I know all your secrets Cz.25
Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby los choć przez jeden dzień wam sprzyjał? Wiele razy zapewne. Ja nie robiłem niczego od ostatnich czterech dni, czyli od momentu, gdy wyłożyłem kawę na ławę. Ethan jak zwykle był Szwajcarią i starał się znaleźć wyjście z sytuacji, podczas gdy Percy i Jim sprzątali bałagan Jennie. Jedno się jednak zmieniło; Ethan był znacznie bardziej rozczarowany Shane'm niż wcześniej. Ewidentnie był zraniony faktem, że jego „przyjaciel" tak wiele przed nim zatajał. Widać było, że skory był do pomocy, ale to nie sam zainteresowany go o nią prosił, a osoba pośrednia. Cóż, czuł się tak, jak ja. Myślę, że właśnie wtedy zrozumiał, jak bardzo mnie bolały niektóre zachowania bruneta, a przecież wiedziałem o nim znacznie więcej niż Eagle.
Oboje chcieliśmy z nim porozmawiać, ale przestał pojawiać się w szkole, a próby dodzwonienia się do niego, kończyły fiaskiem. Bałem się, tak cholernie się bałem, że jego ojciec dowiedział się prawdy o romansie jego matki z Ericiem i to właśnie na synu się wyżył. Jak mogłem mu pomóc? Byłem już trzy razy pod jego domem, dwa razy stukałem kamyszkami w jego okno; na próżno jednak. Straciłem nadzieję, którą każdego dnia Ethan starał się przywrócić.
Wracając z porannych biegów, natknąłem się na moją matkę. Stała przy kwiaciarni i rozmawiała ze sprzedawczyni. Zagryzłem wargę na ostry ból w moim sercu. Dlaczego nawet w domu wszystko się posypało? Dominic wyprowadził się z miasta, ojciec wyjechał, na dodatek nie sam. Krótko po interwencji Nicka, Viola błagała ojca o zabranie jej do siebie. Matka nie mogła nic zrobić, skoro jej własna córka wykrzyczała jej w twarz, że nie chce z nią być i woli ojca. Została sama z nienarodzonym dzieckiem i zdradzającym ją mężem. Byłem smutny, ale tu również nie mogłem za wiele zdziałać, więc musiałem skorzystać z okazji, która mogła się już nie powtórzyć. Podbiegłem do kobiet, a gdy tylko matka na mnie spojrzała, w jej oczach pojawił się tajemniczy błysk.
– Dziękuję, do widzenia, Katrin – pożegnała się z kwiaciarką.
– Cześć mamo. – Uśmiechnąłem się lekko.
– Boże. – Zakryła usta ręką, by po chwili mocno się do mnie przytulić.
Oniemiałem. Mama zaczęła cicho płakać, a ja czułem się coraz gorzej. Zostałem jej tylko ja i dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Viola odeszła dobrowolnie, Dominic również. Jedynie mnie wyrzuciła, czyli zraniła tak, jak pozostała dwójka ją. Delikatnie objąłem ją, choć moje zranione ego nadal nie pozwalało na nic więcej. Spora część uczuć do tej kobiety uleciała w dniu, w którym wybrała kochasia i wyparła się inności swojego syna.
– Wszystko zepsułam. – Zaszlochała. – Aiden, tak mi przykro.
– Nie mów rzeczy, które są kłamstwem. – Westchnąłem, przymykając powieki. Kobieta odsunęła się ode mnie z frustracją.
– Dlaczego twierdzisz, że nie żałuję?! – Otarła oczy. – Jesteś moim synem, nawet nie wiesz, jak bardzo mi cię brakuje.
– Mamo, podjęłaś tę decyzję świadomie – przypomniałem jej. – Tak samo, jak Viola. – Zacisnęła mocno usta. – Tak czy owak, zmusiłaś mnie do samodzielności, więc w sumie jestem ci wdzięczny. Mieszkam co prawda u znajomego, ale zapewne zmieni się to w ciągu kilku miesięcy. – Nie, żebym to planował, ale nie musiała wiedzieć, że nie radziłem sobie tak świetnie, jak chciałbym.
– Nadal chodzisz do szkoły? – zaciekawiła się. – Pracujesz? Masz kogoś? – Uśmiechnęła się lekko.
– Chodzę i uczę się w miarę dobrze. Nie, nie pracuję, wole skupić się na dokończeniu edukacji, a potem się zobaczy – wzruszyłem ramionami, celowo unikając ostatniego pytania.
– Ja naprawdę ci dobrze życzę. Nieważne czy to chłopak. Czy kobieta, chcę, byś był szczęśliwy. – Dotknęła mojego ramienia, a mi zrobiło się cieplej na sercu. – Nigdy nie okazałam ci należytego wsparcia, czego żałuję. Twój ojciec pod tym względem jest zdecydowanie doroślejszy niż ja – zaśmiała się ze smutkiem. – Musisz wiedzieć, że kimkolwiek postanowisz zostać, z kimkolwiek postanowisz być, to twoje życie, które musisz przeżyć po swojemu i jedyne co mi pozostaje w twoim obecnym wieku, to cię wspierać. Kocham cię, Aiden. Jesteś moim synem i nawet jeśli mnie nienawidzisz, to nigdy moje uczucia się nie zmienią. – Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem najmocniej, jak potrafiłem. Nie chciałem, ale to było silniejsze ode mnie. Tak wiele lat czekałem na jakiekolwiek wsparcie z jej strony i nawet jeśli były to puste słowa, to tak bardzo otuliły moje serce ciepłem.
– Masz rację, straciłaś wiele, ale jestem wdzięczny za te słowa, nawet jeśli są zwykłym blefem. Jesteś moją matką i to się nie zmieni. Nie zacznę nagle cię kochać z taką siłą, jak dawniej, ale jeśli Eric zrobi ci coś złego, to obiecuję, że wszyscy ci pomożemy, bo mamy tylko jedną matkę.
– Boże, Aiden. – Zacisnęła w pięściach materiał mojej koszulki. – Tak bardzo żałuję...
Odsunąłem się od niej i posłałem uśmiech. Musiała widzieć, że radze sobie pomimo bolesnych przeżyć i kolejny dzień nie będzie wyzwaniem. Kolejny dzień będzie tylko nowym rozdziałem w moim życiu, marnym życiu.
~*~
– Mam zakwasy – jęknąłem, gdy nogi odmawiały posłuszeństwa.
– Więcej biegaj po nocy. – Prychnął Ethan.
– Hej, to była piąta. Poza tym to nie ma nic wspólnego z biegami. – Zmrużyłem gniewnie powieki.
Siedziałem na parapecie w szkolnym korytarzu, gdy nie chciało mi się stać. Jak na złość Percy, Jim i Carter zrobili sobie wagary, na które oczywiście byliśmy zaproszeni, ale woleliśmy z Ethanem i Shanem numer dwa zjawić się w szkole. Zacząłem żałować tej decyzji.
– Zostało jakieś dwadzieścia dni do końca roku szkolnego. – Westchnął zasmucony Shane z nosem w telefonie.
– Co to za smutas? – Ethan chwycił jego policzek i zrobił gest niczym do małego dziecka.
– Ty, weź. – Strzepnął jego rękę.
– Parka gejuchów się szykuje. – Zagwizdałem, za co oberwałem od nich.
– Twierdzę, że w szkole czas szybciej płynie, a podczas wakacji pewnie będę zmuszony wyjechać wraz z rodzinką. Nie ma nic okropniejszego. – Skrzywił się. – Wyobraźcie sobie moją siostrę w stroju kąpielowym albo moją tęgą ciotkę.
– Ohyda, choć nie wiem, jak wygląda twoja siostra. – Zamyślił się.
– Nie chcesz jej widzieć – ostrzegł. – Jest okropna, wiedźma bez miotły. Jennie przy niej to małe piwo.
– Wolę wódkę – zakomunikowałem, co obu ich rozbawiło.
– Moja siostra to szampan – zakpił.
Spędzaliśmy dobrze czas, dopóki mój telefon nie zaczął wibrować w kieszeni. Sięgnąłem urządzenie z niemałym trudem i sprawdziłem, kto się dobija od rana. Serce podeszło mi do gardła, gdy zobaczyłem treść wiadomości od Shane'a.
– Co jest? Pobladłeś – zmartwił się Eagle.
– Shane... on... – Zerknąłem na niego tylko na chwilę, by znów powrócić wzrokiem na ekran.
– Co z nim? – zaciekawił się Shane numer dwa.
Zeskoczyłem z parapetu i wziąłem swoje rzeczy spod okna. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia ruszyłem w stronę Christy, która stała oparta o szafki i flirtowała z jakimś Thomasem. Pojęcia nie miałem, kim koleś był, ale to akurat mało istotny fakt.
– Christa, usprawiedliwisz mnie na lekcji? – poprosiłem, a gdy ta spojrzała na mnie, musiała chyba odczytać powagę sytuacji.
– Jasne, nie ma problemu. – Wgapiała się na mnie ciekawsko, jakby chciała wyczytać powód zwolnienia.
– Dzięki, do napisania.
Kiwnęła, gdy zrozumiała aluzję. Bardzo rzadko ze sobą pisaliśmy, więc gdy już z moich ust padły takie słowa, oznaczało to, że odezwie się do niej później. Tymczasem ruszyłem szybkim krokiem do wyjścia, a potem spod szkoły rowerem do domu Ethana. Boże, jak ja dziękowałem jego siostrze za oddanie mi swojego roweru na stałe. Kochałem tę laskę bardziej niż Violę. Okej, żartuje. Jennie była świetna i praktycznie razem przypominaliśmy ciekawe „rodzeństwo". Ona na siłę próbująca wmówić mi moje heterostwo, Ethan, który wkurwiał się za każdym razem i ja pośrodku tego cyrku.
Dojechałem na naszą posesję i niemal zamarłem, gdy zobaczyłem mojego Shane'a po tak długim czasie. Wyglądał... inaczej. Znów na czarno, ale teraz przypominał chłopaka z naszego pierwszego spotkania. Oprócz tego miał plecak pomiędzy nogami, a siedział na schodkach od werandy. Lewym ramieniem opierał się o drewnianą belkę i wyglądał na porządnie zmęczonego, ale to nie to mnie zmartwiło najbardziej.
– Skarbie, co ci się stało? – Kucnąłem przed nim, a ten dopiero teraz ocknął się z jakiegoś amoku. Delikatnie dotknąłem jego napuchniętego policzka, nad którym było fioletowe limo pod okiem. Chryste.
– Aiden... – Spojrzał na mnie ze smutkiem. – Mogę cię pocałować? – Przełknął ślinę, a mnie zatkało.
– Od kiedy prosi się swojego chłopaka o pozwolenie? – Starałem się zażartować, by choć trochę polepszyć mu humor, ale ten jedynie wolno przysunął się do mnie i złożył czuły pocałunek na moich wargach.
– J-Ja... chciałbym spędzić z tobą trochę czasu – poprosił tak cicho, że niemal pękło mi serce.
Co stało się z nim w ciągu tych kilku dni? Gdzie był i kto go tak urządził? Kto sprawił, że był w tak opłakanym stanie?
Komentarze
Prześlij komentarz