I know all your secrets Cz.28 KONIEC
– Fajny ten twój nowy chłopak – stwierdziła Ly, gdy wchodziliśmy po schodach hotelu. Uraz do wind pozostaje od dziecka, gdy jednej drzwi otworzyły się z opóźnieniem. Każdy ma swoje dziwactwa.
– Sporo razem przeszliśmy. – Westchnąłem na sam ogrom problemów, z jakimi przyszło się nam zmierzyć, ale to właśnie dzięki nim staliśmy się parą.
– Wbrew pozorom Josh również układa sobie życie. – Szturchnęła mnie. – Póki co dba o mamę, ale na pewno w końcu zacznie troszczyć się bardziej o własne serce.
Nie odpowiedziałem jej, nawet nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Josh był osobą specyficzną. Stracił ojca, gdy był wieku przedszkolnym, a matka od dobrych pięciu lat zmaga się z poważną chorobą. Nigdy nie interesowały go związki, więc może dlatego nasz nie był wcale tak silny, jak każdemu z zewnątrz się zdawało.
Dziewczyna zapukała w drewnianą powłokę, na której widniała tabliczka z numerem dwieście jeden. Po chwili drzwi otwiera kobieta, którą dobrze znałem. Uśmiechnęła się na nasz widok i od razu wpuściła do środka.
– Aiden, aleś wyprzystojniał! – Przytuliła mnie do siebie.
Kochałem tę kobietę. Poznaliśmy się, gdy ta była już w zaawansowanym stadium choroby i większość czasu spędzała na jeżdżeniu po szpitalach i robieniu różnorakich badań. Mimo swoich problemów nadal martwiła się o syna, a nawet o mnie.
– Wypadało – zażartowałem, na co od razu delikatnie mnie uszczypnęła.
– Josh jest w łazience, zaraz wyjdzie, więc ja skoczę do bufetu. – Chwyciła swój portfel.
– Pójdę z panią! – Ly mrugnęła do mnie porozumiewawczo i wyszła wraz z kobietą.
Wypuściłem powietrze ze świstem, gdy ta cisza w pokoju zaczęła mi ciążyć. Z jednej strony cieszyłem się, że mogę z nim pogadać na osobności, ale do tego czasu chyba mi to szkodziło.
– Aiden? – Spojrzałem w stronę źródła głosu i zobaczyłem zdziwionego Josha w drzwiach łazienki. – Wow, nie spodziewałem się ciebie tutaj.
Podszedł do mnie i przybiliśmy sobie braterską piątkę. Dobry początek.
– Ly mnie przyprowadziła – wyjaśniłem. – Widziałem też twoją matkę, lepiej z nią?
– Tak, wreszcie widać oznaki poprawy, choć jesteśmy tu raczej w celach kuracji i załatwieniu kilku spraw związanych z jej badaniami. – Wzruszył ramionami, a ja dopiero w tym momencie zauważyłem, jak bardzo był zmęczony. Usiadł na krawędzi łóżka, więc poczyniłem to samo.
– Kiepsko z tobą – zauważyłem, na co uśmiechnął się lekko.
– A czy kiedykolwiek było ze mną dobrze? – Spojrzał na mnie. – Tylko ty i Ly odciągaliście mnie od myślenia o stanie matki. Gdy wyjechałeś, kompletnie byłem pochłonięty pomocą mamie. Emi wiele razy próbowała mnie wyciągnąć na imprezę, wiesz, jaka ona jest. – Zaśmieliśmy się obaj. – Nie miałem do tego głowy.
– A do czego masz? – zadrwiłem. – Może weź wreszcie skup się choć trochę na sobie?
– Skupiam się, Aiden – zirytował się. – Ciągle zakuwam do egzaminów, mam najlepsze wyniki na uczelni.
– No tak, pominąłeś kilka klas – przypomniałem sobie.
Josh był tak utalentowanym nastolatkiem, że był do przodku z materiałem i obecnie zaliczał jedynie semestry z uniwerka, a nie zwykłego szarego liceum, jak ja.
– Jak mamie się poprawi, to na pewno znajdę czas na inne rzeczy, ale póki co, chcę w pełni być do jej dyspozycji.
– Myślisz, że ją to cieszy? – Uniosłem brwi, a ten jeszcze bardziej się zirytował.
– Możemy kurwa pogadać, co u ciebie? – umieścił kostkę pod kolanem drugiej nogi, dzięki temu patrzył na mnie teraz centralnie.
– Odwracasz kota ogonem ale ok. – Wywróciłem oczami. – Mieszkam z kumplem i jego siostrą, w sumie traktuję ich jak rodzeństwo. Spotykam się z kimś po wielkich bataliach. Jestem w drużynie koszykarskiej, a za dwa dni jedziemy na ważne zawody. To wszystko.
– Skróć to jeszcze bardziej, bo po prostu zanudziłeś mnie tym wywodem, stary. – Popatrzeliśmy na siebie ze znudzeniem.
Ja chciałem gadać o nim, a ten o mnie. Tak było dosłownie zawsze. Gdy za bardzo wpieprzałem się w jego życie i wolę, to ten od razu odbijał piłeczkę i znajdował haki na mnie. Byliśmy tak różni, że aż nikt nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego się przyjaźnimy.
– Twój chłopak wie, że tu jesteś? – Uniósł brew.
– Przecież go nie zdradzam – zdziwiłem się. – Ponadto musiał się dowiedzieć i już wypowiedział ci wojnę. – Zaśmiałem się na samo wspomnienie.
– Co? Czemu? Jaką? – zaciekawił się z uśmieszkiem.
– Powiedział, że od teraz będziesz jego rywalem w miłości, więc masz uważać. – Zaczęliśmy się oboje śmiać.
– Oj, Aiden, Aiden. Daleko nam chyba do kochanków. – Zgodziłem się z jego słowami.
Cieszyłem się, że on także przestał postrzegać naszą relację w ten sposób, to znacznie ułatwiało życie.
– Ale Josh... – Spojrzał na mnie wyczekująco. – Pogadaj z mamą.
– Aiden...
– Nie prawię ci morałów, po prostu ci to polecam. Nie odradzam opieki nad nią, ale zdecydowanie przesadzasz z tym, tyle. – Wstałem z łóżka.
– Twoja mama...?
– Jest w ciąży z nowym fagasem, który wywalił mnie z domu za moją orientację. – Po raz kolejny skróciłem wydarzenia do minimum.
Josh rozchylił zszokowany usta i pociągnął mnie za nadgarstek, bym znów usiadł.
Takim sposobem spędziłem z nim bite trzy godziny na opowiadaniu o mnie, bo swój temat skutecznie omijał szerokim łukiem. Obiecaliśmy sobie stały kontakt, choć wiedziałem, że nie będzie miał na to czasu.
Wróciłem do domu, gdzie zastałem Shane'a i rodzeństwo Eagle. Wszyscy siedzieli w salonie, z tym że tylko dwójka chłopaków grała na konsoli, a Jennie czytała jakąś książkę.
– Cześć wam – przywitałem się, siadając na fotelu.
– Co tam, jak rozmowa z byłym? – zaciekawił się Ethan, choć ani razu na mnie nie spojrzał. Shane za to wlepił we mnie spojrzenie tak intensywne, że musiałem patrzeć gdzieś na bok.
– Nadal tak samo głupi, ale może coś do niego dotarło. – Westchnąłem. – Tak czy siak, spotkałem się też z jego matką i od razu zrobiło się przyjemniej. Dobrze było ją widzieć na nogach.
– A czemu miałaby nie być na nich? – zdziwiła się.
– Jego matka dużo choruje, a on ostatnie kilka lat spędza przy niej. Może w pewnym sensie byłem dla niego przekonaniem matki, że także ma życie miłosne? – zacząłem snuć teorię. – W każdym razie daleko nam było do miana zakochanych.
– Czyli wyjaśniliście sobie wszystko? – spytał Shane, więc dopiero na niego spojrzałem.
Uśmiechnąłem się do niego tajemniczo i zająłem miejsce obok niego. Objąłem go ramieniem, a ten mocniej się na mnie oparł. Pocałowałem go w tył głowy, by umieścić tam podbródek.
– Słodcy jesteście. – Wróciła wzrokiem na kartkę książki.
– Właśnie, co z Jimem? – przypomniałem sobie.
– Ethan... jakby to powiedzieć – Shane zaczął się śmiać, nim dokończył myśl. – Dał jasno do zrozumienia, że ma jechać, bo mu jaja urwie. Ponadto jego rodzice sami go wywalili z tekstem „nie nadajesz się do nauki to chociaż się w tym sporcie sprawdź!"
Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Rodzice Jima musieli być totalnie nim zawiedzeni, skoro nie oczekiwali po nim cudów względem edukacji i widzieli jedynie szanse w sporcie.
Tak właśnie rozpoczęły się nasze wakacje, w ciągu których Shane i ja byliśmy jak papużki nierozłączki. Ech, przepadłem w tym uczuciu i to na dobre.



Komentarze
Prześlij komentarz