The truth in my lies Cz.2 Neels
Siedziałem
na wygodnej sofie z nosem w telefonie. Przeglądanie portali społecznościowych
wydawało się wtedy takie interesujące. Tak wyglądało moje życie, nie mogłem na
nie narzekać.
–
Ubierz to. – Blaire rzuciła we mnie koszulą w kratę i jakimiś jasnymi dżinsami.
Oczywiście nie pochwyciłem ich w locie, więc zwyczajnie znalazły się na mojej
głowie i telefonie.
–
Blaire, ubierz Lanę – poprosiłem.
–
Lana jest gotowa do sesji od dwóch godzin, za to ty się opierdalasz. –
Wywróciła oczami i zamknęła moją garderobę.
–
Przypomnij mi, dlaczego to wielkie pomieszczenie znajduje się w moim pokoju? –
Przekręciłem głowę na bok.
–
Nie w twoim pokoju tylko przy nim. To osobne pomieszczenie, nie myl pokoju z
garderobą, proszę cię. – Prychnęła. – Potrzeba ci ciuchów, jesteś modelem!
–
Jesteś gorsza od Sashy, serio. – Zrzuciłem z siebie koszule i spodnie prosto na
podłogę.
–
Bo dbam o twój wizerunek?
–
Nie, dbasz o moją garderobę – poprawiłem. – Codziennie dochodzi chyba z
dziesięć nowych i niepotrzebnych mi do szczęścia rzeczy! Mogę...
–
Nie, nie możesz chodzić w tym samym. Na sesje są ci potrzebne co rusz nowe
ubrania! – tłumaczyła.
–
Dlaczego oni mi ich nie dadzą?
–
Czy ty pracujesz w tym fachu tydzień, czy cztery lata? – Przybrała znudzoną
minę i pozbierała ubrania.
–
To nie zmienia faktu, że czuje się jak ciota z garderobą większą od garderoby
każdej kobiety w tym mieście... Czekaj. – Udałem, że rozmyślam. – Poprawka!
Kobiety w tym mieście mają szafy! Tylko ja mam garderobę!
–
Ale ty jęczysz! Co ci odwaliło dziś?!
–
Gdyby z ciebie śmiali się kumple, a byłabyś facetem, zrozumiałabyś. – Posłałem
jej wredny uśmiech, po czym wstałem.
–
Zazdroszczą, bo każda jest twoja. – Poprawiła mi bluzkę, jakby tego wymagała.
–
Nie chcę każdej. – Chwyciłem jej ręce w swoje. – Chcę...
Naszą
rozmowę przerwała Lana, która weszła do mojego pokoju. Wyglądała, jak
dwunastoletnia skaterka, a wcale nią nie była. Lubiła styl sportowy, ale na
pewno żaden z niej skate.
–
Bosko – pochwaliłem jej wygląd.
–
Dziękuję. – Zrobiła znak pokoju z palców. – Masz wolne dziś?
–
Tak, umówiłem się z Naomi. – Westchnąłem niczym zbity szczeniak.
–
Gdzie? – dopytywała Blaire, która za moją, pożal się Boże, dziewczyną nie
przepadała.
–
Do sex-shopu – zażartowałem, za co oberwałem z długopisu w oko. – To bolało!
–
Nie przy Lanie!
–
Jakbym nie wiedziała, co to jest sex-shop. – Wywróciła oczami, a my
spojrzeliśmy na nią, jak na kosmitkę. – Mam dwanaście lat, w mojej szkole
wiedzą już jak nakładać gumki, a wy cenzurujecie miejsce, w którym kupuje
się... – Blaire błyskawicznie zakryła jej usta ręką, gdy w progu pokoju stanęła
matka.
–
Samochód czeka – oznajmiła twardo, po czym znów zeszła na parter.
–
Myślisz, że słyszała? – Zagryzła wargę, spoglądając na mnie.
–
Gdyby słyszała, już by się darła – uspokoiłem ją, podchodząc do młodszej siostry.
– Uważaj, gdzie mówisz takie rzeczy, jasne?
–
Się wie. – Zasalutowała.
–
Powodzenia, młoda. – Mrugnąłem, a moje siostry wyszły z pokoju.
Nim
zdążyłem cokolwiek pomyśleć, czy zrobić, mój telefon dał o sobie znać.
Odebrałem, gdy na ekranie wyświetliło się imię mojego przyjaciela.
–
Co dziś robisz, Neels? – zagadnął.
–
Mam randkę z Naomi. Zabierz mnie do klubu nocnego – błagałem.
–
Z gejami. – Zaśmiał się.
–
Wiadomo. – Prychnąłem.
–
A tak poważnie, to co na wieczór?
–
Bar? Mam ochotę się napić. W końcu cztery dni wolnego, a ja potrzebuje
alkoholu. – Usiadłem w fotelu.
–
Jak dla mnie spoko...
–
Jeśli myślisz, że się najebie i dobierzesz się do mojego rozporka, to jesteś w
kurewskim błędzie, Aiden. – Wyszczerzyłem się jak debil.
–
Marzyłem o tym, dzięki za zniszczenie marzeń.
–
Nie ma za co.
Spoglądając
w próg pokoju, zobaczyłem Naomi, który patrzyła na mnie znad okularów
przeciwsłonecznych.
–
Dobra, muszę kończyć, bo Naomi wpadła. – Westchnąłem.
–
Przecież ją lubisz, ona lubi ciebie, macie fajny układ. Przyjaźnicie się –
wymienił wszystko, co było prawdą.
Ja
i Naomi to związek na pokaz. Oboje jesteśmy modelami, więc w tym świecie lepiej
wpływamy na swój rozgłos, jednak nie łączą nas stosunki kochanków. Jesteśmy
swoimi przyjaciółmi. Przed ludźmi zgrywamy kochającą się parę, ale wcale nią
nie jesteśmy. Gdy nikt na nas nie patrzy, gadamy i wygłupiamy się w najlepsze.
Moja matka również żyje ze świadomością, iż jesteśmy razem. Nie chcę
wyprowadzać jej z błędu, bo po co miałaby się dowiadywać o moich upodobaniach?
–
Chodzi raczej o grę aktorską. – Zaśmiałem się. – Do wieczora.
–
No powodzenia.
Schowałem
telefon do kieszeni i wstałem, by przywitać się z Naomi. Przytuliłem ją, a ona
się wyszczerzyła.
–
Co jest? – Ściągnąłem brwi.
–
Mam dobry humor, bo dziś nasze role odgrywamy w sklepie z bielizną. – Dźgnęła
mnie palcem.
– No
fucking way. – Pokręciłem głową.
–
Oj daj spokój! – Zdzieliła mnie. – Musimy pojawiać się w różnych miejscach, a
to dość popularny sklep. Zabawa będzie.
–
Mogliśmy iść do sex-shopu, kupiłbym ci zabawki. – Klepnąłem ją w tyłek, gdy
kierowała się w stronę schodów. Pisnęła i podskoczyła na mój gest, co tylko
mnie rozbawiło.
–
Ty szujo! – Zaczęła walić we mnie pięściami.
–
Mów mi tak jeszcze. – Zacmokałem, gdy na horyzoncie pojawiła się moja
rodzicielka.
–
Witaj, Naomi – przywitała się. – Wybieracie się gdzieś? – dopytywała.
–
Na miasto – odpowiedziała z grzecznością. – Musimy się pośpieszyć, więc
przepraszamy.
Minęliśmy
moją matkę i wyszliśmy z domu, by znów wcielić się w rolę kochających się
ludzi. Spletliśmy swoje palce ze sobą i zaczęliśmy rozmawiać na tematy, które
jako jedyne nie były sztuczne.
Wchodząc
do wspomnianego przez Naomi sklepu z bielizną, od razu pożałowałem, że na to
przystałem. To wyglądało jak jakiś hangar albo przynajmniej magazyn, a nie
sklep! Gdy moja przyjaciółka już zaczęła szperać w poszukiwaniu czegoś dla
siebie, ja spojrzałem na lewo, gdzie dostrzegłem jakiegoś chłopaka. Czyżby
kupował coś dla swojej dziewczyny?
–
Bo jestem gejem! – krzyknął nagle, a ja rozchyliłem usta ze zdziwienia.
Postanowiłem podejść bliżej i przyjrzeć się temu chłopakowi, a pretekst stał
przecież przy bieliźnie.
–
Przepraszam – odezwałem się do sklepowej z uśmiechem. – Przepraszam, że
przerywam w ważnych wyznaniach, ale Naomi potrzebuje pomocy, ja tu tylko płacę.
– Posłałem jej jeden z tych czarujących uśmiechów, ale kątem oka badałem tego
odważnego chłopaka.
Nie
zwróciłem nawet uwagi, kiedy zostałem z nim sam. Ten niespodziewanie pochylił
się nad ladą i westchnął.
–
Dobrze się czujesz? – spytałem z rozbawieniem.
–
Co cię tak bawi? – Spojrzał na mnie ze złością, czym totalnie mnie zaskoczył.
Może
nie podbijam serc facetom, ale nie spodziewałem się takiej ignorancji i złości
z jego strony. Przecież nie byłem dla niego nieuprzejmy, prawda? A może
powiedziałem coś, co go rozgniewało? Chodzi o...?
–
Nie twierdzę, że twoja orientacja. – Z poddenerwowania zacząłem ruszać głową
zgodnie ze wskazówkami zegara. – Po prostu nie codziennie słyszy się w sklepie
z damską bielizną wyznania, że ktoś jest gejem. – Zaśmiałem się mimowolnie. –
Co facet-gej, robi w takim miejscu, huh?
–
Masz problem? – Wyprostował się i stanął do mnie przodem. Mina mi zrzedła, gdy
po raz kolejny jego reakcja mija się z oczekiwaną.
–
Przecież powiedziałem, że nie mam nic do gejów, wyluzuj.
–
To daj mi spokój, zajmij się swoją... – Wskazywał ręką zapewne na Naomi.
Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie dziwne scenariusze.
–
Dziewczyną – W końcu odgrywamy tutaj swoje role. – Ten tekst zaleciał taką
chamską zazdrością. – Zagryzłem wargę, gdy jeden z tych scenariuszy wydał mi
się całkiem...
–
Co? – Zamrugał, a ja znów poczułem się jak idiota. – Koleś, co z Tobą?
–
Hej, Neels! – krzyknęła Naomi, za co jej dziękowałem. – Biorę czerwoną koronkę.
– Cmoknęła, ale ja tylko na nią spojrzałem, gdyż moje myśli pochłaniał chłopak,
który stał tuż obok. Gdy spojrzałem, by ocenić sytuację, ten bez skrupułów
wgapiał się we mnie.
–
Gapisz się. – Uśmiechnąłem się.
–
Jestem dobry w odczytywaniu ludzi. – W jego głosie się coś zmieniło. Czyżby
stał się spokojniejszy? Przez rozmyślanie, kompletnie nie skupiłem się na jego
słowach.
–
Ach tak? Co to ma do mnie?
–
Ona nie może być twoją dziewczyną – powiedział totalnie poważnie, a moje oczy
rozszerzyły się do granic możliwości. On wie? Niemożliwe, prawda? – Może
przyjaciółką albo siostrą. Na pewno nie dziewczyną.
–
Dlaczego tak myślisz? – spytałem ostrożnie.
–
Bo w twoich oczach nie było ani krzty podniecenia na samą myśl o niej w tym
wydaniu. Z nas dwóch, to ty nie pasujesz do tego sklepu. – Poklepał mnie po
ramieniu i skierował się do wyjścia.
Nie
mogłem pozwolić mu tak po prostu odejść. Zaintrygował mnie, jak nikt dotąd, a
nawet nie znałem jego imienia. A co jeśli on jednak coś o mnie wie?
–
Czek... – uciąłem, gdy zdałem sobie sprawę, że jest kilka kroków przede mną i
zmierza ku wyjściu. – Jak masz na imię? – Szybko go wyprzedziłem i zagrodziłem
drogę.
–
Na co ci ta wiedza? – Uniósł brew. – Spadam do domu, odezwę się kiedyś, Ag! –
krzyknął do sprzedawczyni, a mnie ogarnęła paląca ciekawość.
Nim
się spostrzegłem, zniknął ze sklepu, a ja musiałem zostać z natłokiem myśli.
Szybko jednak Naomi podeszła wraz z Ag do kasy. Udałem się do nich i oparłem
łokciami o blat.
–
Kto to był? – spytałem bez ogródek.
Dziewczyna
po chwilowej ciszy i intensywnym wpatrywaniu się w moją osobę, w końcu
odpowiedziała.
–
To mój młodszy brat Nicolai. Przepraszam za jego zachowanie, jeśli powiedział
coś niemiłego, to go porządnie skarcę. – Zaśmiałem się.
Więc
pomyślała, że nabroił i chciałem się poskarżyć? Jestem w czepku urodzony.
–
Często tu przychodzi? – drążyłem, na co Naomi uniosła jedną brew.
–
Dziś był pierwszy raz. – Zwiesiła głowę. – Jeez, że też musiał grać gbura. –
Zrobiła krzywą minę.
–
Nie, nie o to chodzi – zapewniłem, by nie zrobiła mu większej krzywdy. – Po
prostu wydał się ciekawy, tyle.
–
Mój brat? – Zdziwiła się. – Zaciekawił cię? Piekło zamarzło?
Naomi
zaczęła się głośno śmiać, więc i ja nie mogłem pozostać obojętny.
–
Kochana, masz tu mój numer, bo musimy się spotkać. – Napisała na karteczce ciąg
liczb. – Zdecydowanie się dogadamy.
–
Hej, nie zdradzaJ. – Zaśmiałem się.
–
To ty chcesz mnie zdradzić po usłyszeniu o orientacji tego biednego chłopca. –
Zrobiła smutną minkę. Zacząłem ją łaskotać w ramach jej „kary".
Przecież
tylko chciałem się upewnić, czy nie zagraża mojej osobie.
Komentarze
Prześlij komentarz