Find it Cz.14


Lepiej dawać

|pół roku wcześniej|

Tego samego wieczoru po pracy wróciłem do domu, aby przygotować się na imprezę urodzinową Urlika, o której nic nie wiedział. Prawdopodobnie. Tata dał nawet od siebie prezent dla niego w postaci śladowej ilości alkoholu. Powiedział, że jeśli dorośli się dowiedzą i przyjdzie do niego policja, to wsypie wszystkich. Kochany!

Takim sposobem w drodze do domu Zoe miałem aż dwie siaty zakupów i plecak na plecach, w którym schowałem swój prezent i dodatkowe ciuchy. Wskoczyłem do auta, a pakunki wrzuciłem do bagażnika. Po drodze zabrałem też Anję, która poprawiała makijaż w aucie na siedzeniu obok mnie. Pokręciłem rozbawiony głową.

– Wiesz co? – odezwała się nagle, zamykając tusz do rzęs. – Carina z klasy niżej o ciebie wypytywała. Podobno jej plan to uwieść cię. Co ty na to, Rodrigo?

– Może ulegnę – przyznałem ochoczo.

Prawda jednak była taka, że wolałbym nie ulegać. Ciągle czułem się osaczany przez kobiety, jakby non stop wymagały ode mnie konkretnej rzeczy, której nie mogłem im dać. Starałem się sprostać wymaganiom, ale te rosły. Jedna nawet wymagała, abym przestał poświęcać czas przyjaciołom i zamiast tego skupił się na niej. Nie wiem, chyba nie byłem skłonny zrezygnować z nich dla jakiejś obcej baby. Prościej mi było zawierać przyjaźnie niż romanse. Kochałem Anję za jej bezpośredniość i siłę w walce o swoje życie. Kochałem Zoe za jej grobową minę i trwałość w swoich postanowieniach. Kochałem Urlika za bycie tak dobrym człowiekiem, z tak chujową przeszłością. Poświęcenie tej trójki dla związku jakoś mi się nie kalkulowało. Może byłem za młody. Czy coś.

– Prościej by było, gdybyś się ruchał bez zobowiązań – zauważyła, opierając głowę na zagłówku. Wgapiała się we mnie uparcie. Nie była na szczęście Zoe, która prześwietlała moje wnętrze na wskroś.

– Prościej by było, gdyby ludzie przestali się interesować moim życiem uczuciowym – odgryzłem się. – Możemy nie gadać dziś o tym?

– Sęk w tym, Remi, że ty nigdy nie chcesz o tym gadać, a twój tata się martwi.

Zahamowałem gwałtowniej, niż było to konieczne przed pasami. Spojrzałem przelotnie na Anję. Westchnęła zirytowana moją jazdą, ale w końcu to jej wina, zagadywała kierowcę!

– Jak to ojciec się martwi? Co mówił? Kiedy i komu?

– Mnie. Pytał, czy masz jakąś dziewczynę, bo żadnej nie sprowadzasz już do domu od... – zaczęła kalkulować na placach – roku? Chyba.

– Boże – jęknąłem. – Dlaczego go to interesuje?

– Nie wiem, może chce być dziadkiem? – sarknęła, otwierając z nudów schowek. – Spytałam go, czy to musi być baba.

– Co, kurwa?! – wrzasnąłem. Na szczęście dalej było czerwone.

– Jego reakcja była dziwna, jakbym co najmniej mu powiedziała, że ojebałeś komuś laskę w szkolnej toalecie – zignorowała moją reakcję. – Może ojebałeś, a ja nie wiem? – Uniosła w konsternacji brew. – Tak czy siak spytał, czy masz faceta w takim razie. Odparłam, że nic mi na ten temat nie wiadomo.

– Całe szczęście.

– Ponowiłam pytanie – mówiła, wyciągając coś ze schowka – i znów wyglądał, jakbym pytała go, w jaki sposób najlepiej się zabić.

– Pytasz faceta, którego kobieta zostawiła dla kobiety, czy jego syn może mieć faceta. Anja, kurwa, litości.

Zaczynałem się denerwować na przyjaciółkę. To nie było w porządku. Ja nie miałem pociągu do facetów, dlaczego więc ktoś wpierdalał swoje hipotezy tam, gdzie nie powinien? I to jeszcze Anja!

– Wyluzuj – poleciła bez przejęcia. – To, że jego była jest lesbijką, zabrania ci bycia gejem? To twój ojciec, a nie tyran.

– Właśnie, mój ojciec! – odparłem wściekły. – Może pozwolisz, że wyjście z szafy sam mu przedstawię? Nie potrzebuję niczyjej pomocy.

– Więc jest szafa, z której chcesz wyjść? – Wsunęła między wargi fajkę i patrzyła na mnie z zaciekłością, ale ja już musiałem się skupić wzrokiem na jezdni.

– Nie ma żadnej pieprzonej szafy! Skończ. Chodzi o to, żebyś nie rozpowiadała plotek na mój temat.

– To nie są plotki, Remi. Ja po prostu spytałam go, co sądzi o gejach – skorygowała moje słowa.

Wciąż trzymała w wargach papierosa, ale nie odpaliła go. Może czekała, aż wysiądziemy.

– Na jedno wychodzi.

– Wcale nie, dobrze o tym wiesz. Denerwujesz się.

– Bo mam prawo! Zasiałaś w nim ziarno, które będzie kiełkować! Bo jakby już krzywo na Urlika nie patrzył.

– Podejrzewa go o bycie gejem? – zdziwiła się słyszalnie. – No bez jaj! Ale hit – zaczęła się śmiać.

– Anja, ostatni raz wbijasz mi nóż w plecy, rozumiesz?

– Nic ci nie wbiłam, na litość Boską. – Westchnęła ciężko. – Jesteś drażliwy na temat gejów niemal tak samo, jak na temat swojej matki. Może wolisz chłopców? Ja nic do tego nie mam, nawet będę ci kibicować, jak masz krasza.

– Anja! – wrzasnąłem, stając na kolejnym świetle. – Nie jestem gejem!

– Wierzę, bo muszę – odparła znudzona.

W myślach bluzgałem na nią ostro, ale wszystko na szczęście zostawało w bezpiecznej strefie. Rzadko kłóciłem się z przyjaciółmi, ale były tematy, których nie powinni podejmować z innymi, a i tak to robili. Celowo, oczywiście.

Wziąłem głębsze wdechy, aby dalszą drogę przebyć w milczeniu. Anja z tej ciszy aż radio włączyła, aby pogrywało w tle jakieś piosenki. Stanęliśmy pod domem Zoe. Anja zabrała część pakunków ode mnie, aby nie wyjść na delikatną – nie lubiła tego równie mocno, jak ja mojego życia seksualnego na językach innych. Weszliśmy do domu jak do swojego, bo Zoe uprzedzała, że jej rodzice wyjechali na weekend. Zostawiliśmy zakupy w kuchni, poszliśmy do salonu, w którym Zoe już siedziała z Urlikiem i grali na konsoli. Przywitaliśmy się, ale ciemnoskóra oczywiście od razu zauważyła, że jestem w złym nastroju.

– Co mu zrobiłaś? – spytała Anję. Ta wzruszyła ramionami i w końcu odpaliła papierosa.

– Rozmawiałam o pedalstwie.

– Jesteś gejem?

Urlik gwałtownie odwrócił wzrok od ekranu i patrzył na mnie z uniesionymi brwiami. Przysięgam, że jeszcze chwila i mogłem wybuchnąć, siedząc w tym jebanym fotelu.

– Nie – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

Zapadła długa cisza. Zoe patrzyła na mnie i już badała mój stan, Urlik niechętnie powrócił do gry, choć rzucał mi ukradkowe spojrzenia, a Anja stała przy otwartym oknie i dopalała fajkę. Gdy wróciła, objęła mnie ramieniem, siadając na podłokietniku.

– Kochalibyście go, gdyby lubił w dupę? – spytała, a ja prawie zadławiłem się powietrzem.

– Co to zmienia? – zdziwił się Urlik, patrząc dalej w telewizor z padem w dłoniach.

– Anja, skończ – nakazała surowo Zoe. – Czemu cię to obchodzi?

– Udajesz, że ciebie nie – prychnęła ironicznie.

– Powiedziałam skończ – powtórzyła z takim ostrzeżeniem w głosie, że aż skamieniałem. Poczułem wzdrygnięcie się Anji, Urlik zrobił pauzę w grze i spojrzał na prawo na swoją przyjaciółkę. Ta wpatrywała się z nieustępliwością w blondynkę, czekając na jej uległość. Często zapominałem, jak zimną suką bywała Zoe i że naprawdę potrafiła przerazić.

– Zoe, Anja nie jest... – zaczął Urlik, ale dziewczyna nie miała zamiaru go słuchać.

– Wiem, kim jest i jak łatwo jej przychodzi to, co innym zajmuje tygodnie czy nawet lata – mówiła to, patrząc na Anję. – Obiecałam coś sobie i nie pozwolę, abyś pod moim dachem podsycała ogień, bo ci się w życiu nudzi, rozumiesz? Jeśli jest gejem i jeszcze tego nie wie, to się dowie. Nie twoja sprawa. Nie wciskaj psu kości do pyska, bo ostatecznie odgryzie twoją własną.

– Chciałam tylko powiedzieć, że gej czy nie i tak będzie dla nas przyjacielem – odparła w swojej obronie. Głos jej nieznacznie zadrżał. Pierwszy raz słyszałem, aby Anja czuła strach, ale i tak uparcie trwała przy swoim.

– Okej, on to wie. Po tym wszystkim, co z nami przeżył, wie doskonale. Czy wyczerpałaś temat?

– Tak – odpowiedziała krótko.

– Idealnie. Chodź, pomożesz mi.

Klepnęła mnie w udo, więc wstałem. Ten dotyk sprawił, że moje skamienienie ustąpiło i wreszcie mogłem spokojnie oddychać. Zostawiliśmy Urlika i Anję, najpewniej, żeby też atmosfera zelżała sama z siebie. Zoe wyciągała wszystko z siatek z gracją i szybkością, przez co nie wiedziałem, co mam robić ja. Gdy odwróciła się i spojrzała na mnie zaciekle, czekałem na pouczenie. Odwróciłem nawet wzrok na okno, byle nie musieć toczyć batalii, kolejnej.

– Problem urósł, Remi. – Te słowa sprawiły, że powróciłem do jej oczu i zmarszczyłem czoło. Podeszła do mnie i dotknęła mojego mostka. – Problem, który tak bardzo się skurczył, urósł. Obiecałam ci, że nie dopuszczę do konfliktu. Rozumiesz, co miałam na myśli?

– Konflikt...

– Z nami – dopowiedziała, uderzając mocniej na moje ciało. – To, co jest problemem, urośnie do wagi konfliktu między nami. Sprawi, że się poróżnisz z każdym, aż będziesz musiał zacząć od początku. Sprawię, że Anja więcej nie powie o twoim gejostwie, ale to wiąże się z tym, że ja będę cię bacznie obserwować. I jeśli to prawda, jeśli okłamałeś samego siebie, dowiem się tego.

– Tego, czy jestem gejem?

– Ty w to nie wierzysz, ale im bardziej się zapierasz, tym bardziej pokazujesz, że coś jest na rzeczy. Twoja wściekłość nakręcała Anję. – Odsunęła się o krok. – Teraz jednak mamy imprezę na głowie, więc zapomnijmy o tym.

Zoe przerażała. Obserwowała mnie miesiącami, aż w końcu podeszła na tyle blisko, aby stwierdzić, że teraz całkowicie jestem obnażony przed jej osądem. Czułem mrowienie na całym ciele, jej głos zapowiadał kłopoty. Wiedziałem, że Anja zamilknie na wieki w tym temacie, ale Zoe już nie odpuści. Teraz to ona będzie drążyć, zadawać bolesne rany słowami, aż w końcu wykrzyczę prawdę. Cholera, jaką prawdę? Nie byłem gejem!

Urodziny się udały. Anja kompletnie wymazała kłótnię z pamięci i droczyła się ze mną, jakby nic między nami nie zaszło. Jedyną osobą, która patrzyła na mnie z zatroskaniem był Urlik. To było jego święto, a ja mu je zniszczyłem. Mimo to staraliśmy się to jakoś uratować. Graliśmy w pijacką grę, w karty, a nawet w ganianego, niczym małe dzieci. Potem Zoe odpaliła ognisko za domem, gdzie wszystko wcześniej przygotowała. Uprzedziła też sąsiadów i rodziców, dlatego nie bała się nalotu policji. To też nie tak, że małe ognisko mogło zagrozić czemukolwiek, bo trawnik był, miej więcej, rozmiarów domu.

– Ej, chcę iść na następny urbex – powiedziała podchmielona Anja.

Siedziała przy ogniu z butelką piwa, obok niej Zoe, która chyba pilnowała ją przed wpadnięciem w płomienie, natomiast ja i Urlik staliśmy naprzeciwko nich.

– Nie, bo mniej zarobię – powiedział żartobliwie.

– Kutas – syknęła. – Nie bij, żartowałam. Kocham tego kutasa.

– Jesteś ohydna – skwitowała Zoe, ale Urlika to bawiło.

– Spoko, twoje cycki też lubię.

– Mogę się z nim przespać? – Szturchnęła Zoe, która uniosła zadziornie brew.

– Pewnie. Czekam na wasze dziecko.

Wiele osób zastanawiało się, jakim cudem się przyjaźnimy i nie ma wśród nas pociągu seksualnego. Oto odpowiedź. Urlik lubił kobiety, uprawiał z nimi seks i nie czuł się niższy w hierarchii, dlatego wymieniał żarty erotyczne z dziewczynami. Ja nie potrafiłem nawet pomyśleć o przyjaciółkach w tych kategoriach. Anja była przygłupią i ambitną siostrą, Zoe odpowiedzialną i opiekuńczą. Nie mogłem mówić w ich imieniu, ale słyszałem pewnego razu, jak Zoe nazywała mnie i Urlika swoimi „pożal się Boże" synami, a Anję wkurwiającą muchą. Anja za to sama narzuciła sobie granice, których nie chciała przekraczać. Żarty erotyczne spoko, ale napalanie się na seks z kimkolwiek z nas był poza jej zasięgiem. Wierzyłem, że to działa też w praktyce.

– Przyniesiemy koce? – dopytał mnie Urlik.

Zgodziłem się, więc odstawiłem swoją butelkę i poszedłem za nim do domu. Koce czekały gotowe na komodzie w salonie, dlatego od razu pochwyciliśmy gruby materiał. Sporo ważyły, ale odczuwalna temperatura była niska. Zachciało się ogniska w styczniu. Dobrze, że dziewczyny pod dupą miały grube poduchy, bo wilk murowany.

– Remi – zawołał za mną Urlik. Przystałem i spojrzałem na niego wyczekująco. Miał surową minę, którą zaraz rozświetlił delikatny uśmiech. – Uczę się, staram się być dobrym przyjacielem. Jeśli... – zawahał się – jeśli ktoś lub coś sprawi ci problem, powiedz mi. Też chcę dać komuś po mordzie jak ty tym dupkom.

– Nie lubię przemocy. – Skrzywiłem.

– Mówisz to, wplątawszy się w bójkę z trzema starszymi facetami. – Parsknął. – Nie zapomnę ci tego, co dla mnie zrobiłeś i robisz. Dlatego, jeśli najdzie cię ochota na zwierzenia, to postaram się być dobrym słuchaczem.

– Wiem, Urlik – zapewniłem z uśmiechem.

Można coś wiedzieć i się bać. Nikt z nich nie rozumiał w pełni moich uczuć i bólu, który ukrywałem gdzieś głęboko. Zoe widziała zalążek problemu, ale nie potrafiła odczytać moich skrywanych myśli. Mogłem mówić i się żalić na swój los, ale i tak by nikt tego nie pojął. Sam nie potrafiłem. Prościej było służyć radą i pomocą, niż o to prosić. Wygodniej mi było być tym, który ratuje, niż być ratowanym. Dlatego się uśmiechnąłem i powtórzyłem w myślach, że oni mają gorzej.

Zoe doświadczyła rasizmu, Anja braku zrozumienia w swoich zainteresowaniach i sposobie życia, a Urlik miał spaczone dzieciństwo przez własnych rodziców. Moje problemy nienawidzenia matki-lesbijki i troski o ojca synestetyka były niczym. Podobnie opory przed seksem. Czy to w ogóle można było określić problemem? Może byłem po prostu aseksualny albo nie dojrzałem do takiego kroku. Nigdzie mi się nie spieszyło. Opowiadanie o durnych myślach i swoich uczuciach tylko niepotrzebnie śmieciłoby czyjeś troski. Zoe już patrzyła na mnie jak na równanie, Anja szukała przyczyny problemów miłosnych, a Urlik zaprzątał sobie umysł, jak dobrze przyjaźnić się z facetem. Więcej na mój temat nikt nie musiał rozważać, tyle wystarczy. Wystarczy dawać, lepiej nie brać.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty