I know all your secrets Cz.11


    Następnego dnia panowała dziwna atmosfera w domu. Eric z mamą byli skłóceni, zresztą ze mną także, Viola nadal nie odezwała się do matki za sukienkę, a ja sam byłem zły na któregoś z chłopaków. Pokazałem Ethanowi wiadomość od Shane'a, a ten tak samo, jak ja się zdenerwował. Od razu zapowiedział, że dowie się, który to mu wspomniał o tym, ale dopiero dziś miał rozpocząć śledztwo. 

    – Dobra, mieliśmy mieć niespodziankę, ale wyszło jak zawsze – zirytowała się. – W piątek po lekcjach wyjeżdżamy wraz z rodziną Collinsów na domki. Nie przyjmuje odmowy, czy to jasne? – Spojrzała się na mnie.

    – Z miłą chęcią. – Mimo kpiny w głosie, i tak była to szczera odpowiedź. 

    Naprawdę chciałem jechać z Shane'm na domki jak z nikim innym. Powinienem kiedyś przestać ociekać sarkazmem...

    Shane nie pojawił się w szkole, więc obaj z Ethanem przeczuwaliśmy, co było tego powodem. Ostatecznie sam urwałem się z dwóch ostatnich lekcji i poszedłem na miasto. Nie wiem, czy to było jakieś przeczucie, ale znalazłem zgubę. Wyglądał zdecydowanie inaczej albo to ja już zwariowałem. Miał na sobie podarte rurki, swoje stare trampki, czarną koszulkę z jakimś logiem zespołu zapewne i czarną bluzę z kapturem na głowie. Podszedłem do niego, bo ten kupował loda w budce. Wbiłem mu palec w jedną łopatkę, a pojawiłem się za drugą.

    – Czego chcesz? – powiedział bez entuzjazmu, gdy tylko na mnie spojrzał.

    – No proszę, Shane może też ociekać jadem. – Zagwizdałem.
    
    – Już mi wszystko jedno – mruknął. 
    
    Znów poczułem ten pieprzony skurcz w żołądku. Poczucie winy, Aiden. Zżera cię od środka.

    – Przepraszam, okej. – Zatrzymałem go, gdy chciał mnie wyminąć. Spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie chciałem nic nikomu powiedzieć i tego też nie zrobiłem. Ethan przez przypadek usłyszał żale wypływające ze mnie, ale nic mu nie mówiłem. Zresztą jest tak samo wkurwiony, jak ty. 

    – Co? – Zamrugał.
    
    – To znaczy... – Przymknąłem powieki. Wspominałem już, że za dużo ze mnie czasem wylatuje? No to był właśnie ten moment. – Okej, kurwa rozmawiałem z Ethanem o tobie.

    – Aha, no super. – Prychnął i znów poszedł dalej, a ja za nim.

    – Do kurwy nędzy, Shane! – Szarpnąłem go. – Jestem szczery tak? Tłumaczę ci, że nic mu nie powiedziałem, obiecałem, że nie zdradzę twoich tajemnic, więc mi kurwa zaufaj, dobra?! – krzyczałem na niego. – Rozmawiałem z nim, ale tylko ogólnikowo. Wie doskonale, nawet nie ode mnie, że udajesz. Twierdzi, że gdybyś mówił szczerze, wkurzał się czy zwyczajnie poimprezował, nikt by cię nie oceniał. – Zluzowałem z tonu. – To było naszym tematem. Wie też, że znam twoje jakieś tajemnice, dlatego wiem więcej o tobie niż on sam. To wszystko, co miałem ci do powiedzenia. 

    Puściłem go i poszedłem w kierunku, z którego przyszedłem.  Na swoim ramieniu poczułem jego rękę, więc się odwróciłem.

    – Chodźmy gdzieś – zaproponował.

    Teraz dopiero zauważyłem w jego oczach zmęczenie. Najwidoczniej musiał mocno przeżywać fakt, że prawda wyszła na jaw. Przestał się nawet przejmować swoim wyglądem i ubrał się jak nie on.

    Poszliśmy usiąść na pobliski murek z napojami w rękach. Nie miałem nic więcej do dodania, a on najwidoczniej nie miał żadnego innego tematu. Można powiedzieć, że samo takie siedzenie było dla mnie okej.

    – Percy mi napisał, że współczuje powrotu ojca – odezwał się. – Gdy spytałem, skąd wie, to odpisał, że Shane was o tym poinformował.

    – Czekaj, kto? – Zgubiłem się i nie byłem pewien, czy dobrze usłyszałem.

    – Shane. – Uśmiechnął się szeroko. – Idioto, był wczoraj z wami. – Nadal patrzyłem na niego, nic nie rozumiejąc – Shane jest w pierwszym składzie. – Coraz bardziej się szczerzył.
    
    – Więc to nie ty grasz? – zdziwiłem się.

    Teraz dopiero połączyłem fakty. Wszystko było logiczne, tylko szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej.

    – Nie. – Pokręcił rozbawiony głową. – Ale mogłeś się pomylić.

    – Chwila, to co ty z nimi robiłeś na wyjeździe? – dociekałem.

    – Ogólnie to należę do paczki, więc... – Zagryzł wargę. – W każdym razie rozmawialiście też o moim ojcu, prawda?

    – Nic się nie odzywałem – pospiesznie się wybroniłem.

    – Wiem, ale... dzięki i przepraszam. – Wystawił w moją stronę żółwika. – Między nami ok?

    Oj, chciałbym, by coś było między nami...

    – Jasne. – Przybiłem, a potem poszliśmy do Ethana. 

    – Swoją drogą słyszałem, że nasze rodziny wyjeżdżają na domki. – Wyszczerzył się i wstał. – Ogarniasz, że kiedyś myślałem, że Eric i moja matka mają romans? – Skrzywił się.
    
    – Czemu? – Wyszczerzony otworzyłem usta w literkę o.

    – Bo Eric ciągle proponował wyjazdy na te domki i kilka razy wyjechaliśmy. Był sam. Moja mama też. Rozumiesz teraz? – Szturchnął mnie łokciem.

    Ruszyliśmy w kierunku centrum ze znacznie lepszymi humorami.

    – Niech się prześpią. – Zamknąłem powieki i zaciskałem kciuki.

    – Zamknij się. – Popchnął mnie. – Ale chyba wolałbym Erica za ojca.

    – O nie, wypluj to!

    Zaczęliśmy się przepychać i żartować. Nie było śladu po wcześniejszych smutkach czy problemach. Teraz po prostu się świetnie bawiliśmy niczym dzieciaki w piaskownicy. Było kilka takich momentów, gdzie miałem go po prostu ochotę przytulić i pocałować, ale się hamowałem. Był moim kumplem, w dodatku hetero... nie mogłem, choć bardzo tego chciałem.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty