By Your Side Cz.5 Alec
– Wydrukowałeś tę ofertę dla Zacka? –
Spytałem Noah, stojąc z dokumentami tuż nad jego głową.
W firmie od rana panował gwar, gdyż
jak zwykle Kai zorganizował wielką
naradę ludzi, którzy mogli wziąć udział w ważnym castingu. Nie pojmowałem, jak funkcjonował
jego dział, ale nie musiałem. Nie byłem za niego odpowiedzialny nawet w
najmniejszym stopniu. Tyle, co Joe wspominał i co sam zaobserwowałem.
– Yup – odpowiedział, wystukując coś
na klawiaturze. Chwilę potem ziewnął szeroko, a ja z zaciekawieniem na niego
zerknąłem.
– Ash nie dał ci spać? – Spytałem
zadziornie, choć w trakcie godzin pracy starałem się zachować między nami
relację czysto zawodową.
– Nie – westchnął. – Nancy u nas
nocuje z Seleną. Ta dziewczynka to istna petarda energii.
– Och, to jego bratanica? – Usiadłem
na krześle obok, gdyż ta konwersacja nad wyraz mnie wciągnęła.
– Tak – spojrzał na mnie. – Odkąd
Harry zaparł się nogami i rękami, by nie widywać się z Ashem i ze mną w tym
samym czasie, tak Nancy nam to wynagradza swoją obecnością i ich córki. –
Skrzywił się trochę. – Po zmianie mieszkania mamy więcej metrów, więc gdy
wpadają na kilka dni, to zawsze jest jakoś...
– Żywiej? – Znów zawiesił na mnie
wzrok, a ja uśmiechnąłem się ze zrozumieniem.
– Dokładnie – potwierdził. –
Zakupiliśmy to mieszkanie ze względu właśnie na te dziewczyny. Do rodziców mamy
całkiem daleko, więc nie chcę mi się jeździć w te i nazad, zresztą Nancy
również.
– Chciałbym poznać tego aniołka –
westchnąłem rozczulony.
– Mam to wziąć za akt pedofilstwa? –
Uniósł jedną brew.
– Masz to wziąć za akt
zainteresowania się kuzynką – zaczęliśmy się śmiać, aż nie przypomniałem sobie,
że nie jesteśmy w domu.
Wziąłem od Noah ofertę dla naszego
nowego potencjalnego klienta i zaczęłam ją dokładnie przeglądać. Niby
zaakceptowałem wcześniej wykonany przez Shaya projekt, ale po wydrukowaniu
wolałem się upewnić, że wszystko jest idealnie. Byłem perfekcjonistą. Lepiej
zrobić coś raz a dobrze, niż potem tracić czas na poprawki. Takie miałem
zdanie.
Gdy wszystko dopiąłem na ostatni
guzik, poszedłem do gabinetu Cordiana, aby jeszcze on mógł zagłębić się w cały
temat. Zastukałem w szklane drzwi, dopóki nie usłyszałem donośnego ‘wejdź’.
Przekroczyłem pewnym krokiem próg, a moim oczom ukazał się ten sam zapierający
dech w piersi widok. Cordian brał łyk kawy, przeglądając jakiś dokument, nawet
nie zwracając na mnie większej uwagi. Zawsze czułem ukłucie w sercu, gdy
zdawałem sobie sprawę, jak bardzo nasze drogi się rozeszły, choć byliśmy
jednocześnie tak blisko siebie.
Już nie wiedziałem, czy miał
dziewczynę, czy dalej przyjaźnił się z dawnymi ludźmi, czy układało mu się z
rodziną, czy wciąż mieszkał w tym samym miejscu. Co ja tak naprawdę o nim na tę
chwilę wiedziałem? Chyba tylko tyle, że był dyrektorem działu marketingowego w
firmie swojego ojca. Gdzie podział się mój dawny Cordian?
– Alec? – Wzdrygnąłem się, gdy
usłyszałem swoje imię wypowiedziane jego głębokim głosem.
– T-Tak? – Zająknięcie było ponad
moją kontrolą. – Przepraszam, odpłynąłem.
– Zauważyłem – zmarszczył czoło. –
Wszystko w porządku?
– Nie... To znaczy – przymknąłem
powieki. – Wszystko dobrze. Przyniosłem gotową ofertę dla Zacka, więc gdybyś
mógł ją przejrzeć i wydać ostateczną decyzję przed spotkaniem, to byłbym
wdzięczny – podałem mu papiery, a ten dalej bacznie mnie obserwował.
Jak zawsze.
– Mam przejrzeć to teraz i poczekasz,
czy dać odpowiedź pod koniec dnia? – Wreszcie zerknął na dokument, a ja
odetchnąłem z ulgą.
Jego palące spojrzenie zawsze
wywiercało we mnie dziurę i za każdym razem czułem, jakby wyszukiwał
najdrobniejsze sekrety w moim wnętrzu. Cóż, przez to, że trochę się
oddaliliśmy, nagromadziło się ich całkiem sporo. Na przykład dalej skrywałem
taki drobiazg; zakochanie.
– Jeśli mógłbyś przejrzeć to od razu,
to byłbym uradowany – zaśmiałem się. – Muszę dziś wyjść wcześniej, ponieważ mam
jedno spotkanie popołudniem.
Z drinkami w barze.
– Spotkanie? – Spojrzał na mnie
praktycznie spode łba, a mnie przeszły ciarki. – Biznesowe czy...?
– Prywatne. – Odchrząknąłem, gdy
zaczynałem odczuwać rosnącą gulę w gardle. – Potrzebujesz mnie?
– Nie – poprawił się na krześle jakby
trochę nerwowo. – Możesz wyjść. Zajmę się tym i przyjdę do ciebie. – Pokiwał
dokumentami, drugą ręką pijąc kawę.
– Jasne, dzięki wielki – skinąłem
głową, odwracając się na pięcie.
Gdy tylko opuściłem jego gabinet,
czułem, jak krew znów zaczyna napływać do mojej twarzy. Nie wiem, kiedy to się
stało, ale zdecydowanie między nami było jeszcze gorzej. Nie potrafiłem z nim
nawet rozmawiać już na gruncie zawodowym. Czy to naprawdę zmierzało ku końcowi?
Już niebawem miałem go stracić na zawsze?
Wszedłem do pomieszczenia socjalnego,
gdzie Noah pakował swoje manatki i szykował do wyjścia. Usiadłem bezgłośnie na
kanapie, wgapiając w biały sufit.
Po chwili szelesty ucichły, a chłopak
stanął naprzeciwko mnie.
– Cordian? – Spytał, choć doskonale
znał odpowiedź.
Usiadł, a wręcz opadł na kanapę obok
mnie, klepiąc dłonią w udo.
– Dlaczego ty mnie nigdy nie
słuchasz?
– Noah, daruj sobie – powiedziałem
lekko zirytowany. – Dla ciebie wszystko jest łatwe. Ja mam więcej do stracenia.
– Niby co? – Prychnął. – Pracę?
– Nie – spojrzałem na niego,
przekrzywiając głowę na oparciu. – Jego. Jeśli dowie się, że jestem gejem i co
gorsza, że mi się podoba, to będzie koniec. Definitywny.
– Skoro i tak się wszystko jebie, to
finał będzie ten sam – wzruszył ramionami. – Więc nie, nadal uważam, że nie
masz nic do stracenia.
– Może poszukam sobie nowy obiekt
westchnień? – Zacząłem marzyć.
– Gdyby to było tak proste, już byś
się zakochał – po raz kolejny poczuł rozbawienie. – Kocham cię, ale czasem
naprawdę wkurwiasz swoim analizowaniem, wiesz?
Drzwi od pomieszczenia się otworzyły
w chwili, gdy ja położyłem swoją rękę na
jego, która dalej znajdowała się na moim udzie. Spojrzeliśmy na osobę, która
postanowiła do nas dołączyć i wcale nie zdziwił mnie już widok Joego. On zawsze
wiedział, kiedy nas „nakryć”.
– Co to za flirty, kurwa? – Zmrużył
gniewnie powieki. Zamknął za sobą drzwi, by zaraz wepchnąć się między nas i być
z tego całkowicie dumnym. – Ash powinien mi płacić za pilnowanie jego faceta.
– Ash powinien cię nienawidzić, że
załatwiłeś jego facetowi taką pracę – poprawiłem go, uderzać w brzuch. – Czasem
żałuję, że już go przy mnie nie ma... – Szepnąłem bardziej do siebie niż do
nich.
– Kogo? – Zaciekawił się model.
Od razu się zorientowałem, że
wypowiedziane słowa mogły zostać odebrane dwojako, dlatego postanowiłem się
taktycznie wycofać. Machnąłem tylko do nich, wychodząc z pomieszczenia w całkowitej
ciszy. Tego dnia mój humor był podły i naprawdę potrzebowałem odreagować.
Na korytarzu wpadłem prosto na
Cordiana. Dosłownie wpadłem. Mężczyzna przytrzymał mnie za ramiona, odsuwając
od siebie.
– Ostrożnie – powiedział.
– P-Przepraszam. – Jak poparzony
odskoczyłem do tyłu, zaczynając uśmiechać się nerwowo.
– Szukałem cię – odchrząknął. –
Sprawdziłem ofertę i jest świetna. Myślę, że Zack zgodzi się na współpracę.
– Tak? Super – ucieszyłem się
szczerze. To był sukces też na konto Noah.
– Spotkanie mamy umówione na piątek,
więc pamiętaj, by się dobrze przygotować, bo oczywiście będziesz mi
towarzyszył. Nikt nie ma takiego gadanego jak ty – uśmiechnął się, a moje serce
zabiło trzykrotnie szybciej.
Kiedy ostatni raz widziałem jego
uśmiech? Zaczynałem odczuwać, jak nogi mi drżą, przypominając, że jestem
życiową kaleką i udawanie profesjonalisty to raczej marna wymówka. Oparłem się
ściany, niby nonszalancko potwierdzając jego słowa.
– No wiesz, lata podpisywanie
kontraktów – udawałem pewnego siebie i z ironią mu odpowiedziałem.
Znów się zaśmiał, tym razem szerzej i
głośniej. Moje usta nie mogły pozostać obojętnie i również wykrzywiły się z
zadowolenia. Ta ulotna chwila zapisała się w mojej pamięci, żebym czasami się w
nim nie odkochał.
Drzwi od pokoju socjalnego się
otworzyły, a na korytarzu pojawili się Noah z Joem. Pierwszy popatrzył na mnie
i Cordiana, by ostatecznie prychnąć pod nosem i zgrywać głupka.
– Dobry, szefie – przywitał się.
– Witaj, Naoh. – Cordian szybko
powrócił do swojego służbowego „ja”. – Oferta świetna, więc gratuluję. Dzięki
niej kontrakt mamy raczej w kieszeni.
– Och, cieszę się... – speszył się.
– Dobrze się razem spisujecie –
spojrzał na mnie, a ja miałem wrażenie, jakby coś za tym wszystkim się kryło.
Cordian ruszył do swojego gabinetu,
zostawiając naszą trójkę samą sobie. Zwilżyłem wargi, wciąż będąc w głębokim
rozmyślaniu. Miałem dziwne przeczucie, że coś bardzo oczywistego przechodziło
mi koło nosa, a ja byłem ślepy.
– Widzicie? – Joe się zirytował. –
Mówiłem! Doszły do niego ploty, że Alec z Noah i dlatego zawsze będzie taki –
wyrzucił ręce w powietrze. – Słyszałem nawet, jak jedna babka z działu
zarządzana was wspiera!
– Co? – Zmarszczyłem brwi, a Noah
zadał dokładnie to samo pytanie w tym samym czasie.
– To, że wielu ludzi w tym budynku
myśli o was jak o parze i jestem pewien, że ta informacja dotarła do
zdystansowanego Cordiania. Może jest zazdrosny, hm? – Zaplótł ramiona na
piersi, a my z Shayem wymieniliśmy się spojrzeniami.
Co prawda nie było to zaskoczeniem,
ciągle spotykaliśmy się z komentarzami o tym, jak razem dobrze wyglądamy i się
dogadujemy. Nie zawsze wyprowadzaliśmy ludzi z błędu, a dopóki Noah to bardziej
nie przeszkadzało, to zawsze się z tego nabijałem. Może faktycznie popełniałem
błąd i to właśnie było powodem, że Cordian ostatnio tak się mi przyglądał.
– Nie, to niemożliwe – machnąłem
ręką, chociaż sam w to zaczynałem powątpiewać.
Bo zawsze było to jedno pytanie,
które wkurwiało; a co jeśli?
Komentarze
Prześlij komentarz