Intertwine Cz.41
W
środę podczas moich dwutygodniowych ferii spotkałem się z Ivanem, po to, żeby kupić
prezent urodzinowy dla Roberta. Wypadały w sobotę, dlatego też razem z klasą
robiliśmy dla chłopaka imprezę, którą będziemy świętować w domu Xaviera. Sam to
zaproponował, w końcu on i Robert byli przyjaciółmi, a jego mieszkanie idealnie
się nadawało do czegoś takiego. To nie tak, że zaniedbywałem swoją edukację,
cały czas się uczyłem, zwłaszcza że egzaminy były coraz bliżej. Każdą wolną
chwilę siedziałem w książkach, chociaż to był mój czas na odpoczynek i wolne od
szkoły. Wiązało się to również z wyborem uczelni, w tym celu zacząłem
przeglądać broszury, które zostały rozłożone w bibliotece. W chwili, kiedy
zainteresował mnie dany uniwersytet, zacząłem szukać w internecie opinii o nim
i jak wygląda nauczanie na kierunku pedagogicznym.
Miejscem
naszego spotkania była niewielka oraz jedyna galeria handlowa w Karirose. W
budynku znajdowały się tylko cztery sklepy z odzieżą, dwa z obuwiem, jakiś
sklep dla dzieci i kawiarnia. Czego można było się spodziewać po takim zadupiu?
Właściwie ja i Ivan nie mieliśmy pomysłów na prezent, przez co mogliśmy mieć
problem. Chociaż to dobrze, że pomyśleliśmy, by iść do sklepu kilka dni przed
urodzinami Roberta w celu rozpatrzenia. Wątpiłem, że znajdziemy coś ciekawego,
ale to mój przyjaciel chciał iść do galerii, był uparty i nie odpuszczał.
Powtarzałem to Ivanowi kilka razy, jednak nie chciał mnie posłuchać. Potem na
pewno będzie mi ględził, że miałem rację. Chyba liczył na pomysł, kiedy
będziemy chodzić po tej galerii. Właściwie to nie lubiłem kupować prezentów dla
kogoś na urodziny, bo nigdy nie wiedziałem, co wybrać no i jeszcze liczyłem się
z tym, że podarunek okaże się pomyłką.
–
Właściwie, dlaczego przeglądasz ciuchy, zamiast szukać prezentu?
Za
namową Ivana weszliśmy do sklepu z odzieżą i wiedziałem, że nic nie znajdziemy,
a jednak się rozglądałem. W tej chwili miałem ochotę przywalić sobie w czoło
otwartą dłonią.
–
To ty tu chciałeś przyjść – powiedziałem z westchnieniem.
–
Myślałem, że coś tutaj znajdziemy.
–
Mówiłem ci kilka razy, że w galerii nie znajdziemy odpowiedniego prezentu. –
Prychnąłem.
Ten
jednak się uparł, żebyśmy weszli do każdego sklepu. Nie wierzyłem własnym
oczom, kiedy weszliśmy do tego z zabawkami dla małych dzieci. Mogłem śmiało
stwierdzić, że mój przyjaciel był głupi. Widziałem, jak uważnie przygląda się
każdej półce w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
–
Jak myślisz, to mu się spodoba? – W ręce trzymał pluszaka w kształcie słońca z
uśmiechem.
–
Czy ty się cofasz w rozwoju? Robert przecież nie jest dzieckiem. A może to ty
sam chcesz się tym bawić? – zacząłem się śmiać z chłopaka, przez co jego twarz
poczerwieniała.
Złapałem
go za nadgarstek i odciągnąłem ze sklepu, ogólnie wyszliśmy z galerii. Dobrze
wiedziałem, gdzie zmierzałem. Od samego początku wiedziałem dokąd pójść, ale
Ivan cały czas gadał i nie dopuszczał mnie do słowa. Czekałem aż da mi szansę,
bym przedstawił chłopakowi swój pomysł, a okazja właśnie się nadarzyła.
–
Gdzie ty mnie ciągniesz?
Przez
cały czas trzymałem Ivana za nadgarstek i nawet nie wyrywał się i pozwolił,
żebym go zaprowadził. Szliśmy około piętnastu minut. Stanęliśmy przed
budynkiem, aż Ivanowi odebrało mowę, tego się nie spodziewał. Tak, moim
pomysłem było kupienie czegoś z sex-shopu.
–
Nie wejdę tam! – wrzasnął na cały głos, a ludzie, którzy szli obok, popatrzyli
na nas dziwnie. Cały czas go trzymałem, więc mi się gwałtownie wyrwał.
Widziałem, jak jego twarz zrobiła się bardzo czerwona.
–
Czy ty się wstydzisz?
Popatrzyłem
na niego ze zdziwieniem, ale potem zacząłem się głośno śmiać. To było dla mnie
zaskoczeniem. Nie miał problemów, by rozmawiać ze mną o seksie, a bał się wejść
do sex-shopu.
–
Wcale nie! – Od razu zaprzeczył, co bardziej przypominało pisk niż krzyk.
Siłą
musiałem chłopaka wepchać do budynku, zresztą sam przełknąłem ślinę, wchodząc
do środka. Nie wiem, skąd się wzięły te nerwy. Sklep wewnątrz był
przyciemniony, ale mogłem dostrzec czerwone ściany oraz liczne neony, które w
jakimś stopniu rozjaśniały pomieszczenie. Na kasie stała tylko jedna osoba,
młoda kobieta, która prawdopodobnie była niewiele po dwudziestce. Miała ciemną
karnację, do tego czarne loki, sięgające jej do ramion. Według mnie była ładną
osobą i zawiesiłem przez chwilę na niej wzrok, ale szybko się opamiętałem. Nie
mogłem patrzeć na kogoś innego, skoro byłem z Jeremiahem, to prawie jakby to
była zdrada.
Zacząłem
się rozglądać po sklepie, a Ivan oczywiście nie opuszczał mnie. To wyglądało
tak śmiesznie, chociaż początkowo myślałem, że się rozdzielimy i każdy poszuka
czegoś dla siebie. Chłopak najwyraźniej w dalszym ciągu odczuwał wstyd, przebywając
w tego rodzaju miejscu. Sam również pierwszy raz do takiego wszedłem, wcześniej
nie odczuwałem potrzeby, by tutaj przychodzić. Mój seks z dziewczynami zawsze
był normalny, ale przy Jeremiahu to się zmieniło. No i dzięki niemu odkryłem
też swój fetysz, którego nie byłem świadomy.
Ivan
dopiero po dłuższej chwili zrobił się rozluźniony, przez co zaczął szukać
prezentu dla Roberta. Odszedłem od chłopaka, kiedy na jednej ze ścian
dostrzegłem obroże, nie mogłem przepuścić takiej okazji i musiałem się im
lepiej przyjrzeć. Właściwie uważnie patrzyłem na to, co było w sklepie. Nie
mogło tutaj zabraknąć seksownej bielizny dla kobiet, strojów należących do
pielęgniarek lub policjantów, by bawić się w przebieranki w łóżku. Kajdanki,
wibratory, sznury oraz innego typu przedmioty. Przez myśl mi przeszło, żeby coś
kupić dla siebie, ale nie po to tu byłem, miałem kupić prezent dla mojego
kolegi. Wybrałem kilka wzorów i lepiej przyjrzałem się im z bliska, ale potem
odłożyłem je na miejsce i podszedłem tam, gdzie leżały kajdanki. Im również
chciałem poświęcić chwilę.
–
Co lepsze?
Chłopak
podszedł do mnie, a w rękach trzymał dmuchaną lalkę i poduszkę w kształcie
kobiecych piersi. Na chwilę na niego spojrzałem, po czym znowu wróciłem do
przyglądania się kajdankom. Jego wzrok zjechał do miejsca, w które się
wpatrywałem.
–
Skąd mam wiedzieć? – W końcu mu odpowiedziałem. Zastanowiłem się chwilę i już
miałem otwierać usta, ale chłopak był szybszy.
–
A no tak, zapomniałem, że teraz wolisz penisy. – Zaśmiał się. – I serio kręcą
cię takie rzeczy? – Głową wskazał na kajdanki.
–
Tak.
Trudno
teraz było skłamać, skoro Kevin na forum klasy zdradził, że podobało mi się,
kiedy zostałem związany. Chociaż trochę dziwnie było mi o tym mówić.
–
Właściwie to, jak i kiedy odkryłeś swój fetysz? – spytał, a na jego twarzy
widziałem zaciekawienie.
–
Kilka miesięcy temu i nie byłem go wcześniej świadomy. – Chciałem, żeby
znał całą prawdę, dlatego mu o tym również wspomniałem. – Wtedy jeszcze nie był
moim chłopakiem, ale w tamtej chwili zdenerwowałem go i użył wobec mnie
przemocy i to mi się spodobało, nawet bardzo. – Chwilę się zastanowiłem, zanim
mu odpowiedziałem, nie chciałem mu zdradzić zbyt dużo. Ale też nie chciałem go
okłamywać. Chłopak pokiwał głową.
Przed
moimi oczami stanął obraz mojego pierwszego spotkania sam na sam z Jeremiahem w
szkolnych prysznicach. Aż uśmiechnąłem się do siebie na to miłe wspomnienie.
Nie
znalazłem nic ciekawego, co mógłbym kupić dla Roberta, więc nie chciałem
przedłużać tego wszystkiego i podeszliśmy do kasy. Z tyłu dostrzegłem alkohole,
a zwłaszcza tę jedną butelkę. Była przezroczysta i miała kształt penisa. Od
razu wiedziałem, że to będzie to, dlatego też poprosiłem kasjerkę o nią. Cały
czas się do nas uśmiechała.
–
Miłej zabawy, chłopcy. – Puściła nam oczko i uśmiechnęła się uwodzicielsko.
Kobieta uznała, że te przedmioty są pewnie dla nas.
–
My nie... – Chłopak od razu zrobił się czerwony. Ale nie zdążył dokończyć
zdania, bo pociągnąłem go za łokieć. Nie musieliśmy się jej tłumaczyć.
Byłem
zadowolony, że w końcu coś kupiłem. Najbardziej z tego wyjścia rozśmieszyło
mnie zawstydzenie Ivana, chociaż potem już było lepiej. Przez chwilę martwiłem
się, że nic nie kupię.
Impreza
urodzinowa Roberta miała rozpocząć się o dwudziestej pierwszej, czyli dosyć późno.
Rodziców Xaviera nie było w domu, więc mieliśmy do dyspozycji całą chatę. Na
początku zostały rozdane prezenty dla chłopaka i tak jak myślałem, każdy z nich
miał jakiś podtekst seksualny. Co wywołało śmiech u blondyna. Brakowało jedynie
Ricka, Claude'a, Adiki i Cassandry. Chociaż największym zaskoczeniem dla mnie
była obecność Adriana, zastępca wyglądał raczej na osobę, która stroni od
ludzi.
Niektórzy
byli pierwszy raz w domu Xaviera i rozglądali się po nim z zachwytem, a na mnie
już nie robił takiego wrażenia. Praktycznie przez większość czasu właśnie tutaj
udzielaliśmy sobie korepetycji. Przebywaliśmy w jego dużym salonie, na stole
znajdowały się sałatki, które można było nałożyć sobie w każdej chwili. Do tego
również leżały na nim przekąski oraz alkohol, którego było naprawdę dużo. I to
Xavier zajął się organizacją urodzin Roberta. Wiele osób w pierwszej kolejności
rzuciło się właśnie na alkohol i jedzenie, czyli można powiedzieć, że impreza
zaczynała się kulturalnie. Xavier na chwilę zniknął, ale szybko wrócił z tortem
w rękach, którego położył przed oczami Roberta.
–
Ja pierdole. – Tylko tyle zdążył z siebie wydusić i początkowo przetarł dłonią
twarz na widok ciasta, a potem zaczął się śmiać.
Na
wypieku widniał biały, koronkowy stanik, z którego wystawały kobiece piersi
praktycznie w całej okazałości i nie mogło zabraknąć liczby osiemnaście, która
widniała na naszyjniku. Pozostali na widok wypieku zaczęli się śmiać, nikt nie
wiedział, co zaplanował Xavier. Odśpiewaliśmy Robertowi piosenkę urodzinową, a
następnie chłopak pokroił dla wszystkich tort. Na początku impreza była
spokojna, ale potem zaczęła się rozkręcać, pijane dziewczyny tańczyły zmysłowo.
W zasadzie każdy potem do nich dołączył, więc wyglądało to bardziej, jak bycie
w klubie na dyskotece niż urodziny.
–
Teraz czas na prezent ode mnie! – wybełkotał z entuzjazmem Xavier, który był
już trochę pijany, zresztą jak większość z nas. Ale nie byliśmy jeszcze na tyle
pijani, by nie ogarniać, co się dzieje wokół. Po tańcach wszyscy odpoczywali,
siedząc na podłodze albo tam, gdzie było wolne miejsce.
Chłopak
na chwilę wyszedł z pomieszczenia i przyprowadził ze sobą kobietę, która była
skąpo ubrana. Na moje oko mogła mieć około czterdziestu lat, zdradzały ją
zmarszczki na twarzy. Ale nie wyglądała brzydko.
–
Ty sobie chyba żartujesz? – Robert zwrócił się w stronę Xaviera z otwartymi
ustami, tak jakby nie dowierzał całej tej sytuacji. A potem tylko pokręcił
głową.
–
W końcu z chłopca staniesz się prawdziwym mężczyzną. – Posłał mu tajemniczy
uśmiech. – Drogie panie, jeśli nie chcecie niszczyć sobie oczu tym widokiem, to
na tę chwilę zapraszam do innego pokoju. – Chłopak wstał z zamiarem
zaprowadzenia ich w inne miejsce.
–
A może chcę popatrzeć? Mówisz tak, jakbym cycków na oczy nie widziała. – Prychnęła
Ava, ale zaraz się roześmiała.
–
Tak! To jakaś dyskryminacja! – Dołączyła do niej Liz, jej zachowanie po
alkoholu drastycznie się zmieniało.
Ostatecznie
dziewczyny zostały, a Xavier nawet nie chciał z nimi dyskutować, więc wrócił na
swoje miejsce. Na prośbę striptizerki nasza muzyka została wyłączona, a
zastąpiona przez jej. Zaczęła swój występ. Zgrabnie wywijała swoim ciałem.
Okrzyki radości dopiero się zaczęły, kiedy ściągnęła górną część swojej
garderoby. I co najdziwniejsze nawet dziewczyny cieszyły się z występu kobiety,
ale zgadywałem, że to za sprawą alkoholu. Starsza spytała, kto z nas jest
solenizantem, więc wszyscy zgodnie wskazaliśmy na blondyna. Podeszła do niego i
wykonała taniec tuż przed jego oczami, twerkowała lub ocierała się o chłopaka.
Robertowi to wszystko się podobało, a reszta aż mu zazdrościła, że dostał
osobisty taniec. Po godzinnym występie, bo chyba tyle trwał, kobieta dostała
butelkę alkoholu, którą przyjęła. Prawdopodobnie często jej się to
zdarzało.
Widziałem,
jak Robert chwiejnym krokiem podszedł do Adriana z dwoma kubeczkami i butelką
wódki. Zastępca jako jedyny nic nie pił, blondyn nie mógł przepuścić takiej
okazji. Początkowo chłopak odmawiał, ale uległ po krótkim czasie za namową
kolegi. To mi trochę przypominało sytuację, kiedy Jeremiah zorganizował dla nas
imprezę w szkole i tak samo, jak wtedy Robert upijał Adriana. Tym razem to nie
było złośliwe, po prostu chciał się z nim napić.
–
Kurwa, jak tu gorąco. – Ledwo mogłem usłyszeć, co powiedział Adrian i już
wiedziałem, że alkohol na niego wpływał. Dodatkowo miał czerwone policzki. Aż
kilka razy zamrugałem, bo nigdy nie słyszałem, żeby zastępca przeklinał, więc
to mnie zdziwiło.
Chłopak
ściągnął z siebie koszulkę i mogłem dostrzec jego budowę ciała. Zastępca był
chudy, ale nie umięśniony. Mogłem usłyszeć podniesione głosy dziewczyn.
–
Moje umiejętności są lepsze od tej striptizerki! – Wstał i zaczął wykonywać
nieudolny taniec brzucha i przy okazji rozpinał swoje spodnie, które potem
ściągnął. Próbował nawet twerkować jak tamta kobieta.
Każdy
z nas głośno go dopingował. Nawet ja z uwagą przyglądałem się temu, co robi
chłopak.
–
Uważaj, bo Ethan pożera cię wzrokiem – zaśmiał się Kevin.
–
Ty też na niego patrzysz – wypomniałem mu.
–
W porównaniu z tobą, ja nie jestem gejem. – Chłopak wystawił mi język, a mi już
nie chciało się zaprzeczać temu, że nazwał mnie gejem.
Wielu
ludzi było już pijanych do tego stopnia, że Kevin spał na krześle, a Robert
pisał markerem po jego twarzy, natomiast Ava została oklejona taśmą wokół
krzesła. Właściwie dziewczyna chciała, żeby ją unieruchomić. Miałem ochotę na
papierosa, dlatego też wyciągnąłem z kieszeni paczkę i wziąłem jednego z nich.
Zostałem powstrzymany przez Xaviera, który nakazał, bym wyszedł na zewnątrz, bo
nie chciał, żeby mu w domu śmierdziało fajkami. Chłopak w miarę nad wszystkim
czuwał, by nikt nie zdemolował mu mieszkania.
Kiedy
wyszedłem chwiejnym krokiem, uderzyło mnie chłodniejsze powietrze, nie było
zimno, ale chłodniej niż w środku. Wszystko wokół mi wirowało od spożytego
alkoholu i zdawałem sobie sprawę, że z nim przesadziłem, ale reszta towarzystwa
nie wyglądała lepiej. A poza tym naprawdę dobrze się bawiłem. Byłem sam na
zewnątrz, a muzyka, która grała w środku była tutaj ledwo słyszalna, więc
mogłem chwilę odpocząć, zanim wejdę do pomieszczenia przepełnionego hałasem.
Powoli zaciągnąłem się papierosem, a dym wypuściłem nosem i westchnąłem. Tego
właśnie było mi potrzeba. Nikotyny. Przymknąłem oczy i zacząłem się kiwać w
przód i w tym, a nawet nie wiedziałem, dlaczego tak robiłem. Kiedy skończyłem,
wróciłem do środka.
–
Ruchają się! – Słyszałem okrzyk Liz.
Nawet
Kevin na chwilę się przebudził, by to sprawdzić. Natomiast ja stałem przy
wejściu do salonu, bo dopiero co wróciłem do mieszkania. Właściwie oczy
wszystkich były skierowane w róg pokoju, gdzie Anika całowała się z Ivanem i
nawet nie zwracali uwagi na otoczenie. Dziewczyna siedziała na chłopaku i oboje
byli już bez koszulek, a jego ręce spoczywały na jej pośladkach. Naprawdę to
wyglądało, jakby mieli się ruchać.
–
Fuj! – Słyszałem obrzydzenie w głosie Avy, która w dalszym ciągu była
przywiązana do krzesła i chyba jej się to podobało albo nie zwracała uwagi, że
jest unieruchomiona.
–
Tu są jeszcze dzieci. – Xavier szybko podbiegł do Roberta i zakrył dłońmi jego
oczy, ale blondyn szybko je odtrącił.
Niechętnie
się od siebie oderwali, musieli zrozumieć, że są przez wszystkich obserwowani,
ale nie założyli z powrotem koszulek.
Impreza
skończyła się późno, nawet bardzo późno i każdy był w złym stanie, dlatego
zostaliśmy w domu Xaviera. W zasadzie chłopak to zaproponował na początku
imprezy, kiedy był jeszcze trzeźwy.
Obudziłem
się, kiedy poczułem na sobie coś ciężkiego i od razu głośno jęknąłem, bo
czułem, jak boli mnie głowa oraz suszy w gardle. Chwilę mi zajęło, zanim
doszedłem do siebie, przez moment nie wiedziałem, gdzie jestem. Byłem w domu
Xaviera. Potem spojrzałem na osobę, która na mnie leżała i był to Robert bez
koszulki. Kiedy zdążył ją ściągnąć? I kiedy zdążył się na mnie położyć?
Wcześniej nic nie czułem. Próbowałem podnieść chłopaka, ale był zbyt ciężki no
i dodatkowo jeszcze bardziej naparł na moje ciało. Podjąłem kolejnej próby i
ledwo, ale się udało. Poszedłem od razu do kibla, bo czułem, że mój pęcherz już
nie wytrzymuje, wiedziałem, gdzie była łazienka. Udałem się do kuchni i
poszukałem wody mineralnej, którą szybko znalazłem. Miałem nadzieję, że Xavier
nie obrazi się, że korzystałem z jego rzeczy bez pytania, a chyba obudziłem się
jako pierwszy. Wypiłem połowę i dodatkowo ból głowy był nie do
zniesienia.
Ci,
co zdążyli się obudzić, pomagali w sprzątaniu po imprezie, chociaż początkowo
Xavier twierdził, że sam sobie poradzi z porządkami. Wzrokiem ogarnąłem
pomieszczenie i naprawdę wszystko wyglądało okropnie, w końcu chłopak
zorganizował to przyjęcie, więc pasowało mu pomóc. Ava obudziła się zła, że
została przywiązana do krzesła i nie mogła uwierzyć w to, że sama tego chciała.
Natomiast Kevin tylko się śmiał, ale próbował w łazience zmyć z twarzy marker.
Większość z nas spała na podłodze w dziwnych pozycjach i o dziwo każdy
twierdził, że było im wygodnie. Sam również pomagałem przy sprzątaniu. Do domu
wróciłem na nogach, bo nasze mieszkania były od siebie oddalone w niewielkiej
odległości. Odczuwałem zmęczenie, więc kiedy tylko dotarłem, położyłem się spać
no i miałem nadzieję, że kiedy wstanę, głowa przestanie mnie boleć.
Poniedziałek
był ciężkim dniem, bo musiałem znowu wrócić do szkoły po feriach, mimo że
uczyłem się podczas wolnego. Przy okazji cały czas przeglądałem broszury i
internet w sprawie uczelni, której nie mogłem jeszcze wybrać. Zastanawiałem się
między sześcioma uniwersytetami. Jedno wiedziałem na pewno chciałem się
wyprowadzić z Karirose, to miasto nie miało na swoich uczelniach kierunku
pedagogicznego. Dodatkowo w tym miasteczku znajdowały się tylko dwa, więc wybór
był mały.
Ostateczną
decyzję podjąłem w czwartek dzięki radom Ivana i pozostałych rówieśników z
klasy, za co byłem im wdzięczny. Wybrałem kierunek pedagogiczny w Newcastle,
miasto większe od tego, w którym mieszkałem. Dodatkowo znajdowało się najbliżej
Karirose, bo dojazd zajmował tylko cztery godziny, a do pozostałych dojazd
trwał znacznie dłużej. Na uniwersytecie w Newcastle nie trzeba było mieć bardzo
wysokiego wyniku na egzaminach, co było dodatkowym plusem. Papiery można było
tam składać w trzeciej klasie po pierwszym semestrze, więc miałem jeszcze
trochę czasu, by je tam dostarczyć.
Wieczorem
uczyłem się przy biurku, a Jeremiah czytał książkę na łóżku. Siedzieliśmy w
ciszy, skupieni na tym, co robiliśmy, ale w końcu odczułem potrzebę podzielenia
się z nim moimi planami.
–
Już wiem, co chcę robić w przyszłości. Kiedy rozpocznę studia, zamierzam się
wyprowadzić. – Przerwałem ciszę i kątem oka spojrzałem na mężczyznę.
–
Porzucasz mnie, kundlu? – zakpił, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć, on
kontynuował: – To dobrze, że masz plany. Złożyłeś już papiery?
–
Ja też będę tęsknić – odpowiedziałem smutno, ale zaraz na mojej twarzy pojawił
się uśmiech. Nie chciałem rezygnować ze studiów przez to, że byłem w związku.
Musiałem też myśleć o sobie. – Zdecydowałem się być nauczycielem matematyki, a
uczelnia w Newcastle wydaje się dobra. I jeszcze nie złożyłem tam papierów.
–
Dobry pomysł. Powinni cię przyjąć, gdy wezmą pod uwagę twoje osiągi z pierwszego
semestru.
Wróciliśmy
do naszych czynności. Oczywiście przy wyborze uniwersytetu myślałem o tym, że
na pewno będę rzadziej widywać się z Jeremiahem. Nie mogłem zmarnować swojej
przyszłości ze względu na związek, to byłoby głupie. I coś czułem, że starszy
nie byłby zadowolony, gdybym został w Karirose, tylko by być blisko niego, on
również chciał dla mnie dobrze. Wiedziałem, że będę tęsknić i to bardzo, ale z
drugiej strony odległość może wzmocnić nasz związek. To byłoby łatwiejsze,
gdyby mój kierunek był w Karirose. Poza tym miałem jeszcze trochę czasu, by
nacieszyć się towarzystwem Jeremiaha i zamierzałem to wykorzystać jak
najlepiej. Tylko czy starszemu na pewno to nie będzie przeszkadzało, że nasz
związek będzie na odległość? Będzie tęsknił? Czy przetrwamy taką próbę? Wiele
ludzi przez odległość rezygnuje z bycia z drugą osobą. Teraz nie mogłem się z
tego wycofać, bo już byłem zdecydowany i musiałem uwierzyć, że wytrzymamy tę
małą niewygodę. Szczerze to nie chciałem być tak daleko Jeremiaha, a cztery godziny
to jednak trochę sporo. Oprócz tego dochodził strach przed tym, że mogę się nie
dostać na tę uczelnię, chociaż mężczyzna był przekonany, że na pewno mi się to
uda.
W
piątek pod koniec sierpnia wyszedłem z Rickiem i Claudem na papierosa,
codziennie razem wychodziliśmy. Usiedliśmy tak jak zawsze na oparciach ławek
przed szkołą. Czułem na sobie intensywne spojrzenie Indigo, miałem wrażenie, że
zaczął się wszystkiego domyślać. Tego, że znałem prawdę o nim, Jeremiahu i moim
bracie. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale miałem nadzieję,
że nikt tego nie dostrzegł.
–
O co ci chodzi? Czemu tak na mnie patrzysz?
W
końcu nie wytrzymałem jego spojrzenia, które zaczęło mnie już irytować, ale też
chciałem poznać, co mu chodziło po głowie. Powiedziałem to z lekko wyczuwalną
złością.
–
Jesteś jakiś inny. Coś z twoim bratem ruszyło do przodu?
–
Inny? Co masz na myśli? – Popatrzyłem na chłopaka w niezrozumieniu.
–
Sam nie wiem. Może trochę bardziej otwarty. Nie znam cię długo, ale gdy się spotkaliśmy,
od razu wiedziałem, że stronisz od ludzi. Teraz – zmierzył mnie wzrokiem –
jakbyś przestał czegoś szukać. Ponawiam pytanie, jak sprawy z bratem?
–
Już nie obchodzi mnie ten człowiek – powiedziałem to z obojętnością.
–
Ohoho, a czemuż to? Nie tak dawno temu staranowałbyś mnie w kiblu, aby tylko
mieć pewność, że braciszek żyje.
–
Wiem o wszystkim.
–
To znaczy? – Zmrużył podejrzliwie powieki.
–
Widziałem się z nim niedawno. Przyznał się do tego, że jest winny –
powiedziałem nerwowo i popatrzyłem w swoje buty.
–
Ach, te rodzinne więzi. Za grosz ich nie rozumiem – zaśmiał się cynicznie. –
Przyjaźnie, rodzina. To tylko kwestie umowne. Masz rację, trzeba od rodziny
trzymać się z daleka.
–
Czemu tak myślisz? – Odetchnąłem z ulgą, kiedy udało mi się wybrnąć z tej
sytuacji. Prawie mu zdradziłem, że znam całą prawdę. Zaciągnąłem się papierosem
i na powrót popatrzyłem na chłopaka, byłem ciekawy.
–
Miałeś szczęście trafić do bidula, gdy byłeś dorosły. Ja od urodzenia widziałem
handel dziećmi. No i moja przybrana matka bardziej kocha swojego syna. Ech, w
zasadzie miłość w rodzinie... Zastanawiam się, czym jest.
–
Czyli ty też wychowywałeś się w domu dziecka? – Popatrzyłem na niego
zszokowany. To było dziwne poznać osobę, która doświadczyła czegoś podobnego do
mnie
–
Tak, nie wiedziałeś? – zdziwił się. – Rodzice oddali mnie od razu po urodzeniu.
Jak miałem z trzynaście lat, zostałem adoptowany tudzież sprzedany małżeństwu.
Mężczyzna już gryzie ziemię, a jego żona wciąż ma się dobrze.
Prawdopodobnie.
–
Nie miałem o tym pojęcia – powiedziałem zamyślony. Dzięki tej rozmowie mogłem
dowiedzieć się czegoś o Ricku.
Wróciliśmy
do klasy, bo zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec przerwy, a rozpoczynający
kolejną lekcję. Zrozumiałem, że Rick nie miał łatwego dzieciństwa i
prawdopodobnie było nawet gorsze od mojego. Jego prawdziwi rodzice go
porzucili, a ja posiadałem biologiczną matkę i ojca, kochali mnie. Chcieli,
żebym się urodził. Chłopak spędził w sierocińcu kilka lat, a ja tylko kilka
miesięcy, gdzie nie było łatwo. Rick przez cały czas był samotny, a ja miałem
jeszcze starszego brata, jedyna moja rodzina. Chociaż w tej chwili chciałem
zapomnieć o tym człowieku, który mnie oszukiwał.
Pierwszy
września okazał się najgorszym dniem. Zdemolowano szkołę, a nasza klasa była o
to podejrzewana, niesłusznie nas o to oskarżono, bo tego nie zrobiliśmy. Na
twarzach mojej i rówieśników mogłem dostrzec zdenerwowanie, każdy z nas
wiedział, że ta sytuacja zagrażała naszej przyszłości. Kończyliśmy szkołę, a tu
coś takiego. Przychodząc na dzisiejsze zajęcia, nie spodziewałem się takiego
obrotu spraw, zresztą kto by się spodziewał czegoś takiego. Nie wiedzieliśmy,
co będzie dalej, sytuacja działała na naszą niekorzyść, zwłaszcza że byliśmy
najgorszą klasą z całej szkoły. Chociaż teraz zmieniliśmy się, nie sprawialiśmy
problemów no i nasze wyniki były lepsze niż w poprzednich miesiącach. To
Jeremiah nam pomógł.
Ostatecznie
nasza klasa została zawieszona, a Indigo został zabrany przez policję. Przyznał
się do winy. Podczas tego wolnego siedziałem w książkach i nawet Ivan chciał,
żebym do niego przyszedł i go pouczył. Ale odmówiłem, musiałem się również
skupić na sobie, a egzaminy były coraz bliżej, co za tym szło, że ogarniały
mnie jeszcze większe nerwy. Co prawda do dwudziestego trzeciego września miałem
jeszcze trochę czasu jednak za bardzo myślałem o tym wszystkim. Duży nacisk
kładłem na zadania z matematyki o różnym poziomie trudności, niektóre nawet mi
sprawiały problem i musiałem dłużej nad nimi posiedzieć. Ale to nie tak, że pozostałe
przedmioty miałem w dupie.
Około
godziny piętnastej usłyszałem dzwonek do drzwi, ale zignorowałem to, bo Damien
był w domu i to on mógł otworzyć. Usłyszałem, że ze sobą rozmawiali, więc to
musiał być jakiś znajomy mężczyzny. Po godzinie zrobiłem się głodny od
długotrwałej nauki, a poza tym myślałem, że gość, który do nas przyszedł, już
opuścił dom. Jednak się pomyliłem, obaj mężczyźni siedzieli na sofie, a w
pomieszczeniu czułem intensywny zapach kawy, którą musieli pić.
Znajomy
Damiena podszedł do mnie i przedstawił się jako August Sullivan, uścisnęliśmy
sobie dłonie. Mężczyzna miał około pięćdziesięciu lat, na co wskazywały liczne
zmarszczki oraz zarost i ciemne włosy, na których nie dostrzegłem żadnej
siwizny. Jego intensywnie niebieskie oczy były przerażające, a przynajmniej ja
miałem takie odczucie. Pod jego spojrzeniem czułem, jakby wiedział o mnie
wszystko. Odszedłem w celu zrobienia sobie kanapek, w tym samym czasie Damien
dzwonił do kogoś przez telefon. Początkowo mnie to nie interesowało, ale kiedy
wypowiedział prawdziwe imię Jeremiaha na mojej twarzy pojawiło się zmartwienie.
Dlatego zaprzestałem przygotowywać kanapki i słuchałem uważnie ich rozmowy,
Damien był zaniepokojony. Ochroniarz w moim towarzystwie ani razu nie użył
imienia Chase, ale teraz nawet tego nie pilnował. To było jeszcze bardziej
podejrzane. Wiedziałem, że stało się coś złego.
–
Kurwa... – syknął, grzebiąc w telefonie, gdy zakończył rozmowę.
–
Damien, jakiś problem? – odezwał się August, patrząc na stojącego chłopaka. W pierwszej
chwili tego nie dostrzegłem, ale mężczyzna miał też mocny akcent, który
zdecydowanie nie pochodził stąd. Cudzoziemiec?
–
Poczekaj tu... Muszę to sprawdzić – powiedział i zaczął kierować się do garażu,
a ja nie wytrzymałem.
–
Damien, gdzie...
–
Nie teraz! – warknął i trzasnął drzwiami.
Zapadła
niezręczna cisza. Skarcony czułem się zawstydzony przy gościu Damiena, którego
miał też poznać Chase. Gdy zerknąłem na tego faceta, uśmiechnął się do mnie i
gestem zachęcił do dotrzymania mu towarzystwa. Dla własnego bezpieczeństwa
wybrałem fotel, co najwidoczniej nie było zbyt dyskretnym ruchem, bo ten od
razu doszedł do wniosku, że się boję. Wyglądał przyjaźnie, ale mój instynkt
podpowiadał mi coś innego, nie mogłem mu ufać. Właściwie nie robił nic podejrzanego,
jednak uważnie go obserwowałem, co musiał zauważyć. Sam nie wiem, co mnie od
niego odtrącało, wydawał się zwyczajnym człowiekiem, który nie ma problemów z
prawem.
–
Nie martw się, nie jestem wrogiem – odezwał się pierwszy, biorąc w dłonie
kubek.
Zanim
cokolwiek odpowiedziałem, drzwi frontowe otwarły się gwałtownie, a do środka
weszła starsza kobieta. Może nie wyglądała na sędziwą jak August, ale wciąż na
doroślejszą od osoby po dwudziestce. Miała włosy czarne i proste jak struna,
które się nie puszyły. Zaplecione w długiego warkocza z tyłu głowy. Czarna
skórzana kurtka nie była zapięta, więc eksponowała też jej bordową zwiewną
koszulkę, a spodnie wyglądały na tyle wygodne i rozciągliwe, że aż korciło
spytanie, gdzie można takie dostać i czy są inne warianty kolorystyczne niż
czarne, które miała na sobie. Każdy w Australii wiedział, że czarny ubiera się
tylko okazjonalnie lub ubiera go największy popkulturowiec.
August
nawet nie drgnął, gdy ta stanęła za kanapą i patrzyła na niego z góry swoimi
ciemnymi oczami. Makijażu w sumie nie miała jakoś dużo.
–
Chłopak szybko odjechał – zaczęła. – Czy coś powinniśmy robić?
–
Na razie nie ma takiej potrzeby – zadecydował, odstawiając kubek po napiciu
się. – Powiedział, że zaraz wróci. Możliwe, że wykonali już swój ruch, więc
czeka nas powrót.
–
Rozumiem.
Kobieta
po tej krótkiej wymianie zdań wyszła, a mnie naszły wątpliwości i pytania. Kim
była? Jej akcent też był słyszalny i inny. Kim był August, że zwracała się do
niego tak formalnie? Ja też powinienem? Zawsze potrafiłem dociekać i zadawać
setki pytań, ale coś mnie teraz powstrzymywało. Po ich wymianie zdań zacząłem
obawiać się, że to ktoś niebezpieczny, chociaż na pierwszy rzut oka wyglądał
zwyczajnie. Nie wierzyłem jego zapewnieniom tak w stu procentach. Na szczęście
Damien wrócił szybciej, niż się spodziewałem, ale... bez Jeremiaha. Odetchnąłem
z ulgą, że nie musiałem już przebywać sam w towarzystwie starszego mężczyzny.
Czułem, że dzieje się coś złego, a widok jego twarzy tylko mnie w tym
utwierdził. Auguste wstał, a ja nie potrafiłem się ruszyć.
–
Co widziałeś? – spytał opanowanym głosem.
–
Co teraz? Zabrali go – mówił, patrząc ślepo w jakiś punkt na stole. – Zabiją
go... powinienem z nim być. Nigdy nie powinienem pozwolić mu wychodzić samemu!
Poczuliśmy się zbyt swobodnie, Dante tylko na to czekał!
Stopniowo
podnosił głos, widziałem, jak cały drży, jak jego twarz jest pozbawiona
kolorów. Miałem przed sobą człowieka, którego znałem od zupełnie innej strony.
Na jego słowa zamrugałem kilka razy i zacisnąłem obie dłonie w pięść, nie
dowierzając tej sytuacji. Już wiedziałem, co się stało z Jeremiahem, trafił w
ręce mafii, bo na to wskazywały słowa Damiena.
–
Damien, uspokój się. Zachowaj zdrowy rozsądek i nie popadaj w paranoję –
polecił, choć sam miałem ochotę mu wykrzyczeć, że to sytuacja, gdzie bycie
spokojnym wcale nie jest takie łatwe. Damien mnie wyręczył.
–
Zabiją go, zanim dojedziemy do Sydney! – krzyknął. August chwycił go za ramiona
i potrząsnął nim.
–
Wystarczy! Nikt go nie zabije! Zabicie go to najłaskawsza kara, jaką by mu
wymierzyli. Dante będzie chciał go najpierw skrzywdzić, uderzać tam, gdzie
będzie boleć i się paprać. – Dostrzegłem, jak na ułamek sekundy jego wzrok
zatrzymał się na mnie. – Jedziemy do Sydney, nie ma na co czekać.
Wiadomość
o tym, że Jeremiah mógł umrzeć, przeraziła mnie. Teraz zrozumiałem, co miał na
myśli, że może zniknąć z mojego życia i to tak szybko. W tej chwili czułem
dziwną pustkę, jednak nie płakałem. Czy to dlatego, że byłem w zbyt dużym
szoku, a może obecność zupełnie obcych ludzi mnie powstrzymywała? Zapewniające
słowa Augusta, że Jeremiah przeżyje, nie uspokoiły mnie. No i skąd mężczyzna
znał Dante?
–
Masz rację. – Niemożliwie Damien stał prosto i przestał panikować. – Osiem
godzin to za krótko, na pewno będzie żył, gdy go znajdziemy.
–
Wsiadaj do mojego auta, Dante na pewno po ciebie też kogoś pośle. Zrobimy mu
ten zaszczyt i odwiedzimy go pierwsi. Zawołaj Willow. – Wyjął z kieszeni
komórkę, a po dwóch kliknięciach przyłożył ją do ucha. Damien się nie ruszył. –
Wracamy. Bądź gotów. Tak.
Odłożył
słuchawkę i dopiero w tej chwili Damien ruszył z miejsca do wyjścia. Wstałem,
chciałem coś zrobić, ale zanim zdołałem się odezwać, August spojrzał na mnie
chłodno, a ja zadrżałem pod wpływem tego wzroku. Kobieta weszła do domu, a
drzwi pozostały już otwarte.
–
Pilnuj chłopca – rozkazał. – Ma nie spaść mu włos z głowy. Nie zostawiasz go
samego, chyba że wchodzi do pomieszczenia, a ty jesteś pod domem, drzwiami.
Rozumiesz?
–
Naturalnie, ale...
–
Nie lubię twoich "ale", Will. – Pogroził palcem, a zaraz się
uśmiechnął i podszedł do niej, klepiąc po ramieniu. – Musimy zagrać nieczysto,
a dopóki żyje chociaż jedna osoba, której śmierć zaboli, nie możemy ryzykować.
Eric się pogniewa, jeśli Ethan umrze. Nie pomyliłem imienia, prawda? – Spojrzał
na mnie, aby się upewnić. Machinalnie pokręciłem głową. – Cudownie, więc leki
działają. Powodzenia.
Stałem
w miejscu i patrzyłem jak Damien oraz August odchodzą, zamykając za sobą drzwi.
Sytuacja była poważna, skoro ta kobieta miała mnie pilnować. I wiedziałem, że
to wszystko dla mojego dobra, dlatego też nawet nie protestowałem. Chociaż to
trochę wyglądało tak, jakbym miał niańkę. Po wyjściu Augusta z domu czułem, jak
dziwne napięcie niepokoju mnie opuściło, w zasadzie mogłem teraz odetchnąć. Miałem
wrażenie, że wszystko przyjąłem z dziwnym spokojem i obojętnością, ale nie na
długo. Czułem drugą falę silnie nadchodzących uczuć, moje dłonie zaczęły drżeć,
a zaraz potem całe ciało. Pobiegłem do pokoju Jeremiaha i zamknąłem za sobą
drzwi, nawet nie zważałem na to, że zostawiłem samą kobietę na dole. Upadłem.
Najpierw na kolana, a potem podpierałem się dłońmi, gdzie miałem opuszczoną
głowę między ramionami. Nie próbowałem powstrzymać drżenia ciała, po prostu się
temu wszystkiemu poddałem. Miałem też przyspieszony oddech i zamglony wzrok
oraz czułem dziwny ucisk w klatce piersiowej. Jedną ręką złapałem się koszulki
w okolicach serca, ściskałem ją. Czym były te silne uczucia? Panikowałem, bo
straciłem najważniejszą dla siebie osobę? Dlaczego nie zareagowałem tak od
razu? Moje przeczucie podpowiadało mi, że straciłem już na zawsze Jeremiaha.
Był w rękach mafii, gdzie czekała go tylko śmierć. Przed oczami stanęły mi
wyraźne obrazy jego martwego ciała, na co głośno jęknąłem. Chciałem się ich
pozbyć, ale wciąż je widziałem. Wiedziałem, że sam Damien nic tutaj nie
zdziała, nawet ja byłem bezsilny. Straciłem Jeremiaha zbyt szybko. Myślałem, że
minie kilka lat, zanim ktoś upomni się o niego z mafii, a nawet wolałbym, żeby
to nie miało miejsca. Chciałem z nim spędzić resztę życia, a teraz to wszystko
przepadło.
Nawet
nie wiem, ile czasu spędziłem w tej samej pozycji, ale wystarczająco długo, bo
kiedy wstałem, nie czułem swoich nóg. Chwiejnym krokiem podszedłem do łóżka i
położyłem się na nim, przy okazji wszedłem pod koc. Przykryłem się nim aż po
sam czubek głowy, gdzie znalazłem schronienie przed wszystkim. Kiedy tylko
przyłożyłem głowę do poduszki, poczułem znajomy mi zapach, zapach Jeremiaha.
Wcześniej nie zwracałem uwagi na takie szczegóły. Czułem, jak łzy gromadzą mi
się w oczach i nawet ich nie powstrzymywałem. Brakowało mi go. Jeremiah zniknął
z mojego życia już na zawsze. Moja głowa zapełniła się miłymi wspomnieniami
związanymi z mężczyzną. Żałowałem, że już nie zdobędę nowych.
Nie
mogłem zasnąć przez całą noc, kręciłem się z boku na bok. Odpuściłem sobie
naukę, a książki, które zostawiłem wciąż leżały w tym samym miejscu. Nawet nie
miałem siły do nich zaglądać, właściwie na nic nie miałem siły. Wstałem jedynie
z łóżka do toalety za potrzebą fizjologiczną i z powrotem do niego wróciłem.
Dostawałem cały czas wiadomości, które przychodziły na mój telefon, ale je
ignorowałem, bo wiedziałem, że to Ivan. Pewnie chciał się spotkać, a ja nawet
na to nie miałem siły. Zdążyłem również powiadomić szefa, że w weekend nie
będzie mnie w pracy. Jakoś po południu słyszałem, jak kobieta mnie wołała, ale
stwierdziłem, że to nic ważnego. Za jakiś czas powtórzyła czynność, ale znowu
ją zignorowałem. Przy trzeciej próbie wpadła do pokoju, zapraszając mnie na
jedzenie. Odmówiłem jej, bo nie miałem ochoty. Prawie siłą wyciągnęła mnie z
łóżka i pociągnęła do kuchni. Nie chciałem się z nią kłócić, dlatego dla
świętego spokoju zjadłem posiłek, który przygotowała. Zdałem sobie sprawę, jak
bardzo głodny byłem, przez to wszystko zapomniałem o tak ważnej czynności.
Musiałem to przyznać, że gotowała dobrze. I miło mi się zrobiło, że ktoś o mnie
pomyślał.
Weekend
przesiedziałem w łóżku i nawet nie zajrzałem do książek. Tak samo w niedzielę
Willow zrobiła dla mnie obiad i tym razem od razu zszedłem, kiedy zostałem
zawołany. W nocy z niedzieli na poniedziałek przeglądałem nasze wspólne
zdjęcia, które razem robiliśmy podczas wyjazdu do zoo. I tym razem również
płakałem. Przetarłem oczy, kiedy przyszło do mnie powiadomienie z forum
klasowego. Roman napisał, że w poniedziałek możemy już normalnie wrócić do
szkoły.
Brakowało
mi Jeremiaha, dlatego wyciągnąłem koszulkę z jego szafy i z nią zasnąłem. O
dziwo mój sen tym razem był spokojny i przyszedł bardzo szybko. Najwidoczniej
mój organizm musiał być zmęczony.
Poniedziałek
moje samopoczucie było lepsze niż w piątek i sobotę, ale i tak czułem się, jak
gówno. Chodziłem przygnębiony i na pewno każdy widział moje zapuchnięte od łez
oczy oraz ich podkrążenie z powodu małej ilości snu. Liz próbowała mnie pocieszyć,
bym nie przejmował się sprawą związaną z Rickiem. Ale pogorszyła jeszcze
bardziej sytuację, bo zacząłem przy niej płakać. Każdy myślał, że tu chodziło o
Ricka, a tak naprawdę straciłem Jeremiaha. Już miałem to w dupie, że ryczałem w
obecności klasy. Dziewczyna próbowała jakoś naprawić swój błąd i przepraszała
mnie za to. Klasa była zdziwiona, kiedy Jeremiah długo się nie pojawiał, ja
jako jedyny wiedziałem dlaczego. W końcu Roman zdecydował, że poprowadzi lekcję
za nauczyciela, a w zasadzie już tylko powtarzaliśmy materiał przed egzaminami.
Wiele nie traciliśmy. Czas z wychowawcą wyglądał tak, że poświęciliśmy go na
wspólną naukę, zebraliśmy się w kilku grupkach. Każdy tłumaczył tematy związane
z danym przedmiotem.
Po
pracy przebierałem się z resztą w szatni, przebywałem dzisiaj na kuchni.
Zdecydowałem się na pójście do roboty, bo chciałem odciągnąć od siebie złe
myśli o Jeremiahu. Dodatkowo nie mogłem wiecznie siedzieć w łóżku i użalać się
nad wszystkim.
–
Może powinniśmy złożyć się klasą na bukiet lilii dla twojego chłopaka? Wiesz,
taki prezent pocieszenia i żartu – spytał ze śmiechem Kevin. Samo wspomnienie o
tym sprawiło, że zrobiło mi się smutno, ale nie chciałem tego po sobie poznać.
Posłałem mu lekki uśmiech. Obok niego stała Anja, która szybko się odwróciła,
kiedy na nią spojrzałem i pospiesznie wyszła.
–
Nie – odpowiedziałem krótko.
–
Czemu ja nic nie wiem na temat twojego chłopaka? – powiedziała z udawanym
oburzeniem Maeve.
Chciałem
coś powiedzieć, ale trzaśnięcie drzwiczkami od szafki mnie przestraszyło.
Stephen miał ją zaraz obok mnie. Mężczyzna popatrzył z obrzydzeniem w moją
stronę i wyszedł, trącając mnie z całej siły barkiem. Trochę zabolało. Jednak
najbardziej zdziwiło mnie jego zachowanie, bo nie bardzo wiedziałem, co go
wkurzyło. A to jego spojrzenie nie podobało mi się i czułem, że wróżyło coś
niedobrego.
Komentarze
Prześlij komentarz