I know all your secrets Cz.17


    Otworzyłem powieki, które niemiłosiernie wołały spać. Budzik kazał mi zwlec dupsko z wygodnego łóżka, więc nie miałem zbytnio wyboru.

    – Wyjdź, ja śpię. – Zszokowałem się, gdy zobaczyłem Arthura, który tylko zakrył się szczelniej kołdrą.

    Chwyciłem się u nasady nosa i zamknąłem powieki. W skali od jeden do dziesięć przejebałem sobie na dwadzieścia. Przespałem się z siostrzeńcem Erica.

    – Nienawidzę swojego życia – szepnąłem i wstałem.

    – Witaj w klubie – odpowiedział.

    – Zamknij się i śpij. – Roześmiał się, na co tylko wywróciłem oczami.

    Budzik miał przypomnieć mi o wcześniejszym treningu z chłopakami w siłowni ojca Cartera. Zazdrościłem mu, bo dzięki temu mogliśmy teraz tam wbić i cała siłka tylko dla nas. Nie, żebyśmy robili to pierwszy raz, ale to nigdy nie przestanie mnie cieszyć.

    Spakowałem rzeczy na przebranie i po cichu opuściłem dom. Nie chciałem nikogo budzić tym bardziej matki. Dziękowałem sobie, że drzwi od pokoju zamknąłem na klucz, bo to znacznie zminimalizowało ryzyko nakrycia.
    
    Podjechałem autem pod sam budynek, gdzie odbyć się miał nasz intensywny trening i wszedłem do środka. Tam czekał na mnie Carter i Shane numer dwa. Nagle zacząłem odczuwać dziwne wyrzuty sumienia, jakbym był coś winien Collinsowi. Przecież nie byliśmy w związku, a ja teoretycznie nic złego nie zrobiłem.

    – Cześć wam – przywitałem się.

    – Co ty taki? – Carter zmierzył mnie wzrokiem.

    – Czyżbyś wracał z ostrego melanżu? – Zaśmiał się Shane.

    – Tak, łóżkowego – przyznałem. – Wole zapomnieć, że w ogóle do czegoś doszło.

    – Aż tak chujowa? – zdziwił się Carter.

    – Zapomnijcie. – Machnąłem lekceważąco ręką. – To nie w moim stylu.

    Chłopacy o dziwo nie drążyli tematu, więc mogłem skupić się na ćwiczeniach.

~*~

    Tego samego dnia wieczorem poszedłem do klubu, w którym pracował Shane. Chciałem go zobaczyć, choć nadal byłem zły. Byłem zły, a tak bardzo chciałem cofnąć się do tamtej chwili i znów zatonąć smaku jego ust. Byłem rozdarty. Zaczynałem wierzyć tym wszystkim ludziom, którzy twierdzili, że miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. No bo jak mogłem inaczej to nazwać?

    Byłem po kilku mocniejszych, gdy zauważyłem w pubie jedno cholernie irytujące zdarzenie. Szedłem do kibla, aż dostrzegłem Shane'a, stojącego z jakimś typem na tyłach i ewidentnie się z nim kłócącego. Nie mogłem powiedzieć, że nie zareagowałem instynktownie, bo pewnie jakieś instynkty miałem... To mało istotne. Podszedłem do nich, ale na odpowiedni dystans, by jednak usłyszeć, o co idzie batalia.

    – Myślisz, że możesz tak po prostu odejść? – powiedział mężczyzna w kwiecie wieku.

    – Nie chcę być już dłużej twoją zabawką. Nie potrzebuje tej kasy... – odpowiedział, choć strach wręcz wylewał się z każdym słowem coraz bardziej.

    – Co ty sobie myślisz?! Nie pozwolę ci odejść tak po prostu po tych wszystkich nocach! – Na twarz Shane wpełzło zażenowanie, a ja wręcz poczułem rosnącą irytację.

    – Z-Zostaw mnie, proszę. – Jego głos był wręcz błagalny i tu mój zdrowy rozsądek wziął górę.

    Żeby pozbyć się problemu, trzeba podejść do tego z głową, a nie działać raptownie. Ileż to razy swoje problemy ze mną rozwiązywano siłą? Życie nauczyło mnie, że wygra ten, który ma więcej w głowie niż w mięśniach.

    Podszedłem do tego oblecha i chwyciłem jego łokieć, przez co ten grzecznie wypuścił Shane'a. Wiedziałem, że brunet w tym momencie znów jest przerażony, że poznałem jego paskudny sekret, ale liczyło się w tym momencie coś innego.

    – Czego chcesz, gówniarzu? – Stanąłem pomiędzy nimi.

    – Zostaw go, póki grzecznie proszę. – Uśmiechnąłem się podle, co spotkało się z ironicznym śmiechem starszego.

    – Czy ty nie widzisz, że my się dogłębnie znamy? – Jego obleśny śmiech i perfidne znaczenie jego słów wręcz doprowadzała mnie na granicę wytrzymałości.

    Aiden, uspokój się i zrób to po swojemu.

    – Och, a już myślałem, że jesteś niewyżytym seksualnie staruszkiem – zakpiłem, co pozbawiło go uśmieszku z twarzy. – Tak się składa, że mam tu pewne zdjęcia, które mogą świadczyć o twoich nieczystych intencjach wobec chłopca, który ewidentnie się opiera. – Pomachałem telefonem, w którym oczywiście żadnych zdjęć nie było. – Jaka szkoda, gdyby wleciały do prasy i na biurko policji, prawda?

    – Ty mały...! – Wyszarpnął się z chęcią przywalenia mi, gdzie Shane oczywiście chciał mi pomóc.

    – Nie radzę. – Odepchnąłem przyjaciela, kierując słowa do staruszka. – Jeśli chcesz uderzyć syna komendanta, to musisz mieć jaja albo być kompletnym idiotą w połączeniu ze zdjęciami. – Kącik mych ust poszybował do góry.

    Zapadła cisza, którą przerywał stłumiony odgłos muzyki. Nagle mężczyzna odwrócił się na pięcie i z siarczystymi przekleństwami pod nosem odszedł. Głębokie westchnienie opuściło me usta ze świstem, jakbym naprawdę przez ten cały czas nie oddychał.

    – Jesteś walnięty – skomentował Shane, stając naprzeciwko mnie.

    Nagle przypomniałem sobie, że przecież on jest facetem i ten staruch też nim był... Czy to znaczyło, że on faktycznie go molestował?

    – Shane, dlaczego nikomu tego nie zgłosiłeś? – Chwyciłem go za ramiona. – Od jak dawna to trwało?

    – On nie... – Zwiesił głowę.

    – On nie co? Nie broń zboczeńca! – wrzasnąłem.

    – On mnie nie zmuszał! – odpowiedział mi krzykiem.

    Kopara opadła mi do ziemi. Skoro nie robił tego wbrew jego woli, to znaczy, że Shane mu na to pozwalał?

    – Dlaczego? – szepnąłem.

    – Nie rozumiesz?! – Wyrwał się z uścisku. – Pocałowałem cię do cholery! Skoro mnie nie zmuszał, znaczy, że sam tego chciałem! Tak, pieprzyłem się z nim!

    Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. To był dla mnie szok. Właśnie tę możliwość starałem się za wszelką cenę odeprzeć ze swojej świadomości. Dlaczego mój pseudo przyjaciel miałby być gejem? Bo ja nim jestem i tego oczekuje? Bo mnie kręci?

    Nagle marzenia stają się prawdą, a ja zupełnie niepotrzebnie przespałem się z... jak on miał właściwie na imię?

    – Nic mi nie powiesz? Nie powiesz, jak bardzo jestem obleśny?! – Popchnął mnie. – Powiedz coś do cholery, cokolwiek, błagam. – Zakrył usta zewnętrzną częścią dłoni, jakby powstrzymywał się od płaczu. – Kurwa, Aiden!

    Już chciał odejść, ale chwyciłem go za nadgarstek i odwróciłem do siebie przodem, zatapiając swoje utęsknione usta w jego. Co tak naprawdę mogłem stracić? Przecież to tylko jedna z życiowych decyzji, takie tam nic.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty