The truth in my lies Cz.9 Neels


– Wyślij mi na pocztę, a ja ogarnę loty. – Westchnąłem do telefonu. Przytrzymywałem urządzenie ramieniem, gdy ręce miałem zajęte porządkowaniem w pokoju.

Moja managerka była osobą raczej surową, ale trochę się jej nie dziwiłem; byłem typem szaleńca. Na dodatek znała fakty z mojego życia i nie mogłem jej okłamać. Tak czy siak, już następnego dnia mieliśmy wylot do Paryża, by potem – ni z gruchy, ni z pietruchy – znaleźć się w Nowej Zelandii. To był naprawdę szalony wypad i totalnie nieprzemyślany, tak sądzę.

– Ty nic nie ogarniesz, Naomi mi mówiła, że idziecie na imprezę.

Zwilżyłem wargi i wziąłem urządzenie do ręki.

– To tylko urodziny znajomej – wytłumaczyłem.

– Mam nadzieje, że przed nią również udajecie? – Odpowiedziała jej cisza. – Czy wy zdajecie sobie sprawę, że na mieście mogą dorwać was rozhisteryzowane nastolatki?! Jesteś DJ i modelem w jednym! – zaczęła wrzeszczeć. – Wiesz, co się stanie, jeśli prawda wyjdzie na jaw?

– Popularność nam skoczy – szepnąłem bardziej do siebie.

– Słucham? – dopytała zirytowana i na moje; usłyszała każde słowo.

– Dobra, spadam – uciąłem temat. – Wyślij mi zatem plan na maila i ogarnę wszystko na rano.

– Na czwartą – podkreśliła.

– Na czwartą – powtórzyłem, wywracając oczami.

Dopiero po skończonej rozmowie do mnie dotarło, że przecież to niewykonalne, by być trzeźwym o tej godzinie. Nawet nie chodzi mi o alkohol. Kto normalny będzie spał w noc, gdy jest mała imprezka urodzinowa?

Zatopiłem się w fotelu pełnym poduszek i zacząłem szperać po Instagramie w celu wyszukania nowości. Poza tym czekałem na maila, więc... Nie, kogo ja próbuje oszukać. Chciałem i musiałem dowiedzieć się co u Niko.

Wszedłem na jego profil i wbiło mnie jeszcze bardziej w poduszki. Jego nowo dodane zdjęcie z wczorajszego wieczoru było... cholernie dobre. Ten gówniarz wyglądał coraz lepiej albo to mi radar zaczął świrować na jego widok. Ok, ja Neels Lautner nie mogłem, nie potrafiłem i co najważniejsze, nie chciałem się zakochać; nie w tym dzieciaku. Te trzy powody były wystarczające, by powiedzieć sobie stanowcze „nie" dla tego chłopaka... więc dlaczego nie potrafiłem? Dlaczego tak bardzo pragnąłem go zobaczyć każdego dnia i znów usłyszeć jego głos? Dlaczego ten... Zresztą, nieważne.

Odrzuciłem telefon na stół i wkurzony zacząłem gapić się w sufit. Powinienem coś z tym de facto zrobić, ale... nie chciałem. Potrząsnąłem głową, gdy moje myśli znów zeszły na zły tor. Jakie „nie chciałem"? Przecież ja muszę pozbyć się go z moich myśli. Miał rację, powinienem dać mu spokój i dam. Od dziś. Od teraz.

Z takim nastawieniem poszedłem wraz z Naomi do sklepu Agnes. Kupiliśmy jej po prezencie, bo przecież wypadało. Może nie znałem jej na tyle długo, by wiedzieć, co lubi, ale i tak musiałem. Liczyłem, że nie spotkam tego gówniarza, ale... przecież życie byłoby zbyt piękne.

– Nie musieliście mi nic dawać. – Otarła łzę wzruszenia. – Samo to, że tu jesteście, jest dla mnie prezentem.

– Oj, jesteś zbyt skromna. – Naomi przytuliła Ag, a ja tylko obserwowałem je z boku. W sumie, gdyby Naomi miała pociąg do kobiet...

– Nikolai! – krzyknęła Agnes i dopiero wybudziła mnie z dziwnych rozmyśleń. Pokierowałem się za nią wzrokiem, bo podbiegła do brata.

Przełknąłem ślinę podenerwowany. Poczułem łokieć Naomi w moich żebrach, więc na nią spojrzałem.

– Widzę, że wpadłeś po uszy. – Zaplotła ręce na piersiach.

– Co ty pieprzysz? – warknąłem.

– Nie udawaj, że nie widzisz tego kolczyka w jego wardze.

Spojrzałem ponownie na chłopaka, który faktycznie miał metal w dolnej wardze. Zagryzłem swoją, gdy w mojej głowie pojawiały się obrazy tego uczucia...

Potrząsnąłem głową, bo po raz kolejny myślałem o tym, o czym myśleć nie powinienem.

– Uważaj, bo ci się namiot zrobi. – Zaśmiała się Naomi i podeszła do dwójki rodzeństwa. – Wyładniałeś – powiedziała do niego, a ja dopiero zorientowałem się, co mówiła do mnie.

Spojrzałem w dół, by się upewnić, czy aby na pewno nic takiego się nie stało. Odetchnąłem z ulgą i strzeliłem się z liścia – mentalnie. Wszystkie moje czyny czy myśli były wbrew tych, jakie być powinny. Cholera.

– Cóż, wróciłem do zdrowego trybu życia, nauki i... rozrywki. – Zaśmiał się promiennie, a ja poczułem uścisk w żołądku. Więc tak wygląda, gdy się uśmiecha.

– Nawet kolczyk zrobiłeś. – Poklepała go po policzku.

– Coś ty. – Strzepnął jej rękę. – Już od dawna mam, ale przestałem go nosić.

– Dobra, chodźmy do tej pizzerii, potem mamy pomysł na kino, potem na dyskotekę, a potem... – zaczęła opowiadać Agnes.

– Pogięło? – Zaśmiał się. – Ja muszę o północy być w domu.

– Mama ci kazała? – zdziwiła się. Co w tym dziwnego, tak właściwie?

– Z nas dwóch to chyba ty jesteś nienormalna. – Zrobił znudzoną minę. – Kogo obchodzi, czego ta jędza chce? Muszę być, bo jutro rano mam sprawdzian z matmy.

– Okey – zaczęła się śmiać, chwytając go za ramię. – Jesteś ostatnią osobą, która musiałaby się uczyć z tego przedmiotu, oboje to wiemy.

Jej rękę również odtrącił. Coś mi tu nie grało, a że byłem obserwatorem, miałem możliwości na wysuwanie wniosków.

– Właśnie dlatego, że zależy mi na tym przedmiocie, muszę go wkuwać. – Jego słowa wskazywały, że był śmiertelnie poważny, aż jego siostra przestała się śmiać i spoważniała.

– No dobra, chodźmy. – Uśmiechnęła się i machnęła na mnie ręką.

Dopiero wtedy jakby Niko zauważył moją osobę. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i... pierdolić zasady, bo właśnie poczułem to cholerne ciepło w podbrzuszu. Ten dzieciak jest kompletnie niezdecydowany jak ja. To nie skończy się dobrze. Ten wieczór nie skończy się dobrze.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty