Zasłyszane wyznanie Cz.3
Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Szczęście w nieszczęściu, że miałem okazję tego doświadczyć na własnej skórze.
Będąc
w podstawówce, uchodziłem za dość ważną personę w klasie. Nie byłem osobą z
najwyższymi wynikami w nauce ani osobą, która wybitnie dokuczała słabszym. Ale
przez to, że byłem po prostu dla ludzi, to oni lubili moje towarzystwo. Raczej
się ze mnie nie śmiano. Mówię „raczej”, bo był pewien epizod, gdzie musiałem
posiłkować się pomocą nauczycieli, aby pozbyć się natrętnego dzieciaka z klasy
wyżej. Nie wstydziłem się prosić o pomoc nauczycieli w przeciwieństwie do
własnej mamy. Znałem swoją wartość i możliwości, a do bitki byłem akurat
ostatni. Tak więc poszedłem do sił wyższych i mój prześladowca się odpieprzył.
A
potem umarł mi tata i życie zweryfikowało listę znajomych. Zostali tylko ci
prawdziwi, na których mogłem polegać. Will i Amanda. Michael. Moja święta
trójca. Każdy z nich wystrzelony w inną gwiazdę. Will, dajmy na to, był raczej
chłopem prostolinijnym. Coś było albo czarne, albo białe. Potrafił dać w pysk,
kontrowersyjnie wypowiadał się na wiele tematów i piął się po szczebelkach
edukacji jako dupek. Amanda to jego dziewczyna. Marzyła jej się praca w
show-biznesie. Cokolwiek to oznaczało, a oznaczać mogło wiele. Zależy od dnia,
gdy o to pytasz. Para stworzona do rzeczy wielkich ogólnie.
Michael
to inna bajka. Facet z marginesu społecznego. Lubił otwarte związki, nie bawił
się w nic stałego. Co oznaczało, że zmienił kierunek studiów już trzykrotnie.
Ale uwielbiałem go. W zasadzie z paczki znajomych mogłem nazwać go najlepszym
przyjacielem. Dla mnie nigdy nie był okrutny, jak to bywało z jego byłymi. To
przez niego pierwszy raz zapaliłem trawkę. To on zapoznał mnie z Lisą, a potem
mnie za to przepraszał.
Akceptował
moje podejście do związków, kompletnie odwrotne do jego. Tak samo, jak ja akceptowałem
tę dziwną poligamię. Więc gdy nie udało mi się z Lisą, Michael poczuł się
dotknięty. Za nic go nie winiłem, przecież ludziom nie wychodzi nawet po
dekadach wspólnego życia. Chociaż może to nie o to akurat się martwił.
–
Yo!
Odwróciłem
głowę podczas biegu na bieżni, żeby dostrzec Willa wskakującego na drugą
maszynę obok. Czarna bokserka opinała jego wyrzeźbione ciało, na które zapewne
śliniło się pół rocznika na studiach. Zazdrościłem mu doświadczeń, bo ja nawet
nie potrafiłem sobie wyobrazić niczego, co on o nich opowiadał.
–
Yo – odpowiedziałem, wracając do patrzenia przed siebie na basen za przeszkloną
ścianą.
–
Wyglądasz słabo – stwierdził, rozpoczynając bieg.
–
Spróbuj zapierdalać w pracy fizycznej, męczyć się z klientami i ich odpałami, a
wtedy mów mi, jak powinienem wyglądać.
–
Milusi do porzygu – zaśmiał się. – Może imprezka w weekend? Kumpel z warsztatów
coś organizuje. Wyluzowałbyś chociaż jeden weekend.
Propozycja
wybitnie kusząca. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz piłem alkohol. Chyba z rok
temu, gdy przyszedł list z wezwaniem do spłaty długów, których narobił mój
ojciec. Zachlałem wtedy tak bardzo, że zapomniałem, jak się nazywam, a kac
trzymał mnie dwa dni. Wiedziałem, że to koniec z edukacją i początek ciężkiej
pracy. Nie spodziewałem się jednak, że za rok będę cieniem samego siebie. Bez
dziewczyny, bez Michaela obok, bez perspektyw na zmiany. Picie wiązało się z
konsekwencjami, a ja pracowałem praktycznie siedem dni w tygodniu i nie mogłem
sobie pozwolić na niedyspozycję. Szef by mnie zatłukł.
–
Zastanowię się – odpowiedziałem wymijająco.
Rozum
podpowiadał odmowę, a serce pragnęło się zabawić. Jak inne dziewiętnastolatki.
Zostawiłem sobie furtkę, którą przez kolejne dni miałem przejść lub nie.
Will
wyglądał na zawiedzionego, gdy kręcił głową, słysząc moje słowa. Nie kłócił
się, bo wiedział, że to do niczego nie doprowadzi. Takich rozmów od roku
mieliśmy co najmniej kilkadziesiąt. Nie dało się ukryć, że odstawałem od
przyjaciół. Oni się rozwijali, parli przed siebie w obranych kierunkach. Ja?
Tkwiłem w miejscu i myślałem, czy nie lepiej skończyć z sobą. Człowiek patrzył
na tych ludzi i im zwyczajnie zazdrościł, bo on nie miał spoko rodzinki.
Rodzice mojego ojca żyli w Ameryce, a matki w Rosji. Miałem do nich wybitnie
daleko. Zresztą, oni się nawet do mnie nie odzywali na święta. Wiedzieli, że
istnieję? Owszem. Czy ich obchodziłem? Niekoniecznie. Gdyby nie Agnes, byłbym
sam.
Po
prysznicu na siłowni wyjąłem swoje rzeczy z szafki. Chwyciłem za telefon, gdzie
na ekranie blokady wyświetlały się powiadomienia z Instagrama. Odblokowałem
urządzenie, wpisując pin. Zdziwiłem się, że ktoś ze zweryfikowanym kontem chce
mnie zaobserwować. Iris Clanton? Nie kojarzyłem.
Wszedłem
na profil i niemal gwizdnąłem z podziwu. Dziewczyna miała niesamowitą sylwetkę,
a ubrania na jej zdjęciach odsłaniały więcej ciała, niż go zakrywały. Robiła
też przemyślane miny, co oznacza, że pozowała. Zaobserwowała mnie jakaś
influencerka. Nie rozumiałem tylko po cholerę? Zaakceptowałem jej prośbę, bo
nie była to znowu jakaś tragedia popatrzeć na kogoś tak ładnego. Poza tym
dziewczyna pochodziła z mojego miasta i była sześć lat starsza.
–
Co za panienki oglądasz? – spytał Will, patrzący na ekran znad mojego ramienia.
Nie speszył mnie, dość często gadaliśmy na temat dziewczyn i seksu.
–
Wysłała mi prośbę o obserwację, więc zaakceptowałem. Niezła – komplementowałem.
Will gwizdnął zamiast mnie.
–
A ile ma foczka obserwatorów! – zwrócił uwagę, więc i ja zerknąłem. Niemal
oniemiałem.
Milion
czterysta tysięcy.
Teraz
tym bardziej nie pojmowałem, jak ktoś taki chciał mnie obserwować? Zważywszy,
że ilość kont, które obserwowała, wynosiła dosłownie pięćdziesiąt trzy. Cztery
ze mną.
–
Może Mike ci ją podrzucił? – zadumał się Will.
–
Wątpię – przyznałem. – On się teraz nie umawia z Taylor?
–
Ty mi powiedz.
Will
nie był w najbliższych kontaktach z naszym wspólnym znajomym. Wynikało to mniej
więcej z winy Michaela i zarywania do wszystkiego, co się rusza. Czytaj:
podrywał Amandę, na którą Will polował wtedy od dłuższego czasu. Obaj wiedzieli
o swoich planach wobec niej i durnie rywalizowali. Przyjaźń przez to ucierpiała
i niesmak pozostał. Michael nie żałował prób, Will ich istnienia nie wybaczył.
Nie robili mi jednak problemu. Will czasem dogryzał, że to ja znam
Michaela, więc po co go pytam o coś jego. Jak teraz. Michael za to nigdy nie
odbijał piłeczki, a nawet przeciwnie, pytał co u naszej parki słychać.
–
Zgubiłem się po tym, jak był z fotomodelką – przyznałem.
–
Może nadal z nią jest i właśnie cię zapoznaje z jej kumpelą? Stary, bierz
towar, póki gorący!
–
Na pewno laska z milionem na koncie popatrzy na faceta z minusem
kilkudziesięciu tysięcy dolarów w banku.
–
Nie każdy patrzy na stan portfela, a jesteś zadbanym facetem – stwierdził,
mierząc mnie spojrzeniem. Zdzieliłem go w tył głowy, a on zaniósł się śmiechem.
– Jaja też ci się nie skurczyły.
–
Spierdalaj.
Śmialiśmy
się obaj, a ja szybko zapomniałem o dziewczynie, bo nie było sensu rozmyślać.
Zapewne się pomyliła, a że miałem profil prywatny, to zorientuje się dopiero po
przejrzeniu moich zdjęć. Temat ucięty.
Następnego
dnia w robocie znów nie miałem na nic ochoty. Snułem się po sklepie,
poprawiałem asortyment na regałach, kasowałem zakupy klientów i odliczałem czas
do końca zmiany. Nie myślałem już o seksownej modelce. Myślałem o imprezie.
Kusiła niemiłosiernie. Mógłbym też zaprosić siostrę, co dodatkowo pozwoliłoby
spędzić czas razem. Kiedyś takie imprezy były na porządku dziennym. Siostra
dała mi alkohol już w wieku trzynastu lat, gdy zabrała mnie wraz z sobą na
imprezę w plenerze. Nie miała zamiaru zostawiać mnie samego w sobotni wieczór,
gdy matka bujała się z fagasem na mieście, a ja ślęczałbym smętnie nad
książkami. Lubiłem jej znajomych, bo zawsze traktowali mnie dojrzale. Nie
naśmiewali się, a jeśli ktoś się ośmielił, siostra stawała w mojej obronie. Nie
byłem przyzwoitką, byłem jej bratem.
–
Hejo!
Spojrzałem
na wołającą do mnie Amandę, trzymając karton z detergentami w rękach.
Odstawiłem go na ziemię i pozwoliłem przyjaciółce się do mnie przytulić. Zza
niej wyłonił się Will w skórzanej kurtce i miną sugerującą brak humoru.
–
Hej, co was sprowadza?
–
Zakup gumek – zaśmiała się, patrząc na wyjętą z kartonu butelkę. – Promka?
–
Jak kupisz dwie to tak.
–
Spoko, wezmę – stwierdziła, sięgając drugi wariant. – Jaka różnica?
–
Nasraj i sprawdź – odbiłem.
Will
parsknął śmiechem. Na szczęście Amanda tylko popatrzyła na mnie wyzywająco, a
nie obraziła się na śmierć. Cieszyłem się, że mogłem rzucać przy nich różnymi
żarcikami, a ci je po prostu akceptowali. To działało w dwie strony. Poza tym
fajnie było poprawić humor sobie i przyjacielowi, nie?
–
Will cię zaprosił na domówkę? – zmieniła temat, podając butelki chłopakowi. Był
tragarzem, to jasne.
–
Zaprosił.
–
Przyjdziesz?
–
Chciałbym, ale jeszcze zobaczymy. Jak będę miał siły.
–
Przyjdź – nalegała, łapiąc mnie dłonią za ramię.
–
Dooobra – przeciągnąłem podejrzliwie. – Ostatnim razem tak ci nie zależało. Co
jest?
–
Chce cię zeswatać z kumpelą – sprzedał ją.
Tym
razem Amanda nie wytrzymała i pchnęła go do tyłu, żeby nam nie przeszkadzał w
rozmowie. Posłusznie odszedł kawałek dalej i zatrzymał się na dziale z prasą z
butelkami pod pachą.
–
Amanda, nie – odparłem.
Powróciłem
do ustawiania detergentów na regale.
–
Od zerwania z tą szmatą minęło ile? Rok? Czas się pozbierać!
–
Powtarzam, żeby zaliczył – mruknął Will.
–
Zaliczyć chcę zmianę i iść do domu – odpyskowałem. – Nie ma żadnego
zapoznawania z dziewczynami i koniec kropka.
–
Laska z insta się odezwała? – dopytywał.
–
Nie. Mówiłem. Pomyłka.
–
Jaka znowu laska? – dociekała, patrząc po nas zaintrygowana.
–
Nik dostał zaproszenie od fotomodelki – wyznał. Zaraz jednak humor mu się
popsuł, bo sięgnął po jakiś katalog i mało brakowało, żeby na niego splunął. –
Jebane gwiazdeczki.
–
Co? Kto?
Amanda
podeszła do chłopaka i zabrała mu gazetkę. Ona w przeciwieństwie do niego
zaczęła się cieszyć na widok okładki. Gdy tak patrzyło się na nich z boku,
wyglądali nie do pary. On metalowiec pełną parą. Ona pastelowa świruska. Na
dodatek Will był od niej o dwadzieścia centymetrów wyższy, przez co Amanda
wyglądała na krasnoludka. Ja miałem metr siedemdziesiąt jeden. Will metr
osiemdziesiąt dziewięć.
–
Uch, jest taki gorący! – szczebiotała.
Will
wyrwał jej gazetę z nerwów.
–
Kurwa, płacisz za to teraz – warknąłem.
–
Ja kupię, luzik – uspokajała Amanda.
–
Kupisz i to spalę – zagroził. – Nie będziesz się ślinić do tej cioty.
–
Aha? – obraziła się, zaplatając ramiona na biuście. – Od kiedy obrażamy gejów?
–
Każdy model to ciota, która sprzedaje ciało. Robią też nagie sesje. To prawie jak
prostytucja.
–
Aleś wymyślił, litości – mruknęła.
Znów
zabrała mu gazetę, otworzyła ją na stronie i zaczęła przeglądać zdjęcia.
Okręcała gazetkę w różne strony, bo czasem zdjęcia były poziomo a czasem
pionowo. Cieszyłem się, że w sklepie nie było ruchu o tej godzinie i nie robili
mi problemów. Szef by się potężnie wkurwił, gdyby zobaczył tę dzicz.
–
Nik się ze mną zgadza. Co nie?
Szukał
u mnie poparcia i je znalazł. Skinąłem w odpowiedzi głową, co jedno z nich
ucieszyło, a drugie zniesmaczyło. Wiedziałem, że to czysta zazdrość. W moich
odczuciach modele mieli naprawdę łatwą kasę za parę fotek. Nie trudzili się
ciężką pracą, pewnie nawet jej nie znali. Ładnie wyglądali i tylko dzięki temu
egzystowali. Jeden wypadek, jedna zmiana fizyczna i cała ich kariera poszłaby
na dno. Nie, żebym im źle życzył, ale mieli za łatwo w życiu.
Podszedłem
z nimi do kasy, żeby ich podliczyć i żeby mogli iść na randkę. Nie musiałem
pytać, bo to było oczywiste, że szykowna kreacja Amandy – w postaci tuniki i
legginsów – zwiastowała wieczór dla dwojga. Naprawdę do rachunku dorzuciłem
gumki. Will uniósł kciuk w górę, a Amanda podała mi gazetę do skasowania.
Zamarłem, gdy dostrzegłem osobę na okładce.
–
A ty co? – dziwił się.
–
Docenia kunszt zdjęcia, pozwólmy mu – droczyła się.
Przed
oczami miałem zdjęcie niejakiego Neelsa Lautnera z rozpiętą białą koszulą i w
czarnych spodniach. Tego gościa, z którym tydzień temu ściąłem się w miejscu
pracy Agnes! Był na okładkach poważnych katalogów modowych. Wiedziałem, bo
akurat ta gazeta chodziła za naprawdę ładną cenę i kupowali ją albo fani
modeli, albo znawcy.
Chwileczkę.
Neels
był modelem i całkowitym przypadkiem właśnie wczoraj zaobserwowała mnie
fotomodelka? Kurwa, nawet ja nie byłem na tyle głupi, żeby wierzyć w przypadek.
A to oznaczało, że Neels jednak planował się zemścić.
–
Wszystko okej? Pobladłeś okropnie – zmartwiła się Amanda.
Spojrzałem
w oczy moich przyjaciół, a w mojej głowie na replayu odtwarzały się słowa:
Mam
przejebane.
~*~
Kompletnie
wykończony psychicznie i fizycznie wróciłem do domu. Mamy nie było, ale swąd
dymu papierosowego rozniósł się po całym domu, więc musiała niedawno go
opuścić. Tym lepiej. Pootwierałem okna i poszedłem do siebie z przyniesioną ze
sklepu kanapką. Od razu zasiadłem do starego już laptopa i wszedłem na swoje
konto Instagramowe. Musiałem przejrzeć to małe grono obserwowanych przez
dziewczynę osób. Jeśli znalazłbym tam Neelsa, to już nie ulegałoby
wątpliwościom, że coś knuł.
Przy
starcie Windowsa odpaliły się moje komunikatory, więc nim zdążyłem rozpocząć
śledztwo, na Discordzie dzwonił do mnie Michael. Rozmowa wideo. Trudno.
Śledztwo musiało poczekać. Zbyt rzadko rozmawiałem z przyjacielem, aby go olać.
Kliknąłem słuchawkę, a w czasie, gdy wszystko się otwierało, rozpakowałem
kanapkę.
–
Smacznego! – krzyknął na całe pomieszczenie Michael.
Chłopak
siedział w pokoju z ręcznikiem na szyi. Z końcówek czarnych włosów nadal
skapywały mu pojedyncze kropelki wody. Pewnie wrócił dopiero do akademika.
–
Dzięki. Co tam?
–
Zajebiście! Niedługo uda mi się zjechać na trochę do miasta, więc musimy gdzieś
wyskoczyć. Najlepiej całą paczką.
Podekscytowany
Michael to najlepszy Michael. Zawsze wyglądał jak duży dzieciak, któremu
wystarczyło dać fajnych ludzi i alkohol, żeby był ustawiony do końca życia.
Siłą rzeczy jego uśmiech sprawiał, że i ja się uśmiechałem.
–
Brzmi dobrze, ale uprzedź wcześniej, żebym załatwił wolne w pracy – poprosiłem,
na co podniósł palce i obiecał.
–
Nadal w markecie?
–
Nadal – westchnąłem. – Wciąż szukam czegoś lepszego, ale nikt nie zatrudni nastolatka
bez wykształcenia.
–
W chuj mi przykro. Gdybym tylko mógł, opłaciłbym ci studia i ułatwił życie.
–
Wiem, ale i tak bym tych pieniędzy nie przyjął.
–
Przyjąłbyś, gdybyśmy podpisali umowę, że spłacisz mnie w następnych latach.
Brzmiało
uczciwie, musiałem się z nim zgodzić. Chociaż zamiast pożyczać kasę na studia,
pożyczyłbym ją na spłatę długów, bo to one mi mocno przeszkadzały w życiu.
Windykator nie był miły, gdy spóźniałem się ze spłatą rat.
–
Nik. Nie przypominasz siebie, wiesz? – stwierdził ponurym tonem. – Patrzę na
ciebie i zastanawiam się, gdzie mój kumpel.
–
Na jego zniknięcie miało wpływ parę osób – odpowiedziałem.
Dokończyłem
kanapkę pod czujnym spojrzeniem Michaela. Wyrzuciłem opakowanie do śmietnika
pod biurkiem i zabrałem się do przeglądania Internetu.
–
Lisa się odzywała?
–
Nie i niech nie próbuje.
–
Urocze jest to, że wierzysz w wierność i stałość. Mało kto w tych czasach
zakochuje się i jest ze sobą do śmierci. Nie wiem, czy ci zazdrościć tych
poglądów, czy współczuć.
–
Mike, chcę wierzyć, że nie wszyscy ludzie lecą na to, co mamy w kroczu. Muszę
mieć coś więcej do zaoferowania.
–
Masz, chłopie. Jesteś inteligentny, pracowity, samowystarczalny i troskliwy.
Laski na takich lecą...
–
Te puste?
–
Ty to powiedziałeś – zaśmiał się.
Wiedziałem,
że powinienem ruszyć z życiem towarzyskim dalej, ale jakoś nie potrafiłem.
Przez większą część tygodnia byłem albo zarobiony, albo zbyt zmęczony, żeby
myśleć o baletach i podrywach. Myślałem, że z Lisą to będzie coś poważnego i
trwałego. Bardzo się pomyliłem. Nie miałem ochoty na kolejne zawody miłosne,
nie teraz.
Michael
opowiadał mi, co słychać u niego, gdy mój telefon wydał dźwięk. Spojrzałem na
ekran blokady. Zamarłem. Z mojego ciała uleciała dusza, a Michael dwukrotnie do
mnie krzyknął, czy coś się dzieje.
O
tak, kurwa, działo się.
Neels.lautner
prosi o zezwolenie na obserwowanie.
Komentarze
Prześlij komentarz