I know all your secrets Cz.12
– Aiden, wstawaj! – Moja matka wręcz zwalała mnie z łóżka.
– Mamo, na miłość boską, dziś mam na dziesiątą. – Jęknąłem w poduszkę. Nakryłem się kołdrą, by słowa tej kobiety do mnie nie docierały.
– Spakowałeś się na wyjazd? – Potrząsała mną.
– Jak wrócę, to się spakuję, daj spać. – Byłem coraz bardziej wkurzony.
– Dobrze, ale i tak musimy pogadać. – Otworzyłem jedno oko i na nią spojrzałem.
Wciąż była na mnie zła o te całe spotkanie rodzinne, ale teraz zdecydowanie gdzie indziej leżał problem. Z wielką niechęcią wstałem o tej ósmej, bo nie dałbym rady już spać. Moja matka wyszła z pokoju i totalnie miała na mnie wylane. Był piątek i po szkole mieliśmy jechać na weekend na jakieś domki. Zastanawiałem się, czy wszyscy bogaci ludzie takie sobie wypady robią. U nas nie było tygodnia bez jakichś imprez.
Z jednej strony chciałem jechać z Shane'm ale z drugiej cholernie się bałem, że jednak w pewnym momencie nie zapanuje nad sobą i zrobię coś dwuznacznego. Wtedy... wtedy byłbym skończony.
– Hej, mógłbyś chociaż udawać, że mnie słuchasz – żachnęła się Christa.
Szliśmy korytarzem, gdy ja byłem pogrążony w głębokim rozmyślaniu "jak to będzie na wyjeździe" a ona biadoliła coś o swoich braciach.
– Wybacz, ale myślę o tym, co muszę spakować. – W pewnym sensie nie skłamałem, okek?
– Och, no racja. – Palnęła się w czoło. – Nici z naszych korków dziś.
– Przykro mi, ma najlepsza uczennico. – Zarzuciłem rękę na jej ramiona.
– Mój ty nauczycielu. – Zatrzepotała rzęsami, a większość uczniów na korytarzu zaczęła nas bacznie obserwować.
– Nie wiedziałem, że ze sobą kręcicie. – Usłyszeliśmy głos Ethana.
On wraz ze swoją paczką szli z naprzeciwka. Brunet był w wyśmienitym humorze, co w sumie u niego było normą.
– No co ty, przecież oni od pierwszego dnia się ze sobą bujają. – Szturchnął go Carter.
Gdy spojrzałem na mojego Shane'a, jego mina była nieodgadnięta. Patrzył na Christe z dziwną iskierką. Może był o nią zazdrosny, czy coś?
– Jak ja wytrzymam bez mego nauczyciela? – zachlipała.
– Będziesz musiała. – Zacmokałem.
– Dobra, kochasie. – Rozdzielił nas Ethan. – Zabieram Aidena, bo dziś to z nami siedzi na stołówce. – Wytknął jej język.
– Jak śmiesz? – Nadepnęła mu na czubek buta.
– Aha, czyli ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? – Prychnąłem.
– Nie – odpowiedzieli równo, więc uniosłem ręce w geście kapitulacji.
Reszta dnia w szkole minęła całkiem dobrze. Na wuefie mieliśmy biegi, więc znów coś dla mnie. Potem na boisku spotkałem Dominica, który oznajmił mi, że na domki nie jedzie, bo cały weekend ma zawalony na praktykach. Szczęściarz on, pechowiec ja. Wróciłem do domu autem, gdzie czekała mnie batalia. Eric popijał kawę w ogrodzie, a matka darła koty z Violą. Młoda w dalszym ciągu była na matkę zła i na każdym kroku jej o tym przypominała. Nawet nie byłem w stanie określić, o co tym razem się kłócą. Matka w końcu spojrzała na mnie swoim wkurzonym wzrokiem.
– A ty idź i się pakuj. – Wskazała ręką na schody.
Uniosłem brwi ze zdziwienia.
Nie wiedziałem, co konkretnie powinienem spakować. Jaka może być pogoda i co tam będzie do roboty. Ostatecznie wyszło tak, że miałem tylko torbę podróżną, co spotkało się z ogromnym szokiem ze strony mojej matki. Ona miała trzy walizki. Pełne walizki. Momentami byłem zadowolony z tego, że jestem facetem i lubię facetów. Pewnie istnieją wyjątki, gdzie też facet spakuje się w taką ilość toreb, ale jednak to baba ma ich więcej. Zawsze.
Siedziałem na łóżku z lekturą w ręku i słuchawkami w uszach, aż nie przyszedł do mnie sms.
Od: Shane
Czy tylko moja matka spakowała się jak na miesiąc?
Do: Shane
Spoko, moja ma trzy walizki i dziwi się, że ja mam tylko torbę podróżną.
Od: Shane
Serio? To ja mam tylko plecak.
Do: Shane
Teraz chcesz się kłócić, kto ma mniej?
Pokręciłem rozbawiony głową i wróciłem do czytania. Nietrwało to długo, bo matka obwieściła na cały dom, że mamy wsiadać, bo już wyjeżdżamy. No cóż, liczyłem, że chociaż w aucie poczytam.
Podróż była krótka, choć w aucie panowała naprawdę napięta atmosfera. Eric ciągle wpatrywał się w tylne lusterko wprost na mnie, co oczywiście starałem się ignorować, ale wkurwiało mnie to coraz bardziej. Moja siostra też postanowiła wziąć książkę, więc oboje zatonęliśmy w swoich tytułach. Moja matka za to zażarcie starała się zwrócić uwagę męża na siebie, ale nawet ona wiedziała, że to na nic.
Wysiedliśmy pod sporych rozmiarów domkiem letniskowym tuż przy plaży. Eric w tym czasie wprowadził auto do garażu, podobnie jak matka Shane'a. Chłopak stanął obok mnie i czekał, aż ktoś z dorosłych ruszy do budynku. Szturchnąłem go ramieniem, chcąc, by się rozluźnił, choć sam tego potrzebowałem. Myślę, że w tamtym momencie z nas dwóch to ja byłem bardziej spięty.
Matka spojrzała na mnie badawczo, a potem na Shane'a. Kiwnęła ręką i wszyscy poszliśmy do domku. Zdziwiłem się trochę, gdy okazało się, że ja i Shane mamy mieszkać w jednym miejscu, albo w sumie przeraziło. Myślę, że sam brunet się tym trochę przejął; posiadał kilka tajemnic, które również były przy mnie zagrożone.
Już miałem kierować się do jednego z pokoi, gdy matka szarpnęła mnie za ramię.
– Nie kombinuj nic z Shane'm, jasne? – Śiągnąłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. – On jest hetero i masz to uszanować, rozumiemy się? Nie niszcz wieloletniej przyjaźni tych rodzin.
Zwilżyłem wargi i odwróciłem wzrok. Byłem zły na nią, że dyktuje mi, do kogo mogę zarywać, a do kogo nie. Poza tym ona dbała tylko o swój interes, nie o mnie.
Wyszarpnąłem się i poszedłem do chłopaka, który najwidoczniej czekał za mną, by razem iść na piętro.
– Twoja mama jest nadal na ciebie zła? – zagadnął, gdy szliśmy po schodach.
– Coś w tym stylu – odpowiedziałem wymijająco.
– A myślałem, że Aiden Conent nie ma sekretów. – Zaśmiał się, a gdy na niego spojrzałem, ujrzałem najpiękniejszy uśmiech na świecie.
Ten chłopak robił to naprawdę rzadko, bo znacznie częściej na jego twarzy gościło zmieszanie, przerażenie czy zwykłe zmęczenie.
– Coś nie tak? – spytał, gdy za długo się na niego gapiłem.
– Nie, wszystko ok. – Otworzyłem pierwsze drzwi na prawo. – Zaklepuję.
– Spoko, ja zawsze biorę ten ostatni. – Prychnął i poszedł do drugich drzwi na prawo.
Wychodziło na to, że będziemy sąsiadami, czyli nic nowego. Bardziej martwił mnie fakt, że to tylko ściana, a nie druga strona ulicy.
Komentarze
Prześlij komentarz