The truth in my lies Cz.8 Nikolai
Jakieś
ciche dźwięki przedzierały się przez grubą ścianę, która powstała ze zmęczenia.
Byłem pewien, że jestem na tyle zmęczony, że nawet czołg mnie nie obudzi, a
jednak. Zwykłe – najprawdopodobniej – radio było w stanie mnie otrzeźwić.
Otworzyłem powoli powieki i się rozejrzałem . No tak.
–
Długo nie spałeś. – Usłyszałem znajomy głos.
Spojrzałem
na miejsce kierowcy i zauważyłem śmiejącego się Neelsa.
–
Całe szczęście. – Ziewnąłem. – Dokąd byś mnie zabrał?
–
Planowałem do Agnes, ale nie odpisywała, więc napisałem do Naomi – wyjaśnił. –
Ta z kolei zrobiła to z prędkością światła i ochoczo zgodziła się ciebie
przekimać. – Spojrzał na mnie z uśmiechem.
–
Prościej było mnie odwieźć do domu – zauważyłem.
–
Jakbym jeszcze wiedział, gdzie mieszkasz. – Prychnął i ruszył, gdy pojawiło się
zielone światło.
–
Nie jadę do Naomi – powiedziałem stanowczo, przez co jego cała pewność siebie
jakby uleciała.
–
To dokąd? – Westchnął. – Zabrałbym cię do siebie, ale w moim domu nie byłoby to
raczej dob...
–
Jeszcze czego – warknąłem. – Mieszkam na VoleyStreet 29/13 – podałem adres,
więc skręcił gwałtownie w odpowiednią ulicę.
–
Niko, nie wiem, jakie masz o mnie zdanie, ale serio nie jestem takim kolesiem.
– Nawet na mnie nie spojrzał.
–
Wiem – odparłem, czym go zdziwiłem.
–
Wiesz? To dlaczego...?
–
Jestem zmęczony, ok? Odpocznę i zapewne zauważysz we mnie zmiany.
Byłem
pewien wypowiedzianych słów. Już w duchu planowałem wyjście na siłownie,
spotkanie ze znajomymi, nocną pogadankę z Michaelem, czy zwyczajne czytanie
książek. Tak, ja Nikolai Olsen czytam książki. Zbesztajcie mnie za to i
odeślijcie do otchłani piekieł. Tak, do ciebie mówię przeklęty gówniaku,
bawiący się moim losem!
Usłyszałem
perlisty śmiech mojego towarzysza.
–
Co cię tak rozbawiło?
–
Twoja mina przed chwilą była co najmniej dziwna. – Pokręcił rozbawiony głową. –
O czym myślałeś?
–
O pewnym skurwielu, potocznie zwanym Bogiem, który lubi uprzykrzać mi życie. –
Usiałem wygodniej w fotelu.
–
Och, więc to o nim tak się rozmarzyłeś. – Spojrzał na mnie kątem oka.
–
Boże, nie powinienem wiedzieć o twojej orientacji. – Chwyciłem się u nasady
nosa. Czasem jego słowa są przeze mnie odczytywane w inny, mniej oczywisty sposób.
–
Ty... co? Skąd? – Gdybym mógł porównać wielkość jego oczu... cóż, stawiam na
piłeczki pingpongowe.
–
Twoja siostra z moją siostrą, dwie plotkary – odpowiedziałem hasłowo. –
Przecież ciągle coś na ten temat mówiłem, czy to w mojej głowie? – zacząłem
dumać.
–
Myślałem, że to takie żarty. – Wysunął lekko język w prawym kąciku ust. Czyżby
był to jego charakterystyczny trik oznaczający głębokie rozmyślanie?
Otrząsnąłem
się, gdy za długo wgapiałem się w tamto miejsce. To zdecydowanie mogło być źle
odczytane, gdyby zostało zauważone.
–
W każdym razie każde twoje słowa są przez mój mózg skanowane i poszukiwane jest
drugie dno. – Zmrużyłem powieki, gapiąc się w jezdnie.
–
Och, w takim razie będę uważał na to, co mówię. – Znów na niego spojrzałem, ale
o dziwo jego mina wskazywała powagę.
Pokręciłem
zrezygnowany głową i poczekałem w ciszy, aż dojedziemy na miejsce. Po około
pięciu minutach to się właśnie stało. Stanął na podjeździe i skanował wzrokiem
cały mój dom.
–
Co, chcesz nasłać komorników? – Prychnąłem, a on po raz kolejny spojrzał na
mnie z powagą.
–
Nie – zaprzeczył szybko. – Przecież...
–
Bożę, teraz żałuję, że powiedziałem ci o swojej wiedzy. – Wywróciłem oczami i
chwyciłem za klamkę. Ten facet może mnie zirytować w ułamku sekundy.
–
Po prostu – jego słowa sprawiły, że zatrzymałem się w miejscu – dopóki nie
wiedziałeś, mogłem żartować. Zawsze żartuje i teraz jest tak... – Odchrząknął.
–
Taka porada; przestań udawać, zacznij być sobą. – Poklepałem go po ramieniu i
wyszedłem.
Mimo
że spałem krótką chwilę, to byłem zdecydowanie w lepszej formie. Nie, to na
pewno nie wina tego idioty. Swoją drogą, dlaczego o tym w ogóle pomyślałem?
Gdy
wszedłem do domu, zastałem jedynie głuchą ciszę. Moja matka jak zwykle pewnie
była gdzieś na mieście, a ja sam musiałem zatroszczyć się o wszystko w
mieszkaniu. Tego dnia nie miałem jednak na to sił, więc przygotowałem sobie
kanapki i poszedłem z nimi do swojego pokoju.
~*~
Następnego
dnia wstałem jak nowo narodzony. Czułem znaczny przypływ wolności i chęci do
zrobienia czegoś, czego już dawno nie robiłem; brakowało mi wszystkiego. Od
rana siedziałem w łazience i modelowałem włosy, bo przecież już od wieków tego
nie robiłem. Spoglądając w lustro, zrozumiałem, że przyda im się wizyta u
fryzjera, koniecznie. Chwyciłem też z szafy jedne z lepszych ubrań i włożyłem
na siebie. Stwierdziłem, że stary Nikolai znów powrócił i zdziwi tym każdego na
ulicy.
Otwierając
komodę, natknąłem się na pudełeczko. Wiedziałem, po czym ono jest, a raczej, co
się w nim znajdowało. Otworzyłem je i uśmiechnąłem się szeroko. Bez tego nie
mógłbym wyjść z domu, nie ten Nikolai.
Cały
dzień upłynął mi pod względem sportowego trybu życia, by pod wieczór odwiedzić
siłownię. Tak, jeden dzień nie sprawi, że powrócę do formy, ale na pewno w tym
pomoże. Nawet przez jedną minutę nie pomyślałem o Neelsie; tak jakby taki
człowiek nie istniał. On zresztą też nie kwapił się do rozmowy, więc dla mnie
lepiej.
Już
chciałem wsiąść na rower, gdy mój telefon zadzwonił. Sięgnąłem go z kieszeni
bluzy i odebrałem.
–
Co tam, sis? – spytałem.
–
Widzę, że wolne ci służy. – Zachichotała. – Jestem w domu i tak sobie
pomyślałam...
–
Czy nie kupiłbym ci prezentu – dopowiedziałem.
–
Pamiętasz?! – krzyknęła.
–
Nie, zapomniałem, że moja jedyna siostra ma jutro urodziny. – Wywróciłem oczami
i kiwnąłem głową do znajomego ze szkoły, który przechodził obok mnie. Swoją
drogą powinienem przysiąść do książek, ale...
–
To, co powiesz na małą imprezkę jutro? – Wiedziałem, że w tym momencie robi
specyficzny gest brwiami. Tak, jakby miała kosmate myśli.
–
Niech zgadnę, zaprosisz Neelsa i Naomi. – W moim głosie nie było ani krzty
wredności, choć najwidoczniej tego się doszukała. Po prostu chciałem wiedzieć,
czy się pojawią.
–
Tak, ale... – urwała na chwilę – Neels nie jest przecież gwałcicielem, czy coś.
–
Jesteś walnięta. – Zacząłem się śmiać na całą ulicę. – Przecież nic takiego nie
mówiłem. To czy jest takiej orientacji, czy takiej, co mnie to obchodzi? To nie
ma ze mną nic wspólnego. Ja jestem hetero.
–
No tak – odpowiedziała, jakby absolutnie nie wierzyła w moje słowa. Chwila, czy
ona coś insynuuje? A może ona nadal wierzy w moje "wyznanie" z
pamiętnego dnia w sklepie? – To wpadniesz? Jutro na dwunastą będą u mnie w
sklepie, a szefowa pozwoliła mi wyjść.
–
Będę – odpowiedziałem pewnym głosem, aż usłyszałem jej zdziwienie.
–
Serio, co z Tobą?
–
Kto wie. – Spojrzałem w gwiazdy i westchnąłem. – Spadam do domu, bo muszę
przysiąść do nauki.
–
Ty zrobić co? – Byłem pewien, że zamrugała zszokowana, jak to miała w zwyczaju
w takich momentach.
–
Dobra, nieważne, ok? – Chwyciłem się za nasadę nosa coraz bardziej rozbawiony.
– Widzimy się jutro.
–
Ok... do jutra – odpowiedziała niepewnie.
Wiedziałem,
że zachowuję się co najmniej dziwnie, ale wreszcie chciałem być bardziej
optymistyczny niż pesymistyczny. Ten tryb wróci, gdy ja wrócę do pracy. To jest
pewne.
~*~
Siedząc
i dumając nad książka od historii, szybko się zacząłem nudzić. Około godziny
dziesiątej wieczorem dostałem zaproszenie od Willa, by iść z nim i kilkoma
znajomymi ze szkoły na domówkę; nie żebym był imprezowiczem, ale czemu nie?
Zgodziłem
się szybko i odrzuciłem książkę w kąt, dosłownie. Gdyby ktoś wszedł i zobaczył
ten stos zeszytów na podłodze, zapewne miałbym przewalone. No, przynajmniej w
szkole.
Nie
zastanawiając się długo, szybko przebrałem się w inne ciuchy i poszedłem na
pieszo pod wskazany przez przyjaciela adres. Nie było to daleko, a przecież
sport to zdrowie. Po całym dniu tego sportowego trybu, jutro obudzę się z
zakwasami roku, ale kogo obchodzi, co będzie jutro? Mnie powinno, wiem.
Może
na imprezie wybitnie nie było – albo to ja zesztywniałem – ale przynajmniej się
trochę oderwałem od smętnej rzeczywistości. Mój przyjaciel wraz z dziewczyną
stwierdzili, że cieszą się z powrotu „tego" Nikolaia. Cóż, sam się z tego
cieszę.
Wypiłem
kilka piw i zatańczyłem – potrafię, szok, ja wiem – z kilkoma dziewczynami i
mój humor znacznie się poprawił. Jestem pewien, że gdzieś koło pierwszej w nocy
dzwoniła do mnie matka, ale nie miałem ani czasu, ani ochoty na pogawędki z
nią. Cóż, przecież to była impreza i nowy-stary ja! Kto chciałby psuć sobie
humor? No kto?
Komentarze
Prześlij komentarz