Intertwine Cz.23


Ethan romantyk

Odebrał. Przez chwilę nawet myślałem, że tego nie zrobi. Zwykle ignorował moje smsy. A tym bardziej myślałem, że nie odbierze po ostatniej nocy. Jeremiah w tej chwili był jedyną osobą, do której mogłem się zwrócić o pomoc. Liczyłem na wsparcie Ivana. Czy byłem na niego zły? Nie, bardziej rozczarowany całą tą sytuacją. Zrozumiałem, że przez ten czas musiał pisać z Aniką, gdy widziałem go z telefonem. Nic mi nie wspominał, że ze sobą kręcą. W pierwszej chwili, kiedy ich ze sobą widziałem całujących się, zamarłem. Byłem zaskoczony. Jednak nikt z nas nie przewidział, że to wszystko się tak skończy. 

– Co się stało?

– Nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Jestem bezdomny. – Starałem się uspokoić. Przecierałem oczy od łez. To był pierwszy raz, jak się przy kimś rozpłakałem. 

– A to, że bezdomny, to nic nowego akurat. – Usłyszałem kpinę w jego głosie. Mnie jednak do śmiechu nie było. Cała ta sytuacja mnie przerosła. 

– To pomożesz mi czy nie? – Byłem zirytowany. Powoli zacząłem tracić nadzieję, że to zrobi. 

– Potrzebujesz noclegu?

– Tak. Mogę u ciebie? – pytałem z nadzieją w głosie. Wiedziałem, że moja prośba jest dziwna. Mężczyzna długo milczał. – Zarabiam, mogę jakoś się dorzucać. Nie potrzeba mi też dużo miejsca, ja... naprawdę nie wiem, gdzie mam teraz pójść. Proszę – mówiłem błagalnym tonem głosu. Naprawdę nie miałem, gdzie się podziać. 

– Powiesz mi, za co cię wyrzucono?

– Zbyt często nie wracałem na czas do ośrodka. Ten raz był ostatnim i w końcu nie wytrzymali. Nie żałuję tego, że spędziłem go z tobą. – Byłem z nim szczery. Nie było sensu kłamać. Każde moje słowo mogło zaważyć na tym, czy będę mógł u niego nocować. 

– To ostatnie zdanie zaważa na twojej prośbie o pomoc, wiesz?

– Jeremiah... – wyszeptałem błagalnie. Znowu poczułem, jak łzy zbierają się w moich oczach. Byłem gotowy, że mi odmówi. 

– Zgoda. Znasz adres, napisz wiadomość, to zejdę i ci otworzę.

Ucieszyłem się, kiedy wyraził na to zgodę. Miałem to szczęście, że jeszcze tego samego dnia poznałem jego adres zamieszkania. Przyspieszyłem kroku, nie chciałem, żeby długo na mnie czekał. Poczułem ulgę, uniknąłem snucia się bez celu po ulicach miasteczka lub spędzenia kilku dni na dworcu. W tym drugim przypadku mogła mnie łatwo złapać policja. Gdyby nie to, że Anika została u Ivana, nocowałbym u niego. Trochę zdążyłem się już uspokoić. 

Kiedy stanąłem pod jego mieszkaniem, zrobiłem to, o co poprosił mnie wcześniej, czyli napisałem mu wiadomość. Dziwnie się czułem, stojąc przed nim. Pokazałem mu swoją słabą stronę. Tę wrażliwą, gdzie przed każdym starałem się nie pokazywać tego, co czuję. Było mi wstyd, że płakałem przed ważną dla mnie osobą. Czułem się taki odkryty. 

