Intertwine Cz.33


Ethan spotyka żonę

Wczoraj myślałem, że Jeremiah powiedział mi o wszystkim, a tymczasem rano czekała na mnie kolejna informacja o jego chorobie. Wyglądał na zdrowego, a przynajmniej ja nie dostrzegłem w nim jakiś dziwnych zmian, ale kiedy wyjaśnił, o co dokładniej chodzi, wszystko lepiej zrozumiałem. Ogólnie wieść o chorobie mnie zaskoczyła. Teraz wiedziałem, dlaczego tak dziwnie się zachowywał w ostatnim czasie, zupełnie jak inna osoba. Więc jego niektóre brutalne działania były spowodowane przez to, że miał rozdwojenie jaźni. To takie dziwne dla mnie, czyli miałem rację, że z Jeremiahem coś się dzieje, a teraz poznałem powód. Kilka razy mogłem doświadczyć tej jego drugiej osobowości na przykład ostatnio, kiedy byliśmy razem w sklepie.  I jeszcze to, że Jeremiah tak naprawdę nazywa się Chase oraz ma dwadzieścia cztery lata, to również było dla mnie nowe i dziwne. Po poznaniu jego przeszłości łatwiej mogłem zrozumieć, dlaczego musiał zmienić swoją tożsamość. Teraz nie dzieliło nas dziewięć lat różnicy tylko sześć, wiek tak naprawdę nie miał dla mnie znaczenia. Skoro Jeremiah o wszystkim powiedział, to znaczyło, że w końcu zaczął mi ufać? Cieszyło mnie to w jakimś stopniu, że poznałem prawdę, nie byłem tym, który dowiedziałem się jako ostatni tak jak w przypadku przeszłości o mojej klasie.

Czułem się jednak przytłoczony tym wszystkim, zawłaszcza wieść, że Elliot jednak był winny, mój brat mnie zdradził i przez cały ten czas okłamywał. Być może nigdy bym tego nie wiedział, a ja jak ten głupek cały czas wierzyłem w jego niewinność. Od kiedy zaczął zajmować się sprzedawaniem narkotyków? Czy to trwało od momentu, kiedy przejął nade mną opiekę? Czy przez cały ten czas żyłem w kłamstwie? To bolało, że nawet mój brat mi nie ufał i nigdy nie chciał mi powiedzieć czegoś na temat dalszej rodziny. Co jeszcze przede mną ukrywał? Kiedy go raz zapytałem o rodzinę, to się wściekł, więc nie rozmawiałem z nim na ten temat już nigdy więcej, nie chciałem go drażnić. Potem przestałem się tym interesować, ale coś czułem, że w przeszłości nie mieliśmy dobrych relacji, dlatego Elliot urwał z nimi jakikolwiek kontakt.

Czy byłbym w stanie wybaczyć bratu? Nie wiedziałem w tamtej chwili, byłem zagubiony. Przez cały czas żyłem z myślą, że Elliot jest niewinny, a wczorajszego dnia wszystko runęło. Każdy wokół  mnie wiedział o winie mojego brata, tylko ja byłem taki zaślepiony. Czy naprawdę nie widziałem jego podejrzanego zachowania, czy po prostu nie chciałem tego widzieć? Próbowałem sobie coś przypomnieć, ale od wczoraj miałem pustkę w głowie albo Elliot dobrze się z tym wszystkim krył. Dlaczego nie mógł pójść do normalnej pracy? Gdyby tak było, miałbym obok siebie brata, bylibyśmy normalną rodziną, on chodzący do pracy, a ja do normalnej szkoły i być może również pomógłbym mu zarabiać. Nie trafiłbym do domu dziecka i tej patologicznej szkoły. Nasze życie byłoby normalne, ale mogłem teraz tylko gdybać. Gdyby nie ten wypadek samochodowy rodzice by żyli, chciałbym wiedzieć, jacy oni byli, Elliot często mi o nich opowiadał. 

Ostatnie dni w szkole były przepełnione nauką, nauczyciele cały czas zasypywali nas testami lub zadaniami, dodatkowo jeszcze musiałem nadrabiać stracony rok. Wydarzenia sprzed kilku dni nie pozwalały mi na skupienie się, co z tego, że przeczytałem notatki z zeszytu, skoro zaraz o wszystkim zapominałem. Albo patrzyłem w jeden punkt w książce, a myślami byłem gdzieś indziej, w mojej głowie nawet pojawił się obraz zawalenia ostatniej klasy. Wciąż nie wybrałem odpowiedniego rozwiązania, a przy Jeremiahu udawałem głupka, czyli zresztą tak jak zawsze. Próbowałem w jakimś stopniu wrócić do normalności i zachowywać się normalnie, ale z marnym skutkiem. Chciałem pokazać, że jestem silny. Pierwszy raz sytuacja aż tak bardzo mnie przerastała, nie potrafiłem tego wszystkiego sobie poukładać. Żyjesz sobie normalnie, a tu nagle dowiadujesz się o bracie, który jednak okazał się winny i poznajesz prawdę o swoim ukochanym, gdzie może czekać na mnie niebezpieczeństwo ze strony mafii albo Damiena. Nie mogłem też powiedzieć o tym Ivanowi, za bardzo w to wszystko zabrnąłem i wiedziałem za dużo. Musiałem wybrać między dwiema ważnymi dla mnie osobami. Z Elliotem miałem silną więź budowaną latami a z Jeremiahem tworzyłem związek, wiązały mnie z nim silne uczucia. Uczucia, których łatwo się nie pozbędę. 

Siedziałem nad książkami, kiedy przed moimi oczami pojawiły się pieniądze i nie wiedziałem, co to ma oznaczać. Jeremiah chciał opłacić mi adwokata, bym mógł spotkać się z bratem, uważałem, że to jest dziwne i nie powinien się w to wtrącać. Dlaczego chciał, żebym zobaczył i porozmawiał z Elliotem? Nie znał go, zresztą sam chyba nie byłem gotowy, by go spotkać, dlatego też odmówiłem Jeremiahowi, ale jego najwidoczniej moje zachowanie zirytowało. Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Tak szczerze to bałem się widzenia z bratem no i jak do tej pory unikał rozmów ze mną. Dopiero sobie przypomniał o moim istnieniu w dniu moich urodzin. Próbowałem wrócić do nauki, jednak moje wcześniejsze skupienie wyparowało, a głowę przyjęły myśli o bracie. Wiedziałem już, że nie będę mógł wrócić do czytania notatek, dlatego wyszedłem na balkon, ale nie skorzystałem z siedzenia, które tam było. Usiadłem na podłodze, odpalając papierosa i zaciągałem się nim powoli, ten nałóg pozwalał mi na szybkie uspokajanie. Musiałem znowu wszystko przemyśleć czy chce zobaczyć Elliota w końcu ostatnio nie pozwoliłem mu nawet dojść do słowa. Może rzeczywiście Jeremiah miał rację i powinienem go posłuchać? A co jeśli Elliot tego nie chciał? W końcu unikał widzenia się ze mną od kilku miesięcy. Przerażało mnie to kiedy zaczynałem myśleć, że mógł trafić do więzienia z mojej winy, musiał przecież zarabiać na naszą dwójkę. Wypaliłem papierosa i ułożyłem głowę między kolanami, a ręce położyłem na włosach, głośno przy tym westchnąłem. Wysłuchałem Jeremiaha i w jakimś stopniu potrafiłem to wszystko zrozumieć, ale nie wysłuchałem brata. Chyba najbardziej mnie bolało, że przez tyle lat kłamał, unikając tematu jego pracy, zostałem zdradzony przez najbliższą osobę. Reszta dni była taka jak poprzednie, czyli udawałem, że wszystko jest w porządku, zachowywałem się tak, jakby nic się nie stało i znowu udawałem głupka. Znowu chciałem o tym wszystkim zapomnieć, zachowywałem się dziwnie przez to, jak bardzo trudno było mi podjąć decyzję. To nie było tak, że przestałem myśleć o możliwości spotkania z Elliotem, chyba dotarły do mnie słowa Jeremiaha. Przez cały ten czas uciekałem od problemów i nawet nie chciałem wysłuchać swojego brata. Usłyszałem prawdę na temat mojego chłopaka to chyba teraz czas na Elliota. Powiadomiłem o wszystkim Jeremiah. Jeśli tylko brat odmówi widzenia, odpuszczę. Po co miałbym się starać, skoro on nie chciałby się ze mną widzieć? To nie miałoby sensu. Oczywiście podałem swój numer telefonu adwokatowi, żebym mógł poznać odpowiedź Elliota, chociaż po wszystkim sam już nie wiedziałem, czy dobrze robię. 

Chodząc na papierosa w szkole, często na zewnątrz spotykałem Ricka i dołączałem do niego, a chłopak nie protestował. Zawsze towarzyszył mu Claude, ale on trzymał się na uboczu zresztą tak jak zwykle. Zazwyczaj staliśmy w milczeniu i spokojnie paliliśmy, tylko czasem towarzyszyła nam krótka wymiana zdań, nie przeszkadzało mi to, że nie był zbytnio rozmowny. Początkowo ciężko było mi zaakceptować fakt jego powiązania ze światem Podziemnym, ale musiałem zachowywać się naturalnie. Nie mogłem po sobie poznać, że wiem zbyt dużo, z jego strony też mogło czekać na mnie lub Jeremiaha albo mojego brata niebezpieczeństwo. Tym razem Rick stanął przy mojej ławce i wiedziałem, co to oznaczało; pójście razem z nim na papierosa, widziałem niezadowolenie na twarzy Romana z powodu mojego towarzysza. Przewodniczący jednak tego nie skomentował. Wyciągnąłem fajki z zamiarem dołączenia, ale ręka Ivana trzymająca mnie za łokieć nie pozwalała mi na żaden ruch. Wiedziałem, że to Ivan. 

– Ethan – warknął. 

– Puść mnie. – Wyrwałem mu się. Widziałem złość w jego oczach, miał dosyć tego, że rozmawiam z Rickiem. Sam byłem w kłopotach i musiałem zachowywać się normalnie przy chłopaku. Ivan i Jeremiah mówili, żebym trzymał się od niego z daleka, ale ja ich nie posłuchałem, więc musiałem wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

Przeszedłem obok Romana, który zagrodził drogę Ivanowi, powstrzymując go przed pójściem za mną, towarzyszyła im przy tym nieprzyjemna wymiana zdań. Razem z Rickiem usiedliśmy na oparciach tych okropnych ławek przed szkołą i oczywiście towarzyszył nam Claude. Chłopak chyba zawsze przebywał w jego pobliżu, a w tej chwili zniknął mi z oczu, ale wiedziałem, że jest gdzieś blisko. Zawsze dziwiło mnie to, jak Claude to robił, znikał, a za chwilę pojawiał się z zaskoczenia, był niewidzialny i o wszystkim wiedział. Do tej pory nie wiedziałem jakim sposobem pomógł mi zdobyć numer do Jeremiaha, nikt normalny nie miał wiedzy o zabezpieczeniach do pokoju nauczycielskiego lub gabinetu dyrektorki. 

– Co się stało z twoją... – Chciałem przerwać panującą ciszę. Nie udało mi się dokończyć tego zdania, bo moje usta zostały zasłonięte.

Odwróciłem głowę do tyłu, by to sprawdzić, za mną stał niewzruszony Claude. Potem moje spojrzenie padło na Ricka, przez jego twarz przeszedł grymas niezadowolenia albo złości trudno ocenić. Chciałem tylko zapytać o Sam, jego dziewczynę, ale zrozumiałem, że to nieodpowiedni temat, o czym świadczyła interwencja Claude'a. Dla Ricka to było chyba drażliwe, następnym razem musiałem się pilnować, moja ciekawość kiedyś mogła mnie zgubić. Zastanawiało mnie, co by było, gdybyśmy siedzieli tutaj sam na sam bez Claude'a. Chyba też nigdy nie poznam odpowiedzi na pytanie, czy Rick naprawdę zabił swoją dziewczynę. Wiedziałem jedno; nie mogłem drążyć tego tematu.

Przez to, że ostatnio nie potrafiłem się skupić na nauce, oblałem test z chemii, chociaż powtarzałem zadany materiał przez nauczycielkę. Kiedy tylko zobaczyłem przed sobą kartkę z zadaniami, zapomniałem o wszystkim, co czytałem do tej pory, wiele rzeczy pomieszałem lub pisałem złe odpowiedzi. Naprawdę myślałem, że dam radę go napisać, a jednak się pomyliłem, nie mogłem sobie pozwolić na spadek ocen. Kolejnym terminem na poprawę testu był poniedziałek, do tego czasu musiałem spiąć dupę i to zaliczyć. Nie mogłem zawalić roku przez problemy, z którymi sobie nie radziłem. Każdą wolną chwilę nawet w szkole poświęcałem nauce, tak samo było w środę podczas czasu z wychowawcą, aż Ivan się zdziwił, że tyle siedzę nad książkami. Spokój w klasie przerwało wtargnięcie Justina, szkolnej pielęgniarki, nie wiedziałem, co tutaj robi, ale jego obecność świadczyła o czymś złym. Wzrok Jeremiaha na Ricku wskazywał, że sprawa dotyczyła właśnie jego, a to mnie trochę zaniepokoiło, zdążyłem już trochę poznać chłopaka. Po czasie do klasy wrócił nasz wychowawca w towarzystwie Justina, kątem oka znad książki na nich spoglądałem, ale znowu wróciłem do nauki. Czułem na sobie spojrzenie Adiki, kiedy wspominała o korkach z matmy, popatrzyłem na dziewczynę w niezrozumieniu. Dobrze sobie z nim radziłem, w końcu był moim ulubionym. Dziewczyna pytała mnie o matematykę, a potem wtrącił się Xavier, dopytując o geografię i za chwilę zaproponował mi pomóc przy chemii, zgubiłem się w tym wszystkim. Czemu pytali mnie o te przedmioty? Nie za bardzo słuchałem tego, co działo się w klasie.

Potem dopiero zrozumiałem, o co chodziło tamtej dwójce, kiedy podeszli umówić się ze mną na korepetycje. Doszło do mnie, że przy reszcie moich rówieśników zrobiłem z siebie idiotę, za to miałem ochotę sobie walnąć w czoło otwartą dłonią, ale tego nie uczyniłem. Od Jeremiaha dowiedziałem się, że Cassandra próbowała popełnić samobójstwo, to mnie zaskoczyło, mimo że z nią nie rozmawiałem, to zrobiło mi się jej szkoda. Jej zachowanie było normalne, a przynajmniej ja tak myślałem. Przypomniałem sobie, że kiedyś niemiło potraktowałem ją na jednej z imprez, chciała zaciągnąć mnie do łóżka, a przynajmniej ja tak to odebrałem. Jak długo jej stan był tak zły? Wtedy myślałem, że jej zachowanie było normalne, a poza tym wtedy w jej żyłach krążył alkohol.

W czwartek po lekcjach dotarliśmy do domu Xaviera, początkowo obecność Liz trochę mnie zdziwiła, ale jeśli tylko chciała się uczyć to dobrze. Dziewczyna nie radziła sobie z nowymi tematami w matematyce. Doskonale znałem okolicę, kilka domów dalej mieszkałem razem z Jeremiahem i Damienem, zacząłem się bać, że nawet Xavier wie o moim sekrecie.

– Znasz swoich sąsiadów? – Po przekroczeniu progu willi, zapytałem z niepokojem Xaviera. Istniało prawdopodobieństwo, że mógł mnie widzieć razem z Jeremiahem.

– Nie. Nie interesują mnie oni i tak tu jestem tylko tymczasowo.

To sprawiło, że odetchnąłem z ulgą, przez tę krótką chwilę moje ciało było całe spięte, mój sekret wciąż był bezpieczny. Przecież związek z Jeremiahem mógł zostać odkryty przez Xaviera, chociaż myślę, że raczej chłopaka by to nie interesowało.

Z zewnątrz i wewnątrz dom pokazywał, że należy do bogatej rodziny, zrobił na mnie duże wrażenie, a Xavier nie przechwalał się tym, jak bardzo jest majętny. Każde z pomieszczeń było duże i urządzone nowocześnie, ale bez przesady, chłopak zaprowadził nas piętro wyżej do pokoju, w którym znajdowała się kanapa, stolik wraz z kilkoma regałami na książki. Mogłem zauważyć w nim dużą ilość roślin doniczkowych i nie wyglądał, jakby to był pokój Xaviera. 

– Wow, naprawdę masz wypasiony dom – odpowiedziała z zafascynowaniem Adikia, która razem z Liz rozglądały się po pomieszczeniu, zresztą podziwiały każdy zakamarek willi chłopaka.

– Dzięki. – Chłopak chyba się trochę speszył, bo westchnął głośno i odpowiedział im cicho. 

Usiedliśmy na kanapie, a Xavier wyszedł na chwilę z pokoju i przyniósł ze sobą dodatkowe dwa krzesła, by było nam wygodniej się uczyć. Liz i Xavier na nich usiedli. Zagraliśmy w "kamień, papier, nożyce" żeby zdecydować, od czego zaczniemy, przez cały ten czas nie mogliśmy dojść do porozumienia. Padło na geografię. Dziewczyny z braku lepszego zajęcia również słuchały tego, co miałem do powiedzenia, uznały, że dodatkowa powtórka im nie zaszkodzi. Opowiadałem im o zróżnicowaniach poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego świata, o dziwo nawet robili jakieś notatki w swoich brudnopisach, potem przeszedłem do omawiania klimatu w danych państwach. Mówiłem to z wielką pasją i na ten moment byłem tak pochłonięty tłumaczeniem, że mogłem zapomnieć o swoich dotychczasowych problemach, czułem się rozluźniony. Potem przeszedłem do matematyki, rozwiązałem sam jeden przykład i przy okazji tłumaczyłem, jak to trzeba robić, a następnie wybrałem dla nich kilka działań. 

– Czemu nie uczymy się w twoim pokoju? – Ciszę przerwała Liz. W sumie ja również byłem tego ciekaw. 

– Mój pokój to jedno wielkie wysypisko śmieci – odpowiedział jej Xavier. – Nawet Robert i Roman, kiedy tam weszli, szczali ze śmiechu z moich tuneli –  dodał z uśmiechem.

Znowu wróciliśmy do zadań. Matematyka zajęła nam najwięcej czasu, każdemu z osobna musiałem tłumaczyć ich błędy i pomóc w poprawie ich. Sprawiało mi to przyjemność i cieszyłem się, że mogłem jakoś pomóc, a przekazywanie swojej wiedzy przychodziło mi z łatwością. Potem przeszedłem do chemii, rozwiązywałem zadania z reakcjami chemicznymi oraz robiłem obliczenia. 

– Chodzicie ze sobą? – Kątem oka spojrzałem na Xaviera, który kierował swoje pytanie do dziewczyn. 

– Nie – od razu zaprzeczyła Liz. 

– A ty uganiasz się za Avą? – Dziewczyna odbiła piłeczkę do Xaviera. Adikia śmiała się z poprzedniego pytania chłopaka. 

– Podoba mi się jej charakter, ale zobaczymy czy coś z tego wyjdzie.  

W międzyczasie do pokoju przyszedł ojciec Xaviera, w ręce trzymał tacę z gorącymi napojami, które położył na stole. Był młodym mężczyzną o brązowych włosach. Od razu poczułem dziwny zapach wydobywający się z kubków, więc zaglądnąłem do nich. Herbata ziołowa. 

– Pan chce nas odurzyć? – spytałem zupełnie poważnie, a Adikia, która miała kubek przy ustach, wypluła zawartość. To już drugi raz, kiedy tak zrobiłem, pierwszą osobą był Jeremiah. 

Liz była dziwnie blada, tak jakbym powiedział coś złego, a może przeraziło ją moje dziwne pytanie, a Xavier wybuchł głośnym i niekontrolowanym śmiechem. Reakcja mojego towarzystwa była ciekawa, każdy zachował się inaczej, a ja cieszyłem się, że mogłem ich w jakiś sposób rozbawić.

– Nie, to jego herbatki dla pacjentów i samego siebie. Twierdzi, że  z matką bez nich już przed ślubem by się rozwiódł. – Chłopak ocierał łzy, które miał od śmiechu. 

– Bez przesady. Przed ślubem bym się lepiej zabezpieczał po prostu. – Na twarzy mężczyzny dostrzegłem szeroki uśmiech, a potem wyszedł z pomieszczenia.

– Mój ojciec jest nie z tej ziemi. Jak miałem czternaście lat i zdarzyło mi się trzeci dzień z rzędu przesypiać po dwanaście godzin, to przyszedł ze swoim krzesłem z lecznicy - tak, przywiózł je w aucie - postawił przed moim łóżkiem, wziął swój notes, odbezpieczył długopis i patrzył na mnie. Tak patrzył przez dwie minuty, a potem spytał "no to powiedz, chłopcze, co cię niepokoi? Dlaczego mi popadasz w depresję?". Jak mama to usłyszała, to powiedziała, że nikt normalny nie wstaje dzień po skończeniu roku o siódmej rano i powinien się zaznajomić z młodzieżą i odstawić książki naukowe. – Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Już mogłem stwierdzić, że ojciec Xaviera był spoko osobą, zazdrościłem mu tej relacji z tatą, bo ja swojego nie zdążyłem poznać. 

Chłopak na sam koniec nauki stwierdził, jak mogłem nie zdać chemii, skoro byłem dobry z matmy, a Liz jeszcze dodała, że dobrze tłumaczę i powinienem zostać nauczycielem. Pozostali to potwierdzili, a ja zacząłem myśleć poważniej na ten temat, nawet kiedyś zażartowałem przy Jeremiahu o byciu nauczycielem. Chociaż musiałem jeszcze przemyśleć czy na pewno chcę to robić w przyszłości. Po nauce mama Xaviera zaprosiła nas na kolację, zasiedliśmy więc do stołu, na którym przeważały potrawy zrobione z owoców morza do tego sałatki i inne dodatki. Ogólnie liczba potraw nas zaskoczyła, bo cały blat został nimi zapełniony, matka chłopaka musiała się przygotować na nasze przyjście. Jego rodzicielka z grzeczności nabrała nam jedzenia i usiadła na swoim miejscu, ale zaraz wstała i podeszła do Xaviera. 

– Xavierku, jesteś taki wychudzony, musisz jeść więcej. – Kobieta nałożyła mu większą porcję jedzenia, a chłopak nie był chyba zadowolony z jej poczynań. Na zdrobnienie imienia parsknąłem śmiechem. 

– Ethanku, a może ci dołożyć? – Zgodziłem się, a chłopak postanowił mi zrobić na złość i nabrał dla mnie jeszcze większą porcję niż u siebie. Popatrzyłem na niego ze złością, ale nic sobie tego nie zrobił, tylko miał uśmiech na twarzy. A ja zastanawiałem się, jak ja to wszystko teraz zjem. 

– Przestań go przejadać – upomniał swoją żonę, ale uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny. 

– Ja go przejadam, ty go nadleczysz, więc się uzupełniamy. 

– Chyba mnie uzupełniacie – wtrącił Xavier. 

Posiłek minął nam w miłej atmosferze z częstym śmiechem. Zbieraliśmy się do domu. Przed wyjściem oddałem chłopakowi trzysta dolarów, które od niego kiedyś pożyczyłem, przecież nie wywiązałem się z tego, by pomóc mu w zaczepianiu Roberta. Dzięki pracy miałem teraz pieniądze. Początkowo odmawiał, ale po długich namowach przyjął banknoty i podziękował. 

W szkole oczywiście Ivan musiał zaczepiać Romana, a ja wolałem odpuścić, bo to nie miało sensu, w każdej chwili mogłem zareagować, gdyby się pogorszyło. Wiedziałem, dlaczego nasz przewodniczący nie miał humoru, jednak w porównaniu do mojego przyjaciela, wolałem go zostawić w spokoju. Dodatkowo otrzymałem dzisiaj odpowiedź od adwokata, Elliot chciał się ze mną spotkać, nie wiem, dlaczego zmienił zdanie. Miałem kilka dni do wizyty, która odbędzie się w piątek czwartego kwietnia, znowu poczułem, jak mój żołądek ściska się z nerwów. Teraz miałem okazję posłuchać drugiej strony, po tylu miesiącach w końcu spotkam brata, ale nie byłem pewny czy z tego powodu powinienem skakać z radości. I nawet nie wiedziałem, czy dobrze robię wyrażając zgodę na widzenie z Elliotem. Chociaż z drugiej strony to mogło mi pomóc wybrać, zostać u boku Jeremiaha czy brata, wciąż się wahałem. Każde z tych rozwiązań nie było do końca dobre.

Znowu nie mogłem skupić się na nauce, chociaż naprawdę chciałem odciąć myśli od tego wszystkiego. Z dołu dobiegł mnie głośny śmiech Jeremiaha chciałem sprawdzić, co było powodem jego rozbawienia, ale przeczuwałem, że za tym wszystkim stoi Damien. Kiedy ich razem zobaczyłem, poczułem zazdrość, gadali normalnie, dodatkowo miałem świadomość ich braku pokrewieństwa. Dołączyłem do nich, ale kiedy tylko odezwał się do mnie Damien, zadrżałem, przy nim czułem niepewność i strach. Trochę oglądałem, a i tak uważnie śledziłem każdy ich ruch, miałem dziwne wrażenie, że mężczyzna odbiera mi Jeremiaha. Wiedziałem, że moja zazdrość była niepotrzebna i wierzyłem w wierność mojego chłopaka. To ja bywałem przewrażliwiony.

Rano Jeremiah tak jak zwykle szykował się na trening z koszykówki, wyszedł z pokoju, a ja podjąłem decyzję o dołączeniu. Chociaż mogłem liczyć na odmowę ze strony mężczyzny, w końcu już raz dostałem od niego zakaz. Chciałem też zapomnieć o zbliżającym się spotkaniu z Elliotem, a kosz pozwoli mi na odprężenie, a przynajmniej tak myślałem.

Zdążyłem wsiąść do samochodu w ostatniej chwili i Jeremiah pozwolił, abym wziął udział w treningu, widocznie również rozumiał, że tego właśnie potrzebowałem. Tak jak powiedział, wysadził mnie kawałek dalej, a ja z nerwów odpaliłem papierosa, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem, czym się denerwowałem. Może reakcją pozostałych? Po drodze spotkałem Ricka oraz Claude'a i to z nimi wszedłem na boisko. Chłopak wywołał raczej negatywny wpływ na resztę, mi on nie przeszkadzał. Ogarnęły mnie wątpliwości czy dobrze robiłem, dołączając do wszystkich i miałem nawet przez chwilę ochotę się wycofać, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Dołączyłem do osób biorących udział w rozgrzewce, a przy tym Ivan cały czas przeszkadzał mi oraz Rickowi, nie chciał, żebym się do niego zbliżał. Oby między nimi nie doszło do bójki.

Byłem w drużynie z Adikią, Aniką, Claudem i Robertem. Gra od samego początku zrobiła się agresywna za sprawą Xaviera, Roberta oraz Matteo ta trójka na pewno się wyróżniała, do tego bliźniaczki również były niezłe. Ja popełniałem dużo błędów, kilka razy zdarzyło się, że podałem piłkę do przeciwnika zamiast do członków mojej drużyny i jeszcze szybko złapałem zadyszki. Odkryłem, że jednak sport nie jest dla mnie, ale tutaj przecież liczyła się zabawa i tak właśnie było, zapomniałem o wszystkim i myślałem tylko o grze. Wkrótce potem zszedłem z boiska, a za mnie wszedł Ivan, chłopak o dziwo podczas meczu podszedł neutralnie do Ricka. Widocznie wziął sobie do serca słowa Jeremiaha, w końcu mój przyjaciel kochał sport. Siedziałem na podłodze i odpoczywałem, nie miałem kondycji, w międzyczasie doszło do innych zmian tak, by inni również mogli sobie pograć. 

– Ethan! Ethan! – Gdzieś blisko mnie usłyszałem swoje imię, a za chwilę ktoś się uwiesił na mojej szyi. Pozostali wstrzymali grę, nie wiedząc, o co chodzi. Od razu rozpoznałem dziewczynkę z domu dziecka, to ta sama osoba, z którą musiałem bawić się w chowanego. – Wiesz co? Bardzo dużo myślałam o naszym ślubie. Chciałabym ogromne wesele z milionem gości i dużym tortem! – krzyknęła z zadowoleniem. Próbowałem odczepić ją od mojej szyi, lecz bezskutecznie. Ile ta mała miała siły?

– Hej mała. Jak masz na imię? – Adikia najpierw popatrzyła na mnie, co nie uszło uwadze dziewczynki i nawet jeszcze bardziej do mnie przylgnęła.

– Penny. – Teraz miała niezadowoloną minę. – Odczep się od mojego męża! – powiedziała ze złością w głosie i zaraz złożyła całusa na moim policzku. Zrobiłem się czerwony, kiedy usłyszałem śmiechy pozostały i widziałem nawet jak Jeremiah się powstrzymuje. – Chciałabym z tobą mieszkać w dużym zamku takim różowym, jesteś moim księciem! – dodała po chwili.

– Ethan, ale masz branie. – Ledwo, co zrozumiałem Kevina powstrzymującego śmiech.

– Lecą na ciebie stare baby i do tego jeszcze dzieci. – Oczywiście Ivan też musiał dodać coś od siebie.

– A na ciebie geje – wypomniałem mu sytuację z barmanem i wystawiłem przy tym język.

– Aż ci zazdroszczę. Ona przecież jest taka urocza – wtrąciła uśmiechnięta Liz.

Penny nie puszczała, a na boisku wciąż panowało rozbawienie. Kiedy ta mała mnie zauważyła? Wiedziałem, że będą z nią same kłopoty i tak łatwo sobie nie odpuści.             Zrobiła to dopiero wtedy, gdy przyszła dobrze mi znana opiekunka z domu dziecka.

– Ethan, w sierocińcu są twoje rzeczy do odebrania. Zrób to w wolnej chwili – powiedziała kobieta na odchodne, Penny jeszcze zdążyła złożyć mi kolejnego całusa w policzek na pożegnanie. Znowu byłem czerwony i zażenowany całą tą sytuacją. W międzyczasie zdążyłem wstać. 

Całkiem zapomniałem o odebraniu swoich rzeczy, co prawda miałem tam tylko jedną rzecz, na której mi zależało, a mianowicie wspólne zdjęcie moich rodziców i brata. To jedyna pamiątka, jaką po nich miałem, a fotografię dostałem od Elliota. Czułem na sobie wzrok mojej klasy, no tak przecież oni cały myśleli, że mieszkam w domu dziecka.

– Więc teraz naprawdę jesteś bezdomny? – spytał Robert.

– Nie. 

– Gdzie mieszkasz? – Usłyszałem pytanie od zaniepokojonego Ivana. Zdałem sobie sprawę, że nie byłem przygotowany na taką ewentualność, nie miałem żadnej wymówki. Patrzyłem spanikowany po moich rówieśnikach, aż mój wzrok zatrzymał się na Ricku.

– U Ricka – padła odpowiedź z moich ust. Chociaż sam nie wiem, dlaczego to mi przyszło do głowy, byłem zestresowany całą tą sytuacją.

– Żartujesz chyba?! – warknął Ivan, który podszedł do mnie i złapał za moją koszulkę. Widziałem, że był zły. – Może jest jeszcze twoim tajemniczym chłopakiem?! 

– Tak – odpowiedziałem szybko, a po chwili zrozumiałem, co się stało. Przez moje nerwy wpadłem w niezłe gówno i teraz miałem problem, pozostali popatrzyli po sobie zaniepokojeni. Mój wzrok był utkwiony w Ricku i na pewno moja mina była w stylu "błagam, Rick, pomóż mi".

– Jestem bardzo dobrym chłopakiem. – Rick podjął się tej gry, a na twarzy miał uśmiech, widocznie cała ta sytuacja go śmieszyła. Natomiast ja wywołałem tym lekkie napięcie i nie przewidziałem tego, że Ivan zareaguje tak gwałtownie.

– Z tego, co Ethan opowiadał, to jesteś chujowy w łóżku. – Ava chciała rozładować atmosferę, a mi do śmiechu nie było. Teraz Jeremiah się dowiedział, że coś mówiłem dziewczynie na ten temat.

– Nie przypominam sobie, żebyśmy zdążyli dojść do tej bazy. Ethan, o czymś nie wiem? – Z tego zrobiło się niezłe gówno, Avie opowiadałem o tym, jak zaliczyłem swojego chłopaka, a Rick wszystkiemu zaprzeczył. Było źle. 

– Kurwa... – wysyczał Ivan, który już trząsł się ze złości. – Ostrzegałem cię przed nim, mówiłem ci, że jest niebezpieczny, a teraz dowiaduję się, że jest twoim chłopakiem. Przez cały ten czas mnie oszukiwałeś! – Gwałtownym ruchem szarpnął mnie za koszulkę, nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, chłopak cały czas mierzył mnie wzrokiem. Stałem spokojnie, nie chcąc go prowokować do bójki. 

– To chyba moja sprawa z kim się zadaję. Ivan zluzuj. – Wciąż byłem spokojny. To ja byłem temu winny, że doprowadziłem chłopaka do takiego stanu. 

– Ja się po prostu o ciebie martwię! 

– Martwisz? Myślę, że po prostu jesteś o mnie zazdrosny, że kiedyś cię opuszczę i zostaniesz całkiem sam jak palec. Musiałeś nieźle rodzicom zajść za skórę, skoro wywalili cię z domu. 

Nie wiem, dlaczego powiedziałem te słowa, które na pewno zraniły Ivana, wiedziałem, że to był dla niego drażliwy i trudny temat. Nie wytrzymał, między nami doszło do poważnej przepychanki i ja go do tego sprowokowałem. Doszło nawet do tego, że ciągnęliśmy się za włosy, ale to jego ciągnęło do bójki, ja się tylko broniłem. Zostaliśmy rozdzieleni, sam nawet nie wiem przez kogo. Ivan rzucił w moją stronę wiązankę przekleństw i opuścił boisko wyraźnie zły, a ja patrzyłem, jak odchodzi. Właśnie pokłóciłem się z przyjacielem i to ja go do wszystkiego sprowokowałem. Wróciliśmy do przerwanej gry, a przepychanka z Ivanem została przemilczana. Mecz zakończył się przegraną mojej drużyny. Wróciłem do mniej więcej tego samego miejsca, gdzie wcześniej wysadził mnie Jeremiah i czekałem na niego. Kiedy podjechał, usiadłem z przodu. 

– A więc chodzisz z Rickiem, ale potajemnie jesteś zaręczony z małą dziewczynką – bardziej stwierdził, niż spytał. Wyglądał na rozbawionego, chociaż starał się to ukryć.

– Miałem im powiedzieć prawdę, że tak naprawdę z tobą chodzę? Spanikowałem. 

– Ach, ale przy powiedzeniu kolegom z klasy, że masz ze mną problemy łóżkowe, to już oporów nie miałeś?

– Martwiłem się tym, że jesteś cichy w łóżku i myślałem, że to ja coś źle robię – szepnąłem. 

– Wydaję mi się, że przerabialiśmy ten temat tyle razy, że nie musiałeś czerpać porad u innych – powiedział z wyrzutem. – Dlaczego akurat strzeliłeś na Ricka z udawanym partnerem? Miałeś mieć z nim neutralne stosunki, nie miłosne.

– Przepraszam... Był pierwszą osobą, która w tamtym momencie przyszła mi do głowy. To źle? – Popatrzyłem na Jeremiaha z przejęciem. 

– Jeszcze nie wiem. – Westchnął ciężko. – Sprawy mogą przybrać różny obrót, a znając ciebie – spojrzał na mnie oskarżycielsko – to wpierdolisz się w to gówno jeszcze głębiej.

– Będę uważać. Obiecuję, że go nie dotknę w żaden romantyczny sposób – zapewniłem go. Byłem stałą osobą i kochałem tylko Jeremiaha. 

– Chciałbym powiedzieć, żebyś robił, co chcesz, ale niestety moje i wielu innych ludzi życie jest też w twoich rękach... Po prostu... Uważaj.

– Możesz mi zaufać. – Odwróciłem się na chwilę od mężczyzny i milczałem, ale znowu na niego popatrzyłem. – Elliot chce się ze mną widzieć… – powiedziałem cicho i położyłem swoją rękę na jego dłoni, którą trzymał na skrzyni biegów. W zasadzie nie wiedziałem, jak na to zareaguje, ale potrzebowałem go dotknąć. Przez te kilka dni nie okazywaliśmy sobie czułości i chyba wiedziałem dlaczego, chciał, żebym wszystko sobie przemyślał na spokojnie. 

– Oczywiście, że chce – odpowiedział. Odwrócił swoją dłoń i splótł nasze palce. – Kiedy?

– W piątek. – Popatrzyłem na nasze dłonie, myślałem, że mnie odtrąci, tak jak zawsze to robił, kiedy nagle go dotykałem. 

– My też musimy wyjechać w piątek do Sydney. Możesz pojechać z nami, ale Damien wciąż o tobie nie wie, więc nie możesz dopytywać o nasze sprawy podczas jazdy. – Zamyślił się przez chwilę. – W zasadzie musimy też wymyślić wymówkę dla ciebie. Raczej odwiedziny brata zasieją w nim ziarno niepewności. Damien i tak już ma swoje podejrzenia, lepiej nie dokładać mu kolejnych.

– Naprawdę mogę? – Na mojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech, ale za chwilę znikł. – Ale przecież Damien mnie nienawidzi... Po co tam jedziecie? I rozumiem, będę cicho. Jaką wymówkę? 

– Sprawy się zaczęły komplikować. – Spiął się nieznacznie. – Muszę złożyć dodatkowe zeznania. To nic wielkiego, normalna sprawa. To jednak dołożyło mu roboty, więc może być trochę rozdrażniony. A co do twojej wymówki... proponuję jakieś zakupy czy coś. Wszystko, byle nic związanego z Elliotem.

– Myślisz, że się tak po prostu zgodzi? – Miałem co do tego duże wątpliwości, Damien nie znosił mojej osoby i czułem, że raczej nie wyrazi chęci, by mnie zabrać razem z nimi. Jeremiah zaczął się śmiać.

– Jestem pewien, że jeśli przedstawię mu alternatywę w postaci “Ethan zostanie sam w domu na weekend, może zorganizuje imprezę, w najlepszym razie zaprosi kolegę lub przetrzepie szafki” to będzie wolał cię taszczyć przy nodze, niż pozwolić pałętać się po swoim domku.

– Z doświadczenia już wiesz, że zostawianie mnie samego z szafkami jest niebezpieczne. – Zaśmiałem się. Nawiązałem do sytuacji, kiedy pierwszy raz grzebałem mu w szafie. 

– Zgaduję, że oprócz koszulki podpierdoliłeś mi znacznie więcej rzeczy.

– Twierdzisz, że ukradłem twoje pieniądze? – zapytałem z lekką złością. Musiałem go zapewnić, że ich nie zabrałem. 

– Godność mi ukradłeś – zakpił. – A pieniędzy nie liczyłem, więc nawet jeśli byś zabrał, to bym się nie zorientował.

– Tylko je dotknąłem i od razu odłożyłem na miejsce – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Napadłeś na bank? – zaśmiałem się, spytałem, by trochę rozluźnić atmosferę. 

– Dobrze mi płacili – odpowiedział po chwili wahania. – Ta sakiewka nie jest jedyną z moimi oszczędnościami. Pozostałe są ukryte w innych miejscach.

– Za torturowanie ludzi? – Prychnąłem. – Gdzie? – Ale byłem też ciekawy, chociaż czułem, że mi nie odpowie. 

– Co gdzie?

– Gdzie schowałeś resztę pieniędzy? Musisz być naprawdę bogaty...

– Nie nazwałbym siebie bogatym. Poza tym ci nie powiem o kryjówkach, więc możesz pomarzyć.

– Oszczędzasz na nasz dom z gromadką psów? – Oczywiście nie mówiłem tego poważnie. Zacząłem się śmiać, nawet nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość. Istniała też możliwość, że nasz związek przestanie istnieć, ale od razu zignorowałem te myśli. Chciałem się cieszyć z teraźniejszości. 

– Oczywiście. Czekam na dzień, w którym się oszczenisz i będą potrzebne budy i kojce.

– Chcesz mieć ze mną szczeniaki? – Popatrzyłem na niego z uniesionymi brwiami. Jego odpowiedź była dziwna, tak jakby insynuował, że chciałby w przyszłości mieć dzieci. 

– Nie – odpowiedział natychmiastowo. – Ale z racji, że nie używam prezerwatyw to na pewno, podkreślam, na pewno jesteś w psiej ciąży, bo psy nie znają słowa antykoncepcja i się mnożą. 

– Wolisz to robić bez gumek? 

– Tak.

– Ale wiesz, że to niebezpieczne? W zasadzie muszę ci przyznać rację, kiedy ostatnio robiliśmy to w gumkach, nie podobało mi się. Mogłem nie kupować tylu opakowań... – Zamyśliłem się. 

– Jakież zdziwienie, że utopiłeś pieniądze – zakpił.

– Nie żałuję swojego wydatku, chyba. Mógłbyś mi powiedzieć czy podobało ci się z lubrykantem. – Byłem ciekawy i chciałem poznać jego zdanie, zawsze mogliśmy coś zmienić. 

– A powinienem mieć jakieś lepsze doznania?

– Chcę tylko się dowiedzieć czy wolisz to robić z użyciem spermy, czy lubrykantu. 

– Mi to obojętne.

– Skąd mam wiedzieć, kiedy jest ci dobrze. Nic mi nie mówisz. – Byłem zły. Odwróciłem się i skrzyżowałem ramiona. Nie podobała mi się ta jego obojętność, Jeremiah był taki skryty i przy wielu sprawach milczał. 

– Czy naprawdę rozmawiamy o spermie, lubrykancie, kondomach podczas jazdy autem? – spytał z rozbawieniem. – Ty masz momenty.

– A to coś złego? Kiedy chcesz o tym gadać? – Nie ukrywałem złości w swoim głosie, unikał tematu i nie bardzo wiedziałem, co teraz robiłem źle. 

– Nie kiedy, a gdzie. W domu na przykład, wiem, że możesz mieć trudności w ogarnięciu tego terminu, ale to miejsce, gdzie jest spokój, cisza i można rozmawiać.

– A samochód to złe miejsce? A może po prostu ty się wstydzisz o tym rozmawiać? – wciąż drążyłem. 

– Mam wrażenie, że z tobą nie można rozmawiać na nic innego niż penetracja. – Prychnął. – Jestem tym znudzony już.

Nie wiem, kiedy ta rozmowa zmieniła się w kłótnię, ja tylko pytałem z ciekawości. Jego słowa bolały, spuściłem głowę i uparcie patrzyłem w jeden punkt. Co znowu zepsułem? Do tej pory się nie kłóciliśmy. Czy to dlatego, że moje problemy mnie przerosły i dlatego tak bardzo naciskałem na Jeremiaha, by mi odpowiedział? 

– Jest ci ze mną źle? – spytałem z obojętnością w głosie. 

– Jest neutralnie – odpowiedział znudzonym głosem, opierając łokieć na drzwiach, a głowę na pięści.

– Ja naprawdę nie myślę tylko o ruchaniu... – szepnąłem, zaciskając ręce na kolanach. Jego słowa bolały, myślałem, że między nami jest dobrze. Czułem, jak łzy napływają mi do oczu, ale skutecznie się ich pozbyłem, nie mogłem sobie pozwolić na płacz przy Jeremiahu. 

– Skoro tak twierdzisz.

Kiedy dojechaliśmy do domu, trzasnąłem drzwiami od samochodu i tak samo zrobiłem z drzwiami wejściowymi. Chciałem Jeremiahowi pokazać moją złość chociaż wiedziałem, że to zachowanie jest dziecinne. Siedziałem na balkonie z głową schowaną między kolanami, mężczyzna nie przyszedł do pokoju. Ostatnio wszystko się psuło. Urodziny zepsute przez Elliota i prawda o jego winie, Jeremiah powiedział mi o sobie, co robił w przeszłości, jeszcze musiałem wybrać między tą dwójką. Do tego dochodziło jeszcze spotkanie z moim bratem, udawany związek z Rickiem, kłótnia z Ivanem i Jeremiahem. Wszystko potrafiłem zjebać. Czy ja naprawdę myślałem tylko o seksie? Czułem, jak zaczyna boleć mnie brzuch z nerwów, moje dłonie powędrowały do włosów, za które ciągnąłem. To była moja pierwsza poważna kłótnia z chłopakiem. Znowu przestawałem wszystko kontrolować. Czy Jeremiah na pewno był ze mną szczęśliwy? Nie kłamał? Źle się z tym czułem, że wywołałem z nim i Ivanem kłótnię. Byłem taki zagubiony. Początkowo myślałem, że nasza rozmowa rozluźni naszą dwójkę i nasza relacja się poprawi, ale znowu wszystko zepsułem. Co robiłem źle? Naprawdę potrafiłem tylko psuć z każdym relację? Zachowywałem się jak idiota i moje problemy nie powinny być usprawiedliwieniem na wszystko. 

Kiedy już doszedłem do siebie, poświęcałem czas na naukę, wyrzuciłem ze swojej głowy niepotrzebne myśli. Nie mogłem oblać roku i musiałem dostać się na studia. Musiałem wierzyć, że za niedługo będzie lepiej. 



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty