Believe it Cz.26
Cieszyłem
się, że moi rodzice nigdy nie zachowywali przy mnie jakichś tabu, które miały
miejsce w innych rodzinach. Seks może nie był czymś, o czym swobodnie gadaliśmy
przy śniadanku, ale wiedziałem o chorobach, zabezpieczeniach i przede wszystkim
zapładnianiu. Dzięki temu randkowanie czy rozmowy z ojcem o kobietach wcale nie
stanowiły problemu. Żadnego skrępowania na myśl o całowaniu się przy nim. Do
czasu, rzecz jasna.
Odkrycie
homoseksualności moją śmiałość zaniżyło, bo owszem, mama była odpowiedzialna za
wprowadzenie mnie w świat lgbt, ale nigdy żadne z nich nie zasugerowało, że to
może być on. Lub ja mogę być przykładowo nią.
Wiedziałem, że tacy ludzie istnieli, taka miłość i utożsamianie się, ale czy
przyszło mi do głowy, aby badać siebie pod tymi względami? Nigdy. To natura.
Było dla mnie jasne, że skoro ja byłem chłopcem, ktoś dziewczynką, to nie
widziałem sensu się zastanawiać, dlaczego ja się dziewczynką nie urodziłem.
Wracając
do głównego powodu mojego wywodu na ten temat; ja i tata mogliśmy oglądać przy
sobie filmy, gdzie wchodziła na pierwszy plan scena seksu i nie czuliśmy
skrępowania. Czego powiedzieć o Kristin nie mogłem.
Właśnie
facet rzucił kobietę ostentacyjnie na wyrko, samemu wchodząc na nią szybciej,
niż zdążyłem mrugnąć, gdy Linda zakryła córce oczy – raczej w żartobliwym akcie
– i powiedziała:
–
Skarbie, nie patrz. Zgorszysz się.
–
Jestem pewien, że słyszała ordynarniejsze historie na szkolnym korytarzu, niż
zobaczy na tym ekranie – stwierdził ojciec, wrzucając sobie zawadiacko popcorn
do ust.
Kobieta
spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby właśnie ją zdenerwował jednym ruchem,
nie słowem. Wyczuł napięcie w powietrzu, które nie miało nic z seksualności
płynącej z telewizora. Tam działo się coraz lepiej swoją drogą...
Tak
jak przypuszczałem, tata i Linda byli bardziej niż chętni do wspólnego
spędzenia czasu na oglądaniu filmu. Co prawda nie był to horror, ale i tak
liczył się czas razem.
–
Mamo, jak dłoni nie zabierzesz, to spytam Remiego o dokładny opis seksu
gejowskiego!
Życie
przeleciało mi przed oczami, gdy zacząłem dusić się popcornem. Mogłem jednak
przysiąc, że nie tylko ja walczyłem o życie, bo chyba z tatą działo się coś
podobnego. Kristin nie była zrażona naszym nagłym zgonem, ależ skąd. Nie ten
typ człowieka.
–
Jestem pewna, że braciak miał duże podboje seksualne. Bierz rękę, mamo!
–
Zwariowałaś, Kristino! – oburzyła się. – Do czego ci świadomość seksu
mężczyzn?!
–
Do powieści rzecz jasna.
Gdy
odzyskałem już dech, chrapliwy, ale dech, wtedy moje oczy przypominały mglistą
powłokę, bo wszystko wokół nie było wyraźne. Tata poklepywał się po piersi, nic
nie mówiąc. Ja też bałem się wtrącać, chociaż jakimś cudem stałem się kwestią
sporną u kobiet. Kilkukrotne zamruganie pomogło wyostrzyć widzenie, więc
dostrzegłem, jak tata patrzył na mnie z rozbawieniem.
–
Remi! – krzyknęła Kristin, łapiąc mnie za ramię. – Masz życie seksualne z
facetami?
–
Muszę ją zaprowadzić do spowiedzi, bo nie może tak żyć.
Linda
straciła cierpliwość, więc po prostu schowała twarz w dłoniach i zaczęła
udawanie szlochać z rozpaczy.
–
To chyba za dużo – odpowiedziałem, pstrykając ją w nos.
–
Czyli masz – ucieszyła się. – Teraz, na kampusie? Masz faceta? Przystojny? Masz
zdjęcie?
–
Podpinam się do pytania o to, czy masz kogoś?
Macocha
szybko przemieniła pozę na podpieranie głowy dłonią, posyłając mi spojrzenie
pełne zaintrygowania i ciekawości. Doskonale wiedziała, że istotnie był ktoś,
kto zaprzątał mi umysł, ale robiła to z premedytacją. Chciała w ten sposób
zachęcić mnie do poinformowania o wszystkim ojca, samej udając, że pierwsze o
tym usłyszy w tej właśnie chwili. Sprytna pani psychiatra. Tata, na którego
zawiesiłem wzrok, uniósł brew i też skupiał się na tym, co odpowiem.
Postanowiłem skorzystać z jej pomocnej dłoni, bo w sumie, dlaczego miałbym nie?
–
Jest... pewien chłopak, o którego się staram... – powiedziałem niepewnie, gdy
Kristin wyrzuciła ramiona w górę.
–
Jeju, zabiegasz o względy. Jakie to słodkie!
–
Zabronię ci te azjatyckie dramy oglądać, zobaczysz – groziła jej. – Wyrośnie z
ciebie jedna z tych psychicznych fanek miłości męsko męskiej i będę musiała
patrzeć, jak cię w kaftan zapinają.
–
Mamo, daj spokój. – Wywróciła oczami. – Przecież się ukryję z gejami i mnie
nikt nie znajdzie. Remi, ukryjesz mnie?
–
Nie.
–
O ty farfoclu!
–
Cicho – skarciła ją dość poważnym tonem mama, a potem patrzyła na mnie. – Czy
to wykładowca?
–
Co?
Ojciec
niemal ponownie dostał napadu kaszlu, gdy za szybko chciał się odezwać, choć
nie zdążył przełknąć śliny.
–
Nie, to nikt dużo starszy. Tylko rok – zapewniałem, aby staruszek mógł
odetchnąć. – Chociaż muszę przyznać, że chyba mam słabość jakąś do facetów,
którzy nie mówią w moim języku – skarżyłem się.
–
To znaczy? – drążyła.
–
Na wsypie musiałem rozmawiać po angielsku, a teraz poznałem chłopaka, który ma
słabość do francuskiego, więc często się zapomina i sypie całymi zdaniami w tym
języku. Jak angielski jeszcze znałem z podstaw, tak francuski jest mi zupełnie
obcy. Czy istnieje na to jakiś fetysz? – Konspiracyjnie się nachyliłem.
–
Nie słyszałam – odpowiedziała Linda ze śmiechem.
–
Przyznam, że gdybyś nagle zaczął umawiać się z wykładowcą, to chyba
potrzebowałbym jakiejś medytacji, żeby się wyciszyć – rzekł tata z ponurą miną.
Wiedziałem,
że nie chciał mnie w żaden sposób zranić, nawet jeśli Linda spojrzał na niego
tak gwałtownie i tak wymownie, jakby chciała go w ten sposób postawić do pionu.
W jej oczach zapewne wyglądało to jako kolejna kość niezgody, ale ja lepiej go
rozumiałem. Słyszałem to, czego obiecał przede mną już nigdy w głosie nie
skrywać; szczerość z zakłopotaniem. Nie powiedział, że taka relacja wyszłaby
poza jego granicę akceptacji. Powiedział, że potrzebowałby masy czasu, aby móc
w pełni zrozumieć moją decyzję. Moje serce.
Nawet
jeśli to nie było łatwe, starałem się nie czuć zranienia w takich chwilach.
Tata wykładał wszystkie swoje myśli na stół, a ja musiałem zrobić wszystko,
żeby go zrozumieć. Czas. Skoro mi zajęło wiele zaakceptowanie samego siebie, to
nie powinienem wymagać od taty porzucenia trosk z dnia na dzień. Byłem dorosły,
ale w jego oczach wciąż dzieckiem. Może ja też miałem tak traktować własne
potomstwo... o ile jakiegoś bym się nabawił.
Opadłem
na oparcie sofy z westchnieniem, podczas gdy rodzice zaczęli jakąś dyskusję na
mój temat. Kristin spojrzała na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy, jednak
żadnego werbalnie nie zadała. Zdawała sobie sprawę z moich problemów z ojcem i
tematem seksualności, właśnie dlatego zachowała bezpieczne milczenie. Jeśli chciałbym,
mógłbym z nią pogadać. To widziałem w jej oczach i postawie. Kochane z jej
strony.
Z
niezręcznej ciszy z mojej strony wybił mnie telefon, który zaczął wibrować w
kieszeni. Wyjąłem go. Zaschło mi w gardle na widok dzwoniącego Dana. On miał
mój numer od miesięcy, podałem mu go, zanim jeszcze opuściłem wyspę. To od
niego zależało, czy pozwoli nam utrzymywać kontakt po zerwaniu, wszystko było w
jego rękach. A teraz nie tylko zareagował na moją wiadomość na instagramie, ale
także ujawnił swój numer.
–
Czemu nie odbierasz? – dociekała Kristin, czym uciszyła naszych rodziców.
Odruchowo
spojrzałem po twarzy każdego z nich, a dopiero potem sobie przypomniałem, że
wystarczy przełknąć ślinę i odebrać.
–
Ja... Zaraz wrócę.
Wstałem
pospiesznie, przeciągając w międzyczasie palcem na ekranie, aby odebrać.
Przyłożyłem telefon do ucha, wchodząc do mojego starego pokoju i zamykając za
sobą drzwi. Po co? Nie wiem. Czułem dziwną intymność, o którą nie podejrzewałem
naszej dwójki. Nie po poznaniu Olaia.
–
Remi?
–
Cześć, Dan – odezwałem się cicho.
Dopiero
co tak tryskałem energią, gdy rano kupowałem lody i popcorn, a teraz gdzieś
uleciała, gdy przyszedł czas na rozmowę, której tak wyczekiwałem. Czego mogłem
się spodziewać po tej wymianie zdań? Może niczego dobrego, może bolesnego, a
może kojącego całe zszargane nerwy.
Stanąłem
przy biurku, aby móc sobie poobserwować świat za oknem i mieć jakąś
alternatywę.
–
Przeszkadzam ci? – spytał po angielsku, a ja od razu bez problemu się na ten
język przerzuciłem.
–
Nie. I tak nie oglądaliśmy już filmu. W zasadzie to uratowałeś mnie od dziwnej
atmosfery.
–
Och – mruknął dziwnie zaskoczony. – Twój... angielski jest zupełnie inny.
Minęły ponad dwa miesiące, a ty aż tak się w nim poprawiłeś?
–
Cóż, nie jestem mistrzem, ale myślę, że radze sobie lepiej – zaśmiałem się. –
Wyspa pomogła mi stwierdzić, że fakultety z angilka będą dla mnie idealne.
–
Cieszę się, że są jakieś plusy tych wakacji.
–
Dobrze wiesz, że jesteś jednym z ważniejszych plusów – powiedziałem na jednym
tchu, aby zaraz mi się krtań zacisnęła.
Nie
powinienem pogrywać w ten sposób, bo przecież obiecaliśmy sobie jedynie
przyjaźń na odległość. Ba! Miałem Olaia. Nie byłoby fair po
moich zapewnieniach teraz przerzucać się na kogoś innego. Na byłego. Na
pierwszego.
Co
poradzić, gdy serce biło ci jak szalone, chociaż płomień już nie buchał ci w
żyłach tak intensywnie, jak wcześniej? Mogła to być wina odległości, a mogła
Olaia. Gdzie leżała prawda? Czy słowa Dana wypowiadane prosto do mojego ucha
działały na mnie w ten konkretny sposób, czy to był tylko mały procent tego, co
poczułbym przy spotkaniu twarzą w twarz? Jak powinienem odczytywać własne
serce, ciało i myśli?
–
Remi... – zaczął z bólem – chcę cię przeprosić za brak kontaktu. Ja... to...
Musiałem to przemyśleć. Znasz moje zdanie na temat relacji na odległość.
–
Wiem – odparłem cicho. – Nawet przyjaźń nie zmieniała kwestii. Nie winię cię.
Było mi ciężko na początku, ale dałem radę.
Wcale
nie, kłamco.
–
Mi też było – oznajmił w taki sposób, że od razu widziałem jego rumieniec.
To
był mój Dan, którego pokochałem. Też cierpiał. Też było mu
trudno. Tak niewiele mi było trzeba, aby poczuć się lepiej i cały żal, który
miałem do niego, od razu uleciał.
–
Przepraszam, że napisałem pierwszy. Obiecałem, że to tobie pozostawię wolną
rękę.
–
Nie masz za co – od razu uniósł swój głos, który wcześniej ściszył. – Byłem zły
na Zacka, że się wtrącił, ale tak naprawdę na siebie, że nie zrobiłem tego sam.
Studia pomagały mi w odciąganiu myśli od tego.
–
Rozumiem to.
–
Wiesz, że Nevin i Castor chcieli odnowić relację? – Parsknął śmiechem. – Ten
facet nagle zaczął ze mną rozmawiać. Co Anja mu zrobiła, że zaprosili mnie na
imprezę Halloweenową?
–
Dobre pytanie. Przeprosił mnie za swoje zachowanie – podjąłem temat, żeby jakoś
odejść od niezręcznych sytuacji.
–
Że co zrobił? Kiedy?
–
Na wyspie, zanim w ogóle wypłynąłem. Myślę, że związek Anji i Castora to coś
poważnego. Ona... Nie widziałem jej jeszcze takiej roziskrzonej. Nie może się
doczekać świąt.
–
Ach tak, Castor leci do Norwegii, słyszałem.
–
A ty? Co planujesz?
Znałem
jego beznadziejne kontakty z rodziną. Jedynie jego przybrana siostra go
tolerowała, no i w jakimś stopniu Castor, jego kuzyn. Przerażała mnie wizja
samotnego Dana.
–
Wyjazd z Zackiem na wyspę. – Westchnął ciężko. – Obiecałem, że w tym roku tam
będę i spędzę je z nimi.
–
To dobrze. Nie ukrywam, że się martwiłem.
–
Dzięki. – Musiał się w tej chwili uśmiechnąć. – Jakbym siedział tu sam, to i
tak nie byłoby źle.
–
Tragicznie – zaoponowałem. – Zaprosiłbym cię wtedy do siebie.
–
Twój tata by pewnie nie zareagował za dobrze...
–
Nie sądzę.
Chociaż
pewności nie miałem.
–
Lepiej zaproś do stołu nowego faceta, a nie byłego.
Usłyszałem
to. Od razu moje powieki nieco się przymknęły, odkrywając intrygę. Dan zahaczył
o ten temat w konkretnym celu. Może chciał wybadać, czy wciąż miał szanse, a
może uspokoiłby się, gdyby było inaczej. Moje serce... jak ono zareagowałoby na
jego nową miłość?
–
Skąd pewność, że jest nowy?
–
Nie ma? – zdziwił się. – Odkryłeś swoją seksualność, poszedłeś na uniwerek i
nie wybrałeś żadnego faceta? Nie ma nikogo?
–
Ty to mówisz – prychnąłem. – Przypominam, że kończysz kierunek, a nie wyszło ci
z facetami na kampusie.
To
był cios poniżej pasa, żeby wyciągać jego problemy w takiej przepychance słownej.
Nie leżało to w mojej naturze, dlatego poczułem się podle. Żadna w tym wina
Dana, po prostu był nieśmiały, zraniony i miał zwyczajnego pecha. A ja
ostatnimi czasy stałem się sfrustrowanym degeneratem, który na każdym kroku
kogoś upadlał bez powodu.
–
Przepraszam, nie chciałem – wymamrotałem, gdy ten nie odpowiedział.
–
Wiem – zapewnił. – Spodziewałem się, że z nas dwóch ty masz na to większe
szanse. Jesteś wygadany, pomocny i szczery. Nie sądziłem, że możesz mieć
problemy...
–
Dan... Dlaczego wszyscy chcą usilnie mi znaleźć faceta? – zapytałem z bólem. –
Dlaczego coś złego jest w tym, że chcę się uczyć, spędzać czas z ludźmi, a
romans to ostanie na liście do zrobienia? Czy jako świeżo upieczony wolny gej
muszę kogoś wyrwać?
–
Jasne, że nie – odpowiedział ze zdziwieniem. – Kto tak mówi?
–
Ty w tej chwili. – Uciąłem na chwilę. – Urlik. Zoe.
–
Wcale nie chciałem, aby to tak zabrzmiało. Jeśli dobrze ci być wolnym, to nim
bądź. To twoje życie, Remi. Pytałem tylko mimochodem, żeby dowiedzieć się, co
się zmieniło u ciebie.
Przeczesałem
swoje włosy palcami, odwracając tyłem do okna. Oparłem się o biurko pośladkami,
żeby mieć jakiś punkt podparcia dla ciała. Musiałem lepiej panować nad sobą,
żeby znów się nie zagalopować. Dan na to nie zasługiwał.
–
Jest... pewien facet – odezwałem się znów cicho.
Te
słowa nie były czymś łatwym. Czymś, co mogło przejść przez gardło tak gładko,
jak opowiadanie o pogodzie. Dan był moim byłym, kimś cennym w liście kontaktów
i przeżyć. Serce i ciepło wciąż dla niego żyły, nie potrafiły zapomnieć o jego
istnieniu i dobrze, którym mnie obdarował. Pocałunkami, dotykiem, słowem. Był i
będzie dla mnie kimś wyjątkowym.
–
O, więc jednak – podjął z napiętą nutą. – Coś więcej? Możesz mówić. Ja... To
nie sprawi mi przykrości.
Z
jednej strony mnie to cieszyło, z drugiej mała drzazga wbiła się w serce,
sprawiając delikatnie krwawienie. Egoistyczna część mnie oczekiwała jego
zabiegania, miłości i zazdrości. Ta myśląca była wdzięczna, że jednak tego nie
robił, bo to przysporzyłoby tylko cierpienia i problemów nam obu. Przeszłość
należała do przeszłości. Dan mógł być moją teraźniejszością i może
przyszłością, ale tylko jako przyjaciel. Tak byłoby zdrowiej i bezpieczniej.
Tej myśli postanowiłem się chwycić, aby nie zdradzić rozczarowania jego
słowami.
–
Denerwujący facet – wyrzuciłem z westchnięciem. – Ja do niego, że chcę się z
nim zaprzyjaźnić, a ten, że mam spierdalać. Ja mówię, że doskonale słyszę jego
ból, gdy każe mi spierdalać, a on, że widzi u mnie tylko
pociąg seksualny.
–
Okej – zaczął się śmiać – więc słyszysz u niego sprzeczność słów z uczuciami.
–
Tak!
Podnieciłem
się, że wreszcie ktoś zaczynał mnie rozumieć. Teraz łatwiej mi było powiedzieć
prawdę, to, co mi leżało na sercu. Dan mnie znał, wiedział o mnie rzeczy, o
których nie wiedział prawie że nikt. Jeśli ktoś miał mi pomóc i zrozumieć, to
tylko on. Na to liczyłem. Na jego słowa.
–
Więc zaczął cię unikać?
–
A skąd. – Wywróciłem oczami, wskakując na biurko, żeby usiąść wygodnie. Od razu
poczułem się lżejszy niż przed rozmową. – Postanowił mi udowodnić, że chodzi
tylko o seks. Przespaliśmy się ze sobą, a gdy chciałem z nim potem pogadać, to
już go nie było. Pomyślałem: super Remi, może załatw sobie wąż strażacki i gaś
ten płomień, który wpierdala twoje myśli do ogniska i spala je w nicość. –
Mlasnąłem językiem z niesmakiem. – Byłem zły na niego i siebie. Gdy już
chciałem z nim pogadać, to ten zjawia się pod moimi drzwiami. Powiedział, że
woli przyjaciół z korzyściami niż takich zwykłych i...
–
Poszliście znów do łóżka? – dopowiedział.
–
Dokładnie. Tylko że tym razem obudziliśmy się... bo miał koszmar. On... nie
mógł oddychać, Dan. – Cała moja werwa opadła, gdy sobie przypomniałem ten
charczący oddech, a raczej próbę pochwycenia chociaż jednego. Te drapanie
panicznie szyi, tworząc na niej czerwone ślady. Przerażenie. Zimną skórę. Ból.
– Cokolwiek mu się śniło, było tak przerażające, że nie potrafił złapać
oddechu. Był jak dzikie zwierze zapędzone w kozi róg.
–
Czy on... widział w tobie wroga?
–
W pewnym sensie – odpowiedziałem wymijająco, aby zaraz sprostować. – Był
zraniony i przerażony do tego stopnia, że niemal błagał, abym dał mu spokój.
Wiesz, chodzi o taki ogólny, nie w tamtej chwili. Że nie jest kimś, z kim warto
się zadawać. Nie masz pojęcia... To naprawdę był widok rozdzierający serce. Co
musiał przeżyć, żeby nabawić się traumy?
–
Więc masz przy nim płomień? W zasadzie byłbym wdzięczny, gdybyś
opowiedział mi to od początku, bo teraz trochę mam chaos myśli i nie wiem, za
którą pójść.
Zrobiłem
to. Opowiedziałem o imprezie, od której wszystko się zaczęło; o jego ataku na
placu przez uczelnią; o lekach, które znalazłem; o pralni. Nawet pokusiłem się
o plotki, które dochodziły moich uszu, ale od razu podkreślałem, że to nie
miało znaczenia. Na sam koniec opowiedziałem o kłótni z Urlikiem i Zoe, a co za
tym szło, o małym podduszeniu przez Olaia. Nie mogłem tego ominąć, musiał znać
całość.
–
Nie obchodzi mnie ich zdanie, ich kazanie trzymania mi się z dala od niego.
Jest chory. Nie będę go unikał, bo jest chory! – warknąłem. – Słyszałem jego
cierpienie, smutek, bo wszystko, co przechodzi, przechodzi samotnie. Dan,
zaufaj mi – prosiłem go. – Zaufaj temu, co słyszę i czuję.
–
Remi... – zawahał się. – Rozumiem obie strony. Dla Urlika jesteś bratem, wiec,
gdy grozi ci niebezpieczeństwo, oczywista jest troska z jego strony. Rozumiem
też twoje rozgoryczenie, że każdy dyktuje ci warunki życia. Jesteś wolnym
człowiekiem, który ma plany i marzenia, jak każdy z nas. To twoja sprawa, kogo
zapraszasz do łóżka i z kim chcesz rozmawiać, śmiać się i dzielić problemami.
Jeśli uważasz, że ten Olai jest wart walki...
–
Jest – wciąłem się. – Naprawdę jest. Ciało by mnie nie okłamało, Dan. Nie
okłamało w kwestii Urlika, ani nawet Zoe. Nie okłamało w kwestii relacji z
tobą.
–
Mogę mieć tylko prośbę?
–
Jaką?
–
Jeśli będziesz potrzebował porozmawiać, zrób to ze mną. Chcę być osobą, która
dostrzeże twoje zniszczenie, jeśli by do takowego doszło, zanim będziesz do
pozbierania w częściach. Proszę.
–
Obiecuję, Dan.
–
W takim razie wierzę, że twoja natura uparciucha zadziała cuda i ten facet
straci dla ciebie głowę.
Zaśmiałem
się, chociaż moje serce pękało. Ono po prostu rozleciało się na kawałki po
nieudolnym sklejeniu ich na fałszywe nadzieje i urojenia. Dan nie był fałszywy.
Komentarze
Prześlij komentarz