Mężczyzna skinieniem głowy oznajmił mi, żebym wszedł do środka. Szedłem za nim do jego pokoju, czułem się głupio, że widział mnie w takim stanie. Rozglądałem się z ciekawością po pomieszczeniu, było przytulne. Zauważyłem przygotowane już dla mnie posłanie, na którym miałbym spać. Nie przeszkadzało mi to, że będę spać na podłodze. Ważne, że miałem dach nad głową. Od razu zrobiło mi się lżej. Szturchnął mnie w ramię, popatrzyłem na niego. Podziękowałem mu szczerze. Naprawdę byłem mu wdzięczny. Wskazał mi drzwi do łazienki. Poszedłem tam razem ze swoim plecakiem. Miałem szczęście, że zabrałem ze sobą najpotrzebniejsze ubrania. Niestety nie posiadałem ręcznika ani żelu do kąpieli. Nastawiałem się na to, że będę spać u Ivana, a w jego mieszkaniu miałem rzeczy do higieny. Ściągnąłem z siebie brudne ubrania, rzucając niechlujnie na podłogę obok plecaka. Zabrałem pierwszy lepszy ręcznik leżący pod ręką i wszedłem pod prysznic. W końcu mogłem się wykąpać. Pożyczyłem sobie również żel pod prysznic. Miałem nadzieję, że Jeremiah nie będzie na mnie zły z powodu używania jego rzeczy. Myłem się dokładnie po wczorajszej nocy. Uczucie bycia brudnym mijało. Wykąpałem się szybko, wyszedłem spod prysznica. Przechodząc obok lustra, dopiero zauważyłem, w jakim stanie było moje ciało. Przyjrzałem się lepiej, na brzuchu były już widoczne siniaki w kilku miejscach. Natomiast tak jak myślałem, na policzku widniał fioletowy ślad, miejsce to było opuchnięte, miałem również podbite oko. Założyłem na siebie szeroką i długą koszulkę do tego spodenki. Dziwnie bym się czuł, gdybym chodził w samych bokserkach po domu Jeremiaha. Dla mnie to była nowa sytuacja, pewnie tak samom, jak i dla mężczyzny. Kiedy wszedłem do pokoju, nie było go w pomieszczeniu. Usiadłem na swoim posłaniu, po chwili przyszedł z kanapkami. To było dziwne, kiedy stał tak z nimi nade mną w milczeniu. Przerwałem ciszę, wyrywając mężczyznę z zamyślenia. Położył kanapki na stoliku obok. Właśnie do mnie dotarło, że byłem głodny, od wczorajszego dnia nic nie jadłem. To miłe z jego strony, że też o tym pomyślał. Siedzieliśmy w milczeniu, nie przeszkadzało mi to. Sam też za bardzo nie miałem ochoty na rozmowy. 

Kiedy zjadłem, położyłem się na swoim posłaniu, odwrócony plecami do Jeremiaha. Źle się czułem z tym, że po wczorajszej nocy tak po prostu do niego przyszedłem. Wykorzystałem jego ciało. Nie chciałem, żeby pomyślał o mnie, że tylko na tym mi zależy. Jak zawsze musiałem wszystko zjebać. Chciałem, żeby ten dzień był normalny. To spotkanie skończyło się seksem, ale Jeremiah był taki chętny. Pewnie uważał, że myślę tylko kutasem. Musiałem naprawić swój błąd. Jednak nie wiedziałem jeszcze jak to zrobić. Pierwszy raz zależało mi na jakiejś poważniejszej relacji z kimś. Moje poprzednie związki kończyły się szybko, głównie z mojej winy. Początkowo bardzo angażowałem się w każdą nową relację. Jednak szybko zauważałem, że przestaje mi zależeć. Cały czas szukałem prawdziwej miłości. Czy byłem zakochany w Jeremiahu? Nie wiedziałem, za to jedno było pewne; zależało mi na tej relacji. Wiedziałem, że z jego powodu w jakiś sposób się zmieniałem. Znalazłem pracę i zacząłem znowu podchodzić poważniej do nauki. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że będę się tak uganiać za innym facetem. Nie czułem do tego wszystkiego obrzydzenia. Byłem hetero, a zafascynowałem się Jeremiahem. Wciąż nie wiedziałem jak to możliwe. Cieszyłem się, że był moim pierwszym. Chociaż trochę tylko żałowałem, że miałem swój pierwszy pocałunek z barmanem, a nie Jeremiahem. W tamtej chwili musiałem sprawdzić, czy tak działa na mnie nauczyciel. To było uzasadnione działanie. 

Miałem ciężką noc, co jakiś czas przekręcałem się z boku na bok. Spałem w nowym miejscu, do tego podczas tego weekendu doświadczyłem tylu wrażeń. Randka z Jeremiahem skończyła się seksem, zostałem wywalony z sierocińca i pobity przez Bradleya, wylądowałem w domu swojego nauczyciela zamiast być u Ivana. Kiedy mężczyzna wyszedł z pokoju, wstałem. To był czas, by zbierać się do szkoły. Dbałem o swoją frekwencję, a poza tym nie chciałem zostać sam na sam z Jeremiahem. W dalszym ciągu czułem się tutaj dziwnie, tak nieswojo. Na początku znajomości z Ivanem, kiedy przychodziłem do jego mieszkania, było tak samo.

Wstałem, wyciągnąłem z plecaka nowe ubrania. Te, w których spałem, włożyłem z powrotem. Posprzątałem za sobą również swoje posłanie. To znaczy, poskładałem wszystko w kostkę i zostawiłem obok łóżka. Byłem tutaj gościem i nie chciałem robić za sobą syfu. Musiałem pokazać Jeremiahowi, że nie jestem bałaganiarzem. Chciałem mu się pokazać od jak najlepszej strony. Chociaż w tej chwili można mnie uznać za pasożyta. 

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę wyjścia. Kątem oka dostrzegłem Jeremiaha siedzącego przy stole oraz drugiego mężczyznę, który od razu mnie zauważył. Nie wiedziałem, kim on był, jednak przypomniałem sobie, że Ivan kiedyś wspominał o jego bracie. Jedli śniadanie. Sam byłem głodny, ale wciąż dziwnie się czułem w nowym miejscu. Myślałem, że Jeremiah mieszka sam. Czy jego brat nie miał nic przeciwko mojej osobie? Tego nie wiedziałem, pierwszy raz widziałem go na oczy. Przed szkołą kupiłem sobie jedzenie. 

Siadając obok Ivana, wiedziałem, że badawczo przygląda się mojej twarzy. 

– Kto ci to, kurwa, zrobił?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Chłopak za bardzo się wszystkim przejmował. Znaczy, jak coś złego mi się działo. A co ciekawe, Jeremiah w ogóle nie skomentował mojej twarzy.

– Bradley – odpowiedziałem krótko. – Znaczy opiekun z sierocińca. – Od razu mu wyjaśniłem, kim on jest. Nigdy Ivanowi mu o nim nie wspominałem.

– Często cię bije? – dopytywał wyraźnie zmartwiony. To było miłe. Chociaż na jego twarzy również dostrzegłem zaskoczenie, nie ukrywałem przed nim, kto mnie pobił. – Jestem zaskoczony, że mi o tym powiedziałeś. Zawsze byłeś taki skryty. 

– Nie. Już nic mi nie zrobi. – Jednak wolałem utrzymać w tajemnicy to, że zostałem wyrzucony z domu dziecka i zamieszkałem z Jeremiahem. – Myślałem, że przyjaciele mówią sobie o wszystkim. – Celowo podkreśliłem słowo "wszystkim". Wiedziałem, że kręcił z Aniką. Czekałem tylko aż powie mi prawdę. 

– O kurwa, kim jesteś i co zrobiłeś z Ethanem? – Teraz widziałem, że zaskoczyłem chłopaka, miał otwarte usta. Uśmiechnąłem się do niego, jego reakcja wynagrodziła mi wszystko. 

Nigdy wcześniej nie przyznawałem, że jest moim przyjacielem. Sam tego wtedy nie rozumiałem. Wczorajszego dnia sobie to uświadomiłem. Chłopak zawsze mi towarzyszył. Przyzwyczaiłem się do niego, nawet nie wiem kiedy. Ivan pojawił się w moim życiu w chwili, gdy Elliot trafił do więzienia, a ja do domu dziecka. Jego towarzystwo sprawiało, że na chwilę zapominałem o swoich problemach. Jego głupkowate zachowanie potrafiło mnie rozbawić. Można powiedzieć, że w tamtym czasie był dla mnie ratunkiem. Ivan mój pierwszy prawdziwy przyjaciel. Wczorajszego dnia brakowało mi go. Właśnie wtedy, kiedy go najbardziej potrzebowałem, uświadomiłem sobie, że nie jest mi obojętny. Jak długo kręcił już z Aniką? Nie wiedziałem, jego zachowanie przez cały czas było takie samo. Na pewno bym się domyślił, że między nimi coś jest. Byłem chyba dość dobrym obserwatorem. Szybko zorientowałem się, że barman zainteresował się Ivanem, albo ta bibliotekarka, która zawiesiła oko na Jeremiahu. 

Po zajęciach szedłem w stronę pracy. Przez większość czasu zastanawiałem się, w jaki sposób mógłbym przeprosić Jeremiaha. Traktowałem go poważnie, chciałem mu pokazać, że nie jest tylko moją chwilową zachcianką lub zaliczeniem go. Przechodziłem obok kwiaciarni, którą minąłem. Jednak cofnąłem się i przystanąłem przed nią chwilę. Wcześniej nie wpadłem na pomysł, by dać mu kwiatki. Przechodziłem codziennie obok tego miejsca. Tylko czy kwiatki nie będą dziwne? I czy dziwniejsze nie będzie to, że dam je innemu facetowi? Odrzuciłem od siebie te dziwne myśli. Nic innego mi nie przychodziło do głowy, a kwiatki były idealne. Romantyczne i przy okazji idealne na przeprosiny. Dziewczyny lubią kwiatki. Tylko Jeremiah był facetem. Kto powiedział, że kwiatki są tylko dla dziewczyn? Szybko wszedłem do środka, zanim bym się rozmyślił. Idąc w stronę kasy, uważałem, by nie strącić roślin, stojący na półkach po obydwóch moich stronach. Dostrzegłem starszego mężczyznę. Siedział przy kasie, wyraźnie czymś zajęty. Miał białe włosy od starości, kiedy podszedłem do niego bliżej, dostrzegłem widoczne zmarszczki. Mógł mieć około siedemdziesięciu lat albo był starszy. Miał na sobie zapiętą, czerwoną koszulę do tego spodnie jeansowe. 

– W czym mogę służyć? – zapytał uprzejmie. 

– Dzień dobry – przywitałem się, bo tak wypadało. – Poproszę ogromny i piękny bukiet kwiatów – odpowiedziałem mu. Mężczyzna wstał, zostawiając mnie samego. Bukiet miał być duży, chciałem się postarać dla Jeremiaha. Podchodziłem do niego naprawdę poważnie. Chciałem naprawić naszą relację, zważywszy na to, że mieszkaliśmy od teraz razem. 

Mężczyzna przyszedł do mnie z bukietem, był duży tak, jak go o to poprosiłem. Dostrzegłem różowe goździki i białe lilie. Reszty roślin nie rozpoznawałem, nie znałem się na nich. Wokół były ładnie ozdobione i przywiązane. Podobał mi się ten bukiet. 

– Dla ukochanej? – Mężczyzna od razu założył, że to dla mojej dziewczyny. 

– Można tak powiedzieć. – Westchnąłem. – Dziękuję. –  Zapłaciłem i podziękowałem za zrobienie bukietu. 

Przez całą drogę do pracy się uśmiechałem. No byłem z siebie zadowolony, ten pomysł był idealny. Do tego zapłaciłem za wszystko z moich zarobionych pieniędzy, miałem ogromną satysfakcję z tego powodu. Wiedziałem, że muszę to załatwić przed pracą, bo potem kwiaciarnia byłaby zamknięta. Kiedy dotarłem na miejsce, włożyłem kwiaty do słoika i zalałem wodą, poszedłem po niego do kuchni. Nie miałem przy sobie żadnego flakonu, a to nadawało się idealnie. Położyłem kwiaty nad moją szafką. Miałem nadzieję, że nic im się nie stanie. Od razu poszedłem do kuchni. Z obitą twarzą nie chciałem się pokazywać przed klientami.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy Stephen poprosił mnie, żebym mu dzisiaj pomagał podczas gotowania. To nowość, bo przez ten czas zajmowałem się tylko kelnerką lub zmywakiem. Chcieli też, żebym zajmował się gotowaniem? Stephen, Kevin, Maeve i Sofia byli kucharzami. Anthony czasem się pojawiał, ale bardziej po to, by doglądnąć nas. Szef był odpowiedzialny za zamawianie towaru. Kevin i ja byliśmy najmłodsi, natomiast Sofia najstarsza, kobieta miała już około sześćdziesięciu lat. Maeve najprawdopodobniej czterdzieści, a Stephen trzydzieści. Mężczyzna zlecił mi wyczyszczenie warzyw i owoców morza. Miałem szczęście, że to on będzie gotować. Być może każdy pracownik tutaj musiał umieć gotować. Nie przeszkadzało mi to, chociaż na początku byłem zdziwiony innym zajęciem. Szybko się uczyłem. Stephen pokazał mi jak poprawnie wszystko kroić. Kiedy mu pomagałem, jego praca szła znacznie szybciej. Z każdym pracownikiem się dogadywałem. Kiedy popełniałem jakiś błąd, wspierali mnie i tłumaczyli jak zrobić coś poprawnie. Po skończonej pracy zmyłem wszystkie garnki, które były używane przy gotowaniu i na sam koniec starłem na mokro podłogę. 

Szybko się przebrałem i wyszedłem jako pierwszy z kwiatami. W drzwiach dostrzegłem siostrę Kevina. Często po niego przychodziła. Podszedłem do niej, stała tam sama. Chciałem jej umilić czas czekania na brata. 

– Ethan – przedstawiłem się jej. Wyciągnąłem rękę w kierunku dziewczyny. 

– Quinn. – Odwzajemniła mój uścisk, uśmiechała się przy tym. Wyglądała na sympatyczną dziewczynę. 

– Kevin chodzi ze mną do klasy – dodałem. Myślę, że przez to poczuła się pewniej i może mniej niezręcznie. 

– Jakie śliczne kwiaty! Wydaje mi się, że twoja dziewczyna będzie zadowolona – powiedziała z entuzjazmem. Quinn wywarła na mnie dobre wrażenie. Ivan ją źle ocenił, bo wyglądała na spoko osobę. 

– Nie mam dziewczyny. To dla mojego chłopaka – odpowiedziałem jej z uśmiechem na ustach. Znaczy, nie miałem jeszcze chłopaka, ale dziewczyna nie musiała o tym wiedzieć. 

No, bo jak inaczej nazwać moją relację z Jeremiahem? Całowaliśmy się, zwaliliśmy sobie nawzajem, do tego uprawialiśmy seks. Można było nas już uznać za związek. Wszystko zacząłem od dupy strony. Zamiast zacząć od związku, a potem seks. Zrobiłem zupełnie na odwrót. 

– Och. – Przyłożyła dłoń do ust. – Przepraszam, od razu założyłam twoje preferencje. – Wyglądała, jakby przejęła się swoim błędem. W tym czasie stanął za nią Kevin i przytulił ją. Popatrzył na mnie, marszcząc brwi. Musiał wszystko słyszeć. Nie przeszkadzało mi to, podczas zajęć i tak dowiedział się, że miałem brata w więzieniu. 

– Nie jestem gejem. Tylko ten mężczyzna jest wyjątkowy. – Posłałem jej uśmiech. Podszedłem do Kevina stojącego obok niej. Położyłem mu rękę na barku. Mówiłem to takim tonem, by tylko on mnie słyszał. – Nie ty jeden jesteś tutaj pojebany. 

Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo ja już wyszedłem na zewnątrz. Miałem na myśli swój masochizm oraz to, że kręciłem z Jeremiahem. Jednak Kevin nie musiał o tym wiedzieć, a tym bardziej o naszym nauczycielu. Oboje byliśmy pojebani, on będący w związku z siostrą, natomiast ja ze swoim wychowawcą. Znaczy, nie byliśmy w związku, chociaż to za chwilę powinno się zmienić. Na samą myśl o tym na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Ta relacja naprawdę zaczęła się od dupy strony. By pokazać, że nie zależy mi na seksie zamierzałem przeprosić Jeremiaha. Kiedy o nim myślałem, naprawdę częściej się uśmiechałem. Kiedy Jeremiah stał się dla mnie taki ważny? Już chciałem być w tym mieszkaniu i dać mu te kwiatki. Jednak jeszcze kawałek drogi przede mną. W czasie trasy nie zastanawiałem się, co powiem Jeremiahowi. Chciałem, żeby moje przeprosiny były bardzo szczere. Nie chciałem brzmieć sztucznie. Byłem tym wszystkim podekscytowany. Miałem tylko nadzieję, że kwiaty nie będą dziwne dla Jeremiaha. 

Mężczyzna był w kuchni. Stał przy otwartej lodówce. Stojąc tyłem, nie widział mojej osoby. Od razu do niego podszedłem tak, by mnie zauważył. Stanąłem przy nim, trzymając przed mężczyzną bukiet z kwiatami. Byliśmy sami, nigdzie nie było jego brata. Nie chciałem, żeby widział to wszystko. 

– W ten piękny, słoneczny dzień szedłem do pracy po szkole. Dostrzegłem kwiaciarnię i już wiedziałem, co miałem robić. Poszedłem tam i starszy dziadek zrobił ten bukiet. Nie masz chyba uczulenia na te kwiaty? Podoba mi się ten bukiet i mam nadzieję, że tobie też. Po prostu... Chcę cię przeprosić za to, że cię wyruchałem. Chcesz ze mną chodzić? – mówiłem to szybko. Moje serce biło jak oszalałe, w końcu proponowałem mu związek. Nastała krępująca cisza. Czułem, jak robię się bardzo czerwony na twarzy. W tej chwili poczułem się jak idiota i chciałem zapaść się pod ziemię. 

Mężczyzna odwrócił się gwałtownie i zmierzył kwiaty wzrokiem, unosząc coraz wyżej brwi. Otworzył usta, aby zaraz je zamknąć. Cisza była nieznośna, a ja dalej stałem przed nim i czekałem.

– Ty... – odezwał się w końcu. – Chyba zgubiłem się po uczuleniu na kwiaty.

Zza moich pleców dobiegło prychnięcie, więc się tam odwróciłem. Brat Jeremiaha unosił się na łokciach na kanapie. Nie byliśmy sami. A tak bardzo chciałem tego uniknąć. Kiedy wszedłem do domu, naprawdę go nie widziałem. 

– Bracie, nie wiedziałem, że masz takie branie – wtrącił.

– Przepraszam, że cię wyruchałem. Chcesz ze mną chodzić? – powtórzyłem najważniejszą część. Widocznie wcześniej powiedziałem to za szybko i mnie nie zrozumiał. Myślałem, że byliśmy sami w domu. W dalszym ciągu czułem, jak moja twarz robi się czerwona. Byłem zażenowany tym, że brat Jeremiaha wszystko słyszał. 

– Moje zwoje dziś naprawdę źle działają... chcesz ze mną chodzić? – upewnia się, choć powiedziałem to dwa razy. – Nie mam za bardzo czasu, ale jak wrócę, to możemy pogadać. Muszę to przemyśleć.

– Hej, nie zostawia się kogoś z kwiatkami bez odpowiedzi. – Słyszałem drwinę w głosie mężczyzny. – Mógłbyś mu, chociaż coś odpowiedzieć. Już rozumiem, czemu nigdy nie przyprowadzasz kochanków, jesteś beznadziejny.

– Damien, ty w ogóle nie jesteś potrzebny w tej rozmowie – zwrócił się wrogo do brata.

– Nie chciałbyś spróbować? – skierowałem swoje pytanie do Jeremiaha. Chciałem poznać jego odpowiedź, póki byłem jeszcze na tyle odważny. 

Bałem się, że mi odmówi. Moja prośba o chodzenie mogła być dziwna. Do tego w swoim wyznaniu byłem bardzo bezpośredni. Jednak wolałem, żeby Jeremiah zrozumiał, o co mi chodzi. Chciałem z nim być. Nasza relacja wyglądała prawie jak związek, nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Naprawdę traktowałem Jeremiaha jako coś poważnego. 

– Boże, wykończysz mnie, kundlu. – Przetarł twarz dłonią. Dopiero dostrzegłem cień zmęczenia na jego twarzy. – Dobrze, zgadzam się. Jest spoko, w ogóle nie przejmuję się tym, że się bzyknęliśmy. Okej, możemy ze sobą chodzić – zabrał gwałtownie kwiaty – ale pogadamy o tym kiedy indziej, czas mnie goni.

Jeremiah się zgodził, tak bez żadnego problemu. Ulżyło mi, kiedy powiedział, że nie jest zły za wyruchanie go. Stało się coś, o czym marzyłem od dłuższego czasu. Zacząłem chodzić z Jeremiahem. Teraz był już tylko mój. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Tak jak zawsze w jego towarzystwie poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Byłem szczęśliwy. Jeremiah po raz kolejny mnie zaskoczył. Sądziłem, że nie czuje tego samego, co ja. Szybko wyciągnął jakiś wazon z szafki wiszącej i nalał do niego wody, wstawiając potem kwiaty. Kiedy to zrobił, z powrotem odwrócił się w moją stronę. Byłem taki szczęśliwy, że się zgodził. Szybko do niego podszedłem i pocałowałem go. Musiałem to zrobić. Poczułem, jak Jeremiah bardzo się spiął, złapał za moje ramiona i gwałtownie od siebie odsunął. W jego oczach zapłonęła złość, choć nie spodziewałem się, aby po jego zgodzie tak reagował na pocałunek. Puścił mnie szybko, wzdychając. Myślałem, że skoro byliśmy w związku, mogłem sobie na to pozwolić. Tak samo, jak w klasie, również się spiął. Mimo tej krótkiej bliskości i tak byłem szczęśliwy. W tej chwili miałem ochotę skakać z radości. 

– Dobra, spadam.

– Chwila, żadne spadam. – Damien zerwał się z kanapy. – Czy ty ruchałeś się z nim w moim aucie?

– A czy ty musisz mnie, kurwa, zatrzymywać akurat teraz, żeby spytać, kto ci się na siedzeniach spuszczał?! – warknął totalnie wkurwiony.

– To jest ważniejsze od twoich randek z uczniem w klubie bokserskim! – odkrzyknął mu. Czy oni się właśnie kłócili? – Nie mogłeś zrobić tego na polu gdzieś? Musiałeś swojego chuja wpychać akurat w moim aucie? Wiesz, ile kosztowało?!

– Gwoli ścisłości, to ja wpychałem – odezwałem się znienacka. Przy okazji przerwałem ich dziwną kłótnię, byłem z siebie zadowolony. 

Oboje popatrzyli na mnie zszokowani. Jego brat od razu założył, że to Jeremiah nade mną dominował. Wolałem to sprostować. Czy brat mojego nauczyciela był homofobem? Prawdopodobnie tak, sądząc po jego nagłej złości, kiedy dowiedział się o tym, że ruchaliśmy się w jego samochodzie. Szczerze to miałem w dupie jego zdanie, teraz myślałem tylko o Jeremiahu. Może zrobiłem źle, mówiąc, że zdominowałem mojego nauczyciela, ale w tej chwili już to mnie nie interesowało, że chciał zachować to w tajemnicy. 

– Okej, zdominował cię nastolatek. – Unosi ręce. – Wiecie co? Idę do pokoju, bo zaraz się dowiem, kto się komu... Nie, lepiej nie. – Szybko wyszedł z pomieszczenia.

– Nie wiem, czy mam cię nienawidzić, czy podziwiać – powiedział smętnie Jeremiah. – Wrócę po dziewiątej.

– Oczywiście, że podziwiać – mruknąłem pod nosem, gdy wyszedł.

Zostałem sam w kuchni, stojąc w jednym miejscu. Z braku ciekawszych zajęć poszedłem do pokoju. Rozłożyłem swoje posłanie i zabrałem ze sobą plecak. Tak, zamierzałem się uczyć, chciałem zabić jakoś nudę i pokazać Jeremiahowi, że naprawdę się staram. Na początku zamierzałem sprawdzić, czy mam jakieś zadanie, dopiero potem w planach miałem czytać tematy na jutrzejsze lekcje. Najpierw zrobiłem ćwiczenia z mojego ulubionego przedmiotu, czyli matematyki. Rozwiązywanie szło mi naprawdę szybko. Na samym końcu zajrzałem do angielskiego. Okazało się, że zadanie jest ambitniejsze. Napisać esej z literatury. Miałem mały problem, nie miałem potrzebnych lektur do napisania go. Upierdliwe zadanie, nie lubiłem czytać. Jednak dla Jeremiaha warto się postarać. Musiałem wypożyczyć książki.

W telefonie sprawdziłem godziny otwarcia miejskiej biblioteki. Miałem jeszcze trochę czasu do jej zamknięcia. Przejście się do niej mi nie przeszkadzało i tak byłem znudzony bez Jeremiaha. W stronę biblioteki szedłem żwawym krokiem, przepełniała mnie energia. Jeremiah był moim chłopakiem, to było niewiarygodne. Kiedy znalazłem się w odpowiednim budynku, poprosiłem bibliotekarkę o odpowiednie tytuły książek. Musiałem chwilę poczekać, bo ich szukała między regałami. 

Po powrocie od razu zabrałem się za czytanie. Przy okazji robiłem najpotrzebniejsze notatki, które potem mogłyby mi się przydać. Tak jak Jeremiah powiedział, przyszedł po dziewiątej. Ja dalej siedziałem nad zadaniem. Mężczyzna od razu poszedł się wykąpać. Po powrocie ułożył się na łóżku, czytając książkę. Kiedy robiłem się senny, również poszedłem pod prysznic. Zajęło mi to dosyć długo. Przy okazji trochę się rozbudziłem. Po powrocie sprzątałem książki do plecaka, by nie bałaganić. Lubiłem dbać o porządek wokół mnie. Położyłem się i zamknąłem oczy. Sen jednak nie nadchodził, byłem zirytowany coraz bardziej. Co jakiś czas głośno wzdychałem. W głowie stanął mi obraz ostatniej nocy z Jeremiahem. Nie wytrzymałem, musiałem go o to zapytać. Usiadłem, podpierając się łokciem i spytałem poważnym tonem. Patrzyłem na mężczyznę. 

– Jeremiah, czy ty sobie walisz? – Roześmiał się, a po chwili kichnął. – Jesteś na coś uczulony? 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty