznie się walka o serce Clary, czaisz? – Szturchałem chłopaka w ramię energicznymi ruchami, jakby moje plotkowanie dodało mi zuchwałości.

– Co? – Zaczął się śmiać, a Cor w ciszy nas obserwował. – Dlaczego Joe miałby walczyć o Clare?

– Nie podoba mu się? – Postanowiłem zmienić taktykę na spokojniejszą.

– Nie wiem... – Wzdrygnął się. – Zresztą, nawet jeśli, to Joe ma dziewczynę.

– Że co? – Zamrugałem zszokowany. – Od kiedy?

– Od czasu kłótni w naszym domu? – Zamyślił się. – Nie, chyba z tydzień wcześniej.

– O kurwa... – Zszokowałem się. – To dlatego był taki obojętny.

– A nie powinien? – Drążył. – Co prawda spotyka się z tą „idiotką” – zaakceptował – której tak Ashkore nie lubi, ale wytłumaczyłem mu, że to jego życie i tak samo jak Joe nie ma wprawa wpierdalać się w naszą relację, tak Ash nie powinien w jego.

– Posłuchał?

– A skąd – prychnął. – Powiedział, że jak zobaczy ją kiedyś na mieście, to każe jej iść prosto do burdelu, a nie łóżka Joego.

– Ała, Ash potrafi być aż tak chamski?

Byłem trochę zdziwiony tym faktem. Ashkore zawsze w moim odczuciu był kulturalny i opanowany. Nawet jeśli przejawiał niechęć, to robił to w opanowany sposób. Joe był dla niego aż tak ważny, że jego związki partnerskie musiały mieć akceptacje?

– Ash od zawsze był wulgarny – wtrącił Cor, dokańczając kawę.

– Ach tak? – Oparłem się wygodnie na blacie. – Myślałem, że tobie nie pyskował, bo nie dawałeś mu szans.

Noah zdawał się trochę zagubiony naszą konwersacją, ale nie postanawiał w nią ingerować.

– Nie musiałem osobiście z nim rozmawiać. – Odparł beznamiętnie. – Wiele razy słyszałem jego wulgarne odzywki w rozmowach z Elronem. Co w stylu „mój brat to porażka, może umarł i nigdy nie wróci, nie obchodzi mnie to”.

– Ash miałby tak mówić? – Zdziwił się młodszy.

– Wszyscy byli młodzi i mieli ból dupy do bliskich. Nie on jedyny i ostatni, więc może wyrósł z rodzinnych foszków, ale to nie zmienia faktu, że taki charakter miał od młodszych lat. Zresztą, jak zerkniesz do jego pierwszego dzieła, to ono jest przesiąknięte jadem. – Zwilżył wargi, angażując się w dyskusję. – Główny bohater wplątuje się w każde możliwe kłopoty i odnosi rany, ale i tak nigdy nie płacze i nie przyznaje się do błędu.

– Czytałeś książki Ashkora? – Zamrugałem zszokowany. – Myślałem, że...

– Chciałem wiedzieć, za co mój ojciec go pokochał... Nie wstydzę się swojego śledztwa za młodu, okej? – Zaśmiał się perliście, wstając od stołu.

– Chwila, kurwa! – Noah krzyknął. – Obaj wiecie, że Ash jest pisarzem?

– Nie da się nie wiedzieć. – Znów się zaśmiał.

– No dobra, ty przeszłość. – Przeniósł swoje spojrzenie z Cora na mnie. – A ty?

– Przeczytałem „Shall we”? – Strugałem durnia.

– O mój Boże! – Schował twarz w dłoniach. – Znasz mnie od złej strony... o nie, ale mi teraz wstyd.

– Ej, to dobra książka! – Objąłem go ramieniem. – Skarbie.

– Nie drwij ze mnie, kurwo jedna!

Próbował mnie uderzyć, ale złapałem jego nadgarstki w swoje dłonie. Nawet jeśli udawał furię, to widziałem to głębokie rozbawienie i ulgę w jego oczach. Być może dręczył go fakt, że musi przede mną ukrywać tak ważną informację? Chciał pozostać wierny Ashkorowi, ale jednocześnie nie chciał mieć przede mną tajemnic? Cóż, już nie musiał.

– Wracam do pracy, świry – rzekł Cordian z szerokim uśmiechem na ustach.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty