Intertwine Cz.31


Ethan poznaje prawdę

Na angielskim Jeremiah zachowywał się normalnie tak jak zawsze, więc wrócił do swojego zwyczajnego zachowania. Chyba jednak dobrze zrobiłem, że nie wróciłem do domu na noc. Trochę odetchnąłem z ulgą widząc normalne zachowanie Jeremiaha, mogłem w spokoju zjeść lunch. Zawsze chodziłem na niego z Ivanem, zresztą praktycznie nie odstępował mnie na krok. Chłopak przejechał plakietką po czytniku, dzięki czemu drzwi od stołówki się otworzyły. Idąc do biblioteki, również trzeba było jej używać, natomiast ja swojej nie miałem przy sobie. Trzymałem ją zawsze w plecaku, który został dziś w domu, bo nie wróciłem na noc. Podczas wcześniejszych zajęć pożyczyłem od Ivana długopis i kilka kartek do robienia notatek. Nie chciałem tego potem nadrabiać, a zawsze mogłem je wpiąć do zeszytu.

Na stołówce panował już chaos od dużej ilości uczniów, kiedy nadeszła nasza kolej nałożyłem sobie tylko sałatkę i zabrałem sok porzeczkowy w szklanej butelce. Nie odczuwałem za bardzo głodu, dlatego zrezygnowałem z ryżu, do którego był sos. Ivan nałożył wszystkiego po trochu, rozglądnęliśmy się w poszukiwania wolnego miejsca. Mimo że stołówka była duża, zawsze przychodziło tutaj sporo ludzi, przez co trudność sprawiało znalezienie miejsca do siedzenia. Wczorajszego dnia nie powiedziałem Ivanowi, że uciekłem przed Jeremiahem ani że coś mnie martwiło. Odebrał to jako zwykłe odwiedziny i nawet się nie zastanawiałem czy zastanę u niego Anikę. 

Po posiłku zjedzonym w dobrej atmosferze wróciliśmy do klasy, gdzie zapanowało zamieszanie. Moi znajomi stali w kółku z wielkim napięciem na twarzach, nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Ivan podbiegł bliżej, a ja zaraz znalazłem się obok niego. W centrum zamieszania stali Roman i Rick. Przewodniczący trzymał go za kołnierz ubrania, a ten wyglądał na niewzruszonego, na jego twarzy gościł uśmiech. Nie rozumiałem całego tego zamieszania i dlaczego klasa aż tak nienawidziła chłopaka, ale to musiało się wiązać z przeszłością. Jeremiah rozkazał Romanowi go puścić, a ten pchnął Indigo na ławkę i stracił na chwilę równowagę, ale się nie wywalił. To było brutalne ze strony przewodniczącego, a nowy uczeń w odpowiedzi chciał użyć pięści, został powstrzymany przez Jeremiaha. Wymierzył silny cios w brzuch chłopaka, który się zgiął. To było tak szybkie, że ledwo zarejestrowałem, co się dzieje, na oczach całej klasy nasz wychowawca po raz pierwszy użył siły na innym uczniu. Kiedy mnie w prysznicach potraktował brutalnie, nie było żadnych świadków, wtedy to ja go prowokowałem. Ale Indigo wyglądał na takiego, co nic nie zrobił, a przynajmniej nie tknął Romana. W następnej chwili Rick znalazł się na kolanach trzymany przez Jeremiaha za włosy. Znowu nie panował nad swoją siłą i chciał kogoś skrzywdzić, czułem, że muszę go powstrzymać. Jeremiah jednak wciąż nie był sobą, na pewno nie zaatakowałby kogoś na forum klasy. To mogło się źle skończyć i ja doświadczyłem tego kilka razy, kiedy prawie mnie udusił, tylko ja znałem jego mroczną stronę.  Chciałem go powstrzymać przed możliwym rozlewem krwi, kilkukrotnie pokazał mi, że potrafi być niebezpieczną osobą. 

– Jeremiah, zostaw go – powiedziałem głośno i pewnym siebie głosem. Czułem na sobie wzrok wszystkich, przez chwilę było mi z tym niekomfortowo, ale musiałem go powstrzymać. 

– Mówiłem ci, żebyś się w to nie mieszał! – Ivan złapał mój bark, próbując mnie powstrzymać. Wyrwałem mu się. Miałem tego wszystkiego dosyć, nikt w klasie nie chciał mi powiedzieć o przeszłości, do której tak często wracali. 

– Mam dość waszych jebanych sekretów! Tolerowałem to, ale nawet nauczyciel wie co się odjebało! – W końcu nie wytrzymałem i podniosłem głos na Ivana. Nie chciałem żyć w nieświadomości, nic nie rozumiałem z tego, co mówili. – Indigo jest ten zły. Trzymaj się od niego z daleka. Super, może mi jeszcze zabrońcie sikać, bo to niebezpieczne. Kurwa, jak oczekujecie jakiegoś posłuszeństwa, to najpierw wyjaśnicie swoje powody! To jest nie w porządku. Nie żyję przeszłością jak niektórzy. – Dyszałem z wściekłości. 

– Nie powiedziałeś mu? – Roman zwrócił się do Ivana. 

Byłem zły na mojego przyjaciela, że zrobił z tego tajemnicę, nawet nasz przewodniczący się zdziwił, że o tym nie wiem. 

– A po co? 

– Ja pierdolę... – Roman przeczesał włosy palcami.

– A ty Xavierowi powiedziałeś?

– Ja powiedziałem – wtrącił Robert, stojąc właśnie u boku wspomnianego.

– Super, więc jestem jedyny. – To mnie jeszcze bardziej dobiło, że nic o tym nie wiedziałem, chociaż cierpliwie czekałem na usłyszenie tego z ust Ivana. Nie chciałem wywierać na nim presji, bo mógł nie być gotowy do wyjawienia prawdy. 

–  No patrz, wstawia się za tobą. Usłyszeć z ust Ethana taki rozkaz i to bez skromnej grzeczności to naprawdę rzadkość. Doceń – wtrącił się Jeremiah. 

– Doceniam. – Nasze spojrzenia z Indigo się spotkały. – Szczodrze. 

Nawet Xavier dowiedział się o wszystkim, widocznie Ivan uważał, że nie jestem godny zaufania. Wciąż wpatrywałem się w Indigo, a on we mnie. Naprawdę cała klasa miała go za wroga, natomiast ja podchodziłem neutralnie do chłopaka. Sytuacja w miarę się uspokoiła, a kiedy Jeremiah wychodził z klasy wraz z Robertem i Xavierem uderzył mnie barkiem. Nie było to mocne, ale dające do zrozumienia, że był zły, a przynajmniej ja tak czułem. W tamtej chwili nie zastanawiałem się nad tym, czy poniosę jakiekolwiek konsekwencje za stawanie w obronie Indigo. Zrobiłem to w stosunku do najbardziej znienawidzonej osoby w klasie, zignorowałem resztę i wróciłem do swojej ławki. Dzisiejszego dnia byłem w centrum uwagi, to coś nowego. Zwykle nie wtrącałem się w nie swoje sprawy, ale musiałem interweniować. Jeremiah mógł kogoś skrzywdzić. 

– Po co się w to wtrącałeś?! – Ivan stanął nade mną i patrzył z wrogością. To pierwszy raz, kiedy był na mnie taki zły. 

– A co, miałem czekać aż będzie jeszcze gorzej? – Patrzyłem w stronę chłopaka. 

– Trzymaj się z dala od Indigo. 

W końcu również i on usiadł na swoim miejscu, a w klasie zapanowała napięta cisza. Po całym tym zamieszaniu ludzie przestali się we mnie wpatrywać, miałem wrażenie, że traktowali to jako coś złego. Gdyby to była inna osoba, na pewno ktoś próbowałby załagodzić spór. I tak nie zamierzałem posłuchać Ivana, musiałem się dowiedzieć czy Rick był razem z Elliotem w tym samym więzieniu. Zawsze miałem problem, by porozmawiać z nim sam na sam, bo mój przyjaciel się o mnie bał. Irytujące, jednak przez cały ten czas milczałem.

Za drzwiami mogłem usłyszeć podniesiony głos Roberta, jednak urywki rozmowy utrudniały jej zrozumienie. Przeczuwałem, że dotyczyła przeszłości, mogłem to dostrzec po minach moich kolegów z klasy, tylko ja jedyny nie wiedziałem, o co tutaj w tym chodzi. Czułem się jak idiota, powinni mi powiedzieć, w końcu ja również należałem do tej klasy.

Wrócili dopiero po jakimś czasie, dosyć długo zajęła im ta rozmowa. Ivan z polecenia Jeremiaha musiał mi wytłumaczyć wydarzenia z przeszłości, nie wykazywał zadowolenia z tego powodu. Gdyby miał wybór, milczałby do końca szkoły. Co się wtedy wydarzyło, że Ivan nie chciał o tym mówić? Ogólnie cała klasa nie chciała wracać do przeszłości. 

Chłopak przez cały dzień milczał, możliwe, że chciał porozmawiać o tym na spokojnie, dlatego zaraz po pracy poszedłem do jego domu. Nasze spotkanie wyglądało tak jak zawsze, czyli śmieszkowanie głównie ze strony Ivana i oglądanie filmów. 

– Powiesz mi w końcu, co stało się w przeszłości? – Skrzyżowałem ręce i popatrzyłem na chłopaka, który westchnął. Widziałem za tym kryjącą się niechęć. 

– Nie chciałem ci o tym mówić, bo uznałem, że to nie jest istotne. Zresztą nikt z klasy nie lubi na ten temat rozmawiać. 

– Wiem, że unikacie tego tematu – wtrąciłem się. 

– Nie spodziewałem się, że Rick znowu wróci do szkoły – ciągnął dalej, ale już mu nie przerywałem. – Indigo oskarżył Iana, że przespał się z jego dziewczyną Samanthą. Rick w zemście za to napadł na nas, znaczy, zabrał ze sobą większą ilość ludzi. Roman, Matteo, Ava i Adikia odnieśli najcięższe obrażenia, chociaż Matteo największe, bo obronił Cassandrę, która prawie została zgwałcona. Znaczy, nie brałem w tym wszystkim udziału, ale widziałem rany moich kolegów. Wkrótce potem dziewczyna Ricka zginęła. Wydaje mi się, że Indigo miał coś wspólnego z jej śmiercią. Ian przez te wydarzenia wyprowadził się z Karirose.

Chłopak w końcu wydusił to z siebie, przez cały ten czas bawił się palcami u dłoni. 

– Dlatego nie chcę, żebyś zbliżał się do Ricka, jest niebezpieczny. Ja po prostu się o ciebie martwię – dodał po dłuższej chwili.

Mimo przymusu w końcu powiedział mi prawdę, wierzyłem mu, nie wyglądało to na kłamstwo. Teraz rozumiałem wszystko. Mimo że byłem częścią klasy, to nie mogłem podzielać ich bólu z przeszłości, to mnie nie dotyczyło i w tamtym czasie chodziłem do innej szkoły. Po wyznaniu prawdy w dalszym ciągu neutralnie podchodziłem do Ricka, możliwe, że podczas pobytu w więzieniu się zmienił. Dodatkowo nie znałem go w przeszłości i ciężko mi oceniać jego czyny z tamtego okresu. Jedynie teraz planowałem porozmawiać z nim na temat Elliota to dla mnie ważny temat, chociaż istniało małe prawdopodobieństwo, że spotkali się w tym samym więzieniu. Nie traciłem nadziei, wciąż istniała mała szansa. Od Ivana wróciłem dosyć wcześnie i szybko zasnąłem chcąc uniknąć rozmowy z Jeremiahem. Był na mnie zły, że pomogłem Indigo, a przynajmniej dzisiaj nie chciałem z nim gadać, wolałem to odwlec. 

Rano zostałem obudzony przez Jeremiaha i początkowo patrzyłem na mężczyznę złym wzrokiem wciąż zaspany. Miałem nadzieję na dłuższe spanie, ale po chwili oprzytomniałem, szybko podnosząc się do siadu. Nie budziłby mnie bez powodu pierwsza myśl to, że właśnie zaspałem, więc popatrzyłem na zegar wskazujący na szóstą rano. W następnej chwili poczułem jego usta na swoich i wciąż nie wiedziałem, co się dzieje wokół mnie. Przetarłem zaspane oczy, właśnie zrozumiałem, że Jeremiah składa mi życzenia urodzinowe, to miłe. Mimo jego wytłumaczenia znajomości dat urodzin wszystkich z klasy to jednak ucieszyłem się, nawet dał mi prezent. Chciałem go otworzyć, ale Jeremiah stwierdził, żebym się ogarnął, nie rozumiałem dlaczego. Posłuchałem go, ale wziąłem szybki prysznic, będąc ciekawym, co dla mnie ma. Moja początkowa złość za wczesną pobudkę minęła. Jak mógłbym być zły o to? Kupił mi prezent i złożył życzenia.

Po kąpieli szybko go odpakowałem. Cieszyłem się, że o mnie pomyślał, cały czas miałem uśmiech na twarzy, ale mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłem, co jest w środku. Obroża. Czarna obroża, wokół której było doczepione kilka kółek. Podniosłem ją, by się jej lepiej przyjrzeć, nie spodziewałem się tego. To  przegięcie, od razu odłożyłem przedmiot na biurko. Na pewno tego nie założę i musiałem o tym powiedzieć Jeremiahowi. Mężczyzna jedynie się zaśmiał, a potem powiedział, że czeka mnie po szkole inny prezent. Ten prawidłowy, byłem ciekawy, a i tak uniknął odpowiedzi na to pytanie.

Poranne śniadanie z Jeremiahem, które przygotował, również wywołało zaskoczenie, już pomijając tę obrożę, to naprawdę się postarał. Spędziliśmy je w miłej atmosferze i nie polegało to na moim przesłuchaniu, normalna rozmowa, a przynajmniej taka była. Po pojawieniu się Damiena wszystko uległo zmianie, mężczyzna prowadził normalną rozmowę z Jeremiahem.  A wręcz to było dziwne, kiedy mówili do siebie "kwiatuszku" czułem jakąś dziwną zazdrość. Chociaż nie powinienem czegoś takiego czuć, bo byli braćmi, ich relacja wyglądała normalnie w porównaniu z tym, kiedy rozmawiałem sam na sam z Damienem. Mężczyzna mnie nienawidził. 

Rozległo się energiczne pukanie do drzwi, nie chcąc przerywać ich rozmowy, poszedłem je otworzyć. Ledwo je uchyliłem, nawet nie zdążyłem sprawdzić, kto przyszedł, a do pomieszczenia wtargnęła nieznana mi kobieta. Siła drzwi pchnęła mnie na ścianę, zamykając je, usłyszałem, że to jest siostra Damiena, coś mi tu nie pasowało. Usiadłem na swoim miejscu przy stole i przetwarzałem, co właśnie dotarło do moich uszu.

Siostra Damiena. Jeremiah powiedział, że właśnie on był jego jedynym bratem, nie miał innego rodzeństwa. Z jakiegoś powodu Jeremiah okłamał mnie. Damien kłócił się ze swoją siostrą o to, że za bardzo skupia się na pilnowaniu mojego nauczyciela. O co tutaj chodziło? Damien nie był bratem Jeremiaha? Wzrokiem skakałem z mężczyzny na kobietę, nic z tego nie rozumiejąc. Kiedy ją wygonił, od razu do mnie podszedł, uderzając dłonią w stół, aż podskoczyłem, bałem się tego nagłego wybuchu, ale nie mogłem tego po sobie poznać. Jego osoba w tym momencie mnie przytłaczała, on mi groził i to nie po raz pierwszy. Starałem się zachowywać normalnie i nie pokazać strachu, czyli słabości. Tak naprawdę udawałem twardego w tym momencie, o ile za pierwszym razem tylko trochę obawiałem się Damiena, tak teraz zacząłem się go bać.

Więc tak naprawdę Jeremiah był przez niego pilnowany. Czy to miało jakiś związek z jego poprzednią pracą? Jeśli tak, to co robił w przeszłości? Groził mi, że również wtrąci mnie do więzienia tak jak brata, cały czas wykorzystywał jego osobę przeciwko mojej osobie. Wiedziałem, że sytuacja działa na moją niekorzyść, za dużo już wiedziałem i nie miałem w planach nikomu o tym powiedzieć. Nie byłem tego typu osobą poza tym to zbyt poważne, by ktoś wiedział o wszystkim. Kuliłem się na krześle, to wszystko mnie przytłaczało, w końcu Jeremiah stanął w mojej obronie. Obiecałem mu, że nikomu nic nie powiem, mężczyzna przytulił mnie. Początkowo byłem zaskoczony, ale odwzajemniłem uścisk, a nawet go wzmocniłem, stałem przy nim dłuższą chwilę. 

Nie dojadłem śniadania, bo przez całą tę sytuację straciłem apetyt, zostawiłem talerz z posiłkiem na stole. Wszedłem na górę. Od razu po zamknięciu drzwi od pokoju Jeremiaha, osunąłem się po nich i usiadłem. Zgiąłem kolana, a twarz zakryłem dłońmi, czułem, jak całe moje ciało drży, to był strach. Znowu czułem to samo, co przy Bradleyu tylko on potrafił wzbudzić u mnie takie emocje i najwidoczniej osoba Damiena również. Wszystko teraz wychodziło, o ile w tamtej chwili panowałem nad sobą to tutaj już nie. Udawałem twardego i że jego słowa nie robią na mnie żadnego wrażenie. To kłamstwo. Byłem słaby i bezbronny dodatkowo wypominał mojego brata. Wiedziałem teraz, że Damien byłby zdolny do wszystkiego pokazał to przed chwilą, jak i poprzednim razem. Nie wiem, ile tak siedziałem, ale długo nie mogłem się uspokoić.

