I know all your secrets Cz.9
Odprowadziłem siostrę do domu, ale zapomniałem przez to wszystko o jednej ważnej rzeczy... kluczach. Pocałowaliśmy klamkę, jak to się mawiało. Sfrustrowany usiadłem na schodach wraz z Violą i zacząłem rozmyślać, co mógłbym z nią zrobić o tej porze.
– O, to Shane! – krzyknęła uradowana.
Podniosłem spojrzenie na chłopaka, który przechodził ulicę z kapturem na głowie i rękoma w kieszeniach bluzy. Podszedł do nas z zapytaniem na twarzy.
– Nie mamy kluczy – wyjaśniłem.
– To kiepsko. – Wypuścił powietrze ze świstem.
– Możemy pogadać tu. – Klepnąłem ręką miejsce obok siebie, a Viola w tym czasie wstała.
– Idę do ogrodu, bo nie mam zamiaru słuchać wywodów dwóch facetów o laskach. – Skrzywiła się.
Gdy tylko zniknęła – czyt. przeskoczyła płot, swoją drogą ani trochę nie dbając o sukienkę – od razu chłopak zajął miejsce obok mnie. Widziałem u niego już poddenerwowanie, ale to... to było coś znacznie poważniejszego.
– Coś się stało? – zacząłem.
– Po pierwsze, nie wiem, czy zapamiętałeś, ale wspominałem ci, że w moim domu nikt w moim wieku nie bywa. – Przełknął ślinę, gapiąc się na swoje trampki. – Ja... od zawsze bałem się kogoś zapraszać. Nie bardzo lubiłem to robić. W pewnym momencie miałem w sobie tyle agresji, że postanowiłem się zmienić i do dziś tego żałuje. Nadal ponoszę konsekwencje, dlatego odpowiada mi ten obecny styl bycia.
– Do czego dążysz? – Pokręciłem głową, gdy jego słowa były zbyt chaotyczne, a on sam najwidoczniej nie chciał otwierać przede mną całej swojej przeszłości.
– Zerwałem z kimś. – Spojrzał na swój dom, zwilżając w międzyczasie wargi.
– A nie chciałeś tego robić? – Nic nie rozumiałem.
– Chciałem, od cholernie dawna, ale... Praca w klubie to mój wymysł – zmienił temat. – Ojciec kazał mi pracować, a tylko tam były dobre stawki i to tylko za dwa dni w tygodniu. Ja nie mam nic do gejów, więc mogłem to robić. Nadal mogę. Nie powiesz nikomu, prawda? – Spojrzał na mnie z przestrachem.
– Nic nie rozumiem, ale już ci to mówiłem, nie mam zamiaru nagłaśniać sprawy. Poza tym, czego ty się boisz?
– Szeptów, docinek, obrabiania dupy... straty przyjaciół. – Zwiesił głowę. – Cholernie trudno było mi... nadal jest, trzymać siebie w ryzach, wiesz? Czasami sam chciałbym wykrzyczeć na środku ulicy, kim jestem i co robię.
– To to zrób. – Wzruszyłem ramionami, co spotkało się ze spojrzeniem pełnym politowania. – Jeśli chcesz żyć według czyichś zasad, to lepiej w tym monecie idź i się zabij. Co to za życie, jeśli udajesz kogoś innego? Jeśli martwisz się każdym nadchodzącym dniem, bo a nóż twoja tajemnica wyjdzie na jaw.
Ze słowa na słowo jego spojrzenie stawało się coraz bardziej odległe jakby zamyślone. Wiedział, że miałem racje, ale mimo to nie mógł lub nie chciał nic z tym zrobić.
– Mój ojciec jest surowy – odezwał się po długiej ciszy, ale jego wzrok był utkwiony w tym samym miejscu, co chwilę temu. Czyli w jakimś punkcie za mną. – Nie zaproszę nikogo, bo wiem, że jeśli pojawi się w tym czasie w domu, to zwyczajnie będę miał problem. On mnie nie akceptuje, Aiden. – Spojrzał na mnie ze smutkiem. – Dla niego liczy się pozycja, a ja nie mam żadnej. Talent, którego nie mam. Znajomości, których nie posiadam.
– Czy on ci coś zrobił dawno temu, przez co przestałeś ich zapraszać? – drążyłem.
Przez chwilę poważnie zastanawiał się nad ewentualnym kłamstwem, ale gdy delikatnie skinął głową, wiedziałem, że zagrał w otwarte karty.
– Cóż, jeśli cię to pocieszy, to mój ojczym na pewno wywali mnie z domu, jeśli dowie się o mnie prawdy. – Zagryzłem wargę, spoglądając na niego ukradkiem. – Moja mama zareagowała atakiem płaczu, ale szybko jej minęło i teraz po prostu bacznie mnie obserwuje.
– A ojciec? Co z twoim ojcem? Gdzie on jest? – zaciekawił się. Zastanawiałem się, czy on serio wiedział o mojej orientacji, czy zwyczajnie zapomniał spytać o najważniejszy wątek.
– Został. Po tym, jak mama znalazła sobie Erica, to on zwyczajnie wziął rozwód. – Wzruszyłem ramionami, unikając patrzenia chłopakowi w oczy.
– Gdzie jest twoja matka, że nie możecie wejść do domu? – zakończył temat.
– Obecnie trwa spotkanie Erica, a ja z Violą się urwaliśmy. – Wyszczerzyłem się, a ten poważnie zmartwił.
– Nie mów, że przeze mnie?
– Sis chciała zabić wszystkich za ten róż, a ja za... – urwałem, gdy zdałem sobie sprawę, że to mogłoby być idiotyczne.
– Ty za? – dociekał.
Spojrzałem na niego, by po chwili unieść kącik ust ku górze. Shane przymknął powieki, jakby klnąc w myślach.
– Przy mnie nie musisz udawać, zaklnij, jak tego potrzebujesz – przypomniałem mu.
– Jesteś najbardziej niepasującym debilem w tym mieście. Łamiesz każde zasady. Nowy znalazł się w drużynie, nowy zna się z Ethanem, nowy nie chodzi w garniturze – zmierzył mój ubiór spojrzeniem – nowy zna moje sekrety... Cholera, znasz za dużo moich tajemnic. – Odchylił głowę do tyłu.
– Meh, wciąż masz ich kilka w zapasie. – Mrugnąłem, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
Shane uniósł w zapytaniu jedną brew, jakby obawiał się w głębi o swój los, ale w końcu się rozluźnił i wbił mi palec pomiędzy żebra.
– To boli – syknąłem.
– Ja też chcę znać twój sekret – żalił się. – Wtedy będzie wyrównane.
– Nie mam sekretów, bo żyje, jak mi się podoba. – Wytknąłem język.
Prawda była zupełnie inna. Ten chłopak zaczął poważnie kręcić mi w głowie i to była moja największa tajemnica, o której nikt nie mógł się dowiedzieć. Absolutnie nikt. Musiałem zrobić coś z tym faktem, znaleźć cokolwiek innego... kogokolwiek innego.
Komentarze
Prześlij komentarz