I know all your secrets Cz.23


    Ethan był pieprzonym guru, którego warto się słuchać. Jego słowa huczały mi w głowie, aż stwierdziłem, że ma rację.

    Tego dnia planowaliśmy wspólny wyskok do skateparku, gdzie to Ethan, Jim i Carter mieli brać czynny udział w jeździe na desce, a ja miałem patrzeć. Co to to nie. Sam również potrafiłem jeździć, może trochę zardzewiałem, aczkolwiek stare nawyki pozostają we krwi.

    Wyszedłem z klasy, w której pani od chemii zdecydowanie dała mi niezły wycisk. Kto normalny uczy się jakichś równań o pierwiastkach? Jeszcze musisz zwracać uwagę, by jakieś tam atomy się zgadzały. Cofałem swoje słowa: niedane mi było zaliczyć ten przedmiot.

    – Co ty taki oczytany, white? – zakpił Jim.

    – Za chuja nie zdam. – Odwróciłem kartkę z jedynką w ich stronę.

    Percy od razu wyrwał mi papier z ręki i zawzięcie studiował treść. Po chwili dołączył do jego Carter i Jim.

    – No dawać, beka wszech czasów. – Ethan poklepał mnie po ramieniu.

    – Gdyby ktoś się tu z kimś nie pogryzł, to teraz miałby korepetycje. – Spojrzałem na niego z politowaniem.

    – Luz, ja mogę cię uczyć – wtrącił Percy, który nawet nie spojrzał w moją stronę, będąc nadal zaczytanym.

    – Serio? – zmówiliśmy się z Ethanem.

    – Słyszeliście gorące newsy? – Podeszła do nas laska, którą pierwszy raz na oczy widziałem, ale przeczuwałem kłopoty.
    
    – Uczymy się. – Odganiał ją ten drugi Shane.

    – Wiecie gdzie wasz kumpel, Shane Collins, pracuje? – Gały wyszły mi z orbit. Nikt z tego towarzystwa tego nie wiedział z wyjątkiem mnie.

    – Co cię to obchodzi? – syknąłem, a ta od razu się skapnęła, że te informacje posiadam tylko ja.

    – Och, ale to bardzo odpowiednie miejsce dla chłopaka. – Zachichotała.

    – Zjeżdżaj stąd, Diana.

    Zdziwiłem się, że nawet Ethan zaczął go bronić, choć nie wiedział, o co idzie sprawa. Czułem, że robi to ze względu na resztę, bo skoro Shane sam im o tym nie powiedział, to znaczyło, że nie chciał.

    – Wasz kumpel pracuje w klubie dla gejów, wiedzieliście? – powiedziała prosto z mostu, a ja miałem ochotę ją uderzyć. Pierwszy raz w życiu chciałem uderzyć kobietę.

    Wszyscy zamarli w bezruchu, nawet Ethan przymknął powieki, spodziewając się lawiny pytań.

    – Hej. – Niespodziewanie Collins podszedł do nas, wyjmując w międzyczasie słuchawki z uszu.

    Skakał wzrokiem od Diany po każdego z nas.

    – Aiden, pomóż. – Ethan wskazał niepostrzeżenie na Shane'a, więc schowałem swoje żale do kieszeni i zwyczajnie zabrałem bruneta z tego towarzystwa.

    Jeśli miałbym komukolwiek powierzyć tę misję, to tylko Eaglowi. Shane nawet się nie odzywał, gdy kazałem mu iść za mną. Nadal nie rozmawialiśmy od naszej małej kłótni, więc było troszkę niezręcznie. Przystanąłem z nimi na boisku przy samochodzie Ethana. Odrzuciłem głowę do tyłu i ciężko westchnąłem.

    – Co... chciałeś... – Patrzył na mnie swoim hipnotyzującym spojrzeniem, nadal nie wiedząc, czego tak naprawdę powinien oczekiwać. Agresji, spokoju, rozejmu?

    – Dowiedzieli się – szepnąłem.

    – Co? Kto? O czym? – Mrugał zszokowany. – O nas?

    – O tak. – Prychnąłem, gdy rozdrapał stare rany. Musiałem odwrócić wzrok, bo znów bym wybuchł.

    – Aiden... Przestań się tak zachowywać.

    – Ja mam przestać? – Spojrzałem na niego rozgniewany. – To my z Ethanem osłaniamy twój pieprzony tyłek, bo książę nie chce mówić prawdy i jeszcze to ja mam przestać! – Prychnąłem. – Dobrze, ja w każdej chwili mogę przestać kłamać, bo może niedługo nie będzie powodu.

    – Co przez to rozumiesz? – Przełknął ślinę. – Nie chcesz chyba...

    – Fajną masz pracę. – Obok usłyszałem piskliwy głos Diany, która chichotała jak walnięta.

    – Zjeżdżaj stąd, bo zaczniesz tipsy zbierać – syknąłem.

    – A co, może jeszcze ze sobą chodzicie? – Zaśmiała się, a mi zwyczajnie puściły nerwy.

    – Mam kurwa dosyć. – Odwróciłem się na pięcie i już miałem odchodzić, ale głosy zza moich pleców wręcz kazały mi nawrócić.

    – Oszalałaś?! – krzyknęła Diana. Spojrzałem za siebie, gdzie to odgrywała się całkiem fajna akcja.

    Christa pociągnęła blondynkę za włosy i zniżyła do pasa. Dziewczyna piszczała z bólu, ale Christa ani śmiała odpuszczać.

    – Jeszcze raz obrazisz mojego chłopaka i jego kumpla, to tak po ryju dostaniesz, że cię kurwa twój kurwiarz nie pozna! – Puściła ją, a ta ze łzami w oczach pobiegła w stronę szkoły. – Co za suka.

    – Od kiedy my ze sobą chodzimy, skarbie? – spytałem rozbawiony.

    – Od teraz, misiu. – Cmoknęła i spojrzała na Shane'a. – Nie przejmuj się nią, praca jak każda inna – wzruszyła ramionami.

    Za brunetem widziałem, jak zbliżają się nasi przyjaciele i chcąc nie chcąc, musiałem zostać i słuchać. W razie konieczności byłem na tyle wkurzony, że wyładowałbym swoją frustrację na nich.

    – Praca? – Spojrzał na mnie wymownie. – Dowiedzieli się, gdzie pracuje?!

    – Tak, szkoda, że od pustaka – wtrącił Jim.

    Shane spojrzał na wszystkich, jakby był zapędzony w kozi róg. Nawet Ethan zdawał się brać ich stronę.

    – Myślę, że mogłeś nam w tej sprawie zaufać. – Odchrząknął.

    – Jesteś gejem? – spytał Carter prosto z mostu, a ja zacisnąłem pięści w kieszeniach kurtki.

    – Nie, pracuję, bo potrzebuje kasy. Mój ojciec... – przerwał, jakby bał się mówić dalej.

    – No tak, twój ojciec jest niezłym skurwielem. – Christa zdzieliła go w tył głowy. – Taka prawda!

    – A nawet jeśli by był gejem, to co ci do tego? – spytałem przez zaciśnięte zęby.

    Jak jeden mąż Ethan z Shane'm spojrzeli na mnie przerażeni. Domyślałem się, dlaczego ten drugi, ale Eagle?

    Zapadła chwilowa cisza, aż Percy spojrzał wymownie na Cartera, wyczekując odpowiedzi, która nie nadchodziła.

    – Jeśli macie obiekcie, to powiedzcie to teraz, bo ja nim jestem – powiedziałem twardo, a oczy dwójki z nich przypominały spodki filiżanek. Ładnie Aiden, bardzo ładnie zagrałeś, wreszcie będzie ci lżej na serduchu.

    Cisza trwała i trwała, a żaden nie raczył czegoś powiedzieć. Ethan odwrócił wzrok na ludzi na boisku, Shane spuścił głowę i wgapiał w ziemię, Christa przestawała z nogi na nogę, a reszta... wgapiała się we mnie jak w gnat.

    – No? – ponagliłem ich.

    – Mi to powiewa. – Westchnął ciężko Percy. – Nadal mogę dawać ci korki, jakby się tego spodziewałem, więc w sumie żyłem z myślą, że jesteś homo. – Wzruszył ramionami, z plecakiem na plecach i dłońmi w kieszeniach spodni.

    – Serio wiedziałeś?! – Jim się zdziwił.

    – Hej, przecież to było widocznie. – Zrobił krzywą minę.

    – Tak, w sumie to też tak myślałem. – Zaśmiał się drugi Shane.

    – Powaga? – wtrącił rozbawiony Ethan. – Bo ja na przykład dowiedziałem się w komplecie z jego bagażami.

    – Współczuje, zamykaj drzwi na klucz – niby Percy szepnął mu na ucho.

    – Słyszałem. – Zabijałem go wzrokiem.

    – Bo miałeś.

    – Okej, toleruję, ale uspokoję się, gdy znajdziesz sobie chłopaka. – Carter uniósł ręce do góry.

    – Ciekawe. – Spojrzałem ukradkiem na Collinsa.

    – A mi daj czas, ale nie mam zamiaru cię gnoić czy coś – wtrącił Jim. – To raczej nie codzienne info.

    – To było za proste – stwierdziłem ponuro.

    – Hej! Ja się nie zgadzam! – Christa przepchnęła się do mnie. – Jak taki chłopak może być homo! No proszę was!

    – Hej, stoi obok ciebie lepsze ciacho – żachnął się Ethan.

    – Gdzie? – rozglądała się, a chłopak zrobił minę politowania.

    Wszyscy ruszyliśmy z uśmiechami w stronę szkoły, jedynie Shane nadal stał jak słup soli.

    – Widzisz, tylko ty masz z tym problem – powiedziałem na tyle cicho, by tylko on to usłyszał.

    Spojrzał na mnie z bólem i smutkiem, a ja po prostu go wyminąłem i dogoniłem pozostałych. Jak mogłem skończyć coś, co nawet się nie zaczęło?



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty