The truth in my lies Cz.1 Nikolai
–
Wstawaj, Nikolai! – Głośne walenie do drzwi sprawiło, że znalazłem się na
twardej podłodze.
Otworzyłem
minimalnie oczy, by spojrzeć na drewnianą powłokę dzielącą mnie od histerycznej
matki. Wstałem na równe nogi i przecierając twarz dłonią, podszedłem, by ją
wpuścić.
–
Stało się coś? – pytam zachrypnięty.
–
Przyszło wezwanie do zapłaty! – Rzuciła we mnie kopertą, która po chwili
znalazła się na ziemi, bo nie zdążyłem jej pochwycić.
Nachyliłem
się, wziąwszy ją do ręki. Przyjrzałem się temu, co było na niej napisane i
ciche westchnięcie opuściło moje usta.
–
Nikolai, co masz zamiar z tym zrobić?! – wrzasnęła nieźle wkurzona.
–
Zapłacić? – Strugałem idiotę.
–
Z czego?! Śmiesznej pensji kasjera?! – Zaczęła się śmiać z kpiną.
–
Przecież to moja sprawa czy to spłacę, nie? Więc po co się w ogóle
interesujesz? – Nie dając jej dojść do słowa, zamknąłem drzwi.
Rzuciłem
nic nieznaczącą kopertę z wezwaniem do zapłaty na stół i rzuciłem się na łóżko.
Twarz schowałem w poduszce, czując coraz większa bezradność. To już czwarte
wezwanie w tym miesiącu, a ja nie mam zielonego skąd wziąć pieniądze na spłatę.
Może
wyjaśnię na początek, z jakim konkretnie problemem się borykam. Otóż ja,
Nikolai Olson, pracujący na kasie w hipermarkecie dostałem spadek po moim ojcu.
Moja matka nie przebierała w środkach i zmieniała partnerów co tydzień. Ojciec
był typem odzywającym się na święta, ale jednak. Przyjąłem spadek pod presją
matki, bo marzyły jej się pieniądze, których nie było. Jedyne co dostałem, to
jego stare rzeczy i długi. Byłem głupcem i dziś to wiem, ale nie mogę płakać
nad rozlanym mlekiem. Nie jestem tym typem człowieka. Nie zmienia to jednak
faktu, że jego długi są kolosalne, jak na mój gust, a ze zwykłej pensji kasjera
niemożliwe do spłaty.
Moje
dalsze użalanie się nad sobą nie miało większego sensu, więc wstałem i zacząłem
się szykować do wyjścia. Tego dnia miałem dzień wolny i miałem zamiar dobrze go
spożytkować.
Gotowy
schodzę na dół, by włożyć buty. Matka postanowiła dobić mnie jeszcze bardziej,
więc zaczepia mnie.
–
Śniadanie zjeść nie łaska? – spytała.
–
Zjem na mieście, może zahaczę o Agnes. – Uśmiechnąłem się i wyszedłem.
Agnes
Olsen, moja siostra, która pracuje w sklepie z damską bielizną. Brzmi świetnie,
nieprawdaż?
Z
uśmiechem na ustach pokręciłem głową i nałożyłem okulary przeciwsłoneczne na
nos. Byłem wykończony poprzednim dniem, gdyż niesamowicie wykorzystywano mnie w
pracy jako tego nowego i młodego. Nie chciałem stracić tej pracy, dlatego
przyklejałem uśmiech na usta i byłem miły. Nawet nie wiecie, jakiej gry aktorskiej
się nabawiłem.
Wszedłem
do mojego ulubionego Fast fooda i zamówiłem tanie żarcie, po którym czekał mnie
tydzień na siłowni, na którą z kolei nie miałem czasu. Świetnie Nik,
zajebiście.
Zwilżając
wargi, spojrzałem za okno na ulicę, by choć na chwilę popatrzeć na problemy
pierwszego świata. Do moich uszu dotarł dość piskliwy głos jakiejś dziewczyny,
więc mój wzrok automatycznie pokierował się w stronę, z której dochodził.
Zauważyłem przy barze dwie nastolatki, zdecydowanie młodsze ode mnie, które intensywnie
plotkowały na czyjś temat.
–
On jest taki gorący! – powiedziała jedna. Wywróciłem oczami i starałem się
powstrzymać śmiech.
–
Jego siostra to pieprzona perfekcja! – dopowiedziała druga.
–
Mówisz o Blaire czy Lanie? – dopytywała, sącząc colę.
–
Obie! – Jęknęła, a ja prychnąłem, nie mogąc dłużej wytrzymać. Całe szczęście
zostałem totalnie zignorowany. – Jak można w wieku dziewięciu lat być takim
goalem?!
–
Ona ma dwanaście, idiotko. – Szturchnęła ją. – Poza tym, cała trójka robi w
branży, a ich ojciec jest znanym projektantem!
–
Ich rodzina jest po prostu zbyt perfekcyjna!
–
A jego dziewczyna? Też modelka. Zazdroszczę jej. – Zrobiła smutną minę.
–
Jak każda laska na świecie!
Odebrałem
swoje zamówienie, które właśnie szło do mnie w rękach kelnerki i wyszedłem.
Byłem tak rozbawiony i zniesmaczony tymi dziewczynami, że po prostu musiałem
wyjść. Jednak problemy pierwszego świata są ponad moje siły.
Szedłem
po mieście, wcinając frytki, gdy nagle pomyślałem, że w sumie mogę zerknąć do
sklepu mojej siostry. Zatrzymałem się gwałtownie w miejscu, zdając sobie sprawę
z mojego irracjonalnego pomysłu. Ja do sklepu z damską bielizną? Mentalnie
strzeliłem sobie w twarz, ale byłem tak znudzony, że mimo wszystko poszedłem.
Nie miałem ochoty wracać do domu i słuchać zażaleń matki.
Wchodząc
do sklepu, w którym pracowała Agnes, od razu stanąłem w progu jak wryty. Lokal
był ogromny! Nie dziwiłem się, ile moja siostra potrafiła wyciągać w miesiąc! W
dodatku szyld był bardzo znany, więc na pewno biedacy tu nie zaglądali.
–
Kogo moje piękne oczęta widzą? – Zaśmiała się i podeszła do mnie.
–
Ty pracujesz w pieprzonym magazynie – zauważyłem.
–
No tak, jeszcze tutaj nie byłeś. – Pokiwała głową i wzięła mnie za rękę,
prowadząc do lady. – Co cię tu sprowadza? – spytała, gdy wskoczyła na nią.
–
Chciałem cię odwiedzić ot co. – Wzruszyłem ramionami, chowając dłonie do
kieszeni spodni.
Nadal
byłem pod wrażeniem rozmiarów sklepu, więc ciągle biegałem wzrokiem po ekskluzywnej
i odważnej bieliźnie.
–
Chcesz kupić coś dla swojej wybranki? – Poruszyła sugestywnie brwiami.
–
Jakbym jeszcze miał na to ochotę. – Odwróciłem wzrok.
–
Och, nadal? Powinieneś poznać kogoś i się... – Zakryłem jej usta ręką,
domyślając się, że powie coś zbereźnego.
Taka
już była. Zboczona ze spaczonym umysłem, cała Agnes.
–
Nawet nie kończ – poradziłem i zabrałem dłoń.
Zeskoczyła
z lady i obeszła ją, by znaleźć się po drugiej stronie. Uciekłem od matki,
która na mnie narzeka, do siostry, która radzi mi znaleźć dziewczynę. Czy ja
muszę mieć pieprzniętą rodzinę?
–
Powiesz mi, w czym tkwi problem? – Westchnęła, gdy pochyliła się, szukając
czegoś.
–
Bo jestem gejem! – wrzasnąłem.
Była
tym tak zaskoczona, że uderzyła głową o coś pod ladą i wyjrzała na mnie z
szokiem.
–
Ty co?!
–
Przepraszam. – Usłyszałem za sobą głos, na co rozszerzyłem oczy. Boże
dlaczego?!
Chłopak
podszedł i stanął obok mnie przy ladzie. Na jego ustach malował się uśmiech i
już wiedziałem, że to jest ten z rodziny „kpiarskich".
–
Przepraszam, że przerywam w ważnych wyznaniach, ale Naomi potrzebuje pomocy, ja
tu tylko płacę. – Uśmiechnął się do mojej siostry, a na mnie zerknął kątem oka.
–
J-Jasne – zająknęła się i poszła do klientki.
Zostałem
sam na sam z kolesiem, który najprawdopodobniej słyszał, jakiej „niby"
jestem orientacji. Chciałem utrzeć nosa siostrze, a wyszedłem na debila, jak
zwykle.
Chwyciłem
się dłońmi o brzeg lady i zwiesiłem głowę, ciężko przy tym wzdychając.
–
Dobrze się czujesz? – Słyszałem w jego głosie rozbawienie.
–
Co cię tak bawi? – Spojrzałem na niego ze złością, a jego mina uległa zmianie.
Zaskoczenie?
–
Nie twierdzę, że twoja orientacja. – Zaczął ruszać głową, jakby wykonywał
ćwiczenia. – Po prostu nie codziennie słyszy się w sklepie z damską bielizną
wyznania, że ktoś jest gejem. – Znów się zaśmiał. – Co facet-gej, robi w takim
miejscu, huh?
–
Masz problem? – Stanąłem prosto, a on znów przestał się uśmiechać. Wyglądało
tak, jakby każde moje zachowanie było dla niego niespodziewaną odpowiedzią.
–
Przecież powiedziałem, że nie mam nic do gejów, wyluzuj.
–
To daj mi spokój, zajmij się swoją... – Zacząłem wskazywać dłonią na
dziewczynę, której imię mi wyparowało, a to, kim ona dla niego była, wcale nie
było takie jasne.
–
Dziewczyną – dopowiedział z uśmiechem. – Ten tekst zaleciał taką chamską
zazdrością. – Zagryzł wargę.
–
Co? – Zamrugałem zdziwiony. – Koleś, co z Tobą?
–
Hej, Neels! – krzyknęła blondi. – Biorę czerwoną koronkę. – Cmoknęła, a on
spojrzał na nią, tylko że coś w tym było nie tak.
Czy
tylko mi się wydaje, czy normalny facet jarałby się na samą myśl o swojej
kobiecie w takiej właśnie bieliźnie? Bo w jego oczach nie było absolutnie
żadnego podniecenia, a może i nawet zero wyobrażeń.
–
Gapisz się – zwrócił mi uwagę z uśmiechem.
–
Jestem dobry w odczytywaniu ludzi. – Wzruszyłem ramionami i schowałem ręce do
kieszeni spodni. Czułem się bardziej spokojny niż przed minutą.
–
Ach tak? Co to ma do mnie?
–
Ona nie może być twoją dziewczyną – powiedziałem pewnie, a on rozszerzył
zdziwiony oczy. – Może przyjaciółką albo siostrą. Na pewno nie dziewczyną.
–
Dlaczego tak myślisz? – spytał poważnym tonem.
–
Bo w twoich oczach nie było ani krzty podniecenia na samą myśl o niej w tym
wydaniu. Z nas dwóch, to ty nie pasujesz do tego sklepu. – Poklepałem go po
ramieniu i skierowałem się do wyjścia.
–
Czek... – zająknął się i niespodziewanie zagrodził mi drogę. – Jak masz na
imię?
–
Na co ci ta wiedza? – Uniosłem brew. – Spadam do domu, odezwę się kiedyś, Ag! –
krzyknąłem do siostry i wyszedłem.
Co
to był za dziwny koleś...



Komentarze
Prześlij komentarz