Find it Cz.14
Tego
samego wieczoru po pracy wróciłem do domu, aby przygotować się na imprezę
urodzinową Urlika, o której nic nie wiedział. Prawdopodobnie. Tata dał nawet od
siebie prezent dla niego w postaci śladowej ilości alkoholu. Powiedział, że
jeśli dorośli się dowiedzą i przyjdzie do niego policja, to wsypie wszystkich.
Kochany!
Takim
sposobem w drodze do domu Zoe miałem aż dwie siaty zakupów i plecak na plecach,
w którym schowałem swój prezent i dodatkowe ciuchy. Wskoczyłem do auta, a
pakunki wrzuciłem do bagażnika. Po drodze zabrałem też Anję, która poprawiała
makijaż w aucie na siedzeniu obok mnie. Pokręciłem rozbawiony głową.
–
Wiesz co? – odezwała się nagle, zamykając tusz do rzęs. – Carina z klasy niżej
o ciebie wypytywała. Podobno jej plan to uwieść cię. Co ty na to, Rodrigo?
–
Może ulegnę – przyznałem ochoczo.
Prawda
jednak była taka, że wolałbym nie ulegać. Ciągle czułem się osaczany przez
kobiety, jakby non stop wymagały ode mnie konkretnej rzeczy, której nie mogłem
im dać. Starałem się sprostać wymaganiom, ale te rosły. Jedna nawet wymagała,
abym przestał poświęcać czas przyjaciołom i zamiast tego skupił się na niej.
Nie wiem, chyba nie byłem skłonny zrezygnować z nich dla jakiejś obcej baby.
Prościej mi było zawierać przyjaźnie niż romanse. Kochałem Anję za jej
bezpośredniość i siłę w walce o swoje życie. Kochałem Zoe za jej grobową minę i
trwałość w swoich postanowieniach. Kochałem Urlika za bycie tak dobrym
człowiekiem, z tak chujową przeszłością. Poświęcenie tej trójki dla związku
jakoś mi się nie kalkulowało. Może byłem za młody. Czy coś.
–
Prościej by było, gdybyś się ruchał bez zobowiązań – zauważyła, opierając głowę
na zagłówku. Wgapiała się we mnie uparcie. Nie była na szczęście Zoe, która
prześwietlała moje wnętrze na wskroś.
–
Prościej by było, gdyby ludzie przestali się interesować moim życiem uczuciowym
– odgryzłem się. – Możemy nie gadać dziś o tym?
–
Sęk w tym, Remi, że ty nigdy nie chcesz o tym gadać, a twój tata się martwi.
Zahamowałem
gwałtowniej, niż było to konieczne przed pasami. Spojrzałem przelotnie na Anję.
Westchnęła zirytowana moją jazdą, ale w końcu to jej wina, zagadywała kierowcę!
–
Jak to ojciec się martwi? Co mówił? Kiedy i komu?
–
Mnie. Pytał, czy masz jakąś dziewczynę, bo żadnej nie sprowadzasz już do domu
od... – zaczęła kalkulować na placach – roku? Chyba.
–
Boże – jęknąłem. – Dlaczego go to interesuje?
–
Nie wiem, może chce być dziadkiem? – sarknęła, otwierając z nudów schowek. –
Spytałam go, czy to musi być baba.
–
Co, kurwa?! – wrzasnąłem. Na szczęście dalej było czerwone.
–
Jego reakcja była dziwna, jakbym co najmniej mu powiedziała, że ojebałeś komuś
laskę w szkolnej toalecie – zignorowała moją reakcję. – Może ojebałeś, a ja nie
wiem? – Uniosła w konsternacji brew. – Tak czy siak spytał, czy masz faceta w
takim razie. Odparłam, że nic mi na ten temat nie wiadomo.
–
Całe szczęście.
–
Ponowiłam pytanie – mówiła, wyciągając coś ze schowka – i znów wyglądał, jakbym
pytała go, w jaki sposób najlepiej się zabić.
–
Pytasz faceta, którego kobieta zostawiła dla kobiety, czy jego syn może mieć
faceta. Anja, kurwa, litości.
Zaczynałem
się denerwować na przyjaciółkę. To nie było w porządku. Ja nie miałem pociągu
do facetów, dlaczego więc ktoś wpierdalał swoje hipotezy tam, gdzie nie
powinien? I to jeszcze Anja!
–
Wyluzuj – poleciła bez przejęcia. – To, że jego była jest lesbijką, zabrania ci
bycia gejem? To twój ojciec, a nie tyran.
–
Właśnie, mój ojciec! – odparłem wściekły. – Może pozwolisz, że wyjście z szafy
sam mu przedstawię? Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
–
Więc jest szafa, z której chcesz wyjść? – Wsunęła między wargi fajkę i patrzyła
na mnie z zaciekłością, ale ja już musiałem się skupić wzrokiem na jezdni.
–
Nie ma żadnej pieprzonej szafy! Skończ. Chodzi o to, żebyś nie rozpowiadała
plotek na mój temat.
–
To nie są plotki, Remi. Ja po prostu spytałam go, co sądzi o gejach – skorygowała
moje słowa.
Wciąż
trzymała w wargach papierosa, ale nie odpaliła go. Może czekała, aż
wysiądziemy.
–
Na jedno wychodzi.
–
Wcale nie, dobrze o tym wiesz. Denerwujesz się.
–
Bo mam prawo! Zasiałaś w nim ziarno, które będzie kiełkować! Bo jakby już krzywo
na Urlika nie patrzył.
–
Podejrzewa go o bycie gejem? – zdziwiła się słyszalnie. – No bez jaj! Ale hit –
zaczęła się śmiać.
–
Anja, ostatni raz wbijasz mi nóż w plecy, rozumiesz?
–
Nic ci nie wbiłam, na litość Boską. – Westchnęła ciężko. – Jesteś drażliwy na
temat gejów niemal tak samo, jak na temat swojej matki. Może wolisz chłopców?
Ja nic do tego nie mam, nawet będę ci kibicować, jak masz krasza.
–
Anja! – wrzasnąłem, stając na kolejnym świetle. – Nie jestem gejem!
–
Wierzę, bo muszę – odparła znudzona.
W
myślach bluzgałem na nią ostro, ale wszystko na szczęście zostawało w
bezpiecznej strefie. Rzadko kłóciłem się z przyjaciółmi, ale były tematy,
których nie powinni podejmować z innymi, a i tak to robili. Celowo, oczywiście.
Wziąłem
głębsze wdechy, aby dalszą drogę przebyć w milczeniu. Anja z tej ciszy aż radio
włączyła, aby pogrywało w tle jakieś piosenki. Stanęliśmy pod domem Zoe. Anja
zabrała część pakunków ode mnie, aby nie wyjść na delikatną – nie lubiła tego
równie mocno, jak ja mojego życia seksualnego na językach innych. Weszliśmy do
domu jak do swojego, bo Zoe uprzedzała, że jej rodzice wyjechali na weekend.
Zostawiliśmy zakupy w kuchni, poszliśmy do salonu, w którym Zoe już siedziała z
Urlikiem i grali na konsoli. Przywitaliśmy się, ale ciemnoskóra oczywiście od
razu zauważyła, że jestem w złym nastroju.
–
Co mu zrobiłaś? – spytała Anję. Ta wzruszyła ramionami i w końcu odpaliła
papierosa.
–
Rozmawiałam o pedalstwie.
–
Jesteś gejem?
Urlik
gwałtownie odwrócił wzrok od ekranu i patrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
Przysięgam, że jeszcze chwila i mogłem wybuchnąć, siedząc w tym jebanym fotelu.
–
Nie – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Zapadła
długa cisza. Zoe patrzyła na mnie i już badała mój stan, Urlik niechętnie
powrócił do gry, choć rzucał mi ukradkowe spojrzenia, a Anja stała przy
otwartym oknie i dopalała fajkę. Gdy wróciła, objęła mnie ramieniem, siadając
na podłokietniku.
–
Kochalibyście go, gdyby lubił w dupę? – spytała, a ja prawie zadławiłem się
powietrzem.
–
Co to zmienia? – zdziwił się Urlik, patrząc dalej w telewizor z padem w
dłoniach.
–
Anja, skończ – nakazała surowo Zoe. – Czemu cię to obchodzi?
–
Udajesz, że ciebie nie – prychnęła ironicznie.
–
Powiedziałam skończ – powtórzyła z takim ostrzeżeniem w głosie, że aż
skamieniałem. Poczułem wzdrygnięcie się Anji, Urlik zrobił pauzę w grze i
spojrzał na prawo na swoją przyjaciółkę. Ta wpatrywała się z nieustępliwością w
blondynkę, czekając na jej uległość. Często zapominałem, jak zimną suką bywała
Zoe i że naprawdę potrafiła przerazić.
–
Zoe, Anja nie jest... – zaczął Urlik, ale dziewczyna nie miała zamiaru go
słuchać.
–
Wiem, kim jest i jak łatwo jej przychodzi to, co innym zajmuje tygodnie czy
nawet lata – mówiła to, patrząc na Anję. – Obiecałam coś sobie i nie pozwolę,
abyś pod moim dachem podsycała ogień, bo ci się w życiu nudzi, rozumiesz? Jeśli
jest gejem i jeszcze tego nie wie, to się dowie. Nie twoja sprawa. Nie wciskaj
psu kości do pyska, bo ostatecznie odgryzie twoją własną.
–
Chciałam tylko powiedzieć, że gej czy nie i tak będzie dla nas przyjacielem –
odparła w swojej obronie. Głos jej nieznacznie zadrżał. Pierwszy raz słyszałem,
aby Anja czuła strach, ale i tak uparcie trwała przy swoim.
–
Okej, on to wie. Po tym wszystkim, co z nami przeżył, wie doskonale. Czy
wyczerpałaś temat?
–
Tak – odpowiedziała krótko.
–
Idealnie. Chodź, pomożesz mi.
Klepnęła
mnie w udo, więc wstałem. Ten dotyk sprawił, że moje skamienienie ustąpiło i
wreszcie mogłem spokojnie oddychać. Zostawiliśmy Urlika i Anję, najpewniej,
żeby też atmosfera zelżała sama z siebie. Zoe wyciągała wszystko z siatek z
gracją i szybkością, przez co nie wiedziałem, co mam robić ja. Gdy odwróciła
się i spojrzała na mnie zaciekle, czekałem na pouczenie. Odwróciłem nawet wzrok
na okno, byle nie musieć toczyć batalii, kolejnej.
–
Problem urósł, Remi. – Te słowa sprawiły, że powróciłem do jej oczu i
zmarszczyłem czoło. Podeszła do mnie i dotknęła mojego mostka. – Problem, który
tak bardzo się skurczył, urósł. Obiecałam ci, że nie dopuszczę do konfliktu.
Rozumiesz, co miałam na myśli?
–
Konflikt...
–
Z nami – dopowiedziała, uderzając mocniej na moje ciało. – To, co jest
problemem, urośnie do wagi konfliktu między nami. Sprawi, że się poróżnisz z
każdym, aż będziesz musiał zacząć od początku. Sprawię, że Anja więcej nie
powie o twoim gejostwie, ale to wiąże się z tym, że ja będę cię bacznie
obserwować. I jeśli to prawda, jeśli okłamałeś samego siebie, dowiem się tego.
–
Tego, czy jestem gejem?
–
Ty w to nie wierzysz, ale im bardziej się zapierasz, tym bardziej pokazujesz,
że coś jest na rzeczy. Twoja wściekłość nakręcała Anję. – Odsunęła się o krok.
– Teraz jednak mamy imprezę na głowie, więc zapomnijmy o tym.
Zoe
przerażała. Obserwowała mnie miesiącami, aż w końcu podeszła na tyle blisko,
aby stwierdzić, że teraz całkowicie jestem obnażony przed jej osądem. Czułem
mrowienie na całym ciele, jej głos zapowiadał kłopoty. Wiedziałem, że Anja
zamilknie na wieki w tym temacie, ale Zoe już nie odpuści. Teraz to ona będzie
drążyć, zadawać bolesne rany słowami, aż w końcu wykrzyczę prawdę. Cholera,
jaką prawdę? Nie byłem gejem!
Urodziny
się udały. Anja kompletnie wymazała kłótnię z pamięci i droczyła się ze mną,
jakby nic między nami nie zaszło. Jedyną osobą, która patrzyła na mnie z
zatroskaniem był Urlik. To było jego święto, a ja mu je zniszczyłem. Mimo to
staraliśmy się to jakoś uratować. Graliśmy w pijacką grę, w karty, a nawet w
ganianego, niczym małe dzieci. Potem Zoe odpaliła ognisko za domem, gdzie
wszystko wcześniej przygotowała. Uprzedziła też sąsiadów i rodziców, dlatego
nie bała się nalotu policji. To też nie tak, że małe ognisko mogło zagrozić
czemukolwiek, bo trawnik był, miej więcej, rozmiarów domu.
–
Ej, chcę iść na następny urbex – powiedziała podchmielona Anja.
Siedziała
przy ogniu z butelką piwa, obok niej Zoe, która chyba pilnowała ją przed
wpadnięciem w płomienie, natomiast ja i Urlik staliśmy naprzeciwko nich.
–
Nie, bo mniej zarobię – powiedział żartobliwie.
–
Kutas – syknęła. – Nie bij, żartowałam. Kocham tego kutasa.
–
Jesteś ohydna – skwitowała Zoe, ale Urlika to bawiło.
–
Spoko, twoje cycki też lubię.
–
Mogę się z nim przespać? – Szturchnęła Zoe, która uniosła zadziornie brew.
–
Pewnie. Czekam na wasze dziecko.
Wiele
osób zastanawiało się, jakim cudem się przyjaźnimy i nie ma wśród nas pociągu
seksualnego. Oto odpowiedź. Urlik lubił kobiety, uprawiał z nimi seks i nie
czuł się niższy w hierarchii, dlatego wymieniał żarty erotyczne z dziewczynami.
Ja nie potrafiłem nawet pomyśleć o przyjaciółkach w tych kategoriach.
Anja była przygłupią i ambitną siostrą, Zoe odpowiedzialną i opiekuńczą. Nie
mogłem mówić w ich imieniu, ale słyszałem pewnego razu, jak Zoe nazywała mnie i
Urlika swoimi „pożal się Boże" synami, a Anję wkurwiającą muchą. Anja za
to sama narzuciła sobie granice, których nie chciała przekraczać. Żarty
erotyczne spoko, ale napalanie się na seks z kimkolwiek z nas był poza jej
zasięgiem. Wierzyłem, że to działa też w praktyce.
–
Przyniesiemy koce? – dopytał mnie Urlik.
Zgodziłem
się, więc odstawiłem swoją butelkę i poszedłem za nim do domu. Koce czekały
gotowe na komodzie w salonie, dlatego od razu pochwyciliśmy gruby materiał.
Sporo ważyły, ale odczuwalna temperatura była niska. Zachciało się ogniska w
styczniu. Dobrze, że dziewczyny pod dupą miały grube poduchy, bo wilk murowany.
–
Remi – zawołał za mną Urlik. Przystałem i spojrzałem na niego wyczekująco. Miał
surową minę, którą zaraz rozświetlił delikatny uśmiech. – Uczę się, staram się
być dobrym przyjacielem. Jeśli... – zawahał się – jeśli ktoś lub coś sprawi ci
problem, powiedz mi. Też chcę dać komuś po mordzie jak ty tym dupkom.
–
Nie lubię przemocy. – Skrzywiłem.
–
Mówisz to, wplątawszy się w bójkę z trzema starszymi facetami. – Parsknął. –
Nie zapomnę ci tego, co dla mnie zrobiłeś i robisz. Dlatego, jeśli najdzie cię
ochota na zwierzenia, to postaram się być dobrym słuchaczem.
–
Wiem, Urlik – zapewniłem z uśmiechem.
Można
coś wiedzieć i się bać. Nikt z nich nie rozumiał w pełni moich uczuć i bólu,
który ukrywałem gdzieś głęboko. Zoe widziała zalążek problemu, ale nie
potrafiła odczytać moich skrywanych myśli. Mogłem mówić i się żalić na swój
los, ale i tak by nikt tego nie pojął. Sam nie potrafiłem. Prościej było służyć
radą i pomocą, niż o to prosić. Wygodniej mi było być tym, który ratuje, niż
być ratowanym. Dlatego się uśmiechnąłem i powtórzyłem w myślach, że oni mają
gorzej.
Zoe
doświadczyła rasizmu, Anja braku zrozumienia w swoich zainteresowaniach i
sposobie życia, a Urlik miał spaczone dzieciństwo przez własnych rodziców. Moje
problemy nienawidzenia matki-lesbijki i troski o ojca synestetyka były niczym.
Podobnie opory przed seksem. Czy to w ogóle można było określić problemem? Może
byłem po prostu aseksualny albo nie dojrzałem do takiego kroku. Nigdzie mi się
nie spieszyło. Opowiadanie o durnych myślach i swoich uczuciach tylko
niepotrzebnie śmieciłoby czyjeś troski. Zoe już patrzyła na mnie jak na
równanie, Anja szukała przyczyny problemów miłosnych, a Urlik zaprzątał sobie
umysł, jak dobrze przyjaźnić się z facetem. Więcej na mój temat nikt nie musiał
rozważać, tyle wystarczy. Wystarczy dawać, lepiej nie brać.
Komentarze
Prześlij komentarz