I know all your secrets Cz.13


    – Nienawidzę takich chujowych zakończeń odcinków – syknął Shane, gdy podczas ostatniej sceny jeden z głównych bohaterów ginie.

    – Potrafisz kląć – Zaklaskałem, a on uderzył mnie z łokcia w brzuch.

    Leżeliśmy na moim łóżku, a na udach Shane'a był laptop, gdzie oglądaliśmy serial o zombie. Naprawdę się powstrzymywałem, ale przecież tylko oglądaliśmy po przyjacielsku seans, prawda? To nie było nic, za co mógłbym siebie winić.

    – Zakończenie z dramą jest prawdziwe – oznajmiłem.

    – Co ty za pierdoły opowiadasz? – Prychnął.

    – A co, książę Shane wierzy w happy end każdej historii? – zakpiłem, a ten znów mnie zdzielił.

    – Nie jestem idiotą, życie to nie bajka, ale przecież to serial, niech nie wpierdalają realu do fikcji. – Wywróciłem oczami na jego oczekiwania.

    – Podczas gdy jedni narzekają na braki realizmu, Shane narzeka na brak fikcji. Producenci mają naprawdę trudną widownię.

    – Jesteś wkurwiający. – Zaśmiał się mimo tego, co powiedział.

    Leżeliśmy spokojnie i oglądaliśmy kolejny odcinek, gdy naszła mnie ochota na zbliżenie swoich ust do jego szyi. Naprawdę byliśmy zbyt blisko siebie i powinienem wstać, wyjść się przejść. Zamiast tego zbliżyłem swoją twarz do zagłębienia w jego szyi, a ten jak na zawołanie się spiął.

    – Co robisz? – spytał, ale wcale nie odskoczył jak poparzony.

    – Ładnej wody kolońskiej używasz. – Wcale nie skłamałem.
    
    – Dostałem od Julii. – Odchrząknął, a ja się odsunąłem ze zdziwieniem na twarzy.

    – Kto to?

    – Na pewno ją widziałeś. – Wywrócił oczami. – W szkole, ciągle trzyma mnie za rękę. Swoją drogą, jest to dość wkurwiające.

    – Och, nie lubisz jej cycków? – Wyszczerzyłem się, powracając do normalnej pozycji.

    – Daj spokój, ona nie czai, że nie jestem nią zainteresowany.

    – Ale perfum od niej używasz – zauważyłem. – Robisz jej nadzieję przez to.

    – To mam je wyrzucić? – Spojrzał na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.

    – Ja ci kupię, to używaj tych, a tamte najlepiej sprezentuj komuś – zażartowałem.

    – Okej. – Wzruszył ramionami i powrócił wzrokiem na ekran.

    Uśmiech z moich ust zniknął w sekundę, a gula w gardle nabrała rozmiarów. Ja naprawdę zaczynałem wariować i rozumieć wszystkie jego zachowania i słowa dziwnie na opak.

    Cisze w pokoju przerwał mój telefon. Zdziwiłem się na widok osoby dzwoniącej.

    – Twój tata? – Nawet Shane zdawał się taki być.

    – Najwidoczniej. – Westchnąłem i odebrałem. – Cześć, tato.

    – Aiden! – ucieszył się. – Bałem się, że nie odbierzesz... – Przymknąłem powieki, zdając sobie sprawę, że mój tata był nieźle wstawiony.

    – Znowu pijesz. – Westchnąłem.

    – Oblewałem sukces, synku! – krzyknął. – Rozwiązałem grubą aferę i chyba dostanę awans!

    – Moje gratulacje – powiedziałem szczerze.

    – Ej, a ty czemu taki nie w sosie? – zaciekawił się. – Przyjedź do taty i napij się ze mną.

    – Demoralizujesz mnie, ojcze. – Zaśmiałem się z niedowierzania.

    – Ty już jesteś zdemoralizowany, bo jesteś gejem. – Dotknąłem dłonią swojej twarzy.

    Były momenty, kiedy dziękowałem za tak tolerancyjną rodzinę, ale były też takie, w których miałem ich dość.

    – No jestem i dobrze mi z tym. – Spojrzałem na Shane'a, który wydawał się pochłonięty serialem.

    – A spotkałeś już tam kogoś interesującego, co?

    – Tak, ale... – Zwilżyłem wargi.

    – Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjechać. – W jednej chwili wszystko po drugiej stronie ucichło, jakby poszedł do innego pomieszczenia, a jego alkoholowe bełkotanie zmieniło się w troskę. – Drzwi mojego domu stoją otworem. Jeśli będziesz miał dość matki, to przyjeżdżaj i napij się ze mną.

    – Tato, zjebałeś tym chlaniem. – Zacząłem się głośno śmiać.

    – Cicho, staram się być przykładny!

    – Nie martw się i tak jesteś dobrym ojcem, że mnie tolerujesz. – Pokręciłem rozbawiony głową, a Shane spojrzał na mnie ciekaw.
    
    – Eric to złamas? Nie toleruje twojej odmienności? Niech tylko coś ci zrobi, to osobiście tam przyjadę i...

    – Tato, rozumiem! – Zatrzymałem ten jego wybuch agresji. – Eric to dzban, ale ciekawe osoby w szkole poznałem. – Posłałem Shane'owi porozumiewawcze spojrzenie.

    Ten uśmiechnął się lekko i wrócił do oglądania.

    – Muszę kończyć, oglądam z kolegą serial – oznajmiłem.

    – Kolegą mówisz. – Zaśmiał się dziwnie tajemniczo. – Tylko proszę oglądać kulturalne materiały i najlepiej po przeciwnych stronach kanapy! – Włączył mu się czujnik ojca.

    – Tak, gdybym oglądał z laską, to powiedziałbyś, że najlepiej zakładać gumki. – Prychnąłem.

    – Ale gdyby to była dziewczyna, to właśnie bym się nie martwił.

    – Mam cię dość. – Zakryłem usta, by się nie roześmiać.

    – Uważaj na siebie, Aiden.

    – Tak, ty też tato i nie pij za dużo. Jeszcze raz gratuluję. – Uśmiechnąłem się lekko.

    – Do zobaczenia!

    Skończyliśmy rozmowę, a ja jeszcze przez chwilę zastanawiałem się nad tym, co mówił. W sumie fajnie byłoby go odwiedzić i musiałem to dogłębnie przemyśleć.

    – Twój ojciec wydaje się spoko. – Spojrzałem na towarzysza, gdy ten tak nagle to stwierdził.

    – Nawet nie wiesz, co mówił – zauważyłem.

    – Ale z twojej rozmowy wywnioskowałem kilka kwestii. – Spojrzał na mnie z lekko zazdrością. – Też chciałbym ze swoim tak pogadać.

    – Zawsze możesz ze mną. – Objąłem go ramieniem, co mogło wyglądać trochę dwuznacznie.

    – Ta, jasne, tato. – Zaśmiał się.


    Nie leżeliśmy sobie zbyt długo w spokoju, bo po chwili w progu pokoju staje matka Shane'a z informacją, że chciałaby z nim pojechać do pobliskiego sklepu po najpotrzebniejsze zakupy. Zdziwiłem się nieco, bo niezbyt rozumiałem, na co jej on. Po chwili jednak dostałem odpowiedź na jakże frustrujące mnie pytanie. Shane okazał się posiadaczem prawa jazdy, choć do tej pory go za kółkiem nie widziałem.

    Patrzyłem na nich przez okno, aż brunet mnie na tym nie nakrył. Najwidoczniej poznałem kolejną tajemnicę, bo jego mina wskazywała znudzenie z lekkim niezadowoleniem. Prychnąłem pod nosem i poszedłem na parter, gdy tamci odjechali. Matka czujnie mnie obserwowała, jakby na twarzy miał mieć wypisane, że przespałem się z synem Collinsów. Denerwowało mnie to coraz bardziej, aż miałem ochotę zrobić jej na złość, ale nie mogłem. Przez to zniszczyłbym całą relację z chłopakiem. Z dwojga złego wolałem już tę pseudo przyjaźń.

    – Rozmawiałem z ojcem – wspomniałem, bo tym też mogłem dobrze utrzeć jej nosa. Spojrzała na mnie z szokiem.

    – O czym? – Oparła się biodrem o szafkę.

    – Zakończył śledztwo i możliwe, że dostanie awans – odpowiedziałem, smarując chleb masłem.

    Nie mogłem na nią spojrzeć, nie potrafiłem. Gdzieś w środku odczuwałem ból za jej brak tolerancji. W pewnym sensie mnie akceptowała, ale wstydziła się przed ludźmi, a to bolało.

    – To pogratuluj mu ode mnie. – Westchnęła jakby z ulgą. – Co u niego?

    – Serio cię to interesuje? – Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami.

    – Chciałam być miła – zirytowała się. – Tak czy owak uważam, że ojciec źle na ciebie wpływa.

    – Słucham? – Zaśmiałem się. – Rozmawiam z nim rzadziej niż raz na tydzień, a ty mi mówisz, że to rozmowy z nim źle na mnie wpływają. – Kręciłam rozbawiony głową.

    – Twój ojciec jest...

    – Lepszym rodzicem niż ty. – Zabrałem swoje kanapki i poszedłem do swojego pokoju.

    Kobieta postanowiła zignorować moje słowa i nawet na nie nie odpowiadać. Trochę żałowałem, że nie zostałem z ojcem, bo to był tylko i wyłącznie mój wybór, z tym że ojciec nie miał własnego mieszkania i nocował u znajomego. To chyba był główny powód mojej decyzji.

    Sobota mijała bardzo wolno, dopóki po czternastej nie wyszedłem na plażę, na której dołączył do mnie Shane. Chodziliśmy bez celu i przez większość czasu w milczeniu.

    – Czemu nie powiesz ludziom, że masz prawko? – odważyłem spytać.

    – Właściwie to nie, że nie chcę, tylko bardziej się tym nie chwalę. – Wzruszył ramionami.

    – A spojrzałeś na mnie, jakbyś miał mnie dość. – Szturchnąłem go.

    – Bo mam, wszędzie jesteś. – Zaczęliśmy mijać coraz więcej ludzi, jak gdyby miejsce, do którego zmierzaliśmy, było bardzo popularne.

    – Nie trzeba było patrzeć w okno – wytknąłem mu.

    – Zrobiłem to odruchowo. – Dziwnie się zmieszał.

    Widziałem w nim pewne zmiany, ale starałem się o tym nie myśleć, bo znając mnie, to pewnie sobie coś wmawiałem.

    Gdy wróciliśmy do domu, śmiejąc się, matka od razu zjawiła się w przedpokoju z pretensjami wypisanymi na twarzy.

    – Możesz mi przyżec, że nie łamiesz danego mi słowa? – Szarpnęła mnie za ramię, by odejść kawałek.

    – Nic ci nie obiecywałem, mamo. – Delikatnie wyswobodziłem się z uścisku. – Mogę robić, co chcę.

    – Aiden! – krzyknęła.

    – Jakiś problem? – W pomieszczeniu pojawił się Eric w wyśmienitym humorze.

    – Mama tylko zwariowała i nie umie się bawić.

    – Chodźcie na małego grilla, a jutro będzie porządne ognisko tuż niedaleko. – Wskazywał ręka kierunek.

    Byłem w potężnym szoku, gdy ten człowiek zaproponował wspólne spędzenie czasu i to w cywilizowany sposób. Spojrzałem zdziwiony na Shane'a, który zrozumiał mój problem, więc zaczął się cicho podśmiewać.

    Nie mogłem odmówić, a nawet nie chciałem. Byłem głodny po całym dniu szwendania się bez celu. Myślałem o ewentualnym prezencie dla ojca, skoro planowałem go odwiedzić, ale niezbyt wiedziałem, co chciałby ze słonecznego Phoenix. Ostatecznie wyszedłem z domu po dziewiętnastej i przeszedłem się do miasta, w celu zapoznania się z otoczeniem. Trafiłem na różnego rodzaju sklepy, o ironio, otwarte. Wszedłem do jednego i przejrzałem ciekawe pamiątki. Zdecydowałem się na pocztówkę i odznakę szeryfa, która oczywiście była zwykłą podróbką.

    – Życzy sobie pan jakiś napis na odznace? – Spojrzałem na nią jak na idiotkę.

    – To można?

    – Naturalnie. – Zachichotała. – Myślę, że na jutro dałoby radę to zrobić. – Mrugnęła do mnie.

    W takich przypadkach warto grać hetero.

    – Skoro tak – oparłem się o ladę z nonszalanckim uśmiechem – to poproszę z napisem 'szeryf Daniel Conant'.

    – Tak masz na imię? – spytała, notując moje życzenie.

    – To dla mojego ojca. – Mrugnąłem, a ta od razu zwiesiła głowę z uśmiechem.

    Wyszedłem ze sklepu, a w duchu dziękowałam za swoją dwulicowość. Jedyne co mi zostało w tamtym momencie to zwyczajnie wrócić do domu i spędzić czas z Ericiem. Tak, nawet dreszcz, który przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa, świadczył o dziwności tej myśli.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty