Claws of Love Cz.8


    Szedłem, odbijając piłkę od parkietu na sali gimnastycznej. Lekcja wuefu nigdy nie była dla mnie wymagająca, od najmłodszych lat trenowałem. Tego dnia jednak nie mogłem się skupić na grze, bo do naszej szkoły trafił Nora. Uczeń z wymiany, przyjaciel Mikaela... Czułem się jak w ukrytej kamerze, jakby sam diabeł odkrył jakiś mój czuły punkt. Na dodatek poprzedniego dnia ta akcja na cmentarzu... Moja ciotka nigdy nie należała do osób lubiących mą osobę, ale wciąż bolały słowa, gdy nazywała mnie takim samym jak Charles. Największa w świecie obelga. Nigdy przenigdy nie chciałem być jak on.

    Theo naprawdę wyciągnął mnie wtedy z niezłego bagna, bo jeszcze chwila i zamordowałbym tę kobietę nad grobem mojego brata. Miałem wrażenie, że facet również skrywa w sobie stratę, może nawet większą niż ja. Heh, na pewno większą. Ja nawet nigdy nie poznałem Nicka.

    – Hathorne, orient! – Usłyszałem krzyk nauczyciela, więc otrząsnąłem się z rozmyśleń i zacząłem grać.

    Uśmiechnąłem się pod nosem na fakt, że Theo potrafił ogarnąć moje myśli, gdy tylko się w nich pojawiał. Gdy myślałem o naszych podobieństwach, różnicach, o nim samym, czułem się wyluzowany. Myślę, że wczorajszy dzień w jakimś stopniu sprawił, że bardziej zaistniał w moich oczach.

    – Do kogo się tak uśmiechasz, Alex? – Poczułem klepnięcie w ramię, a chwilę potem przede mną pojawił się rozbawiony Mika.

    – Cóż, zapukaj, może otworzy. – Puściłem mu oczko.

    Chłopak oczywiście nie zrozumiał mojej aluzji, która dotyczyła mojej głowy. Byłem na to przygotowany, więc skupiłem się wreszcie w pełni na lekcji.

    Po skończonej lekcji poszliśmy się przebrać, gdzie oczywiście nie obyło się bez bezsensownych gadek chłopaków, w których nawet uczestniczyć nie chciałem. Zabrałam tylko swoje rzeczy i wyszedłem przebrany. Nienawidziłem, gdy po lekcji wuefu czekała mnie jeszcze lekcja chemii. Na co to komu? Czy ktoś naprawdę potrafił myśleć po wysiłku fizycznym?

    Otworzyłem swoją szafkę i wyjąłem z niej potrzebne książki. Zamknąłem drzwiczki i oparłem się o nie. Nie pozostało mi nic innego niż czekanie na dzwonek, więc zwyczajnie otworzyłem na stronie z ostatniej lekcji i zacząłem powtarzać. Nie wiem dlaczego, ale poczułem coś dziwnego, więc zacząłem rozglądać się na boki. Miałem gdzieś przeczucie, że ktoś chamsko się na mnie gapi, ale mogłem się równie dobrze mylić. Na moje nieszczęście nie. Po mojej lewej szedł Nora ze swoimi nowymi znajomymi, których zdobył chyba w jedną przerwę. Cóż, zdecydowanie byłem pechowcem, bo dyskutując z nimi, intensywnie się we mnie wgapiał, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, podniósł dłoń. Przełknąłem ślinę i również uniosłem drżącą dłoń. Nie rozumiałem swojego ciała i dziwnych reakcji na jego osobę... być może nie chciałem dopuszczać do siebie...

    „Zakochałeś się?"

    – Spieprzaj z mojej głowy, Theo! – syknąłem pod nosem dość nieostrożnie.

    – Do kogo mówisz? – rozszerzyłem powieki, gdy do mych uszu doszedł znajomy ton głosu. Nora musiał stać tuż obok mnie, bo jego pomarańczowe trampki wręcz mnie teraz wkurwiały.

    Podniosłem wolno głowę, by mieć jak najwięcej czasu na znalezienie dobrej wymówki... i nic nie znalazłem.

    – Z myślami się bije – odpowiedziałem w końcu. – Gdzie twoje ziomki? – Zmieniłem temat.

    – A powiedziałem, że idę do kumpla, więc zostawili mnie w spokoju. – Wzruszył ramionami. – Serio? Chemia jest taka ciekawa?

    – Nie, po prostu nie mam co robić do lekcji – syknąłem poirytowany. Przy tym chłopaku miałem jakąś pieprzoną huśtawkę nastrojów, co go nieźle bawiło. Powróciłem do czytania jakże interesującej lektury w tym momencie.

    – Nie, żebym się wpraszał, ale Mika mi opowiadał, że jeszcze nigdy go do siebie nie zaprosiłeś. – Ściągnąłem brwi, ale nie miałem odwagi, by na niego zerknąć.

    – Żalił się? – spytałem, odchrząkując.

    – Nie żaliłem. – Spojrzałem w prawo, gdzie dostrzegłem Mikę, patrzącego oskarżycielsko na przyjaciela. – Nie oczerniaj mnie.

    – Ja chciałem podpytać. – Wzruszył ramionami.

    – Dla jasności, zadał mi pytanie, czy byłem u ciebie na chacie, tyle. – Spojrzał na mnie lekko zirytowany zaistniałą sytuacją. – Nie rób zamętu w cudzych relacjach.

    – O co ci chodzi? Chciałem go tylko spytać, czy kiedyś nas zaprosi.

    Wyczuwałem w powietrzu niezłą spinę między nimi, a przecież byli przyjaciółmi od lat; za żadne skarby świata nie chciałem być powodem ich kłótni.

    – Ej, wyluzujcie. – Przeciąłem ich linię wzroku książką. – Nie planuję sprowadzania nikogo na chatę, bo moja rodzina jest nieźle walnięta. – Westchnąłem.

    Prawda była taka, że Nora był ostatnią osobą na liście potencjalnych gości. Musiałem najpierw odkryć, czemu tak na niego reaguję, a potem dopiero coś z tym zrobić.

    – Widzisz, nie wpierdalaj się w grządki. – Miałem wrażenie, że w tym momencie Nora zrobił ten sam krzywy wyraz twarzy na słowa Mikaela. – Dziś brakuje mi ripost.

    Wreszcie usłyszeliśmy dzwonek, na który tak wyczekiwałem. Już zbierałem się do klasy, gdy długie palce Nory oplotły mi nadgarstek. Poczułem dziwne ciepło na twarzy, jakby temperatura mojego ciała skoczyła do czterdziestu stopni. Coś zdecydowanie było nie tak!

    „Zakochałeś się, dzieciaku"

    Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem teraz skarcić głosu Theo w głowie... czy to znaczy, że się przyznałem?

    – Przepraszam, nie chciałem was skłócić. – Dopiero głos Nory sprowadził mnie do tu i teraz; do realiów.

    Kaszlnąłem i wyszarpnąłem dłoń, by móc zebrać się w sobie do jakiejkolwiek odpowiedzi.

    – Nie łatwo mnie lucić... skłócić. – Zamknąłem powieki na przejęzyczenie. – Sorry, dziś kiepsko się czuję. Na razie.

    Wyminąłem go szybko, byle tylko zniknąć z jego dziwnej energii. Pola energii... No tego czegoś!


    Opadłem na miejsce pasażera niczym duch. Byłem wykończony. Czułem na sobie ciekawski wzrok Theo, więc jedyne, na co się zdobyłem to „nawet się, kurwa, już dziś nie odzywaj". Tak, jego głos zbyt mocno siedział mi tego dnia w głowie, nie potrzebowałem go też fizycznie. Czy głos może być fizyczny? Czy ja do reszty zdebilizowałem?

    – Jebnij mnie czymś ciężkim, proszę – jęknąłem, zsuwając się z siedzenia, aż kaptur naszedł na moje oczy.

    – Co ci się stało, Rapha? – Zaśmiał się.

    – Po prostu pierdolnij mnie czymś, bo siedziałeś mi dziś cały dzień w głowie. – Chłopak nagle zamilkł, a ja nawet nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. Nie zwróciłem uwagi na ewentualne konsekwencje wypowiedzianych słów.

    – To ciekawe – powiedział ciszej niż zwykle.

    Gdy wreszcie zaparkował w naszym garażu, ledwo żywy wysiadłem z pojazdu. Oparłem się o drzwi, jakby czekając, aż ktoś mnie wniesie i rzuci do piwnicy, zamorduje, a potem zakopie w ogródku. Zabij ktoś.

    – Co jest, młody? – Przede mną stanął Theo. Musiałem przyznać, że jego mroczny outfit wyglądał dziś dość pogodnie. Pewnie dlatego oparłem czoło w miejscu, gdzie znajdowało się jego serce. – Okej, zaczynasz mnie przerażać. To na pewno Rapha, którego znam? – Objąłem go ramionami, co po dłuższej chwili zostało odwzajemnione. Poczułem jego podbródek na czubku mojej głowy.

    Poczułem, jak wszystko dookoła się uspokoiło. Więc to takie uczucie, być przytulanym. Przymknąłem oczy, delektując się chwilą. Cieszyłem się, że przez ten jeden moment mogłem odciąć się od swoich zmartwień. Zamiast Theo powinna być to moja mama albo ojciec, którego nigdy nie było jako „ojca". To z pewnością powód, dlaczego przytulam się do dziesięć lat starszego faceta.

    – Chyba miałeś racje, niestety. – Westchnąłem, odsuwając się od niego. – Zako... cha... się w Norze. – Przełknąłem ślinę, gdy to słowo nie mogło przejść przez moje gardło.

    Cisza, która przyszła w odpowiedzi, wręcz mnie zabijała. Nieśmiało podniosłem wzrok, by dostrzec, że on wytrwale gapił się prosto w moje oczy. Poczułem się dziwnie nieswojo i dopiero wtedy dotarło do mnie, co robiłem i mówiłem przez kilka ostatnich minut. Poczułem tak wielkie zażenowanie, że momentalnie chciałem zniknąć, więc odwróciłem się w bok i chciałem odejść, ale silny uścisk na ramieniu cofnął mnie na miejsce. Przycisnął do auta i... Moje powieki rozwarły się do granic możliwości, gdy usta Theo znalazły się na moich. Nie rozumiałem, co się dzieje. Dlaczego to robił? Wkurzyłem go? Nie no, chwila. Czemu miałby całować mnie z irytacji?!

    Gdy tak biłem się z myślami, ten zdążył skończyć i odsunąć się ode mnie. Otarł dolną wargę kciukiem i uniósł na mnie jedną brew.

    – Widzisz, co chcesz widzieć, Rapha. Nauczę cię normalnego zachowania przy okazywaniu takich uczuć. – Zaplótł dłonie na torsie.

    Chwila... Co on do mnie powiedział?!



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty