I know all your secrets Cz.22
Wstałem z łóżka, gdy mój telefon wydał z siebie nieprzyjemny dźwięk. Kto wymyślił przeklęty budzik w telefonie? Przetarłem twarz dłonią, a potem ruszyłem do łazienki. Widząc swoje odbicie w lustrze, musiałem przekląć. Na mojej głowie były już widoczne odrosty, co dawało lekki efekt ombre, a to już mi się nie podobało. Musiałem odwiedzić fryzjera i to jak najszybciej.
– Pindrzysz się jak baba. – Prychnął Ethan.
Stał za mną i bezczelnie się nabijał z mojego nieudolnego układania włosów. Spojrzałem na niego z politowaniem i razem zeszliśmy na dół do kuchni. Chłopak całkiem nieźle radził sobie z gotowaniem, ale jak odkrył, że ja też się do tego nadaje, to od razu wydzielił podział. Tego dnia była jego kolei, więc mogłem nacieszyć się darmowym jedzonkiem.
– Jak z Shane'm? – zagadnął podczas jedzenia.
– Normalnie, a jak ma być? – Wzruszyłem ramionami.
– Liczyłem na jakieś większe emocje po tym, jak wreszcie zaczęliście się umawiać. – Spojrzeliśmy sobie w oczy.
– Mam zrobić imprezę czy... – Cmoknął z niezadowoleniem. – Shane nie chce się z tym obnosić, więc nie wiem, czego oczekujesz.
– To w takim razie co powiesz na wycieczkę rowerową? – Poruszył sugestywnie brwiami.
Nie rozumiałem go, trwał rok szkolny, a jemu zachciało się jakichś wycieczek. Nie mogłem jednak odmówić, każda możliwość spędzenia czasu ze znajomymi wydawała się bardziej atrakcyjniejsza niż siedzenie na dupie w domu.
Kończyłem zajęcia, gdy przypomniałem sobie, że miałem tego dnia wracać z Shane'm do domu. Poszedłem do czytelni i tam właśnie postanowiłem odczekać godzinę, gdyż ja wyjątkowo dziś miałem skrócone lekcje. Włożyłem słuchawki do uszu i pochwyciłem jedną z ulubionych lektur. Byłem tak pochłonięty czytaniem, że dopiero się ocknąłem, gdy ktoś złożył całusa na moim policzku. Wyjąłem zaalarmowany słuchawki i spojrzałem nad siebie.
– Sorry, zaczytałem się – wyznałem, gdy zauważyłem uśmiechniętego Shane'a.
Zacząłem zbierać swoje rzeczy, a on dalej tajemniczo się uśmiechał.
– Powiedz, o co chodzi, bo mnie szlag trafi – poleciłem, gdy wszystko było schowane, a plecak znalazł się przewieszony na jednym ramieniu.
– Gadałem z Ethanem. – Uniosłem jedną brew, idąc z brunetem do wyjścia. – Dziś zostaje u was na noc.
Byłem w szoku, ale tym pozytywnym. Nawet bibliotekarka spojrzała się na nas, jakby i ona była wtajemniczona, a to przecież niemożliwe. Dopiero na boisku mogłem to jakoś skomentować, bo czułem się osaczony przez tę chęć utrzymania naszego związku w tajemnicy. Czujcie sarkazm, jak bardzo miałem chęci do tego.
– A co cię sprowadza? – Szturchnąłem go.
– Nie wiem, może chęć pobycia z takim jednym białowłosym? – rzucił z ironią.
Może niewiele się u nas zmieniło. Nie wyglądaliśmy jak para, ale to wina ciągłego ukrywania się. Fakt, na przyjaciół zdecydowanie już bardziej, więc domyślałem się, po co przychodzi na noc.
– Ten jeden białowłosy jest nieźle zirytowany – odpowiedziałem, wytykając język.
Shane nie odpowiedział na tę uwagę, więc tylko bardziej się wkurwiłem. Naprawdę chciałem z nim poważnie pogadać, bo musieliśmy się określić.
– Aiden! – Usłyszałem krzyk, więc spojrzałem przed siebie i zobaczyłem kilka metrów przed nami mojego ojca.
– Hej, tato – przywitałem się z nim, gdy staliśmy już obok siebie.
Mężczyzna spojrzał na Shane'a z zaciekawieniem, a potem wymownie na mnie. Już połączył fakty. Poczułem mocne uderzenie w ramię właśnie od niego.
– Za co?! – syknąłem, pocierając obolałe miejsce.
– Jak możesz nie przedstawić mi swojego chłopaka, gdy już go widzę?! – spytał z wyrzutem.
Wywróciłem oczami i niechętnie przeszedłem do przedstawiania.
– Shane, to mój ojciec. Tato, to mój chłopak Shane. – Mężczyzna wyszczerzył się jak pięciolatek na widok lizaka.
– Miło mi cię wreszcie poznać! – Przytulił chłopaka do siebie, a ja odwróciłem głowę w drugą stronę. Rodzina idiotów.
– "Wreszcie"? – Spojrzałem na bruneta, gdy ewidentnie mówił do mnie.
– Aiden mówił o tobie, ale nie chciał mi cię przedstawić – wytłumaczył.
Spodziewałem się, że będzie obrażony, że w ogóle komuś o nas mówiłem, ale o dziwo zaczął gadać z moim ojcem na totalnym luzie. Już zaczynałem się gubić, kto może o nas wiedzieć a kto nie.
Pożegnaliśmy się z moim ojcem i w końcu ruszyliśmy do domu Ethana, który powinien być już nazywany "moim" domem, ale jakoś nie mogłem się przyzwyczaić.
– Jesteś zazdrosny o swojego ojca? – Prychnął, zdejmując buty.
– Nie, raczej potwornie zagubiony. – Westchnąłem.
Chłopak spojrzał na mnie, chyba niezbyt rozumiejąc moje słowa.
– Jak długo mamy się ukrywać? – spytałem, zaplatając ramiona na klatce piersiowej. Ciągle staliśmy w holu i całe szczęście, że nikt nie raczył nas witać.
– Do końca szkoły – odpowiedział, jakby to było oczywiste, a mnie trafił szlag.
– Żartujesz? – Zaśmiałem się z ironią. – Mam przez jeszcze pieprzony rok, a może dwa udawać, że tylko się kumplujemy? Shane czego ty się kurwa boisz?
– Czemu ciągle musimy wałkować ten sam temat?! – krzyknął. – Doskonale wiesz, czego się boje!
– Spójrz kurwa za siebie! Zauważ wreszcie, że ludzie dalej będą za tobą stać i nieważne, czy jesteś gejem, czy hetero! – Nasza poważna rozmowa stała się kłótnią, świetnie.
– Skąd to wiesz, co?! To, że Ethan jest spoko, wcale nie oznacza, że reszta paczki jest!
– To po chuj się z nimi trzymasz? Fajnie jest udawać i nie móc mówić tego, co się myśli? – zniżyłem ton.
– Myślisz, że tu tylko o to chodzi? – Rozczarowanie biło z jego głosu. – Nie zależy mi na ich stracie skoro w zamian mam was. Nie rozumiesz, że jeśli doszłoby to do mojego ojca, to byłbym skończony?
– Więc dlatego? A jaka będzie różnica na koniec szkoły? – Domyślałem się, o co się rozchodzi, ale i tak wolałem spytać.
– Jeśli skończymy szkołę, wtedy się stąd wyniesiemy. Nie chcesz tego? – spytał ze smutkiem.
Zwilżyłem wargi, będąc trochę w szoku. Shane planował daleką przyszłość, może nawet i wcześniej, zanim zaczęliśmy się spotykać, ale nie raczył ze mną porozmawiać. Dlatego czułem się zirytowany, przecież jego plany obejmowały także moją osobę.
– Raczyłeś kiedyś mi o tym powiedzieć? – spytałem ze spokojem, który mógł być odebrany jako ten stoicki. – Może w dniu, gdy stanąłbyś w progu z walizkami?
– Aiden... – Chyba zrozumiał sedno problemu. – Ja po prostu chciałem...
– Jak zwykle ty chciałeś. – Wyminąłem go, kierując się do pokoju. – Śpij, gdzie chcesz.
Biorąc po dwa schodki, pokonałem dzielącą mnie odległość od pokoju. Byłem zły i zraniony. Dlaczego to zawsze musiało być tak, jak on tego chciał? Dlaczego w ciągu naszej relacji choć raz nie spytał, co ja chcę? Planował coś związanego ze mną, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Czy chciałem wyjechać? Oczywiście, ale to zbyt odległa przyszłość, gdy ja wolę żyć tu i teraz. A "tu i teraz" mam przyjaciół, drużynę i pseudo chłopaka. Nie muszę myśleć, co będzie potem.
Może i wielu by się ucieszyło, że druga osoba myśli o nich tak poważnie, że planuje wspólną przyszłość, mnie także cieszy, ale jednocześnie boli brak mojego w tym wkładu.
Leżałem na łóżku z kapturem na głowie, słuchawkami w uszach i z zaplecionymi rękoma na klatce piersiowej. Z daleka zapewne wyglądałem jak obrażone dziecko, ale ja po prostu odpoczywałem.
Nagle poczułem silny ból w brzuchu, gdy ktoś postanowił uderzyć mnie z pięści. Wyszarpnąłem słuchawki z uszu totalnie wkurzony.
– Co ci odjebało?! – syknąłem z bólu, gdy moje oczy natknęły się na bujną czuprynę Ethana.
– Gdzie Shane? – spytał, jakby to, co mi zrobił, było takim tak ugryzieniem komara.
– Miał coś do załatwienia. – Chłopak spojrzał na mnie, jakby wiedział, że kłamię. – Nie wiem, gdzie. Pokłóciliśmy się.
– O co poszło? – Usiadł na krześle od biurka.
Postanowiłem opowiedzieć mu swoje obiekcje, a tak słuchał bez jakiegokolwiek odzewu. Dopiero na koniec westchnął i wstał.
– Domyślam się, że takie różnice w charakterach komplikują związek, jakby samo to, że jesteście facetami, tego nie komplikowało. – Przeczesał swoje włosy palcami. – Teraz jako wujek dobra rada pogadam z Shane'm, a potem każdemu coś doradzę. Tobie, póki co mogę powiedzieć: wyjdź z inicjatywą i bardziej pokaż, że też myślisz o nim poważnie. A teraz adios. – Skłonił się, za co oberwał z poduszki, a potem opuścił mój pokój.



Komentarze
Prześlij komentarz