Ethereal Vintage Cz.26 Jinwook
Stare i zgrzybiałe to określenia,
które wryły się w moją głowę już za dzieciaka. Oceniałem tak ludzi, miejsca czy
przedmioty. Wszystko wydawało się szare i bez wyrazu. Nic nie sprawiało
radości, nic nie oczekiwało na spełnienie z listy marzeń. Ja nie miałem marzeń.
Nauczyłem się żyć z dnia na dzień, zarabiać na siebie i troszczyć się o siebie,
gdy akurat nikt inny nie mógł. Tak się złożyło, że w większości mojego życia
nikt nie mógł. Mama większość doby pracowała, nawet w święta. Dziadkowie to tak
daleka rodzina, że nawet ich na oczy nie widziałem. Ani razu. Nigdy. Ojciec nie
istniał w moim akcie urodzenia, jego miejsce było po prostu puste, bo mama nie
miała pojęcia, z którym klientem zaszła i jak on się w ogóle nazywał. Nie
licząc imienia, to akurat może dałaby radę wykrzesać z pamięci, w końcu się
przedstawiali, aby łatwiej było porozumiewać się podczas seksu.
Edukację skończyłem na poziomie
podstawowym, bo każda kolejna szkoła wymagała opłat, na które nie było mnie
stać. Nie byłem wybitnym uczniem, żeby starać się o jakieś stypendium. Ale to
nic strasznego, w końcu zacząłem na siebie zarabiać w wieku piętnastu lat. Co
prawda kolidowało to z moim nauczaniem, dlatego wolałem prace, po tym
przynajmniej mogłem sobie kupić hot doga w budce nieopodal domu. Ale najpierw
wykupywałem czyjeś zainteresowanie, to robiłem dość często, gdy mama klientów
przyjmowała w domu. Zabierałem swój hajs i szedłem do pobliskich złych
dzielnic, wyszukując nowych ofiar. Byli zazwyczaj wyżsi i groźniejsi niż ja ze
swoją niedowagą i metrem pięćdziesiąt.
Mimo to większość była pod wrażeniem,
że ktoś taki podchodził i pytał, czy za hajs zgodzą się kupić mi alkohol lub
wskażą dobre miejsce na nocleg. Takim sposobem znalazłem nową pracę dorywczą. Z
chuliganami spod domu byłem już na ty i ledwo mnie dostrzegli, od razu
krzyczeli na powitanie, machając. Wtedy najczęściej byli po kresce czy dwóch,
ale mało mnie to obchodziło, jak wszystko. Chciałem po prostu przeżyć po
swojemu. Koledzy wskazywali mi bogate dzieciaki, do których nie trudno było się
wkupić, gdy zatrzepotałeś własnym plikiem banknotów. Jedna nawet wyznała mi
miłość i chciała się ze mną przespać, ale ja zamiast tego zrobiłem pierwszy raz
w życiu komuś minetę i palcówkę. Zadowoliła się tym, chcąc mnie dotknąć i się
odwdzięczyć, ale obrzydzało mnie to. Zaraz przed oczami miałem widok własnej
matki, gdy klęczy przed kimś robi to samo. Obrzydliwe sceny, przez które wiele
razy zdarzyło mi się w ostatniej chwili trafić do kibla i wyrzygać z nadzieją,
że obrazy znikną. Nigdy nie znikały, zostawały na długie godziny, dni,
tygodnie, aż całkowicie nie straciłem wiary w swoje normalne funkcjonowanie.
Zamiast tego zostawiłem koleżankę,
rozeznałem się w jej domu i poznałem wiele różnych dróg ucieczki. Przy
najbliższej nocy, gdy to moja mama siedziała na jakimś starym żonatym facecie,
ja wymknąłem się z domu i okradłem swoją niedoszłą dziewczynę. A raczej jej
rodziców. Zabrałem tylko rzeczy, które mogłem opchnąć ćpunom spod domu, zawsze
z chęcią otwierali ramiona, przytulali mnie i skupowali łup. Może i za małą
cenę, ale nie obchodziło mnie to. Ja miałem dodatkowe banknoty do roztrwonienia
na kolejne dziwki. I tak moje życie
się toczyło, aż w końcu chciałem zaryzykować w oficjalnej pracy. Okradłem
jednego z klientów matki i może rozeszłoby się to bez echa, ale zostałem
przyłapany przez jej alfonsa. Pierwszy raz odczułem tak paraliżujący strach.
Wryło mnie w podłogę, a łup w kieszeniach wcisnąłem najgłębiej jak się dało. Na
próżno. Stary brodaty i zgrzybiały facet już patrzył na mnie z wyższością.
Musiał mieć z metr osiemdziesiąt, ale to tylko spekulacje piętnastolatka. Potem
potoczyło się już szybko. Bałem się, że mama zostanie ukarana zamiast mnie, na
myśl, że jakiś jej ochroniarz mógł zrobić jej fizyczny ból, aż czułem
rozrywające promieniowanie w klatce piersiowej. Byłem gotów zrobić wszystko,
aby dali jej spokój, ale na moje nieszczęście, alfons od samego początku
planował ukarać mnie. Tylko mnie.
– Jinwook?
Mama potrząsnęła moim ramieniem, więc
zwróciłem się w jej stronę. Wyglądała na zmęczoną i zatroskaną, jak zawsze. Z
tego rozmyślania kompletnie zapomniałem, że staliśmy przed kawiarnią zamiast do
niej wejść.
– Przepraszam, zamyśliłem się. –
Odchrząknąłem poprawiając kardigan. Pogoda nie była zła, ale wciąż odczuwałem
dziwne zimno po wyjściu z łóżka Rileya bladym świtem.
– Zauważyłem – sarknęła, zabierając
dłoń i zaplatając ramiona na piersiach. To postawa z tych, które są
nieustępliwe i czekają na jakieś wyjaśnienia. Gdy te nie nadeszły, westchnęła
ociężale. – Dobrze się czujesz?
– Tak – zapewniłem, spoglądając w
okno kawiarni. – Wejdziemy?
Bez czekania na jej zdanie, wyminąłem
ją i wszedłem do ciepłego wnętrza. Możliwe, że się pomyliłem, bo miejsce
wydawało się restauracją, ale klimatem jednak kawiarnią. Dziwne. Zająłem
miejsce blisko wyjścia i przy jednym z okien. Wejście w półmrok sali i bycie w
centrum jakoś mnie nie interesowało. Mama nie pozostała bierna, dosiadła się
naprzeciwko mnie. W przeciwieństwie do mnie, miała na sobie zwiewną białą
koszulkę w niebieskie kwiaty i sporym dekoltem. Nie mogłem odebrać jej urody, w
końcu w lipcu dopiero wybiłaby jej czterdziestka, ale mimo to na spotkaniu ze
mną było to trochę aroganckie. Przypominało to tylko tym wszystkim chętnym na
nią ludziom, że z chęcią by między cycki wsadzili swoje numery telefonów. Nie
mogła udawać chociaż, że nie afiszuje się swoim ciałem wszędzie? Zbyt wiele
wymagałem. To była mimo wszystko prostytutka przed emeryturą.
– Co zamówimy? – spytała, otwierając
menu.
– Napiję się tylko kawy – odparłem
bez zastanowienia. Karta była mi zbędna, jedzenie nie przeszłoby mi przez
gardło. Miałem zbyt wiele do zrobienia w ten weekend i zbyt emocjonalnie do
tego zacząłem podchodzić.
Kobieta wyjrzała na mnie znad menu i
znów wydawała się zatroskana. Nie potrzebowałem tego. Radziłem sobie doskonale
bez niej, jak zawsze.
– Dobrze. – Uśmiechnęła się i
zamknęła kartę, patrząc za mnie. Była tam lada, więc zapewne zmierzał do nas
kelner.
– Co dla państwa? – Uniosłem głowę,
gdy głos zdawał się znajomy. Fatum, fatum jak nic,
– Minyoon? – wymsknęło mi się, choć
mogłem udawać obcego. Byłem do niego ustawiony plecami, nie poznałby mnie. A
tak teraz spojrzał na mnie z góry, unosząc brwi ze zdziwienia.
– Nawiedzasz mnie w pracy? – spytał
pół żartem, pół serio.
– Nawet nie wiedziałem, że tu
pracujesz – odparłem trochę znudzony. Powróciłem do wgapiania się w ulicę za
oknem naprzeciwko mnie.
– Myślałem, że Riley przez łóżko
opowie ci wszystko – rzucił z przekąsem, a ja zamknąłem powieki. Mama miała
nowy temat, który nie chciałem z nią omawiać.
– Słucham? – uniosła się.
– Przepraszam... – W głosie chłopaka
od razu wyczułem napięcie. – Ja...
– Co chciałeś powiedzieć przez... –
Zaczynała się denerwować.
– Sypiam z jego bratem – wtrąciłem
surowo, patrząc na nią nieprzystępnie. – To oznacza, że jako jego młodszy brat
nie bardzo przepada za widokiem dwóch gejów w swoim domu. Skoro to wszystko to
– znów zerkam w górę – dla mnie kawa.
– Dla mnie szarlotkę i herbatę
cytrynową – złożyła zamówienie.
– Rozumiem, zaraz przyniosę. Jeszcze
raz przepraszam. – Ukłonił się delikatnie i odwrócił.
Zostałem przy stoliku sam na sam ze
swoją matką. Jej wzrok wywiercał we mnie dziurę, ale ja czułem się zobowiązany
do patrzenia na ulicę. Nic nie było ciekawszego od tego widoku. Mama jednak
uznała inaczej, bo ujęła mocno mój podbródek i siłą zmusiła do patrzenia na
siebie.
– Sypiasz z facetem? – spytała z
wyrzutem, jakby ona miała prawo jakkolwiek się o to czepiać. Sama puszczała się
ze starymi, młodymi, kobietami czy facetami. Tylko jak zawsze nie potrafiłem
jej napluć w twarz, bo była moją matką i mimo tragicznego dzieciństwa, wciąż o
mnie dbała.
– Przecież mówiłem ci, że już to
robiłem i nie jest to problem. Mogę pracować ciałem. – Wyrwałem się z jej
uścisku. – To nie jest tak tragiczne, jak mi się wydawało.
– Ty chyba zwariowałeś! – uniosła się
na cały lokal. Było mi za nią wstyd, bo zwracała uwagę na mnie, ona
kompromitować się mogła śmiało. – Nie pozwolę ci na to, słyszysz?
– A co masz do gadania? – Podparłem
sobie policzek na dłoni, wgapiając się na nią bez wyrazu, jak zawsze. – Jest
nowy alfons, on już zapowiedział, że z taką urodą przyniosę mu więcej niż za
zwykły fisting chociażby. Nie pozwoli mi dłużej pracować tylko względem usług.
– W takim razie ja wezmę
dodatkowych... – Prychnąłem z kpiną.
– Jesteś stara, jesteś kobietą i
zaraz dojdziesz do granicy akceptacji przez agencję. Nie kompromituj się.
– Jinwook, nie pozwolę ci się
prostytuować – powiedziała to łamiący się głosem.
– Jakbyś miała na to wpływ –
powiedziałem cicho, skubiąc wolną dłonią serwetkę. Ta zaraz wzięła ją w swoje
ciepłe i zaczęła mnie głaskać po jej wierzchu.
– Jestem twoją matką. Popełniłam masę
błędów, ale nie pozwolę ci na to, rozumiesz? Nawet jeśli wszystkie moje
oszczędności będę musiała wydać na bilet do innego kraju dla ciebie.
Usłyszałem za sobą kroki, więc
postanowiłem zostawić to w ciszy, aż Minyoon nie poda nasze zamówienie.
Rozstawił je i życzył smacznego. Widziałem spięcie w jego ramionach. I
pomyśleć, że to wszystko wina matki.
– Nic z tego, moja umowa z nimi jest
dożywotnia – odpowiedziałem jej, wsypując do filiżanki dwie saszetki cukru.
– Victor jest młody, na pewno nie
będzie z nim problemów. – Aż nie mogłem uwierzyć, że wierzyła w dobre serce
nowego alfonsa. Już przestałem się łudzić po piątym lodzie.
– Skoro tak mówisz – mruknąłem,
biorąc pierwszy łyk czarnej śmierci. Bliżej do końca, mniej zleceń o jedno z
każdą czarną kawą.
– Swoją drogą, jak mieszka się z tą
dwójką? – spytała, kiwnięciem głowy wskazując na barek.
– Minyoon jest w porządku, potrafimy
się dogadać. Potrafiliśmy lepiej zanim rozłożyłem nogi przed Rileym, ale jest
dobrze. – Słyszałem, jak wciągnęła powietrze. Niezrażony kontynuowałem: - A
Riley jest... nie jest zły.
– Kochanie...
– Nie zrobił mi żadnej krzywdy. –
Westchnąłem, zmęczony jej troską. Dlatego właśnie od niej uciekłem. – Po prostu
jest trudny w odczycie, czasem mam wrażenie, jakby miałem na barkach dużo
więcej niż nasza dwójka. Och i też nie ma taty – zwróciłem się do niej z
cieniem uśmiechu. – To chyba to nas zbliżyło.
– Jeszcze mi powiedz, że jego matka
też się puszczała – powiedziała to z większym jadem niż planowała, bo zaraz się
wzdrygnęła.
– Z tego co wiem, to jego ojciec jest
dupkiem, bo zostawił ją z brzuchem. Ale ma za to wiele rodzeństwa z różnymi
kobietami. To zła konstrukcja zdania. – Zacząłem dumać. – W każdym razie
Minyoon jest z innego łona, ale mieszkają razem.
– Mam wrażenie, jakby ci się u nich
podobało. – Była zaskakująco zdziwiona tym faktem, w sumie ja również. Po czym
to niby poznała?
– Nie ma tragedii. No tak, mają też
psa. – Tym razem naprawdę się uśmiechnąłem na wspomnienie Fiesty. – Jest dużym
psem, Riley go znalazł na ulicy i postanowił zaopiekować. Nie ma dużo pieniędzy,
ale Minyoon twierdzi, że większość roztrwania właśnie na czworonoga. Gdybyś
widziała, jak się dogadują. Ja też z nim. Z psem w sensie – buzia mi się nie
zamykała. Zrobiła to dopiero w chwili, gdy na ustach mamy był uśmiech.
Zdębiałem.
– Lubisz psy?
– Dlaczego pytasz?
– Bo nigdy nie pytałam. – Wzruszyła
ramionami. – Mam wrażenie, że ten pies bardzo cię urzekł. To dobrze. Mogłam za
dzieciaka ci jakiegoś zwierzaczka sprawić.
– I kto by się nim zajmował przy
twoich nocnych zmianach i moich porannych zajęciach? Nie wspominając o tym, że
nie bywałem w domu.
– Jinwook – upomniała mnie surowym
tonem.
– Prawdę powiedziałem.
Rozmowa z mamą sprawiła, że zacząłem
się zastanawiać nad swoim zachowaniem. Owszem, odkąd zamieszkałem u chłopaków
było mi jakoś lżej. Oni też byli popierdoleni, zwłaszcza gdy się kłócili. Ale
mieli też swoje dobre strony i mogłem się z nimi dogadać. Fiesta był wisienką
na torcie, zawsze poprawiał mi humor, gdy wracałem nad ranem od klientów. Łóżko
Rileya i jego ramiona ułatwiały przespanie zimnych nocek. Nie mogłem się jednak
wycofać, gdy powiedziałem już A. Obiecałem sobie, że każde mieszkanie opuszczę
tak samo, bez wyjątków. Potrzebowałem pieniędzy, musiałem wykupić mamę. Wzięcie
klientów z uwzględnieniem stosunku było jedyną opcją, na podwojenie mojego
wynagrodzenia. Pracowała jako prostytutka zbyt długo, abym się temu dalej
przyglądał. Mnie już nic nie ruszało, mogłem zająć jej miejsce. Dzieci nie
chciałem, patrząc na moje chujowe życie i moją matkę. Nasz ród skończy się na
mnie.
Rozmawiałem już z Victorem. Był
przebrzydłym facetem po dwudziestce. Wykupił udziały starego i postanowił
umoczyć się w tym pełnym spermie miejscu. Ledwo dostrzegł moją umowę o
„usługach z wykluczeniem seksu” i od razu wezwał mnie na rozmowę. Kazał się
rozebrać i sprawdził moje proporcje, moje ciało, czy jest nienaganne i
stwierdził, że chce mnie awansować na dziwkę. Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi.
Jako piętnastolatek musiałem wykonywać tylko takie rzeczy, nie chcieli
ryzykować, że pójdę na policję. Choć nigdy bym tego nie zrobił, grożono mojej
mamie śmiercią. A mimo to żyłem z każdym rokiem po osiemnastce z przeczuciem,
że lada moment będę musiał dawać dupy. Gwoli ścisłości, obydwaj alfonsy
widzieli we mnie tylko osobę od męskich stosunków. Kilka razy miałem kobiety,
ale one zawsze chciały chuja między nogami, a faceci przychodzili żeby po
prostu się odprężyć. Większość żonata i myśląca, że w ten sposób to nie zdrada.
Przytakiwałem, miałem im tylko usługiwać.
Wróciłem do mieszkania dopiero koło
dziewiątej. Minyoon musiał już być, bo drzwi były otwarte. Przekręciłem zamek,
skoro oboje już byliśmy. Dziwnym uczuciem było brak powitania ze strony Fiesty.
Wiedziałem, że Riley wyjechał na wieś do dziadków i w zasadzie to tyle. Z
pustym żołądkiem powędrowałem do swojej sypialni i także od niej zamknąłem
zamek. Oparłem się o drzwi, podziwiając harmonię pustego i zimnego pokoju.
Wszystko było poukładane, a moje rzeczy nadal spakowane w torbie. Chciałem być
gotów na ucieczkę w każdej chwili. Póki miałem odwagę i siłę, naskrobałem na
czystej kartce słowa o rezygnacji z mieszkania u chłopaków i podpisałem się.
Przez dłuższa chwilę opierałem się dłońmi o blat biurka i wpatrywałem w swoje
pismo. Nigdy przedtem nie miałem oporów przed zrywaniem umów w ten sposób.
Celowo wybierałem mieszkania studenckie, gdzie imprezy odbywały się średnio raz
w tygodniu i też takie, gdzie mieszkali młodzi lokatorzy. Ten dom był kłopotem,
bo imprez nie było żadnych, a kradzież najmniejszej rzeczy mogła zostać
zauważona. Mimo to zaryzykowałem. Może byłem już kleptomanem i powinienem się
leczyć, ale to z pewnością nie jedyna choroba.
Odepchnąłem się od blatu i poszedłem
wziąć ostatni prysznic. Czas płynął błogo i zbyt szybko, żeby moje serce
odetchnęło. Przymknąłem powieki, dając się oblać ciepłą wodą ze słuchawki.
Dlaczego miałem takie opory? Dlaczego przeciągałem? Mogłem usiąść na górze i
pilnować chwili, gdy zamek w drzwiach Minyoona się przekręci i pójdzie spać.
Wtedy zacząłbym swoje działania i ulotnił się przed wschodem słońca. Zamiast
tego przeciągałem, a przed oczami ciągle miałem obrać Rileya. Jego wersję,
która ledwo trzymała się na nogach, która ledwo oddychała, która trzęsła się na
myśl o zmarłej matce oraz te wszystkie, gdy miał szczery uśmiech podczas zabaw
z Fiestą, jego pełne uwagi spojrzenie, gdy mnie dotykał i całował, jakby dbanie
o mój komfort było dla niego priorytetem. Przyłożyłem czoło do zaparowanych
kafelków. Myślałem, że jego nagły wyjazd i to drugi pod rząd, to sygnał od
losu. Sygnał, żeby zmieniać lokum.
Ubrany w świeże ciuchy, czułem, jak
zimno oblewa moje ciało, choć w mieszkaniu było ponad dwadzieścia stopni na
plusie. W jego mieszkaniu bez niego i Fiesty było tak przeraźliwie pusto,
zupełnie jakbym był w rodzinnym domu. Jakbym wyczekiwał pierwszych skrzypnięć
łóżka i jęków. A mimo to cały czas było cicho. Cicho, dopóki światło w kuchni
się nie zaiskrzyło, a mnie nie zobaczył Minyoon, siedzącego przy stole na
ławeczce. Zmierzył mnie pytającym wzrokiem. Zaraz odchrząknął i podszedł
bliżej.
– Twoja mama... dowiedziała się
przeze mnie o twojej orientacji...? – Mała zmarszczka pojawiła się między jego
brwiami, ale zaraz zakrył to neutralnym wyrazem twarzy. Obchodziło go to
bardziej, niż chciał pokazać.
– Nie – zapewniłem, czując wilgoć w
dłoniach. – Mama nie lubi, gdy nie ma nade mną kontroli. – Po części była to
prawda.
– Moja też. – Skrzywił się, odsuwając
krzesło. Zdziwiłem się, ale postanowiłem dać mu okazję do ostatniej rozmowy. –
W zasadzie non stop chciała wiedzieć, czy kontaktuje się z moim ojcem, czy mam
dobrą partnerkę, czy moje oceny są odpowiednie i czy wybiorę dobre studia. Ding
ding, nie wybrałem żadnych! – Zaśmiał się ponuro, przyciągając dłonie pod
klatkę piersiową, opierał się łokciami o blat.
– Czemu nie studiujesz?
– Nie stać mnie. – Odwrócił wzrok na
kuchnię. – Poza tym... nie chcę.
– Ja chcę – powiedziałem szczerze,
zwracając jego wzrok ku mnie. – Ale mnie nie stać. Potrzebuję pieniędzy na coś
innego.
– Dlaczego marnujesz sobie życie w
ten sposób? – Zmrużył powieki, a ja nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.
– Przepraszam, ale co chcesz przez to
powiedzieć? Chodzi ci o sypianie z twoim bratem?
– Nie. – Pokręcił głową. – To znaczy
to też. Mój brat po rozwodzie nie angażuje się w związki i dlatego wybiera
facetów, bo tak łatwiej. Chodzi mi o twoją pracę.
Przeszedł mnie dreszcz. Skąd znał mój
zawód? Nie, nie znał. Ściemniał.
– Jest wiele innych miejsc pracy,
które dobrze płacą, dlaczego dawanie dupy?
Rozchyliłem usta, ale nie z potrzeby
wypowiedzenia słów, a z szoku. Nie ukrywałem swojego sposobu na zarobek, takie
miałem życie i nie wstydziłem się go. Dziwił mnie tylko fakt, skąd on o tym
wiedział? Skoro on to i Riley? Ta myśl trochę mnie zaniepokoiła, chociaż
powinno być mi już wszystko jedno. Do rana mnie nie będzie.
– A dlaczego nie? – spytałem i tym
razem to ja poczułem potrzebę spojrzenia gdzie indziej. – Praca jak praca.
– Pierdolenie – prychnął z kpiną. –
Nie wyobraża sobie, ile przychodzi desperatów i zboków do takich miejsc. Poza
tym lubię stałe relacje. Co powie na to twoja druga połowa? Kij z płcią.
– Nie zakocham się – odparłem od
razu. – Nie potrafię kochać.
– To z powodu prostytucji?
– Minyoon, jesteś wścibski – wytykam,
na co trochę się spina. – Nie ukrywam, że pracuję dla agencji towarzyskiej, ale
możesz żyć spokojnie, bo ja się nigdy nie zakocham.
– Mówisz tak, a teraz siedzisz w
kuchni i wyglądasz, jakbyś czekał na powrót Rileya. – W jego głosie
pobrzmiewała złość. – Powiem ci coś na ostrzeżenie, zakochanie to choroba,
która uderza w najmniej oczekiwanym momencie i najgorzej wybraną osobą. Jeśli
nie pokochałeś jeszcze mojego brata, to kwestia czasu. Seks i czułości dla
kogoś, kto ich nigdy nie otrzymywał, łatwo rozpalają uczucia.
– Skąd to możesz wiedzieć? – Nigdy
nie widziałem w jego towarzystwie kobiet. Spoważniał.
– Bo tak jak on zostałem porzucony
przez kobietę, którą kochałem. – Wstał i podszedł do szafki z lekami.
– Zerwała z tobą... z jakiegoś
powodu?
Wypakował żółtą pastylkę z pazłotka i
wpakował do ust. Schował wszystko na powrót do szafki i odwrócił się do mnie z
miną wyrażającą jedynie znużenie.
– Jakbym go znał, to stałbym u niej z
kwiatami i obietnicą zmiany. Na chwilę obecną – wyrzucił ręce w boki – nie
wiem, co zrobiłem źle. Zazdroszczę Rileyowi, że jego przynajmniej dała mu
dziecko i pozwoliła wywieźć na wieś. Może moja też po latach sobie przypomni.
Nasza rozmowa się zakończyła. On
poszedł na piętro, a dźwięk jego zamka dotarł nawet do kuchni. Poszedł spać.
Długo przetwarzałem jego słowa. Riley miał dziecko? I to z nim wyjechał na
wieś? Dlaczego ja o tym nie wiedziałem? Chciałem dowiedzieć się więcej, ale
Minyoon nie dał mi szansy na zadanie pytań, a ja nie miałem czasu czekać na
ranek i rozmowę. Przedłużanie nie wchodziło w grę. Poczekałem za to jeszcze
godzinę i upewniłem się, że nie ma chłopaka ani w łazience, ani w salonie. Dla
bezpieczeństwa sprawdziłem tez sypialnie Rileya, gdzie zatrzymałem się o
sekundę za długo. Potrząsnąłem głową i wyszedłem. Już wcześniej upatrzyłem
sobie rzeczy, które chcę zabrać i które przez najbliższy czas nie będą
rzucające się w oczy. Było to tylko kilka rzeczy, ale przy odrobinie szczęścia
sprzedałbym je za zadawalającą kwotę. Klientów też okradałem, sporadycznie i
tylko tych, na których mogłem mieć wtyki. Nie sprzedaliby mnie alfonsowi, bo ja
bym się zemścił. Działało.
Po cichu wyszedłem z pokoju, ostatni
raz czytając kartkę na biurku. Odłożyłem obok niej kluczę od mieszkania. Pod
kamienicą odetchnąłem głęboko. To był punkt, w którym wszystko się zmieniało.
Od kolejnego tygodnia moja praca miała być już inna, a ja miałem zamieszkać w
domu Victora.
Półkoniec. Dalszych rozdziałów brak. Opowieść porzucona na czas nieokreślony.
Komentarze
Prześlij komentarz