Na zajęciach nie byłem sobą, myślami powracałem do dzisiejszego poranka i tego, że znowu pokazem słabość. Co prawda Jeremiah tego nie wiedział, ale źle się z tym czułem, że znowu poczułem to samo, co przy Bradleyu. Nawet w szkole straciłem chęć do jedzenia, za to dużo piłem. Ze stresu? Nie wiedziałem. W końcu mój pęcherz nie wytrzymał i musiałem pójść do toalety, stanąłem przy drugim pisuarze. W sumie było ich cztery dodatkowo dwie kabiny z kiblem i dwie umywalki do mycia rąk. Nie zauważyłem osoby stojącej obok mnie, byłem tak zamyślony.

– Witaj wybawco.

– Eee... Cześć. – Podskoczyłem, bo chłopak mnie przestraszył, spojrzałem więc w lewo, chcąc zobaczyć, kto to powiedział. To Rick. 

– Czy twój rycerz już wyjawił ci o mnie prawdę? – spytał z rozbawieniem.

– W końcu mogę się normalnie wyszczać. – Zaśmiałem się. O dziwo Ivan odpuścił dzisiaj i nie poszedł za mną do kibla, prawdopodobnie uważał, że po wyznaniu mi prawdy o Ricku będę go unikać. – Ale tak, powiedział mi o wszystkim – dodałem po chwili. 

– Ciekawe – mruknął. – Mam na myśli, że normalnie się zachowujesz. Żadnego instynktu przetrwania?

– Nie boję się ciebie. Zresztą nie było mnie tutaj, kiedy to wszystko się wydarzyło. Nie przeżywam tego, jak reszta klasy. 

– Jak tylko cię zobaczyłem, czułem, że się dogadamy. Niemniej wtrącenie się w samo sedno dramatu było... niespodziewane. Wierz mi, że doceniam ludzi o takim charakterze. Trochę samobójcy, ale to właśnie ten ciekawy punkt, nie sądzisz?

– Czemu samobójcy? – spytałem ze zdziwieniem. Skończyłem załatwiać swoją potrzebę fizjologiczną, zwróciłem się w jego stronę. Roześmiał się. 

– Naprawdę widzę w tobie potencjał. Siedzenie w celi z dwoma innymi osadzonymi nie było tak ciekawe, jak powrót tutaj. – Podszedł do umywalki umyć ręce.

– Spotkałeś tam może Elliota? – Również podszedłem do umywalki. – Znaczy Elliota Price'a. To mój brat i też siedzi w więzieniu. 

– Price... – Zamyślił się. – Nie, raczej nie byliśmy w tym samym bloku. Ale to też może być wina tego, że każdy tam miał jakieś przezwisko. Czym się zajmował, że go usadzili?

– Wiem, że jest niewinny, ale ktoś go wrobił w handel narkotykami. Jako diler. 

– Ach, więc jesteś bratem trzydziestki ósemki – zdziwił się. – No to znam go, ale tylko ze słyszenia. Był w C jak większość. Miał chyba nawet jakąś dramę na stołówce z innymi, ale do naszego bloku informacje docierały z opóźnieniem. Jak czegoś nie wiedział któryś kolega z celi, to raczej sam nie robiłem dochodzenia. Wolałem martwić się o własną dupę, niż pytać o agresorów. – Odwrócił w zamyśleniu wzrok. – Niewinny... – powiedział pod nosem.

Moje serce szybciej zabiło, wciągnąłem powietrze nosem, mój brat znajdował się w niebezpiecznym miejscu. Po tych paru miesiącach dostaję o nim jakieś informacje, które i tak nie były najlepsze. Wdał się w jakąś bójkę, nic nie wiedziałem o jego stanie oraz że coś takiego miało miejsce. To wszystko przeze mnie, że przestał dzwonić, za bardzo naciskałem na to, żeby powiedział mi prawdę. Czy gdybym unikał tego tematu, to wciąż byśmy normalnie utrzymywali kontakt? W takim wypadku by się ze mną skontaktował i wiedziałbym o jego stanie. Mogłem przestać, kiedy mówił, żebym odpuścił. Musiałem wiedzieć, czy coś mu jest, musiałem dopytać o to Ricka. 

– Jesteś pewien, że to był Elliot? Czy coś mu się stało? – Podszedłem do chłopaka i złapałem go za barki, byłem przerażony tym, że mojemu bratu działo się coś złego. – Nie wiem, co się z nim dzieje od kilku miesięcy. Zerwał kontakt. – Pochyliłem głowę 

– Może nie chciał, żebyś widział go w takim stanie? – spytał całkowicie poważnie. – Więzienie zmienia ludzi, a raczej zmusza nas do zmian. Życie tam działa trochę inaczej i albo się dostosowujesz, albo wypadasz z gry. Wiem tylko, że była zamieszka, ale nie mam pojęcia z czyjej winy. To, że żyje, wiem na sto procent, bo akurat informacje o śmierci dotrą w kilka chwil. 

– Dopadnę tego skurwiela, który wsadził mojego brata! – podniosłem głos i nie panując nad własną siłą, ścisnąłem barki chłopaka. 

– Och, och, cóż za motywacja! – Zaśmiał się, zabierając siłą moje dłonie z siebie. – Nie zapomnij mnie tylko zaprosić na ten spektakl, żebym mógł wybrać dobre miejsce na widowni. – Spoważniał nagle, ale cień uśmiechu błąkał się po jego twarzy. – Masz jakiś trop?

– Nie. Nawet brat mi nigdy nie chciał powiedzieć, kto to zrobił. Ja... Nic nie wiem... – szepnąłem. 

– Może sam nie wiedział? – Wzruszył ramieniem. – Albo wie i dlatego milczy. Wiesz, czasem są ludzie silniejsi od nas i lepiej pochylić głowę i dać się zbić, niż pozwolić zabić za nieposłuszeństwo. Ale i tak życzę powodzenia. Zagadka iście trudna. – Wyszczerzył się, robiąc krok w tył. Wyjął z tylnej kieszeni spodni zmiętą paczkę fajek. Wsunął sobie jedną pomiędzy wargi, a resztę schował na miejsce. – Do zobaczenia, jak mniemam?

Mnie również naszła ochota na papierosa, więc sięgnąłem do kieszeni w spodniach po swoją paczkę, kiedy ją otworzyłem, w środku była pusta. Nawet się nie zorientowałem, że brakuje mi fajek. 

– Kurwa... – zakląłem cicho. Do mojego nosa doszedł zapach papierosa, zwiększający chęć do zapalenia. – Poczekaj. Dasz jednego? – Spojrzałem na Ricka i spytałem z nadzieją w głosie. W ręce wciąż trzymałem puste opakowanie. 

Zamyślił się przez chwilę, ale zaraz znów wyjął swoje i rzucił nim w moją stronę.

– Możesz zatrzymać.

– Dzięki. 

Paliliśmy w ciszy. Razem wyszliśmy z łazienki, znaczy, szedłem kilka kroków za Rickiem. Przed drzwiami zastałem Claude'a, z mimiki jego twarzy nic nie mogłem wyczytać, obojętny. Chłopak czasami mnie przerażał. Ruszył za nami. Zawsze w szkole paliłem na zewnątrz, ale wyjątkowo dzisiaj dołączyłem do Ricka. 

Po zajęciach w zasadzie nie robiłem nic ciekawego, właściwie to tylko korzystałem z telefonu, cały czas myślałem o moim bracie i o tym, czego dowiedziałem się od Indigo. Czy z Elliotem było wszystko w porządku? Nic nie wiedziałem. Ten dzień zaczął się dobrze, a z każdą chwilą był coraz gorszy, najpierw groził mi Damien, a teraz mój brat miał z kimś konflikt.

Jeremiah przyszedł do pokoju, jego obecność mnie zdziwiła, bo powinien być na lekcjach włoskiego, a nie tutaj. Potem sobie przypomniałem jego wcześniejsze słowa. 

– Rano mówiłeś, że masz dla mnie inny prezent. Co miałeś na myśli? – Między nami panowała cisza, dlatego się odezwałem, a ciekawość była jeszcze większa. Chciałem wiedzieć, co dla mnie przygotował. 

– Mówiłem ci o prezencie i długo się zastanawiałem czy powinienem, ale ostatecznie w ciągu kilku dni przysporzyłem ci sporo  nieprzyjemności, więc w ramach prezentu i przeprosin... Niech ci będzie, że oddam ci swoje ciało na trzeźwo. 

– C-Co? – Przełknąłem ślinę. W tej chwili nie docierało do mnie, co się właśnie działo. Czy ja dobrze słyszałem? Jeremiah chciał oddać mi swoje ciało? Zaskoczył mnie, to było takie niespodziewane. 

– Jeśli masz jakieś fantazje erotyczne, to jest ostatnia szansa na to. – Wzruszył ramieniem. – Jeśli cię to podnieci, możesz związać mi ręce, abym cię nie dotknął. Jestem do dyspozycji. 

– Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – wolałem dopytać. Pierwszy szok już mi przeszedł, to takie niespodziewane, że Jeremiah jako pierwszy wystąpił z propozycją stosunku. 

– Nie – odparł szczerze, zaraz się śmiejąc. – Więc nie drąż.

Długo się nad tym wszystkim nie zastanawiałem i przeszedłem do działania, złapałem Jeremiaha za rękę i zaprowadziłem na łóżko. Mężczyzna usiadł, a ja znalazłem się między jego nogami, od razu przywarłem wargami do jego ust. Nigdzie się nie spieszyłem, więc pocałunek był wolny i leniwy, moje dłonie powędrowały do jego włosów. Chyba dotykałem je już z przyzwyczajenia, lubiłem to robić. Oderwałem się na chwilę i pchnąłem go tak, że wylądował na plecach, chyba był lekko zaskoczony, bo popatrzył na mnie w niezrozumieniu. Zawisnąłem nad nim, przez chwilę patrzyłem na mężczyznę, znowu miałem go pod sobą, tym razem nie śmiał się tak jak ostatnio. Poprzednio to było za sprawą alkoholu, teraz miał pełną świadomość tego, co robiliśmy, w żyłach nie płynęły mu już procenty. Moje kolano znajdujące się między nogami mężczyzny napierało na krocze, dodatkowo uniosłem obie ręce Jeremiaha tuż nad jego głowę. Jedną dłonią trzymałem go za nadgarstki, natomiast drugą uniosłem ubranie, odsłaniając klatkę piersiową, wciąż się całowaliśmy. Od czasu do czasu przerywaliśmy pocałunek, ale od razu do siebie powracaliśmy. Ręką sunąłem po jego torsie, badając każdy mięsień, chyba zawsze będę go podziwiać, tak samo, jak i ja miał przyspieszony oddech. Kciukiem drażniłem go w sutek, a z jego ust wydobyło się głośniejsze westchnienie, a nawet to spowodowało, że minimalnie, ale jednak się poruszył. Dlatego poświęciłem temu miejscu więcej uwagi, w końcu wywołałem u niego jakąś reakcję. Przez to, że dotknął mojego kolana, poczułem jego erekcję, był podniecony. Odpiąłem guzik i rozsunąłem rozporek w spodniach mężczyzny i wsunąłem rękę, łapiąc za penisa. Poruszałem powoli dłonią, kiedy ostatni raz dominowałem nad Jeremiahem byłem niecierpliwy, tym razem chciałem to zrobić inaczej, wolniej. Z jego ust częściej wydobywały się głośniejsze sapnięcia, chyba sprawiałem mu przyjemność. Największą uwagę skupiłem na główce penisa i co jakiś czas przesuwałem kciukiem po cewce. Widziałem, jak zaciska palce na kołdrze, wyczułem, że jest blisko osiągnięcia orgazmu, dlatego zaprzestałem czynności i wstałem. Podszedłem do siatki z zakupami, które zrobiłem wczoraj, wyciągnąłem z niej prezerwatywy oraz lubrykant. Mój wzrok również spoczął na obroży leżącej na biurku, patrzyłem na nią z wahaniem. Zastanawiałem się, czy ją ubrać, chciałem uszczęśliwić go tym. Podjąłem decyzję o jej założeniu. 

– Lubisz truskawki? – Przyglądałem się buteleczce z lubrykantem, wybrałem właśnie taki zapach. Odwróciłem się w stronę mężczyzny. 

– Wole truskawki od malin, więc tak.

– To dobrze, że je lubisz. Wybrałem lubrykant o takim zapachu. Chociaż bardziej patrzyłem na kolor. Dla mojego wampira wybrałem specjalnie czerwony. – Znowu znalazłem się przy Jeremiahu, a dokładniej siedziałem przed nim i pokazałem mu lubrykant, żeby wiedział, o co mi chodzi.

– Na szczęście myślisz o wszystkim – powiedział z uśmiechem.

– Podoba ci się? – Chodziło mi o kolor. 

– I tak nie będę go widział, ale cokolwiek powiesz. – Jeremiah przyglądał mi się z uwagą, rozszerzając przy tym źrenice. – Nie sądziłem, że zrobisz z niej zabawkę erotyczną... – Pociągnął mnie za jedno z kółek w obroży, spowodowało to, że znalazłem się blisko twarzy mężczyzny. Podobało mi się to kiedy tak zrobił. 

– Tylko raz... – burknąłem. – Panie... Chciałem ci sprawić przyjemność. 

W następnej chwili pozbyliśmy się swoich ubrań, mężczyzna leżał na plecach, a ja nad nim i wsuwałem, a potem wysuwałem z niego pierwszy palec. Oczywiście użyłem lubrykantu, widziałem, jak zacisnął palce na kołdrze, dlatego też pochyliłem się i całowałem go w usta. Chciałem odciągnąć jego uwagę od bólu oraz dyskomfortu, dziś obchodziłem się z nim ostrożnie, no cóż, ostatnim razem nie było zbytnio delikatnie, dlatego chciałem mu to jakoś wynagrodzić. Pocierałem ścianki odbytu na tyle długo i wolno, a z jego ust wydobywały się sapnięcia spowodowane przyjemnością, że mogłem dołożyć kolejny palec, zadrżał. Naprawdę byłem ostrożny oraz cierpliwy, a moje usta tym razem wylądowały na jego szyi, tworząc na niej malinki, znowu. Zjechałem niżej i zająłem się sutkami, językiem zataczałem wokół nich kółka, zasysałem albo przygryzałem, robiłem wszystko, by Jeremiah nie myślał o bólu związanym z rozciąganiem. Dołożyłem trzeci palec i jednocześnie wziąłem do ust jego penisa, co prawda zrobiłem to powoli i wolno poruszałem głową.

Początkowo poczułem, jak się spiął, ale potem zalała go fala przyjemności, wsunął mi palce we włosy tak jak ostatnio. Kątem oka na niego spojrzałem, miał odchyloną głowę do tyłu, a drugą rękę przyłożoną do własnych ust. Przyspieszyłem ruchy palców tak samo, jak i szybciej poruszałem głową, drżał, więc jego orgazm był już blisko. Chciałem go doprowadzić do szaleństwa, dlatego nie pozwoliłem mu jeszcze dojść, wyciągnąłem z niego palce. Na penisa nałożyłem sporą ilość lubrykantu, a następnie wolno w niego wszedłem. Nie popełniłem tego samego błędu i nie zrobiłem tego tak gwałtownie, jak ostatnio, czekałem spokojnie aż będzie gotowy. Poruszałem się w nim bez żadnego pośpiechu, co prawda trochę byłem zniecierpliwiony i cały czas ze sobą walczyłem, by robić to szybko, ale nie tym razem. Złączyłem ze sobą nasze dłonie, a Jeremiah niedługo potem doszedł z głośniejszym sapnięciem. Wciąż się w nim poruszałem, na mojej twarzy zagościł uśmiech. 

– Mówiłeś, że zrobisz wszystko, co chcę, tak? – Cały czas na twarzy miałem uśmieszek. 

– Tak. 

– Czyli od teraz śpimy razem i nie masz z tym problemów? – Złożyłem szybkiego całusa na jego wargach. Ten tylko zacisnął usta. Znowu podszedłem go podstępem. – Cudownie. 

Byłem z siebie zadowolony. Robiliśmy to dostatecznie długo w jednej pozycji, więc ją zmieniliśmy. Wchodziłem w niego od tyłu. Złapałem go za nadgarstki, które również odchyliłem do tyłu, moje ruchy były szybkie, mogłem sobie na to teraz pozwolić. Wystarczająco cierpliwie czekałem i robiłem to z nim powoli, nie mogłem się powstrzymać, dlatego przyspieszyłem. Wchodziłem w niego głęboko i mocno, a z moich ust wydobywały się jęknięcia. Wkrótce potem doszedłem, odchylając głowę do tyłu. Wyszedłem z niego i wywaliłem zużytą gumkę na podłogę, byłem zmęczony, więc opadłem plecami na łóżko i przymknąłem oczy. Ale nie na długo, bo Jeremiah znowu pobudzał mojego członka do działania, spojrzałem na niego wyraźnie zaskoczony. Czy on oszalał? Nie miał już dosyć?

Na jego twarzy błąkał się tajemniczy uśmiech, nakierował ręką mojego członka na swoje wejście i jednym szybkim ruchem nabił się na mnie. Skrzywił się lekko, ale to mu nie przeszkodziło, by od razu szybko się poruszać. Chciałem dotknąć jego członka, ale kiedy chciałem to zrobić, ostrzegawczo uderzył mnie w dłoń, a potem umieścił moje ręce nad głową. Znowu mnie zaskoczył tym nagłym ruchem. Drugą ręką pieścił swojego penisa tak samo szybko, jak się poruszał, odchylił głowę do tyłu i patrzył na mnie spod półprzymnkiętych powiek. Przygryzałem wargę, to był bardzo podniecający widok, Jeremiah trzymający moje dłonie bym nic nie mógł zrobić, do tego robił sobie dobrze na moich oczach. Jego ciało drżało, a za chwilę doszedł na mój brzuch, zszedł ze mnie i opadł na moje ciało. Czułem na szyi jego przyspieszony oddech, położyłem dłonie na jego plecach i poruszałem nimi w górę i w dół. 

