Zasłyszane wyznanie Cz.3


|Nikolai|

Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Szczęście w nieszczęściu, że miałem okazję tego doświadczyć na własnej skórze.

Będąc w podstawówce, uchodziłem za dość ważną personę w klasie. Nie byłem osobą z najwyższymi wynikami w nauce ani osobą, która wybitnie dokuczała słabszym. Ale przez to, że byłem po prostu dla ludzi, to oni lubili moje towarzystwo. Raczej się ze mnie nie śmiano. Mówię „raczej”, bo był pewien epizod, gdzie musiałem posiłkować się pomocą nauczycieli, aby pozbyć się natrętnego dzieciaka z klasy wyżej. Nie wstydziłem się prosić o pomoc nauczycieli w przeciwieństwie do własnej mamy. Znałem swoją wartość i możliwości, a do bitki byłem akurat ostatni. Tak więc poszedłem do sił wyższych i mój prześladowca się odpieprzył.

A potem umarł mi tata i życie zweryfikowało listę znajomych. Zostali tylko ci prawdziwi, na których mogłem polegać. Will i Amanda. Michael. Moja święta trójca. Każdy z nich wystrzelony w inną gwiazdę. Will, dajmy na to, był raczej chłopem prostolinijnym. Coś było albo czarne, albo białe. Potrafił dać w pysk, kontrowersyjnie wypowiadał się na wiele tematów i piął się po szczebelkach edukacji jako dupek. Amanda to jego dziewczyna. Marzyła jej się praca w show-biznesie. Cokolwiek to oznaczało, a oznaczać mogło wiele. Zależy od dnia, gdy o to pytasz. Para stworzona do rzeczy wielkich ogólnie.

Michael to inna bajka. Facet z marginesu społecznego. Lubił otwarte związki, nie bawił się w nic stałego. Co oznaczało, że zmienił kierunek studiów już trzykrotnie. Ale uwielbiałem go. W zasadzie z paczki znajomych mogłem nazwać go najlepszym przyjacielem. Dla mnie nigdy nie był okrutny, jak to bywało z jego byłymi. To przez niego pierwszy raz zapaliłem trawkę. To on zapoznał mnie z Lisą, a potem mnie za to przepraszał.

Akceptował moje podejście do związków, kompletnie odwrotne do jego. Tak samo, jak ja akceptowałem tę dziwną poligamię. Więc gdy nie udało mi się z Lisą, Michael poczuł się dotknięty. Za nic go nie winiłem, przecież ludziom nie wychodzi nawet po dekadach wspólnego życia. Chociaż może to nie o to akurat się martwił.

– Yo!

Odwróciłem głowę podczas biegu na bieżni, żeby dostrzec Willa wskakującego na drugą maszynę obok. Czarna bokserka opinała jego wyrzeźbione ciało, na które zapewne śliniło się pół rocznika na studiach. Zazdrościłem mu doświadczeń, bo ja nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić niczego, co on o nich opowiadał.

– Yo – odpowiedziałem, wracając do patrzenia przed siebie na basen za przeszkloną ścianą.

– Wyglądasz słabo – stwierdził, rozpoczynając bieg.

– Spróbuj zapierdalać w pracy fizycznej, męczyć się z klientami i ich odpałami, a wtedy mów mi, jak powinienem wyglądać.

– Milusi do porzygu – zaśmiał się. – Może imprezka w weekend? Kumpel z warsztatów coś organizuje. Wyluzowałbyś chociaż jeden weekend.

Propozycja wybitnie kusząca. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz piłem alkohol. Chyba z rok temu, gdy przyszedł list z wezwaniem do spłaty długów, których narobił mój ojciec. Zachlałem wtedy tak bardzo, że zapomniałem, jak się nazywam, a kac trzymał mnie dwa dni. Wiedziałem, że to koniec z edukacją i początek ciężkiej pracy. Nie spodziewałem się jednak, że za rok będę cieniem samego siebie. Bez dziewczyny, bez Michaela obok, bez perspektyw na zmiany. Picie wiązało się z konsekwencjami, a ja pracowałem praktycznie siedem dni w tygodniu i nie mogłem sobie pozwolić na niedyspozycję. Szef by mnie zatłukł. 

– Zastanowię się – odpowiedziałem wymijająco.

Rozum podpowiadał odmowę, a serce pragnęło się zabawić. Jak inne dziewiętnastolatki. Zostawiłem sobie furtkę, którą przez kolejne dni miałem przejść lub nie.

Will wyglądał na zawiedzionego, gdy kręcił głową, słysząc moje słowa. Nie kłócił się, bo wiedział, że to do niczego nie doprowadzi. Takich rozmów od roku mieliśmy co najmniej kilkadziesiąt. Nie dało się ukryć, że odstawałem od przyjaciół. Oni się rozwijali, parli przed siebie w obranych kierunkach. Ja? Tkwiłem w miejscu i myślałem, czy nie lepiej skończyć z sobą. Człowiek patrzył na tych ludzi i im zwyczajnie zazdrościł, bo on nie miał spoko rodzinki. Rodzice mojego ojca żyli w Ameryce, a matki w Rosji. Miałem do nich wybitnie daleko. Zresztą, oni się nawet do mnie nie odzywali na święta. Wiedzieli, że istnieję? Owszem. Czy ich obchodziłem? Niekoniecznie. Gdyby nie Agnes, byłbym sam.

Po prysznicu na siłowni wyjąłem swoje rzeczy z szafki. Chwyciłem za telefon, gdzie na ekranie blokady wyświetlały się powiadomienia z Instagrama. Odblokowałem urządzenie, wpisując pin. Zdziwiłem się, że ktoś ze zweryfikowanym kontem chce mnie zaobserwować. Iris Clanton? Nie kojarzyłem.

Wszedłem na profil i niemal gwizdnąłem z podziwu. Dziewczyna miała niesamowitą sylwetkę, a ubrania na jej zdjęciach odsłaniały więcej ciała, niż go zakrywały. Robiła też przemyślane miny, co oznacza, że pozowała. Zaobserwowała mnie jakaś influencerka. Nie rozumiałem tylko po cholerę? Zaakceptowałem jej prośbę, bo nie była to znowu jakaś tragedia popatrzeć na kogoś tak ładnego. Poza tym dziewczyna pochodziła z mojego miasta i była sześć lat starsza.

– Co za panienki oglądasz? – spytał Will, patrzący na ekran znad mojego ramienia. Nie speszył mnie, dość często gadaliśmy na temat dziewczyn i seksu.

– Wysłała mi prośbę o obserwację, więc zaakceptowałem. Niezła – komplementowałem. Will gwizdnął zamiast mnie.

– A ile ma foczka obserwatorów! – zwrócił uwagę, więc i ja zerknąłem. Niemal oniemiałem.

Milion czterysta tysięcy.

Teraz tym bardziej nie pojmowałem, jak ktoś taki chciał mnie obserwować? Zważywszy, że ilość kont, które obserwowała, wynosiła dosłownie pięćdziesiąt trzy. Cztery ze mną.

– Może Mike ci ją podrzucił? – zadumał się Will.

– Wątpię – przyznałem. – On się teraz nie umawia z Taylor? 

– Ty mi powiedz.

Will nie był w najbliższych kontaktach z naszym wspólnym znajomym. Wynikało to mniej więcej z winy Michaela i zarywania do wszystkiego, co się rusza. Czytaj: podrywał Amandę, na którą Will polował wtedy od dłuższego czasu. Obaj wiedzieli o swoich planach wobec niej i durnie rywalizowali. Przyjaźń przez to ucierpiała i niesmak pozostał. Michael nie żałował prób, Will ich istnienia nie wybaczył. Nie robili mi jednak problemu. Will czasem dogryzał, że to ja znam Michaela, więc po co go pytam o coś jego. Jak teraz. Michael za to nigdy nie odbijał piłeczki, a nawet przeciwnie, pytał co u naszej parki słychać.

– Zgubiłem się po tym, jak był z fotomodelką – przyznałem.

– Może nadal z nią jest i właśnie cię zapoznaje z jej kumpelą? Stary, bierz towar, póki gorący!

– Na pewno laska z milionem na koncie popatrzy na faceta z minusem kilkudziesięciu tysięcy dolarów w banku.

– Nie każdy patrzy na stan portfela, a jesteś zadbanym facetem – stwierdził, mierząc mnie spojrzeniem. Zdzieliłem go w tył głowy, a on zaniósł się śmiechem. – Jaja też ci się nie skurczyły.

– Spierdalaj.

Śmialiśmy się obaj, a ja szybko zapomniałem o dziewczynie, bo nie było sensu rozmyślać. Zapewne się pomyliła, a że miałem profil prywatny, to zorientuje się dopiero po przejrzeniu moich zdjęć. Temat ucięty.

Następnego dnia w robocie znów nie miałem na nic ochoty. Snułem się po sklepie, poprawiałem asortyment na regałach, kasowałem zakupy klientów i odliczałem czas do końca zmiany. Nie myślałem już o seksownej modelce. Myślałem o imprezie. Kusiła niemiłosiernie. Mógłbym też zaprosić siostrę, co dodatkowo pozwoliłoby spędzić czas razem. Kiedyś takie imprezy były na porządku dziennym. Siostra dała mi alkohol już w wieku trzynastu lat, gdy zabrała mnie wraz z sobą na imprezę w plenerze. Nie miała zamiaru zostawiać mnie samego w sobotni wieczór, gdy matka bujała się z fagasem na mieście, a ja ślęczałbym smętnie nad książkami. Lubiłem jej znajomych, bo zawsze traktowali mnie dojrzale. Nie naśmiewali się, a jeśli ktoś się ośmielił, siostra stawała w mojej obronie. Nie byłem przyzwoitką, byłem jej bratem.

– Hejo!

Spojrzałem na wołającą do mnie Amandę, trzymając karton z detergentami w rękach. Odstawiłem go na ziemię i pozwoliłem przyjaciółce się do mnie przytulić. Zza niej wyłonił się Will w skórzanej kurtce i miną sugerującą brak humoru.

– Hej, co was sprowadza?

– Zakup gumek – zaśmiała się, patrząc na wyjętą z kartonu butelkę. – Promka?

– Jak kupisz dwie to tak.

– Spoko, wezmę – stwierdziła, sięgając drugi wariant. – Jaka różnica?

– Nasraj i sprawdź – odbiłem.

Will parsknął śmiechem. Na szczęście Amanda tylko popatrzyła na mnie wyzywająco, a nie obraziła się na śmierć. Cieszyłem się, że mogłem rzucać przy nich różnymi żarcikami, a ci je po prostu akceptowali. To działało w dwie strony. Poza tym fajnie było poprawić humor sobie i przyjacielowi, nie?

– Will cię zaprosił na domówkę? – zmieniła temat, podając butelki chłopakowi. Był tragarzem, to jasne.

– Zaprosił.

– Przyjdziesz?

– Chciałbym, ale jeszcze zobaczymy. Jak będę miał siły.

– Przyjdź – nalegała, łapiąc mnie dłonią za ramię. 

– Dooobra – przeciągnąłem podejrzliwie. – Ostatnim razem tak ci nie zależało. Co jest?

– Chce cię zeswatać z kumpelą – sprzedał ją. 

Tym razem Amanda nie wytrzymała i pchnęła go do tyłu, żeby nam nie przeszkadzał w rozmowie. Posłusznie odszedł kawałek dalej i zatrzymał się na dziale z prasą z butelkami pod pachą.

– Amanda, nie – odparłem.

Powróciłem do ustawiania detergentów na regale.

– Od zerwania z tą szmatą minęło ile? Rok? Czas się pozbierać!

– Powtarzam, żeby zaliczył – mruknął Will.

– Zaliczyć chcę zmianę i iść do domu – odpyskowałem. – Nie ma żadnego zapoznawania z dziewczynami i koniec kropka.

– Laska z insta się odezwała? – dopytywał.

– Nie. Mówiłem. Pomyłka.

– Jaka znowu laska? – dociekała, patrząc po nas zaintrygowana.

– Nik dostał zaproszenie od fotomodelki – wyznał. Zaraz jednak humor mu się popsuł, bo sięgnął po jakiś katalog i mało brakowało, żeby na niego splunął. – Jebane gwiazdeczki.

– Co? Kto?

Amanda podeszła do chłopaka i zabrała mu gazetkę. Ona w przeciwieństwie do niego zaczęła się cieszyć na widok okładki. Gdy tak patrzyło się na nich z boku, wyglądali nie do pary. On metalowiec pełną parą. Ona pastelowa świruska. Na dodatek Will był od niej o dwadzieścia centymetrów wyższy, przez co Amanda wyglądała na krasnoludka. Ja miałem metr siedemdziesiąt jeden. Will metr osiemdziesiąt dziewięć.

– Uch, jest taki gorący! – szczebiotała.

Will wyrwał jej gazetę z nerwów.

– Kurwa, płacisz za to teraz – warknąłem.

– Ja kupię, luzik – uspokajała Amanda.

– Kupisz i to spalę – zagroził. – Nie będziesz się ślinić do tej cioty.

– Aha? – obraziła się, zaplatając ramiona na biuście. – Od kiedy obrażamy gejów?

– Każdy model to ciota, która sprzedaje ciało. Robią też nagie sesje. To prawie jak prostytucja.

– Aleś wymyślił, litości – mruknęła.

Znów zabrała mu gazetę, otworzyła ją na stronie i zaczęła przeglądać zdjęcia. Okręcała gazetkę w różne strony, bo czasem zdjęcia były poziomo a czasem pionowo. Cieszyłem się, że w sklepie nie było ruchu o tej godzinie i nie robili mi problemów. Szef by się potężnie wkurwił, gdyby zobaczył tę dzicz.

– Nik się ze mną zgadza. Co nie?

Szukał u mnie poparcia i je znalazł. Skinąłem w odpowiedzi głową, co jedno z nich ucieszyło, a drugie zniesmaczyło. Wiedziałem, że to czysta zazdrość. W moich odczuciach modele mieli naprawdę łatwą kasę za parę fotek. Nie trudzili się ciężką pracą, pewnie nawet jej nie znali. Ładnie wyglądali i tylko dzięki temu egzystowali. Jeden wypadek, jedna zmiana fizyczna i cała ich kariera poszłaby na dno. Nie, żebym im źle życzył, ale mieli za łatwo w życiu.

Podszedłem z nimi do kasy, żeby ich podliczyć i żeby mogli iść na randkę. Nie musiałem pytać, bo to było oczywiste, że szykowna kreacja Amandy – w postaci tuniki i legginsów – zwiastowała wieczór dla dwojga. Naprawdę do rachunku dorzuciłem gumki. Will uniósł kciuk w górę, a Amanda podała mi gazetę do skasowania. Zamarłem, gdy dostrzegłem osobę na okładce.

– A ty co? – dziwił się.

– Docenia kunszt zdjęcia, pozwólmy mu – droczyła się. 

Przed oczami miałem zdjęcie niejakiego Neelsa Lautnera z rozpiętą białą koszulą i w czarnych spodniach. Tego gościa, z którym tydzień temu ściąłem się w miejscu pracy Agnes! Był na okładkach poważnych katalogów modowych. Wiedziałem, bo akurat ta gazeta chodziła za naprawdę ładną cenę i kupowali ją albo fani modeli, albo znawcy.

Chwileczkę.

Neels był modelem i całkowitym przypadkiem właśnie wczoraj zaobserwowała mnie fotomodelka? Kurwa, nawet ja nie byłem na tyle głupi, żeby wierzyć w przypadek. A to oznaczało, że Neels jednak planował się zemścić.

– Wszystko okej? Pobladłeś okropnie – zmartwiła się Amanda.

Spojrzałem w oczy moich przyjaciół, a w mojej głowie na replayu odtwarzały się słowa:

Mam przejebane.

 

~*~

 

Kompletnie wykończony psychicznie i fizycznie wróciłem do domu. Mamy nie było, ale swąd dymu papierosowego rozniósł się po całym domu, więc musiała niedawno go opuścić. Tym lepiej. Pootwierałem okna i poszedłem do siebie z przyniesioną ze sklepu kanapką. Od razu zasiadłem do starego już laptopa i wszedłem na swoje konto Instagramowe. Musiałem przejrzeć to małe grono obserwowanych przez dziewczynę osób. Jeśli znalazłbym tam Neelsa, to już nie ulegałoby wątpliwościom, że coś knuł.

Przy starcie Windowsa odpaliły się moje komunikatory, więc nim zdążyłem rozpocząć śledztwo, na Discordzie dzwonił do mnie Michael. Rozmowa wideo. Trudno. Śledztwo musiało poczekać. Zbyt rzadko rozmawiałem z przyjacielem, aby go olać. Kliknąłem słuchawkę, a w czasie, gdy wszystko się otwierało, rozpakowałem kanapkę.

– Smacznego! – krzyknął na całe pomieszczenie Michael.

Chłopak siedział w pokoju z ręcznikiem na szyi. Z końcówek czarnych włosów nadal skapywały mu pojedyncze kropelki wody. Pewnie wrócił dopiero do akademika.

– Dzięki. Co tam?

– Zajebiście! Niedługo uda mi się zjechać na trochę do miasta, więc musimy gdzieś wyskoczyć. Najlepiej całą paczką.

Podekscytowany Michael to najlepszy Michael. Zawsze wyglądał jak duży dzieciak, któremu wystarczyło dać fajnych ludzi i alkohol, żeby był ustawiony do końca życia. Siłą rzeczy jego uśmiech sprawiał, że i ja się uśmiechałem. 

– Brzmi dobrze, ale uprzedź wcześniej, żebym załatwił wolne w pracy – poprosiłem, na co podniósł palce i obiecał. 

– Nadal w markecie?

– Nadal – westchnąłem. – Wciąż szukam czegoś lepszego, ale nikt nie zatrudni nastolatka bez wykształcenia.

– W chuj mi przykro. Gdybym tylko mógł, opłaciłbym ci studia i ułatwił życie.

– Wiem, ale i tak bym tych pieniędzy nie przyjął.

– Przyjąłbyś, gdybyśmy podpisali umowę, że spłacisz mnie w następnych latach.

Brzmiało uczciwie, musiałem się z nim zgodzić. Chociaż zamiast pożyczać kasę na studia, pożyczyłbym ją na spłatę długów, bo to one mi mocno przeszkadzały w życiu. Windykator nie był miły, gdy spóźniałem się ze spłatą rat.

– Nik. Nie przypominasz siebie, wiesz? – stwierdził ponurym tonem. – Patrzę na ciebie i zastanawiam się, gdzie mój kumpel.

– Na jego zniknięcie miało wpływ parę osób – odpowiedziałem.

Dokończyłem kanapkę pod czujnym spojrzeniem Michaela. Wyrzuciłem opakowanie do śmietnika pod biurkiem i zabrałem się do przeglądania Internetu.

– Lisa się odzywała?

– Nie i niech nie próbuje.

– Urocze jest to, że wierzysz w wierność i stałość. Mało kto w tych czasach zakochuje się i jest ze sobą do śmierci. Nie wiem, czy ci zazdrościć tych poglądów, czy współczuć.

– Mike, chcę wierzyć, że nie wszyscy ludzie lecą na to, co mamy w kroczu. Muszę mieć coś więcej do zaoferowania.

– Masz, chłopie. Jesteś inteligentny, pracowity, samowystarczalny i troskliwy. Laski na takich lecą...

– Te puste?

– Ty to powiedziałeś – zaśmiał się.

Wiedziałem, że powinienem ruszyć z życiem towarzyskim dalej, ale jakoś nie potrafiłem. Przez większą część tygodnia byłem albo zarobiony, albo zbyt zmęczony, żeby myśleć o baletach i podrywach. Myślałem, że z Lisą to będzie coś poważnego i trwałego. Bardzo się pomyliłem. Nie miałem ochoty na kolejne zawody miłosne, nie teraz.

Michael opowiadał mi, co słychać u niego, gdy mój telefon wydał dźwięk. Spojrzałem na ekran blokady. Zamarłem. Z mojego ciała uleciała dusza, a Michael dwukrotnie do mnie krzyknął, czy coś się dzieje.

O tak, kurwa, działo się.

Neels.lautner prosi o zezwolenie na obserwowanie.



~awenaqueen~


Komentarze

Popularne posty