Ethereal Vintage Cz.21 Riley


Uśpiona czujność

W czwartkowy poranek ślęczałem na lotnisku z Aleciem u boku. Widziałem jego ekscytacje i podenerwowanie jednocześnie. Opowiadał mi, że to jego pierwszy ślub, na którym jest gościem, wcześniej żadni znajomi go nie zapraszali a mama wykluczyła go z listy gości przez brak jego nowego adresu zamieszkania. Uroczo wyglądał w tym wydaniu, gdy trajkotał po angielsku jak najęty i ani razu nie zadawał mi durnych pytań. Tego dnia nie liczyłem się ja, tylko Noah i Ashkore.

W teorii lecieliśmy tam jako swoi partnerzy, w końcu Alec chciał dalej ciągnąć tę szopkę, skoro chłopacy zaprosili jego ojca. Za bardzo nie miałem na to ochoty, ale w praktyce miałem tam pracować, więc mało okazji do siedzenia na dupie i dawania się zaczepiać wszystkim. Przede mną długi weekend, który miałem spędzić dwojako. Najpierw czekał mnie jetlag, gdy w samolocie spędzimy jedenaście godzin, a i tak wylatując stąd o dziesiątej, wylądujemy o trzynastej w Londynie. Na samą myśl już czułem ból głowy, ale nie był to pierwszy raz, więc zdążyłem poczuć konsekwencje zmiany stref czasowych. W piątek po południu miał odbyć się ślub i wesele. W sobotę, Alec stwierdził, że będę potrzebny z racji na zdjęcia rodzinne z grilla, a niedziela miała pozostać dniem powrotu. Poniedziałek miał okazać się najtrudniejszy do przeżycia, ale mało się tym martwiłem.

Lot również upłynął mi na słuchaniu jego gadania, więc korzystałem z tego. Kwestia noclegu też była dla mnie korzysta, gdy Alec się uparł, że mam zamieszkać w wynajętym pokoju hotelowym przez Ashkora, gdy ten wraz z Noah zaprosili kilku gości zza granicy i wypadało im załatwić lokum. Zaliczałem się do tego, co było naprawdę miłe dla mojego portfela.

Wysiedliśmy niesamowicie zmęczeni. Alec ledwo patrzył na oczy, co chwilę ziewając. Interesujące, jak kilka godzin trasy może sprawić, że jadaczka wreszcie się zamyka. Ostatnim razem, gdy tak sobie przylecieliśmy, byliśmy w lepszych formach. Sam nie wiedziałem, z czego to wynikało, ale jak już wiecie, moje ciało było dziwne, więc nie analizujmy go zbyt długo. Zacząłem się kierować w stronę taksówek, a blondyn o dziwo szedł za mną.

– A ty gdzie? – spytałem.

– Jedziemy do hotelu, a gdzie? – Ziewnął, a w jego oczach pojawiły się łzy. – Jestem zmęczony, zbyt zmęczony na rozmowy z Noah.

Milczałem, gdy zatrzymał pojazd i wsiedliśmy do środka. Podał kierowcy adres i pilnował się, aby nie zasnąć. Po jakichś dziesięciu minutach wysiedliśmy przy całkiem sporym hotelu. Może nie był z klasą, ale zdecydowanie miał za sobą kawał historii. Aż korciło wyjęcie aparatu, tylko że Alec szarpnął mnie za rękę i kazał wejść do środka. Dostaliśmy wspólny pokój, więc wnioskowałem, że nie tylko Cordian i teściu są wtajemniczeni w kłamstwo chłopaka, ale także narzeczeni. To zwiastowało kłopoty, choć na razie pozostawiłem sprawy biegowi czasu. Zostawiliśmy swoje torby i po prostu postanowiliśmy odespać choć trochę lot. Nie do końca było to dobre rozwiązanie, ale jedyne, na jakie mieliśmy w tamtej chwili ochotę.

Obudziłem się pierwszy koło ósmej wieczorem. Alec dalej pochrapywał cicho, a ja zająłem się przeglądaniem sieci i prognozy pogody. Ciche pukanie do drzwi oderwało mnie od tej czynności, więc odstawiłem laptopa na łóżko i poszedłem otworzyć. Nie zdziwił mnie widok pana młodego, na którego temat wiele słyszałem od Aleca, za to chłopak ewidentnie się zaskoczył.

– Trafiłem dobrze, prawda? – Zmarszczył brwi. – Pokój Aleca i Rileya?

Miał bardzo ładny i wyraźny akcent brytyjski, miły dla ucha. Również odpowiedziałem mu po angielsku.

– Tak, jestem Riley, miło mi. – Wystawiłem w jego stronę dłoń.

Ujął ją i potrząsnął delikatnie. Zaprosiłem go do środka, uprzedzając, że blondi jeszcze śpi. Zaśmiał się na ten widok i usiadł obok niego, żeby zaraz przytkać nos. Zerwał się szybko, prawie zrzucając czarnowłosego. Zaczęli się śmiać, aż w końcu się przytulili do siebie, na mój gust trochę zbyt wychodząc poza granicę przyjaciół. Zignorowałem to, powracając do przeglądania Internetu. Oczywiście nie mogłem nie podsłuchiwać, skoro dzieliliśmy też łóżko, a pokój zawierał tylko łazienkę. To nie był apartament.

– Śpiąca się obudziła – skrytykował go. – Myślałem, że prosto z lotniska wpadniesz do nas.

– Och, no wiesz – wzruszył ramionami – chciałem dać kochasiom przestrzeni przed jutrem.

– Daj spokój, z tym człowiekiem będę żył kolejne lata, więc ten jeden raz mogłeś nam zakłócić spokój.

Podziwiałem ich za tę bliskość. Pierwszy raz na żywo mogłem zauważyć, jak nie mają przed sobą żadnych tajemnic ani tym bardziej granic. Noah siedział zbyt blisko blondyna, a ten sporadycznie gdzieś go dotykał. Na miejscu Ashkora bym się martwił, ale to nie była moja sprawa, musiałem o tym pamiętać.

– Poznaliście się już? – Alec spojrzał na mnie trochę zlękniony.

– Tak! – Zaśmiał się Noah. – Dziękuję, że zgodziłeś się nam pomóc i to za darmo...

– Za darmo? – zdziwił się. – Myślałem, że...

– Uzgodniłem z Ashem, że zrobię z tego przysługę, więc za darmo – odpowiedziałem, patrząc w ekran i wystukując literki na klawiaturze. – Poza tym będzie brat twojego narzeczonego? – Zerknąłem na Noah.

– Harry? – dopytał, na co skinąłem głową. – Tak. Przyleciał wczoraj wraz z Nancy i Seleną. Znacie się?

– Niestety.

Kącik ust poszybował do góry, gdy chęć zatajenia kilku faktów wkradła się do świadomości. Najpierw chciałem pogadać z Harrym, a potem być może zdradzić trochę naszej historii innym.

– On nie jest już tak negatywnie nastawiony do homo. W zasadzie akceptuje nas całkiem dobrze i Ash to bardzo docenia.

– Mówisz? – Uniosłem brew, zamykając pokrywę laptopa. – Ostatnim razem pamiętam, że Harry nieźle zrobił zamieszanie z tego powodu.

Jego chęć zadania pytania przerwał telefon. Chłopak odebrał, a po słowach mogłem wnioskować, że rozmawiał ze swoim partnerem. Zadowolony zakończył połączenie i wstał.

– Jeśli chcecie, to możecie wpaść dzisiaj do nas, a jeśli nie, to jutro już na pewno. – Puścił oczko do Aleca. – Nie przeszkadzam wam, bo mam trochę do załatwienia. Narka!

Drzwi za nim się zamknęły, a w pomieszczeniu została tylko dziwna i to niezręczna cisza. Czułem na sobie pytające spojrzenie Aleca, ale niezbyt wiedziałem, co chciał wiedzieć. Doskonale zdawał sobie już sprawę, że Harry był na liście moich kontaktów, o co innego mogło chodzić?

– Jak sprawy z Jinwookiem? – Przekrzywił się do mnie przodem, krzyżując nogi na pościeli. – Znaleźliście wspólny język?

– Tak – odpowiedziałem. – Obiecałem mu, że moje ciało należy do niego, więc nici z seksu, Alec. – Poklepałem go po policzku, na co on uniósł brwi.

– Bzykasz się z nim? Co tak nagle? Mam na myśli... nie wskazywało na to, że tak skończycie. Nawet Minyoon twierdził, że może być jednym z tych, co nie są zainteresowani penisami.

– Szczerze? – Oparłem się o ramę łóżka. – Nie wiem. Sam tego chciał, wyjątkowo to nie ja zacząłem.

– Riley... – Zwilżył wargi, bawiąc się dłońmi. – Przemyślałem to, jego osobę w sensie i wciąż uważam, że z nim jest coś nie tak. Wytwarza dziwną aurę wokół siebie, trochę jakby... wpakujesz się przez to w jakieś gówno, mam wrażenie.

– Pozwól mi na to. – Zdziwił się. – Cały czas podejmuję gówniane decyzje, jedna w tę czy w tę, co za różnica? Niewiele mam do stracenia.

– Masz syna – wypomniał, na co delikatnie się spiąłem. – Dlaczego nie chcesz starać się dla niego? Sam masz chujowego starego, może... nie chcesz zawalczyć o lepsze życie dla niego?

– Co się z tym wiąże twoim zdaniem? – Zaplotłem ramiona. – Znaleźć kobietę, być może pogodzić się z jego mamą i wieść spokojne życie w ten sposób? Nie dam mu szczęścia, będąc z facetem, nie?

– Tego nie powiedziałem – zirytował się. – Dobrze wiesz, że sam kocham dzieci i jak najbardziej pary jednopłciowe mogą dać wszystko to, co pary heteroseksualne, ale to nie zmienia faktu, że ty w ogóle nie utrzymujesz z nim kontaktu! On cię kocha, widziałem jego zachowanie w restauracji, co cię powstrzymuje przez nim?

Odwróciłem wzrok na plazmę, która wisiała na ścianie naprzeciwko łóżka. Wszystko było interesujące dostatecznie, aby nie patrzeć na chłopaka. Prawda była taka, że nie znałem odpowiedzi na jego pytanie. Mój syn, Niel Lee, którego wychowywała w pojedynkę jego mama... nie wiedziałem o nim wiele. Mogłem tylko przyznać rację Alecowi w tym, że chłopiec mocno mnie kochał, choć nie dawałem mu do tego powodów. Byłem gorszym ojcem dla niego niż mój dla mnie. Nie dzwoniłem, nie odwiedzałem, nie dawałem rekompensat. Unikałem kłopotu. Nie, Niel nie był kłopotem. Był kimś, od kogo po prostu uciekałem. Byłem nieudacznikiem, oprócz pracy, nie miałem w życiu nic, co mogłoby dać mu dobre życie. To jego mama postanowiła rozdzielić naszą rodzinę, nigdy nie sądziłem, że nie będę widział jego dorastania. Straciłem go, gdy miał niespełna dwa lata. Teraz, już niebawem będzie miał urodziny, piąte. Jakim cudem po trzech latach może za mną tęsknić i mnie kochać? Ja swojego ojca nienawidziłem...

– Riley?

– Daj mi spokój – poprosiłem cicho, nadal gapiąc się w czarny ekran. – Nie chcę z tobą o tym rozmawiać. Nie możecie wszyscy dać mi świętego spokoju? – Odwróciłem na niego głowę zły. – Nie chcę analiz pseudo psychiatrów, nie chcę rozmów o mnie. Nie możesz znów napierdalać jak szalony o jutrzejszym ślubie? Kurwa, Alec, odpierdol się ode mnie.

Zrzuciłem nogi z łóżka i po prostu wyszedłem z pokoju. Niespodziewanie wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem krótką wiadomość do Jinwooka. Nie planowałem tego, nawet nie wiedziałem, co mną kierowało. Po prostu chciałem to zrobić...

 

Do: Rudy

Dopiero jestem tu od kilku godzin, a już mam dość.

 

Od: Rudy

To wracaj, bo pusto bez ciebie, a Fiesta stracił energię.

 

Uśmiechnąłem się do siebie na widok szybkiej odpowiedzi, choć u rudego powinna być czwarta w nocy. Ten fakt szybko sprawił, że zacząłem się zastanawiać, dlaczego jeszcze nie śpi. Możliwe, że miał nockę, ale w pierwszej chwili wcale nie przyszło mi to na myśl. Zapytałem więc głupio, co robi o tej porze na nogach. Oczywiście, ta odpowiedź przyszła równie szybko, ale już nie cieszyła, bardziej zastanawiała:

 

Od: Rudy

Czekam na klienta.

 

Przez dłuższą chwilę analizowałem. Nie obchodziło mnie nocne zajęcie chłopaka, ale w tamtej chwili niespodziewanie zacząłem rozkładać jego zachowanie na czynniki pierwsze. Pracował nocą, nie była to stała praca, ale stali klienci. Ubierał się momentami w bardzo dziwne stroje... wszystko to nie pasowało mi do żadnej sensownej posady, raczej jakichś żałosnych lub, co gorsza, nielegalnych. „Nie jest aż tak nielegalna”. Nim zdążyłem naskrobać kolejną wiadomość, on mnie ubiegł swoją:

 

Od: Rudy

Pamiętaj, że twoje ciało jest tylko moje. Nie lubię się dzielić.

 

I całe rozmyślanie chuj strzelił, gdy zacząłem się śmiać. Najchętniej bym go teraz wziął, ale dzieliło nas całkiem sporo, a ja miałem przed sobą ważne zadanie. Obiecałem sobie za to, że po powrocie doprowadzę go do ekstazy i to bez konieczności zażycia środków uzależniających. W pewnym sensie on był dla mnie takim środkiem, bo nim się spostrzegłem, uzależniłem się od odkrywania jego nowych cech i zachowań. Szkoda tylko, że moja czujność została uśpiona wieki temu…



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty