Intertwine Cz.5


Ethan mistrz podrywu

Przepychankę z Ivanem przerwało nam głośne gwizdnięcie Romana. W klasie nastąpiła cisza, dostrzegłem nowego nauczyciela siedzącego ze skrzyżowanymi nogami na biurku. Był chudy, jak na moje oko wręcz za bardzo. Do tego miał dziecięce rysy twarzy, przez co ciężko było go brać na serio. Jednak miał w sobie coś, co przyciągało mnie do niego, już mogłem stwierdzić, że w jakiś sposób będzie interesujący. Kiedy Roman rozkazał nam wstać, by przywitać nowego nauczyciela, uczyniliśmy to bez marudzenia. Jednak uważałem, że takie wstawanie jest bez sensu, w tej szkole nikt nawet by nie zwracał na to uwagi. Wzrok Jeremiaha zszedł z Cassandry i powędrował na mnie, złapałem się na tym, że zbyt intensywnie patrzę w stronę nauczyciela. Dlatego też odwróciłem szybko głowę w drugą stronę.

– Ile ma pan lat? – spytał Xavier.

– Dwadzieścia siedem.

Kiedy to usłyszałem, otworzyłem szerzej oczy, to przecież było niemożliwe, on wyglądał jak dzieciak. No cóż, jednak nie mi to oceniać czy naprawdę miał tyle lat. Zastanawiałem się, jak taki ktoś przyporządkuje naszą klasę, nikomu się to nie udało. Mieliśmy lekceważące podejście, na lekcjach robiliśmy, co chcieliśmy, do tego ogromną frajdę sprawiało dokuczanie nauczycielom. Dyrektorka miała wszystko w dupie, interesował ją tylko jej szczur, czyli biały pudel, nienawidziłem tego psa. Unikałem kontaktu wzrokowego z tym krwiożerczym zwierzęciem, wydawało mi się, że zaraz się na mnie rzuci od tego. Często jej uciekał, wtedy potrafiła przewrócić szkołę do góry nogami.

Jeremiah nie zachowywał się jak typowy nauczyciel, rozmawiał z nami swobodnie, traktował nas normalnie, chyba. Zszedł z biurka, obszedł je i usiadł na krześle, a nogi oparł na blacie. W ruchach nauczyciela nie wyczuwałem strachu, nie obawiał się nas.

Kiedy Adikia zapytała, czy może zapalić, myślałem, że odmówi jej. W odróżnieniu od niej potrafiłem bez papierosa wytrzymać dłużej. Kiedy mieszkałem z bratem, zdarzało mi się popalać w tajemnicy przed nim, gdyby się dowiedział o moim nałogu, prawdopodobnie byłby zły. W oczach Elliota wciąż chciałem pozostać tym niewinnym. Kochał mnie i to bardzo, byłem dla niego wszystkim. Po stracie rodziców mieliśmy naprawdę ciężko, przeprowadziliśmy się do tańszego mieszkania, było dużo mniejsze. Na początku Elliot podejmował się każdej pracy, po kilku miesiącach znalazł stałe miejsce, była dobrze płatna. Z tymi dobrymi pieniędzmi wiązało się to, że rzadko bywał w domu, ale rozumiałem go, robił to dla naszej dwójki.

Spiąłem się, kiedy Robert wspomniał o domu dziecka. Czy przez to, że tam musiałem mieszkać, byłem gorszy? Chciałem mu odpyskować, ale na jego szczęście wtrącił się Jeremiah. Temat domu dziecka i mojego brata były dla mnie drażliwe. Ivan popatrzył ze zmartwieniem w moją stronę, jednak nic nie mówił. Sprawdził, czy wszystko w porządku. Kilka razy nabrałem powietrza, starając się uspokoić, mimo wszystko nie chciałem obić komuś mordy tak jak ostatnio. 

Zaśmiałem się cicho, kiedy Jeremiah zagiął Roberta, dobrze tak temu chujowi. Sądząc po minie chłopaka, nowy wychowawca trafił w punkt.  Wyglądało na to, że mężczyzna potrafi zagiąć każdego. Odetchnąłem z ulgą, kiedy cała uwaga skupiła się na Robercie. Pierwszy raz widziałam taką reakcję u chłopaka, Jeremiah go przestraszył. Podszedł do swojego biurka, śledziłem każdy jego ruch. 

– To co, robimy imprezę powitalną? Na mój koszt.

– Że co? – Zaciekawił się Ivan. – Co to znaczy?

– Alkohol – odpowiedział. – Pozwolę wam po lekcjach napić się w tej sali. – Pomachał kluczykiem na palcu. – Jeśli obiecacie mi, że jutro stawicie się trzydzieści minut przed czasem i będziecie ze mną współpracować. Kupimy wszystko, co chcecie. Co wy na to?

Rozładował napiętą atmosferę, która zapanowała w klasie Wiedziałem, co chodzi mu po głowie, chciał nas przekupić. Tu musiałem mu przyznać rację, to był dobry sposób. Dla mnie to było nieistotne, ważne, że mogłem się za darmo najebać.  Chyba większość klasy była zadowolona. Wiedziałem już, że będę uwielbiać Jeremiaha, miałem nadzieję, że częściej będzie organizować takie imprezki. Na takie coś warto było przychodzić do szkoły.

Po zajęciach wróciliśmy do domu, by się przygotować. Wracałem autobusem, sierociniec znajdował się daleko od szkoły, praktycznie na końcu miasteczka. W jedną stronę jechałem czterdzieści pięć minut. Nienawidziłem tego miejsca, miałem złe wspomnienia. Kiedy tam trafiłem, byłem załamany, bez rodziców, brat w więzieniu, brak własnego domu, czułem się samotnie. W tamtym czasie bardzo potrzebowałem wsparcia, którego nie dostałem. Opiekunowie mieli w dupie problemy innych, chociaż zapewniali nam podstawową opiekę. Miałem wrażenie, że pracują tam z przymusu. W domu dziecka pracowały cztery osoby - trzy kobiety i jeden mężczyzna. Sierociniec w Karirose nie był dużym ośrodkiem. Znęcanie się psychiczne czy fizyczne wśród dzieciaków było na porządku dziennym, dopóki nikt nie zginął, wszystko było w porządku. Musiałem nauczyć się obrony, być silnym. Zanim trafiłem do domu dziecka, byłem słabą osobą, która nie potrafiła utrzymać własnego zdania. Przez rok naprawdę bardzo się zmieniłem. Pierwszego dnia padłem ofiarą przemocy, pobito mnie do nieprzytomności. Chłopak, który to zrobił, był młodszy ode mnie, to właśnie on terroryzował cały sierociniec. Szybko zorientowałem się, że panuje tam określona hierarchia. Otis, bo tak miał na imię ten dzieciak, ustalał, kto z kim ma się bawić i zadawać, a rzeczy, które wpadły mu w oko, odbierał. Sprzeciw groził użyciem przemocy przez chłopaka. 

Odetchnąłem z ulgą, kiedy wysiadłem z zatłoczonego autobusu, to nie jest miłe, kiedy zupełnie obcy ludzie dotykają każdej części twojego ciała. Szedłem wąską uliczką, z obu stron otaczały mnie bloki, które były obdarte i popisane przez okoliczną młodzież. Patrząc na te budynki, od razu wiedziało się, że jest to biedna okolica. Niebezpiecznie było tutaj chodzić samemu. Przywykłem do tego miejsca, nie odczuwałem strachu.

Kiedy wyminąłem wszystkie bloki, poszedłem w lewą stronę, w tym miejscu kończyła się droga asfaltowa, ustępując tej stworzonej z kamieni. Przeszedłem kawałek i znalazłem się przed domem dziecka. Otworzyłem bramkę i wszedłem. Przed sierocińcem znajdowały się kwiaty, w ten sposób to miejsce miało sprawiać, że jest przyjemne, na oknach były poprzylepiane jakieś owady, wycięte przez dzieci. Budynek był niebieski. Wszedłem do środka, nie ściągnąłem butów, bo po co i tak za chwilę zrobi się brudno. Od razu skierowałem się do swojego pokoju, pomieszczenia były pięcioosobowe, ledwo starczało nam miejsca. Chciałem przejść niezauważony, miałem tylko nadzieję, że Bradleya nie będzie, był jednym z opiekunów. Bradley to czterdziestoletni mężczyzna, o krótkich siwych już włosach, na jego twarzy pojawiały się zmarszczki. Zatrudniono go, gdyż dyrektorka uważała, że zastąpi nam ojca oraz chciała, by ktoś miał twardą rękę do dzieci. 

Nigdzie nie widziałem mężczyzny, ucieszyłem się. Wszedłem do pokoju, w środku na łóżku leżał tylko Collin, czytał książkę, nawet na mnie nie spojrzał. Był molem książkowym, nic go nie interesowało oprócz lektur. Podszedłem do szafy, wybrałem ubrania, w których pójdę na imprezę i od razu skierowałem się do łazienki. Skorzystałem z toalety, rozebrałem się i wszedłem do prysznica, nie chciałem śmierdzieć. Zawsze zażywałem kąpieli przed każdym wyjściem, dobry wygląd był dla mnie najważniejszy. Czasami potrafiłem godzinami się szykować. 

Wyszedłem spod prysznica, dziś wyjątkowo się spieszyłem. Miałem mniej czasu na przygotowania. Pod sklepem byliśmy umówieni na konkretną godzinę, chciałem uniknąć spóźnienia. Czułem się czysty i odświeżony, ubrałem na siebie turkusową koszulkę, gdzie rękaw po lewej stronie był żółty, a po prawej różowy, do tego spodnie w panterkę i czarne trampki. 

Zmierzałem już do wyjścia, kiedy poczułem mocne szarpnięcie, zostałem przyparty do ściany. Byłem zdezorientowany i próbowałem się wyrwać, jednak okazałem się słabszy. 

– Gówniarzu, gdzie to się znowu wybierasz?! 

Przede mną stał Bradley. Mimo że był niższy ode mnie, miał znacznie większą tkankę mięśniową. Otworzyłem szerzej oczy, myślałem, że dzisiaj go nie będzie. Rzadko przebywał w domu dziecka, zazwyczaj zajmował się pracą papierkową, był zastępcą dyrektorki. Mimowolnie zacząłem drżeć ze strachu, Bradley nienawidził mnie, wiedziałem to. Mężczyzna lubił uprzykrzać mi życie. Dawniej, kiedy byłem słabszy, upatrzył mnie sobie za cel.

– Myślałeś, że nie widzę, jak wchodzisz i przemykasz się do pokoju?! – Patrzył na mnie z wyższością, a ja przed nim uciekałem wzrokiem. – Nigdzie dziś nie pójdziesz – dodał po chwili. Byłem na siebie zły, że przy nim okazałem swoją słabość. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, jaki wzbudzał we mnie strach.

– Spierdalaj, dziadu. Myślisz, że wciąż jestem taki sam jak kiedyś? – zebrałem się na odwagę, by mu to powiedzieć. – Już nie jestem słabym dzieciakiem, z którym możesz robić, co chcesz. – Widziałem zaskoczenie na jego twarzy, to był pierwszy raz, kiedy ktoś mu się sprzeciwia. Nie powstrzymało go to przed zadaniem mi ciosu w brzuch. Upadłem. Zaskoczył mnie.

– Jeszcze raz się do mnie odezwiesz, to pożałujesz, nie skończy się na jednym uderzeniu – to było ostrzeżenie, chciał wzbudzić we mnie strach, pokazać, że to on wciąż tutaj rządzi.

Jednak ja chciałem mu pokazać, że się zmieniłem i już nic mi nie zrobi. Podciąłem mu nogi, wywalił się, a ja miałem czas na ucieczkę. Za sobą słyszałem głośne przekleństwa. Musiałem go nieźle tym wkurwić. Nie zważałem na to, że brzuch od jego ciosu mógł mnie boleć. 

Zdążyłem idealnie na czas, wszyscy już się zeszli. Robert i Xavier mieli kupić alkohol, Jeremiah jako ten pełnoletni poszedł z nimi. Robert był z tego powodu wyraźnie niezadowolony. Reszta poszła do spożywczaka, który znajdował się obok. Roman jako przewodniczący klasy dostał od nowego wychowawcy pieniądze na zakupy. 

Ivan ubrał szare, dresowe spodenki do tego biała koszulka na ramiączkach, chciało mi się śmiać, widząc strój chłopaka. 

– Wyglądasz jak menel – nawet się z nim nie przywitałem, gdy wypaliłem do niego z takim tekstem. Wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem. 

– A ty jak pedał. – Wystawił język w moją stronę. Za każdym razem mi wypominał moje kolorowe ubrania. W ramach zemsty kopnąłem go w dupę. 

Do środka weszliśmy jako ostatni, reszta klasy rozpoczęła zakupy. Adrian posłusznie wykonywał zadanie, Roman chodził bez celu po sklepie, nie był tym zainteresowany.  Cassandra próbowała wyrywać przypadkowych chłopaków, chodzących po sklepie. Widocznie dała sobie spokój ze mną, kiedy ostatnim razem byłem dla niej chujem. Liz i Adikia przebywały w swoim towarzystwie, pakowały napoje do wózka. Matteo i Owen trzymali się blisko siebie, zresztą jak zawsze, odkąd pamiętam, nigdy nie mieli poważnej kłótni, prawdziwi przyjaciele. Nie wiedziałem, co robił Claude, gdzieś zniknął, ale na pewno pojawi się, kiedy będziemy kończyć, zawsze tak robił, potrafił pojawiać się i znikać, nikt nie wiedział, jak to robił. Był praktycznie niewidzialny.

Chodziłem z Ivanem, podziwiałem go za to, że wciąż ze mną gadał, często potrafiłem być dla niego kutasem. Zawsze kręcił się wokół. Prowadziłem wózek. 

– Wiesz, że Cassandra jest na ciebie obrażona? – zagadywał mnie. Zamiast kupować coś ciekawego, to chodziliśmy po sklepie, a jego gębą się nie zamykała.

– Gówno mnie obchodzi Cassandra. Czemu cały czas o niej ględzisz? Jak jesteś nią zainteresowany, to się umów – prychnąłem. Miałem już dosyć tematu tej dziewczyny. Przez Bradleya nie miałem humoru, stary kutas zepsuł mi dzień.

– Stary, coś ty taki zły? Zluzuj, jest impreza. To czas by się bawić, a nie strzelać fochy. –  Wyprzedził mnie i odwrócił się w moją stronę, posłał mi tajemniczy uśmieszek. – Już wiem, co może poprawić ci humor – Podszedł do wózka i do niego wsiadł. – Wio mój koniku! – wykrzyczał.

Więc tak chcesz się bawić. By dać mu nadzieję, prowadziłem powoli wózek, po chwili nabierałem prędkości, aż w pewnym momencie go puściłem. Chciał zabawy, to ma. Przed nim stała na środku niska półka, na której stały puszki. Przed stoiskiem stały bliźniaczki, kłóciły się, a obok nich stał Kevin śmiejący się z dziewczyn. Ivan wpadł w puszki, wszystkie pospadały. Anika i Ava uniknęły zderzenia, z czarnoskórym chłopakiem było gorzej, nie zdarzył się odchylić i kilka puszek na niego spadło.

– Ej, dupku, jak mogłeś?! – Powoli wstawał, nieźle zarył, krzywił się lekko z bólu. Byłem zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Kątem oka zauważyłem nadbiegającego ochroniarza, uciekłem, nie chciałem, by mnie złapali. Dziewczyny również go dostrzegły i poszły w moje ślady.

Kevin i Ivan nie mieli tyle szczęścia, nie zdążyli się pozbierać, wciąż byli zdezorientowani. Byłem ciekawy, jaka czekała ich kara.

Z zakupami wyrobiliśmy się w godzinę, staliśmy przy kasie. Zebrałem kilka produktów, żeby nie było, że się obijałem. Teraz to wszystko musiał ogarnąć Roman, niechętnie to robił.

– Nie daruję ci tego, kutasie – groził mi Ivan.

Ochroniarz ich dopadł, razem z Kevinem dostali zakaz zbliżania się do tego sklepu, musieli jeszcze posprzątać porozrzucane puszki. Byłem ciekawy czy w jakiś sposób zemści się za to, co mu zrobiłem. Tak, lubiłem być złośliwy dla niego.

Roman oczywiście nic nie kupił, Claude nie wiadomo, gdzie się kręcił, ale przyszedł do kasy na czas. Najwięcej zakupów zrobił Adrian oraz Liz i Adikia, bliźniaczki były na siebie obrażone, sam nie wiem, o co się pokłóciły. Wszystkie produkty przerzuciliśmy do jednego wózka.

– Nie licz, że zaruchasz jakąś dziewczynę w naszej klasie. – Złapałem go na tym, że wpatrywał się w prezerwatywy. – Anika i Ava są zbyt kościste, a jak wiadomo, pies na kości nie poleci. Liz i Adikia nie są tobą zainteresowane, a Cassandra najpewniej sprawiłaby, że twój chuj by  zwiędnął. 

Ivan zawsze mi tego zazdrościł, że laski same pchały mi się do łóżka, jednak nie byłem typem ruchacza.

– Mam wrażenie, że to twój kutas jest zwiędnięty. Dawno z nikim nie spałeś i za każdym razem wypominasz mi to, że z nikim nie śpię. Ja jako znawca mogę ci kogoś poszukać – odgryzł mi się.

– Jak nie Cassandra to teraz musisz się przypierdalać do moich spraw łóżkowych – burknąłem.

– Ethan, wszystko słyszałyśmy. Kogo nazywasz workiem kości? – Bliźniaczki popatrzyły na mnie  z wyrzutem. Tego się obawiałem, że to usłyszą, nie chciałem z nimi wszczynać wojny, wiedziałem, jakie potrafią być niebezpieczne. – Wyobraź sobie, że mamy powodzenie – odpowiedziały z dumą.

– Tak, tak,  przepraszam bardzo. – Uniosłem ręce do góry w geście oznajmiającym poddanie się. Wolałem uniknąć problemów z ich strony, a dziś narobiłem sporo problemów w tym sklepie.

Wszystko zostało skasowane, wychodziliśmy na zewnątrz, o dziwo wszyscy razem. Grupa zajmująca się kupnem alkoholu jeszcze nie przyszła, musieliśmy na nich poczekać. Usłyszałem głośny śmiech, odwróciłem głowę w tamtą stronę, był to Xavier, za nim szedł nauczyciel, a na samym końcu Robert bardzo czerwony ze złości. Prawdopodobnie przyczyną tak silnych uczuć u chłopaka był Jeremiah. 

 

Było już ciemno, kiedy znaleźliśmy się w klasie, sklepy z alkoholem były już zamknięte. Zakupy położyliśmy na ławkach, w których siedzimy podczas zajęć. Na blacie można było znaleźć chipsy, chrupki, ciastka oraz napoje, oczywiście alkoholu było najwięcej. Aż się zdziwiłem, że nauczyciel szarpnął się na taką ilość. 

Jeremiah usiadł na swoim biurku i patrzył na to, co robimy. Pierwszy raz siedziałem w szkole o tak późnej porze, po zajęciach zawsze opuszczałem mury tej placówki, wręcz wybiegałem stąd. Adikia jako miłośniczka muzyki przyniosła ze sobą głośnik, dzięki temu nadała temu miejscu imprezowego klimatu. Ivan i Liz pierwsi rzucili się na alkohol, nikt nie chciał zrobić tego pierwszego kroku, krępowali się przy Jeremiahu. Wyczuwali podstęp. Nalali sobie trunek do plastikowych kubeczków, bez nich impreza byłaby nieudana. By nas zachęcić, rozdali je nam.

Rozkręciliśmy się na dobre, jedynie Roman wypił z nas najmniej, a nauczyciel kręcił się zawsze tuż obok, ale nie tknął alkoholu. Prawdopodobnie chciał nas pilnować, co jakiś czas na niego spoglądałem kątem oka, miał w sobie to coś, co mnie w nim intrygowało. Liz na środku sali prezentowała swoje umiejętności taneczne, kusiła przyjaciółkę, by do niej dołączyła. Adikia była na początku niechętna, ale jednak uległa, ich taniec z czasem stał się wyzywający. Bardziej wyglądały jak para niż przyjaciółki. Dziewczyny były ze sobą naprawdę blisko. Robert zajmował się Cassandrą, nie wiem, na czym polegała ich znajomość, ale prawdopodobnie tylko się ruchali.

– Tę imprezę trzeba rozkręcić jeszcze bardziej! – wybełkotała Ava do swojej siostry, na co Anika złapała ją za rękę i dołączyły do tańczących dziewczyn.

Jednak te po chwili zaczęły się rozbierać, ściągnęły z siebie tylko koszulki. Nie zwracały uwagi na pogwizdujących chłopaków. Nawet Robert oderwał się na chwilę od Cassandry, by popatrzeć na półnagie dziewczęta.

Adrian jadł przekąski i obserwował bawiących się ludzi, nie tknął alkoholu. Największym zdziwieniem było to, że Claude, który był na co dzień cichy i spokojny pił, może nie szalał jak reszta, ale dotrzymywał nam towarzystwa. Matteo i Owen głośno gadali i śmiali się, chyba byli najgłośniejsi, jednak nie wychodzili ze swojej strefy komfortu, przebywali blisko siebie. Kevin śpiewał, stojąc na środku. No cóż, ja z Ivanem robiliśmy wyścigi, który więcej wypije, wygrywał czarnowłosy.

– Mam lepszy pomysł, chodźmy na zewnątrz! – krzyknęła rozbawiona Liz.

Bliźniaczki od razu podłapały pomysł, w podskokach skierowały się w stronę wyjścia. Koszulki odrzuciły gdzieś na bok. Ile one miały energii! Liz na chwilę podeszła do stoliczka i napiła się, spragniona po dzikich tańcach.

Boisko za szkołą było zaniedbane, wszędzie rosła wysoka trawa, nam to jednak nie przeszkadzało. Plac był niewielki, po dwóch stronach znajdowały się bramki, stare i zniszczone, farba już zdążyła z nich schodzić. Nikt tutaj już nie przychodził, można powiedzieć, że to zapomniane miejsce, ale idealne na taką imprezę. Ivan ledwo doczołgał się do tego miejsca, co jakiś czas podpierał swoje ciało o mnie. Kevin niósł głośnik. Jeremiah nie wtrącał się w to, co robiliśmy. Adikia paliła papierosa, nabierała sił na kolejną część imprezowania. 

Rozsiedliśmy się w grupkach na boisku. Robert chwiejnym krokiem podszedł do Adriana i wręczył mu alkohol. 

– Pij – rzucił krótko Robert. 

– Nie piję – mruknął niewyraźnie Adrian, nie patrzył na chłopaka. 

– Weź, pij, nie pitol. Potem będziesz żałować. Jak darmowy alkohol to bierz. 

Czekał na to, co zrobi Adrian. Okularnik mu uległ. Zaraz potem Robert dolał mu kolejny kubeczek. Upijał go, nie wiem, czy to było złośliwe, czy nie, ale znałem jego zamiary. 

Blondyn wykorzystał nieuwagę Adriana i zdjął mu okulary. 

– Ja pierdole, ale jesteś ślepym kretem. 

Zastępca klasy nic sobie z tego nie robił. Jego obraz był naprawdę rozmazany, nic nie widział. 

– Ale ten Ivan nieźle wywija na tej rurze. – Adrian widział jedynie zarys postaci, która tańczyła na rurce od bramki. Chłopak po alkoholu zrobił się naprawdę odważny. 

– Halo, jestem tutaj! – krzyknął oburzony Ivan, ledwo można go było zrozumieć. Do tego patrzył na mnie morderczym wzrokiem, kiedy się śmiałem. 

Oczywiście Liz znowu przyciągnęła uwagę większości swoim tańcem na bramce, miała to być imitacja tańca na rurze. Wyginała swoje ciało zwinnie, wyglądała tak, jakby miała w tym wprawę. Caleb też trzymał się z daleka od klasy, ale również pił. Kevin nawiązał dobry kontakt z bliźniaczkami, jak na razie dobrze się dogadywali. 

Cały czas miałem na oku Jeremiaha, trzymał nas na dystans. Nie wytrzymałem, musiałem do niego podejść, przez alkohol robiłem się naprawdę odważny i żadne wyzwanie nie było dla mnie straszne. Kiedy do niego szedłem, świat wirował mi przed oczami, co jakiś czas się chwiałem. Stanąłem przed mężczyzną, był ode mnie niewiele wyższy. 

– Jesteś interesujący – wypaliłem, swoje spojrzenie wbiłem w jego twarz. – Chcesz? – Wygrzebałem z kieszeni paczkę papierosów. W tym samym czasie obok mnie znalazła się Cassandra. 

– Jaka jest Pana ulubiona pozycja w czasie seksu? – zaszczebiotała radośnie, co jakiś czas mrugając rzęsami. Uznałem, że już przeszła do działań i jest zainteresowana nauczycielem. 

– Ja pierdole, przestaniesz w końcu myśleć pochwą?! – krzyknąłem jej w twarz. Popatrzyła na mnie zdziwiona. Żołądek z tych emocji odmówił mi posłuszeństwa, cała jego zawartość wylądowała na butach i spodniach Jeremiaha. 

– O cholera... – dodałem po chwili.

Już wiedziałem, że on mi tego nie odpuści. 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty