By Your Side Cz.40 Alec
Siedziałem na łóżku, mając rozrzucone
dokumenty dookoła siebie. Laptop spoczywał na zawiniętej nodze na łóżku, a
druga swobodnie zwisała na ziemię. Był pierwszy dzień świąt, czyli dwudziesty
piąty grudnia. Musiałem spokojnie realizować swój plan, który wpadł do mojej
głowy ponad tydzień temu. Stawiałem wszystko na jedną kartę, ale nie mogłem
bawić się w podchody, bo wtedy na pewno bym spanikował i się wycofał. To nie
wchodziło w grę. Nikt oprócz Noah nie znał prawdy i póki co tak miało pozostać.
Spisywałem wszystkie najpotrzebniejsze
informacji do jednego dokumentu, aby wręczyć go następcy. Ewentualnemu
następcy. Spędziłem nad tym już ładnych kilka godzin, ale całego twojego życia
w biurze nie można było spłycić do zdania. Nie mojego.
Zerknąłem w róg ekranu, gdy na
komunikatorze głosowym wyświetliła się wiadomość o przychodzącej rozmowie
wideo. Odebrałem ją z uśmiechem.
– Clara, Wesołych Świąt! – Krzyknąłem
na dzień dobry.
– Wesołych, Alec – odpowiedziała z
uśmiechem, poprawiając swoje bujne włosy. – Alec, życzę ci, żebyś dobrze
zakończył ten rok. I nie wypierdol się, ostatnia prosta. – Zaśmialiśmy się z
naszych zdolności. – W tym roku nie dałam rady, ale w następnym będziesz ze mną
karmił kozy tu w Polsce. Cieszę się, że poznałam cię w tym roku, nie zapomnę
naszego spotkania w barze. I nic się nie zmieniło, nadal nie umiesz pić.
Zaśmiała się diabelnie, unosząc wzrok
ku niebu. Nie mogłem nie pochwycić jej dobrego nastroju, którym emanowała nawet
przez kamerę na odległość.
– Dziękuję – przyznałem szczerze. – A
ja tobie życzę powodzenia na nowej drodze życia z Kaiem. – Puściłem jej perskie
oko. – Mam nadzieję, że przyszły rok pozwoli nam spotkać się ponownie i
faktycznie zabierzesz mnie na te swoje pola, łąki i lasy.
– Nie mieszkam na zadupiu, kurwa! – Ostatnie słowo powiedziała chyba
w języku polskim. – I nie drwij z mojego związku, dobra? Sama nie wierzę, co
się stało... i chyba nigdy nie uwierzę.
– Nawet jak będziecie się kochać? –
Poruszyłem sugestywnie brwiami, a ta spojrzała na mnie ze znudzeniem. Nagle
spojrzała za kamerę, a ja słyszałem głos starszej kobiety.
– Babciu,
zaraz idę, tylko skończę składać życzenia przyjacielowi.
Nie zrozumiałem ani jednego słowa,
które właśnie powiedziała. Ten język brzmiał dla mnie skomplikowanie, a żadne
słowo nie przypominało angielskiego. W końcu dziewczyna powróciła skupieniem do
naszej konwersacji.
– Wybacz, babcia domaga się mojego
zainteresowania... Jak ostatni raz widziała mnie na ekranie, to stwierdziła, że
jestem za duża na ekran telewizora. Nie wiem, czy to obelga, czy nie. – Zaczęła
dumać. – W każdym razie na pewno spotkamy się w nowym roku i pójdziemy na
długie picie. Nauczę cię.
Popatrzyłem na nią w milczeniu. Czy
istniała realna szansa, że w nowym roku się spotkam z kimkolwiek? Jakaś na
pewno, ale bardzo mała. Mimo to zmusiłem się do udawania.
– Jasne, postaram się znaleźć czas na
spotkanie z tobą.
Nasza konwersacja została zakończona
krótkim pożegnaniem. Krótkim jak na to, co ma nadejść.
Poświęcenie, co?
Dokończyłem swoją pracę na dziś i
wyszedłem z sypialni, aby przekąsić coś na szybko. Posiadanie taty w domu było
skarbem, bo wreszcie mieszkanie wypełniały zapachy potraw, roznosiło się echo
telewizora lub kroków. To było przyjemniejsze, niż przypuszczałem. Nie byłem
sam pośród całego świata.
– Hej, tato – przywitałem się, choć
była już czternasta.
– Myślałem, że nie wstaniesz –
zażartował, popijając kawę z okularami na nosie.
– Nie spałem – odparłem. – Czekała na
mnie praca.
– Cordian mówił, że macie wolne –
przypomniał. – Jaka praca?
Zastanowiłem się chwilę nad
odpowiedzią. Tata był osobą, której mogłem wyznać prawdę, ale czy nie było na
to za wcześnie? Każdy miał swoje miejsce i czas, a teraz przyszła kolej na
Philipa. Może byłem niesprawiedliwy, ale nie chciałem, żeby Cor przypadkiem
dowiedział się o moich zamiarach, a różnie mogło być w tym domu.
Odwróciłem się przodem do taty.
Siedział przy wyspie kuchennej i uparcie wpatrywał się w moją osobę.
– Obiecuję, że o wszystkim ci powiem,
ale... najpierw muszę podomykać sprawy z innymi. Nie bądź zły – poprosiłem.
– Dlaczego miałbym? Masz swoje sprawy
i jeśli nie czujesz się gotów o nich mówić, ja to szanuje. – Westchnął,
powracając do lektury. – Nigdzie się nie ruszam.
I to właśnie bolało mnie najbardziej.
Tata musiał zostać, na pewno nie chciałby znowu zmieniać swojego środowiska i to
na tak obce, tak inne. Z szybciej bijącym sercem, ścisnąłem butelkę wody, a
zaraz ją odkręciłem i nalałem do szklanki. Był wyrozumiały, ale czy każdy miał
taki być? Jak zareaguje Philip? Cordian? Na pewno ich zranię, ale nie mogłem
się poddać.
– Będzie ci przeszkadzało, jeśli
przyjdzie do mnie mój przyjaciel? – zagadnąłem.
Czułem się jak dzieciak, który prosi
rodzica o zezwolenie i to we własnym domu, ale mimo wszystko chciałem szanować
taty dystans do osób homoseksualnych. Potrzebował czasu i odpowiedniej wiedzy,
którą dopiero nabywał.
Mężczyzna popatrzył na mnie lekko
zaskoczony, ale zaraz tylko uniósł kąciki ust ku górze.
– Nie zabronię ci spotkań
towarzyskich w twoim własnym domu. Tylko zachowujcie się ciszej.
– Tato... – Przymknąłem powieki
zażenowany. – To nie tak...
– Nie wnikam.
Cała ta sytuacja nagle dla nas obu
wydała się zabawna. Najwidoczniej przesadzałem, skoro tata wcale nie wydawał
się skrępowany potencjalną schadzką ukochanych. Nawet trochę go to ciekawiło,
odniosłem wrażenie.
Ostatecznie tylko wysłałem krótką
wiadomość do Philipa, a ten jeszcze szybciej mi odpisał.
Do: Philip
Wpadniesz do mnie? Znasz adres.
Musimy pogadać.
Od: Philip
Spodziewałem się tego.
Zaraz będę.
No tak, informacja do mojego chłopaka
mogła dotrzeć szybciej niż od mojego ojca do Cordiana. W końcu wszystko zaczęło
się od niego, wiedział, co się wydarzy. Crane zapewne nie wytrzymał i
rozpowiedział wszystkim zainteresowanym, co jego nieoszlifowany diament
postanowił zrobić.
Czekanie na Philipa okazało się
ciężkie i trudne. Stałem przed oknem w salonie i patrzyłem po raz ostatni
prawdopodobnie w świat, który zostawię za sobą. Nie będę miał czasu się
zatrzymać i podziwiać tego miasta, jak mogłem robić to do tej pory.
W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi.
Spiąłem wszystkie mięśnie i odwróciłem się. Tata był szybszy i to on otworzył
drzwi. Oczywiście, że był zaciekawiony moim „przyjacielem”. To trochę mnie
rozluźniło, ale nie na długo. W mieszkaniu pojawił się Philip, który wyglądał
lepiej, niż go zapamiętałem. Przywitał się z moim ojcem, przerzucając
ostatecznie wzrok na mnie.
– Zostawię was – odrzekł tata, chcąc
iść do swojego pokoju.
– Nie, siedź tutaj – zaprotestowałem
szybko. – Chodźmy do mnie.
Starszy popatrzył na mnie niepewnie,
ale faktycznie pozostał na miejscu. Kiwnąłem głową na chłopaka, aby poszedł za
mną. Narodził się między nami dystans spowodowany obecnością taty. Philip
szanował moją decyzję i zapewne nadal nie wiedział, że ojciec zna już moją
orientację. No bo skąd miałby o tym wiedzieć?
Drzwi za nim się zamknęły, zostaliśmy
sami. Odwróciłem się do niego przodem, zastając widok czekającego jak na ścięcie
człowieka.
– Wiesz, po co tu jesteś, prawda? –
Przełknąłem ślinę, chowając dłonie do kieszeni spodni na tyłku. Byłem spięty
jak cholera.
– Wyjeżdżasz – wypalił szybko. – Do
Korei.
– Crane ci powiedział... – Zaśmiałem
się krótko. – A prosiłem go, aby dał mi czas. Nawet jeszcze jawnie nie
zaakceptowałem jego propozycji.
– Ale zaakceptujesz, Alec –
powiedział gniewnie. – Nie ma się nad czym zastanawiać. Zapragnąłeś wrócić do
tańca i Crane stanął na głowie, abyś mógł to zrobić. Nie dopuszczę do tego, żebyś
teraz się wycofał. – Podszedł bliżej mnie. – Jeśli będę musiał przytrzymać
Cordiana na lotnisku, abyś mógł odlecieć, zrobię to. Jeśli będę musiał się z
tobą rozstać na ten miesiąc, zrobię to.
Serce biło mi coraz szybciej z każdym
jego słowem. Otworzyłem usta, chcąc coś wtrącić, ale zaraz je zamknąłem, a on
pobladł. Domyślił się, że jego słowa są prawdą, nie tylko fantazją zakochanego,
który zrobi wszystko dla drugiej osoby.
– Chcesz zerwać...
– Przepraszam, Philip. – Zacisnąłem
powieki, siadając na brzegu łóżka. – Nie chcę przez ten miesiąc myśleć, co się
z wami dzieje. Nie chcę rozmawiać z żadnym z was nawet przez krótką chwilę, bo
to sprawi mi wyrzuty sumienia. – Uniosłem na niego wzrok. – Będę was oszukiwał,
będę rozdarty między nowym mną a starym, który nie chce sprawiać cierpienia
ukochanym... Przepraszam, ale proszę cię, daj mi miesiąc. Wrócę do Londynu i
wtedy się spotkamy. Będę znał odpowiedź.
Zacisnął szczęki, ale zaraz je
rozluźnił, kucając przy mnie. Pocałował moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie.
– Dla nowego Aleca jestem w stanie
zrobić wszystko. Aby znów był uśmiechnięty, aby żył dla siebie. Miesiąc... dam
ci ile będziesz potrzebował na powrót do siebie.
– Dziękuję...
Pochyliłem się, aby po raz ostatni w
tym roku poczuć smak jego ust. To była pożegnalna czułość, w którą oboje
włożyliśmy wszystko, co mieliśmy w sercach.
– Cordian wie? – Odsunął się trochę.
Potrząsnąłem głową, a ciężkie
westchnienie opuściło jego płuca.
– Więc będę musiał go przytrzymać...
Zacząłem się głośno śmiać na to
wyobrażenie. To było słodkie, że chłopak aż tak nie wierzył w Cordiana. Wierzył
za to głęboko w to, że on mnie wykorzystuje i nie pozwoli odejść. Ze skrajności
w skrajność; jeden pozwala bez żadnego „ale” a drugi nie dopuści do odejścia.
Przynajmniej tak myślał Philip.
– Porzucisz Cora z dnia na dzień? –
dopytywał.
– Nie i tak. – Wywróciłem oczami. –
Znalazłem kogoś na swoje stanowisko i zgodził się zaintrygowany. Dzisiaj mam
się z nim spotkać i przedstawić jego obowiązki, a jeśli się zgodzi, to chcę też
porozmawiać z Elronem.
– Uderzysz do starego Cordiana
zamiast do niego? – Rozszerzył szeroko powieki. – Ty naprawdę boisz się go
zostawić...
– Boję się jego reakcji... jest
osobą, która jeśli pęknie na moich oczach... złamie mnie. I to nie jest jego
wina, ja do tego doprowadziłem.
Wstałem, podchodząc do biurka, na
którym leżał laptop i dokumenty, z których wcześniej korzystałem. Przejechałem
po nich dłonią.
– Dlatego chcę spalić wszystkie mosty,
aby nie móc się wycofać.
– Cordian jest ostatnim, któremu
powiesz... – Powiedział to bardziej do siebie, aby podkreślić prawdę.
Odwróciłem się powoli.
– Tak. Cordian zostanie postawiony
przed faktem dokonanym, mając przy boku nowego asystenta, mając zezwolenie
swojego przełożonego...
– Tracąc ciebie – dopowiedział.
– Wierzysz w moje plany? – spytałem,
jakby potrzebując poparcia, że to, co robię, jest słuszne.
Noah był pierwszą osobą, której
wyjawiłem prawdę. Mój szalony pomysł. Wiedziałem, że zostawiam go samego, ale
nawet jeśli cierpiał, pokiwał głową i przytulił mocno. Był najcenniejszym
przyjacielem, jakiego udało mi się nabyć w przeciągu kilku lat. Najlepszym
człowiekiem i tak samo zagubionym w pragnieniach jak ja.
Philip podszedł do mnie i zachował
się tak samo jak młodszy. Objął mnie mocno, gładząc po plecach.
– Wierzę, że jesteś dostatecznie
silny, aby to zrobić. Wierzę, że przemyślałeś wszystkie skutki uboczne i różne
reakcje Cordiana. Jeśli naprawdę jest tak dobrym przyjacielem, za jakiego go miałeś,
z czasem zrozumie.
Odwzajemniłem gest równie mocno.
Cieszyłem się, że póki co zbierałem poklask. Potrzebowałem tego niczym tlenu do
oddychania. Stawiałem krok, bojąc się i chcąc zawrócić. Ktoś ciągle musiał mnie
popychać i zachęcać do stawienia kolejnego i kolejnego, aż doszedłbym do końca.
Aż osiągnąłbym cel.
– Jeśli pokochasz kogoś w Korei...
Nie miej żadnych wyrzutów sumienia, rozumiesz?
Wiedziałem, że te słowa przychodzą mu
z trudem, ale czuł potrzebę uwolnienia mnie całkowicie. Odsunąłem się od niego
i popatrzyłem głęboko w oczy.
– To samo tyczy się ciebie. Nie bądź
zamknięty tylko na mnie... bo może marnujesz sobie życie, przed czym
ostrzegałeś mnie.
Zastanowił się chwilę, a potem
odszedł krok do tyłu. Serce zakuło mnie z bólu. Wiedziałem, że moimi słowami
sprawiłem mu cierpienie, ale musiałem skończyć mieć nadzieje i dawać je jemu.
To nie było w porządku. Jeśli za ten miesiąc wróciłbym z uczuciami do resetu
tego, co zakończyłem i nadal Philip by tego chciał, spróbowalibyśmy raz
jeszcze. Teraz jednak obietnice czekania miesiąca były niesprawiedliwe. Wyjeżdżam,
aby nie oglądać się za siebie i nieważne były konsekwencje.
Komentarze
Prześlij komentarz