I know all your secrets Cz.26
Nie ma nic gorszego na świecie, niż trzymanie w swoich ramionach osoby, która jest wrakiem człowieka. Leżałem z brunetem w moim łóżku po tym, jak raczył coś zjeść i zamilknąć totalnie. Jego uścisk wokół mojej talii ani na trochę się nie poluźnił, a ja przestawałem racjonalnie myśleć. W mojej głowie huczało tyle pytań, a żadnego nie mogłem zadać, bo nawet nie wiedziałem, czy tylko nie pogorszę jego stanu. Sytuacja bez wyjścia.
– Przepraszam – powiedział cichutko.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Wgapiał się w moją koszulkę, która ani trochę nie była ciekawa, a ja byłem zdezorientowany.
– Za co?
– Aż tyle tego, że nie wiesz? – Prychnął, ale był tak zmęczony, że nawet nie wiedziałem, co sądzić.
– To nie jest najlepsza chwila do takich rozmów. – Zwilżyłem wargi i odwróciłem wzrok.
– Idealna wręcz. – Zerknąłem na niego, a ten akurat postanowił patrzeć wprost w moje oczy. – Miałeś racje, byłem egoistą. Myślałem o sobie, planowałem wiele, a przecież wcale nie musiałeś chcieć brać w tych planach udziału. – Już chciałem się wtrącić, ale ten twardo kontynuował. – Nie mówię o tym, że nie brałeś nas poważnie, czy coś... Po prostu mogłeś mieć własne, a ja nawet nie spytałem o to. Martwiłem się tylko o siebie, a ty... – Zamknął powieki. – Nigdy nie byłem tak silnie w kimś zakochany, więc gdy się pojawiłeś, to ta relacja z Michaelem zaczęła mi ciążyć... musiałem z nim zerwać. Dałeś mi jakąś siłę, by to zrobić. Byłeś taki szczery ze swoimi intencjami, że po prostu ci tego zazdrościłem, chciałem być jak ty, wiesz? – Znów na mnie spojrzał. – Nawet jeśli wreszcie moje marzenia względem ciebie stały się prawdziwe, moja osobowość ani trochę nie ewoluowała. Nadal jestem dupkiem, który nie potrafi się postawić. – Zagryzł wargę. – Ale jeśli tego nie zrobię, to wcześniej czy później cię stracę, a to jest ostatnia rzecz, na jaką chcę pozwolić. Kurwa, Aiden, zależy mi na tobie, więc pomóż mi to wszystko naprawić, pomóż mi być prawdziwym.
Słuchałem, co do mnie mówił i aż nie mogłem uwierzyć, że tak bardzo zmienił swoje nastawienie. Może wcale nie zmieniał, a dopiero zaczął mówić o tym na głos? Tak czy owak, jedna kwestia nadal pozostała tajemnicą, a ja musiałem poznać prawdę.
– Jeśli naprawdę tego chcesz, to zacznij być prawdziwy względem mnie, Shane. – Ściągnął brwi.
– Co przez to rozumiesz? – zaciekawił się.
Dotknąłem jego obolałego policzka, a ten chyba zrozumiał.
– Podobno mama całowała się z Ericiem. – Zrobił znudzoną minę. – Nie, żeby mnie to dziwiło. Zanim pojawiła się twoja mama... przecież wtedy już wiedziałem, że coś się kroi, ale skoro się ożenił, to myślałem, że się ustatkował... Przykro mi.
– Tobie jest przykro z tego powodu? – Zaśmiałem się. – Ja się kurwa pytam, co to ma wspólnego z tymi sińcami, a nie czy moja matka została zdradzona!
– Och... – Odwrócił speszony wzrok. – Bo gdy ojciec krzyczał na matkę... pod rękę nawinęła mu się moja siostra i... bałem się, że coś jej zrobi. Gdy mnie zobaczył, całą swoją złość przelał na mnie. Coś we mnie pękło, tak sądzę. Powiedziałem mu, co o nim sądzę i o tym, że nie mam zamiaru przejmować jego interesu, bo chcę robić coś innego w życiu. Wszystko podziało się tak szybko, że... byłem przerażony sobą i nim. Nie mogłem wyjść z pokoju aż do teraz. Wszystko zaczęło się sypać, więc spanikowany chciałem odzyskać chociaż ciebie.
– Więc jednak to twój ojciec – syknąłem pod nosem. – To wszystko wina Nicka, bo postanowił porozmawiać z twoją matką! Wiedziałem, że tak to się skończy! – Byłem tak wściekły, że miałem ochotę mu porządnie wypierdolić.
– Raczej powinieneś mu podziękować. – Spojrzałem zszokowany na Shane'a. – Wyprowadziłem się od ojca, mama poszła do adwokata po rozwód, a ja przyszedłem do ciebie po pomoc w odnalezieniu prawdziwego mnie. Gdyby nie ta sprawa, raczej wszystko pozostałoby takie, jakie było do tej pory.
– Wyprowadziłeś, czyli... gdzie teraz będziesz mieszkać? – Zamrugałem zdezorientowany.
– Wraz z mamą wprowadziliśmy się do jej siostry na obrzeżach miasta. Dostałem auto, więc do szkoły będę dojeżdżać – pocieszał.
– Okej, sporo się dzieje. – Odsunąłem się od niego, by usiąść.
– Coś nie tak? – Przestraszył się i również usiadł.
– Co właściwie chcesz zmienić? – Spojrzałem na niego, ciekaw reakcji. Umiejscowiłem łokcie na kolanach i czekałem na jakąś odpowiedź, która bardzo długo nadchodziła.
– Chcesz im powiedzieć? – Przełknął ślinę. – To znaczy... ty już powiedziałeś, ale czy chcesz im powiedzieć o nas?
Rozszerzyłem oczy do granic możliwości. Czy mój Shane właśnie chciał oznajmić całej szkole, że jest gejem?
– Nie rób tego, jeśli nie chcesz. – Podrapałem się po karku. – Potem musiałbym znosić twój podły nastrój.
– A ja twój, gdy nadal bym to ukrywał. – Wypuścił głośno powietrze. – Mogę to zrobić Aiden.
Niespodziewanie złączył nasze usta ze sobą, a ja będąc w tak dobrym humorze, nie mogłem się nie uśmiechnąć. Pogłębiłem pocałunek, umiejscawiając rękę pod jego uchem. Czy naprawdę powinienem wierzyć w jego słowa?
~*~
Shane musiał wrócić do domu matki i minął się z Ethanem, który był zaaferowany moim nagłym zniknięciem, więc opowiedziałem mu część. Chciałem, by miał niespodziankę, jeśli Collins faktycznie planował się ujawnić. Ponadto nie wiedziałem, czy to zrobi i kiedy, więc postanowiłem na razie się nie wychylać.
Następnego dnia poszedłem do szkoły wraz z Ethanem, któremu nie zamykała się paszcza. Był bardzo podekscytowany zbliżającymi się zawodami, które miały przesądzić o eliminacjach do drużyny w przyszłym roku. Chciał być kapitanem, a my chcieliśmy być w jego drużynie.
– Hej, kociaku – przywitała mnie Christa, gdy stanąłem przed klasą z Ethanem u boku.
– Napisałem do ciebie, więc skąd ten ton? – Zmrużyłem podejrzliwie powieki.
– Nadal myśli, że ma u ciebie szanse. – Zaśmiał się.
– Nie? – Prychnęła. – Po prostu chcę w zamian za wczoraj dodatkową lekcję z matmy. Dzisiaj. U Ethana. – Wskazała na niego palcem.
– Co? – Był zirytowany. – Uważaj, bo wejdziesz.
– Ty u nikogo nie wchodzisz. – Ściągnąłem brwi, gdy doszukałem się dwuznacznego kontekstu.
– Powinienem was zostawić samych? – Oboje spojrzeli na mnie, jakbym był ufoludkiem.
Zacząłem się zastanawiać czy aby ta dwójka już kiedyś nie miała ze sobą czegoś wspólnego.
– O żesz w mordę. – Ethan rozchylił usta na coś, co było za mną i Christą.
Już chciałem się odwracać, by sprawdzić, o co chodzi, gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.
Znałem ten charakterystyczny zapach perfum, ale zachowanie do tej osoby mi kompletnie nie pasowało.
– Shane? – spytałem, by się upewnić.
– Bingo. – Zaśmiał się.
W jego głosie była taka radość, jakiej jeszcze niedane mi było usłyszeć. Zarzucił na mnie ramie i stanął obok, pomiędzy mną a Christą. Dziewczyna stała z rozdziawionymi ustami, a ja zaczynałem wątpić, czy to aby na pewno rzeczywistość.
– Co tu się dzieje? – spytał Ethan.
– Zaczyna się życie – odpowiedział mu, a ja nie mogłem wyjść z podziwu, jak kurewsko dobrze wyglądał z kolczykami w wardze i uchu. Do tego włosy znacznie bardziej roztrzepane niż zazwyczaj. Nawet na dłoni, która znajdowała się blisko mojej twarzy, dostrzegłem jeden sygnet na wskazującym palcu. Okej, kim on był, do cholery?



Komentarze
Prześlij komentarz