Zasłyszane wyznanie Cz.13
Bajka
się skończyła i nastąpił powrót do prawdziwego świata. Z rzeczami ojca w
plecaku, które ciążyły mi jak zobowiązania, których przecież nie miałem. I z
dodatkową gigantyczną sumą na koncie. W domu na spokojnie chciałem przelać
brakującą sumę na dług – okazywało się, że zostanie mi od groma kasy, więc
mógłbym już nie pracować jako model. Skoro jednak się zobowiązałem do pracy
przez najbliższy czas, to nie chciałem nadszarpnąć dobrego imienia Daniela,
Neelsa czy Iris. Poręczyli za mnie u góry, wypadało pochwalić się zaradnością.
Poza tym od przybytku głowa nie boli i kasa na studia się przyda. Tak sądziłem.
Leniwie
przeglądałem w środowe popołudnie kierunki studiów na koniec roku, aby móc
powoli szykować potrzebne papiery, gdy do salonu wyszła Agnes, upinając w
pośpiechu kitkę. Ją mój powrót do edukacji ucieszył chyba najbardziej.
–
Do pracy? – zaciekawiłem się.
Dziwnie
się czułem z myślą, że ja tak wyciągam nogi na fotelu, a ona musi zapierdalać
na to, co dostaje od życia. Pierwszy raz... poczułem się kimś innym, oszukanym
sobą.
–
Ta. Ogarniesz w chacie? Nastaw pranie, uszykowałam ci dwie kupki, z czego jedna
już w bębnie jest.
–
Dobrze, mamo – zakpiłem, wracając wzrokiem na ekran.
–
Wrócę późno, bo umówiłam się ze znajomymi na małe piwo.
–
W środku tygodnia? Nieładnie.
–
Małe piwo, braciszku, jeszcze nikomu nie zaburzyło świadomości. W
przeciwieństwie do ciebie, znam umiar, uchlana nie całuję się z dziewczynami na
parkiecie.
–
Jak możesz? – udałem głębokie zranienie, chwytając się za serce.
–
Ja się zastanawiam, jak można tyle pić? Cud, że w jednym kawałku wróciłeś z
Tokio. Bzykaliście się tam?
–
Agnes!
–
No co?! Ostatnim razem, jak was samych zostawiliśmy, to poszliście w tango.
Teraz byliście sami od początku! Siostrze możesz powiedzieć – naciskała, stojąc
przy drzwiach z torebką na ramieniu i patrząc na mnie wyczekująco. Minutę,
dwie. Wywróciła oczami. – To nie. Lecę, pa!
–
Miłego dnia, plotkaro! – krzyknąłem za nią.
Drzwi
się zamknęły i zostałem sam. Siostra od dawna chciała, żebym otworzył się na
nowe związki, a po moim wyjściu z szafy i daniu jej dowodu, że naprawdę jestem
bi, widziała w Neelsie szansę, której nie chciała dla mnie zaprzepaścić. Czy
ona w ogóle zdawała sobie sprawę, z jak trudną osobą miałbym wejść w związek?
Neels był gwiazdą, która ze względu na dobro swoje, swojej rodziny i agencji
musiała udawać związek z kobietą. I choć Iris była już w związku na lewo z
Michaelem i ryzykowała tym samym dobro wszystkich, to Michael zdecydowanie na
to nie zasługiwał. Mówiłem to z pełną świadomością, że to mój najlepszy
przyjaciel.
Gryzło
mnie to.
Martwiłem
się o to, co wyniknie z mojej raczkującej relacji z Neelsem, a Michael tak ich
narażał, podczas gdy całkowicie mu nie zależało.
Sięgnąłem
po swój telefon i wybrałem numer przyjaciela, wiedząc, że zjechał na początku
tygodnia do miasta w celach czysto rodzinnych i wakacyjnych, więc skoro
mieliśmy środę, to chyba mógł poświęcić parę godzin mnie. I moim żalom do
niego.
–
Yo! – przywitał się wesoło. – Nik, właśnie miałem ci proponować, czy wyskoczymy
na miasto? Shane dziś zjechał i chłopak się stęsknił!
–
Shane też wpadł z wizytą? – dziwiłem się, słysząc imię kolejnego przyjaciela.
–
Przerwa na roku, kolego. Zadzwonisz po Willa i Amcie? Spotkanie całą grupą
wyszłoby nam na dobre.
–
Niekoniecznie, ale mogę przedzwonić. O której i gdzie?
Ustaliliśmy,
że spotkamy się w parku skaterskim, bo Shane miał ochotę na wygłupy na desce, a
Michael planował wziąć swój stary rower wyczynowy. Planowałem zabrać też swój i
przy okazji poruszać się na nim szybciej po mieście. Pomyślałem w duchu, że
skoro mam już nadwyżkę w portfelu, to powinienem pomyśleć o prawie jazdy. Może
kupnie jakiegoś taniego i małego wozu? Nie, wszystko stopniowo.
W
parku zjawiłem się jako trzeci. Shane’a nietrudno było wyłapać na desce wśród
nastolatków. Widać było, że się chłopak rozkręcił i dorównywał młodszym od
siebie umiejętnościami, za to Michael siedział na oparciu ławki i popijał
soczek ze szklanej butelki. Rower oparł o ławkę, żeby nie dopuścić do jego
kradzieży. Zeskoczyłem na ziemię stopami i podprowadziłem swój rower do ławki,
także go opierając. Wskoczyłem na ławkę i zająłem miejsce obok przyjaciela,
wymieniając się z nim piątką.
Panowała
chwilowo przyjemna cisza, gdy obaj obserwowaliśmy przyjaciela. Wyskoczył z
rampy i pochwycił deskę, z gracją godną pozazdroszczenia wykonując trik
bezproblemowo.
–
Nasza para królewska wpadnie? – spytał Mike.
–
Will nie odbierał, a Amanda odpisała, że może być ciężko. Chyba coś się
popsuło.
–
Słabo – oznajmił lekceważąco. Nigdy im za wybitnie nie kibicował, choć akurat
Amandę bardzo lubił. To Will zawsze stanowił problem w paczce.
–
Posłuchaj... skoro jesteśmy sami, chciałbym pogadać.
Westchnął
i spuścił wzrok na butelkę w dłoniach. Domyślał się tematu, to pewne.
–
Mów.
–
Wiesz, że Iris i Neels chodzą ze sobą na niby dla fanów i rozumiem ich potrzebę
bycia w prawdziwych związkach z kimś innym. Wiele ryzykują tym ruchem, ale są
gotowi na poświęcenia, bo im zależy. – Spojrzał na mnie intensywnie, a ja
odwzajemniłem ruch. – Iris na tobie zależy i wiem, że w jakimś stopniu tobie na
niej także. Tylko czy na tyle, abyś był skory zniszczyć jej reputację i
karierę, obiecując tym samym, że ten związek nie skończy się za kolejny
miesiąc?
–
Czemu ci zależy na tej dwójce?
–
Polubiłem ich.
–
Neelsa też? Bój się Boga, Nik – zaklął i się skrzywił. – Największy pajac,
jakiego można spotkać na czerwonym dywanie.
Początkowo
też tak sądziłem, ale gdy to teraz usłyszałem, nieznacznie mnie to
rozsierdziło. Poznałem trochę Lautnera i nie zasługiwał na bycie obrażanym w
ten sposób. Miał znacznie więcej do powiedzenia mądrych rzeczy niż tych
głupich, które służyły tylko do rozbawienia towarzystwa, a nie realnego
lekceważenia kogoś. Albo zwyczajnie chciałem go bronić, bo całowałem się z nim
na tyle dużo, aby obrażenie Neelsa obrażało też mnie – bo coś nas łączyło.
Spojrzałem
na Michaela w nowy sposób. Jakbym pozwolił sobie na pięć minut zdjąć okulary
przyjaźni i popatrzeć na niego w krytyczniejszy sposób. Jak spojrzałbym na
Lisę. Czarne włosy chłopaka zostały starannie wymodelowane tego dnia. Szara
bluza luźno zwisała mu z ramion, bo nie miał jej zapiętej, a biała podkoszulka
powiewała w przypływie chłodnego wiatru. Przetarte spodnie stanowiły dowód na
to, że są wygodne do jeżdżenia i nikt nie nazwałby go przez nie pedałem.
Wiedział, jak wykorzystywać swoją aparycję do podrywów i korzystał z tego. Jak
ona.
–
Mike, rozmawiamy o tobie, a nie o nim – wytknąłem chłodno. Zdziwiony spojrzał
na mnie. – Jestem między tobą, moim przyjacielem, a Iris, której wiele
zawdzięczam i mógłbym nazywać ją przyjaciółką, gdyby nie fakt, że wiem o
zdradach jej faceta i jej o tym nie mówię. Ona traktuje cię poważnie, a nie jak
przelotny romans.
–
Okej... – powiedział niepewnie, nadal uważnie mnie lustrując. – Lubisz Iris?
–
Tak.
–
W sensie... Cholera, Nik, podoba ci się?
–
Tak, ale... Jezu, Mike, nie o to chodzi – westchnąłem, przymykając oczy. – Nie
chcę jej podrywać. Nie czekam na to, żebyście wy zerwali i zrobiło się dla mnie
miejsce.
–
A szkoda, bo gdybym ja wyszedł w jej oczach na dupka, w twoich ramionach na
pewno znalazłaby wybitne pocieszenie. Taki spokojny chłopak, który dla swojej
partnerki dusze odsprzeda.
–
Mike – wycedziłem ostrzegawczo. On jednak zdawał się rozbawiony, a nie szczerze
zły o potencjalny bieg wydarzeń. – Słuchasz mnie? Lubię ją, ale jak znajomą.
Nie jak potencjalną partnerkę.
–
Nie musisz się tłumaczyć z tego, kto ci się podoba, stary. Rozumiem. Iris jest
piękna, mądra i zajebista w łóżku, więc rozumiem, że masz na nią chrapkę-
–
Kurwa, zamknij ten temat albo dam ci w pysk, przysięgam – zagroziłem. Mike,
zamiast potraktować moje słowa poważnie, roześmiał się, ale wystawił ręce w
geście poddania. Czułem istny szał, że znów ktoś mi wybierał partnerki, bo miał
takie widzimisię.
–
Dobra, dobra. Więc chcesz, żebym wybrał dziewczynę, najlepiej Sarah, aby Iris
nie ryzykowała swojej przyszłości dla mnie, tak?
–
Czemu ty mnie dziś tak wkurwiasz? – spytałem pod nosem. Parsknął śmiechem i
objął mnie ramieniem.
–
Zakładając, że ci wierzę. Nie chcesz być między mną a Iris, więc lepiej by było,
abym sam tę sprawę rozwiązał, bo to sprawiłoby, że nie musiałbyś wybierać
żadnej ze stron.
–
Tak dokładnie jest.
–
Okej.
–
Byłem w tym od środka, Mike. Ich życia są połączone i ułożone, jeśli ona
zaryzykuje to wszystko dla ciebie, a to nie będzie tego warte, to ją
zniszczysz. Zrobisz coś dużo potworniejszego niż złamane serce. A miałem
złamane serce i sądziłem, że nie może być nic gorszego świństwa. Skoro ona nie
wie, jak niewiele dla ciebie znaczy, to proszę cię jak przyjaciela, żebyś to
ogarnął.
Spojrzał
na mnie w milczeniu. Zabrał ramię i spoważniał, patrząc na chłopaków, którzy
jeździli kawałek przed nami. Widziałem, jak przewala w głowie moje słowa.
Michael należał do mądrych ludzi, zawsze, gdy brał coś na poważnie, dochodził
do rozważnych wniosków. A w tej sprawie oczywistym była jego wina. Nie mógł
lecieć na dwa – lub, o zgrozo, więcej – fronty na raz. Nikt na to nie
zasługiwał. Uważałem, że nawet ja.
–
Czułem się jak gówno, gdy mi o tym powiedziano – odezwałem się, wiedząc, że
przyjaciel słucha uważnie. – Gdybym nie dowiedział się od osoby trzeciej, że
Lisa mnie zdradza, nadal może tkwiłbym w tym gównie. Może zaraziłbym się jakąś
chorobą. Łaził za nią jak zakochany kundel, a ona nabijałaby się ze mnie z tym
drugim. Nie uszczęśliwiasz Iris, przyprawiając jej rogi, Mike, a gdy dowie się
prawdy od kogoś innego, zniszczy ją to jeszcze bardziej.
–
Powiesz jej?
–
Wiesz, że nie – odparłem z zaciśniętym gardłem. Zerknął na mnie, ale ja uparcie
wpatrywałem się w przyjaciela na desce. – Jesteś moim przyjacielem.
–
Chujowo, że przyjaźń ze mną ogranicza ci przyjaźń z nią – dopowiedział,
uśmiechając się smutno. – Przepraszam, Nik.
–
Nie przepraszaj. Zrób coś z tym.
Skinął
głową i zeskoczył z ławki. Zakomunikował, że rozmowa dobiegła końca, a teraz
przydałoby się odreagować powagę poprzez sport. Uśmiechnąłem się i pokręciłem
głową, ale posłusznie wsiadłem na rower i pozwoliłem sobie na chwilę zapomnieć,
że istnieją ludzie poza Michaelem – moim przyjacielem wartym grzechu.
Jeździliśmy chyba z dwie godziny, nim znów wylądowaliśmy na ławce bez życia.
Shane poratował nas kupnem dodatkowych butelek z wodą i wszyscy piliśmy
spragnieni nawodnienia. Spędziłem przyjemne popołudnie z przyjaciółmi.
Wróciłem
do mieszkania, gdzie jedno pranie się skończyło i rozpocząłem drugie, nie chcąc
narażać się na gniew siostry. Jeszcze tego samego wieczora poszedłem na
siłownię jak zawsze. Regularnie i o tych samych porach. A przynajmniej się
starałem w większości przypadków. Spontaniczny wypad do Japonii cz Francji
skutecznie mi rutynę rozbiły. Nie mówiąc już o Willu, który dziwnie zamilkł.
Rozumiałem, że mógł poczuć się nieco odsunięty od mojego życia, ale to też nie
tak, że zawsze był z nim na bieżąco. Powiedziałbym nawet, że sporo przed nim
ukrywałem. Największy sekret nazywał się modeling. Wiedziałem, że powinienem mu
powiedzieć prędzej niż później z racji na sesję, która mogła ukazać się w
magazynach, które przeglądała Amanda.
Na
siłowni Will był. Biegł niespiesznie na bieżni ze słuchawkami w uszach i na
pewno widział moje odbicie w szybie przed sobą, ale nie zareagował na mnie.
Nawet nie odpowiedział mi na przywitanie, gdy wybrałem maszynę obok tej jego.
To było dziwne i nietypowe dla niego.
Biegliśmy
w ciszy. Dziwnej i ciężkiej ciszy. Nie licząc dźwięków z naszych słuchawek.
Zszedł
z bieżni po paru minutach i ja zrobiłem to samo. Wyjąłem słuchawkę z ucha,
chwyciłem go za ramię i odwróciłem do siebie. Spojrzał mi w oczy z takim
chłodem, jakby mnie nienawidził. Aż mnie cofnęło o krok. Co jest?
–
Czemu się tak zachowujesz? – spytałem.
–
Ja? A kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że pracujesz w zawodzie, który nie tak
dawno temu wyśmiewaliśmy razem, co? – odbił, chwytając się za biodra. – Nie
mówiąc już nic o braku kontaktu z tobą. Odczytywałeś nasze wiadomości i nie
odpisywałeś, Nik. Sorry, że nie mam ochoty oglądać twojej mordy teraz.
Znów
go zatrzymałem, gdy chciał odchodzić. Rosła w nim złość, widziałem ją po
zaciskaniu szczęk.
–
To nie tak. Potrzebowałem pilnie pieniędzy, a oferta wpadła mi w ręce sama,
przysięgam – tłumaczyłem się. – Ostatnie tygodnie to istny koszmar, Will. Nie
miałem czasu nawet pomyśleć! Nie chciałem was odtrącać, ja-
–
Ale na Michaela czas znalazłeś, nie? – zakpił. Poczułem się jak największy śmieć
w tamten chwili. – Daj spokój. Od zawsze wiedziałem, że jestem tym gorszym.
Zastępowałem ci go, bo pech chciał, że z naszej dwójki to on wyjechał, a nie
ja.
–
Will, to nieprawda, nie jesteś gorszy.
–
Przestań pieprzyć, Olsen. Ja cię nie poznaję. Idziesz w ślinę z jakimś
chłopakiem na imprezie i zachowujesz się, jakby to normalne było!
–
To tylko pijacka gra!
–
Gówno tam! Powiedz wprost, że ci odpierdalać zaczęło! Tu jakiś flirt z facetem,
tu modeling. A może zaczęło się od modelingu i to z ciebie ciotę zrobiło, co?
–
Przeginasz – ostrzegłem go. – Jeśli chcesz mnie zrównać z ziemią to śmiało, ale
nie zachowuj się tak, jakbyś był nagle naczelnym homofobów!
–
A ty co? Teraz wielki queerowieć? – zaśmiał się okrutnie. – Na parady
zamierzasz chodzić z kutasem na wierzchu?
–
Will, odjebało ci? Nigdy nie miałeś nic przeciwko gejom, czemu teraz?
–
Bo jestem wkurwiony, że mój przyjaciel traktuje mnie jak gówno! Przychodzi, gdy
nie ma już nikogo lepszego i porzuca, gdy lepszy się pojawia. Mówię temu dość,
Nik. Idź do tych swoich spedalonych modeli i Michaela, im się wypłacz w
rękawek, a mnie zostaw w spokoju. Poszukam sobie lepszego przyjaciela.
Odszedł
wkurwiony, zostawiając mnie na środku siłowni z ciekawskimi spojrzeniami. Część
z nich na pewno słyszała, o co mnie oskarżał i części na pewno się to nie
podobało. Czułem się zły i smutny, bo Will miał trochę racji w swoich słowach.
Rzeczywiście między nami nie było najlepiej w przeciągu ostatnich dwóch tygodni
chociażby, ale nie sądziłem, że było aż tak źle. Odczytywałem wiadomości, żeby
wiedzieli, że wciąż jestem i czuwam. Wystarczyłaby jedna wiadomość, że któreś z
nich mnie potrzebuje, a na pewno bym się pojawił. Nie chciałem, aby było to
odbierane jako ignorowanie ich. Amanda zachowywała się normalnie w wiadomościach
ze mną, ale Willa to wszystko musiało ubodnąć. Czy mi jeszcze wybaczy? Odzyskam
go? Teraz potrzebował czasu, ale... może za parę dni?
~*~
Niespełna
tydzień później, gdy Neels wracał z Nowej Zelandii, a ja siedziałem znudzony
przed ekranem telewizora, Agnes wyszła z pokoju i stanęła nade mną z
zaplecionymi ramionami. Popatrzyłem na nią z dołu nieco zbity z tropu, bo nie
przypominałem sobie, abym coś odwalił. Pranie segregowała ona – nie ufał mi –
niczego w kuchni nie stłukłem ani nie przypaliłem. Sąsiadom też nie podpadłem.
–
Co jest? – spytałem w końcu, nie mogąc znieść jej ciężkiego spojrzenia.
–
Wiedziałeś, że Michael chce zerwać z Iris? – zadała to pytanie z pretensją.
A
więc mój przyjaciel raczył w końcu ruszyć mózgownicą i dokonał wyboru. Gdzieś w
głębi cieszyłem się, że wybrał tą drugą, bo jeśli znudziłby się Iris – a
znudziłby się – to mogłoby być już za późno, aby odratować jej karierę i życie.
Mimo to starałem się nie okazać na twarzy ulgi, a wręcz postawiłem na szczere
zdziwienie.
–
Mike mi się nie chwali swoimi zerwaniami, wiesz? – odparłem.
Usiadła
ciężko na kanapie obok mnie. Swoje nogi jak zwykle miałem wyciągnięte pod kątem
na fotelu, bo raz miałem na stoliku, ale zganiła mnie i od tamtej pory się
pilnowałem. Przy niej.
–
Dupek. Powiedział, że zakochał się w innej i nie sądzi, aby chciał się dalej
bawić w związek na odległość z nią – wypluwała te słowa jak jad. Odsunąłem się
nieznacznie, żeby mnie nie zdzieliła dla przykładu za wszystkich facetów.
–
No jak widać, nie tylko laski potrafią rolować facetów – odparłem
dyplomatycznie. Posłała mi nieufne spojrzenie. – Co?
–
Zastanawiam się tylko, jak ty podchodzisz do związku z Neelsem? Wiesz, że też
musisz się ukrywać jako ten drugi? Nie wadzi ci to teraz, ale za jakiś czas?
–
Kwestia, nad którą się nie zastanawiam – przyznałem bez bicia. – Nazwałbym
naszą obecną relację jako przelotną znajomość. Ani Neels nie kocha mnie, ani ja
jego.
–
Teraz – podkreśliła z uporem. Wywróciłem oczami. – Nik, on może się w tobie
zakochać, a ty w nim. Kwestia czasu i waszych wspólnych chwil. Coś przelotnego
zmieni się w poważnego i warto, abyś o tym pomyślał, braciszku. Nie chcę, żebyś
cierpiał potem.
–
Sama wpychałaś mnie w czyjekolwiek ramiona, a teraz mi odradzasz. Możesz obrać
jeden front i się go trzymać?
–
Wiesz, o co mi chodzi.
–
Tak samo, jak ty wiesz, że nie idę z nim do ołtarza. Skoro wiemy obaj, już
teraz, że to relacja platoniczna, to dlaczego mam się martwić złamanym sercem?
Agnes, nie angażuję się w związek bez reszty. Nie tak, jak z Lisą. Martw się Iris,
a nie mną, serio.
Zwiesiła
głowę, bawiąc się paznokciem palca wskazującego. Wyglądała na zamyśloną, ale
nie zranioną moimi słowami. Mimo to czułem, że coś jeszcze jej nie dawało
spokoju i miało to związek ze mną. Zrzuciłem nogi na podłogę i pochyliłem się,
dając jej znać, że czekam.
–
Możliwe, że... Neels będzie na ciebie dziś cięty.
–
Bo?
–
Bo Michael to twój przyjaciel, a Iris ma zamiar mu o wszystkim powiedzieć
dopiero, jak zleci, a tak się składa, że dziś ma to miejsce i...
–
Stąd ta pogawędka o byciu ostrożnym? Jeśli ten kretyn będzie mnie obwiniał za
błędy mojego kumpla, to mu łeb urwę. Nie mam nic do Iris i Michaela, to ich
związek i niech go sobie kończą, kiedy chcą. Tak samo jaki nikomu nic do
związku mojego i Neelsa.
Zaszalałem,
że tak odważnie mówiłem o naszej relacji. W zasadzie po namiętnym całowaniu w
domu Rena nie powróciliśmy do tematu ani razu. Neels udawał, że nic nie zaszło,
a mi na rękę było to milczenie. Po jego powrocie powinniśmy o tym pogadać dla
komfortu psychicznego nas obu. W tym jednym Agnes miała rację, gdy przyszła
rozmawiać o przyszłości. Mojej i jego. Wspólnej.
–
Z Iris było kiepsko przez telefon, więc uznałem, że nie będę siedział tam sam i
się zmywam – mówił mi zmęczonym głosem Neels przez telefon.
Kroiłem
warzywa do swojej fit sałatki, którą miałem zamiar wziąć ze sobą na siłownię, a
pracę umilała konwersacja z modelem. Przywykłem do naszych niezobowiązujących
rozmów o niczym konkretnym. Lubiłem słuchać o sesjach – aż dziw – i wybiegach,
bo za niespełna dwa tygodnie miał na jednym się pojawić. Co prawda sam nie
aspirowałem na takie stanowisko, ale posłuchanie o nim od osoby doświadczonej w
boju brzmiało ciekawie. I strasznie.
–
Samolot to nie autobus, Neels. Nie wsiądziesz we wcześniejszy, bo masz kaprys –
zaśmiałem się, kręcąc głową.
Dochodziła
siódma, a ja jeszcze nie ruszałem na siłownie. Podskórnie się bałem. Will na
pewno ćwiczył, a ja wcale nie chciałem go tam spotykać. To za wcześnie na próbę
konfrontacji. Tęskniłem za przyjacielem, ale potrzebowaliśmy od siebie zdrowo
odpocząć, żeby móc z chłodną głową zasiąść do przyjacielskiej rozmowy od serca.
–
Dopłaciłem, co za problem? – stwierdził, jakby mówił o zmianie rezerwacji w
restauracji, a nie o biletach samolotowych. Parsknąłem niekontrolowanym
śmiechem, a po drugiej stronie zapadła cisza. – Uwielbiam słuchać twojego
śmiechu. Jakoś tak mnie relaksuje.
–
Cieszy mnie to – oznajmiłem z poczuciem spokoju. – Brzmisz na zmęczonego. Może
prześpij się i pogadamy jutro, co?
–
Mam stracić cenne godziny rozmów z tobą na sen? Mowy nie ma.
–
I tak wybywam na siłownię, więc.
–
Powiedz to z większym przekonaniem, to może uwierzę – oznajmił rozbawiony.
Zamknąłem się, nie wiedząc, jak dobrze skłamać, aby nie wyczuł prawdy. Jednak
to był Neels i zwieść się nie dał. – Coś się stało?
–
Przyjaciel się ode mnie odwrócił. Mniemam, że kosztem znajomości z tobą i Iris
była utrata Willa i Amandy.
–
O czym ty mówisz? Czemu się odwrócił? Niko, może podjadę do ciebie i pogadamy?
Serio nie brzmisz, jakbyś chciał teraz iść na siłownię.
–
Bo nie chcę. To znaczy, chcę, ale Will tam będzie i znów się zetrzemy. Wolałbym
z nim pogadać za parę dni, gdy pozwoli sobie coś powiedzieć.
–
Przyjadę. Adres poproszę.
–
Jedź do domu spać, Lautner – nakazałem, odpychając się od blatu i biorąc
telefon w dłoń.
–
Wolę przyjechać do twojego domu, Olsen. Położyć w twoim łóżku-
–
Po moim trupie – wciąłem się, bawiąc go.
–
Proszę. Chcę wpaść do ciebie. Stęskniłem się za tobą, chcę cię zobaczyć. A to
łóżko innym razem.
–
Musiałeś nie?
–
Tak – zaśmiał się. – Adres, Niko. Czekam i zaraz wsiadam do taksy.
Z
wielką łaską wybrałem w ten wieczór siedzenie w domu i podanie adresu Neelsowi.
Okropnie się poświęciłem, ja wiem. Ale fakt był taki, że przyjemnie było mu się
zwierzyć, leżeć niechlujnie na kanapie i pożerać niezdrowe chipsy do filmu w
tle, którego absolutnie nie obejrzeliśmy. Wszechświat nie lubi próżni –
zyskałem coś, kosztem czegoś.
Komentarze
Prześlij komentarz