Ethereal Vintage Cz.14 Riley
Podszedłem pewnym krokiem do
chłopaka, który patrzył prosto w moje oczy. Czułem jego drżenie jeszcze
wyraźniej, gdy odległość została zmniejszona. Słowa brzmiały jak zapewnienie,
że sobie poradzi z pierwszym razem z obcym facetem, ale ciało odmawiało w całości.
Oczy w półmroku pokoju skrywały w sobie wiele emocji i to na tyle skrajnych,
abym sam nie wiedział, czy ulec, czy wyśmiać go i wypchnąć za drzwi.
– Masz błędne pojęcie, kotku. –
Chwyciłem jego podbródek między kciuk i resztę palców. Pociągnąłem palcem w
dół, przez co jego wargi rozwarły się minimalnie. – Nie jestem dziwką, ani nie
traktuję tak nikogo, z kim sypiam, wiesz?
Nic nie odpowiedział. Patrzył na mnie
badawczo, a ja miałem wrażenie, jakbym tego dnia zobaczył na jego twarzy więcej
emocji niż przez te kilka tygodni. Co więcej, ciało potrafiło zdradzać, jak
bardzo twarz potrafi zostać kamienna. Niemal zaśmiałem się na jego zachowanie i
to sprawiło, że powróciłem do rzeczywistości. To byłoby nieodpowiednie i
łamiące resztki mojej moralności. Nie mogłem kochać się z kimś, bo ten za
wszelką cenę chciał poznać smak tego owocu. Do tej pory zbliżałem się do
chłopców, którzy znali ryzyko, ból i byli gotowi na wszystko. Może i nie byłem
brutalny, ale wciąż czułem, że nie jestem odpowiedni na jego pierwszy raz. Ja
byłem wybrakowany, on nie musiał.
– Nie wierzysz w miłość –
przypomniał, gdy odwróciłem się do niego plecami. – Ja też. Jeśli nie zrobię
tego z tobą, zrobię z innym przypadkowym.
Objął mnie ramionami w pasie. W tym
geście było tyle niepewności i delikatności, jakby nie chciał mi pokazać, że
jest zdesperowany. Powoli wodził dłonią po mojej klatce piersiowej, którą
skrywał tylko cienki materiał białej koszuli. Był subtelny, ale doskonale
wiedział, co chce osiągnąć. Przez chwilę zastanawiałem się, dokąd nas to
zaprowadzi. Milczałem zatem, dając mu swobodę. Byłem cholernie ciekaw. Jedną
dłonią sięgnął wyżej, ale zaraz zsunął ją w dół z zamiarem odpięcia dolnych
guzików. Robił to zgrabnie, nie sprawiały mu żadnych problemów. Odpiął trzy,
rezygnując z dalszego rozpinania. Wsunął rękę pod materiał, na co moje mięśnie
brzucha się spięły. Opuszkami palców badał każde miejsce, przysuwając swoje
usta do mojego karku. Założył na nim motyli pocałunek, przesuwając się ustami
na prawo. Jedna z dłoni zjechała niebezpiecznie blisko paska od spodni i to na
nim się zatrzymała. Spojrzałem w dół, czując, że powinienem to przerwać w tej
chwili, ale po prostu stałem.
Wyjścia były dwa, nic prostszego do
wyboru. Niestety, większość moralności odeszła lata temu, a te resztki, którymi
starałem się bronić przed finałem tej chwili, właśnie również zaczęły ulatywać.
Westchnąłem ociężale, gdy drugą dłonią pomógł pierwszej rozpiąć pasek, a potem
guzik.
– Nie jestem dzieckiem, Riley... –
szeptał do mojego ucha. – Wiem, jak to działa.
To jedno zdanie wystarczyło, abym
odwrócił się gwałtownie i chwycił jego dolną szczękę w mocny ucisk dłonią.
Patrzył na mnie zaskoczony, ale nie ośmielił się odezwać.
– Skoro wiesz, jak to działa i skoro
możesz zrobić to z każdym, to po co tu jesteś? – dopytywałem, choć doskonale
znałem swoje granice. Stałem na krawędzi rzucenia go na łóżko i wzięcia bez
skrupułów.
– Bo jeśli wierząc opiniom i twoim
słowom, tylko ty dajesz przyjemność – odpowiedział cicho. – Bierzesz ciało,
dajesz przyjemność; to twoje słowa. Weź mnie i pokaż, czym ludzie się
zachwycają. Spraw, aby każdy chujowy raz zanikał względem pierwszego, który był
inny... – Zmarszczył brwi, doszukując się odpowiednich słów. Nie znalazł ich,
bo nie wiedział, czy tak będzie.
– Jeśli będziesz chciał, abym
przerwał, nie przerwę – szepczę w jego usta. – Jeśli wchodzisz do tego łóżka i
znasz zasady, to musisz wiedzieć, że pod „biorę ciało” kryje się „nie odpuszczę
do końca”.
Przełknął ślinę. Wszystkie znaki na
niebie i ziemi mówiły, abyśmy się w tym momencie od siebie odsunęli, ale
istniały te jeszcze diabelskie i to one pchały do działania wbrew rozsądkowi.
– Weź mnie – powtórzył, patrząc na
moje usta.
Tu przełączyłem styki w głowie i
przestałem marnować siłę i czas na wmawianie mu, dlaczego to nie powinno się
dziać. Zamiast tego przywarłem do jego ust, które odwzajemniły łapczywą
czułość. Rozchylał je, dając znać, że nie planuje stawiać żadnego oporu, co
więcej, chce mi pomóc i ułatwić. Przecież nie wiedział, na co się pisze...
Jeszcze nie wiedział.
Rozpiął ostatnie środkowe guziki
mojej koszuli i zgrabnie ją ze mnie zsunął, choć w naszych ruchach był kontrast
siły. Ja szarpnąłem za jego bluzkę w górę i pozbyłem się jej bez delikatności.
On był tak subtelny, że nie potrafiłem oceniać jego ruchów. Raz mogłem spokojnie
stwierdzić, że bawi się w badanie mojego ciała, aby potem jednak się przekonać,
że majstruje przy moich spodniach. Albo to wszystko działo się tak upiornie
szybko, albo to ja stawałem się oszołomiony jego poczynaniami. Nie bardzo
skupiałem się na delikatnych dłoniach, na zaznajomieniu się z tym, co powinien
robić. Walczyłem o wszystko i zarazem o nic. W mojej głowie już nie było
wątpliwości, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu pojawiło się zagubienie. Nie
potrafię zliczyć, ile razy przejmowałem inicjatywę, ile razy nie dawałem jej
nikomu innemu. Tym razem nie wiedziałem, czy to ja go prowadzę, czy to on, aż
nie znaleźliśmy się na łóżku. Ja bez spodni, on tylko bez górnej części
garderoby. Byłem pod nim i, o kurwa, chłopak wyglądał tak kurewsko pociągająco!
Rude włosy delikatnie zwisały w dół, gdy się nade mną pochylał, jasne oczy
straciły wcześniejszą obawę, aby ustąpiła miejsca ciekawości, którą zdążyłem
już u niego dostrzec na początku znajomości. Był jak drapieżnik. Rudy
drapieżnik, któremu pozwoliłem wejść do domu, mojego łóżka i teraz mojej głowy.
Który kontrastował z chęcią pomocy a wbicia mi noża w plecy. Mieli rację; on
nie był normalny. Miał coś w sobie, co kazało uważać, być czujnym, a mnie to
kręciło.
Uniosłem się na łokciach, aby nie
musieć dłużej czekać na jego pochylenie się do moich ust. Nie byłem osobą,
która baczyła na dziewictwo, raczej zamiast cieszyć, że ktoś był nietknięty, ja
byłem przerażony. Lubiłem się bawić, ale nie krzywdzić. Tutaj musiałem mieć z
tyłu głowy, aby jednak pierwszy raz chłopaka nie minął się z oczekiwaniami. Z
jakiegoś powodu obawiał się, że jego kolejny raz może być ostry i pragnął
zapamiętać ten pierwszy jako coś łagodnego. Coś, do czego mógłby się odnieść,
zanim całkowicie znienawidziłby seks do końca życia.
Wtedy to pojąłem, magicznie
zrozumiałem, co jest tak pasjonującego w rozdziewiczaniu innych. Świadomość, że
będziesz wracał do tego za każdym razem, nieważne, ile masz lat. Będziesz
porównywał, aż nie znajdzie się lepszy. Na obecną chwilę to ja miałem być
pierwszym, do którego inni byliby porównywani. Ta myśl nakręcała mnie jeszcze
bardziej, a wcale tego nie chciałem.
Obdarowywałem jego ciało pocałunkami,
słysząc jego nierówny oddech oraz widząc, jak sporadycznie na jego wąskiej
talii pojawiają się przebitki żeber. Znajdowałem się nad nim, dzięki czemu
odsunąłem się od ciała pod sobą i dostrzegłem przerażający fakt; był potwornie
chudy. Do tej pory nie widywałem go w obcisłych ubraniach, ale nie sądziłem, że
może być aż tak źle. Drobna i jasna karnacja sprawiały, że skóra wydawała się jakimś
drogim materiałem, który może rozerwać się przy najmniejszym naciągnięciu.
Biodra czyniły swego rodzaju wyznacznik szerszej podstawy. Również
niebezpiecznie przebijały się przez skórę, a ja musiałem przełknąć ślinę, aby
na głos nie zacząć przeklinać na mój los. Nie dość, że miałem sprawić mu ból,
to jeszcze dużym prawdopodobieństwem było, że będzie krwawił. Do tej pory nie
miałem tej obawy, wszyscy moi partnerzy byli rozciągnięci na tyle, aby małe
nawilżenie ułatwiało wszystko idealnie. Teraz? Musiałbym go chyba przygotowywać
pół nocy albo jeszcze lepiej doinformować w tej kwestii, aby był bezpieczny.
Spojrzałem mu w oczy, które
drapieżnie wpatrywały się w moje. Wiedział, że coś spłoszyło moje popędy i
chciał poznać powód... być może już go znał, ale przez ten wyraz twarzy nie
potrafiłem dobrze go ocenić.
– Jinwook... – otworzyłem usta, chcąc
coś dodać, ale głos uwiązł mi w gardle.
Dotknął moje policzka, a moim ciałem
zawładnął dreszcz. Z jakiegoś powodu ta minimalna pieszczota sprawiła, że moje
wyrzuty sumienia pożerały mnie całego. Nie mogłem tego zrobić.
Dotknąłem tej dłoni, zaciskając mocno
powieki.
– Skrzywdzę cię, nie mogę...
– Wiem, że będzie boleć, Riley –
zapewniał, ale nie wierzyłem mu.
– Nie masz pojęcia, co mówisz. –
Pokręciłem głową. – Nigdy nie robiłem tego z dziewicą, a nawet jeśli, to nie
byli tak wątli jak ty. – Zmarszczył
brwi. – Nie wiem, czy będę w stanie dać ci przyjemność... nie wiem, czy nie
będziesz krwawił... Może jestem dupkiem, może mogę obić mordę każdemu włącznie
z ojcem, ale nie mogę być kimś, kto łatwo zaciera granicę między dobrym seksem
a gwałtem, rozumiesz? Ja nie...
Teraz to on się podniósł i zaczął
mnie całować. Naprawdę był głupcem czy miał w poważaniu moje uczucia?
Odwzajemniłem go, aż poczułem szarpnięcie za włosy, ciągnące mnie w dół. Chciał
w ten sposób zakomunikować, że nie interesują go konsekwencje? To chore, nawet
jak dla mnie. Dotykam jego ciała, zjeżdżając dłońmi na biodra. Zacząłem zsuwać
z niego spodnie, które były w nogawkach o wiele za luźne. Kolejna zmyłka dla
oczu, gdy okazało się, że nogi są grubsze, niż oczekuję, ale nie na tyle, by
mnie nie zdziwić. Potrząsnąłem głową, chcąc zapomnieć o sumieniu. To
niewykonalne, jeśli chcecie wiedzieć. Dla mnie przynajmniej takowe było.
Całowałem jego tors, zostawiając po
sobie mokre ślady, aż natknąłem się na prawego sutka. Skupiłem się na nim
dłużej, niż na reszcie ciała. Cichy jęk opuścił jego usta, gdy go przygryzłem.
Widziałem, jak się wzdryga i zakrywa usta dłonią, chcąc powstrzymać się przed
kolejnym. Uśmiechnąłem się na tę reakcję, bo po jego apatyczności się tego nie
spodziewałem. Może cały czas go źle oceniałem? Może to była wina braku bodźców do
całej palety nowych emocji? Chciałem poznać więcej, ale gdy tylko przypominałem
sobie, że mam pod sobą bardzo kruchą istotę, zaraz się wycofywałem.
Jinwook najwidoczniej miał serdecznie
dość mojej powściągliwości i pchnął mnie, abym leżał na materacu obok.
Zastanawiałem się przez chwilę, o co mu chodzi, aż dotarło do mnie, że pochylił
się nad moimi biodrami. Serce przyśpieszyło bicia, choć do tej pory zdawało się
być w ryzach. Teraz czułem buchające ciepło, gdy Jinwook zsunął moje bokserki. Nim
zdążyłem jakkolwiek zaprotestować, wypuścił z ust trochę śliny i potarł mojego
członka. Wciągnąłem powietrze na jego przejęcie inicjatywy. Niby powinno
przestać mnie to szokować, w końcu to przez niego tutaj leżałem, ale jednak nie
byłem na to gotowy. Gotowy na to, że doskonale wiedział, jak poruszać ręką, jak
całować miejsca, które sprawiały, że jednak traciłem poczucie czasu i moje
myśli przestały napływać. Byłem już głuchy na jakieś wahania i sumienie, a gdy
wziął mnie do ust, to myślałem, że oszaleję.
Jakim cudem ktoś z takimi
umiejętnościami mógł nigdy nikogo nie mieć? A może miał, ale nie doszli do tej
bazy? Nie mogłem nad tym za dużo myśleć, bo kompletnie nie miałem na to czasu.
Wszystko działo się poza moją kontrolą pierwszy raz od dawna. Żebym stracił
rachubę istnienia w takiej chwili? Niemożliwe, a jednak się działo.
Doszedłem, nim zdążyłem go uprzedzić,
ale wcale nie wyglądał, jakby miał coś przeciwko. Patrzyłem na niego
oszołomiony, a ten zdawał się całkowicie opanowany. Otarł usta wierzchem dłoni
i popatrzył na mnie. Po chwili okraczył mnie i zaczął pieszczoty, które ja
stosowałem na nim. To było nie fair, cholernie nie fair. Chwyciłem go za biodra
i sapnąłem mu do ucha, gdy na nowo pobudzał moje zmysły, ocierając się o mnie.
Myślicie, że wykrzykiwanie sobie „nie możesz” coś dawało? Otóż nie.
Pozbyłem się jego bielizny i
odrzuciłem gdzieś za łóżko i przywarłem do jego ust swoimi. Och, nie będę wam
wciskał bajeczki o tym, że gdyby ktoś mi powiedział, że zdoła się mnie
okiełznać, to coś tam, bo to nieprawda. Wiedziałem, że mam swoje słabe punkty i
z niewidomych powodów, rudy doskonale wiedział, jak w nie uderzyć. Dostawał to,
co chciał. Nie miałem prawa głosu, gdy kompletnie zdominowało mnie jego ciało.
Wtedy dopiero przyznałem, że teoretycznie to ja mogłem być uległym i nawet to
zaproponowałem, choć w normalnych okolicznościach bym obrócił to w żart. Tym
razem byłem poważny. Chłopak jedynie pokręcił głową i wychrypiał, że woli mieć
mnie w środku. Chryste, jak ja wtedy byłem upojony jego zachowaniem! Tego nie
można już było nazywać zdrowym, byłem chory.
Dokładałem wszelkich starań, aby go
dobrze rozciągnąć. Wykorzystywałem w tym celu olejek, byłem cierpliwy, choć
pojękujący cicho Jinwook zdecydowanie był na granicy wytrzymałości. Widziałem
jego skrzywienie, gdy wsunąłem pierwszy palec, widziałem, jak mocno zagryzał
wargę, gdy dołączył drugi i jak mocno tłumił krzyk i płacz, gdy doszedł trzeci.
Wszystko działo się cholernie powoli, ale było nieuniknionym zadawaniem
cierpienia. Cierpiał, ale po chwili pokazywał mi, że jednak przyjemność
przejmuje pałeczkę. Był zachłanny, pokazywał mi to gdy przygryzał moją skórę i
wargi podczas całowania. Nagle z jego subtelnych i delikatnych ruchów z
początku zmieniły się w niespokojne i ponaglające.
Gdy w końcu uznałem go za gotowego –
na tyle, na ile mógł – resztkami sił oparłem się na łokciach po jego bokach.
Patrzyłem mu głęboko w oczy, przeczesując jego rude włosy do tyłu. Nie skupiłem
się ich strukturze, o której kilka dni wcześniej rozmyślałem, łaknąc ich
dotknąć. Teraz takie detale nie grały roli. Nie te, niezwiązane z zaistniałą
sceną. Pocałowałem go w czoło, powieki, nos, a jego ciało drżało, aż w końcu
złapał powietrze ze świtem, gdy powoli wsuwałem się w niego. Nie zaprzestawałem
odciągania jego myśli od bólu, całując każdy skrawek jego twarzy, aż skupiłem
się na ustach, gdy wsunąłem się głębiej.
Chłopak zawiesił swoje dłonie na
moich włosach i szarpnął za nie, tłumiąc krzyk. Zaciskał powieki, a ja nawet
starałem się zbyt głęboko nie oddychać. Wszystko do mnie wróciło ze zdwojoną
siłą. Każda najmniejsza wątpliwość, każde przyszłe plucie sobie w brodę. Nie
takim człowiekiem byłem, nie takim miałem być... Schowałem twarz w zagłębieniu
jego szyi i starałem się uspokoić. Nie mogłem dać się ponieść, nie byłem
potworem!
– Riley... – Usłyszałem zachrypnięty
głos, chłopaka. Spiąłem się, choć to nie było moim zamiarem. – Nie przestawaj,
proszę... ja... dam radę...
Uniosłem się, spoglądając w jego
oczy. Były zaszklone, wargi mu drżały. Nie było odwrotu, dlatego sięgnąłem do
jego członka, chcąc po raz kolejny odwrócić jego uwagę. Całowałem jego szyję i
pieściłem go w tym samym momencie, dalej się nie poruszając. Rozluźnił się na
mnie, wyczułem to niemal od razu, gdy drgnął w niekontrolowany sposób. Podobało
mu się to, był twardy, choć mogłem przysiąc, że na początku tej nocnej
igraszki, wcale się na to nie zapowiadało. Był trochę jak kukła, która mogła
sprawić ci przyjemność, ale jej nie miałeś jak się odwdzięczyć. Tym razem całe
jego ciało wskazywało na to, że łaknie kontynuacji, jest jej ciekaw i nie byłby
teraz w stanie tego przerwać. Cóż, było nas dwóch.
To było dziwne doznanie, gdy wreszcie
mogłem się poruszać, a on zamiast jawnego bólu, na twarzy miał wypisaną
przyjemność tak skrajnie wysoką, że przypominał ze swoją cerą odurzonego
narkotykami. Czy każdy pierwszy raz tak działał na ludzi? Na mnie też tak działał?
Zamiast jednak porównywać jego pierwszy z moim, skupiłem się w pełni na
sprawianiu mu przyjemności. Kurwa, wcale nie brałem go na sposoby, które
zazwyczaj mnie zadowalały. Nie potrafiłem się zmusić, a już tym bardziej jego.
Moje „branie ciała” odeszło na zupełnie daleki plan i skupiłem się w pełni na
jego bezpieczeństwie. Czy się tego spodziewałem? Nie. Czy podołałem? Tego też
jeszcze nie wiedziałem.
– Ach, Riley... – jęknął.
Nie wchodziło w grę dojście w nim,
absolutnie. Wysunąłem się z niego i równocześnie doszliśmy. Wygiął się
delikatnie, zaciskając palce jednej dłoni na pościeli, a drugą na moich
plecach. Przechyliłem się do jego twarzy i muskałem nosem o jego nos.
Odpowiedział mi tym samym, a na moich ustach zagościł uśmiech. Zatopił w nim
swoje usta i leniwie pocałował, wplatając palce w moje włosy. Opadłem na niego,
oddając się ostatnim pocałunkom.
Komentarze
Prześlij komentarz