The truth in my lies Cz.13 Nikolai
Przechadzałem
się cudownymi ulicami Paryża, robiłem pamiątkowe zdjęcia i oczywiście
odwiedziłem kilka ważnych miejsc. Nie zabrakło na mojej liście wizyty pod wieżą
Eiffla; miałem lęk wysokości, więc o wejściu na górę mogłem jedynie pomarzyć.
Oprócz
tego wypiłem kawę w jednej z kawiarni, która miała wspaniały widok na zachód
słońca. Już przypomniało mi się, co tak bardzo lubiłem w podróżowaniu za
dzieciaka; te wszystkie miejsca, które mogłam zobaczyć, rzeczy, których mogłem
dotknąć, ludzi i ich kulturę, którą mogłem poznać. To jedna chwila w naszym
życiu, w której czujemy się jak inni ludzie. Nasze problemy odchodzą na dalszy
plan, liczy się tylko „tu i teraz".
Ziewnąłem
szeroko, gdy przekręcałem klucz w zamku od swojego pokoju hotelowego. Odłożyłem
swój plecaczek pod łóżko i rzuciłem się na łóżko. Hotel do tanich nie należał,
ale to nie jak za niego płaciłem, całe szczęście.
Reszta
wieczoru minęła mi w przyjemnie atmosferze, na rozmowie z siostrą i oglądaniu
filmu w laptopie; obejrzenie coś w TV w tym paryskim hotelu... na pewno wiele
bym zrozumiał.
Po
dwudziestej drugiej położyłem się spać, gdyż od samej siódmej rana czekać mnie
miała kolejna sesja. Zapomniałem też wspomnieć, że dostałem setki wiadomości od
Willa i Amandy, dlaczego nie pojawiam się w szkole i czy aby na pewno nic mi
się nie stało. Chciałem im powiedzieć, że jestem na sesji, ale reakcje byłyby
podzielone; radość i wściekłość.
Nagle
obudziło mnie głośne uderzanie w drzwi. Sięgnąłem telefon z szafki nocnej, by
sprawdzić godzinę. Po pierwszej w nocy. Jęknąłem w poduszkę i wstałem w samych
spodniach dresowych do drzwi. Otworzyłem je, a moim oczom ukazała się zdenerwowana
Naomi.
–
Błagam, pomóż nam szukać Neelsa – wydyszała. Najwidoczniej musiała biegać w tę
i z powrotem skoro była w takim stanie i w kurtce.
–
Co? – Przetarłem zaspany oczy. – Dlaczego miałbym to zrobić?
–
Nie wiem, o co wam poszło, ale pomóż. Nie odbiera, nie daje znaków życia.
Błagam, Nik. – Chwyciła mnie za nagie ramiona, a ja od razu otrzeźwiałem przez
jej zimne dłonie.
–
O-Ok.
Wróciłem
do środka, by się ubrać, a gdy byłem gotowy, to znów zjawiłem się w korytarzu.
Zamknąłem drzwi na klucz i zaczekałem na blondynkę. Ta podzieliła nas na trzy
grupy poszukiwawcze; każdy miał sprawdzić w innym klubie. Nie wiedzieć czemu,
każdy z nich był gejowski. No dobra, każdy wie czemu.
Ze
znudzeniem i lekki obrzydzeniem ruszyłem do taxi. Byłem ostatnią osobą, która chciała
iść do klubu z gejami. W ogóle, czym taki klub różni się od normalnego? Co,
zamiast panienek ocierających się o twoje krocze są faceci? Przeszedł mnie
dreszcz mieszanki przerażenia z obrzydzeniem.
Kierowca
podwiózł mnie pod wskazany adres, oczywiście patrząc na mnie jak na kogoś z
innej planety. Nie dziwiłem mu się, na pewno nie często dostał takie zlecenie.
W duchu dziękowałem mu za znajomość angielskiego, więc poprosiłem go o
poczekanie kilku minut.
Wszedłem
do lokalu, który ni jak strzeżony nie był i od razu zauważyłem różnice. Klub
był w większości wypełniony facetami. Dziwnym było spotkanie grupek dziewczyn,
które najwidoczniej należały do osób homo albo przynajmniej chciały popatrzeć
na migdalących się dwóch facetów.
Westchnąłem
z frustracją i rozejrzałem się po gościach. Stałem na szczycie kilku
stopniowych schodów. Najwidoczniej klub był kilka centymetrów niżej niż chodnik
za drzwiami.
Postanowiłem
z niechęcią zejść w dół i spytać barmana o Neelsa. Ok, powinienem stąd
spierdalać, gdy tylko poczułem na sobie spojrzenia pełne zainteresowania,
ale... za bardzo martwiłem się o tego palanta. Może i nie mam doświadczenia w
związkach facetów, ale chyba takie coś jak gwałt istnieje na obu płciach,
prawda?
–
Sorry – zaczepiłem barmana, który posłał mi zdziwiony uśmiech. Modliłem się, by
znał angielski. – Szukam Neelsa. Wysoki, w chuj szczupły blondyn z masą
pierścionków i bransoletek na nadgarstkach. – Mój opis był tak adekwatny, że
chyba nikt mi nie mógł pomóc.
–
Nie jesteś gejem – zauważył od razu i zaczął się śmiać. Jednak
zrozumiał. – Kumpla szukasz?
–
Ta, można tak powiedzieć. Był tu taki? – Wywróciłem oczami.
–
Opis mało mi mówi, ale będę się rozglądał. – Sięgnął coś spod lady, by po
chwili położyć na niej karteczkę i napisać na niej ciąg liczb. – Puść mi
strzałkę, to oddzwonię, gdy tylko się pojawi.
–
Skoro wiesz, że jestem hetero, to jak bardzo głupi musisz być, myśląc, że dam
ci swój numer w klubie dla gejów? – Zrobiłem gest ręką, jakbym wskazywał, że
koleś musi mieć coś z deklem. Najwidoczniej miał, bo zaczął się śmiać.
–
Sorry, możesz zadzwonić z prywatnego. Ja też czystym gejem nie jestem. –
Pokręcił głową, gdy zaczął wycierać szklankę. – Jestem Bi. – Mrugnął do mnie
porozumiewawczo. – Nie traktuj osób homo jak jakieś osoby trędowate, koleś.
–
Nie traktuję. – Odwróciłem wzrok.
–
Myślę, że skoro martwisz się tak o swojego kumpla, to też święty być nie możesz.
Nikt normalny aka hetero, nie przychodzi do klubu z gejami o tej godzinie w
poszukiwaniu kumpla. Nie „zwykłego" kumpla – podkreślił.
–
Insynuujesz mi coś? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Wstałem
po pierwszej, jestem w klubie ze zbokami, ujebał się mnie jakiś koleś, debil
Neels ma humorki, a ja rano mam sesje. Rozjebie coś zaraz.
–
Że jesteś co najmniej Bi, ale twardo trzymasz się zasady „lubię cycki".
Zachłysnąłem
się powietrzem, ale nie dlatego, że koleś powiedział to, co powiedział, a
dlatego, że poczułem czyjeś ręce na swoich biodrach. Po chwili podbródek tej
osoby trafił na moje lewe ramie, a ja już doskonale wiedziałem kto to.
–
Neels, przyjebie ci zaraz – warknąłem, a barman tylko rozszerzył zdziwiony
oczy.
–
Nikoś – mruknął mi do ucha, a ja tylko westchnąłem i spoglądając na barmana,
powiedziałem:
–
To on jest ten flirtujący w tej relacji. – Wskazałem prawą ręką na twarz mojego
poszukiwanego modela. Koleś się tylko roześmiał i pokręcił głową.
–
Najwidoczniej nie ma z tobą lekko – skomentował przez śmiech.
–
Nie podrywaj go – wtrącił Neels. – Tylko ja mogę.
–
Nie, ty też nie możesz. – Trzepnąłem go w czoło. – A ty, dzięki za numer. –
Zabrałem karteczkę z blatu. – Wracamy, Neels.
Chłopak
posłusznie mnie puścił, ale nie na długo; splótł nasze palce ze sobą i zaczął
ciągnąć do wyjścia. Byłem zmieszany i zdezorientowany, ale wiedząc, że po
zwykłym alkoholu nie jest, zwyczajnie mu na to pozwalałem. Na zewnątrz uderzył
nas chłodny wiatr, a po taksówce ani śladu.
–
Szlag by to – syknąłem pod nosem.
–
Jesteś taki seksowny – wychrypiał, a ja od razu się spiąłem. Spojrzałem na
niego i szybko tego pożałowałem. Stał zbyt blisko mojej twarzy i gapił się
wprost na moje usta. Przestawałem nadążać za jego humorkami, a to, co było w
jego żyłach, zdecydowanie tylko pogarszało jego samokontrolę.
–
Pierdol sobie dalej.
Wyjąłem
telefon z kieszeni i wybrałem numer Naomi, by ta po nas podjechała. Odebrała po
kilku sygnałach i oznajmiła, że przyjedzie za maksymalnie dziesięć minut.
Czekało mnie długie stanie sam na sam z Neelsem bez hamulców.
–
Zrób dla mnie wyjątek – szepnął mi na ucho.
–
W czym? – Zatrząsłem się z zimna, a blondyn szybko znalazł się przede mną i
przytulił do siebie. Kurwa jego jebana mać.
–
Zakochaj się we mnie. – Rozszerzyłem oczy. Czy on właśnie... nie, przecież
to... – Zakochaj się tak, jak ja się zakochałem. Strać rozum i spraw, by
racjonalne myślenie poszło się jebać. Spraw, by czyny nie były zgodne z
rozsądkiem. Albo co mogę zrobić, by tak się stało? Chcę być, by tu być, by się
nie bać.
–
Co ty pierdolisz? – Zamrugałem zdziwiony jego nagłym bełkotem.
Nagle
poczułem jego wilgotne usta na mojej szyi, więc zagryzłem wnętrza policzków, by
przypadkowo oczywiście, nie jęknąć. Fuck. To nie powinno tak być, on powinien
jednak mnie unikać i gnoić na każdym kroku.
–
Nienawidzę cię, Neels – wyszeptałem, gdy jego pocałunki zaczynały być zbyt
przyjemne, a ja nie byłem w stanie tego zatuszować.
Naomi,
przyjedź.
Komentarze
Prześlij komentarz