Intertwine Cz.3
Starłem
ręką krew, która spływała mi z nosa, bolał i był opuchnięty, miałem nadzieję,
że nie jest złamany. Papieros pomógł mi się uspokoić. Potrafiłem zjebać każdą
imprezę. Jednak jeden z moich sekretów wyszedł na jaw, chciałem tego uniknąć.
Nawet Ivan, z którym byłem najbliżej w klasie, o tym nie wiedział. Wyszedłem z
ukrycia, rozejrzałem się po okolicy. Co jakiś czas spotykałem przypadkowych
ludzi, o tak późnej porze trudno o tłumy. Nie rozpoznawałem tego miejsca,
zgubiłem się. Wyciągnąłem telefon ze spodni i wykręciłem numer do Ivana.
Odebrał po jakimś czasie.
–
Weź rusz swoje szanowne dupsko i mnie przywieź – odpowiedziałem mu znudzonym
głosem. Chłopak siedział jeszcze na tej imprezie, w słuchawce słyszałem muzykę
i głośne krzyki.
–
Gdzie jesteś?! – darł mi się do ucha, aż musiałem odsunąć telefon.
–
Nie wiem. Na jakimś zadupiu. Poczekaj, wyślę Ci lokalizację. – Kiedy to
zrobiłem, rozłączyłem się. Znając Ivana, zaraz by się rozgadał, potrafił być
męczący. Czasami miałem go już dosyć.
Usiadłem
na najbliższym przystanku autobusowym. Modliłem się o jego szybki przyjazd, nie
chciało mi się długo na niego czekać. Potrafiłem rozwalić każdą imprezę, chyba
miałem do nich jakiegoś pecha. Pamiętam, że raz obrzygałem komuś praktycznie
cały salon, a innym razem przespałem się z jakąś laską, która miała chłopaka,
wtedy pobiłem się z nim. Przez jedną imprezę trafiłem za kratki na kilka
godzin, dlatego że oddałem mocz na komisariat policji. Chyba najobrzydliwszą
rzeczą, jaką zrobiłem po pijaku, to pocałowanie bezdomnego, który wtedy sobie
niewinnie spał. Znajomi do tej pory śmieją się z tego, chciałbym o tym zapomnieć,
jednak nie było mi to dane. Po alkoholu robiłem się naprawdę odważny. Na
moje szczęście miałem mocną głowę, musiałem się wprawić w piciu od licznych
imprez.
Przysypiałem,
a Ivana wciąż nie było. Możliwe, że ciężko mu było trafić na to zadupie. Chociaż
powinien mnie odnaleźć, bo na pewno nie pobiegłem daleko. Przystanek był
szklany, głowa stała się ociężała, dlatego oparłem ją na szybie. Przyjemne
ciepło sprawiało, że szybciej zasypiałem.
Poczułem
mocne szarpnięcie za ramię, powoli otwierałem oczy, aby po chwili je przetrzeć.
Minęło trochę czasu, zanim doszedłem do siebie. Rozpoznałem Ivana, w końcu
przyjechał, nie wiem, ile czekałem. Chyba wystarczająco długo. Miałem wyjątkowe
szczęście, że nie trafiłem na patrol policji. Mogli mnie uznać za bezdomnego, a
tego chciałbym uniknąć. Najgorsze było to, że już byłem wpisany w kartotekę
policyjną za różne drobne przewinienia. Tak, czasami zdarzało mi się kraść,
jednak nie z głodu tylko dla dreszczyku adrenaliny. Wstałem i wsiadłem do
samochodu.
–
Za długo – to było pierwsze, co powiedziałem do chłopaka. Nie przejmowałem się
tym, że Ivan, który jest tak samo pijany, jak ja, może spowodować wypadek.
–
No już nie zachowuj się jak rozpieszczona księżniczka. Cały czas cię szukałem –
odpowiedział z oburzeniem – Ale słuchaj stary, dlaczego nie powiedziałeś mi, że
mieszkasz w domu dziecka i nie masz rodziny? Myślałem, że jesteśmy
przyjaciółmi! – Był zły.
–
To nie twój interes. Czym? Przyjaciółmi? Od kiedy? Bo sobie nie przypominam.
Przekrzywiłem
lekko głowę, a rękę przyłożyłem do brody, udając, że się nad tym zastanawiam.
Kolejna osoba, która narzuciła jakiego typu jest nasza relacja. Jednak Ivan nie
wkurwiał mnie jak tamta laska. Pamiętam, jak za mną łaził, chciał, żebym
zwrócił na niego uwagę. Kolegując się ze mną, powoli zdobywał uznanie klasy.
Czasami miałem wrażenie, że wykorzystał mnie, by być lubianym wśród
rówieśników. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałem. Mimo że był bogaty to i tak
poszedł do tak zjebanej szkoły, zastanawiałem się dlaczego, ale nie pytałem go
o to.
–
Czasami mógłbyś się nie zachowywać jak zimny skurwiel. Chciałbym, żebyś stał
się bardziej otwarty. Dusisz w sobie wiele rzeczy, a powiedzenie o ich
przyniosłoby ci ulgę.
Byłem
zaskoczony tym, że Ivan przejmuje się mną. Może mu naprawdę zależało na naszej
przyjaźni, niezbyt radziłem sobie z ludźmi.
–
Mógłbyś się nie wtrącać w moje sprawy? Mam tego dość, każdy by tylko osądzał
drugiego człowieka. Zająłbyś się sobą i swoimi problemami.
Wbiłem
w niego spojrzenie. Mówiłem spokojnym tonem, ale jednak Ivan przegiął. Wtrącał
nos tam, gdzie nie trzeba. Jeśli chciał mnie traktować jak przyjaciela, to sam
powinien o sobie coś mówić. On też skrywał wiele tajemnic. Ale ja nie
ingerowałem w nie.
–
Przepraszam. Dla mnie nie ma znaczenia czy jesteś z domu dziecka. Po prostu
chcę mieć prawdziwego przyjaciela i myślałem, że ty mnie też tak traktujesz…
Był
zawiedziony. Tak szczerze to pierwszy raz, kiedy poczułem się głupio. Czułem
jakąś więź z Ivanem, ale nie potrafiłem jeszcze tego nazwać.
–
Nie miałem nigdy przyjaciela. Źle sobie radzę w relacjach międzyludzkich,
zresztą sam to wiesz. Szczerze to nie wiem, dlaczego tak wszyscy do mnie lgną,
skoro zachowuję się jak zimny skurwiel, jak ty to ująłeś.
Podrapałem
się w tył głowy. Tak, z pewnością przez alkohol byłem szczery. Chyba
uszczęśliwiłem go tą odpowiedzią, bo tylko się uśmiechnął.
Przez
resztę drogi rozmawialiśmy na luźne tematy, przez to wydawało mi się, że
szybciej wróciliśmy do domu. Ivana nigdy nie zastanawiało, dlaczego tak często
u niego przebywam. Mieszkał sam w niewielkim mieszkaniu, znajdującym się
niedaleko szkoły. Dobra lokalizacja, chociaż prawie zawsze był spóźniony na
zajęcia. Nauczyciele się tym nie interesowali, tylko od nas zależało czy chcemy
chodzić do tej placówki. By zdać, trzeba było mieć przynajmniej minimalną
ocenę. Ci, co chcieli iść na studia, naprawdę musieli się przykładać do nauki.
Było to o tyle trudne, że uczelnie niechętnie przyjmowały uczniów z naszej
szkoły. Większość chodziła po to, by zdobyć papierek mówiący o tym, że skończyło
się szkołę średnią. Gdybym nie mieszkał w domu dziecka, poszedłbym w lepsze
miejsce. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby tylko mój brat nie trafił do
więzienia, moje życie byłoby inne.
Od
razu położyłem się na łóżku Ivana, nawet nie ściągnąłem z siebie ubrań. Chłopak
ułożył się obok mnie. Zwykle, kiedy u niego zostawałem, to na noc spałem na
podłodze. Ignorując go, zasnąłem jak kamień.
~*~
Obudził
mnie alarm ustawiony w telefonie. Poczułem przeszywający ból głowy, skrzywiłem
się. Wiedziałem, że będę żałować tego, ile wczorajszego dnia wypiłem.
Przesadziłem, jednak alkohol wyjątkowo dobrze mi wchodził. Podniosłem się, obok
mnie leżał Ivan. Był śpiochem i ciężko go było wyciągnąć z łóżka. Do głowy
wpadł mi pewien pomysł. A mianowicie zepchnąłem go, spadł na podłogę. Rozglądał
się zdezorientowany, wyglądał gorzej niż ja. Również wyszedłem z łóżka, czas
zacząć szykować się do szkoły. Nie mogłem wyjść do ludzi w takim stanie.
–
Kuźwa, zabiję!
Rzucił
się na mnie, zaskoczył mnie. Podłożył mi nogę, straciłem równowagę, dlatego
złapałem go za koszulkę. Spadliśmy obaj na łóżko. Przepychaliśmy się i
kopaliśmy.
–
To jedyny sposób, by cię obudzić, jak widać bardzo skuteczny. – Uśmiechnąłem
się przebiegle.
Wstałem
zdyszany z łóżka. Do rozpoczęcia zajęć było coraz mniej czasu. Wziąłem szybki
prysznic, mimo że nic mi się nie chciało. Do tego głowa mnie bolała i jeszcze
mnie suszyło. Ivan również się szykował, powinienem budzić go częściej w ten
sposób. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej pierwsze lepsze ubrania, nie zwracałem
uwagi na to, czy będą do siebie pasować. W domu Ivana czułem się jak u siebie,
nie musiałem się niczym krępować. Mogłem nocować tutaj praktycznie codziennie,
jednak korzystałem z tego wtedy, kiedy imprezowaliśmy. Mieszkał sam, nie wiem,
co z jego rodzicami, duże prawdopodobieństwo, że się z nimi nie dogadywał.
Zastanawiało mnie również, skąd brał pieniądze na to mieszkanie. Byłem ciekawy,
ale nie chciałem w to wnikać.
Dojechaliśmy
do szkoły, mimo że Ivan mieszkał blisko placówki. Wysiedliśmy z samochodu i
weszliśmy do środka. Przechodziliśmy przez główny korytarz w kierunku naszej
sali lekcyjnej, wzrok innych był skierowany na nas. Plotki w tej szkole
roznosiły się naprawdę błyskawicznie, wszyscy już wiedzieli o wydarzeniach z
wczorajszej nocy. Czułem, jak każdy lustruje mnie wzrokiem, to było dziwne, nie
przywykłem do czegoś takiego. Teraz uwaga wszystkich była skupiona na mnie.
Albo znowu sobie coś wmawiałem.
Wchodząc
do klasy, widziałem te same spojrzenia co wcześniej. Cassandra, laska, która do
mnie zarywała, szczególnie zabijała mnie wzrokiem. Była obrażona, jeszcze
bardziej mnie to śmieszyło, siedziała w ławce z naburmuszoną miną. Debilka
myślała, że jak walnie focha od razu do niej pobiegnę i będę ją przepraszać.
Nie wzbudziła u mnie wyrzutów sumienia. Cassandra miała długie czarne włosy,
wielu chłopaków na nią leciało, jednak nie była w moim typie, do tego
zachowywała się jak jakaś idiotka. Była niskiego wzrostu i posiadała wydatne
kobiece kształty. Często zmieniała facetów, nie była typem stałej osoby, jeśli
chodzi o związki.
Lekcje
ciągnęły mi się bardzo, większość przespałem, byłem zmęczony poprzednim dniem.
Po lunchu mieliśmy mieć czas z wychowawcą. Nauczycielka się nie pojawiała,
przez co w klasie zapanował chaos. Przekrzykiwaliśmy się nawzajem. Nikt nie
zwrócił uwagi na to, że drzwi się otworzyły, każdy myślał, że do klasy weszła
nauczycielka. Przepychałem się z Ivanem, podczas gdy w drugim kącie Cassandra
całowała, chociaż tego pocałunkiem nie można było nazwać.
Komentarze
Prześlij komentarz