– Jeremy, kocham cię, kocham cię, kocham cię – szepnąłem, powtarzając te słowa kilka razy, mężczyzna milczał. Nie oczekiwałem od niego odpowiedzi. – Czy ja robię coś źle podczas seksu? Jesteś cichy i to mnie martwi. – dodałem po chwili. 

– Nic. Ja... Wychowywałem się w środowisku, gdzie zachowywanie się głośno jest zabronione. Nauczyło mnie to ukrywać swoje uczucia, często pod maską kłamstwa. To nie oznacza, że nie jest mi dobrze. Kilkanaście lat nauki nie zniknie. 

Jeremiah zasnął całym swoim ciężarem na mnie, to mi nie przeszkadzało, a wkrótce również do niego dołączyłem. Kiedy się obudziłem, poszedłem pod prysznic, gdzie bardzo dokładnie wymyłem swoje ciało. 

 

Ivan zaprosił mnie do siebie w celu świętowania moich urodzin, byliśmy tylko we dwoje i popijaliśmy piwo. Właściwie nie miałem ochoty na alkohol i wypiłem go niedużo. Ivan przez cały ten czas tajemniczo się uśmiechał, dopiero potem wszystko było już jasne, kiedy nasi koledzy zaczęli przychodzić do domu chłopaka. Wszystko rozpoczęło się o dziewiętnastej. Od Adiki i Liz dostałem jakiegoś ładnie kwitnącego kwiatka, dziewczyny twierdziły, że mój pokój w domu dziecka będzie weselszy. Chociaż już tam nie mieszkałem to i tak to było miłe. Najbardziej zaskoczyła mnie obecność Roberta, chłopak złożył mi życzenia i przyniósł alkohol, a na koniec dodał, że właściwie przyszedł się tylko najebać. Matteo i Owen załatwili przekąski. Zadzwonił dzwonek, więc Ivan poszedł otworzyć drzwi, a ja siedziałem w pokoju i rozmawiałem z resztą. 

– Co tu robi ten kutas?! – Usłyszałem jego podniesiony głos. 

– I tak było wiadomo, że go nie zaprosisz. – Zauważyłem Avę wchodzącą do pokoju, a obok niej siostra, a za nimi Kevin. 

– Podła żmija. – Dziewczyna w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec. 

Otworzyłem prezent od bliźniaczek, kupiły dla mnie książkę z Kamasutrą i twierdziły, że na pewno bardzo mi się przyda. Kevin przyniósł tort zrobiony przez niego oraz resztę pracowników z knajpki, to było miłe z ich strony. Zabrakło tylko Romana, który zdążył złożyć mi życzenia w szkole, Caleba, Cassandry, Claude'a, Ricka i Adriana. I tak to przyjęcie urodzinowe było dla mnie zaskoczeniem, nie spodziewałem się tego, w końcu coś przyjemnego w ciągu tego dnia. Każdy również przyniósł różnego rodzaju alkohol, nagromadziło się go sporo, jednak ja w dalszym ciągu stawiałem na piwo. Zaśpiewano mi piosenkę urodzinową, a potem zjedliśmy tort, a wszystkie prezenty, które dostałem, odłożyłem na bok, by były bezpieczne.

Po około godzinie znowu zadzwonił dzwonek, a Ivan otworzył, przyniósł do pokoju ozdobną siatkę z prezentem i podał go mi. W środku znalazłem karteczkę z napisem "od naszej dwójki" rozpoznałem pismo Claude'a, wyciągnąłem z niej alkohol, drogi alkohol oraz również nietanią bluzę. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, to było bardzo miłe z ich strony, że pomyśleli o mnie, odłożyłem prezent na bok. Muzyka grała już od dawna oczywiście Adikia przyniosła głośnik tak jak ostatnio na imprezie szkolnej zorganizowanej przez Jeremiaha. Towarzystwo zrobiło się głośne, już było widać pierwsze skutki alkoholu, niektórzy tańczyli albo rozmawiali między sobą. Ktoś zaproponował, byśmy zagrali w grę "nigdy nie". Usiedliśmy więc w kółku z kieliszkami na alkohol. Po mojej lewej siedział Kevin, a po prawej Ava, Anika, Ivan, Adikia, Liz, Matteo i Owen. Przynajmniej dobrze, że Ivan i Kevin byli daleko od siebie inaczej, by się zabili. 

– Ja tam lubię kwiaty, ładne są – odezwała się Anika. Najwidoczniej przypomniała sobie o kwiatkach, które dostałem od Adiki i Liz.

– Co ty pierdolisz? Na chuj komu chabazie za fortunę, które i tak wylądują w koszu? Wolałabym dostać tabliczkę czekolady – odparła jej zdziwiona siostra. 

– A potem dupa ci rośnie i jęczysz, że nie masz kondycji – do rozmowy wtrąciła się Adikia.

– Prawda – zgodziła się z nią Anika. 

– Stul pysk rudzielcu, kto pozwolił ci się wtrącać do rozmowy? – warknęła oburzona Ava.

– Ja też uważam, że kwiatki są spoko – odparła Liz. Dziewczyna uśmiechała się i miała czerwone policzki od alkoholu. 

– A ty, Ethan? – W moją stronę spojrzała Anika. Myślałem, że ominie mnie ta dziwna rozmowa. 

– On lubi kwiatki – powiedział ze śmiechem Kevin. Dobrze wiedział, o co chodziło, widział w pracy bukiet kwiatów dla Jeremiaha.

– Lubisz kwiatki? – spytał ze zdziwieniem Ivan. Nawet on był przeciwko mnie. Kiedy ta rozmowa zdarzyła przejść na mój temat? 

– Odpierdolcie się od tych kwiatów już – burknąłem cały czerwony. To wszystko było takie zawstydzające, ale na szczęście Kevin nie powiedział, o co chodziło z kwiatami. Reszta się roześmiała. 

Przez kilka kolejnych rund rzadko mi się zdarzało, że musiałem wypić alkohol, a towarzystwo było coraz głośniejsze i roześmiane. Czułem trochę skutki procentów, ale nie byłem na tyle pijany i wiedziałem, co robiłem. Wyczułem wibrujący telefon w mojej kieszeni, nie wiedziałem, kto mógł do mnie dzwonić o tej porze, więc spojrzałem na ekran. Na wyświetlaczu widniał napis "więzienie". Elliot nie mógł mieć swojego telefonu, więc musiał używać tego, który był w zakładzie karnym, zmarszczyłem brwi ze zdziwienia. Na szczęście już dawno temu zapisałem ten numer w kontaktach. Mój brat od kilku miesięcy się nie odzywał. Dlaczego dzwonił? Czyżby pamiętał o moich urodzinach? Wiedziałem, że to musiało być to, zawsze o nich pamiętał. Elliot był ode mnie dużo starszy, miał teraz trzydzieści jeden lat i mimo tej dużej różnicy bardzo dobrze się dogadywaliśmy. W pomieszczeniu panował zbyt duży hałas, dlatego poszedłem do łazienki, która minimalnie zagłuszy dźwięki. Usiadłem na kiblu z wyciągniętymi przed siebie nogami. 

– Cześć. To miłe, że pamiętałeś o moich urodzinach – powiedziałem wesoło, a na ustach pojawił mi się uśmiech. Elliot do mnie dzwonił, w końcu po tylu miesiącach mogłem z nim porozmawiać. Tęskniłem. 

– Masz dzisiaj urodziny? – Przez dłuższy czas milczał, ale w końcu się odezwał swoim głębokim, basowym głosem. Tak dawno go nie słyszałem. Zabolało, że zapomniał o moich urodzinach. – Przepraszam, ale nie mam teraz głowy, by o nich pamiętać. Wszystkiego najlepszego, ale to teraz nie jest istotne – mówił pospiesznie. 

– Wszystko u ciebie w porządku? Słyszałem, że ostatnio wdałeś się w jakąś bójkę. – Zignorowałem to, że zapomniał o moich urodzinach, mimo iż to bolało, bo zawsze o nich pamiętał. I często ten dzień spędzaliśmy razem. 

– Tak, Ethan, nic mi nie jest. Nie mam czasu na wyjaśnienia. Muszę cię ostrzec, to ważne. – Mogłem wyczuć w jego głosie zniecierpliwienie. – Musisz uważać na swojego nauczyciela angielskiego, Jeremiaha Barrowa. 

– Dlaczego? – Ta rozmowa coraz mniej mi się podobała, ale chciałem znać powód. 

– Jest odpowiedzialny za wsadzenie mnie do więzienia. 

– Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – warknąłem. – Nie odzywałeś się od kilku miesięcy i dopiero teraz sobie o mnie przypomniałeś. Mogłeś mi powiedzieć o wszystkim dużo wcześniej! – krzyknąłem. Byłem zły na brata. Zapomniał o moich urodzinach, dodatkowo je zniszczył, mówiąc mi, że Jeremiah jest osobą, która wrobiła Elliota w to wszystko, to było niemożliwe. Nie wiem, co bardziej bolało. 

– Dobrze wiesz, chciałem cię chronić! – Teraz to on podniósł głos. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć, jednym telefonem zniszczył moje urodziny. 

– Kłamiesz! Gdyby ci zależało, już dawno byś mi o wszystkim powiedział! 

– Ethan... – zdążył tylko powiedzieć moje imię, bo się rozłączyłem, mając dosyć tego wszystkiego. 

 

Szedłem przed siebie, trzymając w ręce butelkę z whiskey, którą dostałem od Ricka i Claude'a, co jakiś czas brałem duże łyki alkoholu. Po telefonie od Elliota wróciłem do towarzystwa z nadzieją, że się uspokoję, jednak z każdą chwilą było coraz gorzej, a moi roześmiani koledzy mnie wkurwiali. Wyszedłem po trzydziestu minutach niezauważony, a nawet jeśli ktoś się zorientował, że wyszedłem, to miałem to w dupie. Złość wciąż krążyła w moim ciele i nie malała. Elliot zapomniał, że miałem urodziny, nawet nie złożył mi życzeń i nie chciał porozmawiać. Wybrał po prostu idealny dzień, by powiedzieć mi prawdę o wszystkim. Dlaczego przez cały czas milczał? Chciał mnie chronić niby przed czym? Nagle sobie przypomniał o moim istnieniu i nie pomyślał, że przez ten czas naprawdę za nim tęskniłem, a kiedy już miałem okazję porozmawiać z Elliotem to ten potraktował mnie jakbym go nie interesował. Byłem na niego zły dlatego właśnie, że zniszczył moje urodziny, dawno się nie odzywał i jeszcze ta dziwna informacja, że Jeremiah jest odpowiedzialną osobą za wsadzenie go do więzienia. Pierwszy raz zostałem tak przez niego potraktowany, naprawdę myślałem, że jestem godny zaufania i mamy ze sobą dobrą relację. Kiedy to wszystko zaczęło się psuć? Od kiedy Elliot przestał mi ufać? Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Czy Elliot byłby w tym przypadku zdolny do kłamstwa? Uważam, że nie, zawsze był ze mną szczery i nie miał nic do ukrycia. Ale dlaczego wcześniej unikał tematu i milczał, czy to dlatego, że gdybym poznał imię i nazwisko tej osoby, poszedłbym ją szukać? Uważał, że będę się chciał zemścić na osobie, która wsadziła go do więzienia. Czy to dlatego mi tego nie chciał powiedzieć, bo wiedział, że narażę się tym na niebezpieczeństwo? A kiedy ten człowiek został moim nauczycielem Elliot wolał mnie ostrzec, chociaż już za późno, bo zdołałem go bardzo dobrze poznać. 

Nie zwracałem uwagi na okolicę, w której się znajduję, długo szedłem przed siebie. Mój gniew za bardzo mnie pochłonął. Stałem i tępo patrzyłem w drzwi sierocińca, znowu znalazłem się w miejscu, którego nienawidziłem. Dlaczego tutaj zawędrowałem? Przecież nic mnie tutaj nie trzymało. Przyszedłem w to miejsce, bo byłem z nim w jakiś sposób związany. Upiłem łyk alkoholu, w ciągu drogi zdążyłem wypić połowę. I zaczynałem odczuwać skutki procentów, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Żeby było jeszcze śmieszniej, zapragnąłem pójść na tył sierocińca, gdzie znajdował się składzik, w którym przetrzymywał mnie Bradley.

Przystanąłem na środku placu, zacząłem się kręcić wokół własnej osi z ramionami wyciągniętymi na boki i patrzyłem w niebo. Potem zacząłem się normalnie śmiać, a następnie przekształcił się w nerwowy i histeryczny głośny śmiech. Śmieszyła mnie całą tą sytuacją, przyszedłem do miejsca, którego nienawidziłem, to było takie absurdalne.  Naprawdę byłem pojebany, skoro przyszedłem do miejsca, którego nie darzyłem sympatią zamiast do jakiegoś lepszego.

Potknąłem się o własne nogi i wylądowałem na ziemi, dla osoby postronnej to musiało wyglądać śmiesznie, ale na szczęście o tak późnej porze nikt tutaj nie chodził. Chwilę tak leżałem, a potem otrzepałem ubrania z brudu, tak jakby nic się nie stało. Wstałem i usiadłem przy składziku, opierając plecy o jego ścianę, patrzyłem przed siebie skupiony w jednym punkcie. W ustach miałem papierosa, którego wolno paliłem.

Teraz to wszystko nabierało dla mnie sensu. Jeremiah mógł mieć coś wspólnego ze wsadzeniem Elliota do więzienia. Był pilnowany przez Damiena, bo był świadkiem koronnym, jednak nie miałem pewności czy znał mojego brata. Jeremiah znał prawdę? Od jak dawna? Może on wiedział od samego początku i jeszcze to kłamstwo, że Damien to jego brat. To przez niego straciłem Elliota! Przez niego wylądowałem w domu dziecka! Jeremiah był wszystkiemu winny! Znowu poczułem silną falę złości, gwałtownie wstałem, z braku lepszego zajęcia zacząłem chodzić po wolnym placu, byłem tak zły, że miałem ochotę coś rozwalić. Wypiłem do końca whiskey, a pustą butelkę robiłem o ściany schowka, wszędzie na trawie znalazły się odłamki szkła.

Od roku chciałem znaleźć sprawcę, ale nie sądziłem, że może być tak blisko, miałem tak swój cel na wyciągnięcie ręki. Jeremiah musiał o wszystkim wiedzieć i w tak perfidny sposób sobie ze mnie żartował! Tylko się ze mną bawił? Byłem takim idiotą, bo poszedłem do łóżka z osobą, która wsadziła mojego brata do więzienia. To musiał być jakiś żart. Jak mogłem ulec urokowi komuś takiemu, mogłem się trzymać z dala od tego faceta, kiedy ten mnie wiele razy ostrzegał, a ja cały czas w to brnąłem. Pomyślałem o tych wszystkich naszych pocałunkach, jego dotyku, a nawet chwilach spędzonych w łóżku. Czułem się wykorzystany, zdradzony i obrzydzony samym sobą. Czułem, jak przez to zbiera mi się na wymioty, nawet ich nie powstrzymywałem. Wzdrygnąłem się na myśl, że byłem z nim tak blisko, najgorsze w tym wszystkim było to, że beznadziejnie byłem zakochany w Jeremiahu. Usiadłem kawałek dalej od swoich rzygów i zacząłem się kiwać w przód i w tył, to najgorszy dzień jakikolwiek mnie spotkał. W dniu swoich urodzin Damien mi groził, a teraz jeszcze kolejna informacja sprzed kilku godzin. 

Nie wiem, ile siedziałem w takim stanie, ale zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. Wybaczyć bratu, który dla mojego dobra chciał mnie ostrzec i ochronić czy wybrać Jeremiaha, gdzie poznałem zbyt dużo i grożono mi. Obie osoby wiele dla mnie znaczyły, nie chciałem zawieść Elliota, który był ze mną od zawsze, ale z drugiej strony, jeśli odejdę od Jeremiaha coś może mi się stać. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy i pozwoliłem im wypływać, bylem w tym przypadku bezsilny. Z każdej strony czekało na mnie niebezpieczeństwo, a ja nie mogłem o swojej sytuacji nikomu powiedzieć. Musiałem sobie poradzić z tym sam bez Ivana. 

– Pierdol się Elliot! Pierdol się Jeremiah! Pierdol się Damien! I nawet ty Bradley! Wszyscy się pierdolcie! – krzyczałem, uderzając pięścią w ziemię, wciąż płakałem. Byłem na siebie zły, bo nie mogłem nic zrobić, byłem bezsilny i słaby. 

Wracałem na chwiejnych nogach, czułem się tym wszystkim zmęczony, za dużo emocji jak na jeden dzień. Musiałem porozmawiać z Jeremiahem, musiałem poznać powód, dlaczego wsadził mojego brata do więzienia, musiałem wysłuchać obu stron, co mają do powiedzenia. Stojąc przed domem, wypaliłem jeszcze dwa ostatnie papierosy, denerwowałem się tym wszystkim. Dziś wypaliłem całą paczkę fajek, jaką miałem. Do domu wróciłem o trzeciej w nocy i rozmowa z nim nie mogła czekać, musiałem to wyjaśnić teraz. Wszedłem do pokoju, zapalając przy tym światło i podszedłem do Jeremiaha, silnie potrząsnąłem jego ramionami, chciałem, żeby się obudził. Miałem w dupie, że śmierdziałem papierosami, alkoholem i być może miałem zaczerwienione oczy od łez. 

– Przecież nie śpię – wychrypiał. – Co jest?

– Czy to prawda? – zapytałem bez żadnych wyjaśnień. – Czy wsadziłeś mojego brata do więzienia? – Po chwili się zorientowałem, że może nie wiedzieć, o co mi chodzi. Mój głos nie wyrażał żadnych emocji, był obojętny. 

Otworzył gwałtownie oczy i spojrzał na mnie. Stałem nad mężczyzną, uparcie na niego patrzyłem. Chociaż jeszcze wyglądał na zaspanego, nie dziwiłem mu się, przecież obudziłem go o trzeciej w nocy. Myślałem, że zareaguje nerwowo z powodu przerwania jego snu. 

– Kto ci to powiedział?

– Elliot w końcu się odezwał – odpowiedziałem krótko i uparcie patrzyłem na Jeremiaha. 

Podniósł się do siadu.

– Co zrobisz, jeśli to prawda? 

– Nie wiem. Powiedział tylko, żebym trzymał się od ciebie z daleka, bo wsadziłeś go do więzienia. Jaka jest twoja wersja? To prawda? – Byłem przygotowany, by usłyszeć najgorszą prawdę. Przemyślałem to wszystko i jednak musiałem wysłuchać Jeremiaha. 

– Nie powiedział niczego nowego. – Uśmiechnął się, patrząc prosto w moje oczy. – Nie, żebym sam ci tego nie mówił. Tak. Nie zrobiłem tego celowo w jego przypadku, ale oberwał rykoszetem, gdy wsypywałem innych.

– Wsypałeś niewinnego człowieka – prychnąłem. Więc jednak naprawdę Elliot trafił tam przez zupełny przypadek. 

– Niewinnego – powtórzył bez emocji. – Ethan, twój brat pracował dla mafii. Był płotką w morzu ryb, wpadł, bo był powiązany z linią narkotykową. Wszystkie osoby, które trafiły tam przeze mnie, miały powody. 

Drgnąłem na tę wieść i głośno wciągnąłem powietrze. To nie mogła być prawda... Mój brat nie byłby zdolny do czegoś takiego. Czy to znaczy, że oszukiwał mnie przez cały ten czas? 

– C-Co? To nie może być prawda! Elliot brzydził się narkotykami. – W końcu coś z siebie wydusiłem. 

– Wychowywał cię i miał duże pieniądze – podkreślał. – Nigdy nie interesowało cię, jaka praca, bez ukończenia studiów, dawała takie zarobki? Jaką bajkę ci opowiadał? 

– Oczywiście, że chciałem wiedzieć skąd ma tak dużo pieniędzy, ale zawsze ucinał temat. Wiedziałem tylko tyle, że przez swoją pracę jest rzadziej w domu. – Przez chwilę się zastanowiłem nad odpowiedzią. Mój głos w dalszym ciągu był pozbawiony jakichkolwiek emocji. 

– Nigdy nie miał jakichś śladów po bójce? Nie znikał wieczorami lub nocami, gdy ty akurat zasypiałeś? Nie zachowywał się nerwowo, gdy mijaliście nieciekawe towarzystwo? Mógł nienawidzić narkotyków, ale to nie zmienia faktu, że nie musiał ich zażywać, żeby nimi handlować. Nie bądź cyniczny, zarabiał, żebyś miał co jeść. Wyrzekł się swoich postanowień. Niewinny? – Zmrużył powieki.

– Zachowywał się normalnie. Często wracał bardzo późno w nocy, ale myślałem, że to normalne. Skąd wiesz, że miał coś wspólnego z narkotykami? Znałeś go? – W głowie próbowałem sobie przypomnieć czy rzeczywiście wokół Elliota działo się coś dziwnego. Miałem jednak totalną pustkę. 

– Nie, nigdy go nawet nie spotkałem – przyznał, wstając. – Ale znałem osoby z linii narkotykowej. To dość duża grupa ludzi, łatwo na nich można było trafić. Często brali dzieciaki bez perspektyw i wciągali w swoje środowisko, obiecując grube pieniądze. Cała ta grupa, a przynajmniej spora jej część, siedzi przeze mnie w więzieniu. Jeśli Elliota by wtedy podczas łapanki nie było, a on nie miałby przy sobie woreczków... domyślasz się, gdzie by był, prawda?

– Skąd to wszystko wiesz? Czemu wydałeś tych ludzi? 

– Jestem świadkiem koronnym – przypomniał, dziwiąc się trochę, że zapomniałem. – Byłem znacznie wyżej w hierarchii mafijnej niż twój brat. Nie usadziłem tylko grupy narkotykowej, wydałem całą szajkę. Łącznie pięćdziesięciu dziewięciu ludzi. Ale tylko jedenaście oficjalnie, potem to w sumie poszło jak domino.

– Czym się zajmowałeś? – Jeremiah był ze mną szczery, wiedziałem, że nie kłamał. Skoro tyle mi powiedział, musiałem wiedzieć, co robił wcześniej. Zawsze unikał tematu, a dopiero teraz zdobył się na szczerość, musiałem wykorzystać moment. 

– Przesłuchiwaniem – odpowiedział, wzdychając. – Łamałem ludzi, aby wyjawili prawdę. Nikogo nie zabiłem, ale sporo krwi przelałem. Jestem w końcu sadystą. A teraz pytanie, co ty zrobisz z tą wiedzą?

Zadrżałem i nie dbałem o to, że Jeremiah mógł to zobaczyć. Wiele razy mnie ostrzegał, że jest niebezpiecznym człowiekiem, ale dopiero teraz to do mnie dotarło. Przecież w każdej chwili mógł mi coś zrobić. Podejrzewałem wszystko, ale nie to, że robił krzywdę innym ludziom. Zszokowało mnie to trochę, ale dalej chciałem kontynuować z nim rozmowę. 

– A co miałbym z nią zrobić? Naprawdę torturowanie innych sprawiało ci przyjemność? 

– Sprawia – poprawił. – Wiesz, na czym polega bycie świadkiem koronnym? Na tym, że dostaję nową tożsamość, nowe miejsce pobytu i nową historię, ale w praktyce zaczynam od zera. Im więcej osób zna prawdę, tym groźniej jest dla mnie i dla tych osób. Tu chodzi o mafię, Ethan. To nie jest zabawa. Nie wolno ci znać prawdy, Damien by się wściekł i zgłosił to górze, a to z kolei zwiastowałoby twoim rychłym końcem. W tej chwili musisz podjąć decyzję. Możesz odejść, ale musisz obiecać, że przestaniesz drążyć temat. Lub zostać. 

– Najpierw groził mi Damien, potem dostałem telefon od Elliota i teraz jeszcze to... – Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, denerwowałem się. Traciłem nad wszystkim kontrolę, ten dzień był okropny. To wszystko działo się tak szybko. Czy jestem w stanie dokonać odpowiedniego wyboru? 

– Przemyśl to na spokojnie. Nie powiem o tym Damienowi, choć ten od dłuższego czasu podejrzewał, że posiadanie ciebie pod dachem jako brata “niesłusznie oskarżonego” może przysporzyć kłopotów. Jest środek nocy, odpocznij.

– A ty byś na moim miejscu był spokojny? – Usiadłem na łóżku Jeremiaha, chowając twarz w dłoniach, które zaraz przeniosłem na włosy, ciągnąłem za nie. Zawsze tak robiłem, kiedy się bardzo denerwowałem. 

– Nie jestem na twoim miejscu. – Kucnął przy mnie. – Nie mówię, że sytuacja jest prosta, ale jej finał może być skrajnie różny. Mam nowe życie, z którego mniej lub bardziej jestem zadowolony, ale nigdy nie planowałem cię wciągać w swoją brudną przeszłość. 

– To w takim razie czemu mi o wszystkim powiedziałeś? – szepnąłem. Nie rozumiałem tego. 

– Bo groziłoby nam większe niebezpieczeństwo, gdybyś dowiedział się tego w inny sposób. Zadajesz się zawsze z nieodpowiednimi ludźmi i kwestią czasu by było, gdyby to Rick ci powiedział o wszystkim. Nie przewidziałem jedynie Elliota, ale czasem trudno mi szykować się na każdą ewentualność. To Lyra zawsze się w tym odnajdywała. Przykro mi, teraz już nie ma odwrotu.

– Jakie niebezpieczeństwo? Co z tym wszystkim ma wspólnego Rick? Lyra wiedziała o tobie? – zasypałem go pytaniami. 

– Lyra była tak samo, jak ja zamknięta w tym środowisku. – Usiadł obok mnie. – Jak wchodzisz do mafii, nie wyjdziesz żywy. Jeśli nudzisz się partnerem, musisz go zabić. Lyra była przebiegła i czasami potrafiła przejrzeć swoich wrogów. A co do Ricka... on też podpadł mafii. Zna mnie, ja jego, ale obaj tylko ze słyszenia. Rozpoznał mnie, dlatego wiedziałem, że dla niego nie mogę być pobłażliwy. To, że użyłem wtedy w klasie siły, było pokazaniem mu, że nie będzie dla niego dobrego traktowania, jeśli on zamierza używać sztuczek z Podziemi. A jeśli chodzi o niebezpieczeństwo – zrobił dłuższą pauzę – dwóch z jedenastu nadal jest na wolności. Damien mnie pilnuje, bo poszukiwania nadal trwają. Szef mafii... on wcześniej czy później przyjdzie po mnie. Jeśli doszłyby go słuchy, że jakiś gówniarz szpera w jego interesach; byłbyś martwy. Ty i twój brat. Ja i Damien. Być może cała klasa. Wszyscy, z którymi miałem styczność.

– Więc kiedy się mną znudzisz, zabijesz mnie? – Odsunąłem się od mężczyzny. – Nikt się nie dowie, że wiem zbyt dużo... Nie jestem taki... Potrafię dochować tajemnicy... – Drżałem ze strachu. Przerażała mnie myśl, że mogłem być w niebezpieczeństwie tak samo, jak mój brat. Nikomu nic nie powiem czego dowiedziałem się od Jeremiaha, mimo że zostałem ze wszystkim sam. Nawet Ivan mi tutaj nie pomoże. Teraz było mi łatwiej zrozumieć, dlaczego Jeremiah potraktował w taki sposób Ricka. 

– Hej, hej, spokojnie. – Zamknął mnie siłą w uścisku. – Wiem, że dochowasz, inaczej nie dawałbym ci wyboru. I... – Zaśmiał się krótko. – Naprawdę z całej mojej wypowiedzi to ta z morderstwem partnera cię zaciekawiła? To były zasady Podziemi, my w nich teraz nie jesteśmy. Nie zabiłem nikogo i nie zabiję. Mogę cię chronić, ale musisz wreszcie zacząć współpracować, rozumiesz?

– Współpracować? Co masz na myśli? – spytałem z ciekawości. Początkowo spiąłem się, kiedy mnie przytulił, ale już po chwili byłem rozluźniony w jego ramionach. Nie chciałem, żeby mnie puszczał. 

– To, żebyś zaczął w końcu mnie słuchać. Jak coś ci odradzam, to nie robię tego na złość. Jak cię ostrzegam, żebyś nie kusił losu, bo nawet ci masochizm nie pomoże, to nie robię sobie jaj. Pchasz się tam, gdzie zabraniam ci iść. Utrudniasz nam zadanie, więc jeśli chcesz przeżyć, zacznij słuchać.

– Czyli mam się tylko nie zbliżać do Ricka? – spytałem. Ale to była prawda, im bardziej Jeremiah czegoś mi zabraniał, to nie chciałem go słuchać. Byłem zbyt ciekawy. 

– No i tu się sprawa komplikuje. Lubisz go?

– Nie wiem. Raz w kiblu przy fajce z nim gadałem i tyle. O i dał mi jeszcze prezent – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. 

– Dał ci prezent – powtórzył głucho. – Wiedziałem, że to będzie skomplikowane. Okej, posłuchaj – odsunął mnie, abym na niego spojrzał – nie cieszę się, że to mówię, ale w stosunku do niego musisz zachowywać się naturalnie. Rick... on pracował jako zabójca na zlecenie. Przypuszczam, że zabił swoją dziewczynę, ale mało o nim słyszałem. Tyle, ile głosiły plotki. Nie zmienia to faktu, że on w tobie widzi sprzymierzeńca, jak w Claudzie. Nie rozumiem ich relacji, ale jeśli nagle się od niej wywiniesz, cios może paść z jego strony. Czy on wie o twoim bracie?

– Więc to, co mówił Ivan, że mógł zabić Sam, może być prawdą... – zamyśliłem się na chwilę. Rick też był niebezpiecznym człowiekiem. Wpadłem w naprawdę świetne towarzystwo. – Wie o Elliocie. Sam nawet chciałem z nim o tym porozmawiać, ale Ivan mnie cały czas pilnował. Dopiero dziś go przypadkowo w kiblu spotkałem. 

– Musisz udawać, że ciągle szukasz sprawcy. Jesteś idiotą, więc nie sprawi ci to problemu – zażartował. – Nie pcham cię w przyjaźń z nim, bądź ostrożny. A co do Sam... mówiłem ci, że zasada zabicia partnera obowiązywała w Podziemiach, więc jeśli faktycznie go zdradziła, a on stracił szacunek... miał pełne prawo do odstrzału. Brzmi to sensownie.

– Co do tego ma mój brat? Czemu mam udawać? 

– Bo on wie, że to niebezpośrednio moja sprawka i sprawia mu to z pewnością dużo zabawy. Mówiłem ci, Rick zdaje sobie sprawę z tego, kim jestem, ale na szczęście dla mnie, on też zadarł z Dante i prędzej go odstrzelą, niż wypuszczą wolno. To jednak nie odejmie mu zabawy z patrzenia, jak szukasz sprawcy, a ten jest twoim wychowawcą. Nie możesz dać po sobie poznać, że znasz już prawdę. 

– Wychowawcą i dodatkowo chłopakiem – zaśmiałem się cicho. – Dobrze, będę uważał. Do tej pory potrafiłem utrzymać w tajemnicy nasz związek. – Nie kłamałem, zamierzałem się słuchać Jeremiaha. Znalazłem się właśnie w sytuacji bez wyjścia. 

– Kwestionowałbym – powiedział ledwo słyszalnie. – Poza tym śmierdzisz, więc idź się umyć. Zęby przede wszystkim.

– No oprócz Matteo to w klasie wszyscy wiedzą, że mam tylko chłopaka i nic więcej. Naprawdę możesz mi zaufać... – Uśmiechnąłem się tajemniczo i zaraz moje usta znalazły się na tych Jeremiaha. Tak, chciałem mu zrobić na złość, wiedziałem, że będą mnie czekały prawdopodobnie jakieś konsekwencje ze swojego czynu, ale miałem to w dupie. 

– Boże, nie dość, że śmierdzisz fajkami bardziej niż zwykle, to jeszcze alkoholem. Obrzydliwe, nienawidzę cię. Won z mojego łóżka. Śpisz na podłodze. – Pociągnął mnie za ramię i pchnął w stronę łazienki.

– To wyjątkowa sytuacja. Nie możesz mi tego zrobić. – To była prawda, jeszcze parę godzin temu mój stan był okropny. I myślałem, że Jeremiah brutalnie potraktuje mnie za ten pocałunek. 

– Się okaże. – Wytknął język.

Szybko się wykąpałem i oczywiście bardzo dokładnie wyszczotkowałem zęby. Wszedłem Jeremiahowi do łóżka, mężczyzna nie spał. Nie zareagował na to, co zrobiłem, widocznie przez ten czas musiał zmienić zdanie. Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. 

– Wiedziałem, że się zgodzisz. 

– Kto by nie uległ takiemu Greckiemu Bogowi, jakim jesteś? – zakpił. – Cieszę się, że mam ten zaszczyt.

– Och, naprawdę tak myślisz? – Położyłem głowę na jego barku i głośno westchnąłem, jedna z rąk powędrowała do jego brzucha. Wiedziałem, że chciał w jakiś sposób rozładować atmosferę. – A właśnie! Lepiej ci z lubrykantem czy na spermie? – Uniosłem się na łokciu i patrzyłem się na Jeremiaha. Chciałem, chociaż na chwilę zmienić temat. 

– A może lepiej wcale? – Uniósł zadziornie brew. – Kto powiedział, że będziemy to jeszcze robić?

– Nie podoba ci się? – spytałem smutno. 

– Wypierasz ze swojej świadomości nasze położenie, jak zmądrzejesz i podejmiesz decyzję, wtedy ci odpowiem, kundlu. – Cmoknął mnie w nos.

Pocałowałem go tylko w policzek i ułożyłem się tak, żeby było mi wygodnie. Mężczyzna miał rację, chciałem na chwilę zapomnieć o wszystkim. Byłem zmęczony, więc zamknąłem oczy i miałem dosyć dyskusji z Jeremiahem.

– Dobranoc... – cicho szepnąłem. Nie powiedziałem "kocham cię" tak jak to miałem w zwyczaju, uznałem, że to nie jest dobry moment na takie słowa. Nawet nie chciały mi przejść przez gardło. 

– Branoc – odpowiedział.

Mężczyzna leżał na boku, a ja wtulony w niego. Przylegałem do niego każdym odcinkiem ciała, dodatkowo splątałem ze sobą nasze nogi. Bałem się, że w każdej chwili mógłby ode mnie odejść, dziś potrzebowałem bliskości. To był ciężki dzień, a ja chciałem się do kogoś przytulić, czułem się z tym trochę lepiej. Szybko zasnąłem. 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty