Claws of Love Cz.21


    Wyszedłem jak zawsze z Atosem z domu, by ten nie podlał żadnego dywanu. Uwierzcie, ten pies był bardziej nieznośny niż sam Max, który od dwóch dni upewnia się, czy nie planuję skoku na bank z Ethanem. Nie do końca znałem tego człowieka, a Max prosił, by jednak nie mówić nic Nathowi o jego bracie, który pojawił się w mieście nagle. Dla niego był to zwykły zbieg okoliczności, a dla mnie oczywistość. Przedstawiłem chłopakowi moje teorie, a ten przyznał rację, choć widziałem, jak ciężko mu to przychodziło. To nie tak, że nic z tym faktem nie robiłem, wręcz przeciwnie. Już odezwałem się do Mike'a, który działał wraz ze swoim ojcem nad kartoteką Ethana. Jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to po prostu czekać na jakiś cynk. Namiar do Ethana uzyskałem, ale dowodów jeszcze nie miałem... no, oprócz nagrania. Chciałem go przycisnąć, ale bez gotowej gadki to mogłem sobie co najwyżej gwizdać w ślepo.

    – Kurwa, Atos, odlej się w końcu, bo robi się zimno od tego deszczu. – syknąłem, gdy pies jak zawsze wolał obwąchać wydzieliny po suczkach niż samemu się załatwić. Cudownie.

    Pogoda od paru dni wcale nie była korzystna. Ciągle padało i wiało na przemian. Po chwili czekania usłyszałem swój telefon. Sięgnąłem urządzenie z nadzieją, że to może mój przyjaciel, ale jednak to był tylko Nathaniel.

    – Wiem, że tęsknisz, ale ten pies jest totalnym nieporozumieniem natury. – Westchnąłem, a w słuchawce usłyszałem gromki śmiech. – Och, świetnie, ciesz się moim nieszczęściem! Będę znowu kichał pół dnia!

    – Oj nie bądź taki delikatny. – Próbował się uspokoić. – Poza tym, zawsze jak jest ci zimno, możemy wskoczyć pod kołderkę i coś obejrzeć.

    – O, kuszące, mów dalej. – Zmrużyłem powieki, aż nie ujrzałem obok siebie kobiety, która bacznie mnie obserwowała.

    Przez chwilę zastanawiałem się, o chuj jej chodzi, aż w końcu to do mnie dotarło, więc odwróciłem się na pięcie, tyłem do niej.

    – Kurwa... – syknąłem.

    – Co jest? Ato zlał ci się na buta? – spytał sarkastycznie.

    – Gorzej, oddzwonię. – Rozłączyłem się pośpiesznie i wróciłem wzrokiem na starszą kobietę.

    Uśmiechnąłem się do niej serdecznie, bo priorytetem w tej chwili było granie szczęśliwego, a nie porwanego.

    – Ten pies wszystko wącha. – Przeczesałem swoje włosy palcami. – Też ma pani takie problemy ze swoją suczką? – Wskazałem głową na białego kurdupla, który już kumplował się z moim psem. No, dobra, nie moim, bo się do tego czegoś w życiu nie przyznam.

    – Ach, tak, tak, te psy lubią wszystko obwąchiwać, a w taką pogodę to wręcz nieuniknione. – Zaśmiała się, głaszcząc suczkę.

    – Dlaczego akurat w taką? – Udawałem zaciekawionego.

    – Deszcz i wiatr lubią mieszać różne zapachy, przez co psy potrafią zgubić trop, który wcześniej podjęły. – Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na tego wszarza.

    – To ty umiesz tropić? – Zaczepiłem go.

    Kobieta po raz kolejny pogodnie się zaśmiała, aż po chwili ruszyliśmy w swoje strony. Odetchnąłem z ulgą, gdy moja prowokacja się udała. Byłem teraz zupełnie innym człowiekiem, wyższym o parę centymetrów, innej postury oraz o zupełnie innej fryzurze. Prawdopodobieństwo odkrycia mojej tożsamości było bliskie zeru, ale jednak zawsze istniała szansa, że ktoś się skapnie. A jeszcze jakby się Nath dowiedział, to by mnie zamknął w piwnicy, bo czasem przez okna nas mogą obserwować. Niektóre nawyki mu nie minęły, a szkoda.

    Wróciłem do domu totalnie przemoczony, bo oczywiście spotkała nas ulewa w drodze powrotnej. Cudownie razy dwa. Odwiesiłem kurtkę na wieszak, a w nosie tak mnie zakręciło, że przy kichnięciu zgiąłem się w pół.

    – Chryste.

    – Zdrowie, słonko. – Nath podszedł do mnie i ucałował w usta, a następnie zabrał się do wysuszenia psa.

    – No fajnie, dobrze, że mam dwie sprawne ręce, to sam się sobą zajmę. – Wyminąłem go i poszedłem do łazienki.

    Chwyciłem w dłonie swój ręcznik i zacząłem suszyć nim włosy. Oczywiście był już tak zajebany od farby, że chyba go nawet domestos by nie uratował, ale kogo to obchodzi? Ważne, że zbierał wodę. Szedłem i suszyłem się jednocześnie. Wszedłem do kuchni, by nastawić sobie wody na coś ciepłego, bo serio bycie chorym to ostatnia rzecz, na jaką miałby teraz ochotę.

    Nath podszedł do mnie od tyłu i objął ramionami, gdy ja nadal miałem ręcznik na głowie.

    – Mogłem ci pomóc, gdybyś poczekał – wychrypiał. – Pies narobiłby większych szkód niż ty, bo on by nie poczekał z klapnięciem na kanapie. – Zaśmiał się.

    – Och, a chcesz z farby? – Uderzyłem go z łokcia w brzuch.

    Jakby nie patrzeć, serio urosłem, bo teraz nie czuję aż takiej wielkiej różnicy w naszych wzrostach. Chłopak odwrócił mnie do siebie twarzą i zdjął materiał z mojej głowy. Patrzeliśmy sobie przez chwilę ciszy głęboko w oczy, aż ten nie postanowił poznęcać się nade mną pocałunkami.

    Gdybym tylko wiedział, że to wszystko skończy się tak szybko...

~*~

    Wystukiwałem na klawiaturze odpowiednie literki, które miały ułożyć się w tytuł filmu, który to chcieliśmy dziś obejrzeć. Wciąż było mi cholernie zimno, a koc gówno dawał. Atos też. Zwłaszcza że był ciągle wilgotny od deszczu. Theo w tym czasie przygotowywał nam popcorn. Gdy dołączył do mnie, to wręcz się skrzywił.

    – Idziemy do łóżka – nakazał. Uniosłem na niego jedną brew, ale w sumie się nie sprzeciwiałem.

    Wziąłem laptopa, a chłopak zabrał nasz pokarm i o dziwo psa. Kiedy jesteś zazdrosny o psa, to ja, Raphael. Usadowiłem się pod ciepłą kołdrą, a laptopa umieściłem na swoich udach.

    – Wiesz, że w teorii nie powinno się brać w ten sposób laptopa? Może się przegrzać. – Wgramolił się na miejsce obok mnie, a Atos usadowił się w nogach. Wychowany chociaż w tej dziedzinie.

    – To nie mój, mam to w dupie, jest mi zimno i chcę coś obejrzeć. Przebijesz? – Wziąłem do ust popcorn, patrząc na niego kpiąco. Ten tylko pokręcił głową i objął mnie ramieniem.

    – Zastanawiam się, kiedy stałeś się taki pyskaty? – Ucałował mnie w skroń.

    – Przecież ja zawsze taki byłem. – Zdziwiłem się, odpalając film.

    – No tak, ale mam wrażenie, że odkąd staliśmy się parą, to zrobiłeś się cholernie ironiczny. – Spojrzałem na niego jak na debila.

    – Lubisz to – oznajmiłem, wracając wzrokiem na ekran.

    – Nigdy nie mówiłem, że tak nie jest.

    Zaczął zajadać i włączył się do seansu. Cóż, jak mam być szczery to chyba pierwszy raz, kiedy nazwał nas „parą". Wcześniej jakby żyliśmy bez tej informacji. Mogłem czasem nawet poczuć się jak chłopak do łóżka, ale to nie tak, że było mi z tym źle. Wpadłem w tę relację za głęboko, by obchodziło mnie, czy to tylko seks, czy może jednak coś więcej. Jasne, cieszy mnie, że jesteśmy czymś więcej, ale przecież mu tego nie powiem. Mam swoją godność, okay? Jeszcze tak się nie poniżę. Pomińmy fakt moich limitów w łóżkowych sprawach... tam to zupełnie inna sprawa.

    – O czym myślisz? – Pstryknął mnie w ucho.

    – O filmie. – Udałem, że nic tego nie zaprząta mi myśli.

    – Tak, oczywiście. – Prychnął, ale nie drążył. – Cieszę się, że możemy cieszyć się chwilami jak ta. Spokój, jakby nasze zewnętrzne problemy nie istniały. – Oparł swoją głowę o moją.

    – Wiem, ja też. – Przełknąłem popcorn.

    Oboje byliśmy zmęczeni uważaniem. Chcieliśmy być aktywni w życiu na mieście, towarzyskim, ba, nawet rodzinnym. Wielokrotnie odczuwałem ból, gdy sprawdzałem social media mojej siostry. Cholerne wyrosła i wyładniała. Nie widziałem jej... prawie od dwóch lat. Stała się atrakcyjną laską i jako starszy brat powinienem przy niej być. Po prostu tak czułem. Za mamą też tęskniłem. Może ta kobieta nie miała dla mnie wybitnie dużo czasu, ale zawsze, gdy już go znalazła, to była kochaną kobietą. Czuje się podle, że tak ich zostawiłem z workiem zmartwień, a sam tutaj flirtuje z facetem, którego mają za porywacza. Pociesza mnie fakt, że my też kolorowo nie mamy. Ukrywanie się jest serio meczące, a kluby nocne jakoś nie napawają nas długo optymizmem.

    Wiedziałem jedno, muszę coś wymyślić, bo to nie jest życie.

    Gdy zadzwonił mój telefon, Theo oznajmił, że idzie siku, a ja w tym czasie sięgnąłem urządzenie. Odebrałem natychmiastowo, gdy na ekranie zobaczyłem napis 'Mika'.

    – Boże, w końcu! – Uradowałem się. – Powiedz, że coś masz...

    – Ciebie też dobrze słyszeć – zakpił. – U mnie? Nie martw się, radzę sobie ze szkołą i dziewczyną, aha, no i śledztwem dla ciebie.

    – To się cieszę, naprawdę. – Zaśmiał się.

    – Dobra, do rzeczy. – Sprowadził nas do pionu. – Poszperałem z ojcem w kartotekach, tak jak ci obiecałem i... mam coś. Nie wiem, czy ci to pomoże, ale Ethan był w poprawczaku.

    – Za co? – Zdziwiłem się.

    – Nie jest to napisane dokładnie, ale udało się nam ustalić, że za liczne pobicia i narkotyki. Z tego, co wiem, to i Nathaniel był w to wciągnięty, ale skoro mówisz, że są swoimi wrogami, to nie wykluczam...

    – Wrobienia go... – dopowiedziałem.

    – Dokładnie. Ale mam jeszcze coś – usłyszałem szelest – według moich prywatnych dochodzeń, chłopak był chwilę pod opieką psychologa w tym poprawczaku. Nie udało mi się ustalić konkretów, ale może uznasz to za istotny element.

    – Jasne, że tak! – Ucieszyłem się. – Dzięki, Mika. Gdy to wszystko się skończy, wynagrodzę ci to.

    – Właśnie, co do tego... – Usłyszałem, jak nagle markotnieje. – Mój ojciec... powiedział mi dziś coś.

    – Co takiego?

    – „Charles znalazł trop Alexa, możliwe, że zna jego lokalizację". – Moje serce zamarło. Skąd? Jak? Ta kobieta? Kto? – Nie znam detali, ojciec też, ale podobno jakaś kamera miejska cię uchwyciła... powiedz, że nie ma cię w Vancouver.

    Zapadła między nami głucha cisza. Ojciec mnie znalazł. Znalazł nas! Byłem spanikowany, ale jednocześnie zmotywowany, by działać. Nie miałem wiele czasu, musiałem załatwić wszystko teraz.

    – Potwierdzisz to, gdy dam ci znać, rozumiesz? – spytałem szeptem, by Theo nie usłyszał.

    – Co? Ale... nie rozumiem. – Pogubił się.

    – Zaufaj mi, mój ojciec mi się przyda. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty