I know all your secrets Cz.20


    – Wyluzuj, nie jestem z tych osób, które uciekają, choć obiecały zostać. – W myślach przytoczyłem sobie jedną sytuację z przeszłości.

    Brunet zdjął kurtkę, a plecak rzucił pod wieszak. Zajął miejsce obok mnie, jakby już nie mógł się doczekać naszej rozmowy. Serio, nie byłem aż tak interesujący, a moje życie było tylko jednym wśród tysięcy podobnych.

    – Dobra, nie. – Zaśmiał się, po czym wstał. – Idę po piwo, bo mnie suszy i wezmę laptopa, bo muszę wysłać maila.

    Wrócił dosłownie po dwóch minutach z obiema rzeczami. Urządzenie położył na stoliku, a piwo zgrabnie otworzył z charakterystycznym dla puszek syknięciem. Zasiadł obok mnie, a laptop wreszcie pokazał zasyfiony pulpit właściciela.

    – Ethan – zacząłem, bo była jedna wieść, którą musiał poznać na wstępie. Chłopak spojrzał na mnie kątem oka, jakby jednak bał się tej rozmowy. Jak gdyby jednak wolał mnie nie zmuszać i liczył, że zrezygnowałem. Nie... przecież to błędna interpretacja. – Po tej wiadomości raczej nie będziesz chciał mnie u siebie.

    – Znowu zaczynasz. – Wywrócił oczami, biorąc spory łyk piwa. Zaczął grzebać w laptopie, mnie mając głęboko gdzieś w tym momencie.

    – Matka wyrzuciła mnie z domu – wypaliłem, gdy jednak słowa „jestem gejem" nie mogły przejść przez struny głosowe. Chłopak niespodziewanie rozlał trochę piwa, poprzez za szybkie zamknięcie ust, gdy puszka była tuż przy nich. Spojrzał na mnie z szokiem.

    – Ona ciebie? Dlaczego? To powód twojego... – Westchnął. – Co jest grane? Od początku, bo chyba nie rozumiem.

    – Jak mam mówić od początku, to musimy powrócić do „wyrzucisz mnie po tym". – Zaśmiałem się, choć jego wzrok był karcący. – Jestem gejem, Ethan. – Spojrzałem na niego ze zmęczeniem i delikatnym uśmiechem.

    – Wow. – Uniósł brwi. – Okej, to mogłoby się wydarzyć, gdybyś kiedyś się do mnie dobierał, więc tego nie rób. – Zagroził palcem, więc nie mogłem się nie zaśmiać.

    – Kto by na ciebie leciał? – zażartowałem, co wziął na poważnie.

    – Ej, no weź – podwinął nogę pod udo, by skierować się bardziej w moją stronę – muszę być trochę pociągający.

    – O czym my kurwa mówimy? – Teraz autentycznie wybuchnąłem śmiechem.

    – Się zastanawiam. – Przybrał minę myśliciela. – A wracając do tematu; za to cię wywaliła? Bo się dowiedziała, że wolisz chłopców?

    – Nie. To wiedziała od dawna. – Westchnąłem, zsuwając się lekko z kanapy. – To Eric właściwie kazał jej wybierać między synem gejem a sobą. Dowiedział się.

    – Sukinsyn – syknął. – Od dawna wiedziałem, że ten człowiek wcześniej czy później będzie dupkiem i zagra nieczysto. Jak mogła wybrać jego?

    – Cóż, przespałem się z jego... siostrzeńcem? Bratankiem? Chuj wie, od kogo on był. – Wzruszyłem ramionami.

    – Ziółko z ciebie. – Prychnął.

    – Uch. – Schowałem twarz w dłoniach. – Nie chciałem tego, następnego dnia cholernie żałowałem.

    – Pijany byłeś? – dopytywał bardziej żartobliwie.

    – Raczej zraniony i wkurwiony. – Zapadło długie milczenie, ale skoro miałem grać w otwarte karty... – Spodobał mi się ktoś, kogo traktowałem jak przyjaciela, by nie stracić naszej relacji, ale potem on niespodziewanie dał mi znaki, że w sumie też jest mną zainteresowany, ale przecież to było moim wymysłem, więc byłem rozdarty pomiędzy wiarą w jego orientację, a irytacją, że ja się powstrzymywałem, a on po pijaku zaczął mnie całować. Kurwa mać. – Zaczął oddychać znacznie szybciej, jakby agresja zaczynała osiągać swój punkt krytyczny. Mój monolog był tak nieskładny, że zdziwiłbym się, gdyby zrozumiał cokolwiek.

    – Shane, prawda? – Spojrzałem na niego, a całe powietrze ze mnie uszło. – Wiem, że on.

    – Skąd ty...

    – Bo jesteś dziwny od momentu powrotu z wyjazdu. Wiedziałem, że chociaż się musieliście pokłócić, bo obaj byliście swoją odwrotnością. Wtedy to ty unikałeś Shane'a, a on ciągle mnie wypytywał, czy coś mi powiedziałeś. – Rozdziawiłem usta. – Więc to musiał być Shane i musiało się to stać na wyjeździe.

    – Nie wiem, co mam ci powiedzieć – wyznałem szczerze.

    – On wie? No bo wiesz... przez chwilę znów on chodził wkurwiony, a teraz jest nieobecny, jakby przygaszony. Możesz mi powiedzieć prawdę?

    – Myślę, że Shane wpakował się w gówno, bo obroniłem go ostatnio przed starym zbokiem, który zmuszał go do współżycia. A potem ten zaczął myśleć, że mam go za obleśnego, bo wyszło na jaw, z kim sypia i jakiej jest orientacji. – Ethan ściągnął brwi, jakby zaczynając się gubić w moich słowach. Sam zaczynałem. – A potem go pocałowałem. Wiesz, chyba chwila euforii czy coś.

    – Co on zrobił? – Doskonale zdawał sobie sprawę, że nic dobrego, skoro obaj byliśmy od siebie odseparowani, zamiast się obściskiwać.

    – Najwidoczniej wziął mnie za kogoś, kto z chęcią by go wykorzystał, jak ten staruch. – Spojrzałem w podłogę. – No cóż, skoro taki jestem... Chciałem wrócić do ojca ze względu na lokum. To nie jest wina Shane'a czy moja ucieczka od problemów. Serio. – Spojrzałem na niego z powagą. 

    Chłopak przez dłuższą chwilę analizował moje słowa, jakby szukał rozwiązania. Nie istniało, więc niemożliwym było wyjście z tej dziwnej sytuacji. Po chwili jednak uderzył mnie lekko w ramię z pięści.

    – Zostajesz i twoja orientacja niczego nie zmienia. – Ucieszył się, jakby właśnie zrobił mi na złość.

    – Jesteś powalony – zakomunikowałem ze spokojem.

    – Przynajmniej mam pewność, że moja siostra będzie bezpieczna. – Złapał się za serce i odetchnął z udawaną ulgą.

    Resztę popołudnia spędziliśmy na graniu, po tym, jak wysłał maila do swojej kuzynki z prośbą o zrobienie zadania z francuskiego. Takie rzeczy nie przestawały mnie zadziwiać; wysługiwanie się kimś innym. Tak czy owak, niewygodny temat został zakończony i odszedł w niepamięć. 

    Pod wieczór Ethan wyszedł do swojego kumpla, gdyż byli umówieni od ponad tygodnia, więc nie mógł odmówić ze względu na mnie; byłoby to co najmniej dziwne. Skoro byliśmy teraz "współlokatorami" to nie musieliśmy spędzać ze sobą dosłownie każdej minuty. Mieliśmy swoje rzeczy do roboty i to było jak najbardziej normalne – według mnie.

    Siedziałem przed moim laptopem w moim nowym pokoju, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłem się z wyra, odkładając urządzenie na biurko i poszedłem otworzyć. Byłem pewien, że to któryś ze znajomych Ethana, no bo któżby inny? Co prawda o rodzinie nic mi nie wspominał, a jego siostra miała wrócić dopiero w przyszłym tygodniu.

    – Shane? – Zdziwiłem się, natomiast on ani trochę. – Ethan wyszedł do kogoś tam – oznajmiłem, powróciwszy do swojego niewzruszonego charakteru.

    – Ja do ciebie. – Wepchnął się do środka, więc chcąc nie chcąc zamknąłem za nim drzwi.

    Gdy już to zrobiłem, poczułem mocne popchnięcie na ścianę, a po chwili usta Collinsa na swoich. Te kurewsko cudowne usta. Nie dałem się jednak omamić chwili i odepchnąłem go.

    – Co ty odwalasz? – warknąłem.

    – Przepraszam, wcale tak nie myślałem, ale bałem się – zaczął mówić histerycznym głosem. Dopiero dostrzegłem, że był całym zziajany, czyli musiał biec spory kawałek drogi, a strach wręcz się przez niego wylewał. Pytanie; strach przed czym?

    – Co?

    – No bo ty za każdym razem się droczyłeś, na początku bałem się, że naprawdę wydasz mój sekret, więc moją orientację kompletnie zakopałem w sobie. – Dotknął swojego czoła. – Potem poznawałeś kolejne sekrety, aż w końcu stanąłem przed tobą pusty jak kartka. Wiedziałeś już o wszystkim, a strugałeś debila, że nie wiesz. Potem mnie pocałowałeś, więc pomyślałem: cholera, znów chce się zabawić moim kosztem. Byłem zraniony, ale doszedłem do wniosku, że przecież za każdym razem milczałeś jak grób... Nawet wtedy, gdy cię pocałowałem – powiedział nieco ciszej. – Wtedy zacząłeś mnie unikać, byłeś zły... Tak cholernie się bałem, że się mnie brzydzisz. Akcja z tym kolesiem... byłem pewien, że jestem w twoich oczach śmieciem. Nigdy nie pomyślałem, że będziesz chciał mnie wykorzystać w ten sposób. Przepraszam. – Zagryzł wargę, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.

    Nie mogłem tak stać i tego słuchać; przyciągnąłem go do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku. Mówił mi o tych wszystkich rzeczach, które równie dobrze mogłem przeżywać ja. No i przeżywałem, ale trochę inne.

    – Zawsze byłem szczery i gdyby ktoś spytał o moją orientację, na przykład ty; nie przeczyłbym. – Przytulił mnie mocniej. – Gdybyś spytał, czy jestem gejem, nigdy bym nie zaprzeczył. Chociaż... gdy zaczęło mi zależeć, może właśnie wtedy bym skłamał? Przez większość czasu odczytywałem twoje niektóre zachowania po swojemu i widziałem w tobie potencjalnego geja, ale nie mogłem. Byłeś moim przyjacielem od niedawna, a ja widziałem w tobie homo tylko dlatego, że sam nim byłem. Gdy mnie pocałowałeś... cholernie o tym marzyłem, ale przecież byłeś pijany i działałeś pod wpływem chwili, przez ojca... albo przez tego faceta. To ja przepraszam, że dałem ci powody do zwątpienia.

    Chłopak odsunął się ode mnie i na nowo złączył nasze usta ze sobą. Nie wiem, ile trwała ta rozkoszna chwila, ale gdy doszły do tego języki... zaczęło być zbyt dobrze i musiałem to przerwać. Halo, byłem w domu kumpla... trochę chujowo, gdyby nagle wtargnął i nas zobaczył. Z doświadczenia wiem, że widok dwóch całujących się facetów, nie jest raczej widokiem pożądanym.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty