Intertwine Cz.35
W
niedzielę również spotkałem się z Xavierem i dziewczynami razem powtarzaliśmy
chemię, matematykę i geografię, tak samo, jak ostatnio miło spędziliśmy czas. A
w poniedziałek chłopak zrobił mi jeszcze szybką powtórkę przed testem, chciał
sprawdzić moją wiedzę oraz czy dam radę poprawić. Podszedłem do tego na
spokojnie, wyrzucając z głowy niepotrzebne myśli, pomagało. Poprawa wydawała mi
się prostsza albo to ja byłem dobrze przygotowany i stawiałem raczej na to
drugie. Nawet jeszcze wypytałem nauczycielkę od matematyki o wszystko, co
związane ze studiami pedagogicznymi. Pani Stella początkowo była zdziwiona moim
zainteresowaniem właśnie tym przedmiotem, ale chętnie odpowiadała na pytania. I
rzeczywiście tak jak przypuszczałem, trzeba starać się mieć wysoki wynik z
egzaminów, praktycznie stuprocentowy. Czy dałbym radę? Jeszcze przez cały okres
studiów dochodziło dużo nauki, trochę czułem się tym przerażony. Zaczynałem
myśleć poważniej o swojej przyszłości, a słowa Liz utwierdziły mnie, że to
dobry wybór, chociaż na początku z tego żartowałem. Lub może to przez mój
podziw do mojego wychowawcy? I nieświadomie chciałem pójść w jego ślady. Może
nawet miały tutaj jakieś znaczenie moje silne uczucia? A co do mojej kłótni z
Jeremiahem nie wracaliśmy do niej, po przemyśleniu tego uznałem, że za bardzo
na niego naskakiwałem, ale też nie była poważana. Całkiem zapomniałem, w jakim
mógł być położeniu, a mianowicie stres związany z piątkowym przesłuchaniem, dla
naszej dwójki to ciężki okres. Powinienem go wspierać, a gadałem jakieś
niepotrzebne głupoty, które jeszcze bardziej go rozzłościły, chyba brakowało mi
odpowiedniego wyczucia.
Tak
jak oczekiwałem, w poniedziałek Ivan nie odezwał się do mnie słowem, nawet z
nim potrafiłem zjebać relację. Jeszcze gorsze było to, że siedzieliśmy razem na
każdej lekcji, a przesiadka była niemożliwa. Nawet Roman miał podły nastrój.
Wykorzystałem przeciwko mojemu przyjacielowi jego czuły punkt, jakim byli jego
rodzice, którzy kazali mu się wynieść, kiedy już tego nie wytrzymywał i wyraził
sprzeciw, narzucali chłopakowi jego przyszłość. Przez ostatni czas dzięki
rozmowom z Ivanem mogłem, chociaż na chwilę, zapomnieć o swoich problemach,
odrywał mnie od nich. Może i nawet wiedział, że działo się ze mną coś złego,
ale milczał, czekając, aż powiem mu prawdę, jeśli nabiorę odwagi. Niestety nie
mogłem tego zrobić, obiecałem Jeremiahowi, że zachowam te niebezpieczne
informacje dla siebie, naraziłbym wszystkich być może i utratą życia. Dołożyłem
sobie jeszcze więcej zmartwień kłótnią z Ivanem, bałem się utraty jedynego
przyjaciela, zrozumiałem to niedawno, jak bardzo bliską był mi osobą. To nasza
pierwsza poważna sprzeczka, bo zrobiłem z jego wroga swojego chłopaka,
udawanego chłopaka ten niewielki błąd tyle mnie kosztował. Możliwą utratą
Ivana, ale z drugiej strony mogłem też przewidzieć i pomyśleć, że może
zareagować gwałtownie, nienawidził Ricka. Na razie go zostawię samego, chociaż
będę starał się go przeprosić, bo już odczuwałem brak jego obecności i tego,
jak bardzo był rozgadany.
We
wtorek Jeremiah zapowiedział nam test, który mieliśmy pisać w poniedziałek, a
jego zachowanie było takie jak zawsze. Czułem, że jest inaczej i ukrywa swoje
zdenerwowanie, zresztą ja również czułem to samo, a na samą myśl o zbliżającym
się dniu widzenia z Elliotem bolał mnie brzuch. Tylko ja jedyny z całej klasy
znałem powód wyjazdu Jeremiaha, czułem lekką satysfakcję, kiedy pytali,
dlaczego go nie będzie i dawał im wymijające odpowiedzi. Mnie również zabraknie
przez cały dzień w szkole. Czy to będzie podejrzane, kiedy w tym samym czasie
brakuje nauczyciela i ucznia? Raz już nam się tak zdarzyło, że nie poszliśmy do
szkoły, wtedy uniknęliśmy jakichkolwiek pytań. Czy tym razem będzie tak samo?
Jedyną osobą, która wiedziała o mnie i Jeremiahu był Matteo, ale jak do tej pory
nikomu o tym nie powiedział, ufałem mu. Teraz łatwo mógł połączyć fakty i
domyślić się, że spędzimy ten czas razem, jednak nasz wyjazd nie należał do
tych przyjemnych.
W
środę podjąłem pierwszej próby przeproszenia Ivana, naprawdę chciałem go
przeprosić i to szczerze, brakowało mi go. Chłopak zignorował moją osobę, tak
to wyglądało, jakbym nie istniał, bolało. Z pozostałymi rozmawiał normalnie.
Cały czas kręcił się blisko, od kiedy pierwszy raz przyszedłem do tej szkoły,
bez niego czułem dziwną pustkę. Po stracie brata to właśnie on pozwolił
mi, bym zajął myśli czymś zupełnie innym, może widział mój zły stan albo po
prostu ja również pomogłem mu zapomnieć o jego sytuacji rodzinnej. Co, jeśli
Ivan tak naprawdę udaje tylko głupka i widzi znacznie więcej, niż myślę? Po
chwilowym namyśle odrzuciłem tę myśl, jego reakcja na wieść, że moim chłopakiem
jest Rick, była naturalna. W czwartek również próbowałem z marnym skutkiem
dodatkowo po szkole zasypywałem Ivana smsami, które oczywiście ignorował.
Wieczorem
przed wyjazdem Jeremiah mnie zaczepił, usiadłem na łóżku, zastanawiałem się, o
co mogło chodzić, a po tonie jego głosu wnioskowałem, że o coś poważnego.
Ostrzegł mnie, że jutrzejszego dnia mogę znowu doświadczyć jego drugiej
osobowości, osobowości Chase'a. On tak samo, jak ja, denerwował się. To
zrozumiałe i jeszcze ta dodatkowa informacja wyjścia na wolność niektórych
osób. To znaczyło, że życie Jeremiah przez te osoby mogło być zagrożone?
Niepokoiło mnie to. Pojawienie się Chase'a w tej sytuacji było zrozumiałe w tej
chwili żył w całkowitym stresie, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Moje
problemy w porównaniu z Jeremiaha były błahe, tu chodziło o jego życie.
Doceniałem, że powiedział mi o pojawieniu się jego drugiej osobowości,
przynajmniej wiedziałem o możliwości jej powrotu. Nawet pocałunek od strony
mężczyzny mnie zaskoczył, ale zaraz go pogłębiłem i całowałem z pasją, w
ostatnim czasie brakowało mi czułości. Trwał długo i to ja go specjalnie
przedłużałem, czułem się tak samo, kiedy pierwszy raz zetknąłem się z jego
ustami w szkolnej klasie. Potem obaj zasnęliśmy, byłem wtulony w Jeremiaha,
chciałem go w jakiś sposób wesprzeć albo po prostu to ja potrzebowałem jego
dotyku i bliskości. Czekał nas ciężki dzień.
Mieliśmy
niewiele czasu do naszego wyjazdu, dlatego starałem się wykorzystać każdą
minutę na odpoczynek, wiedziałem, że obaj byliśmy zdenerwowani. Przed
samochodem czekał już na nas Damien, mężczyzna od razu zapytał z wrogością, co
tutaj robię razem z Jeremiahem, a ja mogłem tylko stanąć jak wryty. Miałem
wrażenie, że za chwilę każe mi wrócić albo rzuci się na mnie, w jego
towarzystwie czułem niepewność.
Czy
obecność Damiena naprawdę jest konieczna?
Nawet
to pytanie wyrwało mi się z ust, wtedy też podszedłem do niego bliżej
pewniejszym krokiem, chciałem mu pokazać, że nie wywołuje we mnie strachu. A
przynajmniej chciałem wywrzeć takie wrażenie odważnego, mierzyłem go wzrokiem,
o dziwo udawanie całkiem mi wyszło i myślałem, że go nabrałem. Za chwilę miałem
pożałować swojego zachowania, kiedy zaczął mnie znowu straszyć przywiązaniem do
samochodu i jeszcze Jeremiah to wszystko podłapał i był po stronie Damiena.
Zdrajca. Myślałem, że w tej sytuacji stanie po mojej stronie, ale jak widać,
obaj świetnie się bawili, mężczyzna zrobił gwałtowny ruch ręką w moją stronę i
jeszcze wydobył z siebie głośny dźwięk, a ja cofnąłem się kilka kroków. Nogi
miałem jak z waty do tego szybko biło mi serce i przyspieszony oddech,
przestraszył mnie. Damien dobrze o tym wiedział, bo głośno się zaśmiał.
Praktycznie podbiegłem do Jeremiaha, usiadłem na tylnym siedzeniu tuż za nim
jak najdalej od drugiego mężczyzny. Skąd Jeremiah wiedział, że mogłem dostać
ataku paniki? Byłem aż tak oczywisty i domyślił się tego? A może on wiedział o
moim stanie, kiedy Damien zastraszał mnie w obecności Jeremiaha? Teraz obaj
widzieli jak bardzo bałem się Damiena i wykorzystali to przeciwko mojej osobie.
Czułem się źle z ukazania swojej słabości, docierało też do mnie, że temu
wszystkiemu winny jest Bradley. Wcześniej tego nie zauważałem, ale na szczęście
wyrwałem się z jego sideł. Czy ten strach będzie mi zawsze towarzyszył? Czy
taki właśnie był zamiar Bradleya? Wywołanie strachu, który zawsze ze mną
zostanie.
Po
tym, jak Damien mnie przestraszył, od razu się rozbudziłem, początkowo wszyscy
milczeliśmy, a ja znowu wysyłałem smsy do Ivana w celu przeproszenia go.
Chłopak je ignorował, czyli tak jak myślałem, ale mimo to wciąż próbowałem. Z
braku lepszego zajęcia podziwiałem widoki za oknem, jednak miałem na oku
Jeremiaha i Damiena, kiedy zaczęli ze sobą rozmawiać. Nie mogłem w tym
przypadku pozwolić sobie na sen, a najgorsze było to, że mieli wiele wspólnych
tematów, przez co czułem się trochę wykluczony, bo nie wiedziałem, czego
dotyczy rozmowa. Poczułem, jak przepełnia mnie silna zazdrość, wreszcie to zrozumiałem,
oni byli ze sobą naprawdę blisko i potrafili złapać nić porozumienia. W
towarzystwie Jeremiaha wszystko potrafiłem zepsuć, patrząc na nich, mogłem
stwierdzić, że idealnie pasowali mi na parę zakochanych. Czy zamiast mnie
Jeremiah byłby szczęśliwszy z Damienem? Jeremiah na pewno chciał być ze mną? W
końcu byłem tylko gówniarzem, a on dojrzałym mężczyzną, który na pewno
wiedział, czego chce od życia i jeszcze może chciał poważnej i dojrzałej
relacji, której mogłem mu nie zapewnić.
Czułem
zagrożenie, że zostanie mi odebrany, nawet nie czułem aż takiej strasznej
zazdrości, kiedy wokół mojego chłopaka kręcił się Caleb lub ta bibliotekarka z
sąsiedniego miasta. A tutaj Damien mieszkał razem z nami i mogli spędzać w
swoim towarzystwie każdą wolną chwilę. Czy również poczułby zazdrość, gdybym
zrobił to samo, co on mi teraz? Trudno powiedzieć, mój nauczyciel rzadko
pokazywał swoje prawdziwe emocje. Byłem też ciekawy czy domyśla się, jak bardzo
jestem o niego zazdrosny, znowu pierwszy raz doświadczałem takiego silnego
uczucia. Damien potrafił łatwo go rozśmieszyć, a ja w większości przypadków
robiłem z siebie głupka, mieli wiele wspólnych tematów no i jeszcze w
większości przypadków potrafiłem wkurwiać Jeremiaha. Niszczyłem każdą naszą
wspólną chwilę, chciałem to zmienić.
Kiedy
dojechaliśmy na miejsce, rozdzieliliśmy się, oni poszli na przesłuchanie, a ja
z wizytą do brata. Nie znałem tej okolicy, dlatego włączyłem nawigację w
telefonie, zakład karny był oddalony kawałek drogi samochodem stąd, mogłem
wybrać przejazd komunikacją, jednak zdecydowałem się przejść. Mogłem wszystko
sobie jeszcze dokładniej przemyśleć i odetchnąć świeżym powietrzem, przyznam
szczerze, że teraz nerwy całkiem ogarnęły moje ciało. Miałem dużo czasu na
ogarnięcie swoich spraw, moja wizyta u Elliota nie będzie raczej długa, a z
Jeremiahem i Damienem umówiony byłem na piętnastą.
Trochę
zajęło mi, zanim znalazłem odpowiedni budynek więzienia, nawet nie wiem, ile
tak szedłem, w międzyczasie kilka razy zgubiłem drogę, a czasem musiałem pytać
ludzi o wskazówki. Przed zakładem karnym chodziłem tam i z powrotem, cała moja
odwaga odeszła i zacząłem się wahać czy na pewno dobrze robię w końcu miałem
spotkać brata. Czułem się zdradzony przez Elliota, że cały czas ukrywał prawdę
i dopiero teraz postanowił mi o wszystkim powiedzieć. Moje dłonie zaczęły
drżeć, czułem, jak moje ciało zaczyna ogarniać panika, dlatego też, żeby
uspokoić nerwy, zapaliłem papierosa, miałem to w dupie, że brat mógł wyczuć ich
zapach. Wcześniej udawało mi się to przed nim ukrywać, ale teraz nie wykazywał
zainteresowania moją osobą, byłem pozostawiony sam sobie. Miałem do Elliota tak
dużo pytań i liczyłem, że mi na nie odpowie, w końcu przecież zdecydował się na
spotkanie. Nadeszła pora, by wysłuchać drugiej strony. Czy po wszystkim będę
gotowy wybrać? Znowu zaczęły mnie ogarniać wątpliwości, że nawet sobie z tym
nie poradzę. Wypaliłem kilka papierosów naraz i zdecydowałem się jednak wejść
do środka, w końcu to Jeremiah opłacił moją możliwość spotkania się z bratem.
Początkowo niechętnie do tego podchodziłem, chyba jednak wewnątrz wciąż kryje
się ta niechęć.
Zaraz
naprzeciwko wejścia dostrzegłem starszego recepcjonistę, więc podszedłem do
niego. Cały czas czułem silny uścisk na brzuchu przez nerwy może i nawet
bardziej denerwowałem się niż przed wejściem. Mężczyzna użył telefonu
stacjonarnego, prawdopodobnie dzwonił po kogoś, by mnie zaprowadził do brata,
wyciągnął w moją stronę pudełko. Nakazał wyciągnąć moje osobiste przedmioty
typu telefon i portfel, a następnie sam również jakimś urządzeniem sprawdził,
czy nie mam przy sobie jakiś niedozwolonych rzeczy. Potem musiałem wpisać swoje
imię, nazwisko i godzinę przybycia oraz dane osoby, którą odwiedzam, cała ta
procedura była dla mnie dziwna i przez cały czas byłem spięty. Wyszedł po mnie
mężczyzna w garniturze, prawdopodobnie mój adwokat, szedłem za nim, wiedziałem,
że moje spotkanie z bratem jest coraz bliżej. Stanęliśmy przed windą, a ja
wciągnąłem głośno powietrze, mężczyzna wszedł do środka, moje ciało zamarło i
nie chciało się ruszyć. Nie przewidziałem czegoś takiego, w okolicy nie
dostrzegłem innej drogi, żadnych schodów. Miałem spory problem.
–
Przepraszam, zjazd windą to jedyna droga? – spytałem niepewnie i przetarłem
spocone dłonie o swoje spodnie.
–
Tak. Coś nie tak? – zapytał chyba z grzeczności. Wszedłem do środka
powoli.
Mężczyzna
spoglądał na mnie uważnym spojrzeniem, a ja uciekałem oczami przed jego
wzrokiem. Do tej pory zawsze unikałem ciasnych przestrzeni, w łazience Ivana
czułem się jedynie źle, bo nie była aż tak ciasna, jak wnętrze windy.
Pomieszczenie w jego domu tylko mnie przytłaczało, ale to nie zmieniało faktu,
że czułem się w niej dziwnie. Kiedy mam do wyboru windę albo schody wybieram
zawsze schody. W lustrze widziałem, jak moja skóra jest blada i pokryta
kropelkami potu, w mojej głowie pojawiały się obrazy Bradleya zamykającego mnie
w składziku. Dłonie zaczęły mi drżeć, dlatego skrzyżowałem ze sobą ramiona, nie
chciałem, żeby ten mężczyzna to dostrzegł i tak moje zachowanie mogło być dla
niego dziwne. Z każdą chwilą było coraz gorzej, czułem, jak pomieszczenie mnie
przytłacza, miałem wrażenie takie, jakbym znowu znalazł się w domu dziecka.
Poczułem dziwny uścisk w klatce piersiowej, co powodowało, jakby mi brakowało
powietrza, a podróż windą trwała wieczność. Najchętniej miałem ochotę usiąść na
podłodze i schować głowę w kolanach przy tym ściskając swoje włosy i kiwać się
w przód i tył. Chociaż to mnie szybko uspokajało, to nie mogłem tego teraz
zrobić, wybiegłem, kiedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi
windy. Oparłem ręce o ścianę i pochyliłem głowę, ciężko przy tym oddychając.
–
Na pewno wszystko w porządku?
–
T-Tak – wychrypiałem między oddechami
Powiedziałem
mężczyźnie, żeby dał mi chwilę, bym mógł dojść do siebie, to było okropne, że
zupełnie obca osoba widziała moją słabość. Kiedy już się uspokoiłem, mogliśmy
iść dalej, facet zaprowadził mnie do średniej wielkości sali i usiadłem przy
pierwszym lepszym stoliku, a on naprzeciwko. W pomieszczeniu było kilka innych
osób, które również tak jak ja odwiedzały innych więźniów. Dodatkowo w sali
przebywał jeden strażnik, miał pilnować porządku.
Wprowadzono
Elliota, skutego kajdankami.
Miał
na sobie charakterystyczny pomarańczowy strój, podwinięte rękawy do łokci.
Mogłem dostrzec tatuaże na jego rękach, których wcześniej nie widziałem. Musiał
je zrobić podczas pobytu tutaj. Kiedy go zobaczyłem, wstałem, tak dawno go nie
widziałem. Nic się nie zmienił z wyglądu, jednak całkiem się od siebie
różniliśmy on wyższy ode mnie, miał umięśnione ciało, do tego szeroki w
barkach, łysy z brodą. Dodatkowo posiadał okrągłego, złotego kolczyka w prawym
uchu. Ja byłem bardzo podobny do matki; drobniejsza budowa ciała oraz kolor
włosów i piegi. Strażnik, który przyprowadził Elliota rozkuł go i odszedł,
czułem, jak moja warga zaczyna drżeć, a w oczach zaczęły zbierać się łzy,
początkowo negatywnie podchodziłem do tego spotkania, teraz miałem ochotę
ryczeć. Czy to dlatego, że dawno go nie widziałem? Z tęsknoty?
–
Elliot... – wyszeptałem, już nie powstrzymywałem łez, ogarnęły mnie zbyt silne
emocje, całe moje ciało było roztrzęsione.
Mój
brat widział, w jakim byłem stanie, dlatego podszedł i z całej siły mnie
przytulił, tak, że brakowało mi powietrza, ale nie przeszkadzało mi to.
Wtuliłem się w niego bardziej, całkiem zignorowałem fakt, że płakałem przy
bracie, odsunąłem od siebie wstyd.
–
Ethan, przepraszam... Przepraszam, że przysporzyłem ci tyle problemów.
Przepraszam, że zostawiłem cię samego. Przepraszam, że musiałeś radzić sobie
sam. – Jego ciało drżało, zrozumiałem, że on również płakał.
Staliśmy
tak dosyć długo, obaj za sobą tęskniliśmy. Elliot w końcu się ode mnie oderwał
i usiadł na krześle, przecierał przy tym oczy.
–
Masz gówniane tatuaże – powiedziałem z lekkim śmiechem, chciałem trochę
rozładować atmosferę. Ale to prawda nie podobały mi się, moim zdaniem nie
pasowały mu, przez nie wyglądał jeszcze bardziej, jak gangster. Mój wzrok
spoczywał na jego rękach, Elliot również patrzył w to samo miejsce, co
ja.
–
Szczery jak zawsze. – Po sali rozniósł się jego głośny śmiech, ale zaraz
spoważniał. – Jak sobie radziłeś? Głupio pytam. Oczywiście, że było ci ciężko.
A jak szkoła? Radzisz sobie? – Złapał mnie za dłonie, nie protestowałem.
Spodziewałem się pytania o naukę, Elliot dużą wagę przykładał, bym dobrze się
uczył i wiedział, że jestem mądry.
–
Przez twoją głupotę trafiłem do domu dziecka, gdzie nie było łatwo. W szkole
dobrze sobie radzę. – Prychnąłem, bo widziałem, że odbiega od tematu. – Elliot,
dobrze wiesz, dlaczego tutaj jestem. Chcę poznać prawdę. Dlaczego przez cały
czas mnie okłamywałeś? Dobrze wiem, że zajmowałeś się handlowaniem
narkotykami.
–
Chroniłem cię. Miałem tak po prostu ci się przyznać czym się zajmuję? Dobrze
wiedziałem, że chciałbyś mi pomóc. W porównaniu do mnie chciałem, żebyś wyszedł
na ludzi, nie stoczył się tak jak ja, poszedł na studia i znalazł normalną
pracę. Chciałem dla ciebie dobrze. Robiłem to wszystko dla ciebie, porzuciłem
szkołę, byś miał co jeść.
Mimo
tylu lat kłamania Elliot to wszystko robił dla mnie, bym mógł normalnie żyć,
Jeremiah chyba miał rację. Byłem zaślepiony nienawiścią, że mój brat przez ten
czas mnie oszukiwał, a tymczasem chciał dobrze.
–
A co z rodziną? Czemu nie mogła się mną zająć? – Kwestia rodziny była kolejną
rzeczą, która mnie zastanawiała, nie utrzymywaliśmy kontaktów z nimi i oni
również się nie odzywali.
–
Naprawdę pytasz o tych skurwieli? – Uderzył pięścią w stół, ogarnęła go złość. –
Dobrze, powiem ci o nich. – Pochylił się w moją stronę. – Na pogrzebie naszych
rodziców nazywali mamę ladacznicą, do tego jeszcze kłócili się o to, kto nas
przygarnie. Nikt nas nie chciał, każdy znajdował jakąś wymówkę, a to, że ma
swoją rodzinę, a to praca, a jeszcze innym powodem było to, że nikt nie
przyjmie pod dach, cytuję "dzieci tej dziwki". Nikomu nie podobało
się, że bardzo młodo zaszła w ciążę, a do tego jej partner, kiedy się o tym
dowiedział, odszedł od niej – mówił z gniewem w głosie, w jego oczach widziałem
istną furię. – Jedynie babcia nas rozumiała, ale też była bardzo schorowana i
ciotka się nią zajmowała, która sama miała rodzinę, dlatego babcia nie mogła
przejąć nad nami opieki. Przesyłała nam pieniądze, gdy ja miałem normalną
pracę, a kiedy zmarła było ciężko i ledwo dawałem sobie radę. Musiałem zajmować
się narkotykami, to przynosiło spore pieniądze.
Nawet
mnie ogarnęła złość, teraz mogłem zrozumieć, dlaczego Elliot nie chciał o nich
rozmawiać, oni nas porzucili. Jeszcze nazywali mamę dziwką, to bolało. Dobrze
wiedziałem, że młodo zaszła w ciążę, a biologiczny ojciec Elliota zostawił ją,
potem związała się z innym mężczyzną, który to wszystko zaakceptował. Traktował
Elliota tak jak swojego syna, a mój brat również go traktował jak ojca.
Mieliśmy wspólną matkę, ale innych ojców, a mimo to byliśmy ze sobą bardzo
związani. Kiedy pytałem o rodziców, Elliot o wszystkim mi opowiadał, a chciałem
wiedzieć o nich jak najwięcej. Kochałem ich, mimo że nie miałem okazji ich
poznać, miałem cztery lata, kiedy odeszli.
–
Jak poznałeś Danny'ego? Co się z nim stało?
Odpowiedź
Elliota o rodzinę była wyczerpująca i nie miał kolejnych pytań, za to
przypomniałem sobie o dawnym przyjacielu mojego brata Danielu, do którego byłem
kiedyś przywiązany, ale zniknął.
–
Poznałem go przypadkiem. Potem stał się moim stały klientem, a przy okazji
przyjacielem. Pamiętasz, jak nas okradł? – Kiwnąłem głową. – Zaczął przesadzać
z narkotykami, nie panował nad swoim uzależnieniem, a mi się to coraz mniej
podobało, był moim przyjacielem, a ja chciałem dla niego jak najlepiej. W dniu,
kiedy cię skrzywdził i nas okradł, pokłóciłem się z nim, a potem zerwałem z nim
kontakt. Z tego, co słyszałem, to zaćpał się na śmierć.
Nie
myślałem, że Danny mógł mieć problemy, w ogóle nie widziałem po nim, by coś
brał z wyjątkiem tego dnia, kiedy nas okradł i prawie mnie pobił. Potem nie
wiedziałem, co się z nim działo był dla mnie jak brat i naprawdę go lubiłem.
Daniel był trochę młodszy od Elliota.
–
Zajmowałeś się handlem praktycznie od samego początku? – Musiałem to wiedzieć
jak długo to robił. – Brałeś?
Niby
Jeremiah mówił, że mógł tego nie robić, ale chciałem to usłyszeć od
brata.
–
Od samego początku – odpowiedział szybko, ignorując drugie pytanie.
–
Brałeś? – powtórzyłem z naciskiem.
Bałem
się jego odpowiedzi, bo już chyba wiedziałem, jaka będzie.
–
Parę razy. – Westchnął ociężale. A ja zamarłem, ale zaraz ogarnęła mnie złość,
gwałtownie wstałem, pochyliłem się nad Elliotem.
–
Jesteś pierdolonym kłamcą! Mówiłeś, że brzydzisz się narkotykami –
wysyczałem.
–
Bo to prawda.
–
Kłamca – powtórzyłem. – Jeremiah Barrow jest moim chłopakiem.
Chciałem
go zranić tak samo, jak on mnie teraz. W dniu moich urodzin ostrzegał mnie, bym
trzymał się od niego z daleka, a teraz to wykorzystałem.
–
Kurwa, spóźniłem się. Zmusił cię do czegoś albo może ci coś zrobił?
Szantażował? – Złapał moje ramiona i widziałem, jak patrzył na mnie z
przejęciem. Widziałem to, martwił się.
–
Nic mi nie zrobił. Do niczego nie zmuszał i nie szantażował. To ja za nim chodziłem,
kocham go. Jeremiah taki nie jest.
–
Ja pierdole, Ethan, naprawdę rozłożyłeś nogi przed tym mężczyzną jak dziwka? –
Złapał mnie za koszulkę, widziałem złość w jego spojrzeniu, a mnie jego słowa
zabolały, miało być na odwrót to ja miałem zranić Elliota. – Jesteś
obrzydliwy.
Patrzył
na mnie z góry, jakbym był jakimś robakiem, puścił mnie po dłuższej chwili.
Pierwszy raz widziałem u niego takie spojrzenie.
Cały
roztrzęsiony wyszedłem z budynku. Rozmowa z Elliotem, jak i podróż windą
wymęczyły mnie, kucnąłem obok drzwi, chowając twarz w dłoniach. Czułem się
zraniony, zostałem nazwany dziwką i obrzydliwym przez ważną dla mnie osobę do
tego jeszcze byłem okłamywany. Zdałem sobie sprawę, że mimo dobrej relacji z
Elliotem nie znałem go wystarczająco dobrze, zacząłem płakać, znowu.
Początkowo
myślałem, że pogodzę się z nim i naprawię nadszarpniętą więź, a teraz już na
zawsze straciłem brata. Nie mogłem mu wybaczyć tego kłamstwa, nienawidził
narkotyków, a mimo to brał je, logika mojego brata była dziwna. Może od samego
początku brał i przez cały czas kłamał i dobrze się z tym krył? Bo nigdy nie
widziałem u niego podejrzanego zachowania albo byłem ślepy. Po jego
wyjaśnieniach byłbym w stanie mu wybaczyć. To, że handlował narkotykami, bo
sytuacja go do tego zmusiła. W końcu byłem bardzo zżyty z Elliotem i chyba
teraz przekreśliłem naszą relację, nie, to nie ja byłem wszystkiemu winny tylko
Elliot. Jebany hipokryta. Jedno wiedziałem na pewno, nie chciałem mieć już
nigdy więcej styczności z moim bratem, czułem się przez niego zraniony.
Wzdrygnąłem
się na samą myśl, kiedy przypomniałem sobie jego spojrzenia sprzed chwili, on
naprawdę był mną obrzydzony. Nie mogłem tak wiecznie siedzieć przed tym
zakładem karnym, chciałem opuścić to miejsce i już do niego nie wracać. Miałem
jeszcze trochę czasu do umówionej godziny spotkania z Jeremiahem i Damienem,
przy okazji zdążyłem wypalić całą paczkę papierosów, przestałem płakać.
Szedłem,
powoli przemierzając miasto, które przy okazji mogłem podziwiać, a z braku
lepszego zajęcia poszukałem najbliższej galerii. Chciałem tylko jakoś zbić
wolny czas, a przy okazji trochę odetchnąć od tego wszystkiego, zapomnieć. Tak
wyszło, że kupiłem sobie trzy nowe koszulki i spodnie oraz czarnego chokera w
zasadzie nie wiedziałem, dlaczego go wybrałem, nigdy nie nosiłem ozdób na szyi.
Dla Jeremiaha? Prawdopodobnie tak, może to nie była obroża, ale w jakiś sposób
ją przypominał, miałem nadzieję, że to zauważy. Na samym końcu poszedłem coś
zjeść, wybrałem najtańszego fast fooda w galerii i nawet kupiłem jedzenie też
dla Damiena i Jeremiaha. Raczej wątpiłem, by ta dwójka miała czas by coś zjeść,
chociaż Damienowi nie powinienem stawiać jedzenia, nienawidził mnie, ale jednak
przywiózł mnie tutaj.
Kiedy
wróciłem o czasie, mężczyźni już czekali, usiadłem za moim chłopakiem.
–
Jesteście głodni? Kupiłem wam jedzenie.
Podałem
Jeremiahowi reklamówkę z pożywieniem, którą przyjął, natomiast Damien popatrzył
z zaskoczeniem na mojego chłopaka.
–
Jeśli to nie kości to zjem wszystko – powiedział z uśmiechem Jeremiah, a Damien
odmówił, bo nie był głodny.
Kątem
oka widziałem, jak mój nauczyciel podał kawałek jedzenia drugiemu mężczyźnie
blisko ust, a ja znowu poczułem uczucie zazdrości. Bardzo się spoufalali.
–
Zabijesz nas zaraz.
–
Dokarmiam cię, kwiatuszku, bo jeszcze zemdlejesz podczas jazdy i co? Też
umrzemy.
–
Jak poszło przesłuchanie? – wtrąciłem się. Byłem ciekawy, zresztą jak zawsze,
ale też zastanawiałem się, jaka padnie odpowiedź.
–
Cudownie, przypomniałem sobie, dlaczego nie lubię pedofilii – prychnął
Jeremiah, a jego odpowiedź jeszcze bardziej mnie zaciekawiła. O co mu chodziło?
Jednak wolałem nie dopytywać.
–
Nieważne, nie opowiadaj mu o tym. – Damien spojrzał na Jeremiaha.
Tak
jak myślałem, mężczyzna nie chciał, żebym znał jakikolwiek szczegół. Nie
wiedział jednego; znałem prawdę o wszystkim, jednak musiałem zachować to w
tajemnicy przed nim.
Przez
resztę podróży milczałem, nie miałem ochoty na jakąkolwiek rozmowę za to
wolałem przyglądać się widokom za oknem. Byłem również zmęczony całą tą podróżą,
zbliżając się do Karirose przypomniałem sobie o czymś ważnym.
–
Czy możemy wstąpić jeszcze do sierocińca? – spytałem cicho i niepewnie,
patrzyłem na Damiena jednak miałem wrażenie, że mi odmówi, dlatego nie robiłem
sobie wielkich nadziei.
–
Musisz zrobić zakupy. – Jeremiah bez przerwy szturchał Damiena w ramię, a ten
drugi próbował się odsunąć.
–
Tak, wiem, przestań. Podrzucimy cię, bo i tak musimy wstąpić do sklepów, więc
potem pojedziesz z nami. – Odetchnąłem z ulgą, byłem zdziwiony, że jednak się
zgodził.
Znaleźliśmy
się pod sierocińcem późnym wieczorem, ostatni raz byłem tutaj w dniu moich
urodzin i myślałem, że już nigdy więcej tutaj nie przyjdę. Wszedłem do środka,
moje rzeczy były w pokoju, tak mi powiedziała opiekunka, na którą przed chwilą
trafiłem. Chris, Collin i Taylor od razu, kiedy mnie zobaczyli, przytulili się
do mnie, nie przeszkadzało mi to, mówili, jak bardzo tęsknią i naprawdę
odczuwają brak mojej obecności. Na łóżku stało kartonowe pudełko, które
spakowali moi byli współlokatorzy. Wewnątrz dostrzegłem resztę swoich ubrań,
szczoteczkę do zębów i inne mało istotne przedmioty. Wygrzebałem ramkę ze
zdjęciem rodziny, czyli najważniejszą rzecz, jaką tutaj posiadałem. Na
fotografii znajdowały się trzy osoby. Chuda, młoda kobieta z kasztanowymi
włosami i piegami, miała piękny uśmiech, a po lewej stronie stał mężczyzna z
blond włosami, posiadał zielone oczy, a na środku stał kilkuletni Elliot.
Wszyscy się uśmiechali, wyglądali na szczęśliwych, żałowałem, że nie poznałem
rodziców. Pożegnałem chłopaków. Wyszedłem z budynku, teraz byłem pewny, że
nigdy już tutaj nie wrócę.
–
Tęskniłem za tobą, wiesz?
Usłyszałem
za sobą znajomy głos. Bradley. Zatrzymałem się sparaliżowany, a pudełko z moich
rąk wyleciało. Dłonie zaczęły niekontrolowanie drżeć i miałem przyspieszony
oddech. Czułem, jak moje ciało oblał pot.
Nie
spodziewałem się tutaj Bradleya, znowu czułem strach i o tym bardzo dobrze
wiedział. Chciałem tylko odebrać swoje rzeczy, zapomniałem o nim, znowu. Co on
chciał mi teraz zrobić? W kolejnej chwili poczułem pięść na twarzy i uderzenie
kolanem w brzuch w tym samym czasie. Zgiąłem się w pół z powodu braku
powietrza. Myślałem, że chociaż ten jeden raz sobie odpuści, ale nie pozwolił
mi dojść do siebie, pchnął mnie kilka razy do tyłu. Poczułem, jak plecami
dotykam ściany sierocińca, nie miałem czasu na reakcję. A może to ze strachu
się nie broniłem? Poczułem silny uścisk na szyi, dusił mnie, używając przy tym
obydwu dłoni. Widziałem, jak się uśmiecha, to wszystko mu sprawiało satysfakcję,
a mi brakowało powietrza. Nikt z budynku nawet w tym mroku nie zauważyłby mnie
do rana.
–
Od samego początku cię nienawidzę, gówniarzu. Bardzo się nudziłem, kiedy moja
zabawka mi zniknęła – szeptał tuż przy moim uchu. – Może to już najwyższy czas,
by dołączyć do rodziców?
Przeraził
mnie. Czy on mi groził śmiercią? Wzmocnił uścisk jeszcze bardziej. Zacząłem się
wiercić niespokojnie, moje dłonie powędrowały do jego rąk, chciałem mu się
wyrwać. Uśmiech mężczyzny był jeszcze szerszy, kiedy tak walczyłem o to, by
zaczerpnąć powietrza.
Poczułem,
jak uścisk na mojej szyi zwalnia, pochyliłem się i zacząłem kaszleć, przy
okazji próbowałem złapać dech. Przecierałem łzy, które się nagromadziły, nie
bardzo rozumiałem, dlaczego mnie puścił. W następnej chwili widziałem Bradleya
obezwładnionego przez Damiena, byłem w szoku, że mi pomógł, przecież mnie
nienawidził. Dlaczego to zrobił? Słyszałem, jak Damien zadzwonił na policję,
kazał mi wracać do samochodu, a opiekuna sierocińca zaprowadził do dyrekcji
ośrodka. Pozbierałem swoje rzeczy, które wcześniej wypadły mi z pudełka, ramka
ze zdjęciem pękła. Zrobiłem to, co nakazał mi mężczyzna i wsiadłem do auta.
Jeremiah w samochodzie tylko się uśmiechał, a ja milczałem po części, że byłem
roztrzęsiony całą tą sytuacją i dlatego, że mój chłopak to wszystko widział
wraz z Damienem. Widzieli jaki słaby potrafiłem być, nie mogłem obronić się
przed inną osobą. Po przyjeździe policji ja i Damien musieliśmy złożyć
zeznania, przy czym za jakiś czas będę musiał stawić się na komendzie, a
Bradley został zabrany.
–
Dlaczego mi pomogłeś? – spytałem w drodze do domu.
–
Bo nie lubię znęcania się nad innymi, to mógł być każdy dzieciak na twoim
miejscu, nie ciesz się.
–
Nasz mały stróż prawa Damianos – powiedział z ogromnym uśmiechem Jeremiah,
patrząc uparcie przed siebie. To było przerażające.
Po
powrocie od razu zasnąłem zmęczony po przeżyciach z całego dnia i podróży.
Kłótnia z bratem, a przy okazji spotkałem mojego byłego opiekuna z sierocińca.
Przebudziłem się jakoś o pierwszej w nocy, Jeremiaha nie było w łóżku,
brakowało mi go, w tej chwili bardzo chciałem się w niego wtulić, czekałem, ale
nie przychodził. Odpuściłem.
Po
obudzeniu zszedłem na dół, żeby coś zjeść, wczoraj niewiele jadłem i
dzisiejszego dnia byłem już wypoczęty. Zaskoczył mnie widok leżących na kanapie
Damiena i Jeremiaha dodatkowo byli do siebie przytuleni, zacisnąłem dłonie w
pięść. Poczułem ogromną złość i zazdrość. Mój chłopak chyba ostatnio wolał
spędzać czas ze swoim ochroniarzem niż ze mną, mieli nawet wiele wspólnych
tematów. Zachowywali się jak para, Jeremiah nazywał go
"kwiatuszkiem", razem oglądali seriale, a nawet Damien został wczoraj
nakarmiony, teraz jeszcze to. Zostałem zdradzony? Jeremiah nie wrócił na noc,
musieli coś razem ze sobą robić. Przespali się? Nie mogłem na nich patrzeć,
razem tak dobrze wyglądali.
Zostawiłem
zrobione kanapki w kuchni, po tym, co zobaczyłem, odechciało mi się jeść. W
pokoju chodziłem tam i z powrotem, zastanawiałem się, co oni mogli robić razem
w nocy. Teraz naprawdę byłem zagrożony, czułem jak Damien odbiera mi Jeremiaha,
który okazywał mi mniej czułości. Wczoraj wypaliłem całą paczkę papierosów i
teraz znowu mi ich brakowało, zapomniałem kupić nowej. Czy Jeremiah byłby
zdolny do zdrady? Nie mogłem zadręczać się takimi rzeczami. By choć na chwilę o
wszystkim zapomnieć wziąłem się za naukę, nie chciałem myśleć o bracie,
Bradleyu i Jeremiahu.
Przez
weekend udawałem, że wszystko ze mną w porządku, nie chciałem po sobie poznać,
że coś znowu jest nie tak. Do szkoły specjalnie założyłem chokera i miałem
nadzieję, że Jeremiah go zauważy.
–
Ethan, naprawdę lubisz takie rzeczy? – Pytanie padło z ust Adiki podczas
angielskiego, która wskazywała palcem na moją szyję, a moja dłoń powędrowała w
tamto miejsce.
–
Ja nie, ale Rick bardzo lubi.
–
Serio lubisz takie rzeczy? – Ava gwałtownie się odwróciła i patrzyła w stronę
mojego udawanego chłopaka.
–
Cokolwiek powie Ethan – powiedział z uśmiechem.
–
Co za pojebany fetysz. – Prychnął Ivan.
Wiedziałem,
że był jeszcze na mnie zły, ale chyba mu już trochę przeszło. Jedno wiedziałem
na pewno przez jego odpowiedź będę miał przejebane u Jeremiaha, nawet nie
patrzyłem w jego stronę.
Po
angielskim Rick czekał przy mojej ławce, byśmy mogli wyjść na papierosa, od
razu, kiedy do niego podszedłem, złapałem go za rękę, chłopak dodatkowo splótł
ze sobą nasze palce. Kiedy już znaleźliśmy się przy drzwiach, za plecami
usłyszałem trzask, dlatego się odwróciłem. Mój wzrok padł na dłonie Jeremiaha,
w których trzymał pęknięty długopis. Ile on włożył w to siły, by to zrobić?
Posłałem mu uśmiech, by jeszcze bardziej go wkurzyć, specjalnie złapałem Ricka
za rękę na jego oczach. Chciałem wzbudzić w nim zazdrość i chyba mi się to
udało, kiedy wyszliśmy z klasy, od razu od siebie odskoczyliśmy.
–
Obrzydlistwo. Przepraszam, że wciągnąłem cię w to gówno.
–
A myślałem, że przyjaźń z Claudem była dziwną.
Z
powrotem również wróciliśmy ze złączonymi dłońmi, Jeremiah robił dokładnie to
samo, byłem ciekawy, jak się teraz czuje, widząc mnie z innym. Podczas czasu z
wychowawcą nasz nauczyciel szybko omówił najważniejsze rzeczy i kazał wszystkim
wyjść z sali.
–
Ethan, ty zostajesz.
Stałem
już przy drzwiach. Powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Widziałem
spojrzenia niektórych, a ich miny były w stylu "Ethan, masz
przejebane" i to była prawda. Tylko dlaczego kazał mi zostać w klasie?
Zawsze mogliśmy takie coś załatwić w domu. Drzwi od klasy zostały zamknięte, a
ja tępo w nie patrzyłem, nie mogąc się ruszyć.
Komentarze
Prześlij komentarz