Zasłyszane wyznanie Cz.6
Obudziłem
się – co raczej jest eufemizmem, bo prawie nie spałem – przed siostrą.
Zajrzałem jej do lodówki i w ramach podziękowań za przyjęcie mnie w środku
nocy, przygotowałem dla nas śniadanie. Nic skomplikowanego, zwykła jajecznica i
tosty z serem, ale zapach poniósł się po małym mieszkanku i zbudził królewnę ze
snu. Przyszła do mnie zaspana i opatulona fioletowym aksamitnym szlafrokiem –
ciekawe skąd ją było na takie ciuchy stać – i usiadła z potarganymi włosami na
krześle przy stole. Ziewała szeroko, gdy stawiałem jej przed nosem talerz i
kubek z herbatą.
–
Rany, gdybym wiedziała, że mając cię pod dachem, załatwiam sobie darmowe
śniadania, już dawno bym cię do siebie wzięła – sarknęła i chwyciła za widelec.
Pierwszy kęs sprawił, że stęknęła z przyjemności. – Pycha. Dzięki. Ale mogłeś
zrobić kawę.
–
Po wczorajszej mieszance z pracy mam dość odoru kofeiny na parę dni. Poza tym
chcę zacząć sypiać, a ona mi tylko w głowie miesza – wyznałem, zasiadając z
bliźniaczym śniadaniem naprzeciw niej.
Spojrzała
na mnie intensywnie i wolno przeżuwała posiłek. Wkopałem się wspominaniem
minionego dnia. Udawałem, że jestem ślepy na jej nieme pytanie.
–
Ej, wyszła mi na tym masełku.
–
Nik...
–
Właśnie. Organizujesz jakąś imprezę urodzinową? Muszę wiedzieć, czy mam się
wpraszać, czy nie – zaśmiałem się i zmieniłem temat. Pozwoliła mi na to,
posyłając mały uśmiech.
–
Cóż, tak. Tylko... zaprosiłam Iris i Neelsa. Wiem, że za nim nie przepadasz,
ale Iris jest w porządku, a oni dbają o swój fejkowy związek i dziwnie by było-
–
Siostra, rozumiem. Po co mi się spowiadasz z tego, kogo zapraszasz na własne
urodziny? Daj spokój – uciszyłem ją, posyłając oczko. – Co do Neelsa, sądzisz,
że naprawdę ma dla mnie pracę?
–
Wydaje mi się, że to szczere – poparła, biorąc łyczek herbaty, zanim
kontynuowała. – Iris z zaangażowaniem opowiadała mi, jak to rozmawiała ze swoim
wujem fotografem i jak Neels obgadywał sytuację z ojcem.
–
A co ojciec ma do tego?
–
Boże, na jakim świecie ty żyjesz? – stęknęła i pochyliła się nad stołem. –
Ojciec Neelsa ma agencję modelek. To pod jego marką pracują jego dzieci. No i
wuj Iris.
–
Wow, ręka rękę myje, co? – zakpiłem.
–
Jeszcze mi powiedz, że sam nie chciałbyś mieć imperium rodzinnego? – zaśmiała
się. – Ile razy jako szczyl marzyło mi się, żeby starzy zostawili nam w spadku
jakiś rodzinny biznes. Jak to ułatwia start w życiu!
–
Ta, tymczasem nasza matka zarabia na życie ciałem. No, scheda jak diabli, a mój
ojciec zostawił mi długi.
–
Dlatego mówię, że mi się marzyło – stwierdziła, patrząc na mnie z przyganą. –
Twój ojciec nadrabiał charakterem, sam tak mówiłeś. Wątpię, aby planował ci
zostawić taki spadek.
–
Może. Diabli go wiedzą.
–
Wracając do tematu twojej pracy w modelingu, sądzę, że to naprawdę dobry pomysł
spróbować. Najwyżej się nie uda i wrócisz do domu. Co cię to kosztuję, Nik?
–
Dlatego chcę spróbować – przyznałem już pewniej. Uniosła w zaskoczeniu brwi,
ale zaraz się wyszczerzyła zadowolona. – Ta twoja impreza urodzinowa może być
dobrym przełamaniem pierwszych lodów, nie? Gdzie w ogóle ją organizujesz?
–
W klubie. Już wszystko wynajęłam i wpłaciłam zaliczkę. Nie będzie nas dużo i
oczywiście nie wynajęłam całego klubu, więc będziemy się mieszać z tamtejszymi
klientami, ale uważam, że to dobre oderwanie od codzienności. No i mój
braciszek był kiedyś niezłym imprezowiczem, więc uważam, że pasujesz.
–
Suka – mruknąłem, a ona cmoknęła na mnie. – Dobrze. Niech będzie. Wyłączę się
na jeden wieczór. Kiedy?
–
Jutro. Idę na rano i to parę godzin, więc wieczorem mogę szaleć i leczyć kaca w
niedzielę! Plus idealnie się wpasowuję w wolne naszych modeli!
–
W moje też. Mam tydzień urlopu, żeby się naładować.
–
Kurde, idealnie! – ucieszyła się jak dziecko, aż poprawiła mi znacznie
samopoczucie. – To będzie nasz wieczór!
–
Nie. To będzie twój wieczór.
Pokazała
mi język, więc odwdzięczyłem się jej tym samym. Reszta posiłku minęła nam w
przyjemniej ciszy. Zaproponowałem też pozmywanie, więc Agnes uciekła pod
prysznic, aby przygotować się na nowy dzień i do pracy za parę godzin. Głupi
nie byłem i wiedziałem, że jak tylko wróci do salonu, rozpoczniemy rozmowę na
temat mojego nocnego zjawienia się na progu. Zresztą nie chciałem jej odwlekać,
bo liczyłem, że siostra mnie zrozumie i naprawdę da schronienie na parę dni,
dopóki nie przetestuję siebie w modelingu, nie zarobię i nie wynajmę czegoś.
Dużo tego „nie” w zdaniu... czy to już omen?
Agnes
wróciła w ciasnych jasnych dżinsach i w topie, który odsłaniał jej pępek.
Usiadła na fotelu, podciągając stopę pod tyłek i patrzyła na mnie wyczekująco.
Ta, oboje zdawaliśmy sobie sprawę, co dalej.
–
Wczoraj po zmianie byłem padnięty. Neels odwiózł mnie do domu i-
–
Neels odwiózł cię do domu? – przerwała mi zaszokowana. – Kiedy się
pogodziliście?
–
Sis, to nie jest teraz najważniejsze. On nie gra roli w tej sprawie żadnej.
–
Okej, okej. Mów.
–
A więc wróciłem do domu padnięty i rozebrałem się, od razu kładąc się do łóżka.
– Skrzywiła się, ale posłusznie milczała. – Zapomniałem z tego wszystkiego
zamknąć drzwi i obudziłem się, bo siedział na mnie facet matki.
–
Co, kurwa?!
Z
wrażenia odepchnęła się od oparcia i patrzyła na mnie wielkimi oczyma.
–
Nie wiem, czy chciał mnie tylko zmacać, czy zajść dalej, ale wpadłem w szał
i... – Obejrzałem swoją poranioną i bolesną dłoń. – Matka wparowała, odepchnęła
mnie od niego i stwierdziła, że raz mogłem się puścić i pomóc nam w budżecie
domowym.
–
Powiedz, że żartujesz – błagała, blednąc. – Musisz żartować. Nasza matka
jest... jest nienormalna, ale nie aż tak. Ona...
–
Agnes, na tyle trzeźwy byłem, aby dobrze ją zrozumieć – zapewniłem, zaciskając
pięści. – Nie kłamię.
–
Tak, Boże, wierzę ci, ale... ciężko mi to przyswoić. To brzmi jak jakiś
scenariusz taniego filmu, a nie nasze życie. Mieszkałam z tą kobietą...
Odwróciła
wzrok, a do mnie dotarło, że ona po prostu nie potrafiła sobie tego
zwizualizować. Tego zagrożenia, które czyhało na nas od zawsze w naszym domu.
Odkąd pamiętam, obie kłóciły się zajadle i dlatego Agnes szybko dorwała dobrą
posadkę i wyniosła się na swoje, ale jeszcze wtedy nasza matka nie była
zainteresowana aż tak bardzo prowadzeniem rozwiązłego życia. Umawiała się na
randki, ale raczej nie sprowadzała ich do domu. Wiele się zmieniło, gdy ja
skończyłem lat piętnaście, tata umarł, a rok temu przyszedł list z wezwaniem do
zapłaty.
–
Nik, to jedyny taki przypadek, tak? Nikt cię wcześniej...
–
Jedyny. Zawsze czułem zagrożenie, więc zamontowałem sobie zamki w drzwiach, ale
nigdy chyba nie wierzyłem w realność tych obaw. Przecież przychodzili pieprzyć
kobietę, więc na co im chłopak w moim wieku?
–
Rany boskie, Nik, tak mi przykro – zaszkliły jej się oczy. Od razu przysiadła
się do mnie, objęła ciasno ramionami. – Powinieneś był mi powiedzieć szybciej,
że masz z nią tak źle, że nie czujesz się tam bezpiecznie. Wymyśliłabym coś i
razem dalibyśmy radę.
–
Jestem dzieciakiem ze sporym bagażem po starym. Tylko balastem będę dla ciebie
na dłuższą metę.
–
Braciszku, co ty bredzisz? – skarciła mnie, odsuwając się i patrząc z
zawziętością w oczy. – Kocham cię, jasne? Wiem, że rzadko to okazywałam w
przeszłości, ale jesteśmy jedynym zdrowym członem tej rodziny i musimy na sobie
polegać. Jako starsza siostra jestem odpowiedzialna za twoje dobro i właśnie ci
pomagam. Jak nie uda się w modelingu, stanę na głowie, żeby tylko załatwić ci
coś lepszego, słowo honoru.
–
Dzięki, Agnes. Nie mogę do niej wrócić...
–
I nie wrócisz! – zapewniła, ściskając mi dłoń. – Nie pozwolę na to.
Uwierzyłem
jej. Pierwszy raz zawierzyłem komuś w słowa bez wahania i było to dziwne
uczucie. Wyzwalające ze strachu i niepewności. Agnes mogłem zaufać, bo nigdy
nie dała mi przesłanek, aby uważać na jej słowa. Zaskoczyło mnie, jak lekko
było mi na piersi z nowym domem, nowym początkiem i tym, co majaczyło na
horyzoncie. I choć Will nie popierałby mojej pracy w modelingu, to na razie nie
musiał o niczym wiedzieć. W końcu, jaka pewność, że mnie w ogóle przyjmą?
Wszystko w swoim czasie.
Siostra
uparła się, że pojedzie na miasto i rozejrzy się za małą komodą dla mnie, którą
idealnie chciała wpasować zamiast starej i postawić na niej telewizor. Zabrała
więc torbę, pomachała mi i zniknęła, ówcześnie rzucając we mnie zapasowym
pękiem kluczy. Zyskałem coś cennego, co ugruntowało mnie jakoś na ziemi.
Przynajmniej tymczasowo.
Odblokowałem
Neelsa na Instagramie, od razu zaobserwowując jego profil. Nie minęło pięć
minut, gdy przyszła prośba zwrotna, którą przyjąłem z nikłym uśmieszkiem na
ustach. Żadne też zaskoczenie, że gdy układałem sobie laptopa na stoliku, to
telefon zabrzęczał od nowej wiadomości. Sięgnąłem go i zatopiłem się w rogu
kanapy, wyciągając nogi na całej jej długości. Mogłem sobie pozwolić na pięć
minut lenistwa.
Neels.lautner:
Co
to się stanęło, że mnie zaobserwowałeś?
Ja:
Dobry
humor? Dzięki za wczoraj.
Neels.lautner
zrobił screena.
Ja:
Bez
jaj xd Po co ci to?
Neels.lautner:
Będę
chwalił się, że był taki dzień, gdzie Nikolai Olsen mi podziękował ;)
Co
u ciebie? Lepiej się dziś czujesz? Widać, ale pytam z nadzieją, że bardziej
rozwiniesz.
Ja:
Co,
mam napisać ci poemat o moim samopoczuciu, kłamco?
Neels.lautner:
Ałć,
żeby tak na grubo od rana mi cisnąć.
Podoba
mi się ten twój charakter, nie zmieniaj się ;)
Ja:
Doznałem
ciarek obrzydzenia. Idź pedałuj gdzie indziej, masochisto.
Neels.lautner:
To
by sugerowało, że jestem rowerem, a daleko mi do niego. Jestem prostym
chłopakiem <3
Ja:
Ach,
boimy się mnie, co? :D
Neels.lautner:
Ty
się boisz mnie. Sam mi tak powiedziałeś, pamiętasz?
Ale
spokojnie, udowodnię ci swoją wartość. Zważywszy na twoje wolne w tygodniu,
zorganizowałem ci próbną sesję. Lecisz z nami do Paryża.
Ja:
Kurwa,
gdzie?! Neels nei stac mnei na lot
Neels.lautner:
Ej,
spokojnie. Opłacone przez agencję. My lecimy do pracy, a ciebie wciśniemy w
naszą przerwę i ekipa oceni, jak lubi cię obiektyw. Tylko musisz być gotów, że
czeka cię trochę przebieranek, pozowania i kreatywności. Poćwicz przed lustrem,
to serio pomaga. Choć z początku jest dziwnie.
Ja:
My?
Ty i Iris?
Neels.lautner:
Tak.
Jeszcze Aiden, ale nim się kompletnie nie przejmuj, to mój przyjaciel. Wie o
nas.
Ja:
Taki
przyjaciel? :D
Neels.lautner:
A
co, zainteresowany pedałowaniem?
Ja:
Z
nim? Pewnie ^^
Neels.lautner:
Kutas.
Cieszę
się, że u ciebie lepiej. Odpoczywaj.
Uśmiechnąłem
się i zablokowałem telefon. Zsunąłem się niżej i patrzyłem w sufit, nie
wierząc, że poprowadziłem tak dwuznaczną rozmowę, która jednocześnie zawierała
informacje na temat mojej pracy. Cholera, Paryż. Miałem polecieć do Paryża!
Jasne, nie na wycieczkę krajoznawczą, ale na casting, jednak wciąż ekscytowała
mnie sama wizyta we Francji. Dotychczas mogłem sobie co najwyżej pozwolić na
wycieczki szkolne, a to i tak te opiewające w nasz kraj. Czułem ekscytację i
strach jednocześnie, ale to całkiem normalna mieszanka ze względu na sytuację.
Czekałem, aż wróci siostra i będę mógł się jej pochwalić. Już widziałem jej
radość.
Telefon
znów wydał z siebie dźwięk, a ja zaskoczony wziąłem go do ręki, widząc
wiadomość od Neelsa.
Neels.lautner:
Masochistą
jestem tylko dla ciebie, nie mów Iris.
Zaśmiałem
się w głos, przypadkowo serduszkując mu wiadomość. A chuj, trudno. Niech się
przez pięć minut pospuszcza nad tym, taki byłem łaskaw. Obiektywnie rzecz
ujmując, Neels był przystojnym facetem, który pewnie miał nie lada powodzenie.
Dbał o siebie, ale tego też wymagała jego praca. Dosłownie jego ciało było
maszynką do zarabiania pieniędzy i to w lepszym stopniu niż to mojej matki.
Trzeba prawdzie w oczy spojrzeć i przyznać, że Neels zarabiał w przyzwoitszy
sposób niż ona. Albo wybielałem modeling, bo sam chciałem w nim spróbować,
denerwując w ten sposób jedynego przyjaciela, którego miałem na miejscu.
Westchnąłem i dźwignąłem się do pionu. Wybrałem numer Willa, mając perspektywę
lepszego spędzania dnia niż w czterech ścianach. Jeśli chciałem naprawić sobie
zegar biologiczny, to spanie też wchodziło w grę dopiero koło dziesiątej. Bez
drzemek do tego czasu.
–
Patrz, kto sobie przypomniał o mym istnieniu – sarknął.
–
Yo. Idziesz na siłkę?
–
Teraz?
–
Za godzinę można.
–
Dobrze się czujesz? Ty nie w robocie przy piątku?
–
Stary, mam prawie półtora tygodnia urlopu!
–
Co ty dajesz? Zajebiście! Dziś wieczorem jest domówka u moich znajomych i co powiesz,
żeby iść z nami?
–
Powiem, że to zajebisty pomysł – zaśmiałem się.
–
No i to rozumiem! Za godzinę siłka, widzimy się na miejscu?
–
Jasne. Dzięki, Will.
–
Stary, to ja dziękuję, że w czasie wolnym o nas myślisz! Widzimy się, narka.
Odstawiłem
telefon od ucha i popatrzyłem na zgaszony ekran. Mimo iż noc nie była zbyt
regenerująca, to nowy dzień zapoczątkował we mnie nadzieję, której wcześniej
sobie nie dawałem. Agnes rzeczywiście wcześniej udzieliłaby mi wsparcia, ale ja
nie chciałem sprawiać jej kłopotu. Przecież to moje długi i moja wina, że nie
umiałem sobie ułożyć życia jakoś sensowniej. Jasne, matka spadek przyjęła, bo
to pazerna baba, ale był on na mnie. Winić w jakiejś części mogłem też tatę.
Wyrzuciłem
swoje rzeczy z torby i zapakowałem do niej tylko te niezbędne na siłownie jak
komplet sportowy, ręcznik i butelkę wody. Dawniej wybierałem też słuchawki, ale
skoro umówiłem się z Willem, to i z nim miałem prowadzić pogawędki, więc nie
widziałem sensu w odcinaczu cię od świata. Zarzuciłem więc torbę na ramię, idąc
z nowymi kluczami w ręku w stronę drzwi. Puściłem też siostrze wiadomość, żeby
na mnie nie czekała, bo wyszedłem poćwiczyć i widzimy się wieczorem. Wysłała mi
tylko uniesiony kciuk w górę. Pewnie zajęta była wybieraniem komody.
Na
siłowni po krótkiej rozgrzewce jak zwykle wybrałem bieżnię. Lubiłem biegać
zaraz obok rowerka i naprzemiennie to na nich mnie widziano najczęściej. Nie
chodziło mi o zbudowanie mięśni na rękach czy kaloryfera. To po prostu
uprawianie sportu dla zdrowia, a nie mega umięśnionego ciałka. Zresztą Will
śmiał się, że z mięśniami wyglądałbym jak pakerek po sterydach. Miał rację,
cholera. Jemu pasowały bicepsy, zwłaszcza z tą ciemniejszą o dwa tony karnacją.
Pot wręcz dodawał mu atrakcyjności, której obawiała się Amanda, bo wszystkie
laski na roku się śliniły do niego, odkąd pamiętałem. Zresztą siłowniani panie
i panowie też. Biegliśmy obok siebie i dostrzegaliśmy sporadycznie, jak ktoś
pokazywał go palcem albo bezpardonowo obserwował.
–
Choć raz mogliby pogapić się na ciebie – niby się żalił, dysząc po siedmiu
kilometrach.
–
Masz fajną dupę, to patrzą.
–
Ty masz fajną dupę, ja mam fajną górę.
–
Brzmi babsko.
–
Stary, jak chuj. Przestańmy.
Zaśmialiśmy
się obaj. Mój filtr gejowski chyba się nieco popsuł, bo od kiedy pojawił się
Neels, to bardziej zwracałem na tę sprawę uwagę. Czy coś jest gejowskie, czy
nie. Częściej wracałem do tego myślami czy tak jak z Willem, podczas rozmowy
nawet nawiązywałem. Fakt, nigdy nie dumałem nad orientacją, a żadnej osoby
queer bezpośrednio nigdy nie poznałem. Pewnie mnie otaczali. Nawet w tej
siłowni znalazłoby się paru gejów, ale dopiero teraz czułem ich pożądliwe
spojrzenia – tudzież je sobie wmawiałem, wyczulony na tych facetów bardziej,
niż przed poznaniem Lautnera. Nie przeszkadzali mi, w zasadzie można było
doczepić mi łatkę ignoranta, bo nie interesowałem się losami takich osób, a
pojęcie o środowisku miałem dość znikome. Zacząłem nawet dumać, czy to plus,
czy minus.
Zerknąłem
na przyjaciela, czując delikatne kąsanie sumienia. Powinienem mu powiedzieć o
swoich zmianach życiowych, o podejmowaniu nowych wyzwań, ale coś mnie
blokowało. Will to facet z pewnymi zasadami. Dość sztywny i surowy. Bez dwóch
zdań najbliższy mojemu sercu był Mike, bo rozumiał mnie jak mało kto i nigdy
nie osądzał z góry – zwłaszcza że żył sobie na kocią łapę – ale Willa zdanie
też się dla mnie liczyło. Każdy z chłopaków był mi bliski od innej strony.
Michaelowi mogłem się wygadać z brudów życia, a z Willem zachlać na imprezie
lub zabiegać się na śmierć. Dla jednych taki podział mógł wydawać się
krzywdzący, ale on działał.
–
Zamieszkałem na jakiś czas u Agnes – wyznałem niespodziewanie.
Will
spojrzał na mnie zaskoczony, nie przerywając wolnego biegu. Samym wzrokiem
nakazywał mi rozwinięcie myśli.
–
Matka nie wytrzymała i mnie wywaliła – skłamałem gładko, patrząc przed siebie z
uparciem godnym osła. – Więc jakbyś mnie szukał, to nie tam.
–
Spoko – podsumował wątpiąco. – Za co cię wyjebała?
–
Za mało kasy, za dużo pyskowania. Standard. Miała po prostu dość.
–
Stara prukwa – podsumował, a ja parsknąłem śmiechem i prawie zgubiłem krok. –
Co? Taka prawda. Ona powinna te długi spłacać, skoro sama połasiła się na
spadek. Chciała, to ma.
–
Ta.
–
Nic nawet z tych rzeczy po ojcu nie masz, same stare graty.
–
Na dodatek zostały w domu matki. Muszę kiedyś po nie pójść. Chociaż to mi
dobrego ze spadku zostało.
–
Ja bym je wyjebał. Na co ci one?
–
Czasem chcę myśleć, że chociaż ojcu zależało.
–
Stary, zostawił ci po śmierci gigantyczne długi. Nie, nie zależało mu –
podsumował dobitnie.
Zacisnąłem
mocno wargi, nie chcąc się z nim kłócić. Właśnie o to mi chodziło, gdy mówiłem,
że Mike podchodzi do życia inaczej od Willa. Rozumiałem, dlaczego odradzał mi
dbanie o pamiątki po ojcu, ale miałem na to inny pogląd. Tata nie zawinił, po
prostu zbyt późno odnowiliśmy kontakt, przecież nie planował umierać.
Potrzebowałem wierzyć, że on jeden myślał o mnie jak o kimś cennym, a nie
robolu, który musi się spłacić.
Pod
wieczór razem z przyjacielem ruszyliśmy na balety. Ja odświeżony i w swoim
najlepszym wydaniu – białej bluzce i dżinsach – oraz Will w podobnym zestawie
tylko bluzkę zmienił na czerwoną z nadrukiem heavymetalu. Przyznam
szczerze, że ledwo już pamiętałem, jak się bawić na domówkach i w pierwszej
godzinie prawie przesadziłem z mieszaniem alkoholi. W porę się ogarnąłem i
tylko trochę mi szumiało w głowie, a obstawałem już tylko przy szotach.
Zagadywałem do osób, które kojarzyłem ze szkoły, a które prężnie działały na
swoich wybranych kierunkach studiów. Amanda porwała Willa niemal od razu na
parkiet, a potem na obściskiwanie się po kątach. Zazdrościłem im, cholera.
Dawniej ja i Lisa też kitraliśmy się w różnych miejscach, byle się trochę
podotykać albo całować długie minuty. Dlatego na takie pary popatrywałem teraz
z nieskrywaną zazdrością i nawet złością.
W
pewnym momencie odkryłem, że zwracam uwagę nie tylko na pary heteroseksualne,
ale też te jednopłciowe. Dostrzegłem co najmniej dwie pary lesbijek, z czego
jedna zabierała drugą na szybki numerek – na sto procent – a do tego jedną parę
gejów. Aż mnie wmurowało w posadzkę, gdy ich dostrzegłem na całowaniu.
Dosłownie zdałem sobie sprawę, jak wiele takich par mnie otacza, jak bardzo
miałem to dotychczas za normalne i poza moją ciekawością, aż tu nagle zjawił
się Neels i mi wywrócił światopogląd do góry nogami. Wcale nie zastanawiałem
się nad związkiem z facetem, a przynajmniej na trzeźwo tego nie analizowałem,
ale po pijaku wracałem spojrzeniem do tych chłopaków. Jakby przyciągała mnie
ciekawość.
Wow,
gratuluję, Nikolai. Odkryłeś istnienie gejów w dwudziestym pierwszym wieku.
Niesamowite.
Westchnąłem
ciężko i pochłonąłem kolejnego szota. Postanowiłem się upić i zabawić bez
rozpamiętywania. Co mnie jakaś orientacja seksualna? Byłem hetero i temat nie
był wart uwagi.
Do
czasu.
Przesadziłem.
Wiedziałem, że przesadziłem, gdy kolejnego dnia obudził mnie kac morderca bez
serca. Jęczałem na kanapie siostry, zwijając się w agonii, bo mój organizm
odwykł od alkoholu. Agnes śmiała się ze mnie, ale podała mi elektrolity do
wypicia. Dla jasności, było mi po nich znacznie gorzej na żołądku niż bez nich.
Skuliłem się więc w rogu kanapy, a siostra zajęła miejsce obok i popatrywała na
mnie z jawną drwiną.
–
Co? – warknąłem, rozmasowując sobie skronie.
–
Jak ty masz zamiar dziś iść na moją imprezę urodzinową, co? – zaśmiała się. –
Braciszku, żal mi cię.
–
Aha, spoko – mruknąłem obrażony. – Dam radę. Do wieczora wytrzeźwieję.
–
Nik, liczyłam, że pojedziesz ze mną szybciej do klubu, żebym mogła upewnić się,
że wszystko jest gotowe i być pierwszą, która czeka na gości, wiesz?
–
O Jezu – jęknąłem, zsuwając się. Okrutna kobieta się tylko śmiała.
–
Dobrze wiedzieć, że wciąż masz w sobie coś z nastolatka, bo obawiałam się już,
że mi się znacznie postarzyłeś.
–
Uczep się kogoś innego – nakazałem.
–
Dobrze już, ale masz cztery godziny, żeby ogarnąć zwłoki i przygotować się do
kolejnej imprezy.
–
To nie kac nie ma serca, tylko ty.
–
O, z pewnością! – zakpiła i wstała.
Patrzyłem
za nią z chęcią mordu. To nie na nią byłem zły, lecz na siebie. Trochę
przesadziłem z alkoholem i straciłem rachubę czasu i czynów. Dosłownie. Wiem,
że brałem udział w jakichś grach pijackich, przez co wlałem w siebie jeszcze
więcej procentów. Było też jakieś wyzwanie, ale zdecydowanie nie chodziło o grę
w butelkę. Wspominałem więc tę noc jako jedną z gorszych. Zwłaszcza że
wymieniłem z kimś ślinę i za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć twarzy tej
osoby. I co gorsza, płci. Coś dziwnego mi przebiegało po kręgosłupie, jak tylko
sobie wspominałem swoje zachowanie i myśli, jakbym pokusił samego diabła, a ten
postawił mi na drodze... faceta.
–
Nie, bez jaj – szepnąłem do siebie, mrugając leniwie.
Zamiast
użalać się nad sobą, w czym wbrew pozorom byłem całkiem niezły, dźwignąłem dupę
z kanapy i ruszyłem do łazienki na zimny prysznic. Postawił mnie na nogi raz,
dwa. Wciągnąłem na siebie kremową bluzkę z wyższym kołnierzem, który trochę
imitował golf, ale zdecydowanie nim nie był. Podciągnąłem rękawy do łokci, a na
nogi wsunąłem czarne spodnie. Za klamrę od paska schowałem część bluzki, a
reszcie pozwalałem luźno zwisać. Przeczesałem swoje włosy, zapamiętując o
konieczności odwiedzin fryzjera, bo kudły stały się zbyt długie i niesforne.
Wyszedłem z łazienki.
Siostra
pokiwała z uznaniem na mój widok, co chyba oznaczało zgodę na wyjście w tym
stanie do ludzi. Sama zaś wybrała obcisłe i ciemne dżinsy, czarne szpilki na
dość wysokim obcasie i błękitną zwiewną koszulę. Wyglądała kobieco i szykownie.
Włosy upięła w zmyślną kitkę, a makijaż odważyła się zrobić mocniejszy.
–
Pięknie wyglądasz – skomplementowałem.
–
Dziękuję. Ty też na trzeźwiejszego.
–
Musiałeś, nie?
Wyszczerzyła
się.
–
Żebyś za dobrze u mnie nie miał – rzuciła, puszczając mi oczko. – Swoją drogą,
co sądzisz o komodzie?
Spojrzałem
za nią, dostrzegając nowy mebel. Nie kryłem zaskoczenia, które ją dodatkowo
rozbawiło. Jakim cudem przegapiłem tak dużą szafkę z czterema szufladami na
moje rzeczy?! To udowadniało, jak zalany wróciłem i jak skonfundowany się
obudziłem, że nawet zmian w pomieszczeniu nie zarejestrowałem.
–
Jest... spoko. Dzięki.
–
Ach, kocham tę twoją mimikę twarzy – zaśmiała się, poklepując mnie po świeżo
ogolonym policzku. – Już, wystarczy tego wieszana na tobie psów. Gotów?
–
Tak. Jaki plan?
–
Jedziemy najpierw do sklepu, bo mi się gumki skończyły.
–
Fuj – skrzywiłem się, na co wywróciła oczami.
–
Żadne fuj. To moje urodziny, na które dodatkowo zaprosiłam faceta, który mi się
mega podoba. Nie po to płacę niebotyczne pieniądze, żeby nie skorzystać, jak
nadarzy się okazja.
–
Fuj razy dwa.
–
Tobie też się przydadzą, więc wybierzesz od razu rozmiar dla siebie. Wzięłabym
uniwersalne, ale wole nie myśleć o twoim penisie i jego długości, więc-
–
Agnes! – fuknąłem, sprawiając, że dziewczyna zaśmiała się głośniej i chwyciła
klucze w dłonie. – Nie zamierzam bzykać się na tyłach klubu, oszalałaś do
reszty.
–
Kto wie, może by ci to dobrze zrobiło. Iris mi się żaliła, że ponoć okropnie
kąśliwy bywasz do jej chłopaka.
–
Sraka, nie chłopaka – marudziłem, idąc za nią na korytarz. Zamykała drzwi na
oba zamki.
–
To ty deklarowałeś swoją homoseksualność, więc mój drogi, daję wam obu zielone
światło do działania – mówiła, schodząc po schodach a ja za nią. Dobrze, że nie
widziała mojej skrzywionej mordy na jej słowa, bo od razu wyłapałaby ściemę. –
Chociaż podobno, wśród chłopaków to dzieli się na aktywów i pasywów. Neels mi
pasuje na aktywa.
–
Agnes, jedyne, co sobie zaraz kupię, to zatyczki do uszu. Pierdolisz farmazony
od rana.
–
Jest szesnasta, Nik – przypomniała pobłażliwie. – Ale skoro jesteś gejem,
musisz przyznać, że Neels to przystojne ciacho.
–
Kto mu odmawia przystojności? Nie jest w moim typie po prostu.
–
Ta? – sarknęła, co kazało mi wierzyć, że wątpi w moją deklarację. – No popatrz,
a jakich wolisz? Niższych, wyższych? Chudych, wysportowanych? Powiedz siostrze,
jaki masz typ faceta.
–
Specjalnie to robisz, co? – spytałem z kącikiem ust w górze, gdy wsiadała do
swojego samochodu. Szybko zająłem miejsce obok niej i zapiąłem pas.
Przypomniało mi się, jak jeszcze dwa dni temu siedziałem w nowym aucie
Lautnera.
–
Ale co takiego, kochany?
–
Próbujesz wziąć mnie pod włos, żebym się wsypał, że faceci odpadają.
–
A odpadają?
–
Nie.
–
Kurde. Uwierzę, jak cię z jakimkolwiek zobaczę na własne oczy – ostrzegła i
odpaliła silnik wozu. – Do tego czasu pozostaje ci wiedza, że nie wierzę.
Kij
z tym, pomyślałem. Nie żyłem po to, aby komukolwiek cokolwiek udowadniać i tyle
na temat.
Siostra
naprawdę zawiozła nas do sklepu – całe szczęście innego niż ja pracowałem – i
zakupiła dwie paczki prezerwatyw, z czego jedną rzuciła we mnie, gdy wsiedliśmy
do auta. Potem podskoczyliśmy na szybkie żarcie do maka i wzięliśmy po parę
nuggetsów i podwójnie mięsnego burgera na głowę. Zajadaliśmy w aucie,
nasłuchując wiadomości w radiu i niezbyt mając tematy do własnych rozmów.
Paczka gumek przyciągała moje spojrzenie raz po raz, bo cisnąłem ją na
wycieraczkę pod stopami. Agnes schowała swoją do torebki przewieszonej przez
ciało. Jak mogła tak nonszalancko do tego podchodzić? Jeśli to był jakiś jej
test, to chyba go oblewałem, ale nie miałem zamiaru udawać, że przydadzą mi się
w klubie. Z Neelsem nie łączyło mnie nic prócz pracy, a ona ubzdurała sobie
coś. Chciałem, żeby dała mi spokój ze związkami, więc wymyśliłem to całe bycie
homo. Pech chciał, że ją to zamiast powstrzymać, pchnęło ku dalszym naciskom.
Co z nią było nie tak?
Jednak
to był jej dzień. Jej urodziny. Miałem zamiar przestać narzekać na życie, na
nią i wciąż łupiący mnie w czaszce ból, żeby jak najlepiej spędziła czas. Co
prawda ze wszystkich zaproszonych znałem pewnie tylko Neelsa, ale to przecież
nie oznaczało, że muszę się z nim bujać, nie?
Miałem
taką, cholerną, nadzieję.
Komentarze
Prześlij komentarz