By Your Side Cz.39 Noah


Przerwa w okręgu

Siedziałem w ciszy na ławce, gdzie jeszcze przed paroma minutami pożegnałem się z Aleciem. Czułem się dziwnie. Gdy Alec zadzwonił do mnie z prośbą spotkania i głosem, jakby stracił wszystko, nawet się nie wahałem. Ashkore nawet nie pytał, a ja nie miałem czasu wyjaśnić. Przybyłem, zastając przyjaciela zziębniętego i zamyślonego. Myślałem, że jak zwykle będzie chciał odreagować na imprezie, ale zostałem oszukany. Alec zawołał mnie w innym celu niż imprezka w klubie.

– Ivan... jest dobry w zarządzaniu, prawda? – spytał, patrząc przed siebie.

Siedziałem obok niego, bo o dziwo wcale nie miał planów się stąd ruszać. Może potrzebował tylko porozmawiać, a tyle byłem dla niego w stanie zrobić bez problemu.

– Jest, ale... co w związku z tym?

Nie rozumiałem, dlaczego nawiązuje do mojego znajomego ze studiów, z którym imprezowaliśmy sporadycznie.

– Nadal szuka pracy? – Ignorował moje pytanie.

– Tak... Alec, co się stało?

Wreszcie jego wzrok spoczął na mnie, a chwilę później oparł głowę na moim ramieniu. Siedzieliśmy w ciszy. Mój niepokój przybierał na sile, bo pierwszy raz byłem świadkiem takiego zachowania u blondyna.

– Cieszę się, że cię poznałem. Nigdy się nie zmieniaj i zawsze... zawsze walcz o swoje pragnienia.

Wszystko było puste i bez koloru. Przyjaciel, który nagle stał się dziwnie szczery i spokojny. Ja, który zagubił się w chwili i zimnie. Pociągnąłem nosem, unosząc głowę do góry. Byłem ciekaw, czy tego roku spadnie śnieg. Mogłoby to być oznaką pierwszych idealnych świąt... gdyby miały w ogóle szansę takie być.

W końcu zebrałem się w sobie i wstałem. Ruszyłem powolnym krokiem do domu. Musiałem iść na piechotę, ale nie przeszkadzało mi to mimo dystansu. Po trzydziestu minutach mogłem cieszyć się widokiem podniszczonej kamienicy, w której rezydowałem z moim chłopakiem. Wszedłem do niej i wdrapałem na nasze piętro. Otworzyłem drzwi kluczem, zaraz odwieszając go na półeczce z haczykami. Zdjąłem swoją kurtkę i buty, idąc w głąb mieszkania. Ash nie siedział w swoim kącie, więc musiał być wewnątrz mieszkania.

W salonie dostrzegłem Elly, która spała słodko zwinięta w kulkę i nawet nie zwróciła na mnie większej uwagi. Nie było mnie dwie godziny, ale najwidoczniej nie byłem godzien powitania przez nią.

Po chwili zobaczyłem, jak z balkonu wraca Ash, posyłając mi długie spojrzenie.

– Myślałem, że wrócisz nad ranem. – Westchnął, zamykając drzwi. – Coś się stało?

– Nie udawaj – poprosiłem.

Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, zamierając w miejscu. Nie byłem ślepy, a raczej przestałem go udawać. Od momentu wyznania mu prawdy, powstał między nami pewien mur. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, ucieszył się, że był to tylko pocałunek, ale rana w jego sercu pozostawała ta sama. Ja ją stworzyłem i nie potrafiłem zamknąć.

– Co udaję? – dociekał, nadal stojąc w miejscu.

– Kocham cię i próbowałem ci pokazać, że tamta sytuacja nic już dla mnie nie znaczy, ale wiem, że dla ciebie dalej znaczy. Zraniłem cię i powiedz to głośno. Powiedz, co chcesz powiedzieć, napluj na mnie i miejmy to za sobą, błagam. – Usiadłem na brzegu kanapy, uważając, aby przez przypadek nie wpaść na kotkę. – Nie karz mnie dłużej tą swoją udawaną niezmiennością.

– Nie udaję, Noah – odparł ociężale, podchodząc bliżej mnie. – Też cię kocham i staram się przejść do porządku dziennego. Jestem zraniony, ale nie tak, jak mógłbym być.

– Boisz się, ze to się powtórzy. Powiedz to, kurwa, głośno! – Wstałem gwałtownie. – Powiedz, że mi nie ufasz i myślisz, że każde moje wyjście z domu może oznaczać zdradę! Dlaczego tego nie powiesz?

Zapadła cisza. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, ale jak zwykle w jego nie można było wyczytać niczego. Był jak mur, którego nie umiałem pokonać w wielu tematach. Jak miałem obejść temat? Jak mogłem iść na skróty w takiej chwili? To nas niszczyło.

– Nie ufam ci, Noah – powiedział w końcu.

Przełknąłem ślinę, gdy jego słowa trafiły prosto w moje uczucia. Prosiłem go o to, wiedziałem, że tak jest, a mimo to... prawda słyszana boli bardziej niż jebane spekulacje.

– Lepiej ci, że to wiesz? – spytał ze sporą dawką drwiny. – Zmieniło to coś? Będziesz dzięki temu lepiej spał?

– Ash... – Zmarszczyłem brwi.

– No powiedz mi, czy te słowa zmieniły coś na lepsze? Poprawiły naszą relację?

Był zły i teraz wdziałem to bez żadnego problemu. Emocje, które do tej pory trzymał zakopane tylko dla siebie, wreszcie znalazły ujście. Poczułem ulgę, nawet jeśli pluł jadem prosto w moją twarz.

– Zmieniły wiele – odpowiedziałem, co spotkało się z prychnięciem z irytacji.

– To na pewno, ale pytam, czy na lepsze?

– Owszem.

– Noah, do kurwy nędzy! – Wrzasnął. – Staram się to przejść, staram się zrozumieć to uczucie zdrady, którego nie doświadczyłem od bardzo wielu lat! Nie jest tak ciężkie jak w przypadku mojego rodzonego brata, ale nie zmienia to faktu, że staram się zakopać swoje obawy, że staram się funkcjonować i dalej cię kochać, bo nie wyobrażam sobie, że znikniesz po tych wszystkich wspólnych chwilach. Jak jebana iluzja... – Przymknął powieki.

Dotknąłem jego policzka, stając na placach, aby pocałować go delikatnie w usta. Odwzajemnił gest, ale czułem na sobie pytające spojrzenie, wiec uniosłem wzrok do jego oczu.

– Nie zniknę, Ash... To, co się wydarzyło, było winą mojego chujowego charakteru i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, ale najgorsza była myśl, że dowiesz się tego z innej ręki i mnie zostawisz. – Splotłem nasze dłonie ze sobą. – Ale mimo to zostałeś i starasz się dla nas walczyć, ale nie musisz robić tego sam, wiesz? To ja nabałaganiłem. To ja od początku tej relacji jestem ten głupszy i młodszy. – Uśmiechnąłem się, tuż przy jego ustach. – Pozwól mi popełniać błędy, złość się na mnie o nie, karz za te, które są karygodne. Nie zagryzaj języka, gdy ciśnie na usta obelgi. Kocham cię. Umrę, jeśli przestanę.

Przycisnął swoje usta do moich w bardzo gwałtowny i mocny sposób. Odchyliłem się do tyłu z racji na stanie na palcach, ale wolną ręką podtrzymał mnie na plecach. Moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia. Nigdy nie całował mnie z taką pasją i agresją, jak w tamtej chwili. To właśnie w niego wkładał wszystkie swoje emocje, które powstrzymywał przed wypowiedzeniem na głos i najwidoczniej w ten sposób chciał mi pokazać, że mam przestać wyciągać rzeczy, które on powinien. A przynajmniej tak sądziłem.

– Jeśli jeszcze raz mnie zdradzisz... gorzko tego pożałujesz, skarbie.

Uśmiechnąłem się, zarzucając mu ręce za szyję. Ponownie połączyliśmy nasze usta w jedność, spokojniej, ale nadal namiętnie.

 

~*~

 

Dwudziesty czwarty grudnia nie miał żadnych planów. To miała być wigilia spędzona we dwójkę... pardon, trójkę, Elly to też członek rodziny. Plany jednak spadły na nas jak grom z jasnego nieba. Nagle rodzice Ashkora zadzwonili z propozycją wspólnej rodzinnej wieczerzy. Uprzedzili, że Harry również się zjawi, ale już dawno zakopaliśmy ten niewidzialny topór wojenny. Może nie pałał do mnie sympatią, ale chociaż starał się być miły i prowadzić kulturalną rozmowę. Ash wolał jednak unikać go gdy tylko nadarzała się okazja. Tym razem był chętniejszy do świętowania z rodzicami niż ja. Miałem ochotę całe trzy dni przeleżeć z nim w łóżku, sporadycznie wychodzić się przewietrzyć na balkon. Los chciał inaczej.

Siedziałem w aucie, podczas gdy Ashkore prowadził. Ja zerknąłem w telefon, chcąc wysłać wiadomość do Aleca, ale zdałem sobie sprawę, że nie powinienem. Miał własne sprawy do załatwienia, a ja nie musiałem zawracać głowy swoimi. Wtem rozległ się dzwonek, który sygnalizował nowe przychodzące połączenie. Obleciał mnie zimny pot, gdy zobaczyłem imię blondyna na wyświetlaczu. Przełknąłem ślinę i przejechałem palcem po szkle, przykładając urządzenie do ucha.

– Myślałem, że robimy sobie przerwę... – odezwałem się pierwszy, co przykuło uwagę Ashkora.

– Robimy... To znaczy chyba.

– Alec, coś się stało? – Zmarszczyłem brwi. – Jeśli...

– Po prostu muszę mieć pewność... dasz sobie radę beze mnie, prawda? Bo wiesz, jeśli nagle coś się stanie, a mnie nie będzie, to nigdy sobie tego nie wybaczę.

– Alec...

– Wiem, nie jesteś dzieckiem, przepraszam. – Roześmiał się. – Po prostu w krew mi to weszło. Kurwa, obym się tak nie złamał znowu przy Philipie i Corze, bo chyba skoczę z jebanego mostu.

– Dasz radę, wierzę w twój idealny plan. – Nie mogłem się nie uśmiechnąć. – Jest przemyślany i cały twój. Wspieram cię w nim, dlatego zgodziłem się na przerwę. Wierzę, że wróci nowy i wypoczęty Alec.

– Dziękuję... Dbaj o siebie i nigdy się nie poddawaj, rozumiesz? Chcę wrócić do mojego przyjaciela, a nie jego wraku.

– I vice versa. – Wywróciłem oczami. – Powodzenia i wesołych świat dla was wszystkich.

– Wesołych świąt dla was obu... żegnaj, Noah.

Ścisnęło mnie w żołądku. To był naprawdę koniec. Moja przyjaźń z Aleciem zakończyła się w szybki sposób, któremu nie mogłem się przeciwstawić. Jakie miałem prawo, żeby stawać mu na drodze? Żadne. Mogłem tylko się modlić, że gdy wróci, będzie szczęśliwy ze swojego życia i nie będzie żałował.

– Żegnaj, Alec.

Odstawiłem telefon od ucha, oddychając ciężko. Nawet nie zauważyłem, że druga dłoń mi drży, dopóki ta Asha nie znalazła się na niej i nie splotła z nią. Popatrzyłem na niego trochę zaskoczony i oszołomiony chwilą.

– Zerwałeś przyjaźń z Aleciem? – Wyglądał na nieźle zaintrygowanego.  – Dlaczego? Cholera, to dlatego tak wcześnie wtedy wróciłeś? Czemu nic nie mówiłeś od tamtej pory?

Spojrzałem na świat po mojej prawy, który rozmazywał się dzięki prędkości pojazdu.

– Nie straciłem go bezpowrotnie... Alec chce coś zmienić i postanowił zacząć od nas. Ale to nie tak, że się pokłóciliśmy... my po prostu mamy przerwę.

– Istnieją celowe przerwy w przyjaźni bez poważnego powodu? – drążył.

– Jego powód jest bardzo poważny, Ash. Wierz mi, że w pełni go wspieram, nawet jeśli straciłem jedynego przyjaciela, który mi pozostał.

Palce chłopaka zacisnęły się na mojej dłoni, a chwilę potem uniósł nasze dłonie do ust i złożył krótki pocałunek.

– Płacz, jeśli tego potrzebujesz.

Zacisnąłem mocno powieki i zagryzłem wargi, zaraz dalej wgapiając się w świat na prawo, tak usilnie unikając patrzenia na Ashkora. Kim byłem, by zakazywać przyjacielowi życia?

Po kilku minutach uspokoiłem swoje emocje i mogłem spokojnie przeżyć resztę podróży. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Na podjeździe stały dwa auta, jeden należący do teściów, a drugi do Harrego. Zaparkowaliśmy obok nich, wygrzebując się z auta w ślimaczym tempie. Ja chwyciłem transporter z Elly w środku, która nienawidziła go równie mocno, co Joego. Swoją drogą chłopak również był za miastem wraz ze swoją dziewczyną, a mojego chłopaka mocno to wkurwiało. Może ja też powinienem się martwić, że on żywi do niego romantyczne uczucia? Nie, to niemożliwe. Nikt normalny nie kochałby Jego po tylu latach, gdy znało się go w roli idioty. Bez przesady.

Ashkore przerzucił sobie torbę przez ramię i wziął moją dłoń w swoją. Złożył czułego całusa na moim czole, patrząc, czy jestem gotów wejść do środka. Kiwnąłem mu w odpowiedzi głową i podeszliśmy do białych drzwi kilka kroków dalej. Ash zapukał tylko z grzeczności, na wypadek, jakby byli jeszcze jacyś goście. Drzwi otworzył nam oczywiście pan domu, który przywitał nas z wielkim uśmiechem. Przytulił syna, a potem mnie.

Edward od początku mnie lubił i nie sprawiał wrażenia, że zmusza się do tego. W przeciwieństwie do Sophi, która patrzyła na mnie dwojako. Raz uradowana, a raz pogrążona w głębokich rozmyśleniach. Tym razem wyłoniła się zza męża i pocałowała nas w policzki. Spojrzałem na swojego partnera, który tylko kiwnął głową, aby nawet nie próbować zrozumieć. Odstawiłem transporter, aby zdjąć z siebie wierzchnie odzienie, co zrobił również Ash.

– Wujko! – Usłyszałem słodki głos Seleny.

Dziewczyna znajdowała się na rękach swojej mamy Nancy, która bez problemu i jak zwykle z wielką serdecznością mnie przywitała, podając córkę wujkowi. Ash z jeszcze większą ochotą odebrał dziecko od bratowej i zaczął z nią gadać.

– Nie mogła się doczekać, aż was zobaczy – szepnęła Nancy.

– Hej.

Zdziwiłem się, gdy Harry pojawił się obok żony i krótko, ale zwięźle nas przywitał.

– Jesteś obsesyjny – skwitowała. – Mógłbyś okazać więcej czułości, skoro nie widziałeś się z bratem od dawna! – Uderzyła go wierzchem dłoni w brzuch.

Wyglądali, jakby ich kłótnie przeminęły wieki temu. Teraz raczej zwracała mu uwagę, aniżeli wyciągała wady. Rodzice zniknęli w głębi domu, a transporter z Elly wraz z nimi. Kiedy to się stało? Nie miałem pojęcia. Za bardzo skupiłem uwagę na małej, która teraz zgrabnie przeskoczyła na moje ręce. Harry nie ufał mi, może miał za jakiegoś zboczeńca, nie wiem. Wiedziałem za to jedno; Nancy kochała wykorzystywać naszą dwójkę do zajmowania się jej córką.

Wszyscy przeszliśmy do salonu, gdzie już czekał zastawiony stół oraz ogromna żywa choinka. W tym domu zawsze czułem dziwne ciepło, którego nie potrafiłem określić. Ash zawsze opowiadał o nim w samych negatywach, ale od kiedy jego rodzice zmienili nastawienie do synów, to i atmosfera uległa zmianie. Teraz wyglądali na zatroskanych i szczerze zainteresowanych życiem własnych dzieci. Ściągnęli nawet Harrego z Australii – po raz kolejny, de facto.

Dzień minął w zastraszającym tempie. Rozmowy toczyły się na różne tematy, a Selena upodobała sobie moje towarzystwo aż nadto. Ashkore, mimo iż głęboko pochłonięty rozmową z ojcem, ciągle mi się przyglądał ukradkiem. Trudno było odgadnąć jego myśli, więc nie próbowałem. W końcu jednak przyszła pora na prezenty, ale nasza dwójka nie bardzo miała okazję zrobić jakiekolwiek, więc byliśmy goli. Sophia zaśmiała się promieniście, żeby tylko machnąć rękę, że nie trzeba się martwić, bo prezentem od nas jest nasza obecność. To było urocze akurat, jak na tę kobietę.

Szybko się okazało, że nie jesteśmy nic dłużni Harremu, więc w jakimś stopniu mi ulżyło. Od państwa Endicott dostaliśmy śliczną zastawę, bo jak to Sophia stwierdziła, nie będzie pić z tych niepasujących do siebie szklanek w naszym domu. Wszyscy roześmiali się na jej słowa, chociaż to akurat była szczerość do bólu.

W końcu Ash podszedł do Nancy i szepnął jej coś na ucho, dziewczyna popatrzyła na mnie, by zaraz podejść i zabrać dziecko. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale miałem złe przeczucia. Wszyscy nagle zaczęli obserwować osobę, która obiecała mi, że w tym roku bez prezentów, bo oboje jesteśmy na to zbyt chujowi. Siedziałem na kanapie, z racji na fakt, aby mała po prostu przypadkiem nie ściągnęła niczego ze stołu. Teraz siedziałem dziwnie bezbronny, a każda para oczu była skierowana na nas.

– Nie obchodzi mnie, jakie będziemy popełniać błędy, bo na pewno będziemy – zaczął, stojąc przede mną. – Jesteś jedyną osobą, na którą otworzyło się moje serce i nie obchodzi mnie zdanie innych ludzi dotyczące naszej relacji.

Dostrzegłem kątem oka, jak Harry drgnął, czując, że te słowa były kierowane w głównej mierze do niego. Nancy dalej zaciekawiona patrzyła na swojego szwagra, trzymając Selene na rękach.

Szybko jednak moja uwaga powróciła na Asha, który właśnie klęknął przede mną na jedno kolano, wystawiając przed siebie dłoń z dwoma pierścieniami. Usłyszałem głośne wciąganie powietrza, ale nawet nie miałem czasu spojrzeć na gapiów.

– Chcę, żeby nasze jutro było wieczne i nigdy nie przeszło na wczoraj. Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. Zgodzisz się złożyć tę przysięgę na wieczność?

Moje oczy zaczęły dziwnie szczypać, zrobiło się cholernie duszno, a w ustach zapanowała susza. Widziałem ukryte znaczenie w jego słowach; ta przysięga miała posłużyć nam obu za przypomnienie, że gdy się odwrócimy, ktoś będzie czekał. Ma nas nakierowywać na właściwy tor, gdy nagle postanowimy walczyć z czymś sami. Miałem dopiero dwadzieścia lat, a nie myślałem o tym, czy wieczność to nie za krótko, aby teraz tak rzucać zapewnieniami.

Zsunąłem się na ziemię przed nim i klęknąłem na oba kolana. Nie obchodziły mnie teraz myśli obserwujących nas ludzi. Byliśmy tylko my dwaj i stawienie pieczęci na przeszłości.

Sięgnąłem pierwszy pierścionek i wsunąłem go na jego palec serdeczny, a on z coraz szerszym uśmiechem zrobił to samo względem mnie.

– Zgadzam się – powiedziałem na dopełnienie.

Chłopak ujął moją twarz w obie dłonie i pocałował długo. Wszyscy wokół zaczęli klaskać i krzyczeć, a mi serce biło jak oszalałe. Objął mnie ramionami, wyszeptując do mojego ucha:

– Jeśli zapragniemy dziecka, będziesz odpowiednim rodzicem.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty