Zasłyszane wyznanie Cz.1
W piątkowe popołudnie wracałem rowerem do mieszkania ze swojej zmiany w supermarkecie. Byłem padnięty i bardzo cieszyła mnie perspektywa weekendu, nawet jeśli w sobotę czekało mnie kolejne parę godzin zapierdolu. Wprowadziłem rower do klatki schodowej, gdzie i tak nikt by go nie ukradł, chyba że wyrwałby grzejnik, do którego go przypinałem. Podreptałem schodami na drugie piętro, wszedłem do mieszkania i mimochodem zerknąłem na stosik poczty obok wejścia. Chwyciłem go. List ponaglający spłatę raty. Miałem ochotę zrobić z niego małe ognisko. Ciekawe, czy wypłaciliby nam ubezpieczenie? Na pewno nie. Żadnego nie mieliśmy.
Odrzuciłem
pocztę matki, zdjąłem odzienie wierzchnie i ruszyłem do siebie. Mijałem się z
tajemniczym jegomościem po trzydziestce, który zmierzył mnie oceniająco i z
kpiącym uśmiechem. Miałem ochotę go zabić. Który to facet matki w tym miesiącu?
Trzasnąłem drzwiami od pokoju, zakluczyłem je i rzuciłem się na łóżko.
Miałem
tak bardzo dość, że zasnąłem w ubraniach i obudziłem się z poczuciem brudu.
Najgorsze uczucie na świecie.
Poranek
należał do mnie, bo dopiero do pracy szedłem na popołudnie. Korzystając z
okazji, chciałem się w końcu wybrać do sklepu siostry. To znaczy nie „jej”
sklepu, tylko jej nowego miejsca pracy. I to takiego z przytupem, bo to jedna z
popularniejszych marek. Zazdrościłem jej, ale nie mówiłem o tym głośno.
Poszedłem
do kuchni świeży i pachnący, ale na pewno niewesoły. Matka siedziała przy stole
i paliła fajkę w swoim zwyczajnym stroju – czytaj piżamie i szlafroku. Wszystko
tak połyskujące i aksamitne, jakby wydawała na to ostatnie pieniądze. Nic
dziwnego. Jakoś fagasów musiała uwodzić, a najmłodsza nie była. Zaciągała się
papierosem, patrzyła na mnie, a ja ją minąłem bez dzień dobry.
–
List przyszedł – oznajmiła chłodno.
–
Widziałem. Zapłacę.
–
Z czego? – prychnęła kpiąco. – Ze śmiesznej pensji kasjera? Litości, dziecko.
Gdybyś nie miał tak żałosnego ojca, to teraz pławilibyśmy się w luksusach.
–
Nie masz prawa mówić o ojcu – warknąłem, odwracając się do niej. Posłała mi
uśmiech zwycięstwa. Udało jej się zagrać mi na nosie.
–
Bo co nie? Idiota zmarł, spadając z wysokości.
–
Ten idiota płacił ci na mnie regularnie, a ja nie zobaczyłem z tego nic.
Kupowałaś mi szmaty w lumpach, książki wypożyczałaś lub wcale ich nie
załatwiałaś. I po co? Żeby mieć na nowego fiuta.
–
Ty gnojku!
Poderwała
się z papierosem, a ja chwyciłem ją za nadgarstki. Patrzyliśmy sobie w oczy ze
wściekłością, żadne z nas się drugiego nie bało.
–
To ja płacę rachunki. Wywal mnie, śmiało. Może w końcu zobaczysz, że twoje
miejsce jest na bruku – wysyczałem, odpychając ją od siebie. Zrobiła krok do
tyłu i zgasiła papierosa w popielnicy.
Wyszła
z kuchni, nie odpowiadając. Wygrałem.
Do
sklepu siostry dotarłem ze specjalnym ociąganiem. Najpierw wstąpiłem do taniego
fast fooda po żarcie. Najprostsza tortilla i już mnie nie ma. Oczekiwanie na
nią było jednak najgorsze, bo musiałem stać obok szczebiocących nastolatek.
Rozpływały się na temat jakiegoś chłopaka i jego dziewczyny.
–
Jego zdjęcia na insta są często tak roznegliżowane, że wyobrażam sobie, co ma w
majtkach – szepnęła na tyle głośno, że słyszałem wszystko. W duchu się
krzywiłem.
–
Myślisz, że do siebie pasują? Chciałabym się z nim umówić.
–
Jest celebrytą, kretynko. Pomarzyć możesz.
Bycie
celebrytą to już samo w sobie marzenie wielu. Gdybym ja był celebrytą,
to nie miałbym długów. Gdybym był celebrytą, to bym podróżował. Gdybym był
celebrytą, byłbym kimś. Bez tego byłem nikim. Nikolaiem Olsenem – w połowie
Rosjaninem, w połowie Amerykaninem. Chociaż ojciec w ostatnich latach życia
rozwinął skrzydła w Tokyo, to jednak nie był Azjatą. Żałowałem, że nie wziął
mnie do siebie i zamiast tego zostawił kurwie matce. Gdyby jednak wiedział, jak
to było w domu, pewnie by mi pomógł. Za późno wznowiliśmy kontakt mailowo i nim
się obejrzałem, dostałem spadek, który matka przyjęła z nadzieją na kasę –
zong, żadnej kasy nie było, same długi. W wieku szesnastu lat straciłem ojca. W
wieku osiemnastu lat zyskałem przymus spłaty długów ojca. W tym też wieku
skończyłem szkołę średnią, zrezygnowałem ze studiów i poszedłem do pracy.
Dziś
miałem lat dziewiętnaście i tonąłem.
–
Nik! – ucieszyła się Agnes, machając do mnie zza lady. Podszedłem do niej.
Cieszyłem się, że w drodze do sklepu skończyłem tortillę, bo teraz by mi w
gardle stanęła.
–
Co to za magazyn bielizny? – spytałem cicho, stając naprzeciw siostry. Zaśmiała
się.
–
Magazyn forsy. Dziś zarobiłam dla sklepu czterocyfrową liczbę.
–
Ile?!
–
No! – Pokiwała uradowana. – Praca marzeń, szczerze. Ale dość o sklepie. Co cię
sprowadza?
–
Chciałem poznać to miejsce – wyznałem, opierając się o ladę. – Dobrze ci tu?
–
To będzie z dwa tygodnie już – zamyśliła się. – Tak, zdecydowanie mi tu dobrze.
Szefowa dobrze płaci. – Popatrzyła na mnie ze skruchą. – Jeśli potrzebujesz...
–
Zamknij się – nakazałem jej, prostując się. – Nie żebrzę.
–
To nie jest żebranie, Nik.
–
To też nie twój ojciec i nie twój problem.
–
Ale matka wspólna, a ona jest najgorszą babą na świecie.
–
Jak chcesz pomóc, to rozglądaj się za fajną pracą dla mnie – poprosiłem,
przyglądając się czarnej odważnej bieliźnie na manekinie.
–
Chciałabym, żebyś poszedł na studia – wyznała. Popatrzyłem na nią beznamiętnie.
– Marnujesz sobie życie.
Siostra
nie wiedziała, że ostatnio zaczynałem mieć złe myśli na temat jego zakończenia.
Jednak wciąż żyłem i walczyłem. Wciąż chciałem wierzyć, że się uda, nawet jeśli
nie widziałem żadnego wyjścia.
–
Poznałeś kogoś ciekawego w ostatnim czasie? – zmieniła temat, widząc mój ponury
nastrój. Pogorszyła go tym pytaniem, bo wywróciłem z politowaniem oczami. – No
co?
–
Nie mam czasu na kobiety.
–
A na ziomków masz? Will ma z tobą za dobrze.
–
Nie wypominaj mi, zołzo – ostrzegłem ją żartobliwie. – Siłka to jedyne, co mi
zostało mojego. Tylko tam mogę z nim gadać i spędzać czas.
–
To poznaj tam babę – zaśmiała się. – Pobiegajcie razem!
–
Ta, gołodupiec z długami bez perspektyw. Ideał!
–
Pieprzenie. Kiedy ostatni raz uprawiałeś seks?
–
Czy ciebie do tych pytań nakłania otoczenie? Bo czuję się niekomfortowo.
–
Cycuszki – powiedziała zmysłowo, a mnie przeszły ciarki obrzydzenia. Zauważyła
to. – Cipka.
–
Fuj, kurwa. Stop! Może przerzuciłem się na odbyty i penisy? Nie wiesz. Nie mów!
–
Sorry, ale wieszałeś plakaty modelek na ścianach jeszcze za moich czasów w
domu! – zaśmiała się, a ja poczułem się w obowiązku udowodnienia mojego
stanowiska w tej sprawie.
Nawet
jeśli było zmyślone. Byłem hetero.
–
Jestem zainteresowany chłopakami, Agnes – oznajmiłem głośniej, co moją siostrę
nieco zbiło z tropu. – Zacząłem eksperymentować w tej kwestii i odkryłem, że mi
się to podoba. Bardziej od cycuszków i... no.
–
Cipki? – dodała cwaniacko z uniesioną brwią. Znów widocznie się wzdrygnąłem. –
O Boże, ty tak na serio. Od kiedy?
–
Przepraszam, że przeszkadzam w tej jakże pasjonującej państwa rozmowie, ale
moja kobieta potrzebuje porady innej kobiety, więc...
Spojrzeliśmy
na stojącego nieco za mną młodego chłopaka i oboje poczuliśmy się zawstydzeni.
Moja siostra czerwona jak piwonia szybko pobiegła do alejki, gdzie czekała na
nią klientka, a ja zostałem sam na sam z tym kimś, wyglądającym jak gość żywcem
wyjęty z magazynu playboya. Wyższy ode mnie o parę centymetrów. Z dziennym
zarostem. Umodelowanymi blond włosami nieco dłuższymi niż ja nosiłem. Z
podartymi dżinsami, w których kieszeniach spoczywały jego dłonie. W białej
koszulce na krótki rękaw. Białymi zębiskami, które się do mnie szczerzyły i
niebieskimi oczyma.
Odwróciłem
wzrok. No nieźle. Westchnąłem i przymknąłem powieki. Co mnie podkusiło do
zabawy słownej z mistrzynią pieprzenia o seksie bez skrupułów?
–
Naprawdę przepraszam, że wam przeszkodziłem – odezwał się chłopak, podchodząc
bliżej. Wyglądał na rozbawionego, czym dodatkowo mnie drażnił. – Eksplorowanie
swojej orientacji jest świetne. Każdy z nas ma jakieś preferencje, nie?
–
O chuj ci chodzi? – spytałem bez ogródek. Zdawał się zszokowany. Pewnie,
Nikolai, denerwuj bogatych ludzi. Śmiało.
–
Nie miałem zamiaru z tobą gadać o twoich preferencjach.
–
Zajebiście. To daj mi spokój.
To
powiedziawszy, odwróciłem wzrok. Kątem oka widziałem, jak chłopak zaczął się
kołysać na stopach. Spojrzałem znów na niego, a on wyglądał jak speszony i
niepewny dzieciak.
–
Co?
–
Jesteś pierwszym człowiekiem, którego zirytowałem samym odezwaniem się.
Zaczynam się zastanawiać, jak wybrnąć.
Patrzyłem
na niego i zacząłem się samemu zastanawiać, czy gość na głowę nie upadł.
Wgapiał się we mnie jak sroka w gnat, gdzie zazwyczaj ten typ intensywności
spotykałem u kobiet, gdy te chciały mnie... o... o cholera. On był... On
myślał, że ja też...
O
kurwa.
Już
się miałem odezwać, gdy wyręczyła mnie jego towarzyszka:
–
Neels, biorę czerwoną!
–
W klasykę idziemy? – spytał ją rozbawiony, ale w jakiś nerwowy sposób.
–
Zrobię ci wieczorem striptiz – zacmokała, powróciwszy do Agnes.
Neels
spojrzał na mnie z niezręcznym uśmiechem, a ja przechyliłem głowę i zaplotłem
ramiona. Coś mi tu śmierdoliło i to bardzo. Typ miał obok swoją kobietę, która
obiecywała mu gorącą noc, a tymczasem to na mnie patrzył, jakby oczekiwał
striptizu. Neels widocznie się speszył.
–
Coś nie tak?
–
Wiem, że powiedziałem o sobie, jakoby faceci mnie interesowali, ale jeszcze nie
zwariowałem, żeby wskakiwać do łóżka gwiazdorowi, który myśli, że może mieć i
babę i chłopa, gdy akurat mu się zamarzy.
–
Słucham?! – zszokował się i pobladł. – Ja nie...
–
Litości, człowieku – zirytowałem się. – Gdzie twoje jakieś zafascynowanie
kobietą, która obiecuje ci gorący numerek? Czemu patrzysz na mnie, jakbym to ja
był bardziej mile widziany niż ona? Jak masz ją zamiar zdradzać, to utnij sobie
fiuta.
Odwróciłem
się na pięcie, chcąc jak najszybciej opuścić tego człowieka. Po pierwsze byłem
wściekły na niego, po drugie na siebie. Jak mogłem w miejscu pracy narobić
problemów siostrze? Dobrze, że nie przedstawiłem się jako jej brat. Naprawdę
nie byłem tym typem człowieka, który bruździ dobrym ludziom.
Mimo
to poczułem szarpnięcie za ramię i mimowolnie się odwróciłem zaskoczony do
Neelsa, który był tak skupiony i zdeterminowany, że aż mnie ciarki przeszły.
Miałem przejebane jak chuj jasny.
Komentarze
Prześlij komentarz