Claws of Love Cz.6


    Serce na ułamek sekundy zaprzestało biegu i pozwoliło analizować mózgowi powagę sytuacji. Nie usłyszałem strzału jedynie kolejne charakterystyczne pstryknięcie. Mika zaczął się głośno śmiać, a Nora podbiegł do niego i zaczął uderzać w głowę.

    – Pojebało cię do reszty?! – Nora wyglądał na porządnie wkurzonego.

    – Sorry, musiałem wykorzystać sytuacje! – zaczął się tłumaczyć, choć nadal srebrna broń lśniła w jego dłoni.

    – Skąd masz prawdziwą broń? – spytałem, a całe moje dziwne zachowanie organizmu przeszło w zapomnienie. Mika spojrzał na mnie z powagą.

    – Mój ojciec jest gliną – wyjaśnił krótko, unosząc broń do góry. – Miał to w schowku, ale na jego nieszczęście znam kod. Luz, umiem się obchodzić z bronią.

    – Broń to nie zabawka – powiedziałem pod nosem.

    W tej chwili aż sam się przeraziłem, że brzmię jak mój ojciec, gdy tłumaczył mi, że nie wolno bawić się tym przedmiotem. Ja naprawdę posiadałem jego cechy i to było wkurwiające.

    – Przeraziłeś go. – Westchnął blondyn.

    – Nie, nie przeraził. – Odstawiłem szklankę na szafkę. – Zdziwiłem się, że ktoś posiada broń ot tak sobie.

    – Okej. – Zaśmiał się.

    Przez ten dowcip Miki mój humor prysnął jak bańka mydlana. Gdy wszyscy leżeliśmy, to ja nie mogłem zasnąć. Na zegarku czwarta, dookoła chrapiące osoby, a ja zbyt zamyślony. Sięgnąłem telefon i w końcu odczytałem wiadomość od Theo.


Od: Theo
Jak zabawa?

Do: Theo
W sumie to wolałbym spać w domu.


    Pod głowę podłożyłem sobie rękę. Nie spodziewałem się odpowiedzi, bo było późno w nocy, ale jednak; wibracje rozeszły się pod poduszką, gdzie to umieściłem telefon. Sięgnąłem go i odczytałem wiadomość od mężczyzny.


Od: Theo
Przyjadę po ciebie.
Towarzystwo zjebane?

Do: Theo
Nie... i nie. Jest taki jeden dziwny chłopak, ale i tak najdziwniejszy jest fakt posiadania pistoletu przez Mikę.

Od: Theo
Słucham? Skąd wiesz, że ma broń? Kurwa, co się stało, Raphael?


    Ścisnęło mnie w żołądku na samą myśl, że Theo znów ma przerażającą minę, która mówi o chęci mordu. Musiałem to odkręcić, więc napisałem krótką wiadomość, by go uspokoić i jednocześnie poinformować, że idę spać.

    – Laska nie daje żyć? – Telefon wyleciał mi z rąk, gdy usłyszałem obok ucha cichy szept Nory.

    Coś ze mną było nie tak i to wcale nie było normalne... nie mogło być. Dlaczego tak dziwnie reagowałem na jakieś zwykłe słowa od tego blondyna? Stresowałem się czy mnie polubi?

    – Nie, wszystko ok. – Odchrząknąłem, gdy w moim gardle pojawiła się gula.

    – Ile masz lat? – Zaciekawił się.

    – Szesnaście. – Postanowiłem się wgapiać w sufit, bo to bezpieczniejsza opcja, niż jego oczy.

    – Wow, młody jesteś. – Zaśmiał się cicho, by nie obudzić reszty. – Ja osiemnaście.

    – Spoko. Idę spać. – Odwróciłem się na lewy bok, by jak najszybciej skończyć tę nocną pogawędkę. Czemu tak uczepił się mojej osoby?

    – Jasne, dobranoc.

    W jego głosie nie było nic szczególnego, zwykły ton, a moje serce i tak postanowiło się kurczyć i bić jak pojebane. Czy ja zaczynałem panikować przy nowopoznanych osobach?!

    Następnego albo raczej tego samego dnia tylko po jedenastej wreszcie ruszyliśmy się z posłań. Chłopacy poszli do siebie, tłumacząc, że nie chcą jedzenia od Mikeala. Zostałem tylko ja, gospodarz i Nora. Świetne trio, nieprawdaż?

    – Wychodzisz? – Zdziwił się Mika, gdy zacząłem wkładać buty.

    – Tak, obiecałem, że wrócę na dwunastą. – Westchnąłem, wyprostowawszy się.

    – Surowi rodzice? – Zaciekawił się blondyn z kawałkiem smażonego boczku w ustach.

    – Można tak powiedzieć. – Rozprostowałem kark. – Dzięki za zaproszenie i do zobaczenia.

    Już chwyciłem za klamkę, gdy Mike dotknął mojego ramienia. Siłą rzeczy na niego spojrzałem, bo zazwyczaj nie doświadczam takich rzeczy.

    – Przepraszam za to w nocy. – Zagryzł wargę. – Za dużo wypiłem i strzeliło mi coś głupiego do głowy... żałuję tego żartu. Wiem, że dla ciebie to nie było zabawne.

    – Dlaczego akurat dla mnie? – Ściągnąłem brwi, gdy jego słowa zaczynały być dla mnie coraz bardziej podejrzane.

    – Twój brat... – Spojrzał w moje oczy, jakby doszukiwał się odpowiedzi z mojej strony.

    – Skąd ty... – przełknąłem ślinę.

    – Mój ojciec jest gliną, pamiętasz? – Zabrał swoją dłoń. – Żałuję.

    Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu; ja, bo nie wiedziałem, jak powinienem zareagować, a oni, bo najwidoczniej czekali na moją odpowiedź. W końcu zebrałem się w sobie.

    – Zaskoczyłeś mnie z tą bronią, ale luz – zapewniłem. – To nie tak, że moja rodzina ma jakąś traumę do pistoletów. Chodzi o to, że kiedyś też się tak bronią bawiłem i... poczułem się jak mój ociec, to wszystko. – Zaśmiałem się z durności tej wizji.

    – Czyli między nami spoko? – Mika wystawił w moją stronę dłoń, więc przybiłem z nim sobie piątkę i wyszedłem.

    Prawdę powiedziawszy, bardziej martwił mnie Theo i konfrontacja z nim, aniżeli wczorajszy żart Miki. Podniosłem wzrok na moje auto i doznałem szoku.

    – Co ty tu robisz?! – krzyknąłem na całą dzielnicę chyba.

    – Przyszedłem po ciebie. – Zmrużył gniewnie oczy, a mnie przeszył dreszcz zaniepokojenia.

    Był wściekły i niebezpieczny, to złe połączenie. Na dodatek opierał się o moje auto ze skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej. Czarna skórzana kurtka, czarna koszulka, czarne obdarte spodnie... Boże, przede mną stał gangster, a nie ochroniarz!

    – Jesteś zły – bardziej stwierdziłem, niż spytałem.

    – Odkrycie roku, dzieciaku – syknął, wystawiając dłoń w moją stronę. – Kluczyki.

    – No chyba oszalałeś, ja prowadzę – Zrobiłem krok w tył i dopiero do mnie dotarło, że postawiłem się mu w TAKIM stanie.

    – Masz ochotę na kłótnie? Proszę bardzo. – Odepchnął się od pojazdu. – Albo dasz mi kluczyki teraz, albo kończymy te pierdoloną zabawę w niańkę i dziecko.

    Przełknąłem przerażony ślinę, gdy dotarło do mnie, jakim jest człowiekiem i jakie szczęście do tej pory miałem, że był oazą spokoju i okazywał mi tyle cierpliwości. Najwidoczniej przekroczyłem granicę, do której zbliżałem się już od dłuższego czasu. Cholera, chciałem zacieśnić z nim więzi, a je poluzowałem na maxa. Oprócz tego mieliśmy zapewne spore grono gapiów, a ostatnie czego mi teraz brakowało, to rozróba.

    – Dobra. – Cisnąłem kluczyki w jego dłoń.

    – Grzeczny chłopiec. – Jego zdenerwowanie wcale nie ustąpiło. Otworzył mi tylne drzwi i to było jasną oznaką, że mam wsiąść bez gadania.

    Nie sprzeciwiałem się i zwyczajnie wykonałem jego niemy rozkaz. Błyskawicznie zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik. Nie do końca wiedziałem, jak rozluźnić atmosferę. Powinienem go przeprosić? A może dalej kłócić się o swoją rację?

    – To miało być łatwiejsze – szepnął pod nosem, ale na jego nieszczęście to usłyszałem.

    – Co niby? – Spojrzał w tylne lusterko jakby z lekkim szokiem.

    – Nie planowałem się kłócić na środku podjazdu. – Czułem w środku, że to była tylko wymówką, ale nie chciałem ani nie powinienem drążyć. – I kto to był ten blondyn, który wyglądem przypomina większe dziecko niż ty? – Prychnął kpiarsko, a ja znowu poczułem suchość w gardle i ściśnięcie w żołądku.

    Co się, kurwa, ze mną dzieje?!

    – Nie wiem kto to. – Zakryłem usta dłonią, wgapiając się w ruch za oknem.

    – Oho, wyczuwam kłamstwo i to grubymi nićmi szyte. Wyszedłeś z domu, w którym był i taki kit mi wciskasz? – Spojrzałem w lusterko, ale natrafiłem wprost na jego ciemne oczy.

    – Jakiś stary znajomy Mikiego, nie wiem. – Z podenerwowania zacząłem miętolić krawędź koszulki.

    – Ta reakcja... – Uniósł wysoko brwi, wgapiając się w jezdnie. – Nie mów, że się zakochałeś? Ty, wielki przeciwnik love story.

    Zacząłem kasłać jak opętany. Jego słowa były brednią. Jak zakochać po kilku rozmowach? Gdzie zakochać? Ja niby miałbym? I to jeszcze w facecie? Przecież to beznadziejne i niemożliwe.

        – No proszę, to ciekawe. – Jego cwaniacki uśmiech wręcz doprowadzał mnie do furii.

    – Przestań się, kurwa, szczerzyć, jak pojebany do ściany, bo to nie jest zakochanie, to niemożliwe, nie w tak krótkim czasie i w obcej osobie, więc nie pierdol farmazonów, Theodore! – wybuchnąłem.

    Dopiero się zorientowałem, że mężczyzna zaparkował w naszym garażu. Wysiadłem pospiesznie, trzaskając drzwiami. Szedłem szybkim krokiem do swojego pokoju, bo potrzebowałem się uspokoić. 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty