I know all your secrets Cz.19
Ethan wraz ze swoimi przyjaciółmi stał przed klasą i rechotał z żartu Christy. Niczego się nie spodziewał, a już na pewno nie tak nagle. Gdy podszedł do niego wychowawca klasy Christy i Aidena, nie wiedział jeszcze, że to, co usłyszy, zmusi go do działania.
– Co się dzieje z Aidenem? Ma jakieś kłopoty? – zadał pytanie, które pozbawiło uśmiechu każdego z zebranych. Już Percy chciał zażartować, ale ręką Ethana kazała mu milczeć i zostawić to jemu.
– Co ma się dziać? – Postanowił, że nie wyda swojego przyjaciela.
Ponadto sam mało co wiedział o jego problemach. Przyszedł do niego i poprosił o nocleg, ale słowem nie pisnął o swoim problemie. Brunet nie chciał go zmuszać, bo wiedział, że jeśli nie chce, to i tak nie powie i wymyśli blef.
– Właśnie siedzi u dyrektora i prosi o wydanie jego papierów, bo przeprowadza się do ojca. – Westchnął.
Wszyscy byli w szoku, a w największym sam Shane, który właśnie zaczynał odczuwać, że to mogła być jego wina.
– Kurwa – Ethan syknął i czym prędzej pobiegł do dyrektora.
– Nawet niech go pan nie upomina, to nasz lider i na pewno to załatwi. – Carter poklepał nauczyciela po ramieniu.
Gdy mężczyzna spojrzał po twarzach uczniów, poczuł swego rodzaju ulgę. Na każdej widniał spokój i pokrzepiający uśmiech. Na każdej z wyjątkiem Shane'a Collinsa, ale na niego akurat nie zwrócił uwagi.
– Pan go nie słucha. – Do gabinetu wparował wkurzony Ethan.
Dyrektor tylko jeszcze ciężej westchnął niż podczas naszej rozmowy. To było prawie niewykonalne, by po raz kolejny móc się tak wypisać na żądanie, ale mało brakowało, a przekonałbym staruszka.
– Tak? – spytał od niechcenia.
– Tak, on tu zostaje, a teraz go ze sobą zabieram. – Chwycił mnie dość mocno za przedramię i pociągnął do góry.
Cóż, ten chłopak miał parę w łapie i nic dziwnego, że był kapitanem. Na siłowni też znacznie więcej trenował od nas. Nim się zorientowałem, wyciągnął mnie za drzwi i rozkazał iść za sobą. Posłusznie to zrobiłem, aczkolwiek chęci do rozmowy to ja nie miałem najmniejszych. W końcu przystanęliśmy na boisku, a on odwrócił się do mnie przodem.
– Wiesz, czemu akurat tu? – spytał, czym mnie zdziwił. Nie tego pytania oczekiwałem, więc pokiwałem przecząco głową. – Bo świeże powietrze mnie uspokaja, a w środku mogłem ci niechcący pizgnąć. Czyś ty oszalał?
– Ethan, to nie jest coś, o czym chcę rozmawiać. – Odchyliłem głowę do tytułu.
– A to pech, bo ze mną musisz. – Prychnął. – Jestem kapitanem, do cholery!
– Nie mam domu, okej? – powiedziałem opanowanie, choć o ton głośniej.
– Jak to nie masz? – Zdziwił się. – Wyrzucili cię?
– Tak, matka wybrała Erica i wyrzekła się mnie, zadowolony? – Wyprostowałem ręce w boki. – Nie stać mnie na wynajem czegokolwiek, nie chcę teraz pracować i się uczyć. Jestem pieprzoną porażką.
– Okej, wyluzuj – uspokajał mnie. – To jest szok i najchętniej bym wygarnął twojej matce, ale nawet nie znam powodu, a chcę poznać. – Uśmiechnął się podle. – Jesteś świetnym zawodnikiem, nie bez powodu Shane chciał z własnej woli siąść na ławkę rezerwowych. Chcesz tak olać drużynę? – Nie dał mi odpowiedzieć. – Lokum to twój jedyny problem? Proszę bardzo, wprowadź się do mnie. – Prychnął. – Mieszkam sam z siostrą, która i tak bywa wtedy, kiedy jej się przypomni.
– Czy ty mnie słuchałeś? – Wkurzyłem się. – Nie stać mnie na czynsz.
– Czy ja kurwa mówiłem coś o kasie? – odpowiedział mi ze złością. – Będziesz mieszkać za darmo i tak nawet nie ja za lokum płacę, a siostra, a ona – powiedział głośniej, gdy chciałem już znaleźć kontrargument – nie będzie mieć nic przeciwko. Chociaż... – Zamyślił się. – Będziesz mieszkać za darmo, ale jeśli zagrasz w otwarte karty, panie „nigdy nie kłamię". – Wytknął język.
– Mówisz poważnie? – Westchnąłem.
Chciałem chwycić się tej nadziei, ale bałem się rozczarowania. Byłem już na ostatku sił psychicznych, potrzebowałem odpocząć, a mieszkanie z ojcem wydawało się do tego najbardziej odpowiednie.
– Tak – zapewnił. – Przyjdź do mnie po lekcjach, to pogadamy.
Ciągle w głowie huczały mi słowa Ethana, który z pewnością nie planował mi odpuszczać. Z drugiej jednak strony możliwość darmowego lokum wręcz kusiła swą atrakcyjnością. Nie oczekiwałem, by to w ogóle było możliwe, no bo kto dałby bezdomnemu mnie dach nad głową bez żadnego zobowiązania pieniężnego? Tylko Ethan Eagle mógł to zrobić. W sumie to sam nie wiedziałem, czy mówienie mu wszystkiego było dobrym pomysłem, ale z drugiej strony miał racje; zacząłem nie być sobą przez jakieś chore tajemnice, a co gorsza, nawet nie zauważyłem, kiedy to się stało.
Przez resztę lekcji Christa nie odstępowała mnie na krok i miałem wrażenie, że tylko czyha na moją chęć otwarcia się przed nią, ale to nie miało racji bytu. Na pewno nie tego dnia. W końcu udało mi się wybłagać trenera, by ten zwolnił mnie z wuefu, choć sądząc po jego bacznym obserwowaniu mojej osoby, musiał wiedzieć o moich planach przerwania nauki.
Wszyscy tego dnia przesadnie chcieli udzielać mi pomocy, jakbym był jakimś niepełnosprawnym, a przecież ja tylko chciałem zmienić szkołę! To serio było aż tak dziwne? Wolnym krokiem szedłem do domu przyjaciela. Z samego rana odstawiłem samochód pod dom Erica, a klucze wrzuciłem do skrzynki. Poczułem ogromną niemoc, patrząc na dom, który teraz będzie mi zupełnie obcy. Pomyślałem o matce, która z taką łatwością wybrała swojego fagasa, zamiast swojego syna. O Violi, która na pewno znów jest na nią obrażona, może i bardziej niż za sukienkę. O Dominic'u, który jeśli wróciłby z wyjazdu, od razu poszedłby na krzyki z matką. Odwróciłem się i zerknąłem też na dom naszego sąsiada. Tu jeszcze bardziej poczułem się jak osobnik innej rasy. Już nic nie rozumiałem. Naprawdę brano mnie za jakiegoś faceta, który wykorzystuje innych? Dlaczego? Czym sobie na to miano zasłużyłem?
– Och... – Zawahałem się, gdy wszedłem do domu Ethana, a przed sobą zobaczyłem cycatą brunetkę z niebieskim pasemkiem.
– Ty pewnie jesteś Aiden. – Wyciągnęła w moim kierunku rękę, choć wyglądała na nieźle zabieganą.
– Tak, a ty pewnie siostra Ethana? – Podałem dłoń, by po chwili poczuć się nieswojo.
Wszedłem jak do siebie, mimo że chłopak zezwolił mi na takie kroki.
– No wchodź. – Zaśmiała się i wciągała buty. – Sorry, że tak widzimy się w biegu, ale spieszę się na pociąg – wyjaśniła.
– Nie ma problemu. – Zamknąłem drzwi i wszedłem do salonu. Musiałem poczekać na bruneta, bo chciałem wreszcie to wszystko z siebie wyrzucić.
– Swoją drogą, fajne włosy. – Mrugnęła do mnie i chwyciła swoją torbę podróżną.
– Dzięki. – Przeczesałem je palcami, siadając na kanapie. – Nie będzie ci zimno w samej bokserce?
– O mnie się kochasiu nie martw. Powiedz temu idolowi, że wracam w przyszłym tygodniu, pa! – Machnęła ręką i usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Wyglądała na miłą, w końcu byli ulepieni z tej samej gliny, nie powinno mnie to dziwić. Nie siedziałem długo w samotności, jednak zdążyłem sobie zrobić herbatę i włączyć jakiś beznadziejny teleturniej w TV. Ethan wleciał do domu niczym huragan, a gdy zobaczył mnie, siedzącego w salonie to tak jakby kamień spadł mu z serca. Myślał, że zwiałem, to pewne, ale nie tym razem.
Komentarze
Prześlij komentarz