Ethereal Vintage Cz.9 Riley
– W coś ty się wpakował.
Poula miała jawną polewkę z mojego
dzisiejszego zadania. W końcu nie codziennie jej mówiłem, że będę udawał
czyjegoś chłopaka. Ona doskonale wiedziała, że się do tego nie nadawałem i na
sto procent coś odpierdolę. Dodajmy do tego ojca Aleca, który wcale mnie nie
lubił i mamy przepis na katastrofę, drodzy państwo! Wzięliście popcorn? Bo dziś
planuję wam opowiedzieć o tej szopce, ale spokojnie, nie uprzedzam faktów.
Tego dnia w pracy byłem na dwie
godziny. Nieczęsto zwalniałem się wcześniej, ale jak na moją poważną szefową
przystało, która miała tego dnia dziwny humor, machnęła ręką, abym jej nie
przeszkadzał i poszedł w diabły. Wielbiłem ją.
– Tylko w idealną rolę dla mnie!
Obróciłem się o trzysta sześćdziesiąt
stopni, aby mogła ocenić mój strój. Staliśmy w mojej sypialni z drzwiami
otwartymi na oścież. Myślicie, że Fiesta to grzeczny pies, choć wszystkie
dowody tego świata mówią inaczej? No to dam wam kolejny! Gdybym nie zapłacił
Minyoonowi za wyjście z tym czworonogiem, to wszystkie moje szmaty byłyby
prawdziwymi szmatami. Tylko do wytarcia podłogi. Mojego brata nie jest trudno
kupić.
– Bierz Fiestę –
rzuciłem mu w pośpiechu.
Ten popatrzył na mnie,
po czym zaraz prychnął w głos.
– I czego jeszcze?
– Dam ci działkę a
darmo.
To był ten moment, gdy oczy młodszego
zabłysnęły chytrością i przebiegłością. Układy z moim bratem były
przyjemnością, bowiem to ja nad nim górowałem pod każdym względem. Oprócz
ciotki, ta idiotka się nie liczyła.
– Wyglądasz... jak Riley.
– Mam się cieszyć?
Ta pokręciła tylko z dezaprobatą.
Wyszliśmy razem na korytarz, gdzie spotkałem zaspanego Jinwooka siedzącego na
podłokietniku kanapy, dzięki czemu miał na mnie idealny widok. Poula
podskoczyła na jego obecność, a ja postanowiłem zaczerpnąć jego opinii.
Rozłączyłem ręce.
– Wyglądam jak milion dolców?
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, niewyrażającym
nic – jak zwykle – po czym powrócił do moich oczu, olewając towarzyszkę.
– To zależy czy mam ci to powiedzieć
jako kumplowi, czy właścicielowi mieszkania?
– Kumplowi.
Zapadła chwilowa cisza, podczas
której on rozważał słowa i potarł kark.
– Beznadziejnie. Klienci w burdelu
mają lepszy styl, a wcale nim nie afiszują się swoim celem.
Rozchyliłem usta ze zdumienia, ale
ostatecznie niczego nie powiedziałem. Zamiast tego zrobiła to Poula.
– My się jeszcze nie poznaliśmy...
Jestem Poula, przyjaciółka Rileya – przedstawiła się, ale nie podeszła do
rudego.
Ten zaszczycił ją tylko chwilową
uwagą i wrócił wzrokiem do mojej osoby. Do moich uszu dotarł szelest z parteru
oraz jakieś głosy. Zaraz przy nas pojawił się Fiesta i zaczął się witać, aby
ostatecznie podbiec do Jinwooka. Chłopak pochylił się nad nim, choć wcale tego
nie musiał robić, zważywszy na wielkość psiska. Poczochrał mu sierść i
powiedział coś cicho.
– Moim zdaniem Riley wygląda dobrze.
– Włoszka zmierzyła mnie spojrzeniem. – W swoim stylu.
– W którym miejscu to jego styl? –
Nadal będąc pochylonym, uniósł wzrok na nią.
Czułem między tą dwójką napięcie i na
pewno mi się nie zdawało. Nie lubił jej, nie krył się z tym. Ona również to
wyczuwała, z racji na to, że zawsze zachowywała się towarzysko. Kto jak kto,
ale Poula nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów. Po prostu miała pecha,
dość często.
– Przepraszam, jak długo go znasz,
aby się znać na jego stylu? – Zrobiła krok w jego stronę, a w głosie słychać
było irytację. – Jesteś jego przyjacielem? Nie sądzę.
– Poprosił o opinię jako kolegi, do
czego pijesz? – Wyprostował się, nadal siedząc. – Jeśli nie umiesz uszanować
czyjegoś zdania, to się nie wtrącaj.
– Ty... – Znów chciała podejść, ale
wtem pojawił się Minyoon.
– Co jest?
Był zaskoczony, podobnie jak ja.
Byliśmy świadkiem zażartej rywalizacji o diabli wiedzą co. Poula zazwyczaj miła
i uczynna nagle stała się drażliwa, Jinwook... on był sobą akurat, ale nie
sądziłem, że aż tak bardzo potrafi być ortodoksyjny. Uśmiechnąłem się
delikatnie.
– Nowemu nie podoba się strój
Rileya... spieramy się właśnie o to – odpowiedziała mu, szukając najwidoczniej
poparcia.
Minyoon również ocenił moją osobę, a
ja zaczynałem mieć dość bycia na wystawie.
– Przecież nie pasuje... coś na
siebie, kurwa, włożył? – Skrzywił się. – Teraz naprawdę wyglądasz jak pedał.
– Słucham?! – Oburzyła się.
– Dwa do jednego, ups.
Nie wytrzymałem i prychnąłem na słowa
Jinwooka. Był taki apatyczny, że nie potrafiłem już dłużej być spokojny.
Podcinał Poulę, nie okazując niczego, a jednocześnie mówiąc tak wiele.
– Lubię go.
To był pierwszy raz od cholernie
dawna, gdy zobaczyłem na twarzy brata uśmiech. Nie był szeroki, nie trwał długo,
ale był szczery. Moja przyjaciółka czuła przegraną dlatego nakazała mi się
przebrać. Uniosłem dłonie w geście kapitulacji i wróciłem do sypialni,
zamykając za sobą drzwi przed Fiestą. Musiałem się zgodzić z dwójką chłopaków;
wyglądałem koszmarnie! Efekt zamierzony, bo jak wspominałem, miałem zamiar
trochę zagrać na nosie staremu Aleca i przede wszystkim Cordianowi. Dlatego
ubrałem różową koszulę i żółte rurki. Nie ubrałbym się w tym połączeniu w
normalnym przypadku, bo to nie był mój styl.
Uśmiechnąłem się po raz kolejny, bo
to właśnie te słowa powiedział rudy. Nie mieszkał z nami nawet miesiąca, nie
rozmawiał ze mną więcej niż kilka razy, a potrafił ocenić mój gust? Byłem aż
tak przewidywalny, czy on aż tak spostrzegawczy?
Ubrałem się tym razem w bezrękawnik,
który bardziej przypominał przerobiony własnoręcznie niż firmowo. Był czarny,
po prostu. Odsłaniał idealnie moją prawą rękę, którą w całości pokrywały
tatuaże. Na drugiej założyłem zegarek, na włosy okulary przeciwsłoneczne,
ponieważ pogoda tego dnia dopisywała. Spodnie postanowiłem zostawić, były okej.
W tym stanie wyszedłem do salonu i
zdziwiłem się, bo przybyło o jedną osobę, a raczej Alec właśnie wszedł na
piętro i gdy mnie zobaczył, to zagwizdał.
– Kotek, wyglądasz super! – Klasnął.
– Dla ciebie wszystko, kotek! –
Rozłożyłem ręce, więc ten się na krótko przytulił.
– Zrzygam się jawnie... – Minyoon
udawanie wkładał sobie palec do gardła.
Stał przy Jinwooku, który nie zmienił
swojej pozycji i znów mnie oglądał. Poula zachowała bezpieczną odległość od
nich i była bliżej schodów.
– Jak zobaczą te tatuaże, to Aleca
wydziedziczą – westchnęła.
– Tym lepiej – zażartował.
Zaraz jego uwaga skupiła się na
rudym, którego wcześniej najwidoczniej przegapił. Uniósł delikatnie brwi w
akcie zdziwienia, potem znów zerknął na mnie, a ja postanowiłem go wyręczyć.
– Alec, to nasz nowy współlokator
Jinwook. Jinwook, to poprzedni lokator Alec.
– Wybacz, to mogło cię obrzydzić... –
Blondyn przestąpił z nogi na nogę.
Wiedziałem, że nie jest za bardzo
obyty ze swoją seksualnością w ‘znajomym kręgu’. Nie dziwiłem mu się, przez
większość czasu udawał hetero przed najlepszym przyjacielem, był zmuszany do
odgrywania jakieś roli. W Korei spotkał się też z homofobią.
– Wiem o jego podbojach seksualnych
od Minyoona, więc jeśli miałoby mnie to obrzydzić to już dawno. – Wzruszył
ramionami. – Miło cię poznać, ale ja spadam spać. Mam dziś na nockę.
Mój brat podejrzliwie spojrzał na
rudego, który właśnie kierował się na parter. To było o tyle ciekawe, że siwy
niezbyt lubił wszystkich poprzednich lokatorów. Może te ich wspólne wizje
mojego ubioru kryły coś więcej? Może się zdążyli zaprzyjaźnić i mnie o tym nie
poinformowali? Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, że nawet przestałem
zwracać uwagę na Aleca z Poulą. W pełnym skupieniu obserwowałem brata, który
właśnie z zamyśleniem wypisanym na twarzy uniósł wzrok ku mnie.
– Może to będzie jedyny typ, któremu
nie wleziesz do łóżka...
Po tym zdaniu odwrócił się i poszedł
do swojego pokoju. Oboje moi towarzysze mieli miny niezrozumienia, ale nie
dziwiłem się im, sam miałem kilka pytań na końcu języka. Minyoon naprawdę
zdawał się wiedzieć więcej niż ja. Zdajecie sobie sprawę, jak mnie to
wkurwiało?
Jinwook nie mówił o sobie praktycznie
nic, jego apatyczność sprawiała mieszane uczucia. Nic o nim nie wiedzieliśmy,
chyba że odkryto coś poza jego kontrolą. Najpierw twierdził, że ma stałą pracę,
potem, że to zależne od klientów... teraz okazywało się, że główne pracuje
nocami, bowiem dniami odsypiał lub siedział w ciszy w kuchni przy stole. Niewiele
nawiązałem z nim konwersacji w ciągu
tego prawie tygodnia. Czasami odnosiłem wrażenie, jakby patrzył na mnie z
podziwem, zaintrygowaniem lub chęcią spytania o coś głupiego i dlatego się z
tego od razu wycofywał. Jeszcze przy nim nie paliłem, starałem się to robić w
sypialni poza jego wzrokiem i węchem. Brat też był ostrożny, od tygodnia nie
widziałem go zjaranego, a przynajmniej nie do tego stopnia, który mógłby
niepokoić naszego lokatora. Ostrożność zobowiązywała i cieszyłem się, że nie
musiałem upominać Minyoona. Posiadał resztki rozumu, choć nie pokazywał tego za
często.
– Czy będę zbyt okrutna gdy powiem,
że go nie lubię?
– To ciekawe, bo ty wszystkich
lubisz.
Posłała mi złowrogie spojrzenie, a
potem przerzuciła swoją burzę loków na plecy. Alec stał w milczeniu, patrząc na
nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Postanowiłem zakończyć tę szopkę i
zabrać tę dwójkę z domu. Nic dobrego nie wynikłoby, gdyby Poula została sama z
dwójką młodzików. Poza tym to moja przyjaciółka, nie powinna zostawać i tyle w
temacie. Nie protestowali.
Zeszliśmy na parter budynku, gdzie
stał zaparkowany samochód Aleca. Zrobienie koreańskiego prawka nie było takim
wyzwaniem, jak się spodziewałem. Alec ze swoimi znajomościami ogarnął to w mig,
ja byłem potrzebny tylko jako tłumacz i to na pierwszych lekcjach. Jego
brytyjskie nie przeszło, musiał wyrobić sobie nowe. Doświadczenie za kółkiem
posiadał, dokument potwierdzający wcześniejsze zdanie również, dlatego wszyscy
poszli mu bardzo na rękę.
– Uważaj na niego, bo zrobi ci siarę –
ostrzegła blondyna.
Ten zaśmiał się lekko, rozluźniając
wcześniejsze napięcie. Pożegnaliśmy się, a ja zrzuciłem energicznym ruchem
głowy swoje okulary na nos. Alec odblokował samochód pilotem i zaraz zasiadł na
miejscu kierowcy, a ja obok niego na miejscu pasażera.
– Po co ci auto? Przejechalibyśmy się
metrem.
Ten zaczekał, zanim odpalił silnik.
Siedział z rękoma przy ciele i patrzył przez przednią szybę. Stresował się i
nawet nie musiałem pytać, ale z drugiej strony, jakie bezpieczeństwo dawał
pojazd? Nie rozumiałem. Z grzeczności jednak siedziałem i wyczekiwałem, aż
będzie gotów. Stało się to po dwóch minutach z zegarkiem w ręku. Umieścił
dłonie na kierownicy, zachowując niczym nowy kierowca przed pierwszą jazdą.
– Jeśli będzie źle, ucieknę nim.
– Dokąd? – prychnąłem.
Pytanie było oczywistą ironią. Nie
uciekłby, nawet gdyby chciał. Wiele razy swój wyjazd do Korei nazywał
‘ucieczką’ i za każdym razem pojawiała się gorycz w jego głosie. Nawet jeśli
spełniał swoje marzenia, jego serce usychało z tęsknoty. Nie wiedziałem, czy za
Cordianem, czy za ojcem i przyjaciółmi. Jedno z dwóch, ewentualnie oba, ale to
już opcja bardziej ekstremalna.
Chłopak spojrzał na mnie z
przestrachem.
– Błagam, Riley, chociaż staraj się
ten jeden raz... obiecuję, że będę miał u ciebie ogromny dług wdzięczności. –
Zagryzł wargę. – Naprawdę potrzebuję osoby, która pchnie mnie w stronę stolika
i zagrodzi mi drogę ucieczki. Potem, po spotkaniu, możesz żartować z tego całą
wieczność, ale spraw chociaż pozory, że jest okej.
Przez chwile patrzeliśmy na siebie w
milczeniu. Byłem dupkiem, w końcu jechałem tam zadrwić ze staruszka, ale
posiadałem też resztki człowieczeństwa. Gdzieś tam głęboko we mnie coś
krzyczało, że Alec nie jest taki jak wszyscy i powinienem chociaż dać mu cząstkę
siebie, prawdziwego siebie. Bez żartów, bez docinek, bez bycia egoistą. Nie
byliśmy przyjaciółmi, ale to nie oznaczało, że chłopak był złym człowiekiem.
Dostał od życia po dupie, wiele się nauczył, ale mimo to nie zrażał się do
ludzi, w przeciwnym wypadku nie siedziałbym teraz obok niego. Unikałby mnie.
– Dam z siebie wszystko, ale będzie
cię to sporo kosztować, blondi.
– Wiem i jestem gotów ponieść cenę –
stwierdził, odpaliwszy w końcu silnik.
Ostrożnie włączył się w ruch uliczny,
włączając radio. Raczej sobie nie pogawędzimy, bowiem wszystko było już
wyjaśnione. Oboje wiedzieliśmy, co musimy robić i choć pochlebiało mi jego
znawstwo mojej osoby, trochę obawiałem się tego. Za wysoko mnie cenił,
zdecydowanie.
– Mogę o coś spytać? – Jego pytanie
wyrwało mnie z przeglądania telefonu.
Znów założyłem swoje okulary na
czubek głowy, ale nie spojrzałem na niego.
– Pytaj.
– Czy... – zawiesił się na chwilę. –
Jinwook to twój facet od łóżka?
Dopiero teraz uniosłem rozbawiony
głowę. To było ciekawe, że każdy wkładał mi go do łóżka, choć ja sam nawet
jeszcze nie rozgryzłem jego zamiarów.
– Skąd ten pomysł? Ledwo go znam.
– My wylądowaliśmy w nim w jakieś dwa
tygodnie – przypomniał z przekąsem. – Nie wciskaj kitu.
– Nie wciskam! – Zablokowałem
telefon, aby skupić się na dyskusji. – Naprawdę, my nawet nie rozmawiamy. On
pracuje nocami, ja dniami, więc się wymijamy w głównej mierze. Dlaczego pytasz?
Jesteś zazdrosny?
– Dobrze wiesz, że nie – odparł,
kładąc prawą rękę na udzie. Czuł się pewnie za kółkiem. – Gdy cię przytuliłem,
czułem palące spojrzenie. Mógłby zrzucić to na Minyoona, ale dobrze wiem, że to
nie on. Oprócz kąśliwych uwag zawsze wolał na nas nie patrzeć. A gdy zerknąłem
na Jinwooka... – Spojrzał na mnie wymownie.
– To?
– Wyglądał, jakbym wszedł na jego teren.
Domyśliłem się bez problemu, co
chciał mi przez to przekazać. Nie miał trudności tego dnia w posługiwaniu się
koreańskim, nawet szło mu to płynnie, ale tego określenia użył celowo.
Zastanowiłem się przez chwilę, zanim odparłem:
– Jinwook nie może być zazdrosny o
coś, czego między nami nie było. Ani się z nim nie całowałem, ani tym bardziej
nie spałem. Zdawało ci się.
– Mówisz? – zaśmiał się, spoglądając
w lusterko boczne, chcąc wjechać na inny pas, aby móc skręcić. – Bo osobiście
mnie przeraził. Wyglądał naprawdę groźnie.
– Ciebie przeraził? – Oparłem głowę o
zagłówek. – Tobie się chociaż przedstawił. Poulę kompletnie zignorował.
– Co? Serio? – Zaczął się śmiać. –
Kurwa, jest gorzej, niż myślałem.
– Dlaczego?
– Po prostu... może tego nie widzisz,
ale nawet wystarczy dodać dwa do dwóch – rzekł niczym do dziecka i zaczął
gestykulować wolną dłonią. – Minyoon również zauważył, że coś jest nie tak.
Nawet jeśli nie chce twojego penisa, to obawiałbym się, czego tak naprawdę
chce, patrząc takim wzrokiem.
– Dla mnie on zawsze wygląda tak
samo; bez wyrazu.
Alec spojrzał na mnie powątpiewająco.
Zapewne zachodził w głowę, jak mogę być takim idiotą, skoro tego nie
dostrzegam, podczas gdy on i mój brat mieli już pełen obraz jego osoby. Powiem
wam szczerze, że wtedy wolałem podniecać się z powodu naszych krótkich zagrywek
niż analizować, jak na mnie patrzy. Wszyscy mogli być w błędzie, nie? Dla mnie
prawda była oczywista i brzmiała ona: nie słuchaj ludzi.
– Po prostu uważaj.
Na tym skończyła się nasza rozmowa.
Alec zdawał sobie sprawę, że ja i mój brat maczamy się trochę w mrocznym
towarzystwie. Nigdy nie rzucał słów na wiatr, więc skoro miałem uważać, to być
może chodziło mu o te bardziej prawą stronę. Czy Jinwook mógł być jakimś prawym
człowiekiem? Nie wyglądał na takiego, ale być może studiował kryminalistykę?
Obleciał mnie strach, ale zaraz przegoniłem takie myślenie. Skupiłem się za to
na parkowaniu przez Aleca. Niesamowicie szybko minęła nam podróż spod mojego
mieszkania do jednej z bardziej znanych restauracji w Seulu. Nienawidziłem jej.
Zawsze gdy przechodziłem obok, przywoziła złe wspomnienia.
Przekląłem, wysiadając i patrząc
wprost na witrynę. Blondyn albo nie zwrócił na to uwagi, będąc zajęty ponownym
stresowaniem, albo udawał, że nie widzi mojego z deczka zepsutego humoru.
Gdybym wiedział, że będziemy jeść w akurat tej restauracji, na pewno bym kazał
iść Alecowi w diabły. Niestety, te resztki człowieczeństwa dalej darły pizdę w
moim wnętrzu i musiałem spełnić swoją obietnicę. Jeśli okazałoby się, że Alec
wziął mnie na litość tym swoim słabym stanem wczoraj, zajebałbym go.
Poczekałem na chłopaka przed
wejściem, bo być może to ja się myliłem i wcale nie mieliśmy spędzić południa w
tym miejscu. Życie byłoby zbyt piękne, gdyby nasze nadzieje się spełniały, czyż
nie? Przekląłem tym razem w duchu, idąc za blondynem do środka lokalu.
To on musiał mnie prowadzić niczym
dziecko we mgle, chociaż nie trzymaliśmy się za rączki. Chłopak przystanął w
miejscu, przez co wpadłem na niego. Tym razem nie wytrzymałem i jawnie się
wkurwiłem.
– Czego stoisz na środku, do kurwy
nędzy?! – warknąłem, ale ten nie odpowiedział.
Pochyliłem się, aby zobaczyć jego
wyraz twarzy. Jeśli to możliwe, był jeszcze bledszy niż u mnie. Poszedłem za
jego wzrokiem, aby sprawdzić, co go tak wmurowało. W zasadzie nic. Od razu
rozpoznałem Cordiana i Grigga, ale przy stoliku siedziała jeszcze jakaś starsza
kobieta.
– Co ona tutaj robi...? – Bardziej
spytał siebie aniżeli mnie.
– Kto to? Znasz ją?
– To... – Popatrzył na mnie, drżąc
delikatnie. – Moja matka.
Komentarze
Prześlij komentarz