Intertwine Cz.46 KONIEC


Epilog: Ethan

Minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia moich studiów. Początkowo byłem zagubiony, ale to normalne, kiedy przychodzisz do nowego i nieznanego ci miasta. Newcastle miało znacznie większe rozmiary niż Karirose, ale też nie należało do ogromnych miasteczek. Na pewno było mniejsze niż na przykład Sydney. Rozpocząłem nowy etap w swoim życiu, gdzie mogłem zostawić swoją przeszłość w tyle. Chociaż i tak wiedziałem, że zawsze będę pamiętać o przykrych wydarzeniach, które mi się przytrafiły. 

Jeśli chodziło o moją naukę, to od samego początku było jej dużo i tylko pierwsze zajęcia zostały poświęcone sprawom organizacyjnym. Wykładowcy przedstawiali na nich jak będą wyglądać ich lekcje i czego będą wymagać. Starannie prowadziłem zeszyty, a przynajmniej starałem się, żeby moje pismo było staranniejsze i łatwiejsze do odczytania. Używałem nawet cienkopisów lub zakreślaczy do zapamiętywania ważnych pojęć, dzięki czemu to wszystko wyglądało kolorowo oraz przejrzyście. W ciągu tego czasu miałem już jeden test do zaliczenia, co mnie zdziwiło, że tak szybko mieliśmy go do napisania. Zdecydowanie nauka na studiach wygląda zupełnie inaczej, gdzie od samego początku trzeba się starać. Wyniki testu zostały szybko podane i jak się okazało, ledwo go zdałem, mimo że poświęciłem wiele czasu na przygotowania. Dzięki temu zrozumiałem, że trzeba być bardziej skupionym podczas uczenia, ale też zdawałem sobie sprawę z trudności w okresie studiów. I jeszcze prawdopodobnie nie przywykłem do takiego nawału nauki, którego było znacznie więcej niż w liceum, a przynajmniej takie miałem wrażenie. 

Łączna liczba osób, które uczyły się razem ze mną, wynosiła dwadzieścia pięć; piętnaście dziewczyn i dziesięciu chłopaków. Kilku z nich było starszych od nas, ale to nikomu nie przeszkadzało, bo przecież studiować można w każdym wieku. Jeśli chodziło o moje kontakty między nimi, to były neutralne i zachowywałem się tak, jak z zawsze z jedną tylko różnicą: podchodziłem teraz do ludzi z większym dystansem. Nie mówiłem wiele o sobie, bo wiedziałem, że to źle się kończy, zdradą przez najbliższe osoby. Ograniczyłem do zera również swoje życie towarzyskie, gdzie przestałem imprezować oraz spotkania ze znajomymi z uczelni. Często byłem zapraszany na imprezy organizowane przez kolegów i koleżanki, a ja jednak odmawiałem, bo uznałem, że czas dojrzeć. Chciałem się tylko skupić na nauce, a niezdany test jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził, by jeszcze bardziej się skupić. Dodatkowo po alkoholu nie kontrolowałem tego, co mówiłem, więc przez przypadek mogłem zdradzić coś, czego mógłbym żałować w przyszłości. Chociażby prawdę o tym, że mam chłopaka, który miał kontakty z mafią lub jakieś niekorzystne informacje na mój temat. Na przykład nie chciałem, żeby na światło dzienne wyszło to, że przebywałem kiedyś w domu dziecka lub mój brat siedzący w więzieniu. To nie był wstyd, ale niektóre informacje mogły zostać wykorzystane przeciwko mnie. Musiałem tylko przeczekać aż im się znudzi pytanie o jedno i to samo, bo na pewno kiedyś odpuszczą. Wolałem po prostu przebywać w ich towarzystwie na uczelni. Chociaż był jeden chłopak, który wyjątkowo mnie irytował, znaczy, nie miałem z nim kontaktu, w zasadzie nikt nie miał. 

Niejaki Lawrence Snyder w ciągu dwóch pierwszych tygodni nie przychodził na zajęcia i to właśnie było wkurzające. Od razu zrozumiałem, że nie zależy mu na nauce, bo gdyby było odwrotnie, już dawno by się tutaj pojawił. Po co poszedł na ten kierunek, skoro miał świadomość, że nie będzie chciał się uczyć? Tak właściwie to też zajął miejsce osobie, która na pewno marzyła o tych studiach. Zachowanie Lawrence'a było żałosne i nieodpowiedzialne. Przez pierwsze trzy dni mógłbym zrozumieć jego nieobecność, bo coś ważnego mogło mu wypaść, ale dwa tygodnie to już przesada. Coś czułem, że chłopak się więcej nie pokaże. 

Przeważnie zajęcia mieliśmy w zwykłych salach lekcyjnych takich jak w normalnej szkole, a od czasu do czasu w tej największej. To w zasadzie było dla mnie największym zaskoczeniem, bo myślałem, że będziemy je mieć w głównej sali wykładowej. Na lekcjach siedziałem sam, bo dzięki temu unikałem niepotrzebnych rozmów, ale też łatwiej mogłem się skupić na nauce. Teraz tylko ona była najważniejsza i nie chciałem znowu powtarzać tej samej sytuacji z liceum, gdzie musiałem nadrabiać lekcje. 

Oczywiście to nie tak, że byłem całkowitym odludkiem, bo rozmawiałem z moimi kolegami. Chciałem ukończyć studia bez żadnych problemów z satysfakcjonującym mnie wynikiem. Widziałem, jak niektórzy tutaj przyszli, żeby dobrze się bawić, ale to była mniejszość. Zajęci rozmowami między sobą albo robili coś zupełnie innego, co było niezwiązane z zajęciami. Takie zachowanie również było dla mnie żałosne, ale zachowałem to dla siebie i nie komentowałem tego. W końcu to ich przyszłość nie moja. Życie również mi pokazało, że lepiej jest czasami coś przemilczeć i powściągnąć swój język. Nie chciałem znowu przeżywać smutnych i trudnych sytuacji, zrozumiałem, że bycie szczerym nie jest zawsze dobre. 

Zajęcia przeważnie były przyjemne, ale to też zależało od wykładowcy, bo niektórzy z nich byli naprawdę wymagający. Dlatego ledwo zdałem swój pierwszy test. Dużo trzeba było z nich zapamiętywać, a prowadzenie przejrzystych notatek ułatwiało mi zadanie. I po tych dwóch tygodniach śmiało mogłem stwierdzić, że kierunek, na którym byłem, podobał mi się i na pewno z niego nie zrezygnuję. 

Tydzień później znalazłem sobie również pracę w supermarkecie, płaca była idealna, a godziny mogłem dopasować do zajęć. Wykłady czasem miałem od samego rana i kończyłem po południu albo zaczynałem je późniejszą porą. Dosyć szybko znalazłem sobie pracę, bo początkowo bałem się, że tak prędko jej nie zdobędę, ale widocznie miałem szczęście. Szefostwu nie przeszkadzało, że zatrudnili studenta. Najpóźniej kończyłem o dwudziestej drugiej, a nawet jeszcze po robocie mogłem znaleźć czas na naukę. Moi szefowie byli młodym małżeństwem i nawet dobrze się z nimi dogadywałem, bo wiadomo, czasem trafiałem na napiętą atmosferę między kobietą a mężczyzną. Ogólnie byli spoko ludźmi, więc nie mogłem narzekać i chyba oni też mnie polubili. Natomiast do moich zadań należało rozładowywanie towaru lub bycie na kasie. Łączenie pracy i studiów czasami bywało trudne, więc do domu wracałem zmęczony, miałem nadzieję, że szybko się przyzwyczaję do czegoś takiego. A do moich kolegów też podchodziłem z dystansem, ale normalnie z nimi rozmawiałem i nie zdradzałem jakiś dużych szczegółów z mojego życia. Wiedziałem, że przez takie coś jeszcze bardziej odsuwam się od ludzi, ale dzięki temu byłem bezpieczniejszy, a przynajmniej tak mi się wydawało. 

Wracałem w sobotę późnym wieczorem z pracy do domu, byłem trochę zmęczony, ale nie było jeszcze tak źle. Najpierw musiałem wsiąść do autobusu i przejechać około dwudziestu minut, a następnie musiałem wysiąść i przejść kawałek na nogach, by dotrzeć do mieszkania. Nie bałem się sam chodzić nocą, a poza tym sytuacja tego wymagała, bo miałem pracę. Nawet przez myśl mi przeszło, żeby zrobić sobie prawo jazdy, ale na razie musiałem trochę zaoszczędzić no i teraz nie miałem za bardzo do tego głowy. 

Mimo ciemności panującej na zewnątrz to chodnik był dobrze oświetlony, ponieważ szedłem zaraz przy głównej ulicy, gdzie lampy uliczne stały oddalone od siebie o kilka metrów.  Wokół panowała cisza, przerywana od czasu do przez przejeżdżające samochody lub dźwięki wydawane przez zwierzęta. Musiałem przejść obok kilku ciemniejszych uliczek, gdzie oświetlenie pojawiało się rzadziej. Idąc obok jednej z nich, dostrzegłem trzech młodych chłopaków, a przynajmniej tak mi się wydawało, że byli młodzi. Nie wiem dokładnie, o co chodziło, ale trafiłem w centrum jakiegoś zamieszania, bo dwójka z nich zaatakowała tego słabszego. Widziałem, jak ich ciosy trafiają w jego brzuch lub twarz, traktowali go brutalnie. A ja, zamiast mu pomóc, to stanąłem w miejscu i przyglądałem się temu wszystkiemu. To nie był mój problem i sytuacja nie dotyczyła mnie, więc po co miałbym się wtrącać? Widziałem krew na jego twarzy, a w pewnej chwili chłopak został pchnięty na ziemię. Zamrugał kilka razy z zaskoczenia, a potem rozejrzał się wokół, co poskutkowało tym, że nasz wzrok się spotkał. 

– Pomocy! – krzyknął błagalnie w moją stronę. 

A co ja zrobiłem? Opuściłem głowę i pobiegłem przed siebie, zostawiając chłopaka na pastwę losu. Każdy powinien zadbać o swoją dupę, nie moja wina, że wplątał się w jakieś niebezpieczne towarzystwo. Nie żałowałem tego, że zostawiłem tam samego chłopaka. Może w przeszłości bym mu pomógł, ale ja też się zmieniłem i nie chciałem, żeby przez niego również mi się oberwało. Był zupełnie obcą dla mnie osobą, może przez to wychodziłem na bezdusznego, ale nie miałem zamiaru narażać swojego życia dla nieznanej osoby. Przez całą drogę do domu biegłem, byle tylko szybko do niego dotrzeć, chociaż i tak wiedziałem, że byłem bezpieczny. A co najdziwniejsze chłopak w ogóle się nie bronił, pozwolił, by pozostała dwójka go zraniła. Logicznym jest, że w obliczu takiego niebezpieczeństwa nie powinno się być biernym, ale nie mi to oceniać. A może po prostu był za bardzo spanikowany, by to zrobić? No i jeszcze nie wiedziałem, dlaczego został napadnięty przez tamtych chłopaków, bo trafiłem w środek tego całego zamieszania. Ciekawe czy dali mu już spokój, a może to znacznie gorzej się dla niego skończyło? Tego nie wiedziałem i wolałem, żeby tak pozostało. A może mnie ogarnęła znacznie większa panika niż jego, dlatego uciekłem? Przecież nie chciałem zostać pobity bez konkretnego powodu. 

Szybko zapomniałem o tym sobotnim wydarzeniu, bo było raczej nieistotne no i po co roztrząsać coś takiego. W poniedziałek rozpoczynałem zajęcia z samego rana, czyli o ósmej, a w sali pojawiłem się trochę wcześniej. Miałem otworzone notatki, które czytałem, ponieważ chciałem się przygotować do dzisiejszego wykładu i nawet nie zwracałem uwagi na otoczenie wokół mnie. Wkrótce potem je rozpocząłem, wszystko przebiegało normalnie do momentu pojawienia się spóźnialskiej osoby. Zajęty sobą nawet nie zwróciłem na to uwagi i nawet zignorowałem fakt, że ktoś usiadł obok mnie, po prostu w ostatnim czasie ważna była tylko nauka. 

– Wierzysz w coś takiego jak przeznaczenie? – Osoba siedząca tuż obok mnie po dłuższej chwili się odezwała, przerywając moje skupienie. 

W pierwszym momencie pomyślałem "co on pierdoli?", ale wolałem to przemilczeć i chyba to było niegrzeczne. Nie wierzyłem coś takiego jak przeznaczenie dla mnie to totalna głupota, no i kto jeszcze wierzy w coś takiego? 

– Co masz na myśli? – odezwałem się i zmarszczyłem przy tym brwi, a mój wzrok powędrował do osoby, która zabrała chwilę wcześniej głos.

Zamarłem. Obok mnie siedział chłopak, którego spotkałem w sobotę, kiedy został napadnięty, a ja nawet nie zareagowałem. Zrozumiałem też inną ważną rzecz, to musiał być Lawrence Snyder, który pojawił się dopiero teraz, czyli pod koniec miesiąca. Czemu dopiero teraz przyszedł na zajęcia?

Rozpoznałem tego chłopaka, ponieważ otoczenie było dostatecznie oświetlone, a ja zdążyłem przyjrzeć się otoczeniu. Oczywiście, że jego twarz była opuchnięta, ale i tak cały czas był uśmiechnięty, tak jakby sobotnie wydarzenia nie miały żadnego znaczenia. Chyba moje życie naprawdę sobie robi ze mnie jaja, przez co poczułem się jak głupek. Jeszcze uroda oraz ubiór Lawrence'a były takie, że nie mogłem oderwać od niego wzroku.

Miał na sobie szary golf oraz beżowy płaszczyk i spodnie w tym samym kolorze, które zdobiła czarna krata. Do tego złoty, gruby łańcuch oraz naszyjnik dodawały chłopakowi jeszcze większej elegancji. A białe buty pasowały do całego ubioru idealnie, chociaż przez chwilę zastanawiałem się, czy nie jest mu za gorąco. Może mu było zimno? Bo dzisiejszy dzień należał do tych chłodniejszych. Lawrence miał blond włosy oraz długą grzywkę, po prostu mógłbym powiedzieć, że były takie same jak u Jeremiaha. Z tego powodu na chwilę zabiło mi mocniej serce, bo albo już za nim tęskniłem, albo już szukałem we wszystkim drugiego dna. Jego oczy były piwne, ale i tak odczułem wrażenie, że potrafił mnie prześwietlić na wskroś i wiedział o mojej o osobie już wszystko. 

Wzdrygnąłem się na chwilę, mimo wszystko czułem dziwne napięcie spowodowane tym nagłym oraz niespodziewanym spotkaniem, przez co poczułem dziwny skurcz w żołądku. Natomiast jego jasną skórę na twarzy pokrywały liczne pieprzyki, które dodawały mu dodatkowego uroku. Nawet zacząłem się zastanawiać czy reszta jego ciała ma ich taką sporą ilość, ale przez golf i płaszcz ciężko było to dostrzec. Widziałem również, że mi się dogłębnie przygląda z uśmiechem na ustach. 

– Jesteś moim przeznaczeniem. – Przeczesał grzywkę palcami, a ja podążyłem wzrokiem za tym ruchem. – To nie przypadek, że znowu się spotykamy. 

– Planujesz się za to zemścić? – Przez moje ciało przeszedł dreszcz, bo bałem się odpowiedzi chłopaka. I jedno wiedziałem na pewno, on był dziwny. Ja jego przeznaczeniem? To zdecydowanie było dziwne. Nie istniało coś takiego, tylko dzieci wierzą w takie bajeczki. 

– Dlaczego miałbym to robić? – Jego ręce teraz spoczęły na książce, którą dopiero co dostrzegłem, chciałem się dokładnie przyjrzeć jej tytułowi, ale nie był napisany po angielsku, a chyba po francusku. – Brzydzę się takim zachowaniem oraz przemocą. 

Teraz mogłem zrozumieć, dlaczego chłopak sobotniego dnia nawet się nie bronił, to było śmieszne, że uważał przemoc za złą, a przez swoją głupotę tak oberwał. Byłem też ciekawy, dlaczego tak oberwał, ale wolałem nie dopytywać, bo moja ciekawość zawsze prowadziła do czegoś złego. 

– Nie jesteś zły? – Opuściłem wzrok, ale znowu popatrzyłem na tego chłopaka. – Nie zrobiłem nic, żeby ci pomóc. 

– Nie. Nauczyłem się, by nie chować urazy do innych. Zwłaszcza tak przystojnego chłopaka, jak ty, który dodatkowo jest mi przeznaczony. 

– Co? Jestem dla ciebie przystojny? – Zdziwiłem się, bo pierwszy raz usłyszałem coś takiego od chłopaka, zwłaszcza obcego. – I nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie. – Prychnąłem. 

– Tak, jesteś interesujący. I właśnie się zastanawiam czy należysz do osób, które kochają inaczej. 

Dostrzegłem, jak jego wzrok skanuje z góry do dołu mój ubiór, a ja w tym samym czasie zauważyłem, jak jego rzęsy są bardzo długie. Jego spojrzenie mówiło wszystko, chłopak przez moją odzież uważał, że jestem homoseksualistą. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie wiedziałem do końca, o co mu chodziło. 

– Kochać inaczej, co właściwie masz na myśli? – dopytałem, bo wolałem się upewnić czy dobrze myślę. No i nie podobało mi się to, że przez moje kolorowe ubrania ktoś uważał mnie za homoseksualistę. 

– Na przykład Leonardo da Vinci i Michał Anioł kochali inaczej – odpowiedział, a od jego spojrzenia przeszły mnie dziwne dreszcze i dodatkowo znowu zmarszczyłem brwi, bo nie rozumiałem, o czym mówi. W zasadzie kojarzyłem tych artystów, a nie interesowałem się sztuką, ale umówmy się, każdy zna tych artystów. A przynajmniej każdy coś o nich słyszał. – Chodziło mi o to, czy podobają ci się mężczyźni. – Musiał się domyślić, że go nie rozumiem. 

– Nie. Znaczy, nie wiem. Nie przeszkadza mi to... – Zacząłem się gubić w tym, co mówiłem, bo nie chciałem zdradzić zbyt wiele o swojej osobie, ale Lawrence chyba już wiedział, że w jakiś sposób patrzę również na mężczyzn. 

– Odkąd tylko cię zobaczyłem, wydałeś mi się interesujący. Chcę też przez to powiedzieć, że podobasz mi się... 

To wszystko robiło się jeszcze dziwniejsze, bo właśnie przyznał, że był mną zainteresowany, a ja nie potrafiłem mu powiedzieć, żeby sobie odpuścił, ponieważ miałem już chłopaka. Sam nawet nie wiedziałem, dlaczego to nie chciało mi przejść przez gardło, a tym samym dałbym mu do zrozumienia, że szansa na związek ze mną była nikła. 

Jednak jego słowa spowodowały, że chciałem go dotknąć po włosach i przy tym wyobraziłem sobie Jeremiaha, siedzącego tuż obok zamiast Lawrence'a. A to z automatu spowodowało przyspieszenie mojego serca, dlatego też położyłem rękę na głowie chłopaka. Były miękkie w dotyku, a potem jego grzywkę przeczesałem między swoimi palcami.

– Co ty robisz? – Chłopak wzdrygnął się pod wpływem mojego dotyku. – Nie lubię tego. – Złapał za mój nadgarstek, przez co odtrącił moją rękę, a ja poczułem się jak głupek i wiedziałem, jak czerwienieje ze wstydu.

– Przepraszam... – szepnąłem. – Po prostu... ach, nieważne. – Prawie mu powiedziałem, że jego włosy przypominają te Jeremiaha, ale w porę oprzytomniałem.

Chłopak był gejem, a mimo wszystko nie chciałem, żeby wiedział o moim chłopaku, wolałem zataić ten fakt przed wszystkimi. Właśnie sprawiłem, że wszystko zrobiło się niezręczne, a przez resztę zajęć milczałem, bo prędzej czy później i tak powiedziałbym lub zrobił coś nieodpowiedniego. Musiałem chyba naprawdę tęsknić za Jeremiahem skoro dotknąłem zupełnie obcą osobę za włosy. To nie moja wina, że ich kolor, jak i ułożenie tak bardzo przypominają te starszego. Jeszcze Lawrence tego nie lubił, a Jeremiah to jego przeciwieństwo, a ja nawet nie panowałem nad swoimi ruchami.

Chłopak na pewno był dziwny oraz wyróżniający się, ale dzięki temu potrafił wzbudzać zainteresowanie, a patrząc w jego oczy, w jakiś sposób przyciągały, działały jak magnes. I początkowo bałem się, że będzie mściwy, dlatego, że mu nie pomogłem, a tymczasem Lawrence unikał przemocy, która go obrzydzała. Pierwszy raz na swojej drodze spotkałem tak specyficznego człowieka, wyglądało to tak jakby żył w starych czasach i przybył właśnie do przyszłości. Dodatkowo chłopak był wyraźnie zainteresowany moją osobą, co mogło wkrótce przynieść jakieś kłopoty, a tego wolałbym uniknąć. Wiedziałem też, że Lawrence tak łatwo nie odpuści i będzie chciał ze mną siedzieć podczas zajęć, a było mi tak dobrze samemu. Oby był dobrym kolegą z ławki, bo prawdę powiedziawszy, wolałbym uważnie słuchać tego, co mają do powiedzenia nasi wykładowcy. Czy nasze spotkania były naprawdę przypadkowe? Od razu odsunąłem od siebie takie pytania, bo chyba zaczynałem myśleć w taki sam dziwny sposób jak Lawrence. Czyli przeznaczenie, w które nie wierzyłem. 

Dzięki temu, że chłopak siedział ze mną, stał się moim nowym kolegą z ławki i o dziwo na niego nie narzekałem. Potrafił wyczuć moment, żeby przerwać rozmowę, by być skupionym na wykładach. Natomiast ja kilka razy złapałem się na tym, że miałem ochotę dotknąć chłopaka po włosach, jednak tego nie robiłem. Chyba czasem o tym wiedział albo to mi się tak wydawało, ale wolał to wszystko przemilczeć lub nie chciał mi sprawić jakiejś przykrości. 

W ciągu tych kolejnych tygodni zdążyłem go już trochę poznać, a ta jego specyficzność i inność dodawała mu uroku, był osobą, która w jakiś sposób się wyróżniała. Lawrence raczej ograniczał kontakty z rówieśnikami, w sensie wolał z nimi przebywać tylko podczas wykładów, a spotkania towarzyskie olewał. W pewnym sensie był podobny do mnie, jeśli chodziło o to, tylko ja chyba stanowiłem ten wyjątek, bo już kilka razy próbował mnie zaprosić na randkę. Nie ukrywał swojego zainteresowania i często prawił mi komplementy, które czasami zawstydzały, a powodem tego było to, że naprawdę rzadko je słyszałem przed poznaniem blondyna. Oczywiście cały czas ignorowałem jego zaloty, ponieważ byłem już zajęty, ale nie musiał o tym wiedzieć. Wolałem się z tym nie dzielić i olewać jego chęci poderwania mnie. Jednak jego komplementy były formułowane w zupełnie inny sposób, nie były proste, a rzekłbym, że bardzo poetyckie. Chłopak zawsze chodził na zajęcia z jakąś książką i kiedyś wyjaśnił mi, że najczęściej czyta właśnie poezję w języku francuskim. Kto w dzisiejszych czasach lubi coś takiego? Czytał przeważnie książki, których nikt nie lubił, a tylko dlatego, że były często trudne w zrozumieniu i wymagały chwilowego zastanowienia. To właśnie lubił Lawrence w tych dziełach. Po poezję francuską sięgał najczęściej. Natomiast styl ubioru chłopaka był zawsze elegancki i potrafił wszystko ze sobą tak połączyć, by pasowało, a w szczególności lubił chodzić w ubraniach w kolorze beżowym. Lawrence jednak nie przekraczał mojej przestrzeni osobistej, to wyglądało tak, jakby czekał na pierwszy ruch z mojej strony, do którego nigdy nie dojdzie.

Pierwszy rok studiów zaliczyłem z zadowalającym mnie wynikiem, chociaż mogło być lepiej. Nie byłem jednak jednym z najlepszych uczniów, ale nie przeszkadzało mi to, bo nie uczyłem się dla kogoś i wyników, a dla siebie. Wszelkie płatności dokonywałem w terminie czy to były one związane z moją uczelnią, czy utrzymaniem porządku w mieszkaniu. Główna zmiana, jaka we mnie nastąpiła, było prowadzenie dziennika, który miał mi pomóc w rozplanowaniu wydatków lub planu dnia i wszystko w nim zapisywałem i tego się trzymałem. Pieniądze, które mi zostawały, odkładałem, bo zawsze mogły się przydać, chociaż jeszcze nie wiedziałem, w jakim celu je przeznaczę. Jedyną osobą, z którą miałem naprawdę dobrą relację był Lawrence. Tak, potrafiłem się dogadać z tym dziwnym i odstającym od reszty chłopakiem. Codziennie z nim wracałem, bo nasze mieszkania znajdowały się w podobnym kierunku, ale dom blondyna stał w bliższej odległości niż mój. Wiedziałem, że jestem w jego typie i nie ukrywał tego, ale nigdy nie przekraczał granicy cielesności, prawdopodobnie przez to, bo nie chciał niszczyć naszej relacji, którą razem utworzyliśmy. 

Drugi rok również minął mi bez większych problemów, z nauką radziłem sobie dobrze dzięki temu, że cały czas trzymałem się swojego planu. O określonej porze miałem czas przeznaczony na naukę, pracę oraz odpoczynek. Żeby oszczędzić jeszcze więcej pieniędzy, zamieszkałem ze współlokatorką, którą poznałem w robocie. Constance była moim przeciwieństwem, była bałaganiarą i często jej ubrania walały się po kuchni lub łazience. A widok jej bielizny rozrzuconej wszędzie już mnie tak nie dziwił, jak na początku, a jednak mimo wszystko cały czas ją upominałem, by utrzymywała porządek. Zostałem przez młodą dziewczynę okrzyknięty pedantem, chociaż nim nie byłem, po prostu wolałem mieć czysto wokół siebie. Irytowało mnie również, kiedy szykowała się do wyjścia, bo nie studiowała, puszczała na cały dom głośną metalową muzykę podczas mojej nauki. W tym przypadku ściszała ją, kiedy o to prosiłem, nie miałem nic do metalu, ale to przeszkadzało podczas siedzenia w książkach.

Kiedyś zaglądnąłem do jej pokoju i bałagan tam panujący, przeraził mnie, oczywiście wysprzątałem go. Przez to wywołałem wielką kłótnię między nami i od tamtej pory trzymam się z dala od tego pomieszczenia. Za to z takich miłych rzeczy to dziewczyna codziennie przychodziła do mojego pokoju z kubkiem kawy, którą piliśmy razem na balkonie, gdzie przy okazji paliliśmy papierosy. To weszło nam w codzienność i mogliśmy w tym czasie ze sobą porozmawiać. Może nie mówiłem jej o najważniejszych rzeczach z mojego życia, ale wystarczająco jej zaufałem, by zaprosić ją do wspólnego zamieszkania. Constance miała bordowe włosy i zawsze ciemny makijaż, a do tego ubierała ciemne ciuchy.

Na trzecim roku zrobiłem sobie prawo jazdy, na które odkładałem już od dłuższego czasu, a na czwartym kupiłem sobie samochód. Może nie był jakiś super, bo był stary, ale ważne, że jeździł. Miałem już dosyć komunikacji w mieście, wieczne korki, przez które kilka razy się spóźniłem na uczelnię lub do pracy. Samochodem podróż mijała mi szybciej no i mogłem dotrzeć zawsze tam, gdzie chciałem. Przez nadmiar nauki nie miałem czasu, by zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi myślami, ale czasem zdarzyło mi się myśleć o Jeremiahu. Wciąż o nim pamiętałem, ale on chyba o mnie zdążył zapomnieć, jednak mimo wszystko wolałem odrzucić od siebie coś takiego. 

Pierwsze wątpliwości oraz moje gorsze samopoczucie pojawiło się dopiero na piątym roku. Czekałem na Jeremiaha przez pięć lat, a on nawet nie dawał o sobie znaku życia i mimo to kilka razy próbowałem do niego dzwonić, pisać smsy lub kontaktować przez nasze stare klasowe forum, ale bezskutecznie. Myślałem, że skoro żył i obiecał powrót, to będziemy utrzymywać kontakt, a tymczasem ja już zapominałem jego barwę głosu. Mężczyzna dał mi niepotrzebną nadzieję i wydawało mi się, że będziemy ze sobą rozmawiać i utrzymywać naszą relację.

Początkowo miałem tylko sny związane ze starszym, które zawsze były przyjemne, więc miło je wspominałem. Następnie miałem wrażenie, że Jeremiah jest tuż przy mnie, ale ignorowałem to, bo wiedziałem, że to na pewno jest wytwór mojej wyobraźni. Wziąłem to za coś normalnego, ponieważ w końcu za nim bardzo tęskniłem. Zrozumiałem, że wszystko zaczęło odbiegać od normy, kiedy myślałem, że iluzje związane z Jeremiahem są prawdziwe i kilka razy wyciągałem w ich stronę dłoń. Chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście tutaj jest i zawsze się to kończyło natychmiastowym rozmyciem jej, a ja wtedy miałem ochotę płakać. Czasami nawet rozmawiałem sam do siebie, bo myślałem, że to prawdziwy Jeremiah. Potem jeszcze doszły problemy ze snem, bo pojawiał się w nich częściej niż zwykle, a ja miałem dosyć, że cały czas wszędzie się pojawia. Problemy z nauką również miałem i nie sądziłem, że tęsknota za drugim człowiekiem może mieć wpływ na moje codzienne życie. Męczyłem się z tym wszystkim. Wcześniej nie myślałem aż tak bardzo o Jeremiahu. Dlaczego dopiero teraz to się tak bardzo nasiliło? Dlatego, że bardzo za nim tęskniłem i bardzo chciałem go zobaczyć? To wszystko utrzymywało się przez kilka miesięcy i nic z tym nie robiłem, myślałem, że samo przejdzie. Nawet Lawrence zauważył mój zły stan, bo często bywałem drażliwy z niewyspania i zmęczenia tym wszystkim, a na twarzy miałem wyraźne cienie pod oczami. 

Wraz z rozpoczęciem się marca, wyraziłem zgodę na randkę z moim kolegą z ławki, przez co chłopak był wyraźnie zaskoczony. Wiele razy mu odmawiałem, a chłopak z czasem coraz rzadziej o to pytał, uznałem, że powoli tracił nadzieję na wspólne wyjście. Zgodziłem się tylko z tego względu, że pomoże mi to chociaż na chwilę zapomnieć o Jeremiahu i dodatkowo zaczynałem w towarzystwie Lawrence'a czuć się coraz lepiej. Czasami nawet moje serce przy nim przyspieszało. Czy to znaczyło, że zakochiwałem się na nowo? Chciałem zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o mojej pierwszej miłości, która już pewnie sobie ułożyła życie beze mnie. Lawrence mógł mi w tym pomóc. 

Już następnego dnia blondyn wręczył mi oficjalne zaproszenie na randkę, co wywołało u mnie uśmiech na twarzy, bo to było coś innego. Na twardej i chropowatej kartce papieru widniały ładne oraz staranne litery z charakterystycznymi zawijasami. Chłopak i tak od czasu do czasu pisał dla mnie cytaty z różnych dzieł, właśnie w taki sam sposób jak to zaproszenie. Widziałem, jak bardzo się o mnie starał, ale to był też pierwszy raz, jak ktoś podrywał mnie właśnie w taki sposób. Mieliśmy się spotkać w sobotę o godzinie dziewiętnastej w centrum miasta, jednak najdziwniejsze było to, że musiałem ubrać garnitur. Nie wiedziałem, co temu chłopakowi chodziło po głowie, ale znając jego, na pewno będę tym zaskoczony. 

Sobota nadeszła szybciej niż myślałem i tak, jak mnie prosił o to Lawrence, ubrałem czarny garnitur. Trochę czułem się dziwnie, czekając na chłopaka w centrum miasta w takiej odzieży, ale musiałem to wytrzymać. Nie byłem przyzwyczajony do chodzenia w garniturach. Piwnooki pojawił się szybciej, niż myślałem, ubrany w to samo, co ja. Nie wiedziałem, co planował, ale stanął przede mną i wyciągnął coś z kieszeni spodni. Zorientowałem się, co to jest, kiedy czarna opaska praktycznie zetknęła się z moimi oczami. Spanikowałem i gwałtownym ruchem wyrwałem ją z jego dłoni, a dodatkowo zrobiłem krok w tył. Chłopak popatrzył na mnie zszokowany moimi nagłymi ruchami. 

– Nie lubię, kiedy ktoś zasłania mi oczy. Wolałbym widzieć, co się dzieje wokół mnie. Przepraszam, że właśnie zepsułem twoją niespodziankę – odezwałem się cicho, bo czułem się głupio. 

– Rozumiem. Każdy ma swoje lęki. Tak też możemy się dobrze bawić. 

Chłopak był jednak niezrażony moim dziwnym zachowaniem, bo złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Lawrence jednak nie chciał mi zdradzić, co takiego zaplanował, mimo że dopytywałem. W chwili, kiedy chciał założyć mi opaskę, naprawdę byłem przerażony, po części z zaskoczenia. Nie miałem jakoś odwagi mu powiedzieć o klaustrofobii, chociaż miałem wiele okazji, by to zrobić. Nie odczuwałem potrzeby zwalczenia mojej fobii, bo zawsze unikałem nieodpowiednich dla mnie miejsc. Ta sytuacja przypomniała mi o mojej przeszłości związanej z Bradleyem jak i Jeremiahem. Bo kiedyś zapytał, czego ma nie robić podczas stosunku. Znowu złapałem się na tym, że o nim myślę i to w towarzystwie chłopaka, który się o mnie starał. Musiałem go jak najszybciej wyrzucić z mojej głowy. Z mojego zamyślenia wyrwało mnie dotarcie na miejsce. Lawrence wziął mnie na randkę do teatru, a kiedy weszliśmy do środka, na moich ustach pojawił się uśmiech. To było tak bardzo w jego stylu. No i to dodatkowo wywarło na mnie ogromne wrażenie. Odezwałem się dopiero kiedy znaleźliśmy odpowiednie miejsca, by usiąść. 

– Tylko ty mogłeś wpaść na coś takiego – powiedziałem, przecierając łzy, które się nagromadziły tuż przy oczach. 

– To coś złego? – Popatrzył na mnie, marszcząc przy tym brwi i wygodniej ułożył się na siedzeniu.

– Nie. Chodziło mi o to, że miejsce na tę randkę jest bardzo w twoim stylu. – Posłałem mu szeroki uśmiech. Chłopak musiał pomyśleć, że śmieje się z jego pomysłu na wspólne wyjście.

Teatr był wielki, a my znaleźliśmy się na balkonach, które były najbliżej sceny, przez co widok tutaj był najlepszy. Zgadywałem, że chłopak musiał wydać fortunę na bilety, ale wolałem tego nie komentować, bo bałem się, że zrobię mu tym przykrość. No i też nie wypadało pytać o cenę. Większość ludzi wybrała miejsca na dole, a kiedy spojrzałem za siebie, nikogo wokół nas nie było, więc można było powiedzieć, że siedzieliśmy tutaj sami.

Sztuka, którą oglądaliśmy to "Romeo i Julia" od Williama Szekspira, czyli jedno z najbardziej znanych dzieł, nawet ja o tym słyszałem. Nigdy nie byłem w teatrze, więc to jedno z ciekawszych doświadczeń, jakie miałem, jedno wiedziałem, że z Lawrencem nigdy nie będę się nudzić. Chłopak zawsze miał coś interesującego do zaoferowania. W połowie przedstawienia wyprostowałem rękę, która podpierała wcześniej głowę i oglądałem dalej, ale zaraz potem Lawrence splótł ze sobą nasze dłonie. Przez moje ciało przeszło przyjemne ciepło, a serce przyspieszyło, ale nie odsunąłem się od niego. Chłopak nigdy wcześniej nie naruszał mojej przestrzeni, ale tym razem odważył się na ten ruch. Wróciłem do oglądania, ale jednak przez kontakt z jego skórą zaczęło mi towarzyszyć dziwne napięcie. Czy to przez to, że brakowało mi kontaktu fizycznego? Tak, przez te pięć lat wytrwale czekałem na pojawienie się Jeremiaha i nie zdradzałem go, byłem wierny. Teraz miałem dosyć czekania, no i też nie chciałem skończyć jako samotny człowiek. Lawrence był drugim mężczyzną, który tak bardzo mnie zaintrygował, chociaż może to nie było tak intensywne, jak w przypadku mojego byłego nauczyciela.

W tej chwili miałem silną ochotę pocałować chłopaka siedzącego tuż obok. I tak też zrobiłem, drugą ręką przekręciłem jego głowę w moją stronę, dzięki czemu nasze usta się zetknęły. Blondyn początkowo był zaskoczony, ale już za chwilę delikatnie odwzajemnił mój pocałunek. To wyglądało tak, jakby od dawna na to czekał. Przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze i a temperatura podskoczyła wraz z szybciej bijącym sercem. Nie na długo, bo w mojej głowie znowu pojawił się obraz Jeremiaha, przez co poczułem, że źle robię, całując innego faceta. Chciałem o nim zapomnieć, a spotkanie z Lawrencem miało mi pomóc. Poczułem, jak bardzo jestem bezsilny i jak ogarnia mnie panika. Z moich oczu zaczęły ściekać niekontrolowane łzy. 

– Proszę, pomóż mi o nim zapomnieć... – wyszeptałem i odsunąłem się od chłopaka, a przy okazji opuściłem głowę w dół. Nawet w tej chwili myślałem o Jeremiahu, czułem, że przez to zaraz zwariuję.

– Kocham cię i zrobię wszystko by ci pomóc. Zapomnij o nim. – Chłopak uniósł moją głowę do góry i starł kciukiem łzy. Jego wyraz twarzy był poważny, tak jakby też przy okazji był o mnie zmartwiony.

– Nie kocham cię. Znaczy, wiem, że coś dla mnie znaczysz, ale nie potrafię tego wyjaśnić. – Mówiłem przez nos. Wolałem to sprostować, bo jednak mimo wszystko dobrze się czułem w towarzystwie chłopaka. 

– W takim razie sprawię, że mnie pokochasz i sprawię, że na pewno będziesz szczęśliwą osobą przy moim boku. Dlatego daj mi szansę, chcę być dla ciebie kimś więcej. – Jego wzrok był utkwiony we mnie, na co zadrżałem, bo czułem jego intensywność.

– Dalej uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni? I czy to jest propozycja związku? – Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

– Nigdy w nas nie wątpiłem. Tak, a teraz chcę to zrobić prawidłowo. – Westchnął. Wstał, ale zaraz uklęknął na jedno kolano. – Ethanie Price czy chcesz zostać moim chłopakiem?

– Tak... – odpowiedziałem niepewnie, a i tak na mojej twarzy gościł rumieniec, czułem to i miałem nadzieję, że Lawrence tego nie widzi. Kiedy ochłonąłem, zacząłem się cicho śmiać z całej tej sytuacji, tak to wszystko było w stylu blondyna. 

Przez jego zachowanie mój humor był o wiele lepszy niż przed chwilą i wiedziałem, że prawdopodobnie zepsułem dobrą atmosferę. Chłopak wstał i oparł swoje ręce na fotelu, w którym znowu siedziałem, a przy tym pochylił się, składając na moich ustach pocałunek. Oczyściłem swój umysł z niepotrzebnych myśli, chciałem być tylko skupiony na pocałunku z Lawrencem. Chciałem rozpocząć nowy związek z osobą, której zależałoby na mnie. Widziałem, jak przez te kilka lat starał się o moje względy, dlatego chciałem to docenić i mu jakoś to wynagrodzić. To nie tak, że go wykorzystywałem, bo naprawdę pragnąłem stworzyć z nim nową relację, a nawet już chyba byłem w jakiś sposób zauroczony tym chłopakiem. Z czasem pogłębiliśmy pocałunek, a moje ręce powędrowały do włosów Lawrence'a. Wsunąłem palce w jego grzywkę, którą przez chwilę się bawiłem i następnie ciągnąłem ją. 

 – Włosy... – warknął. Złapał za moje nadgarstki, dzięki czemu uniemożliwił mi dotykanie jego głowy. Zapomniałem, że tego nie lubił, a ja miałem to w nawyku, bo Jeremiahowi sprawiało to przyjemność. 

Po skończonym przedstawieniu z teatru wyszliśmy ze splecionymi rękoma. Nie licząc mojej chwilowej słabości podczas spotkania z blondynem, to czułem się z nim szczęśliwy i w zasadzie niewiele myślałem o Jeremiahu. Musiałem zagrzebać głęboko w sobie moje uczucia do niego, musiałem w końcu odpuścić, bo ile można czekać na jedną osobę? 

Odkąd zacząłem chodzić z Lawrencem minęły dwa miesiące i powoli to on stawał się dla mnie najważniejszą osobą. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na wspólnych wyjściach oraz nauce, chociaż to jej właśnie poświęcaliśmy więcej uwagi. W końcu to był już ostatni nasz rok studiów i nie mogliśmy niczego zawalić. Za namową blondyna zmieniłem odrobinę swój styl ubierania się oraz fryzurę. Zacząłem chodzić w koszulach, a moja odzież nie była już tak kolorowa, jak wcześniej, to znaczy na uczelni tak byłem ubrany. Bo po zajęciach, przebierając się w domu, znowu powracałem do dawnych zwyczajów. Chciałem się przyzwyczaić do roli nauczyciela i musiałem chociaż trochę bardziej spoważnieć, bo raczej nikt by mnie nie brał na poważnie. Te wszystkie zmiany wpłynęły dobrze na moje samopoczucie, a spędzając czas z Lawrencem już nie widywałem Jeremiaha. Teraz się liczył tylko mój aktualny chłopak, a mimo to jeszcze z nim nie spałem, po prostu nie byłem jeszcze na to gotowy. A może czegoś się obawiałem i miałem przed tym jakąś blokadę? W każdym razie chłopak nie nalegał, cieszyłem się, że jest taki wyrozumiały.

W końcu się na niego otworzyłem i opowiedziałem mu o swojej przeszłości oraz o mojej toksycznej relacji z Jeremiahem. Bo była toksyczna, a ja zauważyłem to dopiero przy związku z Lawrencem. I wiedziałem, że to wszystko było złe, ponieważ dwa razy mogłem umrzeć. Chęć poznania ile potrafiłbym wytrzymać, mogła mnie wpędzić do grobu, a Jeremiah miał rację, mój masochizm mógł mnie zabić. To wszystko sprawiało, że byłem zaślepiony. Lawrence troszczył się o moją osobę i nigdy by nie użył przemocy, dlatego też przemilczałem fakt o masochizmie. Do tego chłopak był pacyfistą, więc wolałem mu o tym nie mówić. Wreszcie mogłem się cieszyć zdrową oraz normalną relacją. Byłem idiotą, że miałem klapki na oczach i nie widziałem, jak bardzo zabrnąłem w toksyczną relację z byłym nauczycielem. Dopiero uświadomiłem to sobie, jak bardzo to wszystko odbiegało od normy, Lawrence pokazał mi, jak powinna wyglądać normalna więź z drugim człowiekiem. Często wychodziłem z chłopakiem do muzeów albo do kina, czyli dzieliliśmy się swoimi zainteresowaniami, a dzięki czemuś takiemu zdobyłem jakąś wiedzę dodatkową. Lubiłem też bardzo, kiedy przychodziłem do niego do domu, gdzie kładliśmy się na jego łóżku, a ja na nogach chłopaka. Czytał mi wtedy poezję po francusku, ale zaraz tłumaczył, co to oznacza, a kiedy czegoś nie rozumiałem, składał dokładniejsze wyjaśnienia. Rzadziej przychodziliśmy do mojego mieszkania, ponieważ Constance nie lubiła Lawrence'a, uważała, że jest dziwny i to nie jest towarzystwo dla niej. Dziewczyna jednak wiedziała, że piwnooki był moim chłopakiem, ale chyba miała to w dupie, jaką mieliśmy relację, wolała milczeć na ten temat. Na uczelni woleliśmy sobie nie okazywać uczuć, znaczy, to ja się tego bałem, już raz doświadczyłem homofobii i wolałbym tego uniknąć. 

Wraz z wrześniem musiałem się jeszcze bardziej skupić na nauce, bo w końcu kończyłem już uczelnię. Siedziałem przy książkach, kiedy w pewnym momencie do pokoju wpadła moja współlokatorka, uważnie popatrzyła na to, co robię. 

– Ethan, idziemy na imprezę z moimi znajomymi – powiedziała władczo, a jej ton głosu nie znosił słowa sprzeciwu. 

– Jestem zajęty. – Nawet nie popatrzyłem na dziewczynę, a mój wzrok wciąż był utkwiony w książkach lub zeszytach.  

– Jesteś takim nudziarzem. – Westchnęła głośno i zaraz wzięła do ręki mój notatnik, w którym miałem utworzony plan na najbliższe dni. Uważnie go przeglądała. – Ty sobie żartujesz chyba. O nie, nie, idziesz dzisiaj ze mną. Cały czas siedzisz tylko w książkach. Kiedy ostatnim razem byłeś na jakiejś imprezie? 

Tak szczerze to nie pamiętałem, kiedy ostatnio wychodziłem na imprezę, postanowiłem sobie, że na studiach zajmę się tylko nauką. Dziewczyna wyciągnęła z mojej szafy ubrania z elementami błyszczącymi, takie, które będą się nadawały na wyjście. Rzuciła je w moją stronę, a że był już wieczór, to czekała, aż będę gotowy. Chyba nie miałem nic tu do gadania, ale wizja wspólnego wyjścia z dziewczyną podekscytowała mnie. Napisałem jeszcze smsa do Lawrence'a, żeby dołączył, bo wolałem mieć jakieś towarzystwo, które znałem. No i zawsze miałem o czym pogadać z chłopakiem, potrafił mnie czymś zaciekawić. Chociaż wiedziałem, że blondyn nie lubi tego rodzaju imprez, to jednak się zgodził, mimo wszystko wolał spędzać spokojnie czas. Wiedziałem, że swoim zachowaniem robię trochę na złość Constance, bo nie przepadała za Lawrencem, ale chciałem jego towarzystwa na tej imprezie. Zdecydowaliśmy pojechać samochodem dziewczyny, ponieważ w okolicy klubu, do którego zmierzaliśmy, mieszkali jej znajomi, więc miała gdzie się zatrzymać. Podczas jazdy rozmawialiśmy swobodnie, a moja współlokatorka kilka razy doprowadziła mnie do niekontrolowanego i głośnego wybuchu śmiechu. Przy okazji zapaliliśmy papierosy, a w radiu leciały znane piosenki, które śpiewaliśmy oraz energicznie machaliśmy przy tym rękami.  Zaparkowaliśmy przed klubem, bo akurat znalazło się wolne miejsce na parkingu tuż przy budynku, do którego mieliśmy zaraz wejść. 

– Co on tu robi? – Wskazała palcem na Lawrence'a, który czekał na mnie na zewnątrz. 

– Zaprosiłem go – odpowiedziałem jej krótko. 

– Dobrze wiesz, że go nie lubię – warknęła głośno, co chyba usłyszał blondyn, bo byliśmy tuż praktycznie przed nim. – Spróbuj tylko coś odwalić dziwaku. – Przechodząc obok niego, specjalnie uderzyła go barkiem. 

– Każdego tak traktujesz, jak gówno? – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Widziałem, że oboje byli źli. – Wkurza cię to, że nikogo nie udaję i jestem sobą? 

– Po prostu uważam, że nie pasujesz do Ethana i tylko się przy tobie marnuje. Zasługuje na kogoś lepszego. – Zmrużyła powieki i złapała za koszulkę, którą miał na sobie. Czułem, że za chwilę dojdzie do rękoczynów, ale na razie nie interweniowałem. 

– Nie wtrącaj się w to, podła żmijo. – Widziałem, jak dziewczyna zamierza go uderzyć, dlatego szybko zareagowałem i ich oddzieliłem. Lawrence był zazwyczaj miły, ale chyba jednak Constance to wyjątek i potrafił być dla dziewczyny niemiły. 

Do budynku weszła jako pierwsza, a kiedy tylko piwnooki ochłonął, również do niej dołączyliśmy. Początkowo chłopak wolał przebywać ze mną, ale przekonałem go, żebyśmy spędzili razem czas z Constance. Dziewczyna siedziała w loży wraz ze znajomymi i widziałem, że zamówili już alkohol. Nie skomentowała jednak obecności Lawrence'a i nawet nie spoglądała w jego stronę, widocznie uznała, że woli się dobrze bawić niż denerwować. Nie kojarzyłem znajomych Constance, dlatego też szybko zostaliśmy sobie przedstawieni, oprócz naszej trójki mieliśmy towarzystwo dwóch innych dziewczyn i dwóch chłopaków.

Początkowo miałem wrażenie, że atmosfera między nami wszystkimi jest sztywna, ale przez spożywane procenty to się zmieniło. Lawrence jako jedyny nie pił, bo przyjechał samochodem no i jeszcze chciał mnie przypilnować, co było miłe z jego strony, bo za każdym razem myślał o mojej osobie. Kiedy towarzystwo zrobiło się bardziej rozbawione, przenieśliśmy się na parkiet, bo przyszliśmy tutaj w celu szukania rozrywki, a nie siedzenia na dupie. Czułem, jak alkohol zadziałał szybciej niż zazwyczaj, co musiało być winą tego, że dawno nie imprezowałem. Kontrolowałem to, ile wypiłem i wiedziałem, co się działo wokół mnie, ale czułem, jak wszystko mi się kręci. Wszystko mnie bawiło i bardzo często się śmiałem, chyba dobrze zrobiłem, że przyszedłem tutaj razem z Constance. Mogłem chociaż na chwilę zapomnieć o nawale nauki, jednak nie żałowałem przyjścia w to miejsce. Nawet muzyka, która mnie irytowała, po czasie zacząłem się przy niej bardzo dobrze bawić i nie zwracałem uwagi na to, że tańczyłem chwiejnym krokiem. Nawet kilka razy dołączyłem do zupełnie obcych mi osób, ale w głównej mierze przebywałem na parkiecie wśród Constance i jej znajomych oraz Lawrence'a. Widziałem, że blondyn również dobrze się zaczął bawić, więc można powiedzieć, że oboje spędzaliśmy dobrze czas. Na szczęście nie robiłem niczego głupiego lub złego, a kiedy byłem pijany, byłem zdolny do wszystkiego, zresztą jak każdy pijany człowiek. Jedynie, co się zmieniło to tylko to, że zrobiłem się bardzo szczery, wróciłem do swojego starego zachowania z przeszłości. Chyba właśnie tego potrzebowałem. 

– Wracasz ze mną – wybełkotała Constance tuż przy moim uchu, żebym mógł ją lepiej usłyszeć. Było już dosyć późno, a dziewczyna chciała się już zbierać. We trójkę wróciliśmy do naszej loży, bo chcieliśmy trochę odpocząć. 

– Chce wracać z nim. – Przytuliłem się do Lawrence'a, a potem usiadłem mu na kolanach, gdzie składałem mu drobne pocałunki na szyi. Wiedziałem, że moje zachowanie przypomina małe dziecko. Chciałem też wkurzyć Constance swoim zachowaniem, bo wiedziałem, że dziewczyna nie lubi blondyna.

W pewnej chwili wstałem i pociągnąłem za sobą chłopaka. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, zaproponowałem mojemu chłopakowi papierosa, ale odmówił, znaczy, wiedziałem, że nie palił. Lawrence dbał o swoje zdrowie i nie korzystał z żadnych używek, nawet nie jadał mięsa, bo kochał bardzo zwierzęta. Mimo że to wiedziałem to przez alkohol płynący w moich żyłach, zapytałem go o to. Już nawet nie komentował tego, że paliłem w jego samochodzie, bo uważał, że w ten sposób też go zatruwam, bo wdycha trujący dym. Dlatego w jego towarzystwie musiałem się powstrzymywać, chciałem uszanować zdanie chłopaka. 

Po dotarciu do domu wziąłem szybki prysznic, bo czułem, jak bardzo jestem spocony po moich tańcach w klubie, a Lawrence w tym czasie czekał w moim pokoju. Chłopak siedział na moim łóżku, podszedłem do niego i złożyłem pocałunek na jego wargach i chyba się tego nie spodziewał, bo przez chwilę go nie odwzajemniał. Piwnooki mnie pociągnął, co sprawiło, że wylądowałem na kolanach blondyna, a ja poczułem, jak przez moje ciało przepływają przyjemne dreszcze. Kiedy wsunął dłoń pod moją koszulkę, zadrżałem i moje serce przy tym przyspieszyło, wiedziałem, do czego to wszystko zmierzało. Jego dłonie i usta schodzące coraz niżej sprawiały, że odpływałem jeszcze bardziej, byłem skupiony tylko na chłopaku, a w mojej głowie nie pojawiały się nieproszone myśli. Czułem, że byłbym w stanie go pokochać, a przez niego zapominałem o Jeremiahu. Lawrence sprawił, że zacząłem normalnieć, bo nawet nie używał wobec mnie przemocy, a i tak odczuwałem intensywną przyjemność. Poddawałem się temu uczuciu, temu, co robił ze mną ten chłopak w tej chwili. W końcu nadszedł ten moment, że byłem gotowy mu oddać swoje ciało, chociaż Lawrence traktował mnie z dużą delikatnością, nawet podczas stosunku się o mnie troszczył. 

Usłyszałam odgłos tłuczonego szkła, przez co od razu zerwałem się z łóżka, w tej chwili zapomniałem też o bólu głowy, który mi towarzyszył po imprezie.

– Pomogę ci. – W miarę do siebie doszedłem, tak, że wiedziałem, co się dzieje wokół. Na podłodze były rozwalone kubeczki i rozlana kawa. Chciałem wstać, ale koc, pod którym leżałem, wplątał się w moje nogi, przez co nagi upadłem na ziemię.

– Nic nie widziałam. – Constance wybiegła z pokoju i trzasnęła przy tym drzwiami, a po chwili dotarło do mnie, co się właśnie stało.

Całkiem zapomniałem, że w naszym codziennym zwyczaju było picie kawy przy papierosie no i też się tego nie spodziewałem. Sobotni dzień cudownie się zaczynał, zanim wstałem, sprawdziłem godzinę w telefonie, która wskazywała na dwunastą piętnaście. Założyłem na siebie ubrania i nawet to całe zamieszanie wybudziło Lawrence'a ze snu. Posprzątałem rozlaną kawę oraz stłuczone kubeczki, a cała ta sytuacja sprawiła, że czułem się zawstydzony. Moja współlokatorka również nie spodziewała się tego, że na tą noc wyląduje z kimś w łóżku, a tą osobą był Lawrence, którego nie lubiła. Dodatkowo widziała mnie nago, przez co miałem ochotę zapaść się pod ziemię, ta sytuacja musiała być niekomfortowa również dla Constance i pewnie w jakiś sposób dla blondyna. Wieczorem dziewczyna przyznała, że najlepiej będzie, jeśli oboje zapomnimy o tej całej sprawie, miała rację, najlepiej było o tym wszystkim zapomnieć. 

Wraz z rozpoczęciem października miałem rozpocząć praktyki w szkole, nie wiedziałem, którą wybrać, dlatego poprosiłem o pomoc mojego wykładowcę. Mężczyzna uczył mnie matematyki i na pewno znał wiele dobrych placówek. Zaproponował mi ich kilka oraz powiedział mi coś na ich temat, natomiast ja musiałem dokonać wyboru, gdzie chciałbym odbyć praktyki. Wybrałem jedną z bogatszych szkół, ponieważ uznałem, że właśnie tam wielu rzeczy się nauczę. Na pierwszych zajęciach byłem tylko obserwatorem, miałem przyglądać się temu, jak je prowadzi nauczyciel. A ja w tym czasie robiłem najpotrzebniejsze notatki oraz moje spostrzeżenia, by jak najwięcej z nich wynieść, słuchałem wszystkiego z uwagą. I to trwało przez kilka dni, dopiero byłem zestresowany, kiedy sam musiałem poprowadzić taką lekcję, czułem wtedy na sobie wzrok wszystkich. Na szczęście nie zostałem sam, bo nauczyciel usiadł z tyłu w klasie i przyglądał się moim poczynaniom, ale siedział cicho i niczego nie komentował. Początkowo miałem problem, ponieważ miałem wrażenie, że nikt mnie nie słucha albo uczniowie powodują zbyt duży hałas. Na sam koniec dostałem rady od nauczyciela jak w takich przypadkach postępować, co mi pomagało. Oczywiście zdarzały się też osoby, które bardzo intensywnie przyglądały się mojej osobie, co było trochę irytujące, ale musiałem do tego przywyknąć. Jednak z każdym dniem szło mi coraz lepiej i wiedziałem, że z czasem nabiorę jeszcze większego doświadczenia. Potem zostawałem już sam z uczniami. 

Wraz z listopadem miałem kończyć swoje praktyki i w zasadzie mogłem się cieszyć zakończeniem piątego roku studiów. Pod koniec lekcji podeszły do mnie dwie dziewczyny z uśmiechem na ustach, które poprosiły o dokładniejsze wytłumaczenie zadania domowego, zadanego dziś przeze mnie. Tak też zrobiłem, ale miałem wrażenie, że ich powód był znacznie inny, jednak nie wnikałem, bo to nie należało do moich obowiązków. 

Odetchnąłem z ulgą, kiedy skończyłem ostatnie zajęcia i po wyjściu z klasy, tak jak zawsze zamknąłem za sobą drzwi. Odwróciłem się, a przed moimi oczami stał Jeremiah, od razu go rozpoznałem i początkowo byłem zaskoczony jego obecnością. Czy był prawdziwy, a może jednak to tylko jedna z moich iluzji? Nie byłem tego pewny, bo wiele razy mój mózg płatał mi figle, bałem się, że znowu oszalałem. Mężczyzna jednak podszedł do mnie, a ja musiałem się upewnić, że naprawdę tutaj jest, więc dotknąłem go. Jego ciało tutaj stało i nawet nie znikał, musiał być prawdziwy. Poczułem, jak robi mi się gorąco, a serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Zadrżałem pod wpływem jego dotyku i te wszystkie uczucia, które schowałem wewnątrz siebie właśnie w tej chwili wybuchły ze zdwojoną siłą. Moje ciało samo zareagowało na czuły gest ze strony mężczyzny. Jeremiah wrócił, po pięciu latach wrócił, tak jakby nagle sobie przypomniał, że istnieje, a na jego twarzach widziałem uśmiech. Z czego się cieszył? 

Czułem, jak ogarnia mnie ogromna złość, przez tyle lat cierpiałem, bo brakowało mi go, a kiedy już o nim zapominałem, stał tutaj przede mną. Najgorsze było to, że jednak gdzieś w głębi siebie cieszyłem się na jego widok, bo moje ciało zareagowało na dotyk. Za sprawą Lawrence'a zacząłem normalnieć, a ból nie był najważniejszy i schodził na dalszy plan, tego właśnie nauczył mnie chłopak. W ostatnim czasie nawet się z nim przespałem, co wypomniałem Jeremiahowi pod wpływem całej złości mówiłem, co mi ślina na język przyniosła. Zamurowało mnie, dopiero kiedy przyznał, że zależy mu na mojej osobie, ale zaraz znowu poczułem irytację, bo przyznał się do posiadania przez rodziny. Na pewno była ważniejsza niż ja, kiedy cierpiałem on przez te kilka lat żył szczęśliwie wśród swoich bliskich. 

Po jego kolejnych słowach już nie wytrzymałem i złożyłem pocałunek na jego ustach, cały czas myślał o mnie, nie zapomniał. To było silniejsze, ja pragnąłem jego dotyku, chociaż początkowo miałem obawę, że kiedy to zrobię to, odtrąci mnie. Po tym wciąż miałem pewność swoich silnych uczuć do Jeremiaha, one zostały tylko uśpione wewnątrz, a teraz za sprawą tej pieszczoty zostały przebudzone. Byłem też gotowy zostawić wszystko i wyjechać po to, żeby żyć szczęśliwie u boku starszego, nie zniósłbym kolejnej rozłąki, nie po tym, jak bardzo źle zniosłem ostatnie miesiące. Kolejny raz zostałem zaskoczony, bo mężczyzna chciał wychowywać ze mną dziecko, wtedy pojawiała się pierwsza niepewność. Czy podołam? Nigdy nie byłem ojcem, a sam miałem trudności, by dogadywać się z dziećmi. Byłem młody, niedoświadczony. Zacząłem się również bać, że nie dam sobie rady z wychowaniem syna. A co jeśli zrobię coś źle? I nie sądziłem, że poznam go tak szybko, bo chłopak był tutaj na miejscu, przyjechał razem z Jeremiahem. 

Stanąłem w miejscu, kiedy zobaczyłem młodego, ponieważ założyłem, że był małym cztero albo pięcioletnim dzieckiem, a jak się okazało, miał dziesięć lat. To trochę ułatwiało sprawę, bo nie trzeba będzie mu poświęcać bardzo dużej uwagi. Przywitałem się z nim, chociaż miałem mały problem, jak to robić. Podać rękę? A może przytulić? Postawiłem na to pierwsze, bo wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem, bałem się naruszać przestrzeń osobistą chłopca. Aż ciężko mi uwierzyć, że razem z Jeremiahem będę wychowywać dziecko, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Mężczyzna w przeszłości wyrażał sprzeciw do posiadania potomstwa, więc to też coś nowego, że je teraz ma. 

Potem razem poszliśmy na jedzenie, gdzie spędziliśmy miło czas, ale też dowiedziałem się kilku rzeczy o Jeremiahu, nawet teraz zmienił swoje imię na Gabriel. Zamierzałem to szanować i będę go nazywał tak, jak chce. Dopiero w knajpce, w której byliśmy, dostrzegłem jego blizny, bo wcześniej przepełniały mnie zbyt silne emocje. Zastanawiałem się, skąd je ma, ale nie zmierzałem o to pytać, bo czekałem, aż sam mi o tym powie. Musiałem powstrzymać swoją silną ciekawość i sam zrozumiałem, że również dla Gabriela okres pięciu lat był ciężki. 

Po naszym rozstaniu już zaczynałem za nim tęsknić i byłbym w stanie od razu polecieć z nimi do Ameryki, ale mężczyzna miał rację. Musiałem pozamykać kilka swoich spraw takich jak sprzedaż samochodu, odstąpić od umowy o wynajem mieszkania, no i pożegnać Lawrence'a, co będzie ciężkie. Czy jestem w stanie się z nim pożegnać? Przeżyłem z chłopakiem wiele wspaniałych chwil. W zasadzie nie wiem, jak mu o tym powiedzieć, że rzucam to wszystko i tak po prostu wyjeżdżam. 

Zachowywałem się jak ostatni tchórz za każdym razem, kiedy chciałem porozmawiać z chłopakiem, coś mnie powstrzymywało i nic nie chciało mi przejść przez gardło. Pierwsze, co zrobiłem to wyrobienie sobie paszportu, bo wiedziałem, że z tym zejdzie najdłużej, a wyrobiłem go kilka dni po wyjeździe Gabriela. Kolejną rzeczą było sprzedanie samochodu, ponieważ zamierzałem do Chicago lecieć samolotem no i auto było już trochę stare. 

Do wyjazdu zostały już tylko dwa dni, a ja zacząłem się nim jeszcze bardziej stresować. W zasadzie miałem już wszystko popakowane, natomiast najważniejsze dokumenty zostawiłem na stoliku, tak, żeby były widoczne. Dzisiejszego dnia przyszedł do mojego mieszkania Lawrence, gdzie oboje spędzaliśmy miło czas, z resztą tak jak zawsze. Oboje siedzieliśmy w kuchni i byliśmy w trakcie picia herbaty. W zasadzie zaprosiłem go, bo musiałem mu powiedzieć o wyjeździe. Zależało mi na nim, a on musiał o tym wiedzieć, chociaż wiedziałem, że go zranię. 

– Muszę wyjechać. Za dwa dni mam lot. 

– Czemu tak nagle? Nic mi nie mówiłeś. Na jak długo? – Jednak jego ton głosu był spokojny. 

– Wyjeżdżam na zawsze z Australii – odpowiedziałem cicho, teraz czułem się głupio, że Lawrence dowiedział się o tym wszystkim, tak naprawdę w ostatniej chwili. 

– Jak to? Co z nami?! – podniósł głos. 

– Chce wrócić do Jeremiaha. – Chłopak przestał pić i kilka razy zamrugał oczami, widziałem, jak zbiera mu się na płacz. Byłem z nim szczery i nie chciałem go okłamywać.

– Naprawdę tego chcesz? Chcesz wrócić do człowieka, który o tobie zapomniał? Już zapomniałeś, w jakim byłeś stanie przez niego? – mówił z wyrzutem. 

– Próbowałem pokochać kogoś nowego, czyli ciebie, ale moje uczucia do niego okazały się znacznie silniejsze, niż myślałem. 

– Proszę, zostań ze mną. W porównaniu do niego będę umiał cię uszczęśliwić. Ja cię kocham – mówił szybko z desperacją w głosie, ale zaraz zaczął się trząść i płakać. Ta rozmowa bolała bardziej, niż myślałem. 

– Przepraszam, ale nie mogę. – Sięgnąłem ręką, żeby zetrzeć jego łzy, ale się odsunął. – Jednak nasz związek pozwolił mi przejrzeć na oczy, za co jestem ci wdzięczny. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję, że się we mnie zakochałeś. Zasługujesz na kogoś lepszego. – Zacząłem mrugać powiekami, bo wiedziałem, że zaraz się rozpłaczę.

– Więc jest mi pisana nieszczęśliwa miłość... – powiedział w zamyśleniu i chyba bardziej do siebie niż do mnie. – Nie będę cię powstrzymywać, chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. – Zaczął mnie wyprzedzać i wiedziałem, dokąd zmierza. 

– Przepraszam... – szepnąłem do niego, kiedy wychodził z mojego domu, a chłopak tylko posłał mi słaby uśmiech. 

Tego dnia po wyjściu Lawrence'a, płakałem w łóżku, bo wiedziałem, że oboje w jakimś stopniu byliśmy zranieni. Skrzywdziłem go. Czułem coś do niego, ale w dalszym ciągu nie mogłem określić tego uczucia i nie był mi obojętny. To musiał być dla niego szok przez mój nagły wyjazd do tego jeszcze wiadomość, że wracam do swojego byłego. Bo chyba mogę tak określić Gabriela? Przez chwilę to Lawrence był moim chłopakiem. Miałem tylko nadzieję, że znajdzie kogoś lepszego z kim będzie szczęśliwy, natomiast ja nie żałowałem swojej relacji z blondynem. I wiedziałem, że będę za nim bardzo tęsknić, w końcu jest drugim chłopakiem, z którym zdążyłem się związać. 

Nie brzydziła mnie kolejna relacja między drugim mężczyzną i nawet nie chciałem się zastanawiać nad powodem tego wszystkiego. Po prostu tak było i już. Było mi smutno, że zakończyłem tę znajomość w taki sposób, gdzie teraz na pewno Lawrence jeszcze bardziej to wszystko przeżywa. Chłopak przez pięć lat nie poddawał się i na różne sposoby próbował mnie zdobyć, można powiedzieć, że zmarnowałem cały jego trud. Mógł też się czuć wykorzystany, chociaż naprawdę nie myślałem o nim w ten sposób, chciałem stworzyć z nim relację. Kiedy przed klasą zobaczyłem Gabriela, to wszystkie moje uczucia do niego wróciły, wtedy dotarło do mnie, że mimo upływu lat wciąż go kochałem. 

 

~*~

 

Dwudziestego trzeciego grudnia dotarłem na miejsce, a przez zmianę strefy czasowej czułem się okropnie. Początkowo byłem zestresowany całą podróżą, bo nigdy wcześniej nie leciałem samolotem. A po części również podekscytowany, ponieważ pierwszy raz opuszczałem Australię. Gdzieś wciąż moją głowę zaprzątał Lawrence i tak łatwo sobie tego nie wybaczę, że zraniłem go, opuszczając chłopaka. Dzięki niemu zrozumiałem swoją obsesję na punkcie swojego byłego nauczyciela, no i to nie było normalne. Siedziałem w samolocie tuż przy oknie, bo na takie miejsce zrobiłem rezerwację, a widoki, które widziałem, zapierały mi dech. Początkowo nie odrywałem oczu od szyby, a podniecenie szybko minęło. Przez większość podróży przespałem, bo chciałem zaoszczędzić jak najwięcej energii, chociaż domyśliłem się, że mimo wszystko moje samopoczucie będzie początkowo okropne. 

Po tym, jak wysiadłem z samolotu, zaskoczyła mnie pogoda, bo dookoła wszędzie było biało i bardzo zimno. Drżałem na całym ciele, bo miałem założoną czarną koszulkę w różowe kwiaty, a spodnie fioletowe do tego założyłem kilka bransoletek na rękę oraz czarnego chokera. Nie zrezygnowałem do końca ze swojego kolorowego stylu, ponieważ postanowiłem, że jedynie do pracy, którą zamierzałem znaleźć jak najszybciej, będę ubierać się normalnie. Chciałem, aby traktowano mnie jak poważnego nauczyciela i to chyba najlepsze wyjście, bo wciąż lubiłem chodzić w kolorowych ciuchach. Zawsze myślałem, że Ameryka jest ciepłym krajem, dlatego ubrałem się tak lekko, a pogoda była dla mnie jednym z zaskoczeń. Musiałem jednak wytrzymać taki spadek temperatury. Po odebraniu swoich bagaży, których w sumie nie było dużo, bo tylko dwie większe torby, w których miałem najpotrzebniejsze rzeczy. Jeśli chodziło o sprzedaż mojego samochodu to miała się tym zająć Constance. Pieniądze przeleje mi na konto, bo tak byliśmy umówieni. 

Czasami chodziłem w chokerach, które mi trochę przypominały o mojej wspólnej przeszłości z Gabrielem, a teraz założyłem tę ozdobę na szyję dla niego. Tuż obok mężczyzny dostrzegłem Ro ubranego na czarno. Czyżby chłopak zakładał ubrania tylko w jednym kolorze? Podbiegłem do nich. Widziałem, jak starszy ma uśmiech na twarzy, ale zaraz pokręcił głową i w sumie nie wiem, co go tak rozbawiło. Mój ubiór? 

– Myślałem, że Ameryka jest ciepłym miejscem. Nic nie wspominałeś, jak bardzo tutaj piździ – powiedziałem z udawanym oburzeniem, mimo że cieszyłem się na ich widok, ale z zimna cały drżałem, bo w końcu byłem w koszulce z krótkim rękawkiem. Widziałem, jak mężczyzna w jednej ręce trzyma dodatkową kurtkę i mój wzrok wędrował do niej, a raz do Gabriela.

– Muszę myśleć za was obu. W Australii dla Ro musiałem zabrać ubrania, dla ciebie muszę je targać. Czuję się, jakbym miał dwójkę dzieci. – Uniósł figlarnie brew, podając mi kurtkę. – Rozmiar na oko. 

Szybko ją założyłem i byłem mu wdzięczny, że o mnie pomyślał, chyba już wiedział, że nie sprawdzę, jaka pogoda będzie panować w Chicago. Przywitałem się najpierw z Gabrielem, całując go w usta, a następnie z Ro, bo w końcu to mój syn i pasowało to zrobić. Zrezygnowałem z uścisku dłoni, tak jak zrobiłem to poprzednim razem, ale przytuliłem młodego w mocnym uścisku. Poczułem, jak się spiął i wykonał jakiś gwałtowny ruch, którego nie zdążyłem zarejestrować. 

– Czy on też nie lubi dotyku? – Gwałtownie się od niego odsunąłem, bo zdałem sobie sprawę, jaki błąd popełniłem, ale nie wiedziałem o tym, że nie lubi nagłego dotyku. 

– W końcu to mój syn – powiedział z dumą, a Ro patrzył, tak jakby był obrażony na mężczyznę. 

Źle się z tym poczułem, że wprawiłem młodego w niekomfortową dla niego sytuację, ale miałem nadzieję, że wybaczy mi tę małą wpadkę. W zasadzie wszyscy będziemy się poznawać na nowo, bo tak samo, jak i ja na pewno był inny, niż znałem go z przeszłości. Przez większość drogi gadaliśmy o wszystkim, opowiedziałem mu trochę, jak radziłem sobie na studiach oraz czy mi się na nich podobało. Wspomniałem mu nawet moją historię, kiedy upiekłem swojego pierwszego placka. Nie przepadałem za słodkimi rzeczami, ale w tamtym momencie miałem na to ochotę, więc postanowiłem go upiec. Myślałem, że to jest proste, jednak się pomyliłem. Kiedy włożyłem placek do piekarnika, zająłem się nauką i całkiem o nim zapomniałem, dopiero sobie o nim przypomniałem w momencie jak Constance wpadała do mojego pokoju. Nie spaliłem mieszkania, ale w domu było czuć zapach spalenizny. Dziewczyna, widząc, co zrobiłem, postanowiła mnie nauczyć piec. Przemilczałem za to temat Lawrence'a, bo myślę, że dla nas dwóch byłoby to niekomfortowe. No i nie sądzę, żeby to interesowało Gabriela, a mógłbym go nawet tym zirytować, a tego wolałem uniknąć. To raczej by nie było miłe, gdybym miał rozmawiać z moim chłopakiem na temat swojego byłego. 

Po tym, jak odniosłem swoje torby do pokoju Gabriela, dokładniej przyjrzałem się pomieszczeniom w domu. Mieszkanie było bardzo nowoczesne, a każde pomieszczenie miało dosyć duże rozmiary. Ja jednak mimo wszystko wolałem prostotę i nie przepadałem za takim wyglądem. Najdziwniejszym pomysłem z tego wszystkiego dla mnie była antresola, która pozwalała na wgląd tego, co działo się w salonie. Wiedziałem, że szybko nie przyzwyczaję się do takiego mieszkania. 

– Naprawdę muszę mieszkać w takim nowoczesnym domu? Nie lepsze by było jakieś zwyczajne? – Lekko się skrzywiłem. Oboje siedzieliśmy w salonie, a ja w dłoniach trzymałem kubek z herbatą, żeby się trochę rozgrzać. 

– Wolałbyś w kamienicy? – zadrwił. – Ten dom należy do Ro. Kupiłem go w chwili, gdy musiałem go adoptować. 

– Chyba go rozpieszczasz – odpowiedziałem w zamyśleniu.

– Raczej ubezpieczam. Ro nie jest tak silny, jak ci się wydaje. Jako dziecko przeżył swoje i chciałbym, aby miał w życiu lepiej. Może to rozpieszczanie, może ambicja. 

Resztę dnia spędziłem w towarzystwie Gabriela i nie odstępowałem go ani na krok, po prostu bardzo za nim tęskniłem. W końcu nie widziałem go od pięciu lat. Natomiast straciłem Ro z oczu i tak praktycznie przez cały dzień. Może go irytowałem? Jeszcze tego samego wieczoru starszy oznajmił, że jego rodzina zaprasza nas na święta, a wątpiłem, czy to jest dobry pomysł. W końcu ich nie znałem i bałem się czy na pewno mnie zaakceptują, znaczy, zdążyłem już poznać Augusta, ale to były niemiłe okoliczności. Ostatecznie wyraziłem zgodę, żeby spędzić z nimi czas, bo nawet Gabriel powiedział, że żona jego wuja nalegała. Jakoś nie miałem serca, żeby odmówić, chociaż i tak się tym wszystkim stresowałem. Miałem poznać bliską rodzinę mojego faceta i chciałem wypaść z jak najlepszej strony. Następnego dnia przygotowywaliśmy się do wyjścia, a umówieni byliśmy na godzinę siedemnastą. Ubrałem czarne spodnie oraz niebieską koszulę, oraz krawat i zegarek, starałem się ładnie wyglądać. 

– Jesteś pewny, że chcą mnie poznać? – zapytałem w samochodzie tuż przed domem Augusta. W moim głosie było słychać zdenerwowanie, a nawet miałem ręce spocone, które przetarłem o spodnie. 

– August już cię zna, a Hazel nie mogła doczekać, aby poznać. Nie wspominając już, jak bardzo Felix był zafiksowany na twoim punkcie, a to tylko z mojego powodu. Twierdzi, że musisz być wyjątkowy, że trafiłeś w moje serce i jeszcze Ro pomagał cię ściągnąć do nas. – Wyglądał na rozbawionego swoimi słowami.

– Po prostu się trochę denerwuję... – przyznałem szczerze, wychodząc z samochodu. 

– Za Felixa ręczę, że w kilka minut obiektem jego westchnień będzie Ro. – Wyszedł z auta, a za nim Ro, który wyglądał na znudzonego. – A z resztą dasz radę, panie psorze. 

Podszedł do mnie i złapał moją dłoń w swoją, posyłając pocieszający uśmiech. Jego zachowanie sprawiło, że trochę się uspokoiłem, a to jak złapał za moją dłoń bez żadnego problemu, było trochę czymś nowym. W przeszłości raczej unikał tego typu zachowania. Przekroczyliśmy próg mieszkania, a za nami szedł Ro i przed moimi oczami ukazała się kobieta, którą musiała być Hazel. 

– August! – krzyknęła podekscytowana. – Nie kłamał, przyprowadził go!

– Dlaczego podejrzewasz mnie o wymyślenie sobie Ethana? – Udał obrażony głos. – August go widział.

– To mogła być akurat przypadkowa osoba, którą podałeś za swojego kochanka. – Zza rogu wyłonił się dobrze znany mi facet. – Witaj ponownie, Ethan. Ciesze... – Hazel skarciła go wzrokiem. – Cieszymy się, że możemy cię gościć. Wejdź, proszę. 

Ledwo znaleźliśmy się we wnętrzu, a kobieta nie wytrzymała i przytuliła mnie do siebie. Odwzajemniłem uścisk. Moje zdenerwowanie odeszło, bo zostałem tak ciepło przywitany i pierwszy raz miałem spędzać święta w tak licznej grupie. Rodzina wywarła na mnie dobre wrażenie, a jakiejkolwiek obawy przed Augustem odeszły, bo w przeszłości obawiałem się mężczyzny. 

– Miło cię poznać. Jestem Hazel i możesz mówić do mnie po imieniu lub ciociu, będę zaszczycona.

– Mi również miło was poznać. – Oderwałem się od kobiety, bo nasz uścisk trwał już zbyt długo. Szybko ściągnąłem z siebie kurtkę. 

– A gdzie Felix? – spytał Gabriel, zdejmując swoją kurtkę. 

– Tam, gdzie go zostawiłem – powiedział ponuro pan domu. – W schronisku.

– Przestań. – Hazel uderzyła męża w ramię. – Powinien przyjechać lada moment. Ro, zrobiłam ci sporą ilość kakaa.

– Serio lubisz to paskudztwo? – Skierowałem swoje pytanie do młodego, a przy tym udawałem, że się krzywię. 

– A ty nie? – dziwi się kobieta.

– Zaczynam się zastanawiać, po co ja leciałem na inny kontynent – mruczał pod nosem Ro, idąc najpewniej do kuchni.

– Ten dzieciak dalej w formie. Gabriel, powinieneś oduczyć go mówienia pewnych rzeczy. – August pokręcił głową. – Jego za długi język pewnego dnia sprawi mu kłopoty.

– Mówisz tak, bo ciebie jako jedynego z całej rodziny nie lubi – wytyka mu. – A dla Ethana poleciał w ciepłe klimaty.

– Mam nadzieję, że po tobie chociaż będzie miał lepsze cechy. – August położył mi dłoń na ramieniu.

– Również na to liczę. – Posłałem uśmiech mężczyźnie. 

Hazel uznała, że zbyt długo stoimy tuż przed drzwiami, dlatego wygoniła nas do salonu. W pomieszczeniu znajdowała się wysoka choinka, sięgająca prawie do sufitu, a na stole stało już wcześniej przygotowane jedzenie. 

– Gabriel, chodź mi pomóż, bo na własnego syna liczyć nie można w święta – prosi kobieta, posyłając mi przy okazji uśmiech.

– A czy na tego chłopaka można kiedykolwiek liczyć? – August dodaje.

– Przestań, bo jeszcze Ethan pomyśli, że nie kochasz własnego dziecka – karci go.

– Po tamtej akcji zaczynam się wahać.

Podszedł do oszklonej gablotki, skąd wyjął szklankę z grubym dnem, aby zaraz nalać do niej jakiegoś alkoholu.

 – On żartuje – tłumaczy go. – Nie wierz mu w żadne słowo na temat Felixa, a ty chodź.

Wyszli z pomieszczenia, ale zanim to, Gabriel puścił mi oczko. Przez ich rozmowę byłem trochę zmieszany, bo nawet nie wiedziałem, o czym mówili, ale starałem się to ukrywać. 

– Napijesz się?

– Chętnie. – Wolałem dołączyć do picia z mężczyzną, zresztą to by było dziwne, gdybym nic nie robił. 

– Jak przyjmujesz nową sytuację? Zmiana stref musiała się odbić na twoim organizmie. Gabriel spał prawie dwa dni.

– Podróż zniosłem nie najgorzej. Bardziej martwi mnie, że ciężko będzie mi się przyzwyczaić do chłodniejszej pogody – odpowiedziałem szczerze, w dalszym ciągu ciężko znosiłem niższą temperaturę. W Australii cały czas świeci słońce i jest gorąco, dlatego chodziłem tylko w krótkim rękawku. A tutaj muszę się przyzwyczaić do cieplejszej odzieży. 

– Bardzo interesujące masz priorytety. Nie przejąłeś się cofnięciem czasu, ale tym, że musisz zmienić garderobę. – Uśmiechnął się, a w jego policzkach powstały dołeczki. – Gabriel mówił, że jesteś specyficzny, ale nie sądziłem, że to oznacza interesujący. 

Podał mi szklankę, stukając w nią swoją i biorąc łyk. Dołączyłem do mężczyzny, robiąc to samo, ale skrzywiłem się, kiedy przełknąłem alkohol. Nasza rozmowa toczyła się na luzie i spokojnie, a może to trunek też trochę pomógł. August wypytywał mnie, czy ciężko było mi porzucić moje życie, które prowadziłem w Australii. Albo co planuję tutaj robić. W zasadzie teraz nie rozumiałem, dlaczego w przeszłości się go obawiałem, był spoko facetem. A może po prostu dojrzałem? Na każde z jego pytań odpowiadałem szczerze i bez wahania. Dalej trzymałem się swojego planu o zostaniem nauczycielem, a za niedługo planowałem znaleźć sobie pracę. Jednak ja wolałem nie wypytywać Augusta o jego jakieś prywatne sprawy, bo uznałem, że to mogło być niegrzeczne i wścibskie. Wyrosłem z mojej ciekawości, gdzie musiałem o wszystkim wiedzieć, a drążyłem, dopóki nie dostałem odpowiedzi. Naszą rozmowę przerwał młody mężczyzna, który musiał być Felixem.

– August, Ro już przyjechał? – wydarł się na cały dom.

– Kuchnia – odkrzyknął mu młody.

– No i wrócił. – August westchnął, dopijając haustem drinka. – Za chwilę poznasz przyjaciela Gabriela, który będzie waszym czwartym lokatorem na gapę. Zrozumiesz z czasem, ale ja współczuję ci już dziś.

Kątem oka dostrzegłem Felixa, kierującego się w stronę kuchni, a w dłoni trzymał torbę. Musiał być przejęty przyjazdem Ro, bo mnie nie zauważył, ale nie przeszkadzało mi to. Bo jeszcze będzie okazja, by się ze sobą przywitać. Wkrótce potem dołączył do nas Gabriel, Hazel, Ro oraz Felix, z którym zostałem zapoznany. W pomieszczeniu zaczął panować gwar i mogłem wyczuć rodzinną atmosferę. 

– Po świętach będzie nawał roboty, bo końcówka roku zmusza ludzi do szybkiego kończenia sprzedaży – Felix mówił do Gabriela. – August mówił, że... 

– Jeśli nie skończysz z pracą, przysięgam, że ja skończę z tobą – pogroził mu surowo ojciec. – I jeszcze raz nazwij mnie w domu po imieniu, to przypomnę ci, czym są surowe zasady wychowania dziecka.

– Tobie nikt nie mówi ojcze lub wujku – zauważa kpiąco Gabriel. – Nawet Ro.

– To jest twoją winą. Wszyscy do Hazel mówią odpowiednio, a do mnie jakbym kolegą był. – Nagle spogląda na mnie i uśmiecha się szeroko. – Ethan, oficjalnie możesz mówić do mnie wujku.

Po moim boku obaj kuzyni wybuchnęli śmiechem, a Ro odwrócił się do tyłu z miną tak głębokiego zdziwienia, że aż poczułem się dziwnie. To takie szokujące, że tak szybko i bez problemu zostałem zaakceptowany przez tę rodzinę. A z tego powodu czułem się onieśmielony i nawet mogłem mówić do Augusta oraz Hazel wujku i ciociu, co było miłe. Nigdy nie spędzałem świąt ze swoją prawdziwą rodziną, razem z Elliotem nie przeżywaliśmy jakoś bardzo tego dnia. 

W liceum spędzałem ten czas z Ivanem, a na studiach z Constance lub znajomymi. August miał rację, bo Felix był praktycznie cały czas zajęty Ro, ale również z młodym mężczyzną załapałem dobry kontakt. To zaskakujące jak łatwo mogłem z nimi rozmawiać na każdy temat, chociaż początkowo wymieniłem kilka zdań. Z czas zacząłem się rozkręcać. Dostałem nawet prezenty, natomiast ja nie byłem na coś takiego przygotowany, dlatego czułem się jak głupek, że nic nie miałem. Myślałem, że spędzę te święta tylko w towarzystwie Ro i Gabriela, ale też miło było w towarzystwie rodziny starszego. Rozmowy trwały do późna, a kiedy mieliśmy kończyć pomogłem w sprzątaniu Hazel i zmyłem razem z nią naczynia po jedzeniu. Kobieta początkowo była przeciwna temu, bo uważała mnie, że byłem jej gościem, ale przekonałem ją argumentem, że od teraz również należę do tej rodziny. Chciałem się jej odwdzięczyć za tak miłe przyjęcie mojej osoby, a przy okazji dobrze mi się z nią rozmawiało. Do domu wróciliśmy dosyć późno.

W przeciągu kolejnych trzech tygodni myślami dosyć często powracałem do Lawrence'a, bo za nim tęskniłem. W końcu między nami wytworzyła się jakaś głęboka więź, ale odkąd z nim zerwałem, nasz kontakt się urwał. Być może Gabriel zauważył moje zamyślenie, ale niezbyt mnie to interesowało, a starszy nie dopytywał. W przeciągu tego czasu również znalazłem sobie pracę w jednym z bogatszych liceum, wybrałem taką placówkę, ponieważ wiedziałem, że w takim miejscu dostanę więcej pieniędzy. 

Moje początki były okropne, a kiedy prowadziłem lekcje, chciałem, żeby szybko się skończyły, miałem wrażenie, że godzina lekcyjna trwa wieki. Musiałem zdobyć trochę więcej doświadczenia i wyrobić swój własny styl nauczania i tak samo, jak na praktykach wzbudzałem zainteresowanie wśród młodych uczennic. Złapałem również dobry kontakt z Ro, chociaż początkowo chyba go irytowałem, bo twierdził, że jestem za głośny i zaburzam ciszę w domu. Szybko też złapałem przeziębienie, ale to chyba przez zmianę klimatu, bo byłem przyzwyczajony do gorąca, a tu bywało lodowato. Często narzekałem na to przy Gabrielu. Jednak Ro zaczął często mnie wyciągać na zewnątrz i wtedy lepiliśmy bałwana albo rzucaliśmy w siebie śnieżkami. W takich chwilach zapominałem o zimnie, wolałem zająć się zabawą razem z młodym, a Gabriel nie był bierny i również o nas dołączał. 

Czasami też chciałem wkurzyć dzieciaka, więc go przytulałem, a ten mnie odpychał, co było urocze. Pod wieloma względami widziałem podobieństwo między nim oraz moim chłopakiem. Zachowanie Gabriela względem mnie również się zmieniło, okazywał mi więcej uczuć, często całował albo trzymał za rękę. Największym jednak zaskoczeniem było, kiedy pierwszy raz zobaczyłem go z kieliszkiem w ręce, w którym nalane zostało czerwone wino. Bo właśnie tylko takie pił. Wtedy najczęściej stawał przed oknem, zamyślony, raz nawet próbowałem do niego gadać, ale zostałem zignorowany. Zrozumiałem, że chce mieć chwilę dla siebie i lepiej nie przeszkadzać mu, kiedy jest w takim stanie. Wtedy siedziałem w tym samym pomieszczaniu, co on lub zostawiałem go samego, częściej wybierałem tę drugą opcję. Lubiłem też przychodzić do niego w chwili, kiedy czytał, stawałem za nim i miziałem po włosach, a jemu się to podobało. Zyskałem wiele u Ro, piekąc dla niego ciasta, bo widziałem, jak bardzo lubi słodkie rzeczy, wtedy cieszyłem się, że mogłem go uszczęśliwić. Mimo wszystko wciąż musiałem pilnować, by nie zwrócić się do Gabriela starym imieniem, czyli Jeremiah. Byłem do niego przyzwyczajony i tylko je znałem przez dłuższy czas, a potem prawda okazała się zupełnie inna. Nie chciałem, żeby był na mnie zły. 

Przez około miesiąc milczałem na temat jego blizn, które miał na twarzy, bo chciałem, aby sam mi o tym powiedział. Ten jednak milczał. Nie uszło mojej uwadze, że przez większość czasu chodził w długim rękawie, a czasami na noc zakładał koszulki z krótkim rękawkiem, ale to była rzadkość. Leżałem w łóżku przy zaświeconym świetle, natomiast mężczyzna wracał z łazienki, bo się kąpał. Miał na sobie założoną koszulkę, w końcu nie wytrzymałem i zapytałem:

– Czego ty się, kurwa wstydzisz? – Głową wskazałem na jego przedramiona, na których miał założone czarne frotki. Takie same, kiedy po mnie przyleciał do Australii. Wyglądał na zaskoczonego, że nagle przybrałem taki ton o tej porze.

– Niczego – odpowiedział krótko, siadając na łóżku i dotykając lewej frotki w zamyśleniu. – Myślę, że... Od lat ich nie zdejmuję, chyba że do mycia. Przywykłem do ich noszenia. Poza tym – spojrzał na mnie – moje ciało jest inne od tego, które zapamiętałeś.

– Co masz na myśli? –  spytałem zdziwiony.

– Oprócz tego, że moje oko jest w kiepskim stanie – wskazał na nie palcem – i muszę przez to nosić okulary, to mam też inne wady. Ten dzień, gdy trafiłem do Podziemi, rozpoczął serię długich tortur. – Zatrzymał się na chwilę, aby sprawdzić moją reakcję. – Moje nogi, brzuch czy ręce są w dużo gorszym stanie niż ta szrama na twarzy. O ile lustro mogę omijać, spoglądania na gołe przedramiona już nie. Nie mam też pewności, czy cię to nie obrzydzi.

– Nie obrzydzi – zapewniłem go. – Mogę zobaczyć? – spytałem niepewnie i zacząłem się z uwagą wpatrywać w jego oczy.

– Możesz, dlaczego nie – powiedział ze spokojem. Wsunął palec pod jedną z frotek i zsunął ją do końca. To samo zrobił z drugą.

– To wygląda strasznie... – Wciągnąłem głośno powietrze, a mój wzrok zjechał na jego blizny, które były bardzo widoczne. Zrozumiałem, jak bardzo musiał cierpieć w tamtej chwili. Zrobiło mi się smutno, dlatego kilka razy zamrugałem oczami, by powstrzymać łzy. – Nie ma znaczenia, jak teraz wyglądasz, bo mimo to dalej cię kocham. Dla mnie cały czas będziesz piękny i atrakcyjny. – Usiadłem, a potem znalazłem się obok mężczyzny. Zacząłem najpierw składać pocałunki na bliznach, które znajdowały się na twarzy, a następnie zrobiłem to samo na przedramionach. 

– I mówisz to po obejrzeniu samych ramion? – zaśmiał się. – Ciekawe, jak mi pocałujesz wątrobę. Wiem jak. Zrobisz mi coś dobrego do jedzenia, co na pewno ukoi moje wnętrzności. 

– Co jest nie tak z twoją wątrobą? – Kolejny raz się zdziwiłem. – Ach... Przepraszam, jeśli to dla ciebie drażliwy temat, nie musisz odpowiadać. – Poczułem się jak głupek, że znowu zacząłem drążyć jakiś temat. W końcu przypomniałem mu na pewno o jego ciężkich chwilach. 

– Nie licząc obicia moich organów z zewnątrz? Specyfiki Lina działały też od środka. Muszę uważać, co jem, choć nie ukrywam, że lubię pogrzeszyć. – Uśmiechnął się tajemniczo. – I tak nie przyjmą mnie w raju. 

– Cieszę się, że żyjesz. – Przytuliłem go. – Kocham cię – dodałem cicho.

– Też cię kocham. – Odwzajemnił uścisk. 

Cieszyłem się, że był ze mną szczery i niczego nie ukrywał, a w pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem jego rany, to wszystko wprawiło mnie w szok. Nie wyglądał też, jakby ten temat go drażnił. Obaj musimy znowu poznać się na nowo, bo przez pięć lat towarzyszyła nam rozłąka. Gabriel czasami potrzebował chwili dla siebie, a ja musiałem wyczuć moment, kiedy go zostawić samego. 

Z czasem moja więź z Ro się pogłębiła, chłopak lubił rozmawiać ze mną na różne tematy i często mi się zwierzał, jeśli miał jakiś problem. Często przychodził z nami spać, gdzie często wtulał się w naszą dwójkę, a początkowo bałem się go dotykać, bo wiedziałem, że go to drażni. Potem robiłem to tylko, żeby go wkurzyć. Garderoba Ro składała się jedynie z czarnych ubrań, raz nawet chciałem kupić mu coś kolorowego i w tamtej chwili myślałem, że zabije mnie wzrokiem. Ja oraz Gabriel zauważyliśmy również jego zainteresowanie kuchnią, młody często nam przy tym pomagał, a z czasem był nawet lepszy od nas. Pieczenie ciast wychodziło mu też nieźle. Dość wcześnie zaczął się tym interesować, a my go przed tym nie powstrzymywaliśmy, bo widzieliśmy, jak wielką ma z tego radość. Przez niego nawet pokochałem śnieg, widziałem, jak z zachwytem na niego spogląda i jak chętnie chce się bawić na zewnątrz. Jeśli chodziło o moje palenie, to wciąż miałem ten nałóg, ale nie paliłem w obecności młodego. Trochę bałem się, że pójdzie w moje ślady, a sam wiem, jak bardzo fajki potrafią być uzależniające. Kolejnym powodem było to, że nie chciałem go truć dymem papierosowym. 

Wraz z biegiem dwóch lat wyrobiłem swój własny styl nauczania, w szkole byłem zupełnie jak inna osoba. Zdaniem wielu uczniów byłem surowym i wymagającym nauczycielem. Miałem pewność, że szkolnictwo to jest coś, co chcę cały czas robić, bo sprawia mi to satysfakcję. A uczenie matematyki sprawiało mi przyjemność, bo w dalszym ciągu lubiłem ten przedmiot. Początkowo miałem lekkie problemy, jak przekazywać swoją wiedzę w przystępny sposób, ale i tego też się nauczyłem, nawet Gabriel chciał mi kilka razy dać jakieś rady. Bo przecież on też miał w tym jakieś doświadczenie, przez jakiś czas był moim wychowawcą i uczył mnie angielskiego. Za każdym razem jednak odmawiałem, bo sam chciałem do wszystkiego dojść.

Z czasem również w jakimś stopniu zacząłem rozumieć mężczyznę, a czerwone wino nie miało przypadkowego koloru. Rzadziej pił białe. Czasami nawet do niego dołączałem, stawałem obok niego w milczeniu i piłem z nim alkohol. Wtedy najczęściej stawał przy oknie i pozwalał, by myśli go pochłonęły, zimą za to przy rozpalonym kominku. 

Trzy lata później z inicjatywy Adriana mieliśmy zorganizować spotkanie klasowe, informacja na ten temat została przekazana na naszym starym forum. A kto był ze sobą w kontakcie, to wiadomość została przekierowana dalej. Nie widzieliśmy się przez około dziesięć lat, jeśli chodziło o mój kontakt z Ivanem, to wciąż trwał. Nawet w czasach studiów go utrzymywaliśmy. Byłem tym trochę podekscytowany, bo zastanawiałem się, jak wiele zmieniło się wśród moich rówieśników. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zacząłem się trochę denerwować, bo dotarło do mnie, że cała prawda wyjdzie na jaw. Mój były nauczyciel był moim partnerem, a to wszystko zaczęło się jeszcze w czasach licealnych. Przyjąłem nawet nowe nazwisko. Ethan Hammond jak to pięknie brzmiało. A na znak naszej relacji ja oraz Gabriel nosiliśmy pierścionki, które dostałem od niego na święta jako prezent. Biżuterię zawsze zakładałem na kciuk, a starszy na szyję i sporadycznie nosił go na palcu. Tego dnia miał go na dłoni. Weszliśmy do budynku, trzymając się za ręce, bo byłem zdenerwowany i oczywiście, że Ro również nam towarzyszył. To było spotkanie rodzinne bez alkoholu, więc mogliśmy zabrać ze sobą dzieci, Adrian o wszystkim pomyślał i to wszystko było w jego stylu. Spojrzenia, które spoczęły na nas, były obojętne, a u niektórych wywołaliśmy lekkie zaskoczenie. 

– Jak ja uwielbiam być w centrum uwagi – szepcze ponuro Gabriel. 

– Też mi się to nie podoba. – Przyznałem mu rację, bo niektórzy zwrócili na nas uwagę i czułem na sobie ich wzrok. 

– W takim razie zejdźmy z pola rażenia.

Poszukaliśmy dla siebie miejsca, a wokół kręciły się małe dzieci. Usiadłem obok Xaviera, natomiast Gabriel obok Liz, a naprzeciwko nas byli Roman, Ivan oraz Kevin. Najdziwniejszym w tym wszystkim było, że mój przyjaciel nie zachowywał się wrogo wobec nich, co w sumie cieszyło. W nim też nastąpiła jakaś zmiana, musiał dojrzeć, zresztą jak każdy z nas tutaj zgromadzony. Wiedziałem, że Ivan cały czas posyłał mi zadziwione spojrzenie. 

– Cholera. – Xaviera pochylił się na krześle, żeby obserwować naszą dwójkę. – Kto zaprosił... nie, to złe pytanie. Psorku? Trochę pan... się zmienił.

– Bez głupich uprzejmości, Xav – odpowiedział mu ze śmiechem. – Może wyglądam trochę inaczej, ale wciąż czuję się młody i udręczony przez Ethana.

– Czyli wy naprawdę jesteście parą? – Liz nie dowierzała. – Gratuluję, ale nigdy was o to nie podejrzewałam.

– Xavier, jutro będą problemy z... 

Robert na nasz widok stanął jak wryty. Zaraz się jednak wyszczerzył i podał nam dłoń na przywitanie.

– Nasz wychowawca? Tego się nie spodziewałem.

– Tak. Już około dziesięciu lat jesteśmy razem – odpowiedziałem dziewczynie. 

– Technicznie sześciu – sprecyzował. – Cztery lata w porywie do pięciu się nie liczą, zdradziłeś mnie wtedy. Więc uznajmy, że ich nie było.

– Co jest, kurwa? – zszokował się Robert. – A co z Rickiem? 

Przez chłopaka przypomniałem sobie o Indigo, był moim kolegą i dobrze się dogadywaliśmy. Wiedziałem, że nie żył, a to wywołało u mnie lekki smutek. 

– Robercik, biznesmenom nie przystoi być wulgarnymi – zakpił.

– Robert? 

Ro pojawił się między nami dosłownie znikąd, ale rozbawił Gabriela swoim wtrąceniem do rozmowy. Młody trochę mnie przestraszył nagłym pokazaniem się. 

– Och, tak. To właśnie chłopak, którego jesteś zamiennikiem. Robert, poznaj mojego syna Ro – przedstawił ich sobie. Myślałem, że nie można zdziwić chłopaka jeszcze bardziej, myliłem się.

– Pragnę tylko przypomnieć, że on nazywa się Edward. – Wypomniałem to Gabrielowi i przy okazji pokazałem mu język. 

– Zaraz, czegoś tu nie rozumiem. Od kiedy ze sobą kręcicie? – zapytał Ivan, patrząc raz na mnie, a raz na naszego byłego nauczyciela. Widziałem zmieszanie na jego twarzy. 

– Jeszcze w liceum – powiedziałem mu prawdę, bo nie było sensu kłamać. 

– Kogo obchodzi, od kiedy się spotykają? – zirytował się Robert. – Kto normalny...

– Ciebie – wytyka mu Xavier. – Przed chwilą się dziwiłeś, co się stało z Rickiem. 

– Zamknij się, nie rozmawiam z tobą teraz – skarcił go, patrząc na niego z góry, a potem unosząc spojrzenie na Ro. – Kto skrzywdził to dziecko imieniem Edward?

– Lubię go – stwierdza pewnie Ro, spoglądając na Gabriela.

– Widzisz, jestem lepszym ojcem. – Posłał mi uśmiech.

– To imię jest piękne, bo zaczyna się na literę "E". I ty go za bardzo rozpieszczasz. 

Wszyscy spojrzeli na mnie jak na szaleńca, a Ro był do tego stopnia zdesperowany, żeby się odsunąć, że przeszedł pod stołem i wyszedł przy Robercie.

– Błagam, zabierz mnie od niego. Żałuję, że ten człowiek jest teraz ze mną spokrewniony – powiedział tak błagalnym tonem i słodkim jednocześnie, że jeszcze u niego takiego nie słyszałem.

– Pewnie, za dużo idiotów przy jednym stole. – Spojrzał wrogo na Xaviera. – Chodź.

Temat rozmów zszedł na czasy z przeszłości, kiedy jeszcze chodziliśmy razem do liceum. Znaczy, wymienialiśmy ze sobą te miłe wspomnienia. Przez cały ten czas czułem, jak Claude przygląda się nam z uwagą, zwłaszcza Gabrielowi. U każdego z nas nastąpiły jakieś zmiany, dojrzeliśmy pod względem fizycznym i psychicznym. Adrian miał żonę oraz córkę, a po jego zachowaniu widziałem, że stał się bardziej otwartym człowiekiem. Może jego praca charakteryzatora telewizyjnego mu w tym trochę pomogła. Caleb na stałe zamieszkał we Włoszech wraz ze swoim partnerem. Liz oraz Cassandra również miały dzieci płci żeńskiej. W przypadku czarnowłosej dziewczyny cieszyło to, że znalazła stałego partnera i mogła wieść w miarę spokojne życie. Co do Ivana to wiedziałem, że w dalszym ciągu zajmuje się piłką nożną, a nawet dorobił się dwójki dzieci. Dziewczynka miała pięć lat, natomiast chłopiec siedem. Z tego, co mi opowiadał to mała była bardzo do niego podobna z charakteru. W czasie studiów kontaktowaliśmy się ze sobą częściej i przynajmniej raz w roku widywałem chłopaka. Kiedy wyjechałem do Chicago, kontakt został zerwany, ale rozumiałem to, bo on również miał swoje życie. Roman służył w wojsku, czyli w dalszym ciągu był zafascynowany wojskowością. Robert oraz Xavier mieli swoją własną firmę, Kevin przejął restaurację, w której kiedyś razem pracowaliśmy. Anika oraz Ava pracowały w rodzinnym zakładzie pogrzebowym, ich zawód był ciekawy. No i myślałem, że bliźniaczki obiorą inną drogę, ale z drugiej strony ta praca była w ich stylu. Ta czwórka mieszkała na stałe w Karirose. Matteo studiował za granicą, a Adikia koncertowała razem z bratem. Tego właśnie się dowiedziałem od moich rówieśników, jak potoczyła się ich przyszłość. 

– Robert dziecka się dorobił? 

Przy stole zjawiła się Anika wraz z Avą, obie ubrane na różowo. Usiadły przy stole, wyglądały na zmarnowane. Groźniejsza bliźniaczka miała sukienkę w bardziej brudnym odcieniu, za to jej łagodniejsza siostra w pudrowym. W przeszłości unikały zakładania ubrań w tych kolorach, co wywołało u mnie lekkie zaskoczenie. 

– Gdzie jest alkohol? – syknęła Ava. Jej siostra wyjęła z torebki piersiówkę i jej podała, a Roman zgrabnie zabrał. – No chyba sobie żartujesz.

– Kto będzie cię taszczył do domu? – spytał z ironią. – Wybacz, ale mam ważniejsze zmartwienia.

– Nie jestem w ciąży – warknęła. – Roman. Oddaj.

– Nie. – Spojrzał przed siebie znudzonym wzrokiem. – Okres ci się spóźnia, pozwolę ci pić, jak pójdziesz do lekarza.

– Prosto do trumny prędzej. Nie bawię się w ciążę, nie jestem Cass. Poza tym, kto ci urodziłby dzieci? – Zdzieliła go w muskularne ramię, aż uniósł na nią brew. – Ja pracuję, ty też.

– Za młoda na ciotkę – powiedziała poruszona Anika. 

– No spójrzcie tylko na moją talię, jest zbyt idealna na rozstępy. Roman, dziecko dopiero po trzydziestce.

– Mhm – mruknął.

Mój przyjaciel wstał od stołu, żeby mieć lepszy widok na swoje dzieci, dlatego do niego dołączyłem. Stojąc z Ivanem, ciągle obserwowałem Gabriela, zwłaszcza że zbliżył się do Claude’a, który promieniał od możliwości rozmowy z nim. Widziałem, jak mężczyzna jest spięty, co nie leżało w jego naturze. Nagle Claude coś pokazał na migi, a ja zacząłem przeklinać w myślach, że nie zacząłem się tego uczyć wraz z Ro. Gabriel uśmiechnął się nieznacznie i odpowiedział mu tym samym; migowym. Ich rozmowa się toczyła, podobnie jak moja, aż nie dołączył do nich Ro. Ivan opowiadał mi, jak poznał swoją żonę i z podekscytowaniem mówił o swoich dzieciach. Ja również nie pozostałem bierny i opowiedziałem mu o mojej relacji z synem, który właśnie również zagestykulował, a Claude nie ukrywał zdziwienia, które przerodziło się w podziw. Odpowiedział mu. Opowiadałem synowi o wszystkich z mojej klasy, którą to nadzorował Gabriel, a on lubił słuchać o tych ludziach, dlatego poznanie Roberta, od którego miał swoje drugie imię, czy Claude’a, niemowy, było dla niego naprawdę ciekawym wydarzeniem. Byłem ciekaw do samego końca, co takiego było tematem przewodnim ich rozmów, ale wątpiłem, że któryś z nich mi o tym powie. Trzeba było przyznać, że Claude wyglądał wciąż jak młody bóg, a jego uśmiech potrafił powalić z nóg. Za czasów liceum praktycznie wcale tego nie robił, a gdy już udało mu się unieść kąciki ust, było to zazwyczaj oznaką niecnego planu. Teraz z pewnością korzystał z przywilejów, jakie szły za tym drobnym gestem twarzy. Najciekawsze jednak było to, że na przyjęciu zjawił się sam, bez żadnego dziecka, partnera czy przyjaciół. 

– W dalszym ciągu zajmujesz się piłką nożną? – Z racji tego, że nasz kontakt po studiach się urwał, nic nie wiedziałem o chłopaku. 

– Tak. Ostatnio cały czas gdzieś jeżdżę, a jeśli nie to każdą wolną chwilę poświęcam swojej rodzinie – odpowiedział mi z uśmiechem. Między nami na chwilę zapanowała cisza. 

– Przepraszam, że przez tyle lat okłamywałem cię na temat mojego chłopaka – powiedziałem cicho i przy tym podrapałem się po głowie. Czułem się głupio, że dopiero teraz Ivan o wszystkim już wiedział. Był moim przyjacielem, a ja cały czas go okłamywałem. 

– Stary, nie musisz mi się tłumaczyć. – Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Wiedziałem, że Ivan z przeszłości na tą wieść zareagowałby agresywnie. A teraz odpowiedział mi zupełnie spokojnie. 

– Tatusiu! Tatusiu! Chce siusiu! – Podbiegła do nas jego córeczka, od razu złapała się za jego spodnie. Jej widok wywołał u mnie uśmiech. 

– Też chciałbym mieć córkę. – Cały czas z rozczuleniem patrzyłem na małą. Od jakiegoś czasu w mojej głowie pojawiały się myśli o kolejnym dziecku. I koniecznie to musiała być dziewczynka. 

– W czym jest problem? Moglibyście adoptować. – Wziął małą na ręce, z zamiarem zabrania jej do toalety. 

– Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. W przeszłości nie chciał dzieci i teraz obawiam się, że nie będzie chciał kolejnego. – Mój wzrok powędrował do Gabriela, bo podczas rozmowy z Ivanem skupiałem się na moim przyjacielu. 

– Na pewno się zgodzi. – Odchodząc, klepnął mnie po ramieniu, chciał dać mi w ten sposób wsparcie. 

Po spotkaniu klasowym wracaliśmy do naszego hotelu. Rozmawialiśmy na temat klasy, która przez ten czas bardzo się zmieniła. Nawet Ro był zadowolony, że mógł ich poznać, bo kilka razy o nich opowiadałem. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju i musiałem o to zapytać Gabriela. 

– Czy Claude cię podrywał? – zapytałem podejrzliwie. 

– Od dziesięciu lat, dasz wiarę? – odpowiada żartobliwie. – Na jego nieszczęście nie wpisuje się w mój gust. 

– Ulżyło mi. Jesteś tylko mój. – Zaśmiałem się, bo nie chciałem brzmieć na poważnego.

– No tak nie do końca. Połowa jest własnością Ro. Musicie się dzielić.

W Australii spędziliśmy kilka dni, a w domu byliśmy już w niedzielę. Przez cały pobyt Ro miał na sobie założone białe ubrania, co było trochę śmieszne. Bo chłopak zakładał jedynie czarną odzież. Przez moment nawet się zastanawiałem czy to na pewno jest mój syn, bo wyglądał zupełnie inaczej. Chłopak dzielnie znosił wysoką temperaturę i ani razu na to nie narzekał, chociaż widziałem, że wolałby być już w domu. Jednak każdy z nas był raczej zadowolony z tego wyjazdu, mogłem spotkać moich starych znajomych. A Gabriel swoich byłych uczniów. Po męczącej podróży odpoczywaliśmy, bo zmiana czasowa naprawdę męczyła. I najgorzej to wszystko znosił Ro. 

W poniedziałkowy wieczór nasza trójka spędzała czas w salonie, czuliśmy się już trochę lepiej po podróży. Naszą wspólną chwilę przerwał dzwonek do drzwi, a nie spodziewaliśmy się gości. Felix, kiedy przyjeżdżał, nie używał dzwonka. Ja i Gabriel popatrzyliśmy po sobie, ale to mężczyzna poszedł otworzyć. Praktycznie od razu usłyszałem czyjś podniesiony głos, a to mnie zaniepokoiło, dlatego dołączyłem do starszego. 

– Co tutaj robisz? – zapytałem zaskoczony, widząc mojego brata. Kiedy tylko się pojawiłem, Gabriel zostawił nas samych. 

Nie widziałem brata od dziesięciu lat i domyśliłem się, że musiał wyjść niedawno z więzienia. Elliot praktycznie wyglądał tak samo z tą różnicą, że na jego twarzy zacząłem dostrzegać zmarszczki i siwiznę na brodzie. W końcu miał już czterdzieści jeden lat, więc się nie dziwiłem, że i jego dopadała starość. 

– Naprawdę żyjesz z tym człowiekiem? Czy ty tego nie widzisz, że przez niego trafiłem do więzienia?! Rozwalił naszą rodzinę! – mówił podniesionym głosem, a to, co właśnie powiedział, zdenerwowało mnie. 

– Przestaniesz być w końcu jebanym egoistą?! Nie widzisz tego, że jestem z nim szczęśliwy? W końcu moje życie się uspokoiło. – Również podniosłem głos. Myślał, że jak się tutaj pojawi, to zrezygnuję z Gabriela? 

– Nie przyszedłem się kłócić. – Westchnął i przejechał ręką po łysej głowie. Powiedział to już na spokojnie. 

– Jakoś w to wątpię – mruknąłem mu w odpowiedzi. 

– Przyszedłem cię przeprosić. – Opuścił głowę, ale zaraz znowu na mnie popatrzył. – Przepraszam za moje słowa z przeszłości. Za to, że cały czas cię okłamywałem. Od lat już nic nie biorę. Przepraszam również za to, że w przeszłości musiałeś radzić sobie sam. 

W jego słowach widziałem samą szczerość no i przyleciał tutaj specjalnie dla mnie. A nie musiał tego robić. Jego spokojny ton również mnie uspokoił, całe zdenerwowanie, które się przed chwilą pojawiło, odeszło. 

– Już dawno ci wybaczyłem. – To była prawda. W końcu zrozumiałem, że Elliot zawsze chciał dla mnie dobrze. Zażywanie narkotyków pomogło mu się oderwać od problemów, musiał w wieku szesnastu lat opiekować się mną. To musiało być niełatwe, on ten przecież w tym czasie był dzieciakiem. – Dziękuję za to, że mnie wychowywałeś i również, że nauczyłeś mnie wielu ważnych rzeczy. 

Czułem jakąś dziwną ulgę po wypowiedzeniu tych słów. Po moich słowach widziałem jak Elliot zaczyna płakać i nawet nie powstrzymywał swoich łez. Nie wstydził się ich. Wzruszyło go to, że mu wybaczyłem albo podziękowanie za wychowanie. Doprowadziłem mojego brata do takiego stanu, a zawsze zachowywał się jak największy twardziej. Raz widziałem u niego łzy, kiedy odwiedziłem go w więzieniu. Nie wytrzymał i rzucił się w moje ramiona, chyba tego właśnie potrzebował. Sam byłem wzruszony, ale powstrzymałem się przed płaczem. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę i zaraz potem przetarł oczy. 

Zaprosiłem go do środka, ale musiałem go przy tym namawiać. Usiedliśmy we czwórkę przy stole i piliśmy herbatę, a Gabriel nie miał nic przeciwko temu. W zasadzie chciał poznać mojego brata. Elliot oraz Ro siedzieli naprzeciwko nas i widziałem, jak czterdziestolatek zabija wzrokiem mojego partnera. Wciąż nie był przekonany do tego związku. Jego zachowanie zaczęło mi już działać na nerwy, dlatego kopnąłem go w piszczel. Mężczyzna skrzywił się, ale zaraz potem próbowałem mojego brata zachęcić do rozmowy. Widziałem jak Ro z ciekawością prowadził rozmowę z Elliotem, był zainteresowany jego osobą. Wiedziałem, że za jakiś czas Elliot przekona się do Gabriela i zaakceptuje mój związek. Na razie musiałem być szczęśliwy z tego, że w końcu się z nim pogodziłem. Odzyskałem brata. A teraz siedział z nami przy wspólnym stole, to mnie uszczęśliwiało